Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maciej Morzyk
10 dni do końca
Maciej Morzyk , 7 lat

Rzadka wada genetyczna u Maciusia! Proszę, pomóż!

Jesteśmy rodzicami 5-letniego Maciusia, który cierpi na bardzo rzadką wadę genetyczną -  delecję długiego ramienia chromosomu 14. Przypadłość zabrała mu możliwość normalnego funkcjonowania... Maciuś boryka się z niepełnosprawnością intelektualną, obniżonym napięciem mięśniowym, zaburzeniami integracji sensorycznej, dużą wadą wzroku oraz autyzmem dziecięcym. To tak dużo dla tak małego chłopca… Niestety, nasz synek nie mówi oraz nie komunikuje swoich potrzeb. Codziennie walczymy o jego samodzielność! Maciuś chodzi na terapie do wielu specjalistów. Całą dobę pomagamy mu w codziennych czynnościach. Maciuś jest bardzo wesołym chłopcem! Ma wyjątkową pasję - uwielbia oglądać i zbierać gazetki reklamowe. Niestety, nadwrażliwość na bodźce i życie w ciągłych schematach zabierają mu radość z beztroskiego dzieciństwa. Jakby tego było mało, niedawno okazało się, że Maciuś ma bardzo poważne problemy stomatologiczne. Czas oczekiwania na pomoc wynosi rok! Nie chcemy, żeby nasz syn tak długo męczył się z okropnym bólem, dlatego prosimy o pomoc.  Potrzebujemy również środków na dodatkową rehabilitację oraz zajęcia, bez których normalne funkcjonowanie Maciusia będzie ograniczone.  Musimy zrobić dla naszego synka wszystko, co w naszej mocy. Bez tych prób, będzie on wymagał stałej opieki… Z góry, z całego serca, dziękujemy za okazanie wsparcie! Rodzice Maciusia, Magda i Robert

7 165,00 zł ( 67,34% )
Brakuje: 3 474,00 zł
Jeremi Skurzak
10 dni do końca
Jeremi Skurzak , 9 lat

By Jeremi mógł w końcu w pełni cieszyć się z dzieciństwa!

Jeremi jest na co dzień pogodnym, wesołym chłopcem. Mimo trudności z komunikacją intelektualnie rozwija się prawidłowo, jest świetny w liczeniu, pisaniu, wspaniale rysuje, kocha muzykę i taniec. Jest bardzo zwinny i sprawny ruchowo. Jednak problemy z porozumiewaniem się powodują, że często wycofuje się z kontaktów z rówieśnikami, chociaż bardzo chciałby bawić się z innymi dziećmi. Często nowo poznane dzieci pytają: w jakim języku on mówi? Brat bliźniak wspiera Jeremiego, jak tylko potrafi, ale sam nie do końca radzi sobie z niepełnosprawnością brata. Czasem powoduje ona u niego poczucie wstydu — mimo wielkiego przywiązania i szczerej braterskiej miłości. Robimy wszystko, by mowa Jeremiego ruszyła, ale wciąż nie znamy przyczyny zaburzenia. Dlatego potrzebna jest dalsza diagnostyka. Syn jest świadomy swojego problemu i bardzo dzielny. Chętnie współpracuje z terapeutami, bardzo się stara wypowiadać prawidłowo głoski, dzielnie zniósł okres rekonwalescencji po operacji podniebienia. Każda kolejna terapia przybliża nas do celu, ale odbywa się to bardzo małymi krokami. Przed synem niezwykle długa droga, wypełniona rehabilitacją, wizytami u specjalistów i kolejnymi badaniami. Dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie zapewnić dziecku odpowiednie leczenie. Każda złotówka to szansa dla Jeremiego na normalne życie! Dziękujemy! Iza i Michał, rodzice

2 701 zł
Wojciech Paszko
Wojciech Paszko , 12 lat

Pomimo swojego wieku Wojtek wciąż nie mówi... Trwa walka z rzadką wadą genetyczną – nie bądź obojętny!

