Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Aleksandra Głogowska
Pilne!
Aleksandra Głogowska , 23 lata

Lekarze dawali Oli jedynie 5% szans na przeżycie... Pomóż w walce z nowotworem mózgu❗️

Na początku tego roku moja siostra zadzwoniła do mnie z płaczem. W słuchawce usłyszałam jej roztrzęsiony głos: „Daria, coś się ze mną dzieje, od 3 dni słabo chodzę, lewa strona ciała odmawia mi posłuszeństwa i buzia mi opada… Byłam u lekarza, ale po antybiotyku już ledwo chodziłam…” W tym czasie byłyśmy z mamą zagranicą i wiedziałyśmy, że nie dotrzemy do mojej siostry na czas. Do szpitala pojechała z Olą nasza ciocia.  Siostra została od razu przyjęta na oddział, gdzie zrobili jej wszystkie badania.  Na drugi dzień dostaliśmy diagnozę. Nowotwór złośliwy mózgu – do natychmiastowego wycięcia. Moja siostra kiedy dowiedziała się, że musi mieć operację, stwierdziła, że tak trzeba i że nie może się załamać.  Za 4 dni Ola przeszła operację usunięcia nowotworu. Był to dla naszej rodziny ekstremalnie trudny czas – lekarze dawali Oli jedynie 5% szans na przeżycie. Stał się jednak cud – udało się usunąć nowotwór w całości.  To jednak nie zakończyło walki z chorobą. Ola przeszła także radioterapię oraz wciąż przyjmuje chemioterapię. Ciężko jest nie podziwiać, jak radzi sobie z tym wszystkim… Siostra kilka lat z rzędu udzielała się jako wolontariusz – to silna i wesoła dziewczyna. Każdego dnia wierzy w to, że wyzdrowieje. Skutkiem choroby i operacji jest kurczowe porażenie połowiczne lewej strony ciała oraz przykurcz stawu nadgarstka. Doszło także do rozwinięcia się trudności z mową, które utrudniają Oli komunikację. Aby mogła odzyskać sprawność i pełną samodzielność, potrzebuje intensywnej rehabilitacji ruchowej oraz terapii z neurologopedą. Te formy terapii są niezbędne, aby Ola mogła wrócić do życia, jakie znała przed chorobą. Równie ważne jest wsparcie psychologiczne, które pomoże jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Szanse na poprawę są ogromne, jednak wymaga to czasu, pracy i niestety – sporych środków finansowych. Jako rodzina i przyjaciele Oli robimy wszystko, aby jej pomóc, ale koszt dwuletniej rehabilitacji, wynoszący 50 000 zł, przerasta nasze możliwości. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Każda złotówka ma ogromne znaczenie i przybliża Olę do jej marzenia – powrotu do normalnego życia. Razem możemy sprawić, że Ola odzyska swoją dawną radość i samodzielność! Rodzeństwo Oli, rodzina i bliscy

