Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Klara Bednarek
Klara Bednarek , 5 lat

Wciąż walczymy o córeczkę! Twoja pomoc znów potrzebna!

Wszystko zaczęło się, kiedy Klara w 4. miesiącu wciąż nie potrafiła podnieść główki i wykonywać innych czynności właściwych dla bobasa w jej wieku. Nasz lekarz pediatra zwrócił uwagę, że główka córki rośnie nieproporcjonalnie szybciej od reszty ciała. Ruszyły poszukiwania, badania i ogromny niepokój. Co dolega mojemu dziecku? Czy i jak można to leczyć? Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Na własną rękę szukaliśmy w Internecie jakichkolwiek wskazówek i odpowiedzi.  Po wielu tygodniach, które nie przynosiły owoców, wreszcie zdecydowano się na ogólną diagnostykę genetyczną. Poznaliśmy nazwę, dalsze objawy i prognozy na przyszłość. Świat nam się zawalił… Co czeka Klarę? Lista jest niestety bardzo długa i bolesna: opóźnie­nie przede wszys­tkim roz­wo­ju moto­rycznego – dziecko nie przewraca się, nie kon­trolu­je ruchów głowy, nie siedzi bez pod­par­cia, a później również nie chodzi samodziel­nie. Typowe dla tego schorzenia jest również słabe napię­cie mięśni lub niedowłady spasty­czne oraz wielkogłowie. Pon­ad­to mogą pojaw­ić się napady padaczkowe, prob­le­my z karmie­niem, wymio­ty oraz zwyrod­nie­nie bar­wnikowe siatków­ki.  Od tego czasu życie Klary skupione jest na rehabilitacji. Nasza córka ma także zwichnięte lewe biodro i niestety dochodzi do progresji tego zwichnięcia. Pragniemy uzbierać środki na zabieg  osteotomii. Ma on ogromne znaczenie pod kątem przyszłości naszego dziecka. Większość zwichniętych bioder prowadzi do zmian zwyrodnieniowych i przewlekłych dolegliwości bólowych. Z całych serc chcemy zaoszczędzić tego Klarze...  Już raz otrzymaliśmy od Was ogromne wsparcie. Dzięki niemu Klara mogła uczestniczyć w kosztownej rehabilitacji. Poznaliśmy, jak wielka moc tkwi w ludziach dookoła, lecz jeszcze raz musimy poprosić o wsparcie.  Anna i Wojciech, rodzice

12 304,00 zł ( 68,03% )
Brakuje: 5 782,00 zł
Edyta Urbaś
Edyta Urbaś , 27 lat

Wielka woda ponownie odebrała nam dom, dobytek i nadzieję! POMOCY!

Mam na imię Edyta. Razem z narzeczonym i córeczkami w walce z niszczycielskim żywiołem straciliśmy wszystko... To już nasza trzecia powódź. Zdjęcia nie oddają w pełni tego, co się stało w jednej chwili. W szczególności naszych emocji, które towarzyszyły nam przez te najgorsze dni… W krytycznym momencie woda osiągała ponad 180 cm! Nasz dom został doszczętnie zniszczony. W grudniu 2023 roku zakończyliśmy wymarzony remont. Pomalowaliśmy ściany pokoju naszych maleńkich księżniczek różowym kolorem, zakupiliśmy piękne mebelki. Wszystko w jednej chwili zostało nam odebrane i dziś musimy stanąć na nogi po tej tragicznej stracie.  Proszę was o pomoc byśmy mogli ruszyć w innym miejscu, w którym będziemy mieli pewność, że rzeka nas nie zaleje. Chcemy zapewnić naszym małym córeczkom nowy, bezpieczny dom. Bez strachu, że w każdej chwili wielka woda odbierze nam wszystko i znowu cała nasza praca pójdzie w błoto... Każda wpłata, ma ogromne znaczenie. Pomaga nam odzyskać nadzieję, że jeszcze kiedyś zaświeci w naszym życiu słońce. Edyta z rodziną

11 800 zł
Łukaszek Sraga
Łukaszek Sraga , 16 lat

Łukasz obudził mnie w nocy z krzykiem: "Mamo, pomóż mi"❗️Wspieramy walkę o zdrowie!