Pokochaliśmy synka całym sercem od momentu, gdy dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. Odliczaliśmy dni do momentu, w którym będziemy mogli go poznać, dotknąć, przytulić... Tak jak wszyscy rodzice oczekujący przyjścia na świat dziecka mieliśmy jedno, wielkie marzenie – aby Wojtuś urodził się zdrowy.  Niestety, u naszego syna zdiagnozowano rzadki zespół genetyczny Coffin-Siris. Towarzyszy mu wiele objawów, m.in. cechy dysmorficzne twarzy oraz niepełnosprawność intelektualna. Przyszłość Wojtka pozostaje wielką niewiadomą, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć, w jaki sposób będzie się dalej rozwijał… Wiemy jednak, że aby miał szansę funkcjonować na miarę swoim możliwości – musimy mu w tym pomóc! Dotychczas rozwój Wojtka nie przebiega tak, jak powinien… Pomimo swojego wieku wciąż nie mówi i nie jest w stanie sygnalizować swoich potrzeb. Aby dać Wojtkowi szansę na jak najlepsze funkcjonowanie, został objęty nauczaniem w szkole specjalnej. Niestety, jak na razie podjęte próby alternatywnych metod komunikacji nie dają większego efektu… W walce o rozwój i lepsze jutro syn potrzebuje stałej opieki wielu specjalistów oraz intensywnej rehabilitacji. Od początku staramy się zapewnić Wojtkowi wszystkie dostępne formy terapii – od integracji sensorycznej poprzez logopedę, psychologa aż po rehabilitację ruchową, także wodną. Niestety, wiąże się to z wysokimi kosztami finansowymi, które ciężko jest nam udźwignąć samodzielnie. Prosimy, wyciągnijcie pomocną dłoń do naszego syna. Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się nam osiągnąć naprawdę wiele. To właśnie teraz, gdy Wojtuś jest jeszcze dzieckiem – możemy wypracować najwięcej! Rodzice

273 zł
Piotr Gałka
Piotr Gałka , 36 lat

By na mecie znaleźć sprawność... Pomóż Piotrkowi!

