Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Arkadiusz Skolimowski
Pilne!
Arkadiusz Skolimowski , 41 lat

DRAMATYCZNIE PILNA ZBIÓRKA: Tata 2 chłopców walczy o ŻYCIE❗️Arek ma mało czasu, POMOCY!

KRYTYCZNIE PILNE! Walczymy o życie taty dwóch chłopców! Lekarze dają Arkowi 15 miesięcy życia bez specjalistycznego leczenia - my jesteśmy szansą na ratunek, na to, by Arek był nadal, nie tylko wspomnieniem... Bardzo prosimy o pomoc! Nazywam się Arek Skolimowski, mam 41 lat. Mam kochającą żonę Anię i dwóch wspaniałych synów - Piotra, 11-latka i Mateuszka, 3-latka. Kilka tygodni temu moje życie nagle diametralnie zmieniło bieg... Nie sądziłem, że będę zakładać tę zbiórkę i prosić o pomoc, ale choroba postawiła mnie w krytycznej sytuacji. Walczę o życie i potrzebuję wsparcia, by żyć dla mojej rodziny. Do czasu diagnozy wiodłem intensywne życie zawodowe, pracując jako programista w międzynarodowej korporacji. Tworzę rozwiązania w zakresie automatyzacji procesów obsługi rezerwacji lotniczych, które pozwalają wielu z nas m.in. poznawać świat, podejmować pracę zawodową czy naukę za granicą. Oprócz tego, w życiu znajduję miejsce na pasje – ekologiczną uprawę roślin, bieganie, gry komputerowe i muzykę. Najważniejsza była i jest dla mnie rodzina. Jestem mężem i ojcem. Mam dwóch synów i robię wszystko, żeby być dla nich wzorem, wychować ich i pokazać im świat... W marcu 2024 roku nagle okazało się, że może zabraknąć mi czasu, żeby wychować moje ukochane dzieci... Byłem zdrowym, aktywnym człowiekiem - dokuczały mi tylko uporczywe bóle głowy. Kiedy 6 marca obudziłem się i czułem się tak źle, że zacząłem wymiotować, moja żona wezwała karetkę. W szpitalu zrobiono wszystkie badania. Te pokazały brutalną prawdę... Bóle głowy okazały się objawem glejaka IV stopnia – śmiertelnej okrutnej choroby nowotworowej... Glejak to jeden z najgorszych, najbardziej agresywnych nowotworów mózgu. Rozwija się błyskawicznie i bardzo często wraca. Co więcej, rokowania okazały się bardzo złe... Dowiedziałem się, że lekarza dają mi jedynie 15 miesięcy życia bez specjalistycznego leczenia. Ta diagnoza przyszła znienacka, dotykając mnie w pełni sił życiowych, w momencie, gdy miałem liczne plany zawodowe oraz rodzinne. Dla mnie, mojej rodziny i przyjaciół był to szok i ból, który trudno opisać słowami... Moja walka o życie rozpoczęła się od operacji kraniotomii na oddziale Neurochirurgii Szpitala Bielańskiego w Warszawie, gdzie usunięto guza nowotworowego. Miał ogromne wymiary - 44x38 milimetrów! Teraz przede mną dalsze etapy leczenia onkologicznego – chemioterapia, radioterapia, immunoterapia. Lekarze muszą wytoczyć najcięższe działa, bo przeciwnik jest zabójczy... Glejak w dodatku jest w IV, czyli najgorszym stopniu zaawansowania! Czekają mnie konsultacje lekarskie i badania genetyczne w kraju i za granicą, co oznacza ogromne koszty... Moja szansa na dłuższe życie zależy także od terapii z użyciem urządzenia Optune! To nowoczesna terapia, zatwierdzona kilka lat temu dla nowozdiagnozowanych pacjentów z guzem mózgu. Optune to urządzenie, które nosi się przez cały czas - pacjent śpi w nim, chodzi, funkcjonuje na co dzień, zdejmuje je tylko na czas mycia głowy. Wytwarza pole elektryczne, które hamuje namnożenie się komórek glejowych i powoduje obumarcie tych, którzy już są.  Optune znacząco wydłuża czas przeżycia - to dla mnie w zasadzie jedyna teraz szansa. Niestety, w chwili obecnej zupełnie dla mnie niedostępna... Koszt wypożyczenia urządzenia to 30 tysięcy euro miesięcznie! Moim jedynym marzeniem jest szansa na wychowanie moich dzieci, towarzyszenie w ich radościach i smutkach. Mateuszek ma tylko 3 latka, jeśli odejdę, nie będzie pamiętał taty... Chcę zobaczyć, jak idzie do szkoły, jak dorasta, chcę być przy nim i Piotrku. Moi chłopcy mnie potrzebują... Dla nich walczę i dla nich chcę żyć. Chciałbym także móc upowszechniać wiedzę na temat trudności w dostępie do nowoczesnych terapii leczniczych dla osób walczących z chorobami nowotworowymi. Proszę o pomoc w walce o każdy dzień życia i dziękuję za każdą formę wsparcia. Arek

35 176,00 zł ( 3,48% )
Brakuje: 975 463,00 zł
Alicja Beyga
Alicja Beyga , 42 lata

Walka z SM nie ma końca... Potrzebne wsparcie dla Alicji❗️

Wiele tu historii. Ja chciałabym podzielić się z Wami swoją, która jest historią nie tylko walki z chorobą, ale także nadziei i potrzeby wsparcia. Od lat stawiam czoła stwardnieniu rozsianemu (SM). To niezwykle trudna droga, której pierwsze kroki postawiłam wiele lat temu. Pamiętam, jak jeszcze w trakcie studiów pojawiły się pierwsze problemy z chodzeniem i z utrzymaniem równowagi. Diagnoza była dla mnie szokiem. Wydawało mi się, że całe życie przede mną, a nagle musiałam zmierzyć się z czymś, co sprawiło, że wszystko się zmieniło. Teraz, po latach, muszę przyznać, że ta choroba zmieniła moje życie diametralnie. Zostałam zmuszona do rezygnacji z moich marzeń o ukończeniu studiów. Codzienne wyzwania związane z poruszaniem się są ogromne. Muszę polegać na pomocy innych, na rehabilitacji, na lekach, na sprzętach pomagających mi w codziennym funkcjonowaniu. To nie tylko moja walka. Schorzenie wpływa też na moją rodzinę i bliskich. Codzienne życie staje się walką o każdy krok, o każdy gest. Choroba wpływa na psychikę kiedy człowiek czuje, że mięśnie powoli zaczynają zastygać, a wszelkie czynności wykonuje się coraz wolniej – od chodzenia po każdy, nawet najmniejszy ruch. Przyszłość nie wygląda wtedy kolorowo. Pozostaje żyć tu i teraz i być dla siebie wyrozumiałym. Ale nie poddaję się. Pomimo trudności wciąż walczę. Dwa razy w tygodniu mam zapewnioną rehabilitację, ale to za mało. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Potrzebuję Waszej pomocy, aby mieć dostęp do leków i móc kontynuować rehabilitację, która razem z lekami spowalnia rozwój tej paskudnej choroby. Każda, nawet najmniejsza kwota, może okazać się dla mnie zbawienna. Z całego serca dziękuję za Wasze wsparcie i za to, że jesteście ze mną w tej trudnej walce. Alicja Facebook 💚

29 553,00 zł ( 79,36% )
Brakuje: 7 682,00 zł
Ada Dziedzic
Ada Dziedzic , 11 miesięcy

Tragiczny finał porodu – Ada zmaga się z wieloma problemami zdrowotnymi! Pomóż!

Gdy nasza córeczka przyszła na świat, nastała cisza. Cisza, która trwała zbyt długo… Nigdy nie zapomnimy strachu i przerażenia, które nam towarzyszyło. Usłyszeliśmy: „brak oznak życia, 0 punktów a skali Apgar”. Maleństwo natychmiast zostało reanimowane i trafiło pod respirator. Ada została ochrzczona zaraz po narodzinach. Wiedzieliśmy, że musimy być przygotowani na wszystko…  W czasie porodu doszło do pęknięcia macicy oraz odklejenia się łożyska. Życie mamy i dziecka było zagrożone! Konieczne było cesarskie cięcie. Niestety, doszło do komplikacji i u naszej córeczki doszło do zamartwicy urodzeniowej. Od razu rozpoczęto hipotermię terapeutyczną oraz zdecydowano o przewiezieniu jej do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.  Ada na oddziale Intensywnej Terapii i Patologii Noworodka spędziła ponad dwa miesiące. Po 5 dniach udało się odłączyć maleństwo z respiratora, niestety wciąż konieczne było wsparcie tlenowe. Brak odruchów ssania jak i połykania skłonił lekarzy do podjęcia decyzji o wykonaniu gastrostomii oraz tracheotomii.  Codzienność naszej córeczki jest trudna… Wskutek niedotlenienia, Ada cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Nie wiemy, czy w ogóle coś słyszy i widzi… Obecnie maleństwo jest pod opieką hospicjum domowego. Nad jej rozwojem czuwa szereg specjalistów: neurolog, nefrolog, laryngolog, okulista, osteopata, neurologopeda, chirurg, fizjoterapeuta oraz poradnia żywienia. Ada wymaga stałej rehabilitacji i stymulacji, to jedyny sposób na poprawę jej stanu zdrowia.  Marzyliśmy o wielkiej, szczęśliwej rodzinie. Mamy 4 wspaniałe córeczki, dla których zrobilibyśmy wszystko. Będziemy walczyć o zdrowie i sprawność Ady. Nasze maleństwo ma ogromną wolę życia. Już raz usłyszeliśmy, że córeczka nie ma zbyt dużych szans… Jednak Ada jest z nami i każdego dnia będziemy dokładać wszelkich starań, aby jej codzienność była możliwie jak najlepsza. Wesprzyjcie nas w tych trudnych chwilach. Rodzice Ady

29 505 zł
Rafał i Marcin Krawczyk
Rafał i Marcin Krawczyk , 27 lat

DMD zabija po kolei moich braci – błagam, pomóż!❗️

Byliśmy piątką rodzeństwa… Niestety okrutny los nie pozwolił nam żyć szczęśliwie razem. Wszyscy moi bracia chorowali na Dystrofię Mięśniową Duchenne’a – dwóch z nich pokonała choroba. Całą rodziną walczymy teraz o godne życie Marcina i Rafała! Dystrofia Mięśniowa Duchenne’a to rzadka choroba genetyczna, która osłabia wszystkie mięśnie w ciele. Marcin i Rafał od lat muszą poruszać się na wózkach inwalidzkich, a w ostatnim czasie choroba coraz bardziej postępuje. 6 lat temu Marcin złapał pozornie niegroźną infekcję, która jednak zasiała spustoszenie w jego organizmie. By ratować jego życie, trzeba było podłączyć go do respiratora. Kilka tygodni temu ten koszmar spotkał także Rafała. W szpitalu przeprowadzono tracheostomię i on również jest wentylowany mechanicznie.  Ciężar pielęgnacji Marcina i Rafała spoczywa na moich rodzicach… Odejście dziecka to niewyobrażalna tragedia, a moich rodziców spotkało to już dwa razy. Razem z nimi obserwuję, jak choroba podstępnie niszczy zdrowie moich braci i w końcu prowadzi ich do ŚMIERCI! Marcin i Rafał są pod opieką hospicjum domowego, dzięki czemu nie muszą mieszkać w ośrodku opiekuńczym. Pilnie jednak potrzebujemy wsparcia wykwalifikowanych asystentów osób z niepełnosprawnością – specjalistów, którzy odciążą moich rodziców w opiece. Niezbędna jest też pomoc w zakupie odpowiednich opatrunków i leków na odleżyny, z którymi boryka się Rafał.  Marzymy, żeby Marcin i Rafał mieli jak najlepszą opiekę i by mogli godnie żyć. Choroba jest nieubłagana, ale musimy zawalczyć o komfort i jak najdłuższą sprawność moich braci. Błagamy, pomóżcie!  Małgorzata, siostra

21 740 zł
Kamil Żebrowski
8 dni do końca
Kamil Żebrowski , 29 lat

Pomóżmy Kamilowi odzyskać sprawność – zbieramy na protezę ręki!

Był wrzesień 2021 roku. Zbliżały się 26. urodziny mojego brata. Kamil zawsze miał mnóstwo pomysłów i perspektyw, a ja kibicowałam mu z całego serca, aby wszystkie jego marzenia mogły się spełnić. Dziś wiem jednak, że rzeczywistość potrafi nas boleśnie zaskoczyć i może w jednej chwili odsunąć wszystkie marzenia na drugi plan… Jednego dnia podczas prac w gospodarstwie Kamil uległ poważnemu wypadkowi. Maszyna rolnicza dosłownie zmiażdżyła mu prawą rękę. Na skutek uszkodzeń poszczególnych nerwów, kości, żył i poprzerywanych mięśni lekarze nie mieli wyjścia i musieli amputować Kamilowi rękę.  Kilka sekund - tyle wystarczyło, aby wszystkie marzenia mojego brata legły w gruzach. Kamil stracił nie tylko możliwość pracy w gospodarstwie. Teraz nie może nawet samodzielnie się ubrać, nie może zawiązać butów. Swoje urodziny zamiast spędzić z nami, w gronie rodziny i przyjaciół, spędził na szpitalnej sali z perspektywą, że jego codzienność zmieniła się w walkę o odzyskanie utraconej sprawności.  Chciałabym, aby Kamilowi wróciła radość z życia, którą wcześniej zarażał nas każdego dnia, aby ten wypadek nie przekreślił jego planów, aby Kamil miał szansę spełnić odłożone w czasie marzenia. Wierzę, że ten wypadek niczego nie przekreśli. Wiem, że brat chciałby jak najszybciej wrócić do normalnego funkcjonowania. Zawsze sam wyrywał się do pomocy, a teraz, gdy nasi rodzice ze względu na wiek, nie są już w pełni swoich sił, Kamil robi wszystko co może, aby odciążyć nas w codziennych obowiązkach związanych z gospodarstwem.  Aby mój brat mógł wrócić do samodzielności, potrzebuje specjalistycznej protezy ręki, której koszt jest ogromny i przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Do wszystkiego dochodzą jeszcze koszty rehabilitacji, opatrunki, dojazdy do specjalistów. Bardzo proszę o wsparcie, które umożliwi Kamilowi podjęcie walki o sprawność i samodzielność. Wierzę, że każda złotówka ma olbrzymią moc i jest w stanie przybliżyć nas do celu!  Siostra Kamila

21 424,00 zł ( 80,55% )
Brakuje: 5 172,00 zł
Szymuś Pyszno
Szymuś Pyszno , 4 latka

Podarujmy Szymonowi lepszą przyszłość!

W sierpniu 2022 przeżyliśmy prawdziwy szok. U naszego synka wykryto guza w obrębie móżdżku… Udało się go szybko usunąć. Niestety, Szymon do dzisiaj mierzy się z konsekwencjami i nie rozwija się prawidłowo. Przed diagnozą nie mogliśmy się spodziewać, że z naszym dzieckiem dzieje się coś aż tak poważnego. Szymon nigdy nie chorował. W pewnym momencie zaczął źle chodzić. Potykał się, przechylał główkę na bok. Zgłosiliśmy się do neurologa.  Bardzo szybko przeprowadzono rezonans, który wykazał guza. Oprócz tego zdiagnozowano wodogłowie. Zdecydowano się na natychmiastową operację. Wycięto guza, a syn mógł zacząć wracać do siebie. Przez pierwsze dwa miesiące potrafił jedynie stawiać pojedyncze kroczki, trzymając się za jakiś mebel. Wdrożyliśmy intensywną rehabilitację, która zaczęła przynosić rezultaty. Synek dalej jednak nie rozwija się tak, jak jego rówieśnicy. Niestety, Szymon ma koślawość kolan. Potrafi wypowiadać tylko pojedyncze słowa, mimo że widzimy, jak bardzo się stara. Uczęszcza na rehabilitację i zajęcia z integracji sensorycznej. Potrzebuje pomocy psychologa i logopedy. Bardzo prosimy Was o wsparcie w walce o rozwój Szymonka! Nasz synek to bardzo pogodne dziecko. Uwielbia tańczyć i śpiewać. Ciągnie go do innych dzieci. Wiele rzeczy powoduje jednak u niego dużą irytację, gdy bardzo chce, a niestety nie jest w stanie czegoś zrobić lub powiedzieć. Jest nam bardzo trudno. Żyjemy z jednej pensji, ponieważ Szymon wymaga codziennej opieki. Chcemy dać mu szansę na to, żeby rozwijał się jak najlepiej. Prosimy, pomóżcie nam w tym! Rodzice

15 655 zł
Grześ Buzderewicz
Grześ Buzderewicz , 5 lat

POMÓŻ Grzesiowi, by nie stracił nadziei na sprawność!

Zespół łamliwego chromosomu X… to postępująca choroba genetyczna, z którą codziennie zmaga się mój synek. Niepokojące symptomy choroby pojawiły się już w trakcie ciąży. Przeżywaliśmy ogromny stres, ponieważ podczas pierwszych badań prenatalnych lekarz sugerował duże prawdopodobieństwo Zespołu Downa. Po wynikach amniopunkcji wykluczono wszystkie choroby genetyczne, które można wykryć za pomocą tego badania. Byliśmy szczęśliwi, jednak nasza radość nie trwała zbyt długo. Po urodzeniu Grzesiowi przeprowadzono standardowe badanie słuchu, które wykazało niedrożne drogi słuchowe. Mimo to lekarze zapewniali, że wszystko jest w normie, a zły wynik spowodowany jest zalaniem przewodów słuchowych wodami płodowymi. Później badań nie powtórzono. Przez pierwszych 8 miesięcy życia naszego synka, nie było większych niepokojących objawów poza tym, że miał obniżone napięcie mięśniowe.  Byliśmy uspakajani, że wszystko jest w granicach normy. Jednak ja czułam, że coś jest nie tak. Grześ miał 2 latka, a nie rozwijał się jak drugi synek – nie gaworzył, nie mówił, miał ogromne problemy ze snem. Dopiero na bilansie dwulatka ponownie zlecono badanie słuchu, które wykazało duży niedosłuch. Wtedy ruszyła cała machina, rozpoczęła się intensywna rehabilitacja ruchowa i założono mu aparaty słuchowe. Wszystkie problemy z rozwojem zrzucano na problemy ze słuchem.  Z czasem pojawiły się liczne infekcje i problemy z krzepliwością krwi. Trafiliśmy do hematologa, który skierował naszego synka na badania genetyczne, na które czekaliśmy rok! Dopiero w 4. roku życia stwierdzono, że nasz