Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Ogaza
Pilne!
8 dni do końca
Julia Ogaza , 6 lat

Życie Julki jest w niebezpieczeństwie❗️RATUNKU❗️

Nasza córeczka w czerwcu skończy 5 lat. Od ponad trzech miesięcy choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Każdego dnia próbujemy panować nad strachem, który chce nas obezwładnić, a nasza mała dzielna dziewczynka ze spokojem mówi nam: „Mamusiu i tatusiu, ja wiem, że muszę być silna”. Sami nie wiemy skąd w Julce bierze się tyle odwagi. Mamy wrażenie, że nasza córeczka z dnia na dzień stała się jakby dojrzalsza, bardziej świadoma. Choć nie rozumie wszystkiego, doskonale zdaje sobie sprawę, że obecnie toczy się ciężka walka z chorobą, a sztab lekarzy robi wszystko, aby ją wygrała.  Jesteśmy naprawdę szczęśliwą i kochającą się rodziną. Mamy trójkę wspaniałych dzieci – Julka ma jeszcze dwóch młodszych braci, jeden ma 2 lata, drugi roczek. Pod koniec stycznia przeprowadziliśmy się, aby poprawić warunki i komfort naszym pociechom. Chcieliśmy zacząć nowe życie, ale wszystko potoczyło się nie tak, jak miało! W najgorszych koszmarach nie przewidywaliśmy takiego mrocznego scenariusza: nasze nowe życie rozpoczęło się od dramatycznej walki ze śmiertelną chorobą Julki!  Najpierw pojawiła się niepokojąca gorączka, której nie mogły zbić żadne leki. Kiedy temperatura osiągnęła 40,5 stopni od razu pojechaliśmy do szpitala. Po kilku godzinach postawiono pierwszą diagnozę sepsy! Nogi się pod nami ugięły… Jednak potem było jeszcze gorzej. Pogłębione badania wykazały, że nasza najdroższa córeczka ma BIAŁACZKĘ!  Nie ma słów, które opiszą cierpienie rodzica, którego dziecko jest śmiertelnie chore. Nawet metafora naszych serc, które rozpadły się na kawałki, nie wystarczy. Odczuwamy jeden z najgorszych rodzajów lęku i strachu. Jesteśmy wdzięczni za każdy dzień z naszą córką i każdej nocy błagamy o kolejny… Leczenie obejmuje inwazyjną chemioterapię. Niegdyś piękne, długie włosy Julki stały się już tylko wspomnieniem. Wcześniej, pewnie podświadomie, zaprzeczaliśmy tej chorobie. Jednak, gdy na własne oczy zobaczyliśmy łysą główkę naszej córeczki i ze zgrozą usłyszeliśmy o poparzonych śluzówkach w jej buzi, wszelkie mechanizmy obronne przestały działać. Z brutalną siłą otrzymaliśmy cios prosto w twarz – życie naszego dziecko jest w POWAŻNYM NIEBEZPIECZEŃSTWIE! Najgorsze są te wszelkie potyczki po drodze! Kiedy został już ustalony i zaplanowany plan leczenie, kiedy czekamy na podanie kolejnej dawki chemii, nagle wyniki Julki drastycznie spadają! Sami lekarze nie wiedzą dlaczego tak się dzieje! Wtedy musimy stać w miejscu i czekać, co chyba jest najgorsze… Tak właśnie jest teraz. Wyniki krwi znowu bardzo spadły, więc chemioterapia została wstrzymana! Nasza walka cały czas trwa. Nie zamierzamy się poddać. Wiemy jednak, że koszty leczenia są dla nas przeszkodą, której sami nie pokonamy. Nie możemy pozwolić, aby kwestie finansowe zaważyły o życiu naszego dziecka! Dlatego znaleźliśmy się tutaj i błagamy o pomoc… Od lutego Juleczka większość czas spędza w szpitalu. Z kolei w domu mamy dwóch maluchów, którzy także potrzebują rodziców. Julka jest dzielna. Rozumie, że mama nie może ciągle zostawać z nią w szpitalu, ponieważ jej młodsi braciszkowie także potrzebują swojej mamusi. Z tego względu z córeczką jesteśmy na oddziale na zmianę.  Nasi synkowie bardzo tęsknią za swoją starszą siostrzyczką. Kiedy zdarzają się te upragnione chwile i Julia przyjeżdża do domu, nawet jej 2-letni braciszek okazuje jej troskę, nie odstępuje na krok i ciągle się nią opiekuje.  Wiemy, że w rodzinie jest moc. W naszej jest pełno miłości. Codziennie szukamy w sobie kolejnych pokładów siły i nadziei. Każdego dnia powtarzamy sobie zdanie, które stało się naszym rodzinnym mottem: „Ten dzień był dobry. A jutro będzie jeszcze lepsze”. Nawet Julka powtarza to sobie i nam… Błagamy o pomoc. Błagamy, pomóżcie nam sprawić, że Julia będzie miała przed sobą nie tylko jutro, ale całe życie… Będziemy wdzięczni za każdą formę wsparcia, wpłatę oraz udostępnienie historii naszej dzielnej córeczki.  Rodzice Julki

