Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Damian Patykiewicz
Damian Patykiewicz , 37 lat

Pomóż wygrać walkę z chłoniakiem - teraz!

Proszę o pomoc, mój mąż walczy o życie, a walka ta pochłania ogromne środki. Potrzeba pilnych badań, wizyt u specjalistów, a kolejki na NFZ są tak długie, że człowiek z chorobą nowotworową nie ma szans, żeby się doczekać. Musimy szukać ratunku w prywatnych rękach, a to wszystko wiąże się z wydatkami. Dlatego musieliśmy uruchomić tę zbiórkę i opowiedzieć Wam naszą historię... Damian - szczęśliwy ojciec, mąż, brat i syn. Prowadzący normalne i spokojne życie. Jednak to życie przewróciło się nam do góry nogami - chłoniak Hodgkina. Nowotwór, śmiertelnie niebezpieczeństwo, niepewność jutra. W naszym domu zagościł strach i przerażenie, że stracimy wkrótce to, co najważniejsze... Wszystko zaczęło się w listopadzie kiedy to Damiana zaczął męczyć silny kaszel, udał się do lekarza, tam dowiedział się o wodzie w płucu, myśleliśmy, że to koniec złych informacji. Po ściągnięciu wody okazało się, że ma guza w śródpiersiu wielkości grejpfruta, kolejny badania były kolejnymi złymi wiadomościami: nowotwór złośliwy- chłoniak ziarnisty. Obecnie jesteśmy w zawieszeniu. Lekarze nie chcą podjąć się dalszych działań do momentu uzyskania wyników badania PET/CT, który pozwala na dokładne określenie lokalizacji i stopnia zaawansowania chorób nowotworowych w całym ciele. Na takie badanie musimy czekać, czas do badań jest długi. Prywatne badanie można zrobić szybciej, jednak jest dość kosztowne. Pomóżcie nam zacząć tę walkę, przyspieszyć leczenie, bo w tej chwili tracimy czas i nadzieję... Anna, żona  --- Możesz pomóc biorąc udział w LICYTACJACH

59 358 zł
Patrycja Aksman
Pilne!
7 dni do końca
Patrycja Aksman , 22 lata

Kiedy młode życie przerywa brutalna choroba... Pomóż Patrycji!

Wiadomość o śmiertelnej chorobie nigdy nie przychodzi w porę. Zwłaszcza kiedy masz zaledwie 19 lat i cały świat stoi przed Tobą otworem... Nowotwór jajnika – taka diagnoza rujnuje życie każdej kobiety. Żadna z nas nie chce jej usłyszeć i żadna z nas nie jest w stanie się na nią przygotować. Choroba wkrada się po cichu i w jednej chwili brutalnie przekreśla dosłownie wszystko...  "Dotychczas, aby choć trochę zapomnieć o straszliwej chorobie, z jaką przyszło mi się mierzyć – uciekałam w moją największą pasję, jaką jest makijaż. Kocham malować, kocham tworzyć, kocham to, co robię. Niestety, w ostatnim czasie przez nagły rozwój choroby musiałam przerwać swoją pasję... Wszystko zaczęło się w styczniu 2022 roku. Najpierw trafiłam do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, a już po kilku dniach przeszłam skomplikowaną operację. Razem z dużym guzem, lekarze wycięli mi prawy jajnik wraz z jajowodem. Z ogromnym lękiem czekałam na wyniki badania histopatologicznego, gorliwie wierząc, że wszystko będzie dobrze. Niestety, myliłam się. Diagnoza okazała się bardzo bolesna – nowotwór jajnika. Ciężko opisać mi słowami, co wtedy czułam. Mój świat rozpadł się na miliony kawałków, a moim nieodłącznym towarzyszem stał się paraliżujący strach...  Natychmiast rozpoczęłam leczenie, które trwa do dziś. Obecnie jestem poddawana chemioterapii BEP, która została rozpisana na 4 cykle. Leczenie jest bardzo inwazyjne i zabiera mi wszystkie siły. Pomiędzy kolejnymi dawkami chemii i wycieńczającymi badaniami, gdy dochodzę do siebie – staram się uczyć, nadrabiać materiał szkolny i przygotowywać do nadchodzącej matury... W kryzysowych momentach pomaga mi myślenie o marzeniach, choć czasami i to jest bardzo trudne...  Nie wiem jakie efekty przyniesie dotychczas zaplanowane leczenie, nie wiem też co przyniesie jutro. Jednak nieustannie wierzę, że znajdę w sobie siły na walkę z bezwzględnym przeciwnikiem, a leczenie okaże się skuteczne.  Zawsze starałam się być pozytywnie nastawiona, nieważne, z jakimi trudnościami przychodziło mi się zmierzyć. Zawsze próbowałam sobie radzić sama. Jednak w tym momencie muszę zwrócić się o pomoc...  Po ukończeniu szkoły chciałam zająć się zawodowo wizażem (makijażem). Niestety, w tym momencie zdrowie nie pozwala mi na podjęcie takich kroków. Nie mam żadnego dochodu, ani żadnego źródła utrzymania. Jedyną pomoc uzyskuję od rodziców. Wiem, że dla nich to ogromne obciążenie, dlatego założyłam zbiórkę, aby wszystkiego nie zrzucać na ich barki... Celem zbiórki jest wsparcie finansowe podczas leczenia onkologicznego, a więc pokrycie kosztów: leków towarzyszących leczeniu, dojazdów, konsultacji medycznych oraz psychologicznych, suplementów, specjalistycznego żywienia, rehabilitacji i fizjoterapii...   Mój przeciwnik jest silny, ale wiem, że nie mogę się poddać. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o wsparcie mojej zbiórki. Zbiórki, która jest dla mnie jedynym ratunkiem...  Proszę, pomóżcie mi. Tak bardzo chcę żyć..." Patrycja Dowiedz się więcej:  ➡️ Make Up by Patrycja Aksman

