Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Paszko
Wojciech Paszko , 12 lat

Pomimo swojego wieku Wojtek wciąż nie mówi... Trwa walka z rzadką wadą genetyczną – nie bądź obojętny!

Pokochaliśmy synka całym sercem od momentu, gdy dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. Odliczaliśmy dni do momentu, w którym będziemy mogli go poznać, dotknąć, przytulić... Tak jak wszyscy rodzice oczekujący przyjścia na świat dziecka mieliśmy jedno, wielkie marzenie – aby Wojtuś urodził się zdrowy.  Niestety, u naszego syna zdiagnozowano rzadki zespół genetyczny Coffin-Siris. Towarzyszy mu wiele objawów, m.in. cechy dysmorficzne twarzy oraz niepełnosprawność intelektualna. Przyszłość Wojtka pozostaje wielką niewiadomą, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć, w jaki sposób będzie się dalej rozwijał… Wiemy jednak, że aby miał szansę funkcjonować na miarę swoim możliwości – musimy mu w tym pomóc! Dotychczas rozwój Wojtka nie przebiega tak, jak powinien… Pomimo swojego wieku wciąż nie mówi i nie jest w stanie sygnalizować swoich potrzeb. Aby dać Wojtkowi szansę na jak najlepsze funkcjonowanie, został objęty nauczaniem w szkole specjalnej. Niestety, jak na razie podjęte próby alternatywnych metod komunikacji nie dają większego efektu… W walce o rozwój i lepsze jutro syn potrzebuje stałej opieki wielu specjalistów oraz intensywnej rehabilitacji. Od początku staramy się zapewnić Wojtkowi wszystkie dostępne formy terapii – od integracji sensorycznej poprzez logopedę, psychologa aż po rehabilitację ruchową, także wodną. Niestety, wiąże się to z wysokimi kosztami finansowymi, które ciężko jest nam udźwignąć samodzielnie. Prosimy, wyciągnijcie pomocną dłoń do naszego syna. Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się nam osiągnąć naprawdę wiele. To właśnie teraz, gdy Wojtuś jest jeszcze dzieckiem – możemy wypracować najwięcej! Rodzice

273 zł
Mirosława Kubowicz
Mirosława Kubowicz , 62 lata

Tragiczna powódź zniszczyła dom! Pomóżmy rodzinie Kubowiczów!

Dom. To coś więcej niż cztery ściany – to miejsce pełne rodzinnych wspomnień i historii. Bezpieczny azyl, jaki w 1984 Jan Kubowicz wybudował razem ze swoim ojcem – człowiekiem, który przeżył wywózkę na Syberię. Ten dom był symbolem ich rodzinnej siły, przetrwania i tradycji. W najbliższych dniach zostanie zrównany z ziemią… Powódź zniszczyła całe ich życie. Z całego dobytku rodzinie udało się uratować jedną parę butów i patelnię. Woda zabrała wszystko… Dziś straty są ogromne…  Bez pomocy rodzina nie podniesie się z tej tragedii! Dom Kubowiczów to nie tylko dach nad głową – to część ich historii, którą chcą przekazać swojemu synowi i przyszłym pokoleniom. To dom, który budował ojciec dla swojego syna. Janusz i jego żona marzą o tym, by ich syn również miał możliwość kontynuowania tej rodzinnej tradycji. Czy ich ostatnie marzenie się spełni? Pomóżmy rodzinie Kubowiczów odzyskać nie tylko dach nad głową, ale także nadzieję na dalsze budowanie rodzinnej historii w tym wyjątkowym miejscu. Dziękujemy za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.  Rodzina, znajomi i ludzie dobrej woli

103 110 zł
Sergiej Kryvorotov
Sergiej Kryvorotov , 14 lat

Uciekł przed wojną, teraz musi uciec chorobie! Pomoc potrzebna od zaraz!