Mój syn Łukasz w sierpniu będzie miał już 16 lat. Jest pogodnym chłopcem, na pierwszy rzut oka zupełnie zdrowym. Niestety tak nie jest… Łukaszek ma zdiagnozowaną padaczkę, wady rozwojowe OUN, stopień lekki niepełnosprawności umysłowej, zaburzenia zachowania i emocji, zaburzenia integracji sensorycznej, osłabione napięcie mięśniowe oraz autyzm... Ma całe życie przed sobą, a lista chorób zdaje się nie mieć końca. Od ostatniej hospitalizacji Łukaszka na oddziale psychiatrii w Bielsku-Białej jego stan nie uległ poprawie, wręcz przeciwnie. Na ten moment jego stan się pogłębia i nie wiemy dlaczego. W zeszłym roku Łukasz miał napady z zaburzeniami zachowania, które teraz objawiają się inaczej – bieganie po mieszkaniu, dziwny wzrok,  syn kładł się na łóżku i nie wiedział, gdzie jest, czasem dochodziły zaburzenia widzenia. Jak przeszło, wracał do normalności. Zdarzają się nawet na zwykłym spacerze. Znów dzieje się coś niedobrego z moim dzieckiem, dlatego wykonaliśmy badanie MR w 2023 r. – torbiel neuroglejowa w prawym płacie czołowym trochę się powiększyła, ale na szczęście nie powoduje ucisku w mózgu. Psychiatra w styczniu 2024 roku dała nam skierowanie na oddział dzienny psychiatrii, jednak Łukasz nie został zakwalifikowany w tym stanie do terapii. Również został zwolniony z egzaminów z powodu pogorszenia stanu zdrowia.  Następnie zgłosiłam się do genetyka. Myślałam, że badania cokolwiek wykażą, ale znów nic nie wyszło. Łukaszek w tym roku ma bardziej osłabione mięśnie, pomimo ćwiczeń. Po wycieczce w górach bardzo dobrze się czuł i nic nie przepowiadało, że może się coś stać, a jednak! Łukaszek obudził mnie o 1 w nocy z krzykiem płaczem wołaniem: „Mamo pomóż mi!”.  Nie wiedziałam, jak mu pomóc, dlaczego tak cierpi, ale natychmiast wezwałam pogotowie. Łukasz miał gorączkę, trząsł się, był w okropnym stanie. Ratownicy dali zalecenia i po tym syn przez kolejne 3 dni nie mógł chodzić! Musiałam go ubierać, pomagać we wszystkim... Pierwszy raz w życiu zdarzyła taka sytuacja i wciąż nie mogę w nią uwierzyć.  Ale niestety w czerwcu 2024 r. nie wrócił do normalności. Był w takim amoku, że znowu byłam zmuszona wezwać pogotowie. Ratownictwo medyczne zabrało Łukaszka do szpitala, lekarz przyjmujący po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną oraz po zebraniu wywiadu skonsultował się z Kliniką Psychiatrii Dziecięcej w Krakowie, że całokształt sugeruje specyficzne objawy padaczkowe. Łukasz jest pacjentem interdyscyplinarnym, wymaga wielospecjalistycznych dogłębnych diagnoz w wielu obszarach, bo inaczej dalej będziemy chodzić od lekarza do lekarza. Przy wypisie Łukasz dostał CITO skierowanie na oddział neurologiczny. Zdecydowałam się na Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Dokumenty wysłałam, teraz czekamy cierpliwie na telefon.  Łukasz jest w cięższym stanie zdrowia. W nocy śpi, ale wstaje zmęczony, co się przekłada na gorsze funkcjonowanie przez dzień. Doszły niekontrolowane ruchy całego ciała, nad którymi Łukasz nie może zapanować. Lekarze rozkładają ręce. Mówią, że to trudny przypadek dziecka. Najprawdopodobniej będzie trzeba powtórzyć badania genetyczne. Niestety historia Łukaszka nie ma końca… Szereg objawów sprawia, że Łukasz nadal wymaga wielospecjalistycznych diagnoz i przede wszystkim wielospecjalistycznej opieki medycznej. Jesteśmy już tym wszystkim zmęczeni. Żal mi dziecka w tym wszystkim i pęka mi serce, bo nie wiem, jak mu pomóc.  Łukasza marzeniem jest chodzić po górach i zrobię wszystko, żeby je spełnił i zdobywał kolejne góry w walce o zdrowie. Mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia, ale to wymaga ogromnych nakładów finansowych, których nie mamy. Nie jestem w stanie podjąć pracy, bo Łukasz wymaga nadzoru. Czeka Nas bardzo intensywny czas. Dzięki Wam i Waszej dobroci mój syn może zacząć uczęszczać na zajęcia u wielu specjalistów, mieć zapewnione badania oraz wizyty. Jesteśmy bardzo wdzięczni za okazane serca, zaangażowanie oraz wsparcie. Nie wiem, jak się odwdzięczymy za to co do tej pory dla nas zrobiliście. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc dla Łukaszka i tym razem naszym celem jest diagnoza, dobrane w końcu leczenie, leki i terapie wspomagające. Wierzę, że razem znów pomożemy Łukaszkowi. Magdalena, Mama ➡️ Wyprawa do Kirgistanu dla chorego chłopczyka z Andrychowa ➡️ Przejdą przez góry Kirgistanu żeby pomóc choremu Łukaszowi ➡️ Charytatywna wyprawa w góry Kirgistanu

