Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojtek Runke
4 dni do końca
Wojtek Runke , 8 lat

WZNOWA❗️Nowotwór atakuje jedyne oczko Wojtusia!

Przeczytajcie historię Wojtusia, który już raz wygrał z nowotworem! Na kontroli oka lekarze wykryli wznowę nowotworu w jedynym oczu Wojtusia! To wszystko jest ponad siły, ale nie możemy zmarnować ani jednego dnia! Kolejny raz zmagamy się z czasem i koszmarną chorobą.  Czas start! Wojtus Runke –nasz kochany synek, skończył dopiero 6 lat, dobrze zna już niestety ból i cierpienie, poznał co to strach i niepewność, ponieważ od 4 lat walczy z potworną chorobą- siatkówczakiem obuocznym- nowotworem złośliwym, który zabrał mu już jedno oczko. Wojtuś leczony jest w Stanach Zjednoczonych w Klinice MSCKK u doktora Abramsona, który jest wysokiej klasy specjalistą w dziedzinie leczenia tego typu nowotworów i pomógł już wielu dzieciom z całego świata. Droga leczenia Wojtusia pełna jest wzlotów i upadków. Były chwile radości, a także momenty całkowitego zwątpienia i załamania, gdy słyszeliśmy, że jest kolejna wznowa. Nasz synek w Polsce dostał wlew chemii ogólnoustrojowej, a w USA miał trzy cykle chemii dotętniczej, laseroterapie, krioterapię oraz zastrzyki do oka, by zniszczyć wznowy guza. Zdecydowana część dotychczasowego leczenia została pokryta z poprzednich zbiórek. Za każdym razem, podczas wizyt u doktora Abramsona paraliżuje strach, co usłyszymy tym razem. 12 lipca 2022 r., okazało się, że jest kolejna wznowa… Lekarz wdrożył leczenie, które niestety generuje ogromne koszty. Cały czas borykamy się z brakiem funduszy na leczenie naszego synka, wykracza to poza nasze możliwości finansowe. Dlatego bardzo prosimy o pomoc i wsparcie. Chcemy i będziemy nieustannie walczyć o resztki widzenia w jedynym oczku naszego synka, o jego zdrowie i życie. Nigdy nie ustaniemy w naszych staraniach. Walczymy. Nie poddajemy się. Modlimy się. Jesteśmy silni. Bądźcie z nami! Dziękujemy za każdą pomoc! Z całego serca dziękujemy. Rodzice Wojtusia.

216 345,00 zł ( 37,31% )
Brakuje: 363 442,00 zł
Julia Woźniak
Pilne!
Julia Woźniak , 8 lat

Julka nagle zasłabła na rozpoczęciu roku… Zaatakowała ją BIAŁACZKA❗️

Opowiemy Wam, jak w ciągu kilku dni runął cały nasz świat! Bo kiedy choruje dziecko, choruje cała rodzina… Julka to nasza mała córeczka – w czerwcu skończyła pierwsza klasę i nie mogła się doczekać aż wróci do szkoły. Niestety los chciał inaczej…  Nic nie wskazywało, aby naszej Kruszynce coś dolegało. Weekend przed pierwszym dniem szkoły spędziliśmy nad jeziorem, gdzie bawiliśmy się razem. Byliśmy przerażeni, gdy na rozpoczęciu roku szkolnego Julcia nagle zasłabła. Natychmiast zawieźliśmy ja do szpitala, gdzie wykonano diagnostykę… 4 września zawalił nam się świat! U naszej małej Księżniczki zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną! Dla rodzica taka informacja to szok – ból i bezsilność! Julcia rozpoczęła chemioterapię w Gdańskim Instytucje Medycznym na oddziale hematologii i transplantologii. Nasze Słoneczko, zawsze uśmiechnięta i wesoła, nawet będąc w szpitalu, nie straciła swojej wesołej osobowości i dalej się uśmiecha. W tej delikatnej i ślicznej dziewczynce jest więcej siły i wytrzymałości niż mogłoby się wydawać! Intensywna chemioterapia potrwa pół roku, a całościowe leczenie co najmniej 2 lata… Staramy się jednak myśleć o celu, którym jest pokonanie białaczki! Wierzymy, że w tak trudnej chorobie nasza Mała Wojowniczka wygra i za dwa lata uderzy w legendarny dzwon, kończąc leczenie. Mimo że do oczu napływają nam łzy, wiemy, że musimy być silni – żeby wspierać Julcię! Zarówno w trakcie leczenia, jak i długo później córka będzie potrzebowała leków oraz intensywnej rehabilitacji. Nigdy o nic nie prosiliśmy, ale w tej sytuacji, dla dobra naszej małej Córeczki, musimy schować dumę i zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby mogła cieszyć się życiem przez wiele lat... Zrobimy wszystko dla naszego małego Aniołka, jednak sami sobie nie poradzimy! Z całego serca prosimy Was o pomoc w uratowaniu Julci! Nie pozwólcie, żeby nasz świat rozpadł się na zawsze! Rodzice