Mój synek ma 11 lat i jest śmiertelnie chory... Trzymamy go mocno w objęciach, chociaż wiem, że sama nie wyrwę go ze szponów tej straszliwej choroby... 3 lata temu wykryto u niego nowotwór kości – mięsak Ewinga! Bardzo podstępny i bardzo agresywny...  Dziś życie mojego dziecka jest w poważnym niebezpieczeństwie! Kiedy poznaliśmy diagnozę, natychmiast rozpoczęliśmy leczenie w naszym rodzinnym mieście w Ukrainie. Syn przeszedł tam 12 zabiegów chemioterapii, oraz 28 dni radioterapii. Inwazyjne leczenie okazało się bardzo wyczerpujące i niestety – nieskuteczne.  We wrześniu 2021 roku nawrót choroby okazał się fatalny, choroba wróciła ze zdwojoną siłą. Załamaliśmy się, a onkolodzy rozłożyli ręce. Nie byli w stanie już nic więcej zrobić...  Podawana chemia przestała działać, a z konsultacji wyszliśmy ze łzami w oczach... Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać. Zaczęliśmy rozpaczliwie szukać pomocy. W ten sposób trafiliśmy na specjalistyczną klinikę w Turcji. W jednej chwili wróciła wola walki i szczęście, bo właśnie tam – wyciągnięto do nas pomocną dłoń i dano nadzieję na lepsze jutro. Zaczęliśmy zbierać pieniądze na wyjazd. Po wielu długich miesiącach w końcu udało nam się zebrać całą niezbędną kwotę i rozpocząć leczenie.  Synek przeszedł tam pierwszą, udaną terapię, która szybko przyniosła pożądane efekty. Sergiej czuł się znacznie lepiej, a lekarz poinformował nas, że jest wielka szansa, aby nasze dziecko całkowicie wróciło do zdrowia. Kiedy usłyszeliśmy te słowa, nie mogliśmy pohamować łez. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi.  Kiedy zakończyliśmy pierwszy cykl leczenia, wróciliśmy na Ukrainę, by chwilę odpocząć i nabrać sił przed kolejną chemioterapią. I wtedy nadszedł ten przeraźliwy dzień... 24.02.2022 roku – pierwszy dzień wojny. Najgorsze koszmary nie są tak przerażające jak to, co dzieje się w naszym kraju... W naszym domu... Serce po prostu pęka na pół...  Wiedzieliśmy, że nie możemy tutaj zostać. Postanowiliśmy niezwłocznie wrócić z synkiem do Turcji... Nasza podróż była niesamowicie wyczerpująca. Wracaliśmy 5 dni pociągami i samolotem.... W końcu się udało, jesteśmy bezpieczni. Obecnie znajdujemy się w szpitalu i czekamy na kolejny cykl chemioterapii.... Niestety ze względu aktualną sytuację, nie mamy środków na dalsze leczenie. Nasza sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza... Jesteśmy zrozpaczeni, nie umiemy powstrzymać łez i brakuje nam sił. Codziennie zadajemy sobie pytanie – czy nasze cierpienie kiedyś się skończy? Czy uda nam się uratować nasze dziecko? Obecnie toczymy dwie wojny naraz – jedną o życie naszego dziecka, a drugą o Ukrainę i wszystkich bliskich.... Tak strasznie się boimy... Wiem, że jedyną szansą, aby wygrać walkę o życie Sergieja jest dalsze leczenie. Dlatego ze łzami w oczach zwracamy się do Was z prośbą o pomoc... Każda nawet najmniejsza kwota pomoże ocalić naszego syna... Yuliia - mama 

98 502,00 zł ( 49,67% )
Brakuje: 99 796,00 zł
Patrycja Dykiel-Grześkowiak
Patrycja Dykiel-Grześkowiak , 34 lata