93 143 zł
Borys Kamiński
Borys Kamiński , 8 lat

To za dużo cierpienia dla jednego dziecka! Borys potrzebuje armii dobrych serc!

Dziękuję! Moja wdzięczność względem Waszej pomocy zawsze będzie ogromna! Moje dziecko do końca życia będzie jednak potrzebowało specjalistycznych terapii… Nasza historia:  Borys urodził się 3 miesiące za wcześnie. Ważył tyle, co paczka cukru… Od pierwszego oddechu walczył o życie. Zbyt wczesny poród rozwiązał worek chorób, z którymi zmagamy się do dziś… Gdy synek przyszedł na świat, nie było łez szczęścia. Były też łzy rozpaczy, czy moje maleństwo przeżyje. Nie mogłam go dotknąć, przytulić, pocałować tak jak robi to każda matka, która wita swój cud na świecie. Przez pierwszy miesiąc był pod respiratorem. Byłam u niego każdego dnia. Codziennie przekraczając próg szpitala, umierałam ze strachu, czy jeszcze zobaczę synka żywego. To był bardzo trudny czas. Nie tak wyobrażałam sobie pierwsze dni życia mojego synka... Po dwóch miesiącach opuściliśmy szpital w nadziei, że wszystko od tej pory będzie już dobrze. Niestety, tak się nie stało. Z dnia na dzień synek był coraz bardziej marudny, potrafił płakać przez wiele godzin. Czułam, że dzieje się coś złego. Kolejni lekarze odsyłali mnie z kwitkiem. Borys zaczął siadać, mając dopiero 1,5 roku. Jego rówieśnicy już jeździli na rowerkach. Wtedy dostał jedną z pierwszych wielu diagnoz: mózgowe porażenie dziecięce. Potem synek zaczął dziwnie się zachowywać. Jego ciało zginało się w nienaturalny sposób, jakby robił skłon do przodu. Atak powtórzył się w szpitalu. Kolejna diagnoza – zespół Westa. Dziś wiadomo, że Borys ma też wadę układu nerwowego – szerokozakrętowość, polegającą na zaburzeniu rozwoju kory mózgowej. W wieku 4 lat, pomimo wielu wcześniejszych diagnoz, zachowanie Borysa nie dawało nam spokoju. Układanie wszystkiego w rządek, kręcenie raczkami, ogromna wybiorczość pokarmowa, wpadanie w szal bez powodu, krzyki, piski... Nie myliliśmy się. Psychiatra rozpoznał u Borysa autyzm dziecięcy. W sierpniu 2023 otrzymaliśmy kolejne rozpoznanie – niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim.  Borys wciąż nie gryzie pokarmów i nadal je tylko trzy rzeczy: mleko modyfikowane, serek truskawkowy i obiadek ze słoiczka w tym samym smaku. Innych pokarmów nie chce przyjmować. Terapia, którą prowadzimy, działa na każdej płaszczyźnie, jedynie nie w tym aspekcie... Nie poddaję się jednak i zapewniam mu masaże na zewnątrz twarzy i wewnątrz.  Stworzyłam mu także pokój sensoryczny, dzięki któremu ma możliwość na bieżąco rozładowywać swoje emocje i stymulować własne ciało. Dzięki zebranym środkom byliśmy na wielu turnusach rehabilitacyjnych, prowadzimy stałą terapię sensoryczną, rehabilitacyjną, logopedyczną i pedagogiczną. Borys w tym roku powinien rozpocząć pierwszą klas, ale został odroczony. Synek jest niesamodzielny – nie ubierze sie sam, nie założy butów.  Dlatego konieczna jest wzmożona terapia. Pragnę, aby syn co miesiąc brał udział w turnusach w Warszawie. Wiąże się to z bardzo częstymi wyjazdami lub nawet zamieszkaniem w stolicy...  Potrzebujemy Was! Potrzebujemy armii dobrych serc, które wstawią się za moim synkiem i podarują mu nadzieję na lepszą przyszłość! Marta, mama Boryska ➡️ Reportaż w FAKCIE