Na początku października 2021 roku, w wieku 33 lat, Piotrek doznał rozległego udaru pnia mózgu. Zdiagnozowano stan zamknięcia - porażenie czterokończynowe, rokowania lekarzy były bardzo złe. Piotrek się jednak nie poddał i podjął nierówną walkę z chorobą. Chce jak najszybciej wrócić do sprawności fizycznej. Wierzymy, że przy naszej pomocy i jego ciężkiej pracy to mu się uda! Potrzebna jest, tylko i aż, długa i kosztowna rehabilitacja. Piotrek to 33-latek z wielką pasją do życia. W ciągłym biegu, z ogromem pasji i zainteresowań, wciąż poszukujący nowych wyzwań. Zapalony sportowiec, w przerwach od intensywnej pracy i zajęć, przygotowywał się do kolejnych zawodów thriatlonowych. Ma wielką pasję do gór, latem i zimą zdobywał wiele szczytów, w Tatrach, Alpach i na Kaukazie. Jednym z jego marzeń i celów wspinaczkowych było wejście na Aconcaguę w Andach. Dla Piotrka nie ma rzeczy niemożliwych, wyznaje zasadę „nie ma miękkiej gry” i się jej trzyma. Poza tym lubi ludzi! Jeszcze dwa miesiące temu prowadził bogate życie towarzyskie, uwielbiał spotykać się ze swoją rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Nigdy nie odmawiał pomocy i zawsze starał się być tam, gdzie potrzebują go bliscy. Dzisiaj to Piotr bardzo potrzebuje naszej pomocy! Na przełomie września i października podczas wakacji we Włoszech Piotrek poczuł się gorzej, bolała go głowa, był osłabiony. Te objawy nie trwały jednak długo, minęły, wszystko wskazywało na poprawę. Piotr zawsze dbał o swoje zdrowie, dietę, prowadził aktywny tryb życia, nie podejrzewał niczego poważnego. Kto podejrzewa w wieku 33-lat? Niestety, tuż przed powrotem do domu, podczas podróży samochodem, nagle kontakt z Piotrem się urwał, przestał odpowiadać na pytania. Został „zmrożony”, nie mógł nic powiedzieć ani poruszyć się. Śmigłowiec zabrał Piotra do szpitala, gdzie przeprowadzono serię badań, które nie wskazały przyczyny stanu, w jakim się znalazł. Z oddziału ratunkowego trafił na intensywną terapię, gdzie wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną. Lekarze uznali to za stan przejściowy, który za chwilę się miał się poprawić. Tak się jednak nie stało. Dopiero po 5 dniach lekarze postawili straszną diagnozę – niedokrwienny udar pnia mózgu -najcięższą postać udaru. W pniu mózgu znajdują się ośrodki nadzorujące podstawowe funkcje życiowe takie jak oddychanie czy bicie serca. Po takim czasie było już zbyt późno na odpowiednie leczenie. Nie wykonano zabiegu trombektomii mechanicznej ani trombolizy. Piotr w pełni świadomy swego stanu stał się człowiekiem uwięzionym we własnym ciele. Rokowania były bardzo złe, jednak Piotr to prawdziwy wojownik! Po 4 tygodniach od rozległego udaru pnia mózgu wydarzył się przełom, na który wszyscy tak bardzo czekali. Piotr po raz pierwszy ruszył palcem prawej dłoni. To rozpoczęło okres wychodzenia ze stanu zamknięcia i walkę o jego przyszłość i zdrowie. Intensywna rehabilitacja i wola walki uruchamia kolejne połączenia nerwowe, które od nowa wprawiają w ruch jego ciało. Postępy widać z dnia na dzień. Pierwszy rok po udarze jest kluczowy dla pacjenta, dlatego tak ważne jest, aby przez najbliższe 12 miesięcy otrzymał maksymalną pomoc, jaka tylko jest możliwa. Rehabilitacja, pomoc specjalistów, odpowiedni sprzęt, turnusy rehabilitacyjne to jednak ogromny wydatek, z którym mierzy się jego rodzina. Obecnie Piotr znajduje się w swoim domu, gdzie opiekę nad nim sprawują rodzice. Każdego dnia trenuje i ćwiczy pod okiem rehabilitantów i logopedy. Nad stanem jego zdrowia czuwają także opiekunowie medyczni. To bardzo trudne zadanie, szczególnie w okresie trwania pandemii. Piotr walczy o ustabilizowanie oddechu, by trafić do ośrodka rehabilitacji neurologicznej. To cud, że Piotrkowi udało się przeżyć tak rozległy udar, teraz odbywa się walka o kolejny – powrót do zdrowia! Pomóżmy mu wspólnie odzyskać sprawność i samodzielność. Jesteśmy pełni nadziei, że dzięki zebranym funduszom i ciężkiej Pracy Piotra uda się to osiągnąć. Wierzymy, że zawalczy o swoją przyszłość!

538 655 zł
Kasia Popielczyk
Pilne!
22:35:09  do końca
Kasia Popielczyk , 43 lata

Na co dzień Kasia pomaga zwierzętom, teraz sama potrzebuje pomocy w walce z nowotworem!

