Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Pilas
Piotr Pilas , 3 latka

By wyjątkowość nie zniszczyła dzieciństwa... Pomóż!

Wiadomość o ciąży była jedną z tych, które wspomina się, jako najpiękniejsze w życiu. Głęboko wierzyliśmy w to, że nasz synek przyjdzie na świat cały i zdrowy i za chwilę razem rozpoczniemy cudowną przygodę zwaną rodzicielstwem. I tak było...  Dzień narodzin Piotrusia był najlepszym dniem naszego życia. Gdy już mogliśmy wziąć go na ręce, czuliśmy, że mamy przy sobie cały świat. Niestety, dwa miesiące później Piotruś otrzymał druzgocącą diagnozę...  Kiedy usłyszeliśmy słowa: choroba genetyczna - Zespół Angelmana - nikt z nas nie myślał już o świętowaniu... Zamiast tego był strach – przeszywający strach o życie naszego dziecka. Nie wierzyliśmy… Nasz malutki synek cierpi na chorobę genetyczną. Nieuleczalną! Zaczęliśmy czytać, dowiadywać się czym jest w ogóle to zaburzenie. Niestety, z każdą kolejną informacją, nasze przerażenie rosło...  Mikroubytek w obrębie jednego chromosomu sprawia, że u dzieci z tym zespołem zaburzone jest działanie układu nerwowego. W efekcie często diagnozuje się u niech: niepełnosprawność intelektualną, padaczkę, zaburzenia ruchowe...  Strasznie boimy się o przyszłość syna, bo choroba ta jest bardzo rzadka i wciąż pozostaje praktycznie nieznana. Zespół Angelmana zdarza się 1: 150000 żywych urodzeń! Nie wiemy więc, w jakim stopniu schorzenie się rozwinie i jak będzie wyglądała przyszłość naszego dziecko…  Obecnie syn potrzebuje stałej rehabilitacji i wizyt u wielu specjalistów. Koszty walki o jak najlepszy rozwój Piotrusia stale rosną. To dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc! Każda złotówka da nam nadzieję, której nie może zabraknąć... Rodzice Piotrusia

69 749 zł
Michał Łuczak
Pilne!
Michał Łuczak , 38 lat

Oko w oko ze śmiercią❗️Bez Was Michał nie ma żadnych szans!