43 990,00 zł ( 16,54% )
Brakuje: 221 968,00 zł
Laura Walaszczyk
Laura Walaszczyk , 10 miesięcy

Nasza córeczka mogła UMRZEĆ❗️Dziś walczy o zdrowie i przyszłość – POMÓŻ❗️

Nasza córeczka przyszła na świat jako skrajny wcześniak w 22. tygodniu ciąży. Była taka malutka! Ważyła zaledwie 480 gram i mierzyła 30 centymetrów. Lekarze nie dawali jej najmniejszych szans na przeżycie… Nasza mała wojowniczka pokazała nam jednak ogromną siłę woli. Zaskoczyła wszystkich! Niestety skutki skrajnego wcześniactwa będą jej towarzyszyć jeszcze bardzo długo… Nawet nie mogliśmy wziąć naszego maleństwa w ramiona, ucałować i zapewnić, że bardzo ją kochamy. Laurka niezwłocznie została umieszczona w inkubatorze, a lekarze walczyli o jej każdy oddech. To było jak najgorszy koszmar!  Dwa tygodnie po urodzeniu córeczka musiała przejść pierwszą  poważną operację!  Okazało się, że jej jelito jest zrośnięte z dwunastnicą! Lekarze musieli wyciąć kawałek jelita i wyłonić stomię.  Laurka ważyła wtedy zaledwie 600 gram… Jej skórka była cienka jak pergamin. Gdy po dwóch tygodniach nastąpiło ściągnięcie szwów z brzuszka naszej kruszynki wszystko się rozeszło… Wnętrzności wyszły na wierzch, co było powodem konieczności przeprowadzenia następnej operacji! To cud, że nasza córeczka żyje! Walka o ustabilizowanie Laurki trwała miesiącami. Córeczka ma dużo powikłań wcześniaczych takich jak dysplazję oskrzelowo-płucną, retinopatię, na którą przeszła już dwie laseroterapie, oraz chorą tarczycę. Przez dwa i pół miesiąca 2 i pół miesiąca respirator kontrolował każdy oddech Laurki. Później córeczka musiała korzystać z tlenu, bo bardzo ciężko było jej samodzielnie oddychać. Kiedy pomalutku wszystko szło ku dobremu i już myśleliśmy, że w końcu zabierzemy naszą malutką do domu, dokładnie 18 maja dostaliśmy telefon, że Laurka potrzebuje kolejnej pilnej operacji! Okazało się, że doszło do skrętu jelita cienkiego i zamartwicy… Lekarze musieli wyciąć naszej Kruszynce 3/4 jelita cienkiego oraz wyłonić nową stomię! Obecnie córeczka jest karmiona pozajelitowo.  Nie wiemy co będzie dalej. Czeka nas dużo rehabilitacji, przez wzmożone napięcie mięśniowe oraz wizyt u wielu specjalistów, gdzie często będziemy musieli dojeżdżać na drugi koniec Polski. To niestety wiąże się z ogromnymi kosztami. Dlatego bardzo prosimy o pomoc! Wesprzyjcie nas w walce o zdrowie i lepszą przyszłość naszej Laurki! Rodzice ▶️ Reportaż o Laurce w TVP 3