Mam na imię Kasia. Do niedawna byłam zdrową, pełną życia osobą, lekarką weterynarii, która uwielbiała leczyć swoich futrzastych pacjentów. Kocham podróże – w trakcie studiów byłam wolontariuszką w wiejskim szpitaliku dla bezdomnych zwierząt w Indiach. Chciałabym dalej podróżować i odkrywać świat, lecz na przeszkodzie stanęła mi choroba. Niespodziewanie, na początku 2024 roku z kogoś, kto leczy, sama stałam się pacjentką – zachorowałam na rzadki nowotwór dróg żółciowych. Diagnoza była szokiem. Nie jestem w grupie ryzyka, żyłam zdrowo... Może przeważył czynnik genetyczny – na raka wątroby zmarli obydwaj moi dziadkowie. I jak tu walczyć z takim spadkiem? Na początku jednak minęło trochę czasu, zanim lekarze odkryli, co mi jest. Dopiero gdy dostałam żółtaczki i trafiłam na ostry dyżur w szpitalu, USG brzucha wykazało około 4-centymetrowy guz we wnęce wątroby. Musiałam przejść kilka zabiegów udrażniania dróg żółciowych, uciskanych przez guza. Raz w tygodniu przyjmuję chemioterapię, na którą mój organizm dobrze zareagował, co wykazała tomografia wykonana 3 miesiące od rozpoczęcia. Guz we wnęce wątroby oraz ogniska przerzutowe się zmniejszyły. Jednak w przypadku tego nowotworu sama chemioterapia nie wystarczy. Konieczny jest zabieg usunięcia guza lub przeszczep wątroby. To bardzo trudne operacje i nie zawsze możliwe do przeprowadzenia… Konsultuję się na bieżąco z lekarzami z różnych krajów, ponieważ w Polsce operacja może nie być możliwa. Nie wiem, jak dalej potoczą się moje losy. Póki co, staram się normalnie żyć. Raczej dobrze znoszę chemię, nie straciłam włosów – to tak ważne dla kobiety, by w całym tym piekle czuć się jednak atrakcyjnie. Staram się więcej czasu spędzać z rodziną. Regularnie muszę poddawać się badaniom kontrolnym, jak tomografia komputerowa czy rezonans. Konsultuję się też u lekarzy różnych specjalności. Co kilka miesięcy trzeba wymienić dreny w moich drogach żółciowych – po czasie się zapychają. Konieczne będzie też rozpoczęcie kosztownej immunoterapii. Pobyty w szpitalu, prowadzenie mojej choroby w instytucie onkologicznym i chemioterapia są w ramach NFZ. Niestety za dostęp do najlepszych specjalistów i badania wykonane w szybkim terminie muszę zapłacić sama. Chciałabym wrócić do dawnego życia, wykonywać z powrotem mój wspaniały zawód i uczestniczyć w życiu mojej rodziny i bliskich, którzy bardzo o mnie walczą. Przeszkodą są jednak duże koszta. Proszę, wesprzyjcie mnie w tej nierównej walce! Kasia

246 745 zł
Maciej Pągowski
Maciej Pągowski , 17 lat

TRAGEDIA rozegrała się niedaleko domu❗️ Maciek był w złej sekundzie, w złym miejscu...