Grudzień 2019, wszyscy szykują się do Świąt, a w rodzinie Michała kolejny dramat... Po śmierci Taty, Profesora Jacka Łuczaka, Michał sam był bliski śmierci. Zaatakowały go duszności, a saturacje gwałtownie spadły. Wciąż żyje, dzięki szybkiej reakcji pielęgniarki i lekarki z hospicjum...  Michałowi wykonano tracheotomię i podłączono respirator – to uratowało mu życie! Teraz najbardziej potrzebna jest pomoc, bo z dnia na dzień Michał jest słabszy... Powrót do domu i kolejny etap w życiu naznaczonym cierpieniem. Dzięki Wam ten dzielny chłopak wciąż z uporem walczy o życie! Teraz, żyć, by zostać ze swoją córeczką, Michał musi zacząć nową terapię - Bio-immunologiczną, terapię, która opiera się na badaniach naukowych, sprawdza się w przypadku chorób auto immunologicznych, i przyniosła poprawę u kilku innych pacjentów.  „Proszę Cię, żeby w opisie było: wiem, że choroba pojawiła się po to, żeby pokazać, że będę pierwszym człowiekiem na świecie, który zostanie wyleczony. I jak będę zdrowy mam założyć fundację, która będzie leczyć pozostałych pacjentów z tą chorobą. Wiem, że to jest mój cel. Potrzebuję tylko Waszej pomocy, aby go zrealizować. Dobro zawsze wraca z nawiązką. Obiecałem córce, że zabiorę ją na koncert Metallica. Basiu popraw tylko gramatykę. I jakbyś mogła, to daj to na początku, lub na końcu.” – poprawiłam. I daję na początku. Bo dopóki Michał może dzielić się swoimi myślami chcę, by apel zaczynał się nim, jego emocjami, marzeniem, celem.   Prof. Jacek Łuczak część życia poświęcił, by wraz z garstką cudownych ludzi stworzyć niesamowite miejsce - Hospicjum Palium, gdzie ból „złych rokowań” łagodzony jest przy pomocy troskliwej opieki i odpowiedniej wiedzy medycznej. Mówimy, że karma wraca. Dobre uczynki, jak tarcza ochronna osłaniają to, co najcenniejsze. Ale los nie bywa sprawiedliwy. Zdarza się, że doświadcza nagle, niespodziewanie, okrutnie. Michał Łuczak, syn profesora, niedługo skończy 30 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje szybko. Michał jednak nie poddaje się, walczy. Postanowił zostać pierwszym człowiekiem, który wygra z tą okrutną chorobą. Michał został uwięziony we własnym ciele, które odmawia wszystkiego. A przecież kiedyś było zupełnie inaczej. Zawsze uśmiechnięty, otoczony przyjaciółmi współzałożyciel zespołu muzycznego. Po studiach na poznańskiej politechnice rozwijał firmę i jednocześnie sprawował rolę troskliwego ojca dla swojej ukochanej córeczki. W maju „coś” zaczęło się dziać. Lekki niedowład prawej nogi. Potem niemoc sięgnęła po rękę. Z jednej strony ciała osłabienie przeszło na drugą. Październik był miesiącem ostatecznej diagnozy. SLA – stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje nadzwyczaj szybko, ma postać bardzo agresywną.   Michał daje z siebie wszystko mimo, że cierpi z powodu skurczy wszystkich mięśni. Doprowadzając do porażenia nerwów odbiera władzę nad ciałem, ale nie hamuje bólu.  Niezdolny do samodzielnego funkcjonowania Michał walczy z całych sił.  Michał oddycha już przez rurę od respiratora – standardowy scenariusz dalszych wydarzeń zwaliłby z nóg każdego bohatera. Kiedy choroba obejmuje mięśnie międzyżebrowe i przeponę, doprowadza do niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do śmierci przez uduszenie. Była już wielotygodniowa antybiotykoterapia w celu wykluczenia boreliozy. Była nadzieja włożona w zabieg komórkami macierzystymi. Pozostała ostatnia szansa. Bardzo gorąco prosimy Was o pomoc -zgodnie z wolą Ś.P. profesora Jacka Łuczaka, lekarza o wielkim sercu, założyciela Hospicjum Palium, ojca Michała, w imieniu jego córeczki, mamy, rodzeństwa Heleny i Bartosza, ukochanej Cristine i wszystkich oddanych bez reszty Michałowi. Nadzieja umiera ostatnia! Michał przed śmiercią taty napisał – Myślałem, że wyzdrowiejesz, życie jest okrutne. A ja, jego brat Bartek, odpowiedziałem mu – Życie potrafi być okrutne, ale miłość zawsze wygrywa... Taka była wola taty... Ta zbiórka to ostatnie, co może zrobić dla swojego syna... ––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki  

17 935,00 zł ( 14,04% )
Brakuje: 109 725,00 zł
Szymon Kowalski
Pilne!
Szymon Kowalski , 32 lata

Każdy mój dzień to strach o życie❗️Mam maleńką córeczkę, muszę walczyć!

Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, rujnując całe moje dotychczasowe życie. Nikomu nie życzę starcia z tak bezlitosnym przeciwnikiem… Moja walka i nieustanny strach trwają już 4 lata. Największą siłą i motywacją jest moja maleńka córeczka – to dla niej muszę robić wszystko, by żyć. Piekła, przez które przeszedłem, nie zapomnę nigdy. Gdy dowiedziałem się, że choruję na guza mózgu, glejaka wielopostaciowego IV stopnia, wszystko w jednej chwili się zawaliło. Człowiek nawet się nie zastanawia, jak życie jest kruche...  Przeszedłem operację usunięcia zmiany nowotworowej, która była wielkości mandarynki! Niestety, po operacji okazało się, że doszło do zakażenia gronkowcem złocistym. Leczenie pooperacyjne wydłużało się w nieskończoność i konieczne były trzy kolejne operacje: usunięcie zakażonej części kości czaszki, wstawanie w to miejsce protezy, a następnie jej usunięcie.  W przypadku glejaka o IV stopniu złośliwości jest niemal pewne, że guz odrośnie. Ryzyko wznowy jest ogromne! Co trzy miesiące mam kontrolny rezonans magnetyczny. Za każdym razem drżę ze strachu, gdy czekam na wynik. Wiem, że mój przeciwnik w każdej chwili może wrócić, by odebrać mi życie.  A ja nie zamierzam poddać się bez walki. Mam zbyt wiele do stracenia. Wiem, że muszę być przygotowany. Najskuteczniejszą terapią ratującą życie w takich przypadkach jak mój, jest terapia Nanotherm. Niestety nie jest ona refundowana, a jej koszt to ponad 200 000 zł.  Nie mogę zostawić mojej ukochanej żony. Nie wyobrażam sobie, że moja córeczka będzie wychowywać się bez ojca. Jest taka malutka… Nawet nie będzie mnie pamiętać… Oddałbym wszystko, by zobaczyć, jak dorasta. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty… Szymon

74 423,00 zł ( 29,76% )
Brakuje: 175 577,00 zł
Andrzej Śmieja
Andrzej Śmieja , 62 lata

Udar nie zdołał złamać Andrzeja! Nie pozwól, by zrobił to brak środków na leczenie...

Nie tak miało być… Nasze plany i marzenia stały się nieistotne. Wszystko zmieniło się jednego dnia. 15 sierpnia 2020 mój maż przeszedł rozległy niedokrwienny udar mózgu, wtórnie ukrwotoczniony, wywołany przez zator tętnicy środkowej mózgu. Wdrożono u niego leczenie trombolityczne, a następnie zabieg trombektomii mechanicznej – dzięki czemu udrożniono tętnice. W drugiej dobie po zabiegu pojawił się rozległy obrzęk prawej półkuli mózgowej. Wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej dwa tygodnie walczył o życie. Walkę wygrał. Długi czas niedotlenienia mózgu poczynił jednak ogromne szkody w organizmie męża. Głęboki niedowład lewostronny, zaburzone funkcje poznawcze, zaburzone lewostronne widzenie. Rokowania lekarzy niemal pozbawiły nas nadziei na to, że mąż będzie kiedyś chodził, ale nie zamierzaliśmy się poddać. Po opuszczeniu oddziału neurologii mąż został przewieziony na oddział rehabilitacyjny, i od tego momentu rozpoczęła się walka o zdrowie i powrót do sprawności. Możliwe to było również dzięki pomocy rodziny, znajomych i ludzi dobrej woli, za co dziękujemy z całego serca. Trzymiesięczna rehabilitacja i silna wola męża do tego, aby chodzić, poczęły przynosić rezultaty - Andrzej zaczął stawiać pierwsze kroki i pokonywać (choć krótkie) odległości. Spełniło się pierwsze jego marzenie. Proces odzyskiwania zdrowia i sprawności wymaga czasu, cierpliwości i ciężkiej pracy, dlatego też, po powrocie do domu kontynuowaliśmy żmudną, długotrwałą i kosztowną rehabilitację. 17 marca 2021 r. zdiagnozowano u męża padaczkę, która jest następstwem zmian w prawej półkuli po udarze. Spowodowała ona pogorszenie się ogólnego funkcjonowania męża, zniszczyła po części to, co zdołał wypracować i przerwała proces rehabilitacji. Okazało się, że to nie był koniec problemów zdrowotnych. Zapalenie rwy kulszowej i zatrucie organizmu lekami przeciwbólowymi było długim okresem bólu i cierpienia męża. „Nigdy nie wiesz, jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem, jakie masz” Bob Marley. Słowa te odzwierciedlają to, co wydarzyło się po czasie bardzo dla nas trudnym, a szczególnie dla mojego męża. Za nami dwa turnusy w specjalistycznych ośrodkach. Na początku września wróciliśmy z centrum intensywnej rehabilitacji, do którego to chcielibyśmy wrócić. Tam mąż może liczyć na intensywną i wielokierunkową rehabilitację. Między turnusami ćwiczy w domu z rehabilitantem i neurologopedą. Od udaru minął rok, i mimo wielu trudności mąż zrobił ogromne postępy, choć nadal jest osobą niezdolną do samodzielnej egzystencji. Przed chorobą mąż starał się pomagać innym. Posiada brązową odznakę „Zasłużony Honorowy Dawca Krwi” z pięknym podziękowaniem cyt. „W dowód uznania za najpiękniejszy dar humanitarny – bezinteresowne oddawania krwi”. Jest mi niezmiernie trudno prosić Was o pomoc. Dziękujemy każdemu, kto zechce nas wesprzeć. Dziękujemy za to, że dzięki Wam mamy nadzieję na lepsze jutro. Iwona, żona Andrzeja Artykuł o Andrzeju na portalu Medonet Grupa wsparcia dla Andrzeja na Facebooku