35 870,00 zł ( 67,43% )
Brakuje: 17 322,00 zł
Aneta Czop
Aneta Czop , 30 lat

Czy długoletnia walka i ból wreszcie znajdą swój koniec❓Pomagamy Anecie❗️

Nikt nie potrafił powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego od nastoletnich lat zmagam się z bardzo bolesnymi miesiączkami? Ból już wtedy był rozrywający, powodujący omdlenia, wymioty, krwawienia z odbytu. Często lądowałam w szpitalu… Za każdym razem słyszałam jedynie, że przejdzie mi po urodzeniu dziecka. Lekarze mówili tak do 14-letniej dziewczyny! Mimo niezliczonych wizyt w gabinetach ginekologicznych nikt nie potrafił mnie zdiagnozować. Po wielu latach życia w bólu, powiększającym się brzuchu, dwóch wczesnych poronieniach i niepłodności, zaczęłam szukać pomocy w całej Polsce. W końcu znalazłam wspaniałą panią doktor. Specjalistyczne badanie USG wykazało, że cierpię na endometriozę i adenomiozę! Znaleźli trzy mięśniaki, w tym jeden uciskający na pęcherz oraz zmianę otaczającą jelito grube… Dzięki Państwu mogłam odbyć operację endometriozy! To było coś, czego się nie spodziewałam. Ogromne wsparcie pomogło zebrać ogromną kwotę! Dzięki temu wierzę, że uda mi się doprowadzić leczenie do końca i odzyskam swoje życie. Niestety ten rok był bardzo wyczerpujący pod względem diagnostyki, co przełożyło się na koszty. Podliczając wydatki, wiem już, że nie wystarczy na dalsze leczenie. Bardzo chciałabym zwiększyć częstotliwość fizjoterapii i rehabilitacji, zadbać w pełni o odporność  i nie dać  szansy żadnym chorobom. Chcę zawalczyć w pełni o swoje zdrowie. Ten rok pokazał mi, ile człowiek jest w stanie znieść bólu, badań, nowych chorób. Natomiast wsparcie, jakie otrzymałam, że na świecie jest mnóstwo ludzi, którzy są gotowi pomóc w walce o zdrowie. Kiedyś chciałabym jakoś się za to odwdzięczyć, ale moja walka jeszcze się nie skończyła. Dlatego znów muszę poprosić o Waszą pomoc, ponieważ bez niej nie dam rady pokryć kosztów rehabilitacji i leczenia. Moja droga do zdrowia jest bardzo długa i bardzo droga... ale nauczyłam się, że jeżeli jest choć cień szansy, nadziei na lepsze jutro, to nie warto się poddawać.  Aneta

915,00 zł ( 12,28% )
Brakuje: 6 532,00 zł
Sławomir Gryta
Sławomir Gryta , 49 lat

Ogień strawił nasz dom! Mieszkamy teraz całą rodziną w jednym pomieszczeniu...

Było przed 23:00, szykowaliśmy się z żoną do snu. Nagle dotarł do nas zapach dymu… Żona chciała przewietrzyć dom i otworzyła okno balkonowe. Wtedy zobaczyła, że pali się nasz dach! Wybiegliśmy natychmiast z domu w tym, co mieliśmy na sobie! Od razu wezwałem straż, ale próbowałem też sam ugasić pożar. Niestety, ogień szybko się rozprzestrzenił i akcja trwała do trzeciej nad ranem. Spaleniu uległa konstrukcja dachu, sam dach, całe poddasze i wszystko, co się tam znajdowało. Spaliły się sprzęty, meble, odzież i buty...  W trakcie akcji strażacy musieli wybić okna i reszta domu została zalana. Meble, łóżka, podłogi – wszystko do wymiany. Część instalacji również... Sufity i ściany zostały okopcone i przesiąkły brudną, śmierdzącą wodą. W domu, który latem malowaliśmy nie da się teraz mieszkać. A przecież jeszcze wcześniej dom przeszedł generalny remont! Wszystkie instalacje zostały wymienione, wstawione nowe okna i drzwi. Zmieniliśmy dach, położyliśmy ocieplenia i izolacje. Niestety, teraz dach trzeba rozebrać i postawić nowy, a zbliża się zima. Koszt remontu oszacowano na  ponad 250 tysięcy złotych, nie licząc spalonych rzeczy! Mieszkamy obecnie w jednym pomieszczeniu z żoną, babcią i dwoma synami w wieku szkolnym, a starszy ma orzeczenie o kształceniu specjalnym. Kredyt zaciągnięty na remont będziemy spłacać przez następnych kilkanaście lat. Nie potrafimy patrzeć z optymizmem w przyszłość… Bardzo prosimy więc Was o pomoc. Każda wpłata będzie dla nas ogromnym wsparciem w odbudowie tego, co odebrał nam ogień! Dziękujemy! W imieniu całej rodziny – Sławomir

8 605 zł
Adam Wituski
Adam Wituski , 14 lat

Czas ucieka, a z nim ostatnia szansa Adasia na sprawność!