Wypadek odebrał jej ukochanego męża i sprawność... Pomóż Patrycji❗️

Patrycja to jedna z najlepszych fizjoterapeutek uroginekologicznych w Polsce. Przez lata pomagała kobietom walczyć z ich problemami natury intymnej, znacznie poprawiając komfort ich życia, szkoląc i edukując. Jej życie drastycznie zmieniło się kilka tygodni temu... Teraz to ona potrzebuje naszego wsparcia! Dwa tygodnie temu Patrycja przeżyła tragiczny wypadek samochodowy. Straciła w nim ukochanego męża i swoją sprawność. W wyniku wypadku doszło do licznych złamań: kości udowej lewej, kości ramiennej i obu kości przedramienia lewego oraz wyrostka poprzecznego L5. Fizjoterapia to praca, w której sprawność fizyczna jest niezbędna. Patrycję czeka wiele miesięcy rehabilitacji i co za tym idzie wyłączenia z życia zawodowego... Praca jest jej pasją, a w tym trudnym czasie, to szczególnie ważne, by miała przed sobą perspektywy powrotu do części dawnego życia. Chcemy pomóc Patrycji, by kiedyś mogła wrócić do pracy i do swoich pacjentek! Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę przelaną na rzecz Patrycji. Za każde wsparcie dla niej w tej trudnej sytuacji. Jak sama powiedziała: „Nogę i rękę mam tytanową, ale serca nikt nie zszył”… Dajmy jej nasze wsparcie i siłę, której tak bardzo teraz potrzebuje! Bliscy Patrycji

91 355 zł
Karol Nowak
Karol Nowak , 26 lat

Tatuś małego Nikosia po tragicznym wypadku! Pomóż mu wrócić do synka!

Nasze spokojne życie runęło w jednej sekundzie… Gdy dostałam telefon z wiadomością, zbladłam ze strachu. Walka o mojego narzeczonego i jednocześnie tatusia naszego 6-miesięcznego synka zaczęła się nieoczekiwanie. Nikt nie był w stanie tego przewidzieć. Karol to 24-letni koordynator w firmie tworzącej napędy. Bardzo szanowany i sumienny pracownik. Interesuje się motoryzacją, uwielbia jeździć na nartach i nurkować. To też szczęśliwy tatuś maleńkiego Nikodema oraz wspaniały, kochający partner. Ma wiele marzeń i planów do spełnienia. Synek jest jego oczkiem w głowie.  Niestety 11 kwietnia podczas ogromnej ulewy doszło do tragicznego wypadku samochodowego. Auto było zmasakrowane. Karola w ciężkim stanie przewieziono do szpitala. Mój ukochany narzeczony doznał urazu aksonalnego mózgu, złamania kości strzałkowych oraz stawów skokowych obu nóg, złamania otwartego prawego kolana, licznych złamań żeber oraz mostka. Uszkodzona została również miednica, poprzestawiane kręgi w odcinku lędźwiowym oraz szyjnym i wybity lewy bark.  Już 3 razy był na bloku operacyjnym. Jest po operacji wątroby i kawałka jelita grubego, operacji stabilizującej złamania nóg oraz operacji miednicy. Po wypadku musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Jest już wybudzony i przebywa na oddziale intensywnej terapii. Niestety nie może nawet mówić… Lekarze są zgodni – jedyny ratunek to rehabilitacja.  Karol jest silnym, młodym mężczyzną. Zawsze uparcie dąży do celu. Jego priorytetem są bliscy. Wiem, że już teraz walczy i że jest w stanie wygrać. Jednak sam nie da rady. To dlatego proszę o pomoc. Rehabilitacja jest niezbędna, by mógł do nas wrócić, do mnie, do swojego synka. Ogromnie proszę o pomoc w opłaceniu turnusu rehabilitacyjnego, który będzie musiał trwać wiele miesięcy. Dzięki Wam Karol może dostać tę szansę. Dzięki Tobie znów będziemy szczęśliwą rodziną.  Wiktoria, narzeczona Karola

