Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Borys Kamiński
Borys Kamiński , 8 lat

To za dużo cierpienia dla jednego dziecka! Borys potrzebuje armii dobrych serc!

Dziękuję! Moja wdzięczność względem Waszej pomocy zawsze będzie ogromna! Moje dziecko do końca życia będzie jednak potrzebowało specjalistycznych terapii… Nasza historia:  Borys urodził się 3 miesiące za wcześnie. Ważył tyle, co paczka cukru… Od pierwszego oddechu walczył o życie. Zbyt wczesny poród rozwiązał worek chorób, z którymi zmagamy się do dziś… Gdy synek przyszedł na świat, nie było łez szczęścia. Były też łzy rozpaczy, czy moje maleństwo przeżyje. Nie mogłam go dotknąć, przytulić, pocałować tak jak robi to każda matka, która wita swój cud na świecie. Przez pierwszy miesiąc był pod respiratorem. Byłam u niego każdego dnia. Codziennie przekraczając próg szpitala, umierałam ze strachu, czy jeszcze zobaczę synka żywego. To był bardzo trudny czas. Nie tak wyobrażałam sobie pierwsze dni życia mojego synka... Po dwóch miesiącach opuściliśmy szpital w nadziei, że wszystko od tej pory będzie już dobrze. Niestety, tak się nie stało. Z dnia na dzień synek był coraz bardziej marudny, potrafił płakać przez wiele godzin. Czułam, że dzieje się coś złego. Kolejni lekarze odsyłali mnie z kwitkiem. Borys zaczął siadać, mając dopiero 1,5 roku. Jego rówieśnicy już jeździli na rowerkach. Wtedy dostał jedną z pierwszych wielu diagnoz: mózgowe porażenie dziecięce. Potem synek zaczął dziwnie się zachowywać. Jego ciało zginało się w nienaturalny sposób, jakby robił skłon do przodu. Atak powtórzył się w szpitalu. Kolejna diagnoza – zespół Westa. Dziś wiadomo, że Borys ma też wadę układu nerwowego – szerokozakrętowość, polegającą na zaburzeniu rozwoju kory mózgowej. W wieku 4 lat, pomimo wielu wcześniejszych diagnoz, zachowanie Borysa nie dawało nam spokoju. Układanie wszystkiego w rządek, kręcenie raczkami, ogromna wybiorczość pokarmowa, wpadanie w szal bez powodu, krzyki, piski... Nie myliliśmy się. Psychiatra rozpoznał u Borysa autyzm dziecięcy. W sierpniu 2023 otrzymaliśmy kolejne rozpoznanie – niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim.  Borys wciąż nie gryzie pokarmów i nadal je tylko trzy rzeczy: mleko modyfikowane, serek truskawkowy i obiadek ze słoiczka w tym samym smaku. Innych pokarmów nie chce przyjmować. Terapia, którą prowadzimy, działa na każdej płaszczyźnie, jedynie nie w tym aspekcie... Nie poddaję się jednak i zapewniam mu masaże na zewnątrz twarzy i wewnątrz.  Stworzyłam mu także pokój sensoryczny, dzięki któremu ma możliwość na bieżąco rozładowywać swoje emocje i stymulować własne ciało. Dzięki zebranym środkom byliśmy na wielu turnusach rehabilitacyjnych, prowadzimy stałą terapię sensoryczną, rehabilitacyjną, logopedyczną i pedagogiczną. Borys w tym roku powinien rozpocząć pierwszą klas, ale został odroczony. Synek jest niesamodzielny – nie ubierze sie sam, nie założy butów.  Dlatego konieczna jest wzmożona terapia. Pragnę, aby syn co miesiąc brał udział w turnusach w Warszawie. Wiąże się to z bardzo częstymi wyjazdami lub nawet zamieszkaniem w stolicy...  Potrzebujemy Was! Potrzebujemy armii dobrych serc, które wstawią się za moim synkiem i podarują mu nadzieję na lepszą przyszłość! Marta, mama Boryska ➡️ Reportaż w FAKCIE

44 010,00 zł ( 16,54% )
Brakuje: 221 948,00 zł
Sławomir Gryta
Sławomir Gryta , 49 lat

Ogień strawił nasz dom! Mieszkamy teraz całą rodziną w jednym pomieszczeniu...