98 696 zł
Zosia Łowicka
Zosia Łowicka , 7 lat

Mała wojowniczka prosi o pomoc! Operacja coraz bliżej! Pomóż!

Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za otrzymaną pomoc podczas poprzedniej zbiórki. Dzięki niej mogliśmy zapewnić Zosi odpowiednią opiekę. Dziś jednak wracamy do Was z prośbą o ponowne wsparcie. Zosia niezwłocznie musi przejść konieczną operację ortopedyczną. Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, ponieważ wada pogłębia się w zastraszającym tempie. Nie możemy dopuścić do tragedii, dlatego błagamy o pomoc! Musimy uzbierać pieniądze do końca czerwca! Poznaj naszą historię: Nasza Zosia bardzo spieszyła się na świat – urodziła się w 31. tygodniu ciąży. Jednak dzień jej narodzin nie był tylko chwilą niesamowitej radości. Szybko pojawił się przeszywający strach, gdy zamiast pierwszego krzyku usłyszałam wezwania i instrukcje zespołu medycznego, który zajmował się reanimacją mojej kruszynki. Wtedy pojawiła się pierwsza diagnoza: zespół zaburzeń oddychania. Gdy mała miała 14 miesięcy, zdiagnozowano u niej mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu spastycznego kończyn dolnych, zaburzenia układu nerwowego. Dziś Zosia ma już 5 lat, a na pytanie kim chciałaby być w przyszłości, niezmiennie odpowiada, że chciałaby móc chodzić. Te słowa mnie jednocześnie wzruszają i przerażają, bo pomimo ogromnego zaangażowania, wciąż nie mamy pewności, czy nasza córeczka stanie na nóżkach. Zosia w październiku przeszła operację rizotomii, która polepszyła jej jakość życia, a wzmożone napięcie mięśniowe choć na trochę odpuściło. Córeczka może w pełni wyprostować nóżki i ma dużo większy zakres ruchowy stawu skokowego.  Niestety od około pół roku jej czworaki dużo się pogorszyły. Po kolejnych konsultacjach i badaniach RTG lekarz prowadzący poinformował nas, że konieczna jest pilna operacja. Nie możemy czekać, dlatego musimy wykonać ją prywatnie. Jednak koszt operacji przekracza nasze możliwości. Choćbyśmy starali się z całych sił, nie jesteśmy w stanie uzbierać potrzebnej sumy. Choroby Zosi to nie tylko strach przed przyszłością, ale też ogromne wydatki. Konsultacje ze specjalistami, zakup sprzętu, pokrycie kosztów terapii to koszty, które trudno sobie wyobrazić. W tej sytuacji nie mamy innego wyboru – musimy ponownie prosić Was o pomoc, ponieważ sami nie damy sobie rady! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Rodzice Zosi Zobacz filmik z rehabilitacji: Kwota zbiórki jest szacunkowa

24 245,00 zł ( 56,97% )
Brakuje: 18 309,00 zł
Maciej Krawczyk
11 dni do końca
Maciej Krawczyk , 39 lat

Wypadek zabrał mu sprawność! Pomagamy Maciejowi!

