Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcel Polak
Marcel Polak , 4 latka

Rozszczep kręgosłupa naznaczył życie Marcelka na zawsze! POMÓŻ❗️

Pierwszy krok dziecka powinien wywołać radość u każdego rodzica. Tymczasem kiedy Marcelek uczył się chodzić, ja płakałam ze smutku. Jego małe nóżki były zdeformowane i otoczone niewygodnymi ortezami… Mój synek urodził się z rozszczepem kręgosłupa. Gdy miał 2 latka przeszedł poważną operację zakotwiczenia rdzenia kręgowego, a rok temu chirurdzy operowali jego zdeformowane nóżki. Podczas każdego zabiegu drżałam ze strachu, ale wiedziałam, że leczenie jest konieczne, by Marcelek mógł kiedyś poruszać się samodzielnie i bez bólu. Synek jest bardzo żywiołowym i energicznym dzieckiem. Wszystko go interesuje, chciałby móc eksplorować świat tak, jak jego rówieśnicy. Widzę jak bardzo frustrują go ograniczenia choroby – musi poruszać się w ortezach, które uciskają go i wywołują ból! Marcelek szybko rośnie, niestety ortezy nie, dlatego pilnie potrzebujemy nowych! Niedługo konieczna będzie ponowna operacja nóg, jednak chcę, by do tego czasu synek mógł poruszać się jak najsprawniej. Lekarze zalecają też zabiegi elektrostymulacji, które mogą pomóc pobudzić do pracy mięśnie osłabione przez rozszczep kręgosłupa. Taka terapia jest jednak bardzo kosztowna i nierefundowana… Od 4 lat codziennie walczę o zdrowie Marcelka! Do tej pory radziłam sobie ze wszystkim sama, niestety obecnie nie stać mnie na dalsze leczenie i rehabilitację, które są bardzo drogie. Nie mam już wyboru, muszę pomóc mojemu dziecku w każdy możliwy sposób.  Czekam na dzień, kiedy Marcelek uśmiechnie się i powie: „Mamo, już nic mnie nie boli”. Wierzę, że z waszą pomocą będzie to możliwe. Proszę, pomóżcie nam walczyć ze skutkami rozszczepu kręgosłupa!  Monika, mama Marcelka ➡️ Licytacje dla Marcelka

15 292,00 zł ( 71,87% )
Brakuje: 5 985,00 zł
Michał Ostas
Michał Ostas , 46 lat

Strażak uległ wypadkowi! Potrzebna proteza i rehabilitacja!

Michał – kochający mąż, wspaniały tata dwójki nastoletnich dzieci, strażak zawsze gotowy, by nieść pomoc innym – dziś sam potrzebuje wsparcia. Dzień 26 sierpnia 2024 roku zapamięta do końca swoich dni. To właśnie wtedy uległ wypadkowi w pracy, w którego efekcie stracił lewą rękę… Okrutne zdarzenie pozostawiło bliznę w jego życiorysie. Do momentu wypadku Michał aktywnie i bezinteresownie pomagał innym, nigdy nie oczekując niczego w zamian. Niejednokrotnie stawiał czoła najgroźniejszym żywiołom, ryzykując własnym życiem, by ocalić innych. Jego odwaga, determinacja i ofiarna chęć pomocy sprawiły, że stał się wzorem dla wielu. To człowiek, który zawsze był na pierwszej linii frontu, zwłaszcza w momentach, gdy każda sekunda decydowała o czyimś życiu. Niestety, role się odwróciły. Teraz to Michał potrzebuje naszego wsparcia. Dziś jego życie nie przypomina tego na zawsze utraconego. Problem sprawiają rzeczy, które nigdy wcześniej go nie stanowiły. Bardzo trudno przystosować mu się do nowej rzeczywistości. Jedynym, co może pomóc, jest rehabilitacja i specjalna proteza, dzięki którym odzyska namiastkę sprawności. Niestety, ich koszt jest bardzo duży, dlatego całą strażacką rodziną zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie Michała. Każda, nawet najmniejsza wpłata, znacząco przyczyni się do poprawy zdrowia i sprawności naszego przyjaciela. Dziś mamy szansę odwdzięczyć się za jego bezinteresowne oddanie. Pomóżmy mu w walce o powrót do czasu sprzed wypadku! Liczy się każdy gest! Bliscy i przyjaciele Michała

103 130,00 zł ( 80,78% )
Brakuje: 24 530,00 zł
Arianna Zabarna
Arianna Zabarna , 5 lat

Każdy dzień to walka, na jaką nie zasłużyło dziecko.... Pomóż Ariance chorej na SMA!

Arianna nie była w stanie zdmuchnąć świeczek na swoim pierwszym urodzinowym torcie. Dziś ma 4 latka i umie jeszcze mniej... Nigdy nie postawiła samodzielnego kroku, sama nie siedzi... Walczy o każdy, najmniejszy ruch, o oddech, o każdy dzień... Moja córeczka ma SMA1 – śmiertelnie niebezpieczną chorobę. Potrzebuje intensywnej rehabilitacji i sprzętów medycznych, na które nas zwyczajnie nie stać... Z całego serca prosimy o pomoc dla Arianki! Czasami zastanawiamy się, dlaczego tak malutka, bezbronna istota musi cierpieć, ale nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi na to pytanie... Patrzymy na naszą córeczkę, wierząc, że nie wszystko jest stracone. Nie opuszcza nas nadzieja, że mimo tego, jak trudne życie czeka ją i nas, to będzie ono dobre i ma szansę stać się życiem pięknym. Zrobimy, co w naszej mocy, by tak się stało… Arianka urodziła się 13.04.2019 ze śmiertelną, genetyczną chorobą - rdzeniowym zanikiem mięśni, SMA1. Na Ukrainie, skąd pochodzimy, nie ma żadnego leczenia, takie dzieci są skazane na śmierć. Najczęściej umierają przed drugimi urodzinami… Nie mogliśmy na to pozwolić! Zabraliśmy malutką i przyjechaliśmy do Polski, gdzie rozpoczęliśmy nowe życie.  Nie możemy pracować razem z mężem, bo jedno z nas cały czas musi być z córką. Brakuje nam na wszystko, bo wydatki związane z tak ciężką chorobą są gigantyczne. Nagle znaleźliśmy się w świecie, w którym walczymy o każdą złotówkę, by wydać ją na rehabilitację i leczenie Arianki. W Polsce rozpoczęła się terapia refundowanym lekiem, który ma opóźnić postęp choroby. To dla córeczki ogromna szansa na życie. Żeby jednak utrzymywać ją w jak najlepszym stanie, konieczna jest także rehabilitacja, specjalne sprzęty rehabilitacyjne (gorset, ortezy…) i terapia. To z miesiąca na miesiąc generuje ogromne koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć, dlatego zdecydowaliśmy się poprosić o pomoc... Na dziś bardzo potrzebne są specjalne ortezy, których koszt to 20 tysięcy złotych... Do tego dochodzi siedzisko za podobną cenę. Rehabilitacja miesięcznie to 2 tysiące złotych. Marzymy, by zapewnić ją Ariance choć na najbliższe pół roku... Nasza maleńka córeczka nigdy nie wyzdrowieje. Nie nauczy się chodzić, nie będzie miała dzieciństwa takiego, jak jej zdrowi rówieśnicy. Możemy jednak zrobić co w naszej mocy, by życie z chorobą było przynajmniej znośne, a może nawet pojawi się w nim szczęście… Bardzo o to prosimy. Rodzice Arianki ➡️ FB - Arianka walczy z SMA ➡️ Licytując, możesz ocalić życie: Licytacje dla Arianny - Anioły Arianny

48 440,00 zł ( 45,69% )
Brakuje: 57 560,00 zł
Nadia Hołubowska
2 dni do końca
Nadia Hołubowska , 10 lat

Wspólnie uratowaliśmy Nadii życie! Teraz walczymy o sprawność!

Nadia od urodzenia przeszła bardzo wiele ciężkich chwil. Poczynając od walki, którą toczyła w pierwszych chwilach życia. Gdy wyszła ze szpitala od czasu urodzenia, musiało minąć 3 i pół miesiąca. Cieszyłam się, kiedy mogłam Ją zabrać do domu na pierwsze święta Wielkanocne. To był czas, kiedy sama musiałam się zmierzyć ze wszystkim i starać się o to, by w dobrze się rozwijała, musiałam przejść wiele etapów, by dać jej siły, a przede wszystkim bezpieczeństwo przed tym, co dopiero na Nią czekało. W 2015 roku przeszła pierwszą operację na otwartym sercu, wszystko wydawało się być w porządku. Nadszedł ten dzień, operacja, rekonwalescencja, półtora miesiąca walki o to, by wrócić do domu. Poradziła sobie, dała radę. W kolejnych latach wszystko układało się dobrze. Niestety po 6 latach okazało się, że jednak problem się nie skończył. Przy badaniach kontrolnych u kardiologa, okazało się, że Nadia ma jednak kolejne problemy z sercem, zarośnięcie lewej tętnicy płucnej, zastawkę płucną do wymiany i kolejną trójdzielna do korekty. Mając propozycję z Polskiej Kliniki, zaczęłam jednak szukać pomocy gdzie indziej z uwagi na to, że Polska Klinika odwlekała nas w czasie. Postawiłam sobie próg, przez który miałam przejść. Zaczęłam szukać i wysyłać dokumentację wraz z wynikami córki do Klinik zagranicznych, Boston, Niemcy, Włochy, Szwajcaria, Austria, dosłownie wszędzie, gdzie się da. Nie było łatwo, bo na odpowiedzi musiałam czekać dość długo. Dostałam w końcu odpowiedź z Kliniki z Bostonie, jednak przez trwający w tamtym czasie COVID, wymagania i restrykcje jakie panowały, nie pozwalały nam na lot do kliniki. Zdecydowałam się na przyjęcie propozycji operacji Nadii w klinice w Szwajcarii w Genewie, gdzie poprzez drogę mailową jak i telefoniczną uzgadniałam wszystkie formalności dotyczące przyjęcia do Kliniki, operacji i wszelkich innych potrzebnych badań przygotowujących. Wkońcu we wrześniu 2022 roku pojechałam z córką na uzgodniony termin przyjęcia do Kliniki. Po komplecie badań Nadia trafiła na stół operacyjny, by kolejny raz stoczyć walkę o życie. Operacja trwała prawie 6 godzin i zakończyła się sukcesem. Podczas operacji została wymieniona zastawka płucna na nową – biologiczną, została również zrobiona korekta zastawki trójdzielnej i najważniejsze, zarośnięta tętnica płucna wcale się była zarośnięta, jak się okazało. Otrzymałam informację po zabiegu, w szpitalnym holu, że na tętnicy została założona pętla szwy chirurgicznej, co oznacza, że tętnica została zaszyta i prawdopodobnie zapomniana podczas pierwszej operacji. Byłam w szoku, ponieważ powiedziano mi też, że gdyby nie ta operacja, za pół roku później byłoby za późno, więc przyjechaliśmy na czas. Skrawek tej zaszytej tętnicy musiał zostać usunięty i musiał zostać wstawiony sztuczny element tętnicy. Po tym płuco zaczęło swoją normalną pracę, przed tym było bardzo osłabione względem drugiego, zdrowego płuca. Plusem lewego płuca było to, że Nadia wytworzyła sobie sama naczynia poboczne, co nie poskutkowało jego uszkodzeniu i temu, że przestałoby samo działać. Jestem szczęśliwa, że wszystko zakończyło się tak dobrze i że moje dziecko żyje. Po roku od operacji, odbyłyśmy kolejną podróż do Szwajcarii na cewnikowanie serca, to badanie sprawdzające funkcje serca, a przede wszystkim stan i obraz, w trakcie którego sprawdzany jest efekt korekty. Po zabiegu wszystko wyszło, jak należy i lekarze z dumą przekazali nam, że jest wszystko ok i na razie nie musimy interweniować, jeśli chodzi o operację chirurgiczną. Po tym czasie zaczęliśmy żyć, mimomimo, że w naszym życiu w międzyczasie doszło do tragedii w rodzinie. Niedawno odbyłyśmy masę badań, które zostały wykonane na Oddziale Nefrologii dziecięcej. Na oddziale Nadia przeszła wiele specjalistycznych badań, poczynając od badań krwi, USG brzucha, badań kości całego ciała, konsultacji z fizjoterapeutą oraz neurologiem. Pojawiły się dodatkowe problemy, które musimy zacząć kontrolować w poradni Nefrologicznej. Po badaniach w Oddziale okazało się, że Nadia ma dodatkowy problem - HIPERECHOGRNNE obwódki piramid nerkowych oraz torbiel lewej nerki. Podczas 5 - dniowego pobytu na Oddziale odbyłam rozmowę z Panią dietetyk, która dała mi wskazówki do dalszego funkcjonowania Nadii. Otóż oprócz diety cukrzycowej, mamy dodotakowo wprowadzoną dietę bogatą w białko, ważne jest, aby minimum 2 razy dziennie otrzymywała do swoich posiłków różnego rodzaju serki, twarożki, mleko, jajka, aby dieta ta pomogła w wyrównaniu problemów, z jakimi się borykamy. Dodatkowo odbyłyśmy konsultację z neurologiem. Pani bardzo dokładnie zbadała Nadię. Oznajmiła, iż musimy zacząć rehabilitację metodą VOJTY, bo ta rehabilitacja jest najskuteczniejsza, jeśli chodzi o problem Nadii, niedowład lewej części ciała. Nadia ma do wypracowania rączkę, która poprzez skurcze jest zgjęta w nadgarsku, przykurcze nie pozwalają na jej wyprostowanie. Dodatkowo musimy zająć się rehabilitacją pleców, bo mamy skrzywienie podchodzące pod skoliozę w ocenie Pani doktor, która nas konsultowała. Chciałabym bardzo pomóc swojej córce, ale mając na utrzymaniu mieszkanie i masę innych wydatków, leki córki, dietę, wszelkie wyjazdy do poradni, których co rusz jest więcej, nie jestem w stanie opłacić córce prywatnej rehabilitacji. Dlatego proszę o pomoc dla mojej córki, abym mogła zacząć intensywnie uczęszczać z nią na rehabilitację. Chciałabym, aby moja córka czuła się wśród rówieśników swobodnie, aby nikt jej nie wyśmiewał, jak robiły to dzieci w szkole. Dla mnie jako mamy jest to bardzo przykre, że rodzice nie potrafią wyjaśnić swoim dzieciom, że są dzieci, które mają swoje problemy, ale one też chcą być normalnie traktowane i lubiane.  Proszę Was, pomóżcie mojej córce w drodze o sprawności... Mama _____ Zbiórkę Nadii można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupach na Facebooku: Ratujmy Serduszko Nadii –> KLIK

12 561,00 zł ( 11,8% )
Brakuje: 93 822,00 zł
Laura Gałek
Laura Gałek , 14 miesięcy

Laura walczy od urodzenia... Wesprzyj, pomóż, Twój mały gest może być ratunkiem❗️

Nasza mała córeczka walczy od momentu swojego przyjścia na świat. Sądziliśmy, że nasza ogromna miłość, którą obdarzyliśmy ją jeszcze przed urodzeniem, uchroni ją przed całym złem… Niestety przed chorobą nie zdołała. Laura urodziła się z wrodzonymi wadami rozwojowymi przegród serca, przepukliną kresy białej, obniżonym napięciem mięśniowym i Zespołem Downa. Przeszła już jedną operację, bo miała bardzo duże duszności. W kwietniu czeka nas kolejna operacja, a w dalszej kolejności również zabieg na przepuklinę. Niestety co miesiąc musimy dojeżdżać z Pomorza do Warszawy, ze względu na konieczność częstych kontroli, dalszych badań i wizyt u specjalistów. Dojazdy i noclegi to dodatkowy wydatek, który jeszcze bardziej obciąża nasz już i tak mocno nadszarpnięty budżet… Córeczka potrzebuje intensywnej rehabilitacji, by móc w przyszłości funkcjonować, choć w jakimś stopniu tak, jak inne dzieci. Chcielibyśmy uchylić jej nieba, zapewnić wszystko, co zapewniłoby jej zdrowie i szczęśliwą przyszłość. Niestety bez Waszej pomocy nie damy rady… Bardzo prosimy o wsparcie. Porzucamy wstyd i obawy, bo chodzi o zdrowie i przyszłość naszego dziecka. Prosimy – nie przechodźcie obojętnie. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest na wagę złota! Rodzice Laury

5 486 zł
Gabrysia Wąsiel
7 dni do końca
Gabrysia Wąsiel , 2 latka

Gabrysia po przeszczepie wątroby! Potrzebna pomoc!

Na Gabrysię czekaliśmy 11 lat. Jej narodziny były dla nas prawdziwym cudem. Teraz walczymy o jej zdrowie. Dla Gabrysi zrobimy wszystko, ale bez Ciebie nie damy rady! Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie! Jejku… Mamą! Co za piękne słowo. Wtedy mój świat  zmienił się diametralnie. Pokochałam to dzieciątko pod moim sercem, zanim jeszcze się dowiedziałam, czy to chłopiec, czy dziewczynka. To nie miało znaczenia. Spodziewaliśmy się dziecka!  W ciąży bywało różnie, ale dzidziuś się rozwijał prawidłowo. W 37 tygodniu przyszła na świat piękna dziewczynka. Co za radość! Zygmunt i ja zakochaliśmy się w niej od pierwszego wejrzenia. Daliśmy jej na imię Gabrysia. Już po czterech dobach byliśmy z naszym największym skarbem w domu. Niestety żółtaczka nie zniknęła, a przybierała na sile. Zaczęliśmy się martwić. W końcu trafiłyśmy do szpitala. Tam okazało się, że Gabrysia ma najprawdopodobniej atrezję dróg żółciowych, czyli zrośnięcie przewodów żółciowych. Jest to rzadka choroba. Nieleczona może doprowadzić do marskości wątroby, a nawet do śmierci! Nie tak miało być, nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze dni z nowo narodzoną córeczką… Szpital, do którego nas przetransportowali, potwierdził podejrzenia. Gabrysia musiała przejść zabieg Kasai. Po miesiącu wróciliśmy do domu. Niestety, stan córeczki pogarsza się z dnia na dzień. Utrzymująca się cholestaza zmusza do przeszczepu wątroby! To straszne, druzgocące, ale prawdziwe. Wiemy, że ma się on odbyć około lutego, a Gabi musi przybrać na wadze. Niestety ta stoi w miejscu od dłuższego czasu. Robię, co w mojej mocy, ale możliwe, że nie unikniemy podłączenia do pompy żywieniowej.  Lekarze mówią, że Gabrysia jest opóźniona w rozwoju przynajmniej 2 miesiące. Nadal nie podnosi główki, nóżek, nie obraca się na brzuszek. Rehabilitacja jest potrzebna nieprzerwanie. Martwi nas też śledziona, która non stop się powiększa.  Koszty leków i dojazdów są ogromne. Jesteśmy przerażeni tym, co przyniesie przyszłość. Bardzo prosimy o pomoc, nie dla nas, dla naszej córeczki... Sylwia i Zygmunt, rodzice Gabrysi * Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Licytuj i pomóż Gabrysi!

121 067,00 zł ( 84,36% )
Brakuje: 22 433,00 zł
Piotr Derejczyk
11 dni do końca
Piotr Derejczyk , 43 lata

Udar prawie odebrał nam brata❗️ Pomóż w walce o sprawność Piotrka!

Piotr jeszcze niedawno był bardzo radosnym i pogodnym człowiekiem. Zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc. Na co dzień zajmował się prowadzeniem firmy remontowo-budowlanej. 4 kwietnia, jak co rano poszedł do pracy. Nic nie zapowiadało, że wieczorem będzie już walczyć o życie! Piotrek niespodziewanie doznał rozległego udaru krwotocznego mózgu. Nie mogliśmy w to uwierzyć! Przecież był młodym, zdrowym człowiekiem… W jednej chwili stał się całkowicie zależny od innych. Na dodatek, informacje jakie dostawaliśmy od lekarzy były druzgocące! Naszemu bratu nie dawano właściwie żadnych szans na powrót do zdrowia. Pozostawał w śpiączce, musiał też zostać podpięty pod respirator. Tomograf głowy wykazał, że mózg Piotrka jest niedotleniony i poważnie uszkodzony. Lekarze przedstawili nam dwa scenariusze: albo brat będzie osobą wymagającą całkowitej opieki i uzależnioną od innych, albo nie przeżyje… Na szczęście, po blisko dwóch miesiącach na oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii, w końcu pojawiło się światełko w tunelu. Nasz brat otworzył oczy! Zdarzył się cud, w który ciężko było uwierzyć nawet lekarzom! Dało nam to ogromną nadzieję na powrót Piotra do zdrowia, choć udar spowodował ogromne spustoszenie w jego organizmie… Cała lewa strona ciała naszego brata jest sparaliżowana. Uszkodzony został także ośrodek mowy, co skutkuje obszerną afazją oraz zanikami pamięci. Piotrek będzie też musiał przejść dalsze badania, by w pełni ocenić jego stan zdrowia oraz dobrać odpowiednie leczenie. Walczymy o to, by brat wrócił do nas, swoich przyjaciół oraz pasji. Przed nim długa i wyboista droga, ale zrobimy wszystko, by mu pomóc. Piotrek rozpoczął już rehabilitację, na którą będzie musiał regularnie uczęszczać, by odzyskać sprawność. Wierzymy, że dzięki intensywnym ćwiczeniom na turnusie rehabilitacyjnym, nasz brat ponownie stanie na nogi. To dla nas jedyna nadzieja! Niestety, koszt leczenia jest ogromny i przekracza nasze możliwości finansowe. Błagamy o pomoc… Wierzymy, że Wasze wsparcie może zdziałać cuda! Rodzeństwo Piotrka ➡️ To był najgorszy udar, jaki może być. "Cud, że on to w ogóle przeżył"

84 845,00 zł ( 40,58% )
Brakuje: 124 198,00 zł
Honorata Stantejska
Pilne!
16:14:52  do końca
Honorata Stantejska , 47 lat

Moja mama walczy ze złośliwym nowotworem❗️ POMÓŻ❗️

Ten rok powitał naszą rodzinę informacjami, o których nie śniliśmy w najgorszych możliwych snach. Mama całe życie była dla nas wszystkim oparciem. Teraz to ona potrzebuje pomocy i największej możliwej mobilizacji… Ma dla kogo żyć i wiemy, że będzie walczyć! Wszystko zaczęło się we wrześniu 2023. U mamy wykryto guza, który szybko zaczął się rozrastać. Zlecono biopsję. Wyniki badania histopatologicznego zwaliły nas z nóg – nowotwór złośliwy piersi. Mama od zawsze żyła aktywnie i miała wiele zainteresowań. Prowadziła warsztaty ceramiczne, zajmowała się strzyżeniem psów. W tej chwili jeszcze pracuje. Jednak rozpoczęła już przyjmowanie chemii i wiemy, że lada moment będzie to niemożliwe.  Lekarze zaplanowali 12 podań chemii białej i 4 podania chemii czerwonej. Mama musi również wykonać badania genetyczne. Pozwolą one podjąć decyzję o mastektomii jednej lub obu piersi. Termin operacji zostanie ustalony po zakończonej chemioterapii. Mamę czeka również radioterapia. Koszty już teraz są duże, a wiemy, że będą rosły. Mama na chemię dojeżdża 120 km w jedną stronę. Przed każdym podaniem należy wcześniej przyjechać na badania. Przed operacją zaleca się wzmocnienie mięśni dedykowaną fizjoterapią. Bardzo ważne jest też wsparcie psychologiczne. Ta sytuacja jest dla całej naszej rodziny bardzo trudna.  Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby być dla mamy jak największym wsparciem. Każda  pomoc wzmacnia naszą determinację i daje siłę w tym trudnym czasie. Doceniamy Waszą życzliwość bardziej, niż możemy wyrazić słowami. Iga, córka

56 394 zł
Jan Chodowiec
Jan Chodowiec , 9 lat

Jaś na drodze do samodzielności! Pomóż chłopcu w walce o zdrowie!

Często zastanawiamy się, jak będzie wyglądała przyszłość Jasia. Czy będzie samodzielny, jak poradzi sobie w szkole… Czy będzie umiał wytłumaczyć kolegom, co mu jest? W głowie pojawia się wiele pytań, jednak wiemy, że zastanawianie się nad konsekwencjami niepełnosprawności nie ma sensu – musimy działać tu i teraz, by zapewnić mu przestrzeń do rehabilitacji oraz ogrom miłości i poczucie bezpieczeństwa.  Nasz 6-letni synek cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Walczy od kiedy pojawił się na świecie, od kiedy pierwszy raz otworzył oczka, a my mogliśmy zobaczyć w nich nadzieję. Już 2 tygodnie po narodzinach rozpoczął terapię. Od tego czasu w szpitalach bywamy częściej niż gdziekolwiek indziej. Leczenie zajmuje 6 dni w tygodniu. Bywa ciężko, ale walczymy o najważniejszą sprawę – o samodzielność Janka. Oprócz Jasia mamy jeszcze córkę Julię. Jest ona wzorem do walki dla synka. Julka również ma stwierdzoną niepełnosprawność — nie ma lewej dłoni. Mimo to żyje tak, jakby to zupełnie nie było przeszkodą. Nie narzeka na swój los, dużo się uśmiecha i swoją postawą pokazuje, że chcieć to móc. Syn ma tak samo dużo siły. Są dla nas rodziców ogromną życiową inspiracją. Ich radosne twarze i energia jaką się z nami dzielą, pozwalają, choć na chwilę zapomnieć o skomplikowanej codzienności.  Przez porażenie mózgowe Jasiek ma problemy z mową i przemieszczaniem się. Każdy, choć najmniejszy ruch to dla niego ogromny wysiłek. Bardzo dużo energii wkłada, w często bolesną, rehabilitację. Nie przeszkadza mu to jednak w zabawach z siostrą i czerpaniu radości z każdego dnia.  Aby życie Jasia było choć trochę  łatwiejsze, potrzebujemy pomocy. Syn wyrósł z dotychczasowego wózka. Nowy kosztuje około 10 tysięcy złotych… Dodatkowo musi regularnie uczęszczać na intensywną rehabilitację, integrację sensoryczną, fizjoterapię i logopedię. Wszystkie niezbędne zajęcia kosztują fortunę. Niestety nie jesteśmy w stanie sami opłacić potrzebnego leczenia.  Bardzo się boimy, że w pewnym momencie staniem na rozstaju dróg. Nie chcemy być postawieni pod ścianą, nie chcemy wybierać, która terapia jest ważniejsza, bo na inną po prostu nie będzie nas stać. To najgorszy scenariusz, o którym boimy się myśleć.  Optymizmu i uśmiechu każdego dnia uczymy się od Jasia i jego siostry. Dlatego wierzymy, że z Twoją pomocą uda się zrealizować nasze marzenie o samodzielności Jasia. Wiemy, że dzięki Tobie, jego życie może być dużo lepsze!  Rodzice 

30 545,00 zł ( 85,19% )
Brakuje: 5 307,00 zł