9 904 zł
Daryna Osadchuk
Daryna Osadchuk , 3 latka

Uwolnij Darynę z koszmaru zgotowanego przez rzadką, genetyczną chorobę❗️

Ciąża przebiegała spokojnie, lekarze nie zauważali żadnych nieprawidłowości. Z niecierpliwością czekaliśmy na spotkanie z naszą dziewczynką. Idąc na salę operacyjną wyobrażałam sobie, jak za kilka godzin będę przytulać i karmić moją maleńką. Niestety, wszystko legło w gruzach. Nasza miłość nie zdołała uchronić jej przed chorobą... Po raz pierwszy zobaczyłam swoje dziecko 8 godzin po porodzie i to tylko dlatego, że wybłagałam, że przekonałam lekarzy, że nie wystarczy mi wiedzieć, że z córeczką wszystko jest dobrze. Musiałam ją zobaczyć... Na ręce mogłam ją wziąć dopiero po 2. tygodniach. Każdy pytał mnie, jak mogłam nie zauważyć, że moja córka jest tak strasznie chora. I jak nikt w okresie ciąży nie zauważył ogromnej wady serca, która przeszkadzała jej w oddychaniu. Pierwsze 7 miesięcy życia Daryny żyliśmy nadzieją, że wszyscy się mylą. Że już zaraz zacznie jeść, raczkować, mówić... Niestety tak się nie stało... Jeden z profesorów po pierwszej konsultacji od razu rozpoznał chorobę. Stwierdził zespół OHDO. Powiedział, że to się zdarza raz na milion, że wygraliśmy na loterii. Niestety nie była to szczęśliwa wygrana... Nie wiemy, co będzie dalej. Czy nasza córcia opanuje sztukę prowadzenia rozmów? Czy będzie chodziła? Czy przeżyje dłużej niż 4 lata? Kochamy ją ponad wszystko... Czasami dajemy się ponieść fantazji i wyobrażamy sobie, jak nagle mówi, że ma już tego dość, wstaje i zaczyna biegać ze swoim braciszkiem, który czeka na to bardziej niż my.  Błagamy o pomoc. Z Waszym wsparciem jest nadzieja na lepszą przyszłość i lepsze funkcjonowanie naszej córeczki. Musimy dostosować dom do jej potrzeb, zakupić sprzęt rehabilitacyjny, zapewnić leczenie i rehabilitację. Prosimy, nie przechodźcie obojętnie... Rodzice

451 zł
Tymek Górski
Tymek Górski , 4 latka

Tymek jest całym naszym światem, a ten świat chce się zawalić!