55 277,00 zł ( 66,61% )
Brakuje: 27 701,00 zł
Julia Ochterska
Julia Ochterska , 7 lat

❗️Wyrwana z rąk śmierci, walczy o każdy dzień - pomóż Julce wygrać z nieludzkim bólem!

Nasze córeczki urodziły się miesiąc przed czasem. Julcia praktycznie nie żyła. Przyszła na świat w ciężkiej zamartwicy i nie oddychała. Lekarze cudem przywrócili jej bicie serca... Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, aby przyjechać i się z nią pożegnać. Nasze serca pękły... Tak zaczęła się nasza walka, która trwa do dziś... Walka o to każdy dzień życia maleństwa wyrwanego z rąk śmierci. Julcia nie siedzi samodzielnie, nie czworakuje, ani nie chodzi... Do tego doszły nam problemy z biodrami. Operacja musi odbyć się jak najszybciej! Inaczej Julcia skazana będzie na ciągłe cierpienie... Nie mogę już dłużej patrzeć na jej ból! Pomocy... Siostra bliźniaczka Julci, Polcia, urodziła się zdrowa. Julka nie miała tyle szczęścia... Myślałam, że umrze. Jej stan był tragiczny. Małe, bezbronne życie wisiało na włosku i w każdej chwili miało się skończyć. Przez kilka kolejnych tygodni balansowaliśmy z naszą córeczką na granicy, za którą czeka śmierć. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Po 50 dobach wyszliśmy ze szpitala prosto do hospicjum Gajusz. Lekarze określili jej stan jako paliatywny, hospicyjny. My się jednak nie poddawaliśmy. Skutki zamartwicy i niedotlenienia sprawiły, że Julka będzie do końca życia niepełnosprawna. Z każdym miesiącem dystans między dziewczynkami niestety się powiększa. Pola jest świetną terapeutką dla swojej o minutę starszej siostry i świata poza nią nie widzi. Wspólnymi zabawami motywuje Julkę do podejmowania wysiłku i jak najlepszego rozwoju. Niestety to jednak za mało... Chore ciało Julki jest jej najgorszym wrogiem... Córeczka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, sama nie siedzi, nie porusza się na czworakach, nie chodzi... Pola tymczasem skacze i biega, przemierzając świat na własnych nóżkach. Julcia jest zależna od naszej pomocy i wymaga specjalistycznej opieki... Do wszystkich dolegliwości córeczki doszły problemy z biodrami. Niestety podwichnięte biodra sprawiają Julci straszny ból! Operacja musi się odbyć jak najszybciej, by nie narażać Julci na dłuższe cierpienie... Bez niej nie ma szans, by Julcia zrobiła jakiekolwiek postępy. Po operacji konieczna będzie systematyczna rehabilitacja, którą zapewni nam instytut doktora Paley'a, w którym to Julcia ma przejść operację.  Niestety koszt operacji jest ogromny. Do tego dochodzi jeszcze koszt pobytu na miejscu w Warszawie. Na szczęście dzięki Wam już raz przekonaliśmy się, że dla ludzi o wielkich sercach nie ma rzeczy niemożliwych! Pierwsza zbiórka dla Julci zakończyła się sukcesem. Dziś bardzo wierzymy w to, że i tym razem pasek na zbiórce naszej córeczki zazieleni się dobrocią. Bardzo prosimy o pomoc, aby zaoszczędzić bólu naszemu maleństwu... Rodzice Julii 