Mam na imię Maciek i mam 38 lat. Do października 2021 roku żyłem normalnie - pracowałem, byłem zdrowy i szczęśliwy. Ale wtedy wydarzyła się tragedia… Wracając motorem z pracy, źle się poczułem. Chciałem zjechać z drogi… Nagle ocknąłem się, gdy mój motor był kilka metrów przede mną, a ja miałem uszkodzoną nogę. Zdezorientowany i pełny adrenaliny wsiadłem na motor i dotarłem do domu. Gdy się w nim znalazłem, nagle poczułem ogromny ból i musiałem wezwać pogotowie. Okazało się, że złamałem kość piszczelową. Konieczna była operacja. Początkowo miałem problem ze znalezieniem szpitala, który podjąłby się jej przeprowadzenia... Tydzień chodziłem ze złamaną nogą! Na szczęście, w końcu przeszedłem operację. Trwała ona aż 3,5 godziny! Myślałem, że to koniec moich problemów. Nic bardziej mylnego... Kilka miesięcy po wypadku, zaczęły się u mnie pojawiać omdlenia, a także silne bóle pleców i głowy, które trwają do dziś. Trafiłem do neurochirurga. Okazało się, że mam pęknięty jeden z kręgów! Moja sprawność na tyle ucierpiała, że w lutym tego roku spadłem ze schodów i złamałem obojczyk. Po wyciągnięciu śrub i blaszek nie mam też czucia w zoperowanej nodze... Obecnie jedynym ratunkiem jest dla mnie operacja neurochirurgiczna pleców. Pozwoli to pozbyć się bólu i w końcu spróbować wrócić do normalnego życia. Przez wypadek przestałem pracować, właśnie skończył mi się zasiłek rehabilitacyjny... Jest mi naprawdę ciężko. Koszty operacji znacznie przekraczają moje możliwości, dlatego bardzo proszę Was o wsparcie. Bardzo chciałbym wrócić do życia sprzed wypadku, normalnie pracować... Maciej

6 990,00 zł ( 28,56% )
Brakuje: 17 479,00 zł
Hania Włodarczyk
Hania Włodarczyk , 2 latka

Hania przyszła na świat jako skrajny wcześniak... Ratunku❗️

Nasza córeczka przyszła na świat o wiele zbyt wcześnie – zaledwie w 25. tygodniu ciąży. Była taka maleńka, krucha i bezbronna. Przez 3 miesiące przebywała na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodków. Ważyła jedynie 910 gramów, a my  codziennie modliliśmy się o każdy kolejny wspólny dzień, o każdą kolejną wspólną chwilę...  Byliśmy przerażeni, tak potwornie baliśmy się o naszą Kruszynkę. Przez swoje skrajne wcześniactwo Hania napotkała na swojej drodze wiele przeciwności. Przez długi czas oddychała z pomocą respiratora, kilkukrotnie podawano jej preparaty krwiotwórcze. Doszło również do martwiczego zapalenia jelit, w związku z czym niezbędne było przeprowadzenie dwóch operacji, w trakcie których usunięto Haneczce aż 17 cm jelit. Wcześniactwo naszej córeczki oraz zakażenie, z którym się urodziła, spowodowało również wiele zmian w mózgu. Hania ma za sobą dwie operacje trepanacji czaszki. Zdiagnozowano również rozmiękanie istoty białej. Haneczka ma stwierdzone małogłowie, padaczkę oraz dziecięce porażenie mózgowe. Napady choroby spowodowały, że nasza córka jest karmiona droga dojelitową poprzez PEG, dlatego też między innymi mamy zapewnioną opiekę hospicjum domowego. Zmiany w mózgu powodują duże opóźnienie w rozwoju psychoruchowym Hani. Na tę chwilę córeczka zaczyna coraz lepiej trzymać główkę. Dążymy do jej pionizacji, a Hania stara się coraz częściej nawiązywać kontakt wzrokowy oraz bardzo dużo się śmieje. Obecnie nasza córeczka wymaga intensywnej rehabilitacji, szeregu wizyt kontrolnych u specjalistów oraz sprzętu, który pomoże jej w codziennym funkcjonowaniu. Niestety, koszty z tym związane są ogromne i przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego z całego serca zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc. Każda złotówka i każdy gest dobroci to dla nas ogromna nadzieja na lepszą przyszłość dla Hani. Jako jej rodzice zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić jej godną opiekę i szansę na rozwój. Dziękujemy Wam za każdy okazany gest dobrego serca i wsparcie, które daje nam siłę do walki o lepsze jutro dla naszej ukochanej córeczki. Klaudia i Maciej - rodzice Hani

38 791 zł
Piotr Pilas
Piotr Pilas , 3 latka

By wyjątkowość nie zniszczyła dzieciństwa... Pomóż!