„Ze wszystkich kobiecych praw, najwspanialsze jest bycie mamą…" – od zawsze o tym wiedziałam i od zawsze wyobrażałam sobie siebie w tej roli… nas w roli rodziców. Długo czekaliśmy na ten dzień. W końcu się stało! 2 sierpnia 2020 zostaliśmy rodzicami! Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Tymon przyszedł na świat jako zdrowe dziecko – 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi! Nic i nikt nie dawał nam powodów do niepokoju. Spełniło się nasze największe marzenie! Jednak po upływie około pół roku coś zaczęło wzbudzać w nas strach… „Dlaczego Tymuś nie rusza nóżkami tak, jak inne dzieci?” Zaczęliśmy bardziej przyglądać się jego rozwojowi… Jego stópki nie były tak ruchliwe, jak stópki jego rówieśników, a paluszki przestały się poruszać. Początkowo lekarze uspokajali nas, mówili, że ma czas, że każde dziecko rozwija się swoim tempem… My jednak czuliśmy, że coś jest nie tak, że coś złego dzieje się z naszym dzieckiem. Zaczęliśmy szukać. Nasz trwający do dziś medyczny maraton zaczął się od wizyty u fizjoterapeuty, następnie ortopedy. Od ortopedy dostaliśmy skierowanie na badanie pozwalające ocenić pobudliwość mięśni – elektromiografia wyszła w normie.  Dostaliśmy skierowanie do szpitala na rezonans kręgosłupa i główki – badanie niczego nie wykazało, więc wypisali nas do domu. Tymuś w ogóle nie ruszał już stópkami. W międzyczasie lekarze zaczęli przywoływać nazwę choroby, na której dźwięk każdy rodzic drży ze strachu – SMA. Zrobiliśmy badania pod tym kątem. Na wynik trzeba czekać ponad dwa miesiące, więc nie czekaliśmy bezczynnie. Znowu trafiliśmy do szpitala – Tymuś miał złe próby wątrobowe. Niestety stamtąd również wypisali nas do domu, rozkładając ręce. Wydawało się, że to jakiś zły sen. Nikt nie umiał powiedzieć nam, co dolega naszemu dziecku. Pani genetyk zasugerowała, aby zrobić kosztowne, ale bardzo kluczowe badanie WES.  W końcu przyszły wyniki – „uszkodzony gen”, „bardzo rzadkie choroby”, „ciężkie i nieuleczalne choroby” – to hasła, które usłyszeliśmy, i które słyszymy w naszych głowach do teraz. SMARD1 rdzeniowo-przeponowy zanik mięśni i równie groźna choroba CHARCOT MARIE TOOTH. Na ten moment nasz synek nie chodzi, nie raczkuje, a nawet nie siedzi. Jest dzieckiem leżącym opóźnionym psychoruchowo. Mięśnie Tymka są bardzo słabe. Na dodatek, dwa tygodnie temu podczas kolejnej wizyty w szpitalu dowiedzieliśmy się, że lewa połowa przepony Tymusia działa odwrotnie. Nie wiadomo, co jeszcze przyniesie choroba, jakie spustoszenie może spowodować w organizmie naszego dziecka. Tymek jest intensywnie rehabilitowany za pomocą terapii Bobath oraz Vojty. Pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Dalsze leczenie to intensywne rehabilitacje, niestety przynoszą powolne efekty, są jednak jedyną nadzieją na poprawę stanu zdrowia naszego synka. Staramy się robić co w naszej mocy, aby dać mu szansę na lepsze życie. Zrobimy wszystko, aby Tymek osiągnął jak największą samodzielność. Kiedy poznaliśmy diagnozę, świat nam się zawalił. Ale teraz mamy wielką siłę walki, wierzymy w to, że nasz synek będzie w przyszłości sprawny. Każdy, nawet najmniejszy gest, ma dla nas ogromne znaczenie w walce o jak największą sprawność dla naszego maluszka! Pełni nadziei, prosimy o Państwa pomoc, która pozwoli nam nie tylko na dalszą rehabilitację, ale również zaopatrzenie Tymonka w specjalistyczne wyroby ortopedyczne oraz sprzęt rehabilitacyjny. Każdy Państwa gest jest dla nas na wagę złota! Dziękujemy z całego serca! LICYTACJE DLA TYMKA –> KLIK