48 401 zł
Filip Hajduk
Filip Hajduk , 6 lat

Straciliśmy już jedno dziecko, teraz musimy walczyć o zdrowie drugiego synka! POMÓŻ!

Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Niestety w przypadku naszej rodziny, bardzo potwierdza się to stwierdzenie. W ostatnim czasie w naszym domu – tragedia goni tragedię, a życie – wcześniej spokojne – zamieniło się w istne piekło. Straciliśmy już jedno dziecko. Kubuś odszedł po ciężkiej walce z nowotworem. Dziś stajemy do walki po raz drugi – walczymy o przyszłość i zdrowie naszego drugiego synka. Cała ciąża z Filipkiem przebiegła prawidłowo – wręcz książkowo. Nasz drugi synek, przyszedł na świat zdrowy, a później bezproblemowo się rozwijał. Niestety do czasu... W pewnym momencie regularnie zaczął łapać niepokojące infekcje. Filipek bardzo gorączkował. Kiedy rano, na jego twarzy pojawiły się wybroczyny zrozumieliśmy, że dzieje się coś niedobrego. Od razu udaliśmy się do szpitala, gdzie rozpoczęto dokładne badania. Lekarze poinformowali nas, że gdybyśmy przyjechali 10 minut później, nasze dziecko mogłoby nie przeżyć – synek miał sepsę. Długo walczył o powrót do zdrowia. Kiedy w końcu wyzdrowiał, pojawił się kolejny, nieoczekiwany problem. W uszach Kubusia lekarze wykryli płyn. Musieliśmy pojechać do Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach na wizytę i dodatkowe badania. Wyniki były zatrważające! Wykazały znaczny niedosłuch obuuszny w 90 decybelach – byliśmy przerażeni! Konieczne było założenie Filipkowi aparatów słuchowych. Wykonany został również zabieg uwolnienia płynu z uszu i podcięcia wędzidełka. U synka przez głuchotę pojawiły się także problemy z mową. Musimy nad nimi pracować u logopedy.  Niestety kiedy życie się sypie – to lawinowo. W grudniu zeszłego roku, po kilkuletniej walce z nowotworem, odszedł nasz starszy syn. Filip, tak jak my, bardzo to przeżył. Nie umie sobie poradzić ze stratą ukochanego brata, z którym spędzał większość swojego czasu. Nie chce chodzić do przedszkola, bardzo zamknął się w sobie i tylko czeka, aż aniołki z nieba oddadzą mu Kubusia. Nie może pojąć, że brat już nie wróci…  Dlatego oprócz zajęć z logopedą i terapii rozwojowej, Filip potrzebuje również wsparcia psychologa. To wszystko wymaga od nasz dużego nakładu finansowego, którym niestety nie dysponujemy. Bardzo chcielibyśmy pomóc naszemu dziecku, wesprzeć go najbardziej jak się da. Jednak aby móc działać dalej, jesteśmy zmuszeni prosić o Waszą pomoc. Jeśli możesz – proszę, wesprzyj Filipka! Rodzice

40 156 zł
Dominik Boruszewski
2 dni do końca
Dominik Boruszewski , 25 lat

Od lutego Dominik jest w śpiączce! Obudźmy go!