Wiadomość o ciąży była jedną z tych, które wspomina się, jako najpiękniejsze w życiu. Głęboko wierzyliśmy w to, że nasz synek przyjdzie na świat cały i zdrowy i za chwilę razem rozpoczniemy cudowną przygodę zwaną rodzicielstwem. I tak było...  Dzień narodzin Piotrusia był najlepszym dniem naszego życia. Gdy już mogliśmy wziąć go na ręce, czuliśmy, że mamy przy sobie cały świat. Niestety, dwa miesiące później Piotruś otrzymał druzgocącą diagnozę...  Kiedy usłyszeliśmy słowa: choroba genetyczna - Zespół Angelmana - nikt z nas nie myślał już o świętowaniu... Zamiast tego był strach – przeszywający strach o życie naszego dziecka. Nie wierzyliśmy… Nasz malutki synek cierpi na chorobę genetyczną. Nieuleczalną! Zaczęliśmy czytać, dowiadywać się czym jest w ogóle to zaburzenie. Niestety, z każdą kolejną informacją, nasze przerażenie rosło...  Mikroubytek w obrębie jednego chromosomu sprawia, że u dzieci z tym zespołem zaburzone jest działanie układu nerwowego. W efekcie często diagnozuje się u niech: niepełnosprawność intelektualną, padaczkę, zaburzenia ruchowe...  Strasznie boimy się o przyszłość syna, bo choroba ta jest bardzo rzadka i wciąż pozostaje praktycznie nieznana. Zespół Angelmana zdarza się 1: 150000 żywych urodzeń! Nie wiemy więc, w jakim stopniu schorzenie się rozwinie i jak będzie wyglądała przyszłość naszego dziecko…  Obecnie syn potrzebuje stałej rehabilitacji i wizyt u wielu specjalistów. Koszty walki o jak najlepszy rozwój Piotrusia stale rosną. To dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc! Każda złotówka da nam nadzieję, której nie może zabraknąć... Rodzice Piotrusia

69 749 zł
Tymek Górski
Tymek Górski , 4 latka

Tymek jest całym naszym światem, a ten świat chce się zawalić!