Na początku naszej drogi uniknęliśmy amputacji, którą chcieli wykonać polscy lekarze, nie widząc lepszego rozwiązania. Naszym ratunkiem z beznadziejnej sytuacji był dr Paley z Kliniki Paley Institute z Florydy. W dwóch dotychczasowych operacjach noga Adasia została wydłużona o 10 cm, a stopa ustawiona w prawidłowej pozycji, takiej jak u zdrowego dziecka. Udało się również wykonać inne zabiegi ratujące nóżkę przed amputacją. Musimy dbać o terminowe wykonywanie kolejnych operacji, żeby nie zaprzepaścić tego, co do tej pory zostało wykonane. Niestety ja jako samotna matka wychowująca dwóch synów nie jestem w stanie sama zebrać tak dużej kwoty, dlatego z wielką nadzieją zwracam się do Państwa o pomoc. Tej nocy nigdy nie zapomnę, gdyż bardzo bałam się o życie swojego za wcześnie urodzonego dziecka. Dodatkowo położna pokazała mi chorą nóżkę Adasia i w tym momencie mój świat zawalił się podwójnie. Dlaczego? Jak to? Przecież na USG wszystko było w porządku. Adaś musiał być w inkubatorze, ponieważ miał bezdechy. Po dwóch tygodniach mogliśmy wyjść do domu. Lecz radość była niepełna, gdyż moją głowę zaprzątała myśl, dlaczego mojemu dziecku to się przydarzyło? Jak to dalej będzie ? Zadawałam sobie wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Ból, złość na cały świat. Bezradność, jaką wtedy odczuwałam była z każdym dniem coraz większa. Jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać i zaczęłam szukać pomocy. Odwiedziliśmy kilku lekarzy ortopedów, a to, co usłyszeliśmy, nie było optymistyczne. Ciosem okazała się informacja, że tej wady nie da się zoperować. A jedynym rozwiązaniem według lekarzy miałaby być amputacja nogi poniżej kolana w celu lepszego protezowania. Ja na to nie pozwolę – pomyślałam. Minęło trochę czasu, a los chciał, że natrafiliśmy na reportaż w telewizji o lekarzu, który operuje tak trudne i skomplikowane wady nóg. W tym momencie pojawiła się iskierka nadziei, że jednak da się uratować nogę i uniknąć amputacji. Udało nam się zdobyć kontakt do doktora Paley'a i zapisaliśmy się na konsultację. Na konsultacji doktor zbadał Adasia i wszystko objaśnił. Stwierdził, że potrzebne będą 4 operacje w odstępach czasowych, a docelowo syn będzie chodził na własnej nodze bez protezy. To, co usłyszałam, uskrzydliło mnie i dało nadzieję na lepsze życie i przyszłość mojego dziecka. Pierwszą operację Adaś miał przeprowadzoną w USA, a pełne leczenie trwało 8 miesięcy. Były łzy, ból i intensywna rehabilitacja, ale było warto, ponieważ zostało wykonanych wiele zabiegów usprawniających nogę m.in. wydłużenie ścięgna Achillesa, usunięcie zalążka kości strzałkowej, osteotomia piszczeli, osteotomia zrośniętych kości stopy, co pozwoliło na ustawienie stopy w pozycji prawidłowej i wydłużenie nogi o 5 cm. Drugą operację dr Paley zgodził się wykonać w Polsce w Paley European Institute. W jej trakcie wykonana została implantacja magnetycznego gwoździa śródszpikowego Precice którego zadaniem było sukcesywne wydłużenie nogi. Oprócz tego została również wykonana osteoplastyka kości piszczelowej oraz usunięcie pręta SLIM ROD który znajdował się w nodze Adama od czasu operacji wykonanej w USA. W trakcie tego wydłużania udało się uzyskać kolejne 5 centymetrów. Wierzę, że ból i cierpienie mojego synka i wyrzeczenia, jakich wspólnie doświadczyliśmy podczas pierwszej operacji, nie pójdą na marne i uda się kontynuować drogę do lepszej sprawności i samodzielności mojego synka. Życie jest jak pusta kartka, nigdy nie wiadomo co zostanie na niej zapisane, tak było i w naszym przypadku. Koszt trzeciej operacji jest ogromny. Adaś ma tylko mnie i brata, bo ojciec się nie interesuje jego zdrowiem. Dlatego muszę walczyć o zdrowie i przyszłość moich synów sama, co nie jest łatwe. Wiem, że dam radę z pomocą ludzi z wielkimi sercami. Dobro powraca, głęboko w to wierzę. Mama