42 662 zł
Michał Łuczak
Pilne!
Michał Łuczak , 38 lat

Oko w oko ze śmiercią❗️Bez Was Michał nie ma żadnych szans!

Grudzień 2019, wszyscy szykują się do Świąt, a w rodzinie Michała kolejny dramat... Po śmierci Taty, Profesora Jacka Łuczaka, Michał sam był bliski śmierci. Zaatakowały go duszności, a saturacje gwałtownie spadły. Wciąż żyje, dzięki szybkiej reakcji pielęgniarki i lekarki z hospicjum...  Michałowi wykonano tracheotomię i podłączono respirator – to uratowało mu życie! Teraz najbardziej potrzebna jest pomoc, bo z dnia na dzień Michał jest słabszy... Powrót do domu i kolejny etap w życiu naznaczonym cierpieniem. Dzięki Wam ten dzielny chłopak wciąż z uporem walczy o życie! Teraz, żyć, by zostać ze swoją córeczką, Michał musi zacząć nową terapię - Bio-immunologiczną, terapię, która opiera się na badaniach naukowych, sprawdza się w przypadku chorób auto immunologicznych, i przyniosła poprawę u kilku innych pacjentów.  „Proszę Cię, żeby w opisie było: wiem, że choroba pojawiła się po to, żeby pokazać, że będę pierwszym człowiekiem na świecie, który zostanie wyleczony. I jak będę zdrowy mam założyć fundację, która będzie leczyć pozostałych pacjentów z tą chorobą. Wiem, że to jest mój cel. Potrzebuję tylko Waszej pomocy, aby go zrealizować. Dobro zawsze wraca z nawiązką. Obiecałem córce, że zabiorę ją na koncert Metallica. Basiu popraw tylko gramatykę. I jakbyś mogła, to daj to na początku, lub na końcu.” – poprawiłam. I daję na początku. Bo dopóki Michał może dzielić się swoimi myślami chcę, by apel zaczynał się nim, jego emocjami, marzeniem, celem.   Prof. Jacek Łuczak część życia poświęcił, by wraz z garstką cudownych ludzi stworzyć niesamowite miejsce - Hospicjum Palium, gdzie ból „złych rokowań” łagodzony jest przy pomocy troskliwej opieki i odpowiedniej wiedzy medycznej. Mówimy, że karma wraca. Dobre uczynki, jak tarcza ochronna osłaniają to, co najcenniejsze. Ale los nie bywa sprawiedliwy. Zdarza się, że doświadcza nagle, niespodziewanie, okrutnie. Michał Łuczak, syn profesora, niedługo skończy 30 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje szybko. Michał jednak nie poddaje się, walczy. Postanowił zostać pierwszym człowiekiem, który wygra z tą okrutną chorobą. Michał został uwięziony we własnym ciele, które odmawia wszystkiego. A przecież kiedyś było zupełnie inaczej. Zawsze uśmiechnięty, otoczony przyjaciółmi współzałożyciel zespołu muzycznego. Po studiach na poznańskiej politechnice rozwijał firmę i jednocześnie sprawował rolę troskliwego ojca dla swojej ukochanej córeczki. W maju „coś” zaczęło się dziać. Lekki niedowład prawej nogi. Potem niemoc sięgnęła po rękę. Z jednej strony ciała osłabienie przeszło na drugą. Październik był miesiącem ostatecznej diagnozy. SLA – stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje nadzwyczaj szybko, ma postać bardzo agresywną.   Michał daje z siebie wszystko mimo, że cierpi z powodu skurczy wszystkich mięśni. Doprowadzając do porażenia nerwów odbiera władzę nad ciałem, ale nie hamuje bólu.  Niezdolny do samodzielnego funkcjonowania Michał walczy z całych sił.  Michał oddycha już przez rurę od respiratora – standardowy scenariusz dalszych wydarzeń zwaliłby z nóg każdego bohatera. Kiedy choroba obejmuje mięśnie międzyżebrowe i przeponę, doprowadza do niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do śmierci przez uduszenie. Była już wielotygodniowa antybiotykoterapia w celu wykluczenia boreliozy. Była nadzieja włożona w zabieg komórkami macierzystymi. Pozostała ostatnia szansa. Bardzo gorąco prosimy Was o pomoc -zgodnie z wolą Ś.P. profesora Jacka Łuczaka, lekarza o wielkim sercu, założyciela Hospicjum Palium, ojca Michała, w imieniu jego córeczki, mamy, rodzeństwa Heleny i Bartosza, ukochanej Cristine i wszystkich oddanych bez reszty Michałowi. Nadzieja umiera ostatnia! Michał przed śmiercią taty napisał – Myślałem, że wyzdrowiejesz, życie jest okrutne. A ja, jego brat Bartek, odpowiedziałem mu – Życie potrafi być okrutne, ale miłość zawsze wygrywa... Taka była wola taty... Ta zbiórka to ostatnie, co może zrobić dla swojego syna... ––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki  