25 111,00 zł ( 14,31% )
Brakuje: 150 274,00 zł
Aleksander Woźniak
10 dni do końca
Aleksander Woźniak , 8 lat

Walka z rzadką chorobą trwa! Pomocy!

Nasz syn cierpi na bardzo rzadkie autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Doprowadziło ono do ostrych zaburzeń neuropsychiatrycznych – zespół PANS. Dzięki leczeniu udało się dokonać rzeczy, które jeszcze rok temu były nieosiągalne. To wszystko między innymi dzięki Waszej pomocy, za co z całego serca wszystkim dziękujemy!  Za nami rok intensywnego leczenia naszego syna. W tym czasie wykonaliśmy serię wlewów z immunoglobulin (IVIG), wdrożyliśmy protokoły leczenia przeciwzapalnego oraz inne interwencje mające na celu poprawę stanu neurologiczno - immunologicznego Olka.  Nasz synek ma za sobą wiele godzin konsultacji ze specjalistami, wykonanych badań oraz tysiące przejechanych kilometrów w drodze po upragnione zdrowie. Wszystkie działania, które podjęliśmy, powoli odnoszą skutek, przyczyniając się do poprawy stanu zdrowia Aleksandra. Bardzo nas to cieszy! Niestety to tylko wierzchołek góry lodowej. Choroba, z którą się zmagamy, jest bardzo podstępna i złożona, a wiedza na jej temat wciąż niewielka. Przekonaliśmy się o tym kilkukrotnie, kiedy pozornie błaha infekcja powodowała nasilenie objawów oraz dodawała nowe. Dlatego nieustannie musimy trzymać rękę na pulsie.   Najnowsze wyniki badań pokazują, że w organizmie Olka w dalszym ciągu toczy się proces autoimmunologiczny, a autoprzeciwciała atakują jego ośrodkowy układ nerwowy. Dopóki stan zapalny trwa, jego mózg oraz układ immunologiczny nie mogą się prawidłowo rozwijać, ponieważ są wyczerpane ciągłą walką.  Im dłużej w jego organizmie trwa ten proces, tym bardziej nieodwracalne zmiany niesie za sobą i tym mniejsza szansa na prawidłowy rozwój. Przygotowujemy się do kolejnej serii wlewów z immunoglobulin, którą planujemy rozpocząć już w sierpniu. Aktualnie planowanych jest sześć podań. Koszt jednego to ponad 20 tysięcy złotych. Do tego dochodzą ciągłe badania i konsultacje ze specjalistami z Polski i z zagranicy. Pomimo poważnych problemów, nasz mały bohater jest dzieckiem pogodnym i bardzo dzielnym. Czeka nas jeszcze bardzo długa walka, ale wytrwałość  i odwaga naszego syna dodaje ogromnej motywacji i siły do działania. Wierzymy, że Olek w końcu zacznie mówić. Dziękujemy za dotychczasową pomoc i prosimy w dalszym ciągu o wsparcie! Rodzice ➡️ Licytacje dla Olusia

28 488,00 zł ( 18,06% )
Brakuje: 129 172,00 zł
Agnieszka Litwiniuk-Glura
Pilne!
Agnieszka Litwiniuk-Glura , 42 lata

Wola walki to za mało... By żyć Agnieszka potrzebuje Twojej pomocy!