137 634,00 zł ( 46,68% )
Brakuje: 157 210,00 zł
Renata Szymańska
Renata Szymańska , 41 lat

Pęknięty tętniak i udary chciały odebrać życie Reni! Pomóżmy jej wrócić do sprawności!

To był wieczór jak każdy inny. Nic nie wskazywało, że nad ranem wydarzy się tragedia, która zmieni życie całej naszej rodziny. Obudziły mnie nagłe i silne drgawki mojej żony. Renia cała się trzęsła. Natychmiast wezwałem karetkę, która zabrała ją do szpitala. Po przeprowadzonych wynikach okazało się, że w głowie żony pękł tętniak. Została przetransportowana do innego szpitala w związku z pilną operacją. Niestety, w 8 dobie hospitalizacji doszło do skurczu naczyniowego w mózgu, co spowodowało ogniska udaru w płacie czołowym, skroniowym i ciemieniowym. Konsekwencje tych wydarzeń okazały się drastyczne: śpiączka mózgowa, bardzo duża spastyka i wzmożone napięcie mięśniowe. Z tym właśnie przyszło się zmierzyć naszej ukochanej Renacie... Po zakończonym leczeniu szpitalnym pod koniec czerwca Renia została przewieziona do specjalistycznego ośrodka i objęta programem leczenia pacjentów w śpiączce „Budzik dla dorosłych”. Po rocznym leczeniu jest w kontakcie słowno-logicznym, rozumie i spełnia polecenia. Niestety cały czas ma niesprawną prawą rękę, została spionizowana do pozycji siedzącej. Cały czas potrzebuje stałej opieki i pomocy osoby drugiej w zaspokajaniu podstawowych potrzeb życiowych. W celu dalszej rehabilitacji Renia została przewieziona do specjalistycznego ośrodka rehabilitacyjnego, żeby kontynuować leczenie i nauczyć się samodzielności w życiu codziennym. Wprowadzono indywidualny plan rehabilitacyjny: terapia funkcjonalna służąca do diagnostyki strukturalno-funkcjonalnej narządu ruchu, pionizacja na nogach, handling, transfer, terapia logopedyczna w zakresie komunikacji, terapia neuropsychologiczna i terapia Morales. Efekty pracy wszystkich terapeutów były już widoczne po pierwszych 3 tygodniach ciężkich ćwiczeń. To daje nam wszystkim niesamowitą siłę do działania. Przed Renią najważniejsze kilkanaście miesięcy ćwiczeń, by osiągnąć najlepszy efekt rehabilitacji i dążyć do zamierzonego celu. Dlatego zwracamy się do Was ponownie z prośbą o pomoc. Dzięki dotychczasowemu wsparciu nasza kochana Renia poczyniła niesamowite postępy. Niestety dalsza rehabilitacja jest bardzo kosztowna i musi być kontynuowana jeszcze przez wiele miesięcy.  Bez Waszej pomocy nie damy rady!   Bliscy Kwota zbiórki jest szacunkowa

84 790,00 zł ( 44,27% )
Brakuje: 106 700,00 zł
Maksymilian Kocan
7 dni do końca
Maksymilian Kocan , 3 latka

Maksio pilnie potrzebuje operacji ortopedycznej! Pomożesz...?