17 935,00 zł ( 14,04% )
Brakuje: 109 725,00 zł
Szymon Kowalski
Pilne!
Szymon Kowalski , 32 lata

Każdy mój dzień to strach o życie❗️Mam maleńką córeczkę, muszę walczyć!

Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, rujnując całe moje dotychczasowe życie. Nikomu nie życzę starcia z tak bezlitosnym przeciwnikiem… Moja walka i nieustanny strach trwają już 4 lata. Największą siłą i motywacją jest moja maleńka córeczka – to dla niej muszę robić wszystko, by żyć. Piekła, przez które przeszedłem, nie zapomnę nigdy. Gdy dowiedziałem się, że choruję na guza mózgu, glejaka wielopostaciowego IV stopnia, wszystko w jednej chwili się zawaliło. Człowiek nawet się nie zastanawia, jak życie jest kruche...  Przeszedłem operację usunięcia zmiany nowotworowej, która była wielkości mandarynki! Niestety, po operacji okazało się, że doszło do zakażenia gronkowcem złocistym. Leczenie pooperacyjne wydłużało się w nieskończoność i konieczne były trzy kolejne operacje: usunięcie zakażonej części kości czaszki, wstawanie w to miejsce protezy, a następnie jej usunięcie.  W przypadku glejaka o IV stopniu złośliwości jest niemal pewne, że guz odrośnie. Ryzyko wznowy jest ogromne! Co trzy miesiące mam kontrolny rezonans magnetyczny. Za każdym razem drżę ze strachu, gdy czekam na wynik. Wiem, że mój przeciwnik w każdej chwili może wrócić, by odebrać mi życie.  A ja nie zamierzam poddać się bez walki. Mam zbyt wiele do stracenia. Wiem, że muszę być przygotowany. Najskuteczniejszą terapią ratującą życie w takich przypadkach jak mój, jest terapia Nanotherm. Niestety nie jest ona refundowana, a jej koszt to ponad 200 000 zł.  Nie mogę zostawić mojej ukochanej żony. Nie wyobrażam sobie, że moja córeczka będzie wychowywać się bez ojca. Jest taka malutka… Nawet nie będzie mnie pamiętać… Oddałbym wszystko, by zobaczyć, jak dorasta. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty… Szymon

74 433,00 zł ( 29,77% )
Brakuje: 175 567,00 zł
Sergiej Batiekin
Pilne!
Sergiej Batiekin , 58 lat

PILNE❗️On ma białaczkę, ja - raka płuc... Dziadek i wnuczek z onkologii proszą o życie!