Rak mózgu. Mimo operacji każdy dzień to rosnące zagrożenie. Ale dopóki trwa życie, trwa wiara, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Aga od zawsze pomagała innym – nie tylko dla najbliższych i przyjaciół była w stanie zrobić wszystko. Świadomość, że sami nie możemy jej uratować, jest bardzo bolesna. Ale wierzymy, że dzięki Wam niebawem rozpoczniemy walkę i zrobimy krok w stronę życia. ____ To już prawie rok. Październik zmienił nasze życie w nieustanne oczekiwanie i poszukiwanie pomocy. Niespodziewany atak padaczki podczas rodzinnej kolacji omal nie zakończył się tragedią. Nie było chwili do stracenia – natychmiastowa pierwsza pomoc i szybki przyjazd ratowników uratowały Agę. Na szczęście. Agnieszka: „Gdy pierwszego dnia w szpitalu dowiedziałam się o podejrzeniu guza mózgu, świat osunął mi się spod stóp. Bardzo chciałam, by to wszystko okazało się snem – koszmarem. Niestety, to zwiastowało nową, przerażającą rzeczywistość. Rozpędzająca się trzecia fala pandemii, paraliżując leczenie pacjentów onkologicznych, była śmiertelnie niebezpieczna, drastycznie ograniczając dostępność lekarzy i pilnych badań. Nie mówiąc już o braku możliwości odwiedzin najbliższych i szpitalnej samotności wynikającej z covidowych rygorów”. Operacja pozwoliła na częściowe usunięcie guza, ale to, co pozostało, stało się nowym ogniskiem choroby. Musimy reagować szybko, aby glejak znów nie zaczął się rozwijać. Ta myśl paraliżuje, ale przy każdej okazji odpychamy ją od siebie, skupiając się na tym, co najważniejsze: walce o przyszłość. Dzięki przyjaciołom dowiedzieliśmy się o możliwości leczenia za granicą. Niemiecka klinika specjalizuje się w leczeniu przypadków takich jak Agnieszki. Dzięki naszym bliskim znów pojawiła się nadzieja. Znów mamy energię do działania i jeszcze większą wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone. Niestety, koszty leczenia są ogromne – pół miliona złotych! To kwota, która może uratować życie, a której nie jesteśmy w stanie samodzielnie zdobyć. Walka z rakiem uniemożliwia Agnieszce podjęcie pracy, a to przekłada się na brak wynagrodzenia. Co gorsza, koszty leczenia wzrastają. Wierzymy jednak w moc dobrych serc. W to, że w krytycznym momencie możemy liczyć na wsparcie. W tym momencie to nasza jedyna nadzieja na ratunek! Chemioterapia czasem zwala ją z nóg, ale Agnieszka jest bardzo dzielna. Koncentruje całą energię, by podnosić się, nawet gdy jest źle. Ciężko znosi skutki uboczne radioterapii – najgorszym przeciwnikiem, paraliżującym codzienność, jest epilepsja. Niebezpieczne ataki padaczki, które nadchodzą w najmniej oczekiwanych momentach. Aby je ograniczyć, każdego miesiąca Aga przyjmuje ponad 240 tabletek. Agnieszka: „Do niedawna moje życie wyglądało zupełnie zwyczajnie. I dziś z pełną świadomością powtarzam – zrobiłabym wszystko, by do tego wrócić. By móc znów mieć siłę wstać z łóżka, odprowadzić dzieci do szkoły i przedszkola, pojechać na hulajnodze, znów pracować. «Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo». Pasja do kickboxingu nauczyła mnie walki do ostatniej sekundy. W najważniejszej batalii o życie jestem gotowa na walkę do samego końca”.