Dominik pracował 7 dni w tygodniu w dwóch różnych miejscach. Młody, 23 lata, więc podpisana jedynie umowa zlecenie… Można pomyśleć: „Nic nadzwyczajnego”, jednak gdyby był starszy, miał więcej lat przepracowanych, czy umowę o pracę - dziś prawdopodobnie nie musielibyśmy prosić Cię o pomoc... 11 lutego wracał samochodem z nocki. Była typowa zimowa pogoda – ciemno, zimno, a przede wszystkim ślisko. Kilometr od domu Dominik wpadł w poślizg. O wypadku dowiedziałam się, gdy policjanci zapukali do drzwi. Zaraz potem jechaliśmy z mężem do szpitala. O godzinie 9 rano strażacy wyciągali Dominika z samochodu, a już o 11 był na stole operacyjnym. Doznał urazowego krwotoku podtwardówkowego. Lekarze działali natychmiast. Przyjeżdżałam do mojego syna dzień w dzień z nadzieją, że jest lepiej i wraca do zdrowia. Niestety, po zakończeniu śpiączki farmakologicznej, śpiączka nadal się utrzymuje. Od 2,5 miesiąca Dominik jest w domu. Dwa razy w tygodniu przychodzi do niego rehabilitantka, jednak z jego przypadłością to za mało. W dokumentacji syna widnieje informacja o wielu problemach, to m.in. przewlekła niewydolność oddechowa, kurczowe porażenie czterokończynowe, encefalopatia, dysfagia, zależność od respiratora, cystostomia, gastrostomia, tracheostomia.  Dominik już 5 razy był na antybiotykach ze względu na niezlokalizowane źródło zakażenia. W chwili przyjęcia na SOR otrzymał zaledwie 3 punkty w skali Glasgow. M.in. przez to nie kwalifikuje się do Kliniki Budzik. Ze względu na respirator, co tydzień Dominika odwiedza anestezjolog, który wprost komunikuje, że tu potrzebna jest intensywna rehabilitacja neurologiczna. Nas niestety nie stać na taki wydatek. Synowi nie przysługuje renta, odszkodowanie, gdyż nie spełnia kryteriów, przepracowanych lat itd. Nie wiemy już skąd brać pieniądze na leczenie, na odzyskanie jego sprawności. Czuwam przy jego łóżku 24 godziny na dobę, by się nie udławił, by go doglądać, myć, przewijać. Tak bardzo potrzebujemy Twojej pomocy… Iwona, mama Dominika

39 395,00 zł ( 24,68% )
Brakuje: 120 180,00 zł
Bogdan Panek
Bogdan Panek , 54 lata

Jedna chwila zmieniła życie w walkę i ból! Pomóż Bogdanowi!