31 915 zł
Dariusz Jasiak
Dariusz Jasiak , 57 lat

„W zdrowiu i w chorobie!” - Walczę o mojego męża, pomożesz mi❓

Darek ma 56 lat, jest emerytowanym górnikiem. Jest naszym ukochanym mężem, ojcem, dziadkiem i bratem. Miał jeszcze wiele planów i marzeń do spełnienia. Życie jednak napisało wstrząsający scenariusz...  Darek dnia 07.05.23 r. doznał wstrząsu hipowolemicznego. Był w szpitalu przez weekend, odwiedziłam go w niedzielę i rozmawialiśmy. Dwie godziny po mnie, do Dariusza pojechała nasza córka. Zadzwoniła do mnie, informując, że taty nie ma w pokoju... Okazało się, że mąż walczył o życie na OIOM-ie!  Poważna utrata płynów uniemożliwiła sercu efektywne pompowanie krwi. W przebiegu krwawienia z górnego odcinka pokarmowego, serce nagle się zatrzymało!  Mąż był reanimowany przez 5 minut... Reanimacja NA SZCZĘŚCIE była skuteczna, jednak Darek doznał niedotlenienia mózgu oraz porażenia czterokończynowego. Szczęście przeplatało się z nieszczęściem i tragedią. Nasze życie nagle nabrało zupełnie innego tempa.  Próbowałam pracować, trzymać się, ale to było niemożliwe. Moja ukochana osoba walczyła w szpitalu o życie. Dariusz wchodził na przemian w stany stabilne i krytyczne. Ja to samo odczuwałam w mojej głowie... Raz spokój, raz ogromny strach! Mąż przez 1,5 miesiąca przebywał na OIOM-ie. Był podłączony do respiratora i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Z powodu ciągłego krwawienia została podjęta decyzja o operacji dwunastnicy.  Lekarze długo walczyli o jego życie, a sam Darek się nie poddawał! Wszelkie dotychczasowe plany odeszły w niepamięć. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, że z dnia na dzień wydarzy się taka tragedia. Mieliśmy wykupione wakacje na wrzesień. Zamiast tego, odchodziłam od zmysłów przy łóżku szpitalnym... Wiem jedno! Dariusz walczyłby o mnie tak samo, jak ja walczę dziś o niego. Nie mam zamiaru się poddawać!  Kiedy jego stan się ustabilizował, trafiliśmy do ośrodka rehabilitacyjnego. Darek jest osobą z ograniczoną świadomością, jest żywiony dojelitowo. Ze względu na porażenie czterokończynowe nie jest w stanie poruszać rękami i nogami. Lekarze mówili mi, że będzie w stanie wegetatywnym, jednak jego świadomość stopniowo powraca. Pierwsze słowa, jakie mi powiedział to „RATUJ MNIE". Mąż wraz ze mną przebywa w Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Krakowie. Rehabilitacja przynosi pozytywne efekty. Jednak aby Darek wrócił, chociaż częściowo do sprawności, potrzebuje długotrwałej pomocy. Pobyt w ośrodku z jednej strony zbawienny, z drugiej nieziemsko kosztowny. Potrzebujemy wsparcia i dziś o nie prosimy! Wierzymy, że jeszcze przyjdzie czas, by się odwdzięczyć. Dobro zawsze wraca!  Żona, Adrianna.