Było przed 23:00, szykowaliśmy się z żoną do snu. Nagle dotarł do nas zapach dymu… Żona chciała przewietrzyć dom i otworzyła okno balkonowe. Wtedy zobaczyła, że pali się nasz dach! Wybiegliśmy natychmiast z domu w tym, co mieliśmy na sobie! Od razu wezwałem straż, ale próbowałem też sam ugasić pożar. Niestety, ogień szybko się rozprzestrzenił i akcja trwała do trzeciej nad ranem. Spaleniu uległa konstrukcja dachu, sam dach, całe poddasze i wszystko, co się tam znajdowało. Spaliły się sprzęty, meble, odzież i buty...  W trakcie akcji strażacy musieli wybić okna i reszta domu została zalana. Meble, łóżka, podłogi – wszystko do wymiany. Część instalacji również... Sufity i ściany zostały okopcone i przesiąkły brudną, śmierdzącą wodą. W domu, który latem malowaliśmy nie da się teraz mieszkać. A przecież jeszcze wcześniej dom przeszedł generalny remont! Wszystkie instalacje zostały wymienione, wstawione nowe okna i drzwi. Zmieniliśmy dach, położyliśmy ocieplenia i izolacje. Niestety, teraz dach trzeba rozebrać i postawić nowy, a zbliża się zima. Koszt remontu oszacowano na  ponad 250 tysięcy złotych, nie licząc spalonych rzeczy! Mieszkamy obecnie w jednym pomieszczeniu z żoną, babcią i dwoma synami w wieku szkolnym, a starszy ma orzeczenie o kształceniu specjalnym. Kredyt zaciągnięty na remont będziemy spłacać przez następnych kilkanaście lat. Nie potrafimy patrzeć z optymizmem w przyszłość… Bardzo prosimy więc Was o pomoc. Każda wpłata będzie dla nas ogromnym wsparciem w odbudowie tego, co odebrał nam ogień! Dziękujemy! W imieniu całej rodziny – Sławomir

8 540 zł
Zosia Łowicka
Zosia Łowicka , 7 lat

Mała wojowniczka prosi o pomoc! Operacja coraz bliżej! Pomóż!

Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za otrzymaną pomoc podczas poprzedniej zbiórki. Dzięki niej mogliśmy zapewnić Zosi odpowiednią opiekę. Dziś jednak wracamy do Was z prośbą o ponowne wsparcie. Zosia niezwłocznie musi przejść konieczną operację ortopedyczną. Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, ponieważ wada pogłębia się w zastraszającym tempie. Nie możemy dopuścić do tragedii, dlatego błagamy o pomoc! Musimy uzbierać pieniądze do końca czerwca! Poznaj naszą historię: Nasza Zosia bardzo spieszyła się na świat – urodziła się w 31. tygodniu ciąży. Jednak dzień jej narodzin nie był tylko chwilą niesamowitej radości. Szybko pojawił się przeszywający strach, gdy zamiast pierwszego krzyku usłyszałam wezwania i instrukcje zespołu medycznego, który zajmował się reanimacją mojej kruszynki. Wtedy pojawiła się pierwsza diagnoza: zespół zaburzeń oddychania. Gdy mała miała 14 miesięcy, zdiagnozowano u niej mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu spastycznego kończyn dolnych, zaburzenia układu nerwowego. Dziś Zosia ma już 5 lat, a na pytanie kim chciałaby być w przyszłości, niezmiennie odpowiada, że chciałaby móc chodzić. Te słowa mnie jednocześnie wzruszają i przerażają, bo pomimo ogromnego zaangażowania, wciąż nie mamy pewności, czy nasza córeczka stanie na nóżkach. Zosia w październiku przeszła operację rizotomii, która polepszyła jej jakość życia, a wzmożone napięcie mięśniowe choć na trochę odpuściło. Córeczka może w pełni wyprostować nóżki i ma dużo większy zakres ruchowy stawu skokowego.  Niestety od około pół roku jej czworaki dużo się pogorszyły. Po kolejnych konsultacjach i badaniach RTG lekarz prowadzący poinformował nas, że konieczna jest pilna operacja. Nie możemy czekać, dlatego musimy wykonać ją prywatnie. Jednak koszt operacji przekracza nasze możliwości. Choćbyśmy starali się z całych sił, nie jesteśmy w stanie uzbierać potrzebnej sumy. Choroby Zosi to nie tylko strach przed przyszłością, ale też ogromne wydatki. Konsultacje ze specjalistami, zakup sprzętu, pokrycie kosztów terapii to koszty, które trudno sobie wyobrazić. W tej sytuacji nie mamy innego wyboru – musimy ponownie prosić Was o pomoc, ponieważ sami nie damy sobie rady! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Rodzice Zosi Zobacz filmik z rehabilitacji: Kwota zbiórki jest szacunkowa