Do początku lipca prowadziliśmy z mężem szczęśliwe życie. Jeden telefon zmienił wszystko. Dowiedziałam się, że mąż trafił do szpitala, ponieważ doszło do tragedii – upadku z drabiny. Po przyjeździe do szpitala okazało się, że wypadek Bogdana był tak poważny, że lekarze nie dawali mu na przeżycie więcej niż 72 godziny… Męża wprowadzono w śpiączkę farmakologiczną i poddano bardzo ciężkiej operacji odbarczania krwiaków w mózgu i móżdżku. Tak naprawdę, pomimo upadku z niewielkiej wysokości, dostałyśmy informację, że Bogdan przy tak poważnym urazie powinien zginąć na miejscu. Najtragiczniejszym momentem dla nas była chwila, w której lekarze powiedzieli nam, abyśmy się z nim pożegnały, bo nie dają mu szans na przeżycie!  Wówczas dominował w nas lęk, strach, niesamowity ból i tysiące pytań! Dlaczego taka tragedia spotkała właśnie naszą rodzinę? Dlaczego my? Dlaczego tak się stało? Do tej pory się nad tym zastanawiamy, jednocześnie dziękując Bogu za to, że dał Bogdanowi szansę na walkę. Mijały godziny, mąż walczył, a my razem z nim. Byłyśmy przy nim w każdej możliwej chwili. Nasza wiara była i jest tak silna, że nie dopuszczałyśmy do siebie żadnej złej myśli, mimo, że codziennie dostawałyśmy informacje, że stan męża jest  ciężki, a zagrożenie życia nie ustawało.  Po kilku dniach walki mąż zaczął oddychać bez respiratora, jednak to nie trwało długo. Niestety, doszło do kontaktu z bakterią – gronkowcem… Po kilku dniach z następną, szpitalną bakterią, która okazała się bardzo groźnym zapaleniem płuc, co uniemożliwiło samodzielne oddychanie Bogdana i z powrotem konieczne było uruchomienie respiratora.  Lekarze nie dawali mu żadnych szans, a jednak mąż częściowo się wybudził! Reaguje na dotyk, ból i otwiera oczy. Największym problemem jest to, że ciągle nie jest w stanie oddychać sam... Po przebytym zapaleniu płuc zbiera mu się tam wydzielina. Przez to narażony jest na kolejne powikłania w postaci np. zapalenia płuc. Chcąc pomóc mężowi powoli wracać do zdrowia musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy! Aby dać mu szansę na życie, musimy oddać go w ręce najlepszych specjalistów, którzy wiedzą jak postawić go na nogi, a co najważniejsze, nauczyć go samodzielnego oddechu. Do tego potrzebna jest rehabilitacja oddechowa i ogólnousprawniająca. Niestety taka rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku jest bardzo kosztowna. Z tego powodu zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc dla Bogdana. On się nie poddał, więc my też nie możemy się poddać!  Żona Joanna z córkami

25 002,00 zł ( 23,5% )
Brakuje: 81 381,00 zł
Aleksandra Oberda
7 dni do końca
Aleksandra Oberda , 6 lat

Przez koszmarną diagnozę mała Ola musi walczyć o zdrowie❗️RATUNKU❗️

Jesteśmy rodzicami trzech wspaniałych córek. Niestety, jedna z nich nie może cieszyć się beztroskim dzieciństwem. Od dnia postawienia diagnozy okropny ból i rozpacz codziennie rozrywa nasze serca. Choroba odbiera Oli sprawność… Musimy uratować jej wzrok! Ciąża przebiegała prawidłowo, a po urodzeniu nic nie wskazywało na to, że córeczka jest ciężko chora. Z czasem jednak zaczęliśmy zauważać niepokojące sygnały w jej zachowaniu. Niedługo później dowiedzieliśmy się, że to napady lekoopornej padaczki! Ola trafiła do szpitala, gdzie zrobiono jej rezonans mózgu. Okazało się, że w głowie naszego dziecka jest bardzo dużo guzów. Po dalszej diagnostyce i kolejnych badaniach lekarze stwierdzili u Oli stwardnienie guzowate! To był szok! Świat naszej rodziny zawalił się w jednym momencie… Chcieliśmy obudzić się z tego koszmaru… Ciągle szpital, badania i płacz, który nie daje ukojenia. Z każdym dniem było jednak gorzej. Kolejnym ciosem okazał się wynik badania okulistycznego, które wykazało guzy także w oczach Oli! Córeczka rozpoczęła leczenie, jednak ze względu na ciągłe infekcje trzeba było je przerwać. Wciąż jednak szukamy innego sposobu czy leku, który pomoże Oli. Nie możemy czekać, aż guzy zaczną rosnąć i niszczyć maleńkie ciało naszej córeczki! Choroba nie śpi! Opieka nad Olą to duże wyzwanie. Nigdy nie wiemy, co przyniesie kolejny dzień… Na tę chwilę córeczka wymaga ciągłej opieki, nie komunikuje się i potrzebuje pomocy we wszystkich czynnościach. Marzymy, aby Ola stała się kiedyś na tyle samodzielna, że nie będziemy się martwić, co się stanie, gdy nas zabraknie… Życie z chorobą stało się już naszą normalnością, choć nigdy się z tym nie pogodzimy. Córeczka jest pod stałą opieką wielu różnych specjalistów. Codzienność Oli wygląda inaczej niż jej rówieśników – zamiast na zajęcia dodatkowe, jeździmy na terapię… Choroba i napady padaczkowe w każdej chwili mogą odebrać Oli sprawność i wszystko, co do tej pory wypracowała. Nigdy nie prosiliśmy o pomoc, ale teraz sami sobie nie poradzimy… Koszty wizyt lekarskich i rehabilitacji są ogromne! Wierzymy jednak, że Wasza pomoc da Oli nadzieję, by zobaczyła dobro i kiedyś sama powiedziała „dziękuję!”. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę! Rodzice