83 758,00 zł ( 51,74% )
Brakuje: 78 104,00 zł
Muslim Nasirov
Pilne!
Muslim Nasirov , 11 lat

DRAMAT❗️Pomóż wygrać rozpaczliwą walkę z białaczką❗️

Mój synek ma 9 lat. Tak bardzo cieszyłam się na jego narodziny. W głowie snułam plany i naszą szczęśliwą przyszłość. Nie sądziłam, że nasze życie tak szybko zmieni się nie do poznania, a najważniejsza będzie walka o każdy kolejny dzień. O to, by Muslim przeżył… Nasze problemy zaczęły się, gdy syn miał 1,5 roku. Przestał odpowiadać na swoje imię, stracił kontakt wzrokowy i rozwinął się problemy behawioralne. Po latach rehabilitacji, ciężkiej pracy i poszukiwaniach najlepszych specjalistów zdiagnozowano u niego autyzm. Nie mogłam iść do pracy, bo musiałam zajmować się synkiem. W 2020 roku Muslim poszedł do szkoły, do klasy integracyjnej, gdzie uczył się przez 2 lata. Nasz kolejny dramat rozpoczął się 21 czerwca 2022 roku. Zaczęło się od bardzo wysokiej temperatury. Odwiedziliśmy wielu lekarzy w miejscu zamieszkania, jednak nigdzie nie mogliśmy określić dokładnej diagnozy. Dostaliśmy leki, które nie pomogły. Węzły chłonne były ogromne, syn nie mógł jeść, stracił dużo na wadze, jego stan się pogorszył. Zwróciliśmy się do chirurga szczękowo-twarzowego o konsultację, gdzie wykonali USG, a lekarz powiedział, że w limfie nie ma ropy i zdiagnozował u nas zapalenie węzłów chłonnych.  Dwa tygodnie później zostaliśmy zabrani karetką z bardzo wysoką temperaturą do  Dziecięcego Szpitala Chorób Zakaźnych w Astanie. Tydzień później zdiagnozowano mononukleozę i przepisano ciężkie, silne antybiotyki. 15 lipca 2022 roku wypisano nas ze szpitala, wszystko było w porządku, cieszyliśmy się wspólnymi wakacjami.  We wrześniu Muslim poszedł do trzeciej klasy. Razem z rozpoczęciem roku szkolnego pojawiło się kolejne pogorszenie stanu zdrowia. Krwotoki z nosa, zmęczenie, ból nóg oraz częste wymioty. 10 września temperatura gwałtownie wzrosła do prawie 40 stopni! Leki nie działały. Syn został zabrany do szpitala. Hemoglobina znacząco spadła, lekarz zaproponował transfuzję krwi i szczegółowe badanie krwi w prywatnym laboratorium.  Po 3 dniach badanie krwi było gotowe. Lekarz prowadzący na podstawie wyników zdiagnozował u nas białaczkę limfoblastyczną. Zostaliśmy przeniesieni na oddział onkologii dziecięcej…  Zdecydowałam się szukać ratunku w Turcji. Po biopsji szpiku kostnego zdiagnozowano u syna ostrą białaczkę szpikową, czyli bardzo agresywną postać raka krwi. Wyniki zaczęły gwałtownie się pogarszać, stan syna pogorszył się. Nie mogliśmy ryzykować jego życia. Konieczne było rozpoczęcie pilnego leczenia, w przeciwnym razie stracilibyśmy czas… Lekarze w Turcji daj szansę mojemu synkowi. Szansę, która kosztuje fortunę… Dlatego błagam Was – nie bądźcie obojętni, pomóżcie uratować życie mojego jedynego dziecka. Mój syn naprawdę chce żyć i wrócić do normalności. Przeszedł już ponad połowę drogi, nasz lekarz prowadzący daje nam dużą szansę na wyzdrowienie. Teraz ważne jest, abyśmy nie przerywali leczenia! Rak jest bezlitosny… Nie będzie czekał. Mama  

76 960,00 zł ( 32,3% )
Brakuje: 161 264,00 zł
Sylwia Winiarska
Pilne!
11 dni do końca
Sylwia Winiarska , 46 lat

PILNE❗️Nie pozwól dzieciom stracić mamy - uratuj życie Sylwii, niech nie zabierze go RAK!