Jestem mamą czwórki dzieci – w tym trzyletnich bliźniaków. Ciążę bliźniaczą spędziłam w szpitalu, ponieważ moja córeczka była bardzo malutka i wymagała stałej kontroli. Synek, Maksio, wydawał się zdrowy, dlatego ogromnym szokiem była dla mnie informacja o jego chorych stópkach... 20 marca 2021 roku był najszczęśliwszym dniem mojego życia, bo w końcu zobaczyłam moje dwa cuda. Gdy po raz pierwszy ujrzałam Maksia, zauważyłam, że jego nóżki nie wyglądają tak, jak powinny. Lekarze powiedzieli mi, że ma dwie stópki końsko-szpotawe. Byłam przerażona i pełna lęku o przyszłość mojego synka. Już w trzeciej dobie życia Maksio miał założone gipsy – nosił je przez dziewięć tygodni. Po zdjęciu gipsów niezbędne było założenie specjalistycznych szyn. 22 lutego 2022 roku synek przeszedł operację wydłużenia ścięgien Achillesa metodą Strayera, a potem kolejne trzy tygodnie musiał spędzić z nóżkami w gipsach. To był trudny czas pełen bólu, płaczu i nieprzespanych nocy... Obecnie Maksio codziennie uczęszcza na rehabilitację, jednak od miesiąca zaczął się coraz częściej przewracać i potykać. Zaczęłam szukać pomocy i trafiłam na specjalistę z Wiednia. Po przesłaniu filmików lekarz zalecił natychmiastową wizytę, ponieważ nóżki Maksia wracają do stanu sprzed operacji! Termin mamy na 24 czerwca 2024 roku. Maksio może potrzebować kolejnych szyn lub gipsów... Koszty związane z leczeniem, wizytami i szynami są ogromne. Do tej pory radziliśmy sobie, ale po raz pierwszy doszliśmy do ściany. Ze względu na niepełnosprawność synka, muszę być z nim w domu, a pracować może tylko mąż... Bardzo prosimy o pomoc dla naszego synka. Marzymy, by Maksio mógł być sprawny jak jego siostra! Każda wpłata to krok w stronę spełnienia tego marzenia! Mama Maksia

35 915,00 zł ( 37,51% )
Brakuje: 59 830,00 zł
Adam Musiał
13 dni do końca
Adam Musiał , 11 lat

Szary świat mojego synka... Pomagamy Adamowi!

Pełen barw, smaków, zapachów. Ciekawy i fascynujący – właśnie taki powinien być świat, jaki dostrzega dziecko. Jednak życie mojego syna takie nie jest. Adam ma autyzm. Otoczenie go przeraża, a paleta barw jego świata ogranicza się do szarości, smutnych i chłodnych kolorów. Tak bardzo chciałabym, by mój syn miał dobre życie, by poradził sobie, kiedy mnie zabraknie, ale nie mogę być spokojna o jego przyszłość. Każdy mały postęp musimy wyszarpywać godzinami pracy... I to się nie zmieni.  Kiedy patrzysz na moje dziecko, nie widzisz, że cierpi. Jednak z jego oczu biją strach i niepewność, od których za wszelką cenę chciałabym go uchronić. Tylko że nie mogę być z nim non stop. Adam ma już 10 lat! Bardzo chciałabym, by się otworzył, by radził sobie samodzielnie... Harmonogram naszych dni wyznaczają kolejne rehabilitacje i terapie. Autyzm podporządkował nas sobie bez reszty. Nie mamy miejsca na beztroskę, bo wiemy, że na szali leży przyszłość Adama, dlatego musimy działać!  W dalszym ciągu syn potrzebuje intensywnej terapii logopedycznej, psychologicznej, fizjoterapii. Musi uczęszczać na zajęcia TUS, hipoterapie, biofeedback. Niestety, w związku z inflacją koszt zajęć bardzo wzrósł, a nasz budżet jest już praktycznie zerowy.  Zaprzestanie terapii wiąże się z regresem, a sama nie daję już rady wszystkiego udźwignąć. Mamy siłę i motywację, brakuje nam tylko pieniędzy, by stale toczyć tę walkę. Pomożesz nam? Agnieszka, mama