24 245,00 zł ( 56,97% )
Brakuje: 18 309,00 zł
Basia Bagorro
Basia Bagorro , 23 lata

Proszę, pomóż mi żyć bez bólu❗️

Basia przez 19 miesięcy była zdrowym, prawidłowo rozwijającym się dzieckiem. Chodziła, zaczynała mówić, z radością odkrywała świat, który stał przed nią otworem. Jak widać na zdjęciu poniżej, była radosną dziewczynką, której uśmiech nie schodził z twarzy. Niestety na załączonym kolażu widać również, jak brutalnie odmieniło się nasze życie…  15 kwietnia 2003 roku skończyło się radosne i beztroskie dzieciństwo Basi. Na skutek tragicznego wypadku doznała uszkodzeń mózgowo – czaszkowych, których następstwem była śpiączka, obrzęk mózgu i niedotlenienie. Konsekwencją tego wypadku jest również spastyczny niedowład 4-kończynowy... Basia przestała chodzić i mówić – straciła wszystko, co już potrafiła. Naszym domem stały się szpitale i ośrodki rehabilitacyjne. Zamiast radości — wiele bólu i łez, zamiast wakacji — kolejny turnus rehabilitacyjny. Wielokrotnie (niestety bez efektu) miała podawany lek, który miał zmniejszyć jej napięcie mięśniowe. Przeszła bardzo wiele... Mimo wszystko Basia, gdy tylko nie odczuwa bólu, jest bardzo pogodna. Bardzo chętnie chodziła do szkoły specjalnej, gdzie uczyła się komunikacji alternatywnej umożliwiającej jej kontakt pozawerbalny z otoczeniem. Niestety w 2015 roku wszystko ponownie legło w gruzach… Stan Basi bardzo się pogorszył – doszło do zwichnięcia stawu biodrowego. Z powodu ogromnego bólu przestała chodzić do szkoły i siedzieć. Od grudnia 2015 roku do kwietnia 2017 roku przeszła 7 operacji... Niestety kilka miesięcy spędzone w łóżku bez rehabilitacji z ciągłym bólem doprowadziły do znacznej skoliozy. Ucisk na nerwy powodował ból i konieczna była kolejna operacja, tym razem kręgosłupa. Dzięki Waszej pomocy udało się uzbierać niewyobrażalną kwotę, która pozwoliła na przeprowadzenie operacji! Jesteście wspaniali, dziękuję to za mało… Wciąż jednak potrzebna jest Wasza pomoc! Po długich miesiącach w szpitalach i prawie 2-letniej przerwie, we wrześniu 2017 roku Basia wróciła do szkoły, a na jej twarzy znów zawitał uśmiech. Mogłyśmy wyjść z domu na spacer, na zakupy, do kina, do znajomych... Niestety pandemia pozbawiła Basię dostępu do rehabilitacji, co pogorszyło jej stan, zwiększając przykurcze i deformacje kostne. Przed Basią ciężka rehabilitacja – jedyna droga, aby jej stan się nie pogarszał. Niestety roczny koszt opiewa na kwotę 100 TYSIĘCY ZŁOTYCH! Tak bardzo chciałabym pozbawić ją cierpienia, niestety sama nie dam rady. Nie cofnę tego, co się stało, ale mogę starać się robić wszystko, by stan mojej Basi się nie pogarszał. Marzę o szczęśliwym życiu dla córki, pomożesz mi to zapewnić? Już raz otworzyliście dla nas serca, błagam – nie zamykajcie ich. Mama Basi Facebook Basi 🩵