Sekunda to tak niewiele, a wszystko potrafi zmienić. Od czasu naszej tragedii życie już nigdy nie było takie same... Chwila wypadku mogła być ostatnią naszego syna. To cud, że jest z nami! Maciej wraz z grupką rówieśników właśnie opuszczał boisko szkolne. Kierowca zbliżający się do pasów zatrzymał się na widok chłopców. Niestety pojazd poruszający się za nim, chcąc wyminąć zatrzymujące się auto, gwałtownie przyśpieszył. Kierujący nie zachował należytej ostrożności i z ogromną prędkością potrącił Maćka! Siła uderzenia była tak wielka, że doszło do rozległego urazu głowy. Karetka pogotowia w kilka chwil pojawiła się na miejscu zdarzenia i przystąpiła do reanimacji. Wszystko rozegrało się niedaleko naszego domu, dlatego natychmiast dotarłam na miejsce. To, co czuje matka w takim momencie, nie da się opisać słowami. Panika, ogromny strach i rozpacz na samą tylko myśl, że już nigdy nie usłyszę głosu syna… Gdy pojawiłam się na miejscu, ratownicy nie pozwolili mi zobaczyć Maćka. Trwały próby podtrzymania mojego synka przy życiu. Wszystko wydawało się dłużyć w nieskończoność… Po około godzinnej reanimacji podjęto decyzję o przetransportowaniu Maćka do szpitala. Lekarze nie byli w stanie określić, czy uda się uratować jego życie. Rozległy uraz czaszkowo-mózgowy doprowadził do guza mózgu, do tego pojawiły się inne problemy w postaci obrzęku płuc oraz uszkodzona śledziona... W noc po wypadku doszło jednak do operacji określanej mianem ‚‚operacji ostatniej szansy".  Obecnie u naszego synka utrzymuje się stan głębokiej śpiączki, mimo odstawienia leków farmakologicznych. Maciek przed wypadkiem był w pełni sprawnym, wesołym chłopcem. Miał tak wiele planów i marzeń... Dziś potrzebuje naszej pomocy.  Potrzebne jest wiele godzin, dni, tygodni, a nawet miesięcy rehabilitacji, by się obudził i miał szanse wrócić do normalnego życia i funkcjonowania. Wierzymy, że nie zabraknie nam siły, nadziei i determinacji do powrotu do dawnego życia. Jednak przychodzimy z prośbą, by zebrać pieniądze na jego rehabilitacje. Każdy grosz się liczy. Marzymy, by przywrócić naszego synka do zdrowia. Z góry dziękujemy wszystkim ludziom o dobrym sercu! Mama, Tata i najbliżsi Maćka ➡️ Facebook - team Maćka

141 811,00 zł ( 72,17% )
Brakuje: 54 658,00 zł
Bartek Boruszak
8 dni do końca
Bartek Boruszak , 13 lat

Okrutny los ciągle rzuca kłody pod nogi naszego syna! POMOCY!

Bartek od urodzenia musiał walczyć o swoje zdrowie. W 6 tygodniu życia okazało się, że choruje na nieuleczalną chorobę genetyczną – MUKOWISCYDOZĘ! Nasz synek zmuszony jest robić kilka inhalacji i fizjoterapii oddechowej dziennie. Dodatkowo do każdego posiłku musi brać enzymy, gdyż jego trzustka nie działa prawidłowo, nie trawi tłuszczy. Gdy Bartek miał zaledwie 3 lata dowiedzieliśmy się, że cierpi również na mózgowe porażenie dziecięce, a parę lat później, że także niedowidzi. Mimo wszystko  synek jest pogodnym dzieckiem i dzielnie znosi wszystkie trudności, z jakimi przychodzi się mu mierzyć...  Dokładnie 5 czerwca 2024 roku Bartek przeszedł operację kręgosłupa – selektywną rizotomię grzbietową. Decyzja o tym zabiegu była najtrudniejszą, jaką przyszło nam podjąć w kwestii poprawienia sprawności ruchowej naszego syna, jednak widzieliśmy jak bardzo Bartek chce walczyć. To była poważna ingerencja w jego organizm. Pod narkozą syn spędził około 5 godzin, najdłuższych w naszym życiu. Z powodu mukowiscydozy baliśmy się o jego wydolność oddechową. Na szczęście Bartek jest niezwykle dzielny i poradził sobie. SDR polega na częściowym przecięciu włókien czuciowych biegnących w korzeniach grzbietowych nerwów rdzeniowych. To w konsekwencji redukuje spastykę, co w przypadku Bartka miało poprawić jakość chodu. W ostatnim czasie jego prawa stopa zaczęła się szpotawić, a to w konsekwencji doprowadziłoby do deformacji. Aktywność Bartka zmalała, a chód zaczynał sprawiać ból. Przecięto minimalną ilość włókien (około 20%), a mimo to Bartka organizm zareagował bardzo "mocno".  W pierwszych dniach syn nie miał czucia w nogach, następnie gdy już mógł nimi poruszać nogi były jak makaron – bardzo luźne. Nie miał nad nimi zupełnie kontroli. W głowie nastąpił zupełny reset. Bartek musiał zacząć uczyć się wszystkiego od nowa, od poruszenia palcami stóp, po podniesienie nogi i utrzymanie jej. Rehabilitacja była trudna, gdyż pojawiła się ogromna przeczulica, każdy dotyk sprawiał mu ból, bądź był bardzo nieprzyjemny. Gdy już usiadł i próbowano Bartka pionizować okazało się, że syn nie jest w stanie obciążyć prawej stopy. Stopa, która była już wykrzywiona, po zabiegu i utracie spastyki stała się tak luźna, że syn nie mógł w ogóle na niej stanąć. Okazało się, że bez ortez nie ma możliwości, aby zaczął chodzić! Tu pojawiły się największe problemy, bo terminy do pracowni ortopedycznych są długie, a czas wykonania ortez to kolejne tygodnie… Bartek potrzebował i nadal potrzebuje stałej i intensywnej terapii. Syn odbył już jeden turnus rehabilitacyjny, który przyniósł efekty. Po powrocie zrobiliśmy pomiar ortez i na kolejny turnus pojechaliśmy już  nimi. Postępy są, ale syn nadal potrzebuje intensywnej rehabilitacji, aby stanąć na nogi i  móc pójść do szkoły. Potrzeby każdego dnia rosną, a my musimy być przygotowani, aby móc im sprostać. Dlatego, choć nie jest nam łatwo, prosimy o wsparcie! Rodzice Bartka