1 219,00 zł ( 11,45% )
Brakuje: 9 420,00 zł
Julia Donańska
Julia Donańska , 22 lata

Straszne cierpienie, które trzeba powstrzymać za wszelką cenę! Rodzina Julki błaga o pomoc...

To wołanie o pomoc zrozpaczonej matki dwóch córek: jednej bardzo chorej, drugiej zdrowej, ale także cierpiącej. Choroba Julii to choroba całej rodziny… Odbiera siły, wyciska łzy bezradności, zadaje ból… Dziś pomóc Julii może już tylko przeszczep komórek. To jedyna nadzieja, że napady ustaną, a agresję zastąpi spokój. Potrzebna pomoc, by wyzwolić dziewczynkę i jej rodzinę ze szponów choroby! Beata, mama: Julia urodziła się zdrowa. Dopiero gdy miała rok, zauważyliśmy, że coś jest nie tak. Najpierw opóźnienie rozwoju, potem ataki padaczki. Pierwszy, jak miała dwa latka... Wyładowania w główce zabierały coraz więcej. Dziś Julka ma 17 lat, a umysł 2-letniego dziecka.  Naszą codzienność przeszywa nieustanny lęk o to kiedy i z jaką siłą przyjdzie kolejny atak padaczki, co tym razem odbierze, jakie będą jego konsekwencje... Julka choruje na jej lekooporną odmianę, a napady powodują ogromne spustoszenie w jej mózgu. Przez zespół Lenoxa-Gastauta Julka nie mówi, jednak nie to jest najgorsze… Julka cierpi, to cierpienie wyraża przez agresję i autoagresję. Krzywdzi siebie, czasami jest agresywna w stosunku do swojej młodszej siostry… Nie zdaje sobie z tego sprawy, nie robi tego specjalnie. To takie straszne patrząc każdego dnia, jak ukochane dziecko robi sobie krzywdę… Julka jest już duża, robimy co w naszej mocy, jednak czasami nie udaje nam się jej powstrzymać.  Przeraźliwy krzyk, wołanie o pomoc… Rzucamy wtedy wszystko i biegniemy do Julki. Nie jesteśmy jej jednak w stanie pomóc, wyleczyć, zatrzymać tej okrutnej choroby… W przypadku naszej córeczki nie jest możliwe całkowite wyleczenie, a jedynie zmniejszenie liczby i siły napadów. To i tak byłoby dla nas ogromne szczęście, choć częściowo ujarzmić chorobę, zabrać choć część tego bólu, który przeżywa każdego dnia... Gdy pojawia się nadzieja na lepsze życie, chcemy o nie zawalczyć. Córka przy każdym napadzie traci kontrolę nad swoim ciałem, wpada w mrok nieświadomości, okalecza się… Różne terapie i rehabilitacja niewiele pomagają. Jednak teraz pojawiła się nadzieja - terapia komórkami macierzystymi! To może pomóc wyeliminować agresję u Julii, lepiej sobie z nią radzić, zmniejszyć liczbę i intensywność ataków padaczki, które niszczą mózg Julii!  Nasza młodsza córeczka Nikola bardzo kocha siostrę, rozumie, że Julia jest bardzo chora. Jednak widzimy, jak cierpi… Jest świadkiem tego, jak Julka w ataku wyrywa sobie włosy, gryzie ręce, rozdrapuje rany, przeraźliwie krzyczy… Przez nieustanny krzyk trudno jej się skupić na nauce, choć jest bardzo dzielna i zdolna. Okiełznanie choroby będzie więc błogosławieństwem dla nich obu… Dziś nasza rodzina bardzo cierpi, a ja nie wiem, co zrobić, jak pomóc Julii. Wierzymy, że przeszczep komórek macierzystych okaże się ratunkiem, pozwoli opanować napady, sprawi, że córka będzie się lepiej rozwijała. Niestety, nie stać nas, by zapłacić gigantyczną kwotę za terapię, która w Polsce nadal nie jest refundowana! Z całego serca prosimy o pomoc, bo to nasza ostatnia nadzieja…  ➡️ Licytuj i pomóż Julce!