16 440 zł
Dariusz Więckowski
Dariusz Więckowski , 42 lata

Rehabilitacja to jedyna szansa! Proszę, pomóż!

Skończyłem studia, pracowałem, układałem swoje życie… Choroba odebrała mi wszystko w Wigilię, jak okrutny, świąteczny prezent. Poczułem się gorzej i trafiłem na SOR, gdzie powiedzieli mi, że potrzebna jest natychmiastowa operacja, bo w mojej głowie jest guz zagrażający życiu. Guzem okazała się medulloblastoma. Z oddziału onkologii wyszedłem w przeddzień 25. urodzin i zacząłem ćwiczenia, leczenie i wszelkie możliwe terapie z nadzieją, że stanę na własne nogi. I znów świat się zawalił – martwica kości. Staw biodrowy nadawał się do wymiany i skończyło się na wstawieniu endoprotezy, a potem na nawiercaniu szyjki i głowy kości udowej i barku. Latami ćwiczyłem, by uzyskać sprawność, by chodzić samodzielnie. Nie poddawałem się i w pewnym momencie udawało mi się chodzić z pomocą chodzika! Ale, jak się okazało, tylko po to, by otrzymać kolejny cios. Podczas pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym znów gorzej się poczułem. Tego samego dnia w szpitalu zdiagnozowano zapalenie płuc, a następnego dnia przeszedłem zapalenie mózgu, skutkujące niedowładem. Dziś poruszam się na wózku. Po kilkunastu latach choroby nie mam już z czego opłacać leczenia i rehabilitacji. Przeszedłem powikłania, śpiączkę... Nie mogę i nie chcę wiecznie polegać na moich rodzicach, a nie mam innego wyjścia jak prosić Was, nieznanych mi osób, licząc na odruch dobrego serca. Każda pomoc to dla mnie szansa, by mimo tylu trudności wciąż walczyć o każdy dzień. Darek

15 950 zł
Paweł Stelmaszyński
Paweł Stelmaszyński , 12 lat

Nie chcę tęsknić za nieznanym... Pomóż wyjechać Pawełkowi na turnus!

Nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko płynie. Pawełek ma już 9 lat, a ja wciąż mam wrażenie jakby od chwili jego narodzin minęło zaledwie kilka dni. Niestety okoliczności przyjścia synka na świat nie były takie, jak sobie wcześniej wyobrażaliśmy. Podczas porodu pojawiły się liczne komplikacje, wskutek których Pawełek otrzymał zaledwie 1 punkt w skali Apgar - nie płakał jak inne noworodki, nie oddychał, nie wiedzieliśmy, czy przeżyje… Paweł na szczęście wygrał tę trudną walkę, jednak pozostawiła ona po sobie trwały ślad w postaci mózgowego porażenia dziecięcego, niedowładu czterokończynowego, padaczki, refluksu żołądkowo-jelitowego i niedoczynności tarczycy.  Mimo swojego wieku syn nie mówi, nie siedzi samodzielnie, a o chodzeniu na ten moment nie ma mowy. Niestety jego życie nie przypomina ani trochę tego, które wiodą jego rówieśnicy. Opanowanie nawet tych, mogłoby się wydawać, najprostszych umiejętności jest dla Pawełka w dalszym ciągu ogromnym wyzwaniem, dlatego syn musi być pod stałą opieką.  Paweł zawsze jest zaciekawiony, kiedy widzi lub słyszy odgłosy dobiegające z placu zabaw. Serce pęka mi wtedy na pół, bo wiem, że syn sam nie jest w stanie opuścić wózka i pobiec na huśtawkę, na drabinki. W oczach synka widzę jednak wesołe ogniki i zapał do działania. Codzienna rehabilitacja metodą Vojty, pionizacja czy ćwiczenia ogólnorozwojowe, chociaż wyczerpujące, są aktywnością ruchową, która jest niezbędna.  Szansą na dalszą walkę o jak najlepsze jutro są turnusy rehabilitacyjne, w czasie których synek pracuje nad znormalizowaniem napięcia mięśniowego oraz nad podstawowymi umiejętnościami, takimi jak samodzielne siadanie. Pozwola to zapobiec powstawaniu wad postawy – muszą one być stale korygowane, w przeciwnym razie uziemią Pawła w wózku na zawsze. Turnus rehabilitacyjny to dla syna czas intensywnej pracy, który zaowocuje w przyszłości. Jest to także podstawa dla dalszej rehabilitacji w domu, dlatego bardzo proszę Was o pomoc w zebraniu potrzebnych środków! Anna, mama