22 664,00 zł ( 11,73% )
Brakuje: 170 422,00 zł
Claudio Fondi
Claudio Fondi , 73 lata

Zrobię wszystko, by tata odzyskał dawną sprawność! Pomożesz mi?

To miały być zwyczajne wakacje… Tata był zdrowym, aktywnym człowiekiem. Przyleciał do mnie z Włoch pod koniec lata, by spędzić kilka dni razem. Pewnego wieczoru, gdy akurat byłam poza domem, tata zadzwonił i powiedział, że bardzo słabo się czuje… Dotarłam do domu po około 20 minutach – tata wsiadł do mojego samochodu i rozmawiał ze mną przez całą drogę do szpitala. Nie sądziłam, że za chwilę wydarzy się tragedia!  Pod szpitalem u taty doszło do ciężkiego udaru niedokrwiennego! Lekarze od razu się nim zajęli, jednak nie udało się uchronić go przed okrutnymi skutkami choroby. Do dziś tata mierzy się z paraliżem prawostronnym oraz ogromnymi trudnościami z poruszaniem i mową.  Gdy tata wyszedł ze szpitala, zajęłam się nim w domu. Niestety, już po kilku tygodniach okazało się, że bez codziennej rehabilitacji i opieki lekarzy nie uda się przywrócić tacie sprawności. Znalazłam specjalistyczny ośrodek, który zajmuje się pacjentami z podobnymi problemami, jednak opłaty za pobyt oraz leki i środki higieniczne przekraczają moje możliwości finansowe.  Zwracam się do Was z prośbą o pomoc! Chcę zrobić wszystko, by tata mógł odzyskać samodzielność i choć część dawnej sprawności. Wierzę, że dzięki Waszemu wsparciu tata odzyska siły! Będę ogromnie wdzięczna! Córka

8 088 zł
Szymon Kowalski
Pilne!
Szymon Kowalski , 32 lata

Każdy mój dzień to strach o życie❗️Mam maleńką córeczkę, muszę walczyć!

Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, rujnując całe moje dotychczasowe życie. Nikomu nie życzę starcia z tak bezlitosnym przeciwnikiem… Moja walka i nieustanny strach trwają już 4 lata. Największą siłą i motywacją jest moja maleńka córeczka – to dla niej muszę robić wszystko, by żyć. Piekła, przez które przeszedłem, nie zapomnę nigdy. Gdy dowiedziałem się, że choruję na guza mózgu, glejaka wielopostaciowego IV stopnia, wszystko w jednej chwili się zawaliło. Człowiek nawet się nie zastanawia, jak życie jest kruche...  Przeszedłem operację usunięcia zmiany nowotworowej, która była wielkości mandarynki! Niestety, po operacji okazało się, że doszło do zakażenia gronkowcem złocistym. Leczenie pooperacyjne wydłużało się w nieskończoność i konieczne były trzy kolejne operacje: usunięcie zakażonej części kości czaszki, wstawanie w to miejsce protezy, a następnie jej usunięcie.  W przypadku glejaka o IV stopniu złośliwości jest niemal pewne, że guz odrośnie. Ryzyko wznowy jest ogromne! Co trzy miesiące mam kontrolny rezonans magnetyczny. Za każdym razem drżę ze strachu, gdy czekam na wynik. Wiem, że mój przeciwnik w każdej chwili może wrócić, by odebrać mi życie.  A ja nie zamierzam poddać się bez walki. Mam zbyt wiele do stracenia. Wiem, że muszę być przygotowany. Najskuteczniejszą terapią ratującą życie w takich przypadkach jak mój, jest terapia Nanotherm. Niestety nie jest ona refundowana, a jej koszt to ponad 200 000 zł.  Nie mogę zostawić mojej ukochanej żony. Nie wyobrażam sobie, że moja córeczka będzie wychowywać się bez ojca. Jest taka malutka… Nawet nie będzie mnie pamiętać… Oddałbym wszystko, by zobaczyć, jak dorasta. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty… Szymon