21 722,00 zł ( 20,41% )
Brakuje: 84 661,00 zł
Victor Jurczyński
Victor Jurczyński , 8 lat

„Chciałabym dać dziecku zdrowie...” Proszę, pomóż nam walczyć!

Victor nie zna pojęcia beztroski czy spokojnego dzieciństwa. Za to wie dobrze, co to szpitale, lekarze, leki. Ja jednak wierzę, że kiedyś wyjdzie dla nas słońce! Tylko, proszę! Nie zostawiaj nas...  Synek zmaga się z niepełnosprawnością w stopniu lekkim, afazją motoryczną, wadą wzroku oraz serca. Na co dzień nie jest mu lekko... Urodził się jako wcześniak, ale nic nie wskazywało takiej lawiny diagnoz i trudności...  Niestety, szczęście omija nas szerokim łukiem, a na naszej drodze bardzo często pojawiają się przeszkody. Mamy czwórkę dzieci i każde z nich otrzymało stos dokumentacji medycznej ze złymi wieściami!  ‚‚Radzimy sobie" - tak mogliśmy powiedzieć do niedawna... Do czasu byliśmy samodzielni, teraz codzienność nas przytłoczyła. Victor wymaga stałej opieki. Chodzi do szkoły, w której ma dedykowanego nauczyciela, ale to niestety nie wszystko. Do pełni sprawności potrzebowałby terapii, rehabilitacji, specjalistów. To niestety wiąże się z kosztami, które przekraczają nasze możliwości.  Koszty utrzymania to w naszym przypadku 1/2 wydatków. Nasza codzienność to również leczenie. Nie ma dnia bez wizyty, bez podróży do szpitala. Nie ma dnia spokoju... Bardzo potrzebujemy wsparcia, które pozwoli nam się nie martwić o codzienność. Victorka zdrowie jest w naszych rękach i chcemy o nie walczyć. Proszę, nie zostawiajcie nas!  Z góry dziękuję za wszelkie wsparcie... Mama

1 141,00 zł ( 10,72% )
Brakuje: 9 498,00 zł
Anastazja Knop
Anastazja Knop , 7 lat

Zawalcz z nami o lepsze jutro dla Anastazji❗️

Po kilku godzinach po narodzinach Anastazji wszystko przewróciło się do góry nogami. Usłyszeliśmy diagnozę, która brutalnie zrzuciła nas na ziemię i uświadomiła, że córka jest bardzo chora. Ma wadę serca pod postacią ubytku przedsionkowo-komorowego, a także wielotorbielowatość lewej nerki. Córeczka przyszła na świat 25 lutego 2017 roku. Pierwsze dwie operacje przeszła, gdy nie miała jeszcze skończonych dwóch miesięcy, a następne jeszcze zanim skończyła roczek. Przez chwilę mieliśmy nadzieję, że to chwilowe. Ale po kolejnych badaniach wiedzieliśmy już, że na tym się nie skończy... 13 września 2018 roku odbyła się kolejna operacja serduszka. Jednak i ta nie okazała się tą ostatnią! Tak bardzo baliśmy się, czy kiedyś ten koszmar się skończy. Chcieliśmy tylko jednego, by nasza córeczka w końcu była bezpieczna i zdrowa. By nie było już operacji, bólu, wylanych łez... Dziś kiedy spojrzy się na Anastazję, wygląda ona jak zdrowa dziewczynka, chociaż tak nie jest. Zwłaszcza w nocy jej serduszko zwalnia... Często zdarzają się skurcze przedsionkowe oraz stan ablacji zaburzeń rytmu serca po operacji. Ograniczenie wydolności fizycznej ze względu na niewydolność serca i sinice jest ogromne. W przyszłości jest przewidziana operacja Fontana lub wszczepienie stymulatora serca... Anastazja może również w przyszłości czekać przeszczep serca.  Konieczne jest leczenie farmakologiczne. Córcia przyjmuje bardzo dużo leków, musi być stale badana i kontrolowana przez kardiologów, ale też endokrynologów, w poradni nefrologicznej, gastroenterologicznej, dentystycznej... Wyczerpujące badania specjalistyczne, rehabilitacja, leki i zakup sprzętu to ogromny, stały koszt. Dlatego bardzo prosimy Was, by wsparcie, które otrzymaliśmy, nie gasło. Chcemy walczyć o życie i zdrowie naszego dziecka. Nie możemy pozwolić, by choroba nam ją zabrała... Rodzice