101 774,00 zł ( 48,92% )
Brakuje: 106 226,00 zł
Wojtek Doroszko
Wojtek Doroszko , 48 lat

Guz rdzenia odebrał Wojtkowi zdrowie i sprawność❗️ Prosimy, pomóż je odzyskać❗️

Wojtek zawsze był wsparciem dla ludzi dookoła i bez wahania niósł pomoc każdemu, kto jej potrzebował. Niestety, jeden dzień zmienił wszystko… Dziś to Wojtek potrzebuje naszego wsparcia!  Pod koniec kwietnia po pełnej diagnostyce dowiedział się, że ma guza rdzenia – w odcinku piersiowym kręgosłupa. Już na samym początku usłyszał, że jeżeli nie podejmie się leczenia operacyjnego, to przy wzroście guza dojdzie do trwałego i nieodwracalnego porażenia – bez możliwości poprawy stanu neurologicznego. Operacyjne usuniecie zmiany było obarczone ryzykiem porażenia, jednak dające szansę na rehabilitację i poprawę stanu neurologicznego. Wspólnie z żoną podjął decyzję, że musi zaryzykować i wybrać mniejsze zło.  Wychodząc z domu do szpitala i żegnając się z rodziną, Wojtek liczył się z tym, że po powrocie jego życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Nie przypuszczał jednak, jak trudno będzie mu znosić tę niemoc, zależność, lęk i niepewność.  9 maja 2024 roku odbył się zabieg operacyjny. Wojtek jest obecnie leżący, zależny od drugiej osoby. Zmaga się z zaburzeniami czucia i niedowładem kończyn dolnych. Potrzebuje pomocy przy najprostszych czynnościach, także tych pielęgnacyjnych i higienicznych… Codziennie kładąc się spać, Wojtek ma nadzieję, że rano otworzy oczy i odzyska swoje życie sprzed zaledwie paru tygodni.  Aktualnie oczekuje na intensywną rehabilitację, która da nadzieję na możliwość poruszania się – chociaż na wózku inwalidzkim. W przypadku Wojtka walka z niepełnosprawnością będzie polegać na zachowaniu ciągłości zabiegów rehabilitacyjnych i zaopatrzeniu w sprzęt pomocniczy np. wózek inwalidzki. Będzie korzystać ze wszystkich refundowanych możliwości, jednak niezbędne będzie objęcie go także prywatnym wsparciem specjalistów, co wiąże się z wysokimi kosztami. Wojtek chciałby jak najszybciej wrócić do jakiejkolwiek sprawności fizycznej dla swojej żony i 11-letniej córki. W obecnej sytuacji nie jest zdolny do pracy ani do samodzielnej egzystencji.  Każdego, kto przeczyta historię Wojtka, prosimy o wsparcie go na tej niezwykle ciężkiej drodze do sprawności. Tylko wspólnymi siłami mamy szansę zwrócić mu zdrowie i dawne życie! Cała rodzina trzyma kciuki za tego wspaniałego człowieka, tatę i męża! Bliscy Wojtka

35 590,00 zł ( 66,9% )
Brakuje: 17 602,00 zł