„Ze wszystkich kobiecych praw, najwspanialsze jest bycie mamą…" – od zawsze o tym wiedziałam i od zawsze wyobrażałam sobie siebie w tej roli… nas w roli rodziców. Długo czekaliśmy na ten dzień. W końcu się stało! 2 sierpnia 2020 zostaliśmy rodzicami! Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Tymon przyszedł na świat jako zdrowe dziecko – 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi! Nic i nikt nie dawał nam powodów do niepokoju. Spełniło się nasze największe marzenie! Jednak po upływie około pół roku coś zaczęło wzbudzać w nas strach… „Dlaczego Tymuś nie rusza nóżkami tak, jak inne dzieci?” Zaczęliśmy bardziej przyglądać się jego rozwojowi… Jego stópki nie były tak ruchliwe, jak stópki jego rówieśników, a paluszki przestały się poruszać. Początkowo lekarze uspokajali nas, mówili, że ma czas, że każde dziecko rozwija się swoim tempem… My jednak czuliśmy, że coś jest nie tak, że coś złego dzieje się z naszym dzieckiem. Zaczęliśmy szukać. Nasz trwający do dziś medyczny maraton zaczął się od wizyty u fizjoterapeuty, następnie ortopedy. Od ortopedy dostaliśmy skierowanie na badanie pozwalające ocenić pobudliwość mięśni – elektromiografia wyszła w normie.  Dostaliśmy skierowanie do szpitala na rezonans kręgosłupa i główki – badanie niczego nie wykazało, więc wypisali nas do domu. Tymuś w ogóle nie ruszał już stópkami. W międzyczasie lekarze zaczęli przywoływać nazwę choroby, na której dźwięk każdy rodzic drży ze strachu – SMA. Zrobiliśmy badania pod tym kątem. Na wynik trzeba czekać ponad dwa miesiące, więc nie czekaliśmy bezczynnie. Znowu trafiliśmy do szpitala – Tymuś miał złe próby wątrobowe. Niestety stamtąd również wypisali nas do domu, rozkładając ręce. Wydawało się, że to jakiś zły sen. Nikt nie umiał powiedzieć nam, co dolega naszemu dziecku. Pani genetyk zasugerowała, aby zrobić kosztowne, ale bardzo kluczowe badanie WES.  W końcu przyszły wyniki – „uszkodzony gen”, „bardzo rzadkie choroby”, „ciężkie i nieuleczalne choroby” – to hasła, które usłyszeliśmy, i które słyszymy w naszych głowach do teraz. SMARD1 rdzeniowo-przeponowy zanik mięśni i równie groźna choroba CHARCOT MARIE TOOTH. Na ten moment nasz synek nie chodzi, nie raczkuje, a nawet nie siedzi. Jest dzieckiem leżącym opóźnionym psychoruchowo. Mięśnie Tymka są bardzo słabe. Na dodatek, dwa tygodnie temu podczas kolejnej wizyty w szpitalu dowiedzieliśmy się, że lewa połowa przepony Tymusia działa odwrotnie. Nie wiadomo, co jeszcze przyniesie choroba, jakie spustoszenie może spowodować w organizmie naszego dziecka. Tymek jest intensywnie rehabilitowany za pomocą terapii Bobath oraz Vojty. Pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Dalsze leczenie to intensywne rehabilitacje, niestety przynoszą powolne efekty, są jednak jedyną nadzieją na poprawę stanu zdrowia naszego synka. Staramy się robić co w naszej mocy, aby dać mu szansę na lepsze życie. Zrobimy wszystko, aby Tymek osiągnął jak największą samodzielność. Kiedy poznaliśmy diagnozę, świat nam się zawalił. Ale teraz mamy wielką siłę walki, wierzymy w to, że nasz synek będzie w przyszłości sprawny. Każdy, nawet najmniejszy gest, ma dla nas ogromne znaczenie w walce o jak największą sprawność dla naszego maluszka! Pełni nadziei, prosimy o Państwa pomoc, która pozwoli nam nie tylko na dalszą rehabilitację, ale również zaopatrzenie Tymonka w specjalistyczne wyroby ortopedyczne oraz sprzęt rehabilitacyjny. Każdy Państwa gest jest dla nas na wagę złota! Dziękujemy z całego serca! LICYTACJE DLA TYMKA –> KLIK

42 662 zł
Michał Łuczak
Pilne!
Michał Łuczak , 38 lat

Oko w oko ze śmiercią❗️Bez Was Michał nie ma żadnych szans!