950 zł
Monika Dudek
Monika Dudek , 36 lat

Policjantka cudem uniknęła śmierci! Potrzebna pilna rehabilitacja!

Wciąż pamiętam ten dzień, choć najchętniej wymazałbym go z pamięci. 16 kwietnia 2024 roku zadzwonił do mnie sąsiad córki. Z przerażaniem opowiadał, że Monika bardzo źle się poczuła, straciła czucie od tułowia w dół i teraz jadą do szpitala! To było jak najgorszy sen, niestety ten koszmar okazał się rzeczywistością… Razem z żoną od razu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala. Dotarliśmy tam dopiero w nocy, bo mieszkamy daleko od córki. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że w ciele Moniki pękł naczyniak tętniczo-żylny rdzenia kręgowego i doszło do krwotoku śródrdzeniowego! Lekarz od razu podjął decyzję o operacji, a ja nie wiedziałem, czy jeszcze zobaczę córkę… Na szczęście zabieg się udał, ale to nie był koniec walki. Ze względu na niewydolność oddechową i utrzymujące się zaburzenia połykania, Monika została przeniesiona na Oddział Intensywnej Terapii! Tam lekarze wykonali zabieg tracheostomii i stan córki się ustabilizował. Niestety, skutki krwiaka są widoczne do dziś… Monika nie czuje nóg, nie może chodzić, utrzymać w rękach przedmiotów czy samodzielnie zjeść posiłku. Obecnie przebywa na rehabilitacji w szpitalu i wytrwale walczy o powrót do sprawności. Nie mogę pogodzić się z tym, że moja ukochana córka, która została policjantką, by pomagać innym, sama potrzebuje pomocy!  Aby móc wrócić do pełni sprawności, Monika potrzebuje dalszych rehabilitacji, jednak już w prywatnym ośrodku. Razem z żoną chcielibyśmy zapewnić jej taką możliwość jeszcze w grudniu. Problem w tym, że to będzie bardzo długi i drogi proces. Miesięczny koszt pobytu w ośrodku wynosi około kilkudziesięciu tysięcy złotych… To niewyobrażalnie wysoka kwota, której ani ja, ani żona nie jesteśmy w stanie pokryć. Chcę jednak zrobić wszystko, żeby pomóc córce. Właśnie dlatego postanowiłem zwrócić się z prośbą o wsparcie. Tylko z Waszą pomocą Monika będzie mogła wrócić do zdrowia i ukochanej pracy! Tata

116 zł
Antonina Sochaj
Antonina Sochaj , 4 latka

Przez mutację w genie Antosia bardzo cierpi! Pomóż jej!