BARDZO PILNE! Mam na imię Sylwia, jestem mamą dwóch synów i żoną wspaniałego męża Marka. Przez wiele lat pracowałam jako opiekunka w ośrodku dla osób niepełnosprawnych. Bardzo kocham i zawsze kochałam moją pracę oraz pomoc innym, z którymi jestem bardzo zżyta. Dzisiaj to ja znalazłam się w sytuacji, w której potrzebuję pomocy, dlatego krzyczę o ratunek... Mam raka, walczę o życie i bez Waszego wsparcia nie mam żadnych szans. Proszę Cię, pomóż mi... W maju poznałam diagnozę - inwazyjny rak zrazikowy piersi lewej, trójujemny. Jeden z najbardziej agresywnych, złośliwych nowotworów... Strach i ból zagościły w moim życiu na dobre, rozpoczęła się też dramatyczna walka, aby to życie trwało. Przeszłam wiele badań specjalistycznych oraz konsyliów lekarskich... Po drugim z nich spadł na mnie cios - okazało się, że rak jest nieoperacyjny... Zostałam wprowadzona w tryb leczenia paliatywnego, czyli przedłużające życie. Rak zaatakował węzły chłonne, obojczyk, śródpiersie... Jest naciekowy, zajął większość tkanek w klatce piersiowej. Większość badan i prób ratunku mój mąż, wraz z pomocą moich rodziców i siostry, organizowali prywatnie, gdyż czas odgrywał i odgrywa najważniejszą rolę. Niestety postęp choroby jest ogromny... Rak diametralnie zmienił życie nie tylko moje, ale też męża i moich kochanych synów - Alana i Dawida. Z osoby aktywnej, kochającej rower, ogniska i ludzi, stałam się osobą leżącą... Moje jedyne wyjścia to wyjazdy na chemię i immunoterapię, której jestem podana. Leczenie to będzie stosowane do listopada, wtedy nastąpią kolejne badania i decyzja, co dalej. Rak postępuje agresywnie. Z dnia na dzień opadłam z sił... Większą część życia spędzam w łóżku, nie jestem w stanie nic przy sobie zrobić... Mąż jest górnikiem, od 3 miesięcy nie pracuje, zajmuje się mną przez całą dobę. Pomaga mi w najprostszych sprawach, jak korzystanie z toalety czy zmiany opatrunków... Nawet to jest dla mnie wyzwaniem.  Moim marzeniem jest nie dom, nie samochód, nie wygrana w totolotka... Ja chcę dożyć 18. urodzin młodszego syna Alana, który ma 15 lat. Marzę o spacerze z mężem, zwyczajnym spacerze, bez bólu w piersiach, klatce piersiowej, plecach, szyi... Tylko tyle. Niestety rak odebrał mi siły, włosy, błysk w oczach, staje się cieniem tej osoby, którą byłam przedtem. Koszty leczenia, samych dojazdów, specjalnego odżywiania, wizyt prywatnych, porad są potężne, o czym zdrowe osoby nawet nie wiedzą. Najgorsza dla mnie nie jest wizja śmierci, najgorszy jest ból... Rak to nieludzkie, przekraczające granice wyobraźni cierpienie. Większość ludzi nie wie nawet, że taki ból istnieje... Gdzie plastry kilkadziesiąt mocniejsze od morfiny już nie pomagają. Gdy wycieki z ran są tak poważne, że z opatrunkami odchodzą tkanki i cząstki ciała... Niestety tak wygląda rak. W imieniu swoim, męża i dzieci ja nie proszę, ale błagam o pomoc! Jesteśmy w kryzysowej sytuacji, ja już nie jestem w stanie pracować, mąż musi zajmować się mną, domem i dziećmi... Potrzebna jest pomoc, by opłacić leki, dojazdy na leczenie, potężne ilości opatrunków, specjalne odżywianie... Szansą na życie może być terapia celowana, której koszty również będą potężne, w zależności od stanu i ilości prób od 13 do 16 tysięcy złotych! Będziemy z mężem próbować wszystkiego, bo dla nas każda chwila z dziećmi i naszym ukochanym psiakiem Aleksem jest wszystkim. Cieszą nas dni, które możemy jeszcze razem spędzić. Proszę Cię, pomóż mi, daj mi szansę, by takich dni mogło być jak najwięcej... Podaruj mi, mojemu mężowi i dzieciom więcej czasu razem. Uratuj mi życie. Sylwia