74 423,00 zł ( 29,76% )
Brakuje: 175 577,00 zł
Marcel Polak
Marcel Polak , 4 latka

Rozszczep kręgosłupa naznaczył życie Marcelka na zawsze! POMÓŻ❗️

Pierwszy krok dziecka powinien wywołać radość u każdego rodzica. Tymczasem kiedy Marcelek uczył się chodzić, ja płakałam ze smutku. Jego małe nóżki były zdeformowane i otoczone niewygodnymi ortezami… Mój synek urodził się z rozszczepem kręgosłupa. Gdy miał 2 latka przeszedł poważną operację zakotwiczenia rdzenia kręgowego, a rok temu chirurdzy operowali jego zdeformowane nóżki. Podczas każdego zabiegu drżałam ze strachu, ale wiedziałam, że leczenie jest konieczne, by Marcelek mógł kiedyś poruszać się samodzielnie i bez bólu. Synek jest bardzo żywiołowym i energicznym dzieckiem. Wszystko go interesuje, chciałby móc eksplorować świat tak, jak jego rówieśnicy. Widzę jak bardzo frustrują go ograniczenia choroby – musi poruszać się w ortezach, które uciskają go i wywołują ból! Marcelek szybko rośnie, niestety ortezy nie, dlatego pilnie potrzebujemy nowych! Niedługo konieczna będzie ponowna operacja nóg, jednak chcę, by do tego czasu synek mógł poruszać się jak najsprawniej. Lekarze zalecają też zabiegi elektrostymulacji, które mogą pomóc pobudzić do pracy mięśnie osłabione przez rozszczep kręgosłupa. Taka terapia jest jednak bardzo kosztowna i nierefundowana… Od 4 lat codziennie walczę o zdrowie Marcelka! Do tej pory radziłam sobie ze wszystkim sama, niestety obecnie nie stać mnie na dalsze leczenie i rehabilitację, które są bardzo drogie. Nie mam już wyboru, muszę pomóc mojemu dziecku w każdy możliwy sposób.  Czekam na dzień, kiedy Marcelek uśmiechnie się i powie: „Mamo, już nic mnie nie boli”. Wierzę, że z waszą pomocą będzie to możliwe. Proszę, pomóżcie nam walczyć ze skutkami rozszczepu kręgosłupa!  Monika, mama Marcelka ➡️ Licytacje dla Marcelka

15 277,00 zł ( 71,8% )
Brakuje: 6 000,00 zł
Maja Czech
2:39:06  do końca
Maja Czech , 4 latka

Maja walczy od urodzenia i świetnie rokuje❗️Niestety nie mamy tylu środków, by jej pomóc...