Mój tata i synek walczą o życie! W ciągu kilku miesięcy dowiedziałam się, że dwóch najważniejszych mężczyzn w moich życiu umiera... Klimek walczy z białaczką. Być może część z Was go pamięta, to dzięki Wam, Darczyńcom Siepomaga, mój malutki synek ciągle ma szansę... Nie sądziłam, że to nie koniec tragedii, które spadły na naszą rodzinę. Raka wykryto także u mojego taty... Jestem tu po raz kolejny i błagam o pomoc! Siergiej: Być może Państwo już mieli okazję zapoznać się z historią Klimka Jarmaka - mojego ukochanego wnuczka. Klimuś jest moim oczkiem w głowie... Tego, ile osób otworzyło swoje serca i pomogło mojemu wnusiowi, nie zapomnę nigdy... Nie sądziłem, że za chwilę ja sam znajdę się w tejm samej sytuacji co wnuczek... 21 marca - Pierwszy Dzień Wiosny 2021 roku - był najgorszym w moim życiu. Wtedy okazało się, że Klimek ma białaczkę... Osłabienie i rozdrażnienie maluszka okazało się symptomami śmiertelnej choroby. Moja córka, mama Klimka, szalała z rozpaczy, a ja po raz pierwszy w życiu czułem się bezradny. Komu zawiniło takie małe, bezbronne dziecko, że jest tak chore? Klimuś miał wtedy dopiero 2 latka, to dopiero start życia, nie jego koniec... Myślałem wtedy tylko o ciężko chorym wnuczku i o zrozpaczonej córce, która była z nim w szpitalu. Z Klimkiem było źle... Bardzo się o nich bałem. Byłem słaby, do złego samopoczucia doszedł kaszel, ale o wszystko obwiniałem stres. Potem niestety zaraziłem się COVID-19, chorobę przeszedłem wyjątkowo ciężko. Długo nie mogłem dojść do siebie, zacząłem mieć problemy z oddychaniem. Podczas szczegółowych badań okazało się, że mam raka płuca. To było 3 miesiące po odkryciu u Klimka białaczki... Najtrudniejsze było patrzenie na rozpacz mojej córki... Synek umierał jej na rękach, do tego moja choroba. Wiedziałem, że muszę być silny i obiecałem jej, że nie poddam się, że wyzdrowieję - Klimek też. Że czeka nas jeszcze tyle pięknych chwil, oglądania razem bajek, grania w piłkę, chodzenia na spacery. Kazałem Klimkowi się nie martwić i powiedziałem mu, że będę walczyć razem z nim. Niestety, moja postać raka płuca okazała się bardzo trudna do leczenia. Na Ukrainie odmówiono mi pomocy - guz został znaleziony tuż przy aorcie serca i nie można było go zoperować. Było ogromne ryzyko, że umrę na stole operacyjnym... Nikt nie chciał podjąć się operacji. Niestety, brak leczenia był również skazaniem mnie na śmierć, tylko odroczoną w czasie... Kazano cieszyć mi się każdym dniem i czekać na koniec. Klimek leczył się wtedy już w szpitalu w Turcji, do którego wyjeżdża wiele osób z naszego kraju. Leczenie zaczęło przynosić efekty... Przyleciałem do wnuczka i córki. Nie chciałem być sam w ojczyźnie, skazany na pewną śmierć... Po zapoznaniu się z wynikami moich badań lekarze podjęli decyzję, że spróbują mnie uratować. Znalazłem się na tym samym oddziale co mój wnuk. Paradoksalnie, cieszyłem się, że jestem obok niego... Widział, że dziadek też jest łysy, że tak jak on wymiotuje po chemii. Że jesteśmy w tym razem.  Alina: To było trudne - patrzeć, jak na sąsiednich łóżkach zaparcie walczą o życie. Mój tata i mój syn. Cała nasza rodzina, chowając łzy, trzymała kciuki za swoich wojowników.  Siergiej: Przy takim wsparciu nie mogło być inaczej: w grudniu 2021 nastąpiła długooczekiwana remisja. Odetchnąłem, mając nadzieje, że choroba ustąpiła. Od stycznia do września 2022 wszystko było dobrze: stała remisja, dobre wyniki badań. Do czasu... Alina: Mieliśmy wracać już do domu, Klimek miał przyjmować tylko chemię wspomagającą i miało się to dziać w szpitalu na Ukrainie. Cieszyliśmy się, że najgorsze już za nami. Wtedy przyszła wojna... Wojska rosyjskie zaatakowały nasz kraj. Tata bardzo to przeżył. W październiku 2022 badania wykazały wznowę choroby... Tata przeszedł 8 kursów chemioterapii i 30 kursów radioterapii, teraz przed nim immunoterapia - to jedyny sposób na to, by pokona raka, by żyć... Tata chce walczyć, jest potrzebny mi i Klimkowi! Każdy człowiek chce żyć i my nie wyobrażamy sobie życia bez innego. Niestety na ratunek dla niego i synka wydaliśmy wszystkie oszczędności... Sprzedaliśmy wszystko, co mieliśmy. Nie mamy nic... Jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc, ponieważ nie widzimy innego rozwiązania. Dziadek to filar naszej rodziny, to przykład dla Klimka, dla mnie. Proszę, nie odwracajcie wzroku, pomóżcie nam go uratować! Daliście szansę mojemu dziecku. Klimek odwiedza dziadka na dobrze znanym oddziale. Pozwólcie mi też uratować tatę...

