Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Iza Kwidzińska
Iza Kwidzińska , 5 lat

Izabela cierpi na Zespół Milroy'a! Pomóż mi zapewnić córce potrzebne wsparcie!

Izabela urodziła się z obrzękiem stóp. Od samego początku wiedzieliśmy, że jest to objaw  Zespołu Milroy'a, dziedzicznej choroby, która ujawnia się po narodzinach dziecka. To zaburzenie układu limfatycznego. Lekarze zrobili wszystkie niezbędne badania, aby mieć w 100% pewność. Wyniki szybko potwierdziły obecność choroby.  Córka cierpi na uciążliwe bóle nóżek i nieustanny obrzęk, który niekiedy jest tak duży, że nie możemy ubrać skarpetek. Czasem trochę się zmniejszy, ale też nie na długo. Stan zdrowia Izy z wiekiem się pogarsza, ponieważ początkowo obrzęk był tylko na stopach, teraz sięga już okolic łydek. Ból i drętwienie nóg towarzyszą nam coraz częściej.  Niestety to nie wszystko, z czym musi mierzyć się nasza córeczka. Izunia zmaga się również malformacjami żylnymi, wadą wzroku i słabym napięciem mięśniowym. Ma status osoby niepełnosprawnej oraz jest objęta rządowym programem rehabilitacyjnym, ale niestety od grudnia 2024 roku nie będzie mogła już z niego korzystać, ze względu na ukończenie 6 roku życia. Wtedy będę musiała zapewnić córce wsparcie prywatnie, ponieważ na rehabilitację z NFZ czeka się bardzo długo, a i tak otrzymuje się potem tylko kilka godzin. To niestety niewystarczająca ilość… Dodatkowo po ostatniej wizycie u lekarza prowadzącego leczenie córki okazało się, że jedna z żył w nodze jest niedrożna i trzeba wykonać szczegółowe badania USG, ponieważ córka zakwalifikowała się do operacyjnego usunięcia żyły. Zabieg wstępnie został zaplanowany na luty 2025 roku.  Przez Zespół Milroy'a Izabela potrzebuje stałej rehabilitacji. Niestety jest ona bardzo kosztowna, miesięcznie sięga kwoty powyżej 2000 tysięcy złotych! Do tego dochodzi dalsza diagnostyka, wizyty u wielu specjalistów, które również często muszą odbywać się prywatnie, gdyż nie mamy czasu, by czekać – stan córki zbyt szybko się pogarsza!  Dotychczas starałam się dawać radę. Nigdy nie prosiłam o pomoc jeżeli chodzi o leczenie córeczki, ale koszty z roku na rok rosną i potrzebuję wsparcia. Chciałabym móc zapewnić Izuni potrzebne leczenie, rehabilitację oraz sprzęty medyczne i nie musieć się martwić, czy na pewno starczy na pokrycie wszystkich kosztów z tym związanych… Bardzo proszę o pomoc, liczy się każda złotówka! Aleksandra, mama Izabeli

733,00 zł ( 1,37% )
Brakuje: 52 459,00 zł
Kinga Chochorowska
Kinga Chochorowska , 15 lat

Kinga potrzebuje kolejnych operacji... Wesprzyj jej heroiczną walkę!

Artrogrypoza dystalna – od 14 lat życie naszej rodziny krąży wokół tych dwóch słów. Choć bywa ciężko, Kinga niezłomnie toczy walkę o zdrowie i samodzielną przyszłość. Jednak nie wszystkie bariery jest w stanie pokonać sama... 8 sierpnia Kinia przeszła operację lewej dłoni. Nie byłoby to możliwie bez Waszego wsparcia! Będziemy Wam za to już zawsze wdzięczne! To jednak nie koniec naszej walki! Po konsultacji z profesorem wiemy, że przed Kinią JESZCZE 2 OPERACJE – plastyka kciuków! Kciuk jest odpowiedzialny za 70 procent funkcjonalności dłoni. U dzieci z artrogrypozą palec ten bardzo często jest przykurczony i schowany we wnętrzu dłoni.  Celem operacji będzie ustawienie kciuków w opozycji do pozostałych palców w taki sposób, by zwiększyć Kini możliwości chwytania lub objęcia dłonią większych przedmiotów, co w tym momencie jest prawie NIEMOŻLIWE…  Kinia z artrogrypozą będzie do końca życia, dlatego jako matka zrobię wszystko, aby jej pomóc w tej nierównej walce… Córka musi przejść badania genetyczne WES, a po kolejnych operacjach będzie potrzebowała specjalistycznej opieki i intensywnej rehabilitacji. Niestety, za zdrowie i sprawność trzeba słono zapłacić, a nasze możliwości finansowe są ograniczone… Zawsze powtarzam, że gdyby nie troska i wielkie serca ludzi, których spotykamy, byłoby marnie… Dziękujemy Wam za dotychczasową pomoc, za wszystkie wyrazy Waszej życzliwości i wsparcia. Będziemy wdzięczne, jeśli będziecie z nami do końca! Mama, Kasia ➡️ Licytacje dla Kini

48 295,00 zł ( 45,39% )
Brakuje: 58 088,00 zł
Krzysztof Skibiński
Pilne!
Krzysztof Skibiński , 53 lata

Diagnoza była bezlitosna – GLEJAK IV STOPNIA❗️ Pomóż w walce o ŻYCIE❗️

Nazywam się Krzysztof i jeszcze niedawno prowadziłem spokojne, przepełnione radością życie.  Każdego dnia cieszyłem się z czasu spędzonego z rodziną i przyjaciółmi. Niestety, w maju tego roku wszystko się zmieniło. 27 maja usłyszałem od lekarza słowa, które obróciły moją codzienność w nieustanną walkę. Diagnoza była wstrząsająca: glejak mózgu IV stopnia. Z dnia na dzień mój świat legł w gruzach. Po dwóch tygodniach od wykrycia nowotworu przeszedłem operację, która na szczęście przebiegła bez komplikacji. Następnie czekało mnie sześć tygodni intensywnej radioterapii i chemioterapii. Jednak glejak wielopostaciowy jest wyjątkowo złośliwy i nie można usunąć go w całości – odrasta bardzo szybko, nie poddając się typowym metodom leczenia. Sama chemioterapia to za mało… Moją jedyną nadzieją na przedłużenie życia jest innowacyjna, nierefundowana terapia, polegająca na wprowadzeniu nanocząsteczek tlenku żelaza bezpośrednio do guza, które niszczą komórki nowotworowe od środka. Koszt tego leczenia jest jednak zawrotny i wynosi 180 000 złotych – jest to kwota, która daleko przekracza moje możliwości finansowe. Chociaż codzienna walka bywa wyniszczająca, staram się żyć jak dotychczas. Nadal pracuję, spędzam czas z bliskimi i cieszę się każdą chwilą, jaką mogę z nimi dzielić. Wierzymy, że pokonam chorobę, ale z każdym dniem chemioterapia odbiera mi siły, a moje możliwości się wyczerpują… Dzięki Waszej pomocy mogę mieć szansę na życie, które zostało tak brutalnie zakłócone przez chorobę. Każdy, kto zdecyduje się wesprzeć mnie w tej trudnej walce, staje się dla mnie częścią nadziei na zdrowie i przyszłość. Z całego serca dziękuję za każdą okazaną pomoc i dobre słowo. Z wdzięcznością, Krzysztof

47 666,00 zł ( 24,89% )
Brakuje: 143 824,00 zł
Wiktor Carole
Wiktor Carole , 13 lat

Pomóż mi uchronić mojego syna przed wieczną ciszą!

Gdy Wiktor miał 10 lat przeszedł bardzo poważne zapalenie płuc. Było na tyle źle, że wymagał hospitalizacji. Po tygodniu został wypisany do domu, wtedy zauważyłem, że niedosłyszy. Od razu udałem się z synem do laryngologa, który skierował nas na badania słuchu. Specjaliści nie byli w stanie podać jednoznacznej diagnozy, zachęcili do ponownego wykonania badań, gdy Wiktor podrośnie. Niestety sytuacja drastycznie się pogarszała… Odbyliśmy jeszcze kilka wizyt i testów słuchu, zanim została postawiona ostateczna diagnoza. Gdy lekarz powiedział, co dolega mojemu dziecku byłem w szoku. Okazało się, że to upośledzenie słuchu czuciowo-nerwowe obustronne! Ślimak w uchu Wiktora jest zbyt uszkodzony, lekarze nie są w stanie podjąć się operacji. Jedyną nadzieją są kosztowne aparaty słuchowe. Widzę jak mój syn cierpi przez swoją niepełnosprawność. Wada cały czas się pogłębia zabierając mu radość, nadzieję i poczucie wartości. Wiktor często zamyka się w swoim pokoju, ucieka od kontaktu z otoczeniem. Początkowo syn był bardzo przeciwny aparatom słuchowym, ale kiedy miał je założone w gabinecie na przymiarkę i w końcu usłyszał, to zupełnie zmienił zdanie. Codziennie pyta mnie, kiedy kupię mu aparaty – to łamie mi serce, bo kompletnie nie mam na nie środków.  Wychowuję syna sam, mama Wiktora zmarła zaraz po porodzie. Dodatkowo zajmuję się chorą mamą. Wszelkie koszty, które spadają na naszą rodzinę muszę nieść samodzielnie na swoich barkach. Jest mi bardzo ciężko, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wada słuchu mojego dziecka może się drastycznie pogłębić, doprowadzić nie tylko do kompletnej głuchoty, ale także do uszkodzenia mózgu. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego proszę, jeśli możesz wpłać, choć najmniejszą kwotę. Liczy się każda złotówka! Tata Wiktora

12 030,00 zł ( 86,98% )
Brakuje: 1 800,00 zł
Łucja Antosik
Łucja Antosik , 14 miesięcy

Nasza córeczka od pierwszych chwil musiała walczyć o życie... POMOCY!

Łucja urodziła się w 25 tygodniu ciąży jako ekstremalnie skrajny wcześniak. Była taka maleńka… Ważyła zaledwie 800 gram, a mierzyła tylko 30 cm długości! Otrzymała 2 punkty w skali Apgar  i zaraz po urodzeniu musiała być reanimowana oraz zaintubowana. Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie… Byliśmy przerażeni! A to był zaledwie początek jej historii... W następnych dniach stwierdzono u Łucji ciężką zamartwicę, obustronne wylewy IV stopnia w mózgowiu, w móżdżku oraz krwotok z pękniętej wątroby. Stan naszej Kruszynki był naprawdę bardzo ciężki, lecz Łucja pokazała jak bardzo chce żyć! Jako skrajny wcześniak każdego dnia musiała walczyć o życie. Przeszła trzy operacje: wstawienia zbiorniczka Rickhama – z powodu narastającego wodogłowia pokrwotocznego, zamknięcie przewodu Botalla oraz laseroterapii – z powodu retinopatii trzeciego stopnia. Choć to, co najważniejsze Łucja wygrała, to walczyć musi nadal – teraz o swoje zdrowie i sprawność. Po pół roku życia z sondą i po wykonanym zabiegu plastyki języka oraz wędzidełka, Łucji udaje się małymi krokami samodzielne jedzenie z butelki. Dodatkowo pomimo sugestii lekarzy o wstępnej diagnozie dziecięcego porażenia mózgowego pomaleńku robi postępy motoryczne. To właśnie dzięki licznej, codziennej rehabilitacji i specjalnemu sprzętowi medycznemu udaje jej się rozwijać. Niestety, koszty z miesiąca na miesiąc rosną i przerastają nasze możliwości… A okrutny los rzuca kolejne kłody pod nóżki naszej córeczki. Łucja pomimo wszelkich starań jest aktualnie dzieckiem niewidomym, które ma znikome reakcje wzrokowe na światło spowodowane bardzo obszerną laseroterapią oraz prawdopodobnie poprzez uszkodzenia mózgu, których przyczyną były rozległe wylewy. Mimo tego nasza mała wojowniczka się nie poddaje i każdego dnia pokazuje wszystkim swoją radość i chęć do walki o lepsze jutro! Bardzo prosimy Was o pomoc, gdyż Wasze wsparcie może zrobić ogromną różnicę w jej życiu. Każda, nawet najmniejsza pomoc, przybliża nas do celu – aby Łucja miała szansę na lepszą przyszłość. Za każdą pomoc dziękujemy z całego serca! Rodzice Łucji ➡️ grupa z licytacjami dla Łucji

61 638,00 zł ( 37,92% )
Brakuje: 100 890,00 zł
Borys Kozak
Borys Kozak , 2 latka

Padaczka uniemożliwia rozwój! Kręgosłup i nóżki Borysa potrzebują pomocy!

Borysek urodził się w ciężkiej zamartwicy urodzeniowej z wewnątrzmacicznym niedotlenieniem. Pierwsze tygodnie życia spędził na oddziale neonatologicznym. Gdy skończył 2 miesiące, trafił do szpitala na oddział neurologiczny. Podczas badań EEG oraz rezonansu głowy, stwierdzono u niego padaczkę oraz częściowe nieodwracalne uszkodzenie kory mózgowej. Obecnie Borys regularnie przyjmuje leki, które wstrzymują powstawanie kolejnych napadów. Niestety, nawet jeśli nie obserwujemy żadnych zewnętrznych objawów, badania wykazują dalsze wyładowania w mózgu syna, które uniemożliwiają jego prawidłowy rozwój.  Oprócz leczenia Borys musi być poddawany intensywnej rehabilitacji. Ze względu na dysfunkcję kręgosłupa oraz kończyn dolnych, potrzebuje specjalnie dobranych ortez  oraz gorset stabilizujący. Jeździmy też z nim na częste kontrole do poradni specjalistycznych. Koszty leczenia, dojazdów do specjalistów oraz rehabilitacji są wysokie, dlatego z całego serca prosimy Was o wsparcie!  Rodzice

35 456 zł
Julia Nieckarz
Julia Nieckarz , 8 lat

POMOCY❗️Przerwijmy koszmar Julci - PILNA operacja albo kalectwo!

Julka, nasza córeczka, ma za sobą już 4 skomplikowane operacje... Dzieciństwo Julki to szpital i cierpienie, którego nie powinno znać każde dziecko... W nóżkach naszego maleństwa brakuje kości. Niestety, wada Julki po raz kolejny daje o sobie znać. Córeczka potrzebuje kolejnej operacji, która musi odbyć się jeszcze w tym roku... Inaczej czeka ją kalectwo! Po raz kolejny musimy błagać o Waszą pomoc! Bezradność i wielki szok – od tego rozpoczęła się walka o zdrowie Julci. Ciąża książkowa, wyniki badań – prawidłowe. 3 marca 2016 urodziła się Julia. Radość z narodzin naszej córeczki nie trwała niestety długo, w kolejnych godzinach przyszły płacz, strach i rozpacz... Coś jest nie tak z nóżkami dziecka – usłyszeliśmy po porodzie. Zrobiło się ciemno i cicho. W obu stópkach Julki brakowało paluszków, nóżki były powyginane na wszystkie strony… Najpierw lekarze podejrzewali, że nóżki Julci połamały się jeszcze w trakcie ciąży… Kolejne badania to wykluczyły, pokazały jednak bolesną prawdę – w nóżkach Julci brakuje niektórych kości. Brak kości strzałkowych – w prawej nóżce nie ma jej w ogóle, w lewej jest tylko niewielki fragment, deformacja stawów skokowych, brak części palców – tyle wiedzieliśmy. Lekarze byli bezradni. Nigdy w życiu nie widzieli takiego przypadku. Zostaliśmy sami ze zdjęciem RTG, ciężko chorym dzieckiem i poleceniem, że mamy szukać ratunku. Znacznie później dowiedzieliśmy się, że wada, którą ma Julka, to fibular hemimelia, inaczej hemimelia strzałkowa. Bardzo rzadka wada... Julka rosła, po długich godzinach rehabilitacji zaczęła niepewnie chodzić... Niestety te próby wiązały się z setkami upadków i powstawaniem bolesnych siniaków i ran. Chore nóżki Julki wykrzywiały się coraz bardziej... Nie dawały rady utrzymywać ciała. Naszej córeczce groził wózek inwalidzki i kalectwo! Trafiliśmy do Paley Institute w USA - kliniki ortopedycznej, specjalizującej się w leczeniu takich wad, jakie ma Julka. Tylko tam dano nam gwarancję, że nasze dziecko będzie mogło chodzić, być sprawne i żyć jak rówieśnicy. Julcia miała trzy latka, gdy zaczęliśmy naszą rozpaczliwą walkę o to, by powstrzymać wyrok... Jej dzieciństwo, zamiast upływać w kolorowych ścianach pokoju, wypełniła biel - kolor szpitala i  lekarskich fartuchów, gipsów, sal operacyjnych, sal rehabilitacyjnych, na których spędzała długie, bolesne godziny... Marzenia naszej córeczki sprowadziły się do tego, żeby widzieć mamę po wybudzeniu się z kolejnej narkozy.  Córeczka przeszła już 4 operacje. Efekty były bardzo zadowalające zarówno dla Julki, jak i dla nas, rodziców oraz lekarzy. Jednakże wada, z którą zmaga się Julia, jest niestety bardzo podstępna... Wraca i pogłębia się wraz z kolejnymi etapami wzrostu. Przed Julką kolejna bardzo poważna operacja. Prawa nóżka jest w bardzo złym stanie... Niewłaściwe ustawienie stopy, z którym Julka się urodziła, wymusza u naszej córki poruszanie się na palcach... To prowadzi do nieprawidłowej postawy ciała, kolejnych wad biodra i kręgosłupa. To, że Julka posiada tylko trzy paluszki w stopie, nie ułatwia jej tego zadania... Naraża ją na dodatkowy ciężar, ból i cierpienie, do którego nie chcemy dopuścić. Dotychczasowe leczenie udało się dzięki Wam, ogromu Waszej pomocy, pracy, wsparcia, wielkiemu zaangażowaniu, wiary w nas w chwilach, kiedy sami zaczynaliśmy wątpić... Jesteśmy wdzięczni z całego serca. Niestety, otrzymany kosztorys kolejnego etapu leczenia Julki ponownie zwalił nas z nóg! Jeszcze raz musimy prosić o Waszą pomoc... Potrzebne jest nam wsparcie i zaangażowanie, bo wiemy, że bez Was nie damy rady.... Chcemy, aby nasza córcia była szczęśliwa, mogła biegać, chodzić do szkoły. Żyć bez wózka inwalidzkiego, barier i cierpienia... Na NFZ nie mamy jednak co liczyć! Nie refunduje tego typu operacji… Po raz drugi potrzebujemy aniołów, które swoją dobrocią pomogą naszej dzielnej dziewczynce przejść przez życie na własnych nóżkach. Potrzebujemy Ciebie… Prosimy, spójrz na naszą córeczkę i pomóż jej. Wiemy, że da radę – to wojowniczka, nie płacze nawet, kiedy upadnie. Potrzebuje jednak pomocy… ➡️ FB Szansa dla Juleczki  ➡️ Licytacje ➡️ IG Szansa dla Juleczki

94 149,00 zł ( 27,08% )
Brakuje: 253 511,00 zł
Maciej Kryczało
Maciej Kryczało , 46 lat

Tragiczny wypadek brutalnie odebrał sprawność i szczęśliwe życie ❗️ Pomóż je odzyskać ❗️

Prowadziliśmy spokojne, szczęśliwe, poukładane życie. Wychowywaliśmy dwie wspaniałe córki, które są dla nas całym światem. Niestety w ułamku sekundy wszystko legło w gruzach. Nasz świat się zawalił. Maciej to kochający mąż, ojciec dwójki dzieci i wspaniały przyjaciel. Niesamowicie pogodny, pozytywny i otwarty na wszystkich ludzi, zawsze gotowy, aby pomagać, często własnym kosztem. Nie potrafił przejść obojętnie obok kogoś, kto potrzebował wsparcia.  Nigdy nie spodziewalibyśmy się, że w pewnym momencie to on stanie po drugiej stronie… 25 maja Maciek spadł z wysokości i doznał licznych złamań odcinka szyjnego kręgosłupa wraz z uszkodzeniem rdzenia. Skutkiem jest porażenie czterokończynowe. Diagnoza była jednoznaczna, lekarze mówili, że mój mąż nie będzie chodził, nie będzie ruszał rękoma, nie będzie w stanie żyć samodzielnie. Jego światem stało się łóżko i pokój szpitalny, z którego nie mógł się ruszyć. Wszyscy byliśmy załamani, nie tylko ze względu na jego stan zdrowia, ale również przez bezsilność… Nie mogliśmy nic zrobić, choć tak bardzo pragnęliśmy, by to wszystko okazało się złym snem. Niestety co dzień, gdy się budzimy, ten koszmar trwa, Maciej nadal walczy o powrót do zdrowia.  Nadzieją jest jego ogromna wola życia i optymizm, który pomimo tej tragicznej sytuacji – nie opuszcza go na krok. Maciej, choć sam najbardziej potrzebuje pomocy, to w tych najtrudniejszych momentach ma w sobie siłę, by pocieszać mnie i swoich najbliższych. Lekarze wiedzieli, że przed Maciejem długa droga po odzyskanie sprawności, nikt nie obiecywał, że rehabilitacja przyniesie efekty. Jednak mąż walczył tak dzielnie, że w końcu po trzech miesiącach zauważyliśmy pierwsze postępy! Pojawiła się iskierka nadziei – pierwszy, delikatny ruch ręką, który dla nas wszystkich był potwierdzeniem, że nasze wspólne starania mogą umożliwić Maćkowi odzyskanie choćby odrobiny utraconego zdrowia! Po kolejnym miesiącu ciężkiej pracy Maciek zaskoczył nas ruchami palców drugiej ręki. Teraz jesteśmy pewni, że możemy zrobić kolejne, małe kroki, które dają szansę na powrót do domu i choćby częściową samodzielność.  Z Maćkiem wspólnie wychowywaliśmy dwie urocze córki, ciesząc się każdą chwilą spędzoną razem. Współpracowaliśmy w rodzinnej firmie, do której mąż wnosił mnóstwo energii, pasji i świeżych pomysłów. Mimo codziennej, ciężkiej pracy to zawsze on zajmował się większością prac w domu. Aktywność była częścią jego życia, uwielbiał podróże i dzielił się tą pasją z rodziną i przyjaciółmi. Wspólne wycieczki górskie, narty, pływanie, jazda na motocyklu – to wszystko sprawiało mu wielką radość. To właśnie bycie z rodziną i przyjaciółmi stanowiło sens jego życia. Dlaczego zostało mu to wszystko tak brutalnie odebrane? Maciej miesiąc po wypadku spędził w szpitalu. Następne trzy miesiące w ośrodku rehabilitacyjnym. Obecnie ćwiczy w prywatnym ośrodku, jego stan jeszcze nie jest na tyle stabilny, żeby mógł rehabilitować się w domu. Nie wiemy, czy jego walka o powrót do zdrowia potrwa jeszcze rok, dwa... Być może mąż będzie musiał walczyć o sprawność do końca życia. Wiemy jednak, że nie możemy się poddać. Efekty rehabilitacji mówią same za siebie. Ciężka praca może zdziałać cuda! Niestety mimo zaangażowania rodziny i najbliższych, musimy poprosić o wsparcie. Potrzebujemy środków na dalszą, intensywną rehabilitację. Tylko ona daje nadzieję na odzyskanie samodzielności i sprawności, na powrót do zdrowia naszego kochanego męża, taty, syna, przyjaciela. Liczymy na Waszą pomoc i z góry dziękujemy za okazanie jakiegokolwiek wsparcia. Dobro wraca! Żona Iwona, córki i najbliżsi przyjaciele.

138 317,00 zł ( 74,81% )
Brakuje: 46 554,00 zł
Marek Maździarz
Pilne!
Marek Maździarz , 49 lat

GLEJAK - 3. wznowa❗️Pilnie potrzebne leczenie🚨

Mój brat jest lekarzem. Całe życie pomagał innym, a dziś to on potrzebuje wsparcia! Bezlitosna choroba próbuje odebrać mu życie, a ja zrobię wszystko, by ją przechytrzyć. Pojawiło się światełko w tunelu – leczenie TTF. Jednak bez Waszego wsparcia, nie uzbieramy potrzebnej kwoty! W grudniu 2022 roku Marek dostał ataku padaczkowego i stracił przytomność. W szpitalu natychmiast wykonano rezonans. Pamiętam jak dziś – wokół panowała świąteczna atmosfera, nikt z nas nie przypuszczał, że za chwilę otrzymamy diagnozę, która w sekundę zmieni nasze życie nie do poznania. Na początku stycznia odbyła się operacja. Nie było już złudzeń – glejak o IV stopniu złośliwości. Drżeliśmy ze strachu, nie wiedząc, co nas czeka. Marek przeszedł wycieńczającą chemioterapię i radioterapię, a my błagaliśmy, by leczenie przyniosło skutki. Niestety, po pół roku przyszła wznowa i konieczna była ponowna operacja. Efekty uboczne zaczęły mocno dawać się we znaki. Pojawiła się zatorowość płucna, zakrzepica, cukrzyca posterydowa, osłabienie, problemy z równowagą… W najgorszych snach nie spodziewałam się, że za chwilę czekają nas kolejne tragiczne informacje. Badanie kontrole ujawniło trzecią wznowę… Nie mogliśmy w to uwierzyć!  Pod koniec maja 2024 roku Marek przeszedł trzecią operację. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo się baliśmy… Brat był w bardzo ciężkim stanie. Kolejną dobę spędził w śpiączce farmakologicznej, a my drżeliśmy ze strachu, nie wiedząc, co nas czeka. Dziś już wiemy, że jedyną szansą, by guz przestał odrastać jest nierefundowane leczenie przeciwnowotworowe. Koszty zwalają jednak z nóg… Marek ma 12-letniego syna i żonę, w której jest bezgranicznie zakochany. Jest najlepszym bratem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Od dziecka zawsze staje w mojej obronie. Każdy w naszej rodzinie wie, że w kryzysowych sytuacjach może na niego liczyć. Brak mi słów, by opisać, jak oddaną jest osobą, jak cenioną przez pacjentki i innych lekarzy. I jak bardzo wyróżnia go poczucie humoru – zawsze potrafi nas rozbawić.  Nie wyobrażam sobie życia bez mojego brata. Pęka mi serce, gdy widzę, jak jego życie w jednej chwili się zmieniło. Zawsze korzystał z niego w pełni, cieszył się i doceniał ważne momenty. To nie może się tak zakończyć. To nie czas, by się żegnać. Z całego serca Was proszę – wesprzyjcie nas.  Iza, siostra Marka

136 640,00 zł ( 64,22% )
Brakuje: 76 126,00 zł