87 335,00 zł ( 100,11% )
Kasia Feruś-Niemiec
Kasia Feruś-Niemiec , 32 lata

Potrzebne wsparcie, by Kasia wróciła do sprawności❗️Walczymy o każdy dzień leczenia❗️

Wciąż walczymy o pobyt Kasi w ośrodku. Pierwszy etap zbiórki pozwolił nam błyskawicznie zebrać część środków. Ale to tylko kropla w morzu. Kasia jest wymarzoną żoną, jedyną córką, wspaniałą przyjaciółką. Ma plany i marzenia, jednak życie zaplanowało wobec niej inny, bolesny scenariusz...  Pojechaliśmy na zasłużony urlop. Góry, narty, świeże powietrze – idealne warunki do odpoczynku. Dzień przed wyjazdem do domu Kasia bardzo źle się czuła i dużo wymiotowała, dlatego zdecydowałem się zadzwonić na pogotowie. Przyjechali ratownicy i podali Kasi kroplówkę, po której poczuła się lepiej. Nie było podstaw, aby zabrać ją do szpitala...  Pół godziny po odjeździe ambulansu Kasia ponownie zaczęła wymiotować, straciła przytomność, dostała skurczów całego ciała. Musiałem ją resuscytować, jednocześnie dzwoniąc na 112. Tym razem na przyjazd karetki czekaliśmy 20 min. 24 lutego 2024 to data, która zapadnie nam na zawsze w pamięci. W wyniku niedotlenienia mózg Kasi uległ uszkodzeniu. Od tego feralnego wydarzenia moja żona pozostawała w śpiączce, jednak ogromna wiara i walka całej rodziny pozwalała nam mieć nadzieję na jej wybudzenie. Przez blisko półtora miesiąca Kasia przebywała na oddziale neurologii w jednym z krakowskich szpitali. Później 20 dni na oddziale chorób wewnętrznych z powodu podejrzenia zakrztuszenia. Dziś jest przytomna, ale świadomość jest u niej znikoma – Kasia oddycha samodzielnie, ale jest karmiona z użyciem PEGa i ma założoną rurkę tracheostomijną. Droga do powrotu do zdrowia jest długa, bolesna i wymaga intensywnej terapii, którą częściowo zapewnia nam ośrodek rehabilitacyjny w Krakowie. Jako mąż zdecydowałem się na zbiórkę pieniędzy, aby pokryć koszty leczenia. Każda wpłata, bez względu na jej wielkość, będzie ogromnym wsparciem dla Kasi. Nasza wiara daje nam nadzieję na powrót Kasi do zdrowia. Perspektywa przyszłości przynosi jedynie więcej kosztów, na które musimy się przygotować. Razem możemy uczynić cuda! Z góry dziękuję za Wasze wsparcie i modlitwy. Mąż Grzegorz