347 115,00 zł ( 67,95% )
Brakuje: 163 695,00 zł
Kasia Albrecht
Pilne!
Kasia Albrecht , 40 lat

Mama 9-letniej Poli walczy o życie❗️Pomóż Kasi pokonać guza mózgu!

Mam na imię Kasia, mam 38 lat. Jestem mamą 9-letniej Poli. Do października zeszłego roku żyłam całkiem zwyczajnie, całkiem szczęśliwie. Dziś bardzo tęsknię za tamtą normalnością… Właśnie w październiku 2022 roku jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość o chorobie. Chyba najgorszej z możliwych… Moje serce i świat moich najbliższych pękły na milion kawałków po usłyszeniu diagnozy – guz mózgu, glejak wielopostaciowy IV stopnia… Jestem jeszcze młoda, mam wiele marzeń, mam wspaniałą córeczkę, rodzinę i przyjaciół – dla tego wszystkiego warto żyć! Postanowiłam za wszelką cenę pokonać tego potwora. Nie poddam się, nigdy!  W listopadzie 2022 roku przeszłam operację całkowitego usunięcia guza. Jest marzec 2023 roku i jestem już po 6-tygodniowej radioterapii, rozpoczęłam także chemioterapię. Dziś jestem tu i proszę o wsparcie, bo potrzebuję pomocy – już nie tylko od najbliższych, ale od zupełnie obcych mi ludzi… Nie jest to łatwe, ale leczenie, hospitalizacja, leki, konsultacje to ogromne koszty. Zakwalifikowałam się także na dodatkowe leczenie – immunoterapię w klinice w Kolonii w Niemczech.  Terapia ta będzie obejmowała 3 etapy. Koszt każdego z poszczególnych etapów to ok. 30 000 EUR… Kwota trudna do wyobrażenia, a co dopiero do zebrania. Pragnę jednak wykorzystać każdą możliwość, jaką dziś oferuje medycyna. Chcę chwytać się każdej nadziei, bo bardzo chcę żyć! Niestety, leczenie to nie jest refundowane w Polsce przez NFZ, dlatego konieczne jest jak najszybsze uzbieranie kwoty, żebym mogła rozpocząć terapię. Będę wszystkim ogromnie wdzięczna za wsparcie zbiórki i dobre słowo. Bardzo Was potrzebuję w najtrudniejszym czasie mojego życia…  

175 231,00 zł ( 34,39% )
Brakuje: 334 176,00 zł