63 121,00 zł ( 29,66% )
Brakuje: 149 645,00 zł
Staś Kaupas
Staś Kaupas , 12 lat

Jestem Staś – uratować mnie może tylko stała neurostymulacja i terapie❗️Proszę, pomóż mi...

Staś ma 8 lat i z pozoru wygląda jak zdrowy chłopiec. Nic bardziej mylnego. Jako rodzice znamy jednak diagnozę i wiemy, jak ogromne spustoszenie wywołuje w jego organizmie bezwzględna, ciężka genetyczna choroba. Nasz synek miał nie dożyć nawet 5. urodzin... Jego codzienność to ciągła walka z niewidzialnym przeciwnikiem o nazwie zespół Leigha. Oto nasza historia: Gdy Staś miał 2 miesiące, zdiagnozowano u niego padaczkę lekooporną, umiejącą atakować nawet 50 napadami dziennie!!! Synek przeszedł wielomiesięczną i wyczerpującą terapię sterydami, która pomogła opanować ataki, ale też ujawniła najgorsze… Okazało się, że przyczyną złego stanu zdrowia Stasia jest niezwykle rzadka choroba o podłożu genetycznym – zespół Leigha. Zaburza ona pracę mitochondriów, odpowiedzialnych za wytwarzanie energii. W konsekwencji komórki w mózgu Stasia obumierają, co prowadzi do poważnych zaburzeń, a w ostateczności do zaprzestania funkcjonowania organów: mięśni, wzroku, płuc, nerek i serca.  Nasz syn już wielokrotnie pokazał, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych! Śpiewa, tańczy, bawi się w straż pożarną, uwielbia się przytulać i słuchać bajeczek czytanych na dobranoc. Miał być zupełnie niesamodzielny – sam je, rozbiera się, zakłada buty. Miał nie chodzić – spacery są jego codziennością i coraz rzadziej zalicza upadki. Miał nie mówić – mówi zrozumiale, a nawet czyta pojedyncze sylaby. Miał nie dożyć 5 lat, a wciąż jest z nami... Nadal walczymy z wieloma przeciwnościami, a Staś jest naszym motorem napędowym – bardzo chętnie uczestniczy w terapiach, zajęciach, wie, że to ważne, lubi także mieć kontakt z rówieśnikami. Można powiedzieć, że w wieku 8 lat jest na etapie dziecka wczesnoprzedszkolnego, a celem jest „dorośnięcie” do podstawówki, nauka czytania, pisania, podstawowego liczenia. Pozornie tak niewiele, a dla nas równie dalekie jak Mont Everest. Nasze finanse pochłania walka o każdy malutki sukces w rozwoju i coraz większe potrzeby terapeutyczne. Na same tylko leki wydajemy 2,5 tys. zł miesięcznie, a gdzie jeszcze specjalistyczne terapie i sprzęt? Zaraz staniemy nad przepaścią – jeśli w nią wpadniemy, to nie będzie odwrotu, nasz synek straci wszystko bezpowrotnie, a może nawet stracić życie! Musimy się spieszyć i prosić o pomoc. Teraz jest najlepszy i tak naprawdę jedyny czas, by ratować Stasia! Rodzice Stasia

50 765,00 zł ( 41,62% )
Brakuje: 71 203,00 zł
Julia Filipczak
2 dni do końca
Julia Filipczak , 16 lat

Lekarze nie dawali nadziei, że nasza córka wyzdrowieje!