Grudzień 2019, wszyscy szykują się do Świąt, a w rodzinie Michała kolejny dramat... Po śmierci Taty, Profesora Jacka Łuczaka, Michał sam był bliski śmierci. Zaatakowały go duszności, a saturacje gwałtownie spadły. Wciąż żyje, dzięki szybkiej reakcji pielęgniarki i lekarki z hospicjum...  Michałowi wykonano tracheotomię i podłączono respirator – to uratowało mu życie! Teraz najbardziej potrzebna jest pomoc, bo z dnia na dzień Michał jest słabszy... Powrót do domu i kolejny etap w życiu naznaczonym cierpieniem. Dzięki Wam ten dzielny chłopak wciąż z uporem walczy o życie! Teraz, żyć, by zostać ze swoją córeczką, Michał musi zacząć nową terapię - Bio-immunologiczną, terapię, która opiera się na badaniach naukowych, sprawdza się w przypadku chorób auto immunologicznych, i przyniosła poprawę u kilku innych pacjentów.  „Proszę Cię, żeby w opisie było: wiem, że choroba pojawiła się po to, żeby pokazać, że będę pierwszym człowiekiem na świecie, który zostanie wyleczony. I jak będę zdrowy mam założyć fundację, która będzie leczyć pozostałych pacjentów z tą chorobą. Wiem, że to jest mój cel. Potrzebuję tylko Waszej pomocy, aby go zrealizować. Dobro zawsze wraca z nawiązką. Obiecałem córce, że zabiorę ją na koncert Metallica. Basiu popraw tylko gramatykę. I jakbyś mogła, to daj to na początku, lub na końcu.” – poprawiłam. I daję na początku. Bo dopóki Michał może dzielić się swoimi myślami chcę, by apel zaczynał się nim, jego emocjami, marzeniem, celem.   Prof. Jacek Łuczak część życia poświęcił, by wraz z garstką cudownych ludzi stworzyć niesamowite miejsce - Hospicjum Palium, gdzie ból „złych rokowań” łagodzony jest przy pomocy troskliwej opieki i odpowiedniej wiedzy medycznej. Mówimy, że karma wraca. Dobre uczynki, jak tarcza ochronna osłaniają to, co najcenniejsze. Ale los nie bywa sprawiedliwy. Zdarza się, że doświadcza nagle, niespodziewanie, okrutnie. Michał Łuczak, syn profesora, niedługo skończy 30 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje szybko. Michał jednak nie poddaje się, walczy. Postanowił zostać pierwszym człowiekiem, który wygra z tą okrutną chorobą. Michał został uwięziony we własnym ciele, które odmawia wszystkiego. A przecież kiedyś było zupełnie inaczej. Zawsze uśmiechnięty, otoczony przyjaciółmi współzałożyciel zespołu muzycznego. Po studiach na poznańskiej politechnice rozwijał firmę i jednocześnie sprawował rolę troskliwego ojca dla swojej ukochanej córeczki. W maju „coś” zaczęło się dziać. Lekki niedowład prawej nogi. Potem niemoc sięgnęła po rękę. Z jednej strony ciała osłabienie przeszło na drugą. Październik był miesiącem ostatecznej diagnozy. SLA – stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje nadzwyczaj szybko, ma postać bardzo agresywną.   Michał daje z siebie wszystko mimo, że cierpi z powodu skurczy wszystkich mięśni. Doprowadzając do porażenia nerwów odbiera władzę nad ciałem, ale nie hamuje bólu.  Niezdolny do samodzielnego funkcjonowania Michał walczy z całych sił.  Michał oddycha już przez rurę od respiratora – standardowy scenariusz dalszych wydarzeń zwaliłby z nóg każdego bohatera. Kiedy choroba obejmuje mięśnie międzyżebrowe i przeponę, doprowadza do niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do śmierci przez uduszenie. Była już wielotygodniowa antybiotykoterapia w celu wykluczenia boreliozy. Była nadzieja włożona w zabieg komórkami macierzystymi. Pozostała ostatnia szansa. Bardzo gorąco prosimy Was o pomoc -zgodnie z wolą Ś.P. profesora Jacka Łuczaka, lekarza o wielkim sercu, założyciela Hospicjum Palium, ojca Michała, w imieniu jego córeczki, mamy, rodzeństwa Heleny i Bartosza, ukochanej Cristine i wszystkich oddanych bez reszty Michałowi. Nadzieja umiera ostatnia! Michał przed śmiercią taty napisał – Myślałem, że wyzdrowiejesz, życie jest okrutne. A ja, jego brat Bartek, odpowiedziałem mu – Życie potrafi być okrutne, ale miłość zawsze wygrywa... Taka była wola taty... Ta zbiórka to ostatnie, co może zrobić dla swojego syna... ––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki  

17 935,00 zł ( 14,04% )
Brakuje: 109 725,00 zł