86 632,00 zł ( 88,82% )
Brakuje: 10 900,00 zł
Aleksandra Mejna
Aleksandra Mejna , 23 lata

Z każdym dniem choroba odbiera coraz więcej... Ratujemy sprawność Oli❗️

Jestem Ola, mam 21 lat i choruję na dystrofię mięśniową. Niestety, zamiast poczucia, że wszystko przede mną, w głowie trzymam bagaż przebytych doświadczeń, a w dłoni pełną teczkę z dokumentacją medyczną... Nie tak miało wyglądać moje życie! Mój dramat zaczął się, gdy miałam 6 lat. Wcześniej zupełnie nic nie wskazywało na to, że mogłoby dziać się coś niepokojącego. Pierwsze objawy pojawiły się nagle, całkowicie niespodziewanie. Zaczęłam chodzić na palcach, co bardzo zaniepokoiło moich rodziców. Niestety, liczne wizyty u specjalistów nie przyniosły żadnej odpowiedzi. Każdy lekarz twierdził, że to chwilowe i lada moment przejdzie.  Tak się jednak nie stało.  Przez kolejne lata mój chód był coraz bardziej specyficzny, aż wreszcie trafiłam na salę operacyjną, ze względu na przykurcz ścięgien Achillesa. Mimo regularnych wizyt u specjalistów, wciąż nikt nie potrafił powiązać występujących objawów z konkretną chorobą.  W następnych latach dolegliwości przybierały na sile, do takiego stopnia, że całkowicie uniemożliwiły mi normalne funkcjonowanie, a  nieudane leczenie tylko pogarszało mój stan... W wieku 15 lat pojawiły się znaczne problemy fizyczne oraz uciążliwa męczliwość. Znów zaczęłam szukać ratunku.  Dopiero dwa lata temu, dowiedziałam się, że chorobą, która odbiera mi sprawność jest dystrofia mięśniowa obręczowo-kończynowa typ 2A.  Z jednej strony cieszyłam się, że po tylu latach walki w końcu wiem, co mi dolega, z drugiej - poczułam napływający lęk, czy uda mi się tę walkę wygrać.  Dystrofia to niezwykle niebezpieczna choroba genetyczna, która charakteryzuje się degeneracją mięśni. W efekcie dochodzi do zaburzeń w pracy mięśni szkieletowych. Najpierw słabną ręce, nogi, ciało. Na końcu zanikają mięśnie układu oddechowego i sercowego...  Niestety, choroba szybko postępuje. Obecnie mam już problem, aby wejść po schodach do swojego pokoju, umyć zęby, związać włosy... Wiele innych codziennych czynności sprawie mi ogromny trud. Strasznie boję się, że niebawem nie będę w stanie funkcjonować samodzielnie...  Co gorsza, nie ma dla mnie lekarstwa. Jedyną moją nadzieją oprócz rehabilitacji jest eksperyment medyczny z zastosowaniem komórek macierzystych. Niestety, cena jest ogromna, a dotychczasowe leczenie pochłonęło już wszystkie nasze oszczędności...  Boję się spojrzeć w przyszłość, przeraża mnie to, co może mnie spotkać. Jedyne czego dziś pragnę to pozostać osobą samodzielną. Każda złotówka da mi szansę na spełnienie mojego marzenia...  Proszę, nie zostawiaj mnie.  Ola

85 744,00 zł ( 79,4% )
Brakuje: 22 235,00 zł