Gdy przychodzi na świat dziecko, słyszymy od wielu osób - "najważniejsze, żeby było zdrowe". Dla nas szybko te słowa zmieniły swoją wartość i znaczenie... Nasza mała kruszynka i "zespół wad wrodzonych”. Jeszcze chwilę po porodzie nie do końca rozumiałam, co tak naprawdę jest mojej córeczce. Dopiero z czasem dochodziło do mnie coraz więcej informacji, a każda z nich po prostu przerażała.  Maja urodziła się z cytomegalią, wodogłowiem, wadą serca, niedosłuchem prawego uszka oraz głuchotą ucha lewego. W grudniu 2020 Majeczka przeszła operacje wszczepienia implantu ślimakowego. Jej rozwój ruchowy był bardzo opóźniony. Czułam i miałam nadzieję, że to nie koniec złych wieści. Niebawem jednak padała diagnoza — dziecięce porażenie mózgowe... Długo nie mogłam pogodzić się z tą myślą, jednak nie przestawałam walczyć o Maję. Wiem, że jest to choroba, której nie da się wyleczyć, ale czy może ją skreślić?  Córka ma problem ze stopami. Są bardzo koślawe, przez co utrudniają jej poruszanie się. Często traci równowagę, przewraca się. Od października 2021 mamy wprowadzona terapie trójpłaszczyznową stóp więc ćwiczymy oraz bandażujemy nóżki. Na chwilę obecną Maja potrzebuje stałej i regularnej rehabilitacji. Na leczenie z NFZ są długie terminy oczekiwania, więc wizyty odbywają się prywatnie. 1 wizyta to koszt 150 zł comiesięcznie daje ogromne sumy.  Na tym nasza walka się jednak nie kończy! Chcielibyśmy, aby Maja mogła w przyszłym roku jechać, chociaż na 4 turnusy. W tym roku mogliśmy pozwolić sobie tylko na jeden… Koszt 5-dniowego turnusu to prawie 2400 zł. Od nowego roku cena ma być podniesiona. Czekamy na wycenę.  Turnus to nasze marzenie, bo widzimy rzeczywiste efekty. Chcemy pomóc córce w tej niełatwej drodze ku samodzielności! Nie możemy zabrać jej bólu, niepełnosprawności, trudności… Ale możemy dbać o to, by miała zapewnione stałe leczenie.  Nasza córeczka potrzebuje nie tylko rehabilitacji, która sama w sobie jest niezwykle kosztowna, potrzebuje również sprzętu i licznych wizyt u specjalistów, dlatego jesteśmy tutaj.  Nie czujemy się z tym dobrze i swobodnie. Nie chcieliśmy przez długi czas korzystać z pomocy. Ale stoimy przed wyborem — prośba o pomoc lub zaprzestanie regularnej rehabilitacji i zaprzepaszczenie dotychczasowych sukcesów i postępów.  Decyzja i wybór są proste. Walka o dobro dziecka. Prosimy o pomoc, sami nie dajemy już rady... Natalia i Marcin, rodzice

32 774,00 zł ( 102,69% )
Ignacy Sowula
4 dni do końca
Ignacy Sowula , 7 lat

Walczymy o rozwój i lepszą przyszłość! Pomożesz nam?

Ignaś to mój ukochany synek. Choć od jego narodzin minęło już 5 lat, pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Rano odeszły mi wody, więc udaliśmy się do szpitala. Niestety brak skurczy przyczynił się do wydłużenia porodu, a w ostateczności cesarskiego cięcia – synkowi zaczęło spadać tętno. Pierwsza diagnoza lekarzy wskazywała u Ignasia, że jest w stanie ogólnym średnim, w bezdechu i sinicą obwodową oceniony 7/10 w skali Apgar. Wymagał zabiegów resuscytacyjnych – oddechów infekcyjnych i wentylacyjnych między 1 a 2 minutą. Stwierdzono również niewielkie odwodnienie potwierdzone hipernatremią. Pierwsze dni były naprawdę trudne. Bardzo bałam się o jego życie. Na szczęście udało się unormować wyniki i wkrótce zostaliśmy wypisany do domu w stanie dobrym. Niestety na krótko. Gdy Ignaś skończył 18 dni, wróciliśmy do szpitala na oddział niemowlęcy, ze względu na słaby przyrost masy ciała. Podczas badania USG stwierdzono u niego obustronne poszerzenie układu moczowo-kielichowego. I tak minęły nam kolejne dni na walce o zdrowie synka. Po tygodniu zostaliśmy wypisani do domu. Gdy wydawało się, że wszystko zaczyna się układać, po zaledwie kilku miesiącach, zorientowaliśmy się, że Ignaś nie robi postępów w rozwoju – nie siada i nie obraca się, jak inne dzieci. Bardzo nas to zmartwiło. Postanowiliśmy skonsultować to z lekarzem. Podczas pierwszej wizyty u fizjoterapeuty stwierdzono u niego słabe napięcie mięśniowe. Podjęliśmy dalsze leczenie u specjalistów: fizjoterapeutów i ortopedów.  Jednak to nie wystarczyło. Po krótkim czasie Ignaś otrzymał zlecenie lekarskie do noszenia ortez stabilizujących jego stopy i podudzia. Skierowano nas również na konsultacje z wieloma specjalistami, w wyniku których otrzymaliśmy diagnozę opóźnienia psychoruchowego. To jednoznacznie wskazywało na inne określone zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego. Stwierdzono również znaczne opóźnienie w rozwoju. Do dzisiaj Ignaś jest pod stałą opieką ortopedy, fizjoterapeuty, neurologa, neurologopedy, psychologa. Skupiamy się przede wszystkim na tym, by jak najbardziej wspierać jego rozwój. Jest to możliwe poprzez szereg zajęć z różnymi specjalistami oraz rehabilitację. Największe efekty widzimy po turnusach rehabilitacyjnych, podczas których Ignaś ma szansę na regularne ćwiczenia pod opieką specjalistów. Niestety koszt takich wyjazdów jest ogromny i często mocno wykracza poza nasze możliwości. Zdiagnozowany zespół Frax jest na tę chwilę nieuleczalny. Tylko rehabilitacja zapewni synkowi w miarę normalną przyszłość. Leczenie pochłania jednak wiele pieniędzy i mocno nas obciąża. Dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Dla Was to być może niewiele, dla Ignasia to możliwość wyjazdu na kolejne turnusy rehabilitacyjne. Ewa, mama Ignasia Nadzieja dla Ignasia - licytujemy