Na przemian czujemy złość, niesprawiedliwość i ulgę. Los najpierw doświadczył naszą córkę dziecięcym porażeniem mózgowym, a potem zesłał na nią kolejne tragedie!  Od samego początku zapewnialiśmy Julce wszystko, co mogło tylko usprawnić jej rozwój. Jej niepełnosprawność jest związana zarówno z rozwojem ruchowym, jak i intelektualnym. Córka nie chodzi, nie mówi i niedosłyszy. Ma również szereg innych problemów zdrowotnych, takich jak: przewlekła niewydolność oddechowa, niewydolność serca i nerek, refluks żołądkowy oraz nawracającą skłonność do anemii. Pomimo swoich problemów, Julka była bardzo wesołą dziewczynką, uwielbiała kontakt z ludźmi, szkołę, podróże. A my byliśmy szczęśliwi i zawsze stawialiśmy jej potrzeby na pierwszym miejscu. Dlatego tym bardziej nie możemy zrozumieć, dlaczego Julia musi być tak drastycznie doświadczana przez życie! W kwietniu tego roku, nasza córeczka zachorowała na zapalenie płuc, z którego nie mogła się wyleczyć przez kilka tygodni. W maju z powodu silnej anemii trafiła do szpitala. W tamtym momencie rozpoczął się prawdziwy koszmar! Julia była osłabiona chorobą i w szpitalu łapała jedną infekcję za drugą. Pod koniec maja trafiła na oddział intensywnej terapii z ciężką niewydolnością oddechową. W ciągu 2-miesięcznego pobytu na OIOM-ie przeszła aż dwa razy sepsę! Nawet lekarze niewiele już mogli zrobić i nie dawali nam nadziei, że Julia wyzdrowieje… Nie mogliśmy dopuścić do siebie myśli, że mógł być to koniec wszystkiego! Nasza ukochana córeczka była przecież w prawdziwym niebezpieczeństwie!  Julka ma jednak w sobie ogromną siłę, którą każdego dnia podziwiamy. Córeczka walczyła z całych sił, aby móc do nas wrócić i przezwyciężyć ciężką chorobę. Udało się, niestety jej stan zdecydowanie bardzo się pogorszył! Wyszła ze szpitala jako dziecko zupełnie leżące, nie potrafiła się nawet przewrócić na bok, nie potrafiła samodzielnie jeść, karmiona była przez sondę... Obecnie wciąż wymaga stałego wspomagania oddechu przez respirator. Na ten moment nawet nie jest w stanie korzystać ze sprzętów, które do tej pory wzmacniały jej sprawność! Musimy zacząć niemal od początku! Juleczka wymaga bardzo intensywnej rehabilitacji oraz nowych sprzętów dopasowanych do jej obecnego stanu zdrowia. Respirator stał się jej nieodłącznym towarzyszem, dlatego potrzebny jest przenośny koncentrator tlenu oraz zestaw baterii.  W najgorszych chwilach nie uwzględnialiśmy takiego dramatycznego scenariusza. Nigdy nie poddaliśmy się w walce o nasze dziecko i nigdy tego nie zrobimy! Pragniemy dać Julii szansę na powrót do takiego stanu, w jakim była przed chorobą, aby znowu mogła cieszyć się życiem. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc finansową i udostępnienie naszej zbiórki. Dosłownie, liczy się teraz każdy gest dobrej woli! Rodzice Julki

42 732,00 zł ( 80,33% )
Brakuje: 10 460,00 zł