Wszystkich rodziców łączy jedno – chcą, aby ich dzieci były zdrowe. My również tego pragnęliśmy, ale nie mieliśmy tyle szczęścia. W naszym życiu pojawił się WRÓG, który jest zdecydowanie silniejszy od nas i nieustannie odbiera siły naszej córeczce! Choć tak długo staraliśmy się walczyć sami, to teraz potrzebujemy Twojej pomocy! Pierwsze niepokojące objawy zaobserwowaliśmy u Tosi, gdy miała zaledwie 7 miesięcy. Do tego czasu rozwijała się prawidłowo i nic nie wskazywało, że będziemy musieli się zmierzyć z takimi trudnościami. Regres wystąpił nagle! Z dnia na dzień wszystkie umiejętności, które dotychczas nabyła córeczka, zanikały! Stała się wiotka i tylko leżała na pleckach. Byliśmy przerażeni!  Wiedzieliśmy jednak, że musimy działać natychmiast. Szukaliśmy pomocy w szpitalach i poradniach, rozpoczęliśmy również intensywną rehabilitację. Lekarze jednak mówili, że córeczka nie będzie chodziła. My nie mogliśmy się tak po prostu poddać! Rozpoczęliśmy leczenie i kontynuowaliśmy zajęcia wspomagające rozwój córeczki. Jednak jedna myśl nie dawała nam spokoju – „dlaczego nasze dziecko musi się mierzyć z takimi problemami?”. Mimo przeprowadzenia szeregu badań i opieki wielu specjalistów nikt nie potrafił nam postawić konkretnej diagnozy. Jednocześnie powijały się kolejne objawy wskazujące, że zdrowie naszej Tosi jest coraz bardziej zagrożone. Dlatego naszą ostatnią nadzieją było badanie Wes Quatro. I to ono dało nam ostateczną odpowiedź. U naszej córeczki wystąpiła mutacja w genie WDR45, która może powodować chorobę neurodegeneracyjną z akumulacją żelaza w mózgu, miopatię oraz zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. Co gorsza, mimo że tak wiele udało nam się już wypracować, to w każdej chwili może nastąpić regres! Nie potrafimy jednak zrozumieć, dlaczego to wszystko spotkało naszą Tosię?!  To jednak nie koniec! Nasza córeczka zmaga się również z padaczką. Na ten moment ataki występują każdego dnia i to po kilka razy! W ich trakcie Tosia traci świadomość na parę sekund, a jej gałki oczne wywracają się do góry. To dodatkowo ją osłabia, wycieńcza i powoduje obniżenie napięcia mięśniowego.   Na ten moment Tosia chodzi samodzielnie, ale wciąż potrzebuje wsparcia drugiej osoby – szczególnie na nierównych powierzchniach takich jak schody. Choć jest coraz starsza, to niestety nadal nie mówi. Staramy się jej pomóc, jak tylko potrafimy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że czeka nas jeszcze długoletnia i trudna walka o sprawność córeczki.  Niestety koszty leczenia i rehabilitacji są bardzo wysokie. Mimo że do tej pory staraliśmy się podołać im samodzielnie, to zaczęły już przekraczać nasze możliwości finansowe. Dlatego tak bardzo potrzebujemy Twojej pomocy! Każde wsparcie naszej córeczki daje nam nadzieję na lepszą przyszłość!  Rodzice Tosi

15 421,00 zł ( 57,98% )
Brakuje: 11 175,00 zł
Julia Nieckarz
Julia Nieckarz , 8 lat

POMOCY❗️Przerwijmy koszmar Julci - PILNA operacja albo kalectwo!