16 770,00 zł ( 85,81% )
Brakuje: 2 772,00 zł
Julia Michoń
Julia Michoń , 14 lat

Bez nowego wózka Julce grozi podwichnięcie stawów biodrowych! Pomóż jej!

Od pierwszych dni Julka walczyła o to, by przeżyć! Wrodzona wada serca, z jaką przyszła na świat, próbowała zgasić jej małe życie. W przegrodzie, która oddziela komory serca brakowało fragmentów i konieczna była pilna operacja! Niestety, w pierwszej dobie życia serce córeczki zatrzymało się na 20 minut... Choć się udało i serce Julci zaczęło znów bić, a funkcje życiowe powróciły, już nigdy nie miało być normalnie... Chore serduszko sprawiło, że przez pierwszy rok życia córeczka miała problemy z oddychaniem. Przebywała w szpitalu, co uniemożliwiło jej rozpoczęcie rehabilitacji w odpowiednim momencie. Po 10 miesiącach znów musieliśmy oddać naszą kruszynkę w ręce lekarzy. Tylko korekta serca mogła zapobiec przeciekaniu krwi, które w konsekwencji mogłoby doprowadzić do niewydolności krążenia i nadciśnienia płucnego! Niestety, w wyniku głębokiego niedotlenienia Julia cierpi na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. MPD towarzyszy refluks pęcherzowo-moczowodowy oraz refluks przełykowo-żołądkowy. Rozwój umysłowy Julki jest spowolniony, jednak w znacznym stopniu rozwinięty. Szkoła integracyjna bardzo pomaga córce pracować nad zwiększeniem możliwości komunikacji i rozwojem intelektualnym. Dzięki wsparciu komunikatora, z którego można korzystać za pomocą ruchów gałkami ocznymi Julka jest w stanie nie tylko przekazać swoje potrzeby, ale nawet rozwiązywać zadania matematyczne! Niestety, wraz z okresem dojrzewania przyszedł skok wzrostowy. Córka urosła szybciej niż moglibyśmy przypuszczać – wzrosło napięcie mięśni i pojawiły się nieobecne wcześniej bóle. Największym problemem jest obecnie to, że Julka wyrosła ze swojego wózka! W lewym biodrze pojawił się stan zapalny, który promieniuje w stronę kolana, a oba stawy biodrowe są już na granicy podwichnięcia…  Nie chcemy dopuścić do pogorszenia tej sytuacji, ale jedynym rozwiązaniem jest nowy aktywny wózek z systemem rehabilitacyjnym SPEX. Niestety, koszt wózka znacznie przekracza nasze możliwości finansowe – to ponad 20 tysięcy złotych! Postanowiliśmy ponownie poprosić Was o pomoc, pamiętając jak niezwykle hojni byliście kilka lat temu! Gdyby miłość mogła leczyć, nasza córka byłaby zdrowa… Niestety, to niemożliwe, dlatego swój apel kierujemy do ludzi o wielkich sercach. Wierzymy, że pomożecie Julce i nie będzie musiała dorastać w bólu! Rodzice

3 759,00 zł ( 14,13% )
Brakuje: 22 837,00 zł