591 028 zł
Eliasz Czwarkow
4 dni do końca
Eliasz Czwarkow , 16 lat

16 lat i RAK kości❗️Jestem Eliasz i proszę Cię o ratunek❗️

Cześć, jestem Eliasz i mam 16 lat. Powinienem teraz zaczynać rok szkolny w liceum. Niestety tak nie jest. Będę się uczyć, ale w szpitalu. Niestety teraz to jest mój dom. 1,5 roku temu okazało się, że mam raka kości. Wtedy zaczęła się moja walka. Zapewne dla Ciebie moja zbiórka to tylko jedna z licznych akcji, ale dla mnie jest wszystkim... Wiem, czym jest nowotwór. Wiem, że można na niego umrzeć. Wierzę, że tak się nie stanie. Chciałem być piłkarzem. Przez chorobę nie mam już na to szans. Teraz chcę po prostu wyzdrowieć i żyć. Bardzo proszę o pomoc.  Mama Eliasza: Gdyby ktoś powiedział, że moje dziecko zachoruje na raka, nie uwierzyłabym... Eliasz był zdrowym chłopcem, uwielbiał sport. Grał w piłkę nożną. W lutym 2023 roku, kiedy wyszedł do szkoły, zerknęłam na niego przez okno i zauważyłam, że kuleje. Do ostatniego momentu zaprzeczał, że coś go boli.  Byłam przekonana, że po prostu zrobił sobie coś na treningu i nie chce powiedzieć, żeby nie rezygnować z piłki. To był początek naszego rodzinnego dramatu... W kwietniu moja młodsza córka złamała nóżkę. Tego samego dnia Eliasz wrócił ze szkoły, kulał już naprawdę mocno. Do chirurga zabrałam więc dwoje dzieci. Następnego dnia zadzwonili do nas z przychodni i zaprosili na rozmowę... Myślałam, że złamanie córki okazało się paskudne i że przygotowują nas na operację. Tymczasem okazało się, że u Eliasza znaleźli coś w kości piszczelowej i że to prawdopodobnie nowotwór... Wtedy skończył się świat. Badania potwierdziły nowotwór złośliwy - kostniakomięsaka. Życie dla nas podzieliło się na "przed" i "po". Łzy, zaprzeczenie, złość, strach, pytanie "dlaczego?"... Syn miał wtedy 15 lat. Wiek dojrzewania, hormony, przez co guz bardzo szybko rósł... Leczenie rozpoczęło się w trybie natychmiastowym. To był trudny czas, dla Eliasza i dla całej naszej rodziny. Długo nie wierzyłam w to, co się dzieje. Codziennie przychodziłam do szpitala, a i tak zastanawiałam się, jak to możliwe, że moje dziecko jest śmiertelnie chore? Jeszcze kilka tygodni temu Eliasz grał w piłkę, brał udział w olimpiadach z matematyki, pomagał babci, brał udział w szkolnej sesji zdjęciowej... A teraz walczy o życie. Widzieć, jak przez ból zmienia się Twoje dziecko, jego kolor skóry, jak w trakcie leczenia wypadają mu włosy – jest strasznym cierpieniem. Eliasz bardzo podupadł psychicznie, kiedy amputowano mu część kości i wstawiono implant. Tak lubił sport, żył nim. Regularnie otrzymywał nagrody jako najlepszy zawodnik. Już nigdy nie zagra w piłkę... W lutym Eliasz dostał ostatnią chemioterapię. Przeszliśmy wszystkie badania, PET pokazał, że jest czysto - syn jest w remisji! Niestety, niedługo dane nam było się cieszyć... Rana po operacji na nodze nie goiła się odpowiednio. Eliasz skarży się na ból, wciąż może przejść tylko niewielką odległość i to tylko o kulach. Badania wykazały powstanie stanu zapalnego w miejscu operacji. Co to jest, co jest powodem — lekarze nie potrafili odpowiedzieć. Umieramy ze strachu, że to wznowa, zaraz po zakończeniu protokołu leczenia... Lekarze zdecydowali o biopsji i o kolejnej operacji. Kolejny rok szkolny Eliasz wita więc znów w szpitalu... Będzie miał wymieniany implant. Operacja została podzielona na 2 etapy, czekają nas tygodnie, o ile nie miesiące w szpitalu, a potem długa rehabilitacja... Eliasz bardzo się boi, że amputują mu nogę i nie będzie mógł chodzić. Znów musimy prosić o pomoc, żeby zapłacić szpitalowi. Mamy dług w szpitalu jeszcze z czasów poprzedniego leczenia, a tu kolejna walka... Tak bardzo chcę, żeby syn w końcu wyzdrowiał, żeby ten koszmar skończył się raz na zawsze... To powinny być najlepsze lata życia Eliasza, a mijają wśród szpitalnych ścian, wypełnione cierpieniem i strachem. Syn chciał wrócić na boisko, teraz chce po prostu chodzić i żyć... Proszę Cię, spraw, żeby tak się stało. On ma dopiero 16 lat.