15 005,00 zł ( 69,13% )
Brakuje: 6 698,00 zł
Ewa Kłos
Ewa Kłos , 16 lat

Rana po oparzeniu zrobiła dziurę w ręce mojej córki❗️POMOCY!

Ewa miała niesamowitego pecha. Uległa nieszczęśliwemu wypadkowi, który sprawił, że od kilku miesięcy nieprzerwanie walczymy o jej zdrowie.   Pod koniec maja zeszłego roku córka doznała oparzenia chemicznego przedramienia prawego. Wtedy był tylko czerwony ślad, ale i tak udałyśmy się do lekarza, gdzie poparzenie zostało zabezpieczone. Jednak z dnia na dzień, na jej ciele, zaczęła powstawać duża, czarna dziura!  Po wizycie na pogotowiu okazało się, że sytuacja jest poważniejsza – to III stopień poparzenia. Rozpoczęło się leczenie, które polegało na oczyszczaniu rany z martwicy przez miesiąc. Gdy rana została oczyszczona, konieczny był przeszczep skóry, ponieważ rana była zbyt głęboka, aby mogła sama się zagoić.  Operacja odbyła się 26.06.2023 roku, co wiązało się z dłuższym pobytem w szpitalu. Na szczęście przeszczep przyjął się i rana zaczęła się goić, choć potrzebowała czasu. Niestety, pewnego dnia zaczęły się pojawiać malutkie dziurki na bliźnie po przeszczepie… Rozpoczęły się nasze wędrówki po wielu lekarzach, ale żadna metoda leczenia nie pomagała. Rany nie chciały się goić i niestety było ich coraz więcej i stawały się coraz większe! Obie, moja córka i ja, byłyśmy przerażone! Podjęto więc natychmiastową decyzję o konieczności operacji wycięcia martwicy. Po zabiegu okazało się jednak, że dziury były bardzo głębokie i uszkodzone zostały nerwy i mięśnie! Córka musiała pozostać w szpitalu, gdzie zastosowano opatrunek podciśnieniowy z opatrunkiem barierowym.  Wszędzie szukałam pomocy dla mojego dziecka! W końcu zakwalifikowano Ewę do leczenia w komorze hiperbarycznej, które rozpoczęto 11 stycznia br. Na razie zaplanowano 30 sesji, być może ich liczba się zwiększy… Wszystko zależy od uzyskanych rezultatów.  Od momentu opuszczenia szpitala córka ma podłączony do ran specjalistyczny opatrunek, którego celem jest przyspieszenie procesu gojenia ran. Regularnie, co kilka dni, trzeba go wymieniać.  Nie byłam przygotowana na takie koszty, jednak są one niezbędne, ale Ewa mogła w końcu wyzdrowieć. Wiadomo także, czekać ją będzie także długa rehabilitacja. Całe leczenie trwa już bardzo długo, co jest dla nas obu dużym obciążeniem.  Będę wspierać moją córkę i nie pozwolę się jej poddać. Proszę jednak o pomoc w zapewnieniu jej specjalistycznego leczenia oraz późniejszej rehabilitacji. Dziękuję za każdy dobry gest, wykonany w naszą stronę.  Mama Ewy

13 968,00 zł ( 37,51% )
Brakuje: 23 267,00 zł