Julka, nasza córeczka, ma za sobą już 4 skomplikowane operacje... Dzieciństwo Julki to szpital i cierpienie, którego nie powinno znać każde dziecko... W nóżkach naszego maleństwa brakuje kości. Niestety, wada Julki po raz kolejny daje o sobie znać. Córeczka potrzebuje kolejnej operacji, która musi odbyć się jeszcze w tym roku... Inaczej czeka ją kalectwo! Po raz kolejny musimy błagać o Waszą pomoc! Bezradność i wielki szok – od tego rozpoczęła się walka o zdrowie Julci. Ciąża książkowa, wyniki badań – prawidłowe. 3 marca 2016 urodziła się Julia. Radość z narodzin naszej córeczki nie trwała niestety długo, w kolejnych godzinach przyszły płacz, strach i rozpacz... Coś jest nie tak z nóżkami dziecka – usłyszeliśmy po porodzie. Zrobiło się ciemno i cicho. W obu stópkach Julki brakowało paluszków, nóżki były powyginane na wszystkie strony… Najpierw lekarze podejrzewali, że nóżki Julci połamały się jeszcze w trakcie ciąży… Kolejne badania to wykluczyły, pokazały jednak bolesną prawdę – w nóżkach Julci brakuje niektórych kości. Brak kości strzałkowych – w prawej nóżce nie ma jej w ogóle, w lewej jest tylko niewielki fragment, deformacja stawów skokowych, brak części palców – tyle wiedzieliśmy. Lekarze byli bezradni. Nigdy w życiu nie widzieli takiego przypadku. Zostaliśmy sami ze zdjęciem RTG, ciężko chorym dzieckiem i poleceniem, że mamy szukać ratunku. Znacznie później dowiedzieliśmy się, że wada, którą ma Julka, to fibular hemimelia, inaczej hemimelia strzałkowa. Bardzo rzadka wada... Julka rosła, po długich godzinach rehabilitacji zaczęła niepewnie chodzić... Niestety te próby wiązały się z setkami upadków i powstawaniem bolesnych siniaków i ran. Chore nóżki Julki wykrzywiały się coraz bardziej... Nie dawały rady utrzymywać ciała. Naszej córeczce groził wózek inwalidzki i kalectwo! Trafiliśmy do Paley Institute w USA - kliniki ortopedycznej, specjalizującej się w leczeniu takich wad, jakie ma Julka. Tylko tam dano nam gwarancję, że nasze dziecko będzie mogło chodzić, być sprawne i żyć jak rówieśnicy. Julcia miała trzy latka, gdy zaczęliśmy naszą rozpaczliwą walkę o to, by powstrzymać wyrok... Jej dzieciństwo, zamiast upływać w kolorowych ścianach pokoju, wypełniła biel - kolor szpitala i  lekarskich fartuchów, gipsów, sal operacyjnych, sal rehabilitacyjnych, na których spędzała długie, bolesne godziny... Marzenia naszej córeczki sprowadziły się do tego, żeby widzieć mamę po wybudzeniu się z kolejnej narkozy.  Córeczka przeszła już 4 operacje. Efekty były bardzo zadowalające zarówno dla Julki, jak i dla nas, rodziców oraz lekarzy. Jednakże wada, z którą zmaga się Julia, jest niestety bardzo podstępna... Wraca i pogłębia się wraz z kolejnymi etapami wzrostu. Przed Julką kolejna bardzo poważna operacja. Prawa nóżka jest w bardzo złym stanie... Niewłaściwe ustawienie stopy, z którym Julka się urodziła, wymusza u naszej córki poruszanie się na palcach... To prowadzi do nieprawidłowej postawy ciała, kolejnych wad biodra i kręgosłupa. To, że Julka posiada tylko trzy paluszki w stopie, nie ułatwia jej tego zadania... Naraża ją na dodatkowy ciężar, ból i cierpienie, do którego nie chcemy dopuścić. Dotychczasowe leczenie udało się dzięki Wam, ogromu Waszej pomocy, pracy, wsparcia, wielkiemu zaangażowaniu, wiary w nas w chwilach, kiedy sami zaczynaliśmy wątpić... Jesteśmy wdzięczni z całego serca. Niestety, otrzymany kosztorys kolejnego etapu leczenia Julki ponownie zwalił nas z nóg! Jeszcze raz musimy prosić o Waszą pomoc... Potrzebne jest nam wsparcie i zaangażowanie, bo wiemy, że bez Was nie damy rady.... Chcemy, aby nasza córcia była szczęśliwa, mogła biegać, chodzić do szkoły. Żyć bez wózka inwalidzkiego, barier i cierpienia... Na NFZ nie mamy jednak co liczyć! Nie refunduje tego typu operacji… Po raz drugi potrzebujemy aniołów, które swoją dobrocią pomogą naszej dzielnej dziewczynce przejść przez życie na własnych nóżkach. Potrzebujemy Ciebie… Prosimy, spójrz na naszą córeczkę i pomóż jej. Wiemy, że da radę – to wojowniczka, nie płacze nawet, kiedy upadnie. Potrzebuje jednak pomocy… ➡️ FB Szansa dla Juleczki  ➡️ Licytacje ➡️ IG Szansa dla Juleczki

94 174,00 zł ( 27,08% )
Brakuje: 253 486,00 zł