558 180,00 zł ( 100,17% )
Agnieszka Wagner
Pilne!
Agnieszka Wagner , 44 lata

Chciałabym odejść w spokoju i potrzebny jest mi do tego czas❗️ Pomóżcie mi!

Choruję na zaawansowanego raka piersi już przeszło 13 lat. Diagnozę usłyszałam w wieku 29 lat w 2009 roku. W tym samym momencie dowiedziałam się o przerzutach do kości, które wykluczyły możliwość wyzdrowienia. Od tamtego czasu jestem pacjentką paliatywną i jak na razie skutecznie udaje mi się przedłużać życie. Tylko tyle i aż tyle daje mi postęp w medycynie. Od początku 2020 roku mam liczne przerzuty do mózgu (w tej dziedzinie biję myślę rekordy, gdyż ich liczba aktualnie dochodzi do 100). Poza tym jestem wieloaspektowo i prawostronnie sparaliżowana i niepełnosprawna. Poruszam się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Moje funkcjonowanie jest bardzo ograniczone ze względu na zaburzenia percepcji i w ogólnym poruszaniu się. Przerzuty, które mam w całym ciele i szkielecie, pozostają pod kontrolą, z wyjątkiem solidnego guza, który umieścił się w kanale rdzeniowym i spowodował paraliż od połowy pleców w dół. Latem 2023 roku w Hamburgu przeszłam radioterapię mózgu gammaknife numer 8 i jednocześnie owego uporczywego i bardzo kłopotliwego guza. Od końca 2015 roku leczę się w różnych miejscach w Niemczech: w Hamburgu, Berlinie, Monachium i myślę, że dzięki możliwościom, które oferuje mi tutejszy system opieki zdrowotnej, biję rekordy przeżyć i nadal jakoś funkcjonuję, nie będąc ciężarem dla innych i nadal mogąc cieszyć się życiem. Choroba skłoniła mnie do emigracji i na początku 2020 roku zostawiliśmy z mężem całe nasze ustabilizowane życie w Polsce, aby zawalczyć o naszą przyszłość i być jeszcze dłużej razem. To doświadczenie okazało się niezwykle cenne i transformujące. Karierę naukową i w korporacji zamieniłam na pisanie książek – to moja pasja. Do tej pory udało mi się wydać jedną książkę o życiu z zaawansowanym rakiem, w której opisałam moje doświadczenia. Na publikację czeka kolejna, która właściwie jest gotowa i lada dzień się ukaże. Zdążyłam osiągnąć wszystkie moje cele prywatne, sportowe, zawodowe, naukowe, zrobiłam habilitację, z której bardzo się cieszę i której nawet nie było mi tak bardzo żal zostawić za sobą. Długo zwlekałam z przejściem na rentę. W końcu podjęłam taką decyzję i od września 2022 roku orzeczeniem ZUSu jestem całkowicie niezdolna do pracy. W tej chwili nie chodzi mi już o wyzdrowienie tylko o komfort życia, o to żebym mogła nadal konsultować się w Niemczech i szukać najlepszych rozwiązań i nie być ciężarem dla moich bliskich, lecz nieść im radość i inspirację. Chciałabym odejść w spokoju i potrzebny jest mi do tego czas. Dlatego zwracam się o wsparcie finansowe: bez niego nie ma mowy o spokoju i szukaniu dobrych rozwiązań, ani o komforcie. Chciałabym swoim przykładem dać wsparcie i odwagę wszystkim mierzącym się z codziennymi wyzwaniami, a szczególnie z nieuleczalną chorobą i niepełnosprawnością. Będę bardzo szczęśliwa jeżeli z waszą pomocą uda mi się tego dokonać! Dziękuję z całego serca za każdy wyraz wsparcia i każdą wpłatę. Życzę dużo pogody ducha i mądrości.  Agnieszka Wagner

32 306,00 zł ( 12,14% )
Brakuje: 233 652,00 zł