Uciekł przed wojną, teraz musi uciec chorobie! Pomoc potrzebna od zaraz!
Mój synek ma 11 lat i jest śmiertelnie chory... Trzymamy go mocno w objęciach, chociaż wiem, że sama nie wyrwę go ze szponów tej straszliwej choroby... 3 lata temu wykryto u niego nowotwór kości – mięsak Ewinga! Bardzo podstępny i bardzo agresywny... Dziś życie mojego dziecka jest w poważnym niebezpieczeństwie! Kiedy poznaliśmy diagnozę, natychmiast rozpoczęliśmy leczenie w naszym rodzinnym mieście w Ukrainie. Syn przeszedł tam 12 zabiegów chemioterapii, oraz 28 dni radioterapii. Inwazyjne leczenie okazało się bardzo wyczerpujące i niestety – nieskuteczne. We wrześniu 2021 roku nawrót choroby okazał się fatalny, choroba wróciła ze zdwojoną siłą. Załamaliśmy się, a onkolodzy rozłożyli ręce. Nie byli w stanie już nic więcej zrobić... Podawana chemia przestała działać, a z konsultacji wyszliśmy ze łzami w oczach... Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać. Zaczęliśmy rozpaczliwie szukać pomocy. W ten sposób trafiliśmy na specjalistyczną klinikę w Turcji. W jednej chwili wróciła wola walki i szczęście, bo właśnie tam – wyciągnięto do nas pomocną dłoń i dano nadzieję na lepsze jutro. Zaczęliśmy zbierać pieniądze na wyjazd. Po wielu długich miesiącach w końcu udało nam się zebrać całą niezbędną kwotę i rozpocząć leczenie. Synek przeszedł tam pierwszą, udaną terapię, która szybko przyniosła pożądane efekty. Sergiej czuł się znacznie lepiej, a lekarz poinformował nas, że jest wielka szansa, aby nasze dziecko całkowicie wróciło do zdrowia. Kiedy usłyszeliśmy te słowa, nie mogliśmy pohamować łez. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi. Kiedy zakończyliśmy pierwszy cykl leczenia, wróciliśmy na Ukrainę, by chwilę odpocząć i nabrać sił przed kolejną chemioterapią. I wtedy nadszedł ten przeraźliwy dzień... 24.02.2022 roku – pierwszy dzień wojny. Najgorsze koszmary nie są tak przerażające jak to, co dzieje się w naszym kraju... W naszym domu... Serce po prostu pęka na pół... Wiedzieliśmy, że nie możemy tutaj zostać. Postanowiliśmy niezwłocznie wrócić z synkiem do Turcji... Nasza podróż była niesamowicie wyczerpująca. Wracaliśmy 5 dni pociągami i samolotem.... W końcu się udało, jesteśmy bezpieczni. Obecnie znajdujemy się w szpitalu i czekamy na kolejny cykl chemioterapii.... Niestety ze względu aktualną sytuację, nie mamy środków na dalsze leczenie. Nasza sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza... Jesteśmy zrozpaczeni, nie umiemy powstrzymać łez i brakuje nam sił. Codziennie zadajemy sobie pytanie – czy nasze cierpienie kiedyś się skończy? Czy uda nam się uratować nasze dziecko? Obecnie toczymy dwie wojny naraz – jedną o życie naszego dziecka, a drugą o Ukrainę i wszystkich bliskich.... Tak strasznie się boimy... Wiem, że jedyną szansą, aby wygrać walkę o życie Sergieja jest dalsze leczenie. Dlatego ze łzami w oczach zwracamy się do Was z prośbą o pomoc... Każda nawet najmniejsza kwota pomoże ocalić naszego syna... Yuliia - mama