Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adam Tusznio
Adam Tusznio , 62 lata

Adam wróć do nas❗️Trwa walka o zdrowie i sprawność – POMÓŻ❗️

8 maja 2024 roku to data, której nigdy nie będę w stanie wymazać ze swojej pamięci, choć bardzo bym chciała. To był dzień, w którym życie mojego męża Adama, zmieniło się kompletnie nie do poznania. W jego głowie wybuchła tykająca bomba, o której nie mieliśmy najmniejszego pojęcia! Adam trafił do szpitala w Kielcach, w którym stwierdzono pękniecie tętniaka oraz wodogłowie wewnętrzne. Stan był krytyczny! Lekarze musieli pilnie przeprowadzić operację ratującą życie mojego męża, która polegała na wycięciu płatu kostnego czaszki. Niestety to nie był jedyny konieczny przeprowadzony zabieg, Adam ma za sobą już trzy poważne operacje… Dzięki walce lekarzy mój mąż żyje, jednak w jednej chwili – z silnego i niezależnego mężczyzny, stał się osobą zależną od innych. Od tego tragicznego zdarzenia minęły już trzy miesiące, jednak Adam do dnia dzisiejszego nie odzyskał przytomności. Cały czas jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Znaleźliśmy pomoc w szpitalu rehabilitacyjnym, jednakże to dopiero początek jego walki o powrót do sprawności... Dziś jedynym ratunkiem dla męża jest kosztowna i regularna rehabilitacja, a także dalsze leczenie, które przewyższa możliwości finansowe moje i naszej rodziny. Miesięczny koszt rehabilitacji to ponad 30 tysięcy złotych! A nikt nie jest w stanie przewidzieć jak długie i kosztowne finalnie okaże się leczenie.  Bardzo proszę o wsparcie. Dzięki Waszej pomocy Adam będzie miał szansę na powrót do sprawności fizycznej i umysłowej. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest ogromnym wsparciem w tej ciężkiej i długotrwałej walce o każdy samodzielny oddech, słowo czy gest mojego męża! Jola, żona Adama ➡️ "Po słowach lekarza, nogi się pode mną ugięły". Adam miał w głowie tykającą bombę

15 751 zł
Nathaniel Pyrczak
9 dni do końca
Nathaniel Pyrczak , 12 lat

Koszmar, który się nie kończy... Nathaniel potrzebuje pomocy!

Przez 10 lat staraliśmy się o nasze ukochane dziecko, niestety podczas porodu przyszło nam się zmierzyć z chwilami grozy! Nathaniel urodził się poprzez cesarskie cięcie po 34. godzinach porodu naturalnego. Był owinięty pępowiną, zaczęło spadać mu tętno… Oboje stoczyliśmy koszmarną walkę o życie!  Tuż po narodzinach pojawiły się pierwsze straszliwe wieści. U synka zdiagnozowano refluks przełykowo-żołądkowy, hipotrofię, z czasem również szmery na sercu i ogniskową padaczkę wieku dziecięcego. To jednak nie koniec wszystkich diagnoz. Synek cierpi na choroby układu pokarmowego: jest po 3 biopsjach w kierunku choroby Hirschsprunga, ma wrodzoną wadę rozwojową jelit, dodatkową pętlę na esicy, IASA - achalazję zwieraczy wewnątrz odbytu, przewlekłe zaparcia i nie wypróżnia się samodzielnie.  Co trzy miesiące Nathaniel musi mieć wykonywane zabiegi w narkozie. Syn ma niewykształcone mięśnie dna miednicy, spowolnione opróżnianie żołądka, stany zapalne jelit z nieprawidłowymi kosmkami w biopsji, jest po zapaleniu trzustki i dwunastnicy oraz po przejściu wirusa mononukleozy. Nathaniel dziedziczy niski poziom czynnika VIII krzepnięcia, zdiagnozowano u niego genetyczną chorobę Von Willebranda, jest też w trakcie diagnostyki dziedziczenia trombofilii wrodzonej (zakrzepico-zatorowości). Syn ma niedobór insulinopodobnego czynnika hormonu wzrostu (IGF-1) i ketonurię.  W wykonanych ostatnio badaniach genetycznych WES stwierdzono patogenny wariant rzadkiego genu KCNQ2. U syna stwierdzono też mikrosomię, skoliozę kręgosłupa, szewską, zapadniętą klatkę piersiową, nietolerancję fruktozo-glukozy, alergie wziewne i pokarmowe. Nathaniela obserwuje się również w kierunku zespołu złego wchłaniania. Gdy słyszy się o tylu schorzeniach naraz, wszystko przyprawia o zawrót głowy! Nasza codzienność wiąże się z nieodłącznym strachem o jutro, o to, czy będziemy w stanie stawiać dalej czoła tym wszystkim przeciwnikom, którzy niszczą zdrowie mojego syna.  Nathaniel pozostaje pod opieką 14 specjalistów, jest leczony w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, oprócz tego odbywa regularną rehabilitację, ćwiczy mięśnie dna miednicy i zwieraczy metodą bio-feedback.  Ja niestety też nie cieszę się dobrym zdrowiem. Od wielu lat choruję na cukrzycę i mam problemy z sercem, a siostra Nathaniela cierpi na niskorosłość i celiakię. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim radzić. Każdy dzień zdaje się przytłaczać nas coraz bardziej, a koszty leczenia, wszystkich zabiegów, dojazdów, konsultacji i terapii są olbrzymie i nie jesteśmy w stanie samodzielnie wszystkiego opłacić. Jest bardzo trudno, codziennie modlimy się o poprawę, ale wiemy, że bez Was niewiele możemy zdziałać. Bardzo Was proszę o pomoc! Mama Nathaniela

4 781,00 zł ( 46,59% )
Brakuje: 5 479,00 zł
Antoś Godycki-Ćwirko
Antoś Godycki-Ćwirko , 6 lat

Wesprzyj Antosia w jego trudnej codzienności❗️

Nasz synek Antoś jest bardzo pogodnym, pełnym energii i zawsze uśmiechniętym chłopcem. Gotowy do zabawy i nowych wyzwań. Niestety każdego dnia musi mierzyć się z wieloma trudnościami, które negatywnie wpływają na jego funkcjonowanie. Antoś cierpi na zaburzenia integracji sensorycznej i mowy. Nie potrafi odpowiednio reagować na bodźce i komunikaty napływające z otoczenia. Ma też problemy logopedyczne, które utrudniają mu poprawną komunikację werbalną.  Aby Antoś mógł jak najlepiej rozwijać się i uczestniczyć w życiu społecznym, konieczna jest terapia integracji sensorycznej, która pomoże mu zapanować nad reakcjami na bodźce zewnętrzne. Ważne są także zajęcia logopedyczne, które wspomogą jego umiejętności komunikacyjne. Synek uczęszcza do przedszkola terapeutycznego, w którym ma zapewnione odpowiednie zajęcia. Niestety to nie wystarczy. Chcielibyśmy, żeby mógł brać udział również w prywatnych terapiach, które dają szansę na poprawę.  Bardzo kochamy Antosia, każdego dnia staramy się robić wszystko, by zapewnić mu możliwie jak najlepszy rozwój, niestety nie jest łatwo. Ja ze względu na opiekę nad synkiem nie mogę podjąć żadnej pracy. Tata Antosia pracuje, ale sam mierzy się z problemami zdrowotnymi... Jest nam bardzo ciężko. Wszystkie wizyty, badania, konsultacje i terapie generują ogromne koszty, ale są jedyną szansą na poprawę funkcjonowania Antosia. Jesteście naszą nadzieją, Wasza pomoc może być dla naszego synka ratunkiem. Prosimy, nie przechodźcie obojętnie! Każda okazana pomoc ma dla nas ogromne znaczenie — Rodzinie Antosia.  

4 478,00 zł ( 16,83% )
Brakuje: 22 118,00 zł
Mira Bożko
Mira Bożko , 9 lat

Dzieciństwo odebrane przez autyzm – Mira zasługuje na szansę❗️

Jestem dumną mamą dzielnej Miry, która każdego dnia zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym (MPD), spektrum autyzmu i padaczką. Mira to niezwykła dziewczynka, której największym marzeniem jest nauczyć się samodzielności i komunikacji, by mogła lepiej funkcjonować w otaczającym ją świecie. To, co dla innych dzieci jest normalnie – komunikacja, współpraca, samodzielność, a nawet mowa – dla niej stanowi wyzwanie, z którym może wygrać tylko dzięki trwającej rehabilitacji i różnorodnym terapiom. Niestety, terapia w ramach publicznej szkoły specjalnej, do której obecnie uczęszcza, nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Placówka koncentruje się na nauce podstaw takich jak pisanie czy rysowanie, a Mira najbardziej potrzebuje indywidualnego podejścia, zajęć rozwijających umiejętności praktyczne, komunikacyjne oraz terapii dostosowanej do jej specyficznych potrzeb. Znaleźliśmy prywatny ośrodek, który oferuje takie zajęcia! Znaleźliśmy miejsce, gdzie Mira może uczyć się na swoich warunkach, z pomocą doświadczonych specjalistów, którzy wierzą w jej potencjał. Niestety, koszt miesięcznego pobytu w tej placówce wynosi 2600 zł i nie jestem w stanie pokryć tak wysokich kosztów samodzielnie. Każda złotówka przybliży nas do tego, by Mira mogła rozwijać swoje umiejętności, zdobywać niezależność i nawiązywać kontakt z otoczeniem. Będę ogromnie wdzięczna za każdą formę wsparcia – finansowe, udostępnienie naszej zbiórki, a nawet dobre słowo! Dziękuję z całego serca za Waszą pomoc i za to, że jesteście z nami w tej drodze. Mama Miry

1 260,00 zł ( 9,39% )
Brakuje: 12 145,00 zł
Maksymilian Mejsner
Maksymilian Mejsner , 4 latka

Nasz Maksiu chciałby mieć zdrowe nóżki... Pomóż!

Kilka lat temu na świat przyszło nasze największe szczęście – synuś. Pamiętam do dzisiaj te emocje, które towarzyszyły nam, gdy trzymaliśmy na rękach naszą maleńką miłość. Narodziny Maksia były promieniem słońca na niebie pochmurnej prozy życia. Ten złocisty promień musnął ciepło nasze buzie, wywołując ogromne poczucie szczęścia. Niestety, nie spodziewaliśmy się, że Maksiu urodzi z niepełnosprawnością… Nasz kochany Maksymilian urodził się bez kości strzałkowej w lewej nodze oraz z krótszą o 3 cm kończyną. Mimo wieku Maks ma już za sobą wyjątkowo trudne doświadczenia – przeszedł dwie operacje. Widzimy jednak, że nasze dziecko stale się nie poddaje i dzielnie walczy każdego dnia. Pomagamy mu, by mógł spróbować funkcjonować jak jego rówieśnicy. Chcielibyśmy, by kiedyś miał możliwość wspólnie z innymi dziećmi biegać za piłką i cieszyć się dzieciństwem. Na razie jednak nie jest to możliwe… Do tej pory Maksymilian chodził przy pomocy ortezy, ale teraz potrzebuje czegoś więcej – specjalistycznego obuwia, które pozwoli mu swobodnie biegać i się bawić. Aby mógł komfortowo chodzić do przedszkola oraz spędzać czas na dworze, konieczne jest wykonanie dwóch specjalistycznych par butów: sandałów i adidasów. Niestety, koszt nawet jednej pary przekracza nasze możliwości finansowe. Maksiu jest wyjątkowym pogodnym chłopcem, który interesuje się motoryzacją oraz uwielbia budownictwo. Każdą wolną chwilę spędza na majsterkowaniu przy pomocy zabawek w kształcie narzędzi. Bardzo nas cieszy, gdy na jego twarzy pojawia się dziecięcy uśmiech. Widzimy jednak, że brakuje mu swobodnego ruchu i większej aktywności fizycznej. Chcielibyśmy, aby nasze dziecko mogło cieszyć się beztroską zabawą na świeżym powietrzu. Z przykrością przyglądamy się, gdy Maksiu patrzy z tęsknotą na inne dzieci, które mogą swobodnie biegać. Wierzymy, że po zakupie specjalistycznego obuwia nasz syn będzie w stanie do nich dołączyć.  Prosimy Was o wsparcie finansowe. Wasza pomoc pozwoli synkowi na aktywne dzieciństwo, pełne radości i nowych przygód. Dziękujemy jednocześnie za każdą formę wsparcia. Razem możemy sprawić, że Maksymilian stanie w pełni na nóżki, a jego dziecięcy uśmiech będzie nam towarzyszył każdego dnia. Rodzice Maksymiliana

310,00 zł ( 9,1% )
Brakuje: 3 095,00 zł
Franek Śliwowski
Franek Śliwowski , 9 lat

Przez długie lata walczyłam o diagnozę dla synka... Gdy już wiem, na co choruje – możemy mu pomóc!

Franio to moje najmłodsze dziecko. Pierwsze niepokojące objawy zauważyłam u synka tuż po porodzie. Od razu dostrzegłam, że nie miał odruchów takich, jak jego starsze, żwawe rodzeństwo… Był mało ruchliwy, nie jadł, a jego lewe oczko zaczęło mocno ropieć i nie otwierało się do końca… Frania udało mi się nakarmić dopiero parę godzin po narodzinach. Lekarze obejrzeli oczko i pomogli je oczyścić. Powiedzieli, że nic złego się nie dzieje, ale polecili także, żeby w razie powracających problemów zgłosić się do okulisty. W tamtej chwili uspokojona przez specjalistów wierzyłam, że to tylko chwilowe trudności i że już niedługo wszystko będzie w porządku.  Niestety, stan zdrowia Frania nie poprawiał się wraz z upływem kolejnych miesięcy. Gdy skończył roczek, a problemy piętrzyły się coraz bardziej – zaczęłam poszukiwać pomocy dla synka. Przez długie lata szukałam odpowiedzi na pytanie: co tak naprawdę dolega mojemu dziecku? Niestety, kolejni specjaliści nie byli w stanie na nie odpowiedzieć. Dopiero gdy Franio skończył 6 lat, okazało się, że wszystkie dolegliwości Frania wynikają z wrodzonej wady genetycznej, związanej także z niepełnosprawnością intelektualną i niskorosłością. Dodatkowo u synka stwierdzono zaburzenia metaboliczne, autyzm atypowy, całościowe zaburzenia rozwoju oraz aberrację chromosomową.  Niezwykle trudno było pogodzić się z tym, jak wiele diagnoz spadło na moje dziecko. Tak jak każdy rodzic marzyłam przecież, żeby Franio miał szansę na zdrową i samodzielną przyszłość. Z drugiej strony dopiero od momentu, gdy dowiedziałam się, na co choruje synek – można było spróbować mu skutecznie pomóc.  Pomimo swojego wieku Franio wciąż ma trudności z ubieraniem się samodzielnie oraz z chodzeniem. Jedna z jego nóżek jest krótsza i cieńsza od drugiej, co sprawia, że nie jest w stanie pokonywać dłuższych dystansów i w przyszłości czeka go operacja ortopedyczna. Niestety, pomimo licznych zajęć terapeutycznych oraz intensywnej rehabilitacji – lewa strona ciała synka pozostaje mniej sprawna, niewładna… W walce o sprawność i lepsze funkcjonowanie Franio potrzebuje stałej opieki wielu specjalistów oraz kontynuowania rehabilitacji. Wiąże się to jednak z wysokimi kosztami finansowymi, dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie! Walczę o mojego synka już od wielu, wielu lat. Codziennie siły do dalszego działania dodają mi wszystkie jego małe-wielkie postępy. Na przestrzeni czasu widać, jak wiele może zmienić się dzięki intensywnej pracy ze specjalistami – synek otworzył się na inne dzieci i coraz wyraźniej mówi. Niestety… Wiemy, że przed nami jeszcze długa i kręta droga do lepszego funkcjonowania Frania. Każda wpłata i każde udostępnienie bardzo pomoże nam w jej pokonaniu! Mama Frania

290,00 zł ( 0,54% )
Brakuje: 52 902,00 zł
Andrzej Teperski
Andrzej Teperski , 71 lat

Walczę, by przywrócić zdrowie mojemu mężowi!

Listopad 2017 – wówczas zatrzymał się nasz świat. Andrzej, mój mąż, w styczniu 2018 roku miał przejść na upragnioną emeryturę i razem już planowaliśmy, jak spędzimy naszą jesień życia. Był silnym, wysportowanym, pełnym energii, zapału i chęci do życia mężczyzną. 6 listopada odebrałam telefon z zakładu pracy męża, aby przyjechać i odebrać Andrzeja, bo źle się poczuł i sam nie jest w stanie wrócić do domu. Natychmiast udałam się po męża i to, co zastałam, przerosło moje najgorsze przypuszczenia. Z Andrzejem nie było już kontaktu, siedział jak bezradne dziecko i tylko patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem... Nikt w tej sytuacji nie zareagował, nie wezwał pomocy, nie wezwał karetki pogotowia. Udałam się z mężem na SOR, a tam w trybie nagłym, skierowano nas do szpitala w Sosnowcu. Wyrok był dla nas okrutny – krwotok podpajęczynówkowy z pękniętego tętniaka tętnicy łączącej przedniej mózgu. Rozpoczęła się seria operacji ratujących życie, do tego doszła ostra niewydolność oddechowa i tracheotomia, zapalenie płuc, wodogłowie, niedowład czterokończynowy. Okres hospitalizacji doprowadził do takiego stanu, że ciało mojego męża leży bezradnie na łóżku, nastąpił brak mowy, nieustająca walka z odleżynami i infekcjami. Jedyny kontakt, jaki mamy dzisiaj z Andrzejem, to wodzący za nami wzrok i płynące strumieniami łzy. Pomimo tak strasznego widoku, te łzy to dla nas znak, że się nie poddał, że jest z nami i chce żyć. My się nie poddajemy, walczymy każdego dnia. Dla mojego meża Andrzeja nie ma leku, który go wyleczy, ale intensywna rehabilitacja, na którą w chwili obecnej brakuje nam środków. To jego jedyny ratunek, na zmniejszenie strasznego cierpienia i przywrócenia odrobiny godności. Prosimy Was bardzo o wsparcie, o pomoc,bo  jest nam ona bardzo potrzebna. Każdego z nas czeka kiedyś jesień życia i każdy chce ją przeżyć po swojemu i godnie, a my na ten moment chcemy tylko żyć, pomimo, że w naszym przypadku gdzieś umyka słowo „godnie”. My po prostu chcemy żyć. Bardzo dziękuję za każdą formę wsparcia.

26 957,00 zł ( 84,46% )
Brakuje: 4 958,00 zł
Magdalena Sarnecka
2 dni do końca
Magdalena Sarnecka , 40 lat

Pomóż mi zatrzymać postęp okrutnej choroby!

Wiodłam dotychczas spokojne życie. Jestem szczęśliwą mamą i żoną. Od lat też pracuję z dziećmi oraz młodzieżą ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Niestety ostatnio moje spokojne życie zamieniło się w czas strachu o własne zdrowie... W czerwcu 2024 roku, po roku pełnym niepewności i niepokoju, usłyszałam diagnozę, która wstrząsnęła moim światem –  stwardnienie zanikowe boczne SLA. To choroba neurodegeneracyjna, która powoli odbiera mi wszystko, co kocham. Jest jak cichy potwór zachłannie pożerający moje wszystkie plany. Zaczyna się od osłabienia mięśni, a z czasem prowadzi do całkowitej utraty możliwości poruszania się, mówienia, a w końcu nawet oddychania. Każdego dnia obserwuję przerażający proces. Widzę, jak choroba powoduje utratę kontroli nad  ciałem, czuję, jak mięśnie słabną, a proste czynności stają się coraz trudniejsze. Odczuwam ogromny niepokój, gdy myślę, że nie będzie mi dane patrzeć, jak dorasta moje dziecko. Boję się, że nie będę mogła świętować kolejnych rocznic ślubu z moim mężem lub po prostu spędzać czasu z rodziną i przyjaciółmi tak, jak kiedyś. Niestety, leczenie, które mogłoby spowolnić postęp choroby, nie jest refundowane w Polsce. Koszty specjalnego leku, terapii, rehabilitacji i niezbędnych konsultacji są ogromne oraz znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe. Mimo że oboje z mężem pracujemy, nie jesteśmy w stanie sami pokryć tych wydatków. Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża mnie do wygrania walki, której stawka jest najwyższa – moje życie. Chcę patrzeć, jak dorasta moje dziecko i cieszyć się każdą chwilą spędzoną z najbliższymi.  Proszę, pomóż mi w tym trudnym czasie. Razem możemy sprawić, że zyskam więcej bezcennego czasu. Dziękuję za każdą formę wsparcia – za darowizny, za udostępnienie mojej historii, za każde dobre słowo. Wierzę, że dzięki Wam mogę wygrać tę najważniejszą bitwę – bitwę o życie. Magda

76 349 zł
Stanisław Fengler
10 dni do końca
Stanisław Fengler , 15 lat

By codzienność nie przerażała... Pomagamy Staszkowi!

Jeszcze do niedawna w kalendarzu mojego syna jedynymi planami były zabawy, spotkania z rówieśnikami i zajęcia związane ze sportem. Dziś trudno nam zaplanować cokolwiek... Każdy nasz dzień jest wypełniony kolejnymi wizytami, konsultacjami i badaniami, które przynoszą niepokojące wyniki. Organizm syna jest mocno osłabiony wskutek choroby i częstych infekcji. Stasiek od dawna jest diagnozowany. Czuję się zagubiona. Nie wiem, co odpowiadać na pytania – kiedy otrzymuję kolejne wyniki, zawsze odbieram je trzęsącymi się rękami, w obawie przed najgorszymi informacjami…  Niepewność jest dla nas momentami paraliżująca, ale nie możemy się poddawać. Mamy obok siebie wspierającą rodzinę i wiele życzliwych osób. To podnosi nas na duchu... Rehabilitacja, badania, niezbędny sprzęt oraz leki to koszty, które trudno sobie wyobrazić… Każda złotówka to szansa na zapewnienie jak najlepszej opieki dla Staśka. Szansa na to, że będzie mógł zawalczyć o swoje zdrowie i przyszłość! Za każdy gest wsparcia serdecznie dziękujemy! Beata, mama

1 327 zł