Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zbigniew Dmowski
Zbigniew Dmowski , 79 lat

Tata był nie do poznania! Paraliż objął całe ciało... POMOC POTRZEBNA!

Kiedy zobaczyliśmy tatę w szpitalu, nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Skutki padaczki okazały się nieprawdopodobnie tragiczne. Myśleliśmy, że go stracimy… 4 maja 2024 roku tata zgłosił się do szpitala z powodu złych wyników sodu. W nocy dostał silnego ataku padaczki, wskutek którego jego stan drastycznie się pogorszył. Gdy przyjechaliśmy do niego rano, zastaliśmy widok, którego zupełnie się nie spodziewaliśmy. Tata miał sparaliżowane ciało. Jego nogi bardzo spuchły. Nie było z nim kontaktu. Mówił zdania, które nie miały sensu i nie reagował na zadawane przez nas pytania. Bardzo się o niego baliśmy. Od czasu wypadku tata był w pięciu szpitalach. Lekarze i liczni specjaliści wiele dla niego zrobili. Powoli odzyskiwał sprawność umysłu oraz górnej części ciała. Neurolog zauważył znaczną poprawę i zasugerował nam ośrodek rehabilitacyjny. Dziś stan taty jest coraz lepszy. Nie ma problemu z czynnościami, które wymagają pracy rąk. Potrafi utrzymać kubek, samodzielnie je, pisze, potrafi się ogolić. Niestety, paraliż od pasa w dół nie ustępuje, przez co potrzebuje całodobowej opieki. Rehabilitanci i lekarze są zadowoleni z tempa postępów taty. Jest duża szansa, że będzie chodził, ale niezbędna do tego jest długotrwała, intensywna rehabilitacja, która może potrwać nawet dwa lata. Chcemy, by tata wrócił do czasu sprzed ataku. Nie możemy uwierzyć, że człowiek, który zawsze był aktywny fizycznie, dobrze się odżywiał i dbał o swoje zdrowie, jest dziś w takim stanie. Podziwiamy walkę taty o sprawność. Nie załamał się. Jest dzielny i zdeterminowany. Chce wrócić do domu jako samodzielna osoba. Niestety, koszt dalszego leczenia i rehabilitacji jest bardzo wysoki. Jeśli zechcecie pomóc tacie, będziemy niezwykle wdzięczni. Dziś liczy się każdy, nawet najmniejszy gest! Rodzina

5 270,00 zł ( 2,35% )
Brakuje: 218 135,00 zł
Marcelina Macura
Pilne!
Marcelina Macura , 2 latka

RAK zabiera ją z naszych ramion❗️Prosimy, uratuj Marcelinkę - dramatyczna walka trwa!

Marcysia w sierpniu skończyła 12 miesięcy, a już musi toczyć walkę ze śmiertelnie niebezpiecznie przeciwnikiem - nowotworem złośliwym! Rak zaatakował oczy maleństwa - trwa nie tylko walka o ocalenie wzroku, ale też życia i zdrowia! Nowotwór zajął prawe oczko, którym Marcysia już nie widzi. Rozprzestrzenia się też w oczku lewym. Trwa rozpaczliwa walka! Dzięki wsparciu tysięcy osób o dobrych sercach, których wzruszył los tej malutkiej, ciężko chorej dziewczynki, Marcysia trafiła do szpitala w Nowym Jorku. Tam dzieci z najcięższymi postaciami siatkówczaka leczy doktor Abramson, światowy specjalista, zajmujący się tym rodzajem nowotworu. Niestety nowotwór to trudny przeciwnik, leczenie zapowiada się na bardzo długie i pochłania ogromne koszty. Ta zbiórka to droga odsłona walki z rakiem - prosimy Was o pomoc! Po raz kolejny potrzebujemy zrywu dobrych serc, by ratować Marcysię! Rodzice Marcysi: Jesteśmy w szpitalu w Nowym Jorku, miejscu, w którym - głęboko w to wierzymy - uda się wyleczyć naszą córeczkę. Jesteśmy u najlepszego lekarza, lepszego już nie ma i czekamy na dzień, w którym usłyszymy, że guzy obumarły... Kurczowo trzymamy się nadziei, że nasza księżniczka wygra tę walkę i będzie mogła spokojnie żyć... Chociaż ona, bo my, rodzice, już nigdy. Zawsze będziemy już żyć w strachu przed rakiem. Kilka tygodni temu zostawiliśmy wszystko, całe dotychczasowe życie i przylecieliśmy tutaj, by ratować naszą córeczkę. Gdy Marcysia przyszła na świat, w najgorszych koszmarach nie sądziliśmy, że za chwilę zaatakuje ją nowotwór, a my, umierający ze strachu, znajdziemy się na oddziale onkologii, w dodatku na drugim końcu świata... Nic nie zapowiadało tragedii, aż do pierwszych wspólnych rodzinnych wakacji... W ciemnej łazience w oczku córeczki zauważyliśmy jasny odblask. Kilka lat temu wspieraliśmy na Siepomaga chorą dziewczynkę, cierpiała na siatkówczaka - rzadki nowotwór złośliwy oczu... Pierwszym objawem tej choroby był właśnie taki odblask. Ogarnęła nas panika, że nasza córeczka też choruje na raka. Jak się okazało, mieliśmy rację. To nasza determinacja i poczucie, że coś jest nie tak, doprowadziła do tego, że udało się postawić diagnozę. Niektórzy lekarze uważali, że jesteśmy nadwrażliwi. 1 sierpnia, usłyszeliśmy to, czego tak bardzo się baliśmy. Marcelinka choruje na siatkówczaka, nowotwór złośliwy, postać genetyczną obuoczną. Guz w prawym oczku córeczki zajął 1/3 oczka, doszło do odwarstwienia siatkówki, Marcysia przestała widzieć. W lewym znaleziono kolejne guzy. Świat runął w posadach.  Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by uratować naszą jedyną córeczkę. Kiedy pojawiło się światło nadziei na leczenie w USA, poruszyliśmy niebo i ziemię, by Marcysia mogła skorzystać z tej szansy. Dziękujemy wszystkim, dzięki którym stało się to możliwe. W USA małe życie Marcysi nie jest zatruwane chemią ogólną, ale dostanie chemię dotętniczą bezpośrednio do chorych oczek, mają też wieloletnie doświadczenia w leczeniu najcięższych przypadków siatkówczaka. Dziś wiemy już, że Marcela ma szanse na wyleczenie. Aby tak się stało, potrzebujemy Waszej pomocy! Córeczka dostała dwie chemie ogólne w Polsce i dwie chemie dotętnicze w USA. W lewym oku guzy są mniejsze i trzy z nich zareagowały bardzo dobrze, stad decyzja doktora Abramsona, że chemii więcej tam nie zastosują, a spróbuje wyniszczyć je laserami. Prawe oko niestety jest w gorszym stanie, były lasery i druga chemia, przed nami jeszcze trzecia i być może czwarta chemia oraz wiele innych zabiegów wyniszczających nowotwór. Generuje to kolejne ogromne koszty.  Niestety środków z pierwszej zbiórki nie wystarczy na leczenie Marcysi. Koszta nas przerosły... Ledwo przylecieliśmy, a z subkonta Marceliny na leczenie wydaliśmy już prawie 900 tysięcy złotych, nie licząc kosztów pobocznych. To dopiero początek, a gdzie jeszcze pozostałe długoletnie leczenie, rehabilitacja, przeloty do USA... Same kontrole, na które będziemy musieli przylatywać, generują ogromne koszty, a Marcysia będzie musiała być pod opieką doktora Abramsona do 7. roku życia! Niestety potwór, który zagościł w oczach Marceli, jest nieprzewidywalny i może wrócić. Jesteśmy załamani tymi kosztami, ale wiemy, że nie mamy wyjścia. Cieszymy się ogromnie, że są cudowne osoby, które postanowiły stanąć do walki razem z nami. Jeżeli możemy prosić Was kolejny raz o pomoc, wesprzyjcie nasza Marcelkę. Jest taka malutka, a tak musi cierpieć... Chcemy tylko tego, by wyzdrowiała. By zniknął strach, że rak zabierze Marcelince wzrok, a co najgorsze, że zabierze ją nam raz na zawsze... Prosimy o Waszą pomoc. ➡️ Marcysi możesz pomóc też przez udział w LICYTACJACH - klik!

486 375,00 zł ( 91,43% )
Brakuje: 45 540,00 zł
Oliwia Dobrzeniecka
Oliwia Dobrzeniecka , 17 lat

Mam 15 lat i jedno marzenie – chodzić! Proszę, pomóż mi...

Oliwia ma 15 lat. Przez bardzo poważne wady, z którymi się urodziła, wciąż nie chodzi samodzielnie! Dla 15-latki to dramat... Konieczna jest operacja w szpitalu w Aschau w Niemczech, której cena jest ogromna. Oliwię wychowuję sama, więc jest nam tym trudniej. Proszę Cię, pomóż mi ratować zdrowie i przyszłość mojej córki... Dnia, w którym Oliwka przyjdzie na świat, nie zapomnę do końca życia. Czekałam na nią i tak jak każda mama miałam milion pytań w głowie. Teraz wiem, że nie ma nic cenniejszego niż zdrowie. Córeczka urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową oraz stopami końsko-szpotawymi. Zdawałam sobie sprawę, że Oliwka będzie wymagała wyjątkowej opieki, leczenia, rehabilitacji, a także operacji. Już w tamtym momencie moje serce pękało na kawałki. Wyobrażałam sobie, ile cierpienia będzie musiała znieść ta mała istotka, którą tak bardzo kocham, którą chcę uchronić przed całym złem tego świata. Oliwia jest już po kilku operacjach, z których ja pamiętam głównie ogromny strach, oczy przepełnione łzami i minuty, które wydawały się wiecznością. Niestety teraz okazuje się, że Oliwia pilnie potrzebuje operacji kolan. Córeczkę wychowuję sama, dlatego zebranie kolosalnych pieniędzy na jej opłacenie jest dla mnie niezwykle trudne. Wciąż jednak nie przestaję wierzyć w dobrych ludzi – w to, że bezinteresowana pomoc naprawdę istnieje... Widzę, jak Oliwka bardzo chciałaby chodzić, biegać, być taką dziewczynką, jak każda inna w jej wieku. Niepełnosprawność niszczy jej życie, a ja nie mogę na to patrzeć bezczynnie!  To miejsce gromadzi niezwykłych pomagaczy, ludzi o dobrych sercach, dzięki którym niemożliwe nie istnieje! Wiem, że z Wami dam radę pomóc mojej córce... Proszę, nie zostawiajcie nas... ➡️ #LICYTACJE DLA OLIWII#

159 282,00 zł ( 86,59% )
Brakuje: 24 660,00 zł
Anastazja Zoran
Anastazja Zoran , 4 latka

Podaruj jej nadzieję na lepsze życie! Wesprzyj rozwój Anastazji!

Anastazja jest moją najukochańszą córeczką. Marzę o tym, by miała szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo... Niestety, moja dziewczynka każdego dnia zmaga się z wyzwaniami, które utrudniają jej normalne funkcjonowanie i próbują odebrać całą przyszłość! Kiedy Anastazja miała zaledwie dwa lata, zdiagnozowano u niej autyzm dziecięcy. Córeczka nie mówi – jedynym słowem, które potrafi wypowiedzieć, jest „mama”. Boryka się z trudnościami w komunikacji i utrzymaniu koncentracji, w nawiązywaniu relacji społecznych i z problemami w regulacji emocji. Córka wymaga stałej opieki. Nie sygnalizuje swoich potrzeb fizjologicznych. Zmaga się także z wieloma wyzwaniami sensorycznymi – ma nadwrażliwość na dźwięki, problemy z czuciem głębokim i zaburzenia snu, które ją wyczerpują... Bodźce, które nasze organizmy nauczyły się przetwarzać lub ignorować, w jej układzie nerwowym powodują ogromne przeciążenia! Robię wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić Anastazji jak najlepsze warunki do rozwoju. Córka korzysta z szeregu terapii, które pomagają jej lepiej funkcjonować. Niestety, są one kosztowne i wymagają regularności! Do tego dochodzą wizyty lekarskie, badania specjalistyczne oraz niezbędne sprzęty i pomoce terapeutyczne. Pragnę, by móc zabrać córkę na turnus rehabilitacyjny przeznaczony dla dzieci z autyzmem. Podczas takiego wyjazdu mogłaby korzystać z indywidualnie dobranych terapii, które otworzyłyby przed nią nowe możliwości rozwoju i pomogły lepiej odnaleźć się w świecie. Niestety, koszty turnusu są zbyt wysokie, bym mogła sfinansować go samodzielnie... Dlatego z całego serca zwracam się do Was, drodzy Darczyńcy, o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza pomoc, to dla Anastazji krok w stronę lepszej przyszłości – przyszłości, w której będzie mogła cieszyć się życiem tak, jak inne dzieci! Z góry dziękuję za każdy gest dobroci i pomocną dłoń. Wasze wsparcie jest moją siłą, by walczyć o lepsze jutro Anastazji. Mama Anastazji

1 131 zł
Karolina Łączyńska
Karolina Łączyńska , 13 lat

Karolina kontra liczne diagnozy. POMÓŻ!

Gdy nasza córeczka przyszła na świat, od razu została obarczona wieloma problemami. Teraz Karolinka jest nastolatką, a my każdego dnia walczymy o to, aby jej życie było możliwe jak najlepsze. Nie jest to jednak prosta walka… Lista problemów Karoliny jest bardzo długa. Córeczka cierpi na chorobę Cri du Chat. Wskutek mutacji genetycznej towarzyszy jej porażenie czterokończynowe, niedowidzenie, małogłowie, dysmorfia, niedorozwój i zanik móżdżku, szpotawość stóp. Córka ma również zdiagnozowany autyzm. Zanik móżdżku powoduje zaburzenia równowagi, tym samym problemy z chodzeniem.  Córka wymaga mojej całodobowej opieki. Potrzeby fizjologiczne załatwia do pampersa. Nasza pomoc jest konieczna, nawet w najprostszych czynnościach, jak ubieranie, jedzenie.... Dodatkowym problemem jest to, że Karolinka nie mówi. Porozumiewa się z otoczeniem tylko za pomocą gestów. Jej zachowanie bywa trudne do przewidzenia, potrafi nagle coś zniszczyć, rozsypać, często łamie swoje okulary.  Pomimo tych wszystkich ograniczeń, Karolina jest szczęśliwym, pogodnym, pełnym miłości dzieckiem. W tygodniu uczęszcza do ośrodka szkolno- wychowawczego. Po zajęciach staramy się jej zapewnić wszelkie konieczne terapie, jak rehabilitacja, integracja sensoryczna, czy zajęcia z neurologopedą.  Każdy dzień to praca, uwaga i skupienie rodziców. Jesteśmy na nieustannym dyżurze. Nasze wielkie poświęcenie wynika z równie wielkiej miłości. Niestety, rehabilitacja naszej córki wymaga stałego nakładu finansowego. Koszty wszystkich potrzebnych zajęć są ogromne.  Chcemy jak najlepiej wspierać nasze dziecko. Karolina zasługuje na dobre życie. Za wszelką pomoc z całego serca dziękujemy. To dla nas bardzo wiele znaczy. Rodzice

3 122,00 zł ( 8,38% )
Brakuje: 34 113,00 zł
Kyrylo Kulakov
Pilne!
Kyrylo Kulakov , 3 miesiące

Słabszy bliźniak nie przeżył... Drugi przyszedł na świat jako wcześniak❗️BŁAGAM o pomoc❗️

Podczas ciąży wykryto zespół przetoczenia między bliźniętami. Jedno z bliźniąt zabierało drugiemu całą dopływającą krew i wody płodowe. Mimo operacji, jednego bliźniaka nie udało się uratować. Teraz w moim brzuchu jest jedno martwe dziecko, a drugie żywe. Jak mam żyć z taką tragedią? Muszę donosić bliźniaczą ciążę, żeby uratować synka, który żyje. Kiedy nasz kraj pochłonęła wojna, myślałam, że już nigdy nie spotka nas nic dobrego. Mimo to zdecydowaliśmy się na wyprowadzkę z Mariupola i staraliśmy się ułożyć życie na nowo. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byliśmy z mężem przeszczęśliwi! Szczęście było podwójne, bo miałam urodzić bliźniaki.  Ciąże bliźniacze nigdy nie są proste, jednak do niedawna wszystko przebiegało pomyślnie.  Miałam poczucie, że jestem pod wykwalifikowaną opieką – o wszystko dbali lekarze bardzo dobrego kijowskiego szpitala. Szykowaliśmy dla maluszków wyprawkę – dwa śpioszki, dwie malutkie czapeczki, takie same misie i grzechotki. Teraz już wiemy, że jedna część nigdy nie zostanie użyta.  W zeszły poniedziałek okazało się, że ciąży towarzyszy TTTS — zespół przetoczenia między bliźniętami. Lekarze wyjaśnili, że jeden bliźniak podbiera wszystko, co potrzebne do rozwoju drugiemu bliźniakowi. Życie naszych dzieci było w ogromnym niebezpieczeństwie. Do słabszego maluszka prawie nie dopływała już krew i brakowało wód płodowych. Drugi bliźniak miał z kolei za dużo krwi i za dużo wód. Ta informacja po prostu nas zdruzgotała, ale okazało się, że to nie wszystko. Pępowiny dzieci były ułożone zbyt blisko – dzielił je zaledwie 1 cm, co bardzo komplikowało przyszłą operację. Razem z mężem pokładaliśmy nadzieję w lekarzach. Modliliśmy się o CUD.  Nasze nadzieje legły w gruzach – specjaliści w Ukrainie i w Polsce powiedzieli, że NIE PODEJMĄ SIĘ OPERACJI. Ryzyko jest zbyt duże! Natychmiast zaczęliśmy szukać pomocy za granicą – tylko jeden szpital w Barcelonie zgodził się mnie przyjąć! Specjaliści z kliniki ocenili, że stan ciąży jest na tyle krytyczny, że muszę lecieć na operację od razu,  inaczej będzie za późno! Szpital zgodził się przyjąć mnie bez żadnej zaliczki, pozwolili nam zapłacić później, gdy uzbieramy pieniądze. Liczyło się tylko dobro dzieci!  Uprzedzono nas, że jest tylko 2% szans, że słabsze dziecko przeżyje. Trzymaliśmy się tej nadziei z całych sił. Operacja odbyła się w piątek 19 kwietnia. Cieniutką igłą lekarze pozamykali naczynia krwionośne, którymi jeden bliźniak przekazywał drugiemu krew. Po operacji rokowania były dobre, wyniki badań też. Ale podczas badania USG nasz świat się zawalił – słabszy synek niestety nie przeżył. Zmarły bliźniak jest oddzielony od żywego, ale mimo to lekarze nie są w stanie go wyjąć. Muszę nosić moje martwe dziecko w brzuchu do samego końca ciąży, by uratować drugiego synka! Nie mogę uwierzyć, że taka tragedia może spotkać rodziców, którzy pragnęli jedynie dobra swoich dzieci. Dopiero rozpoczął się 19. tydzień… Przy zdrowych zmysłach trzyma mnie tylko nadzieja, że drugi chłopczyk przeżył i że uda się sprowadzić go na świat. Lekarze zabraniają mi niemal wszystkiego, nawet chodzenia po schodach i stania dłużej niż parę minut. Mogę jedynie leżeć. Straciłam już jedno dziecko. Nie chcę stracić drugiego. A tu przychodzą środki finansowe Może to nieduża kwota, ale dla ludzi, którzy 2 lata temu stracili wszystko i musieli zaczynać od nowa, to kwota nie do zdobycia. Nie było nawet czasu się przygotować… A musimy działać. Teraz. Już. Błagam o pomoc, o każdą wpłatę! Liliia Informacje z dnia 13.08.2024 r.:  5 sierpnia na świat przyszedł mój ukochany syn. Jestem Wam bardzo wdzięczna za wszelką pomoc! Wygraliśmy walkę o życie, lecz przed nami ta o zdrowie, dlatego nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. O naszej dalszej sytuacji będę informować Was w aktualizacjach. ➡️ Licytacje dla Lilii - pomóżmy dziecku przyjść na Świat!

84 353,00 zł ( 16,09% )
Brakuje: 439 598,00 zł
Łukaszek Sraga
Łukaszek Sraga , 16 lat

Łukasz obudził mnie w nocy z krzykiem: "Mamo, pomóż mi"❗️Wspieramy walkę o zdrowie!

Mój syn Łukasz w sierpniu będzie miał już 16 lat. Jest pogodnym chłopcem, na pierwszy rzut oka zupełnie zdrowym. Niestety tak nie jest… Łukaszek ma zdiagnozowaną padaczkę, wady rozwojowe OUN, stopień lekki niepełnosprawności umysłowej, zaburzenia zachowania i emocji, zaburzenia integracji sensorycznej, osłabione napięcie mięśniowe oraz autyzm... Ma całe życie przed sobą, a lista chorób zdaje się nie mieć końca. Od ostatniej hospitalizacji Łukaszka na oddziale psychiatrii w Bielsku-Białej jego stan nie uległ poprawie, wręcz przeciwnie. Na ten moment jego stan się pogłębia i nie wiemy dlaczego. W zeszłym roku Łukasz miał napady z zaburzeniami zachowania, które teraz objawiają się inaczej – bieganie po mieszkaniu, dziwny wzrok,  syn kładł się na łóżku i nie wiedział, gdzie jest, czasem dochodziły zaburzenia widzenia. Jak przeszło, wracał do normalności. Zdarzają się nawet na zwykłym spacerze. Znów dzieje się coś niedobrego z moim dzieckiem, dlatego wykonaliśmy badanie MR w 2023 r. – torbiel neuroglejowa w prawym płacie czołowym trochę się powiększyła, ale na szczęście nie powoduje ucisku w mózgu. Psychiatra w styczniu 2024 roku dała nam skierowanie na oddział dzienny psychiatrii, jednak Łukasz nie został zakwalifikowany w tym stanie do terapii. Również został zwolniony z egzaminów z powodu pogorszenia stanu zdrowia.  Następnie zgłosiłam się do genetyka. Myślałam, że badania cokolwiek wykażą, ale znów nic nie wyszło. Łukaszek w tym roku ma bardziej osłabione mięśnie, pomimo ćwiczeń. Po wycieczce w górach bardzo dobrze się czuł i nic nie przepowiadało, że może się coś stać, a jednak! Łukaszek obudził mnie o 1 w nocy z krzykiem płaczem wołaniem: „Mamo pomóż mi!”.  Nie wiedziałam, jak mu pomóc, dlaczego tak cierpi, ale natychmiast wezwałam pogotowie. Łukasz miał gorączkę, trząsł się, był w okropnym stanie. Ratownicy dali zalecenia i po tym syn przez kolejne 3 dni nie mógł chodzić! Musiałam go ubierać, pomagać we wszystkim... Pierwszy raz w życiu zdarzyła taka sytuacja i wciąż nie mogę w nią uwierzyć.  Ale niestety w czerwcu 2024 r. nie wrócił do normalności. Był w takim amoku, że znowu byłam zmuszona wezwać pogotowie. Ratownictwo medyczne zabrało Łukaszka do szpitala, lekarz przyjmujący po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną oraz po zebraniu wywiadu skonsultował się z Kliniką Psychiatrii Dziecięcej w Krakowie, że całokształt sugeruje specyficzne objawy padaczkowe. Łukasz jest pacjentem interdyscyplinarnym, wymaga wielospecjalistycznych dogłębnych diagnoz w wielu obszarach, bo inaczej dalej będziemy chodzić od lekarza do lekarza. Przy wypisie Łukasz dostał CITO skierowanie na oddział neurologiczny. Zdecydowałam się na Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Dokumenty wysłałam, teraz czekamy cierpliwie na telefon.  Łukasz jest w cięższym stanie zdrowia. W nocy śpi, ale wstaje zmęczony, co się przekłada na gorsze funkcjonowanie przez dzień. Doszły niekontrolowane ruchy całego ciała, nad którymi Łukasz nie może zapanować. Lekarze rozkładają ręce. Mówią, że to trudny przypadek dziecka. Najprawdopodobniej będzie trzeba powtórzyć badania genetyczne. Niestety historia Łukaszka nie ma końca… Szereg objawów sprawia, że Łukasz nadal wymaga wielospecjalistycznych diagnoz i przede wszystkim wielospecjalistycznej opieki medycznej. Jesteśmy już tym wszystkim zmęczeni. Żal mi dziecka w tym wszystkim i pęka mi serce, bo nie wiem, jak mu pomóc.  Łukasza marzeniem jest chodzić po górach i zrobię wszystko, żeby je spełnił i zdobywał kolejne góry w walce o zdrowie. Mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia, ale to wymaga ogromnych nakładów finansowych, których nie mamy. Nie jestem w stanie podjąć pracy, bo Łukasz wymaga nadzoru. Czeka Nas bardzo intensywny czas. Dzięki Wam i Waszej dobroci mój syn może zacząć uczęszczać na zajęcia u wielu specjalistów, mieć zapewnione badania oraz wizyty. Jesteśmy bardzo wdzięczni za okazane serca, zaangażowanie oraz wsparcie. Nie wiem, jak się odwdzięczymy za to co do tej pory dla nas zrobiliście. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc dla Łukaszka i tym razem naszym celem jest diagnoza, dobrane w końcu leczenie, leki i terapie wspomagające. Wierzę, że razem znów pomożemy Łukaszkowi. Magdalena, Mama ➡️ Wyprawa do Kirgistanu dla chorego chłopczyka z Andrychowa ➡️ Przejdą przez góry Kirgistanu żeby pomóc choremu Łukaszowi ➡️ Charytatywna wyprawa w góry Kirgistanu

9 904 zł
Iza Kwidzińska
Iza Kwidzińska , 5 lat

Izabela cierpi na Zespół Milroy'a! Pomóż mi zapewnić córce potrzebne wsparcie!

Izabela urodziła się z obrzękiem stóp. Od samego początku wiedzieliśmy, że jest to objaw  Zespołu Milroy'a, dziedzicznej choroby, która ujawnia się po narodzinach dziecka. To zaburzenie układu limfatycznego. Lekarze zrobili wszystkie niezbędne badania, aby mieć w 100% pewność. Wyniki szybko potwierdziły obecność choroby.  Córka cierpi na uciążliwe bóle nóżek i nieustanny obrzęk, który niekiedy jest tak duży, że nie możemy ubrać skarpetek. Czasem trochę się zmniejszy, ale też nie na długo. Stan zdrowia Izy z wiekiem się pogarsza, ponieważ początkowo obrzęk był tylko na stopach, teraz sięga już okolic łydek. Ból i drętwienie nóg towarzyszą nam coraz częściej.  Niestety to nie wszystko, z czym musi mierzyć się nasza córeczka. Izunia zmaga się również malformacjami żylnymi, wadą wzroku i słabym napięciem mięśniowym. Ma status osoby niepełnosprawnej oraz jest objęta rządowym programem rehabilitacyjnym, ale niestety od grudnia 2024 roku nie będzie mogła już z niego korzystać, ze względu na ukończenie 6 roku życia. Wtedy będę musiała zapewnić córce wsparcie prywatnie, ponieważ na rehabilitację z NFZ czeka się bardzo długo, a i tak otrzymuje się potem tylko kilka godzin. To niestety niewystarczająca ilość… Dodatkowo po ostatniej wizycie u lekarza prowadzącego leczenie córki okazało się, że jedna z żył w nodze jest niedrożna i trzeba wykonać szczegółowe badania USG, ponieważ córka zakwalifikowała się do operacyjnego usunięcia żyły. Zabieg wstępnie został zaplanowany na luty 2025 roku.  Przez Zespół Milroy'a Izabela potrzebuje stałej rehabilitacji. Niestety jest ona bardzo kosztowna, miesięcznie sięga kwoty powyżej 2000 tysięcy złotych! Do tego dochodzi dalsza diagnostyka, wizyty u wielu specjalistów, które również często muszą odbywać się prywatnie, gdyż nie mamy czasu, by czekać – stan córki zbyt szybko się pogarsza!  Dotychczas starałam się dawać radę. Nigdy nie prosiłam o pomoc jeżeli chodzi o leczenie córeczki, ale koszty z roku na rok rosną i potrzebuję wsparcia. Chciałabym móc zapewnić Izuni potrzebne leczenie, rehabilitację oraz sprzęty medyczne i nie musieć się martwić, czy na pewno starczy na pokrycie wszystkich kosztów z tym związanych… Bardzo proszę o pomoc, liczy się każda złotówka! Aleksandra, mama Izabeli

733,00 zł ( 1,37% )
Brakuje: 52 459,00 zł
Anhelina Nikulin
Anhelina Nikulin , 7 lat

Wpierw nowotwór i usunięcie oczka, potem ucieczka przed wojną i Dom Dziecka... Razem dla Anhelinki!

Anhelina to delikatna, skromna, bezbronna dziewczynka. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego w jej krótkim życiu musiała doznać tyle bólu i cierpienia. Los raz za razem zadawał kolejne ciosy, przed którymi nikt nie mógł jej uchronić…  W wieku zaledwie 2 lat u Anhelinki zdiagnozowano siatkówczaka – nowotwór oczka.  Niestety, pomimo leczenia nie udało się go uratować. Niezbędne było jego usunięcie. Niedługo później wybuchła wojna, która zburzyła cały bezpieczny świat tej kruchej dziewczynki. Jako zaledwie paroletnie dziecko musiała uciekać przed bombardowaniami, pozostawiając za sobą wszystko, co znała do tej pory. Wszyscy chcielibyśmy, żeby to była już ostatnia z traum, która dotknęła Anhelinę. Tak się jednak nie stało. Wraz ze starszym bratem trafiła do Domu Dziecka, w którym staramy się pomóc odbudować cały ich dziecięcy, zburzony kolejnymi tragediami świat.  Anhelinka jest zamkniętym w sobie i wycofanym dzieckiem. Ale czy może to kogokolwiek dziwić w świetle tego, co ją spotkało? Pomimo upływu kolejnych miesięcy boi się dźwięków, sygnałów, a przy głośnych odgłosach wpada w panikę. W miejsce brakującego oczka Anhelina ma wstawioną nieruchomą protezę. Niestety, już z daleka widać różnicę między nią, a prawdziwym oczkiem. Z tego powodu Anhelinka bardzo się krępuje i wstydzi swojego wyglądu, co powoduje jeszcze większe wycofanie się w relacjach z innymi dziećmi.  Naszym marzeniem jest zakup dla Anhelinki nierefundowanej ruchomej protezy oczka. Wiemy, że nic nie jest w stanie zwrócić jej wzroku, jednak możemy sprawić, że poczuje się chociaż trochę pewniej ze swoją niepełnosprawnością. Dodatkowo niezbędne jest wieloletnie kontrolowanie stanu zdrowia Anheliny. Ostatnio wygląd drugiego oczka zaczął wzbudzać nasz niepokój – musimy udać się na pilną wizytę okulistyczną, by wykluczyć przerzuty… Anhelika jest dzieckiem, które doświadczyło ogromu cierpienia i zła. Czujemy, że musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by pomóc jej w walce o szczęśliwe dzieciństwo i lepsze jutro. Prosimy, wyciągnijcie do Anhelinki pomocną dłoń – ona tak bardzo tego potrzebuje… Dyrektor Domu Dziecka, w którym przebywa Anhelina

581,00 zł ( 5,46% )
Brakuje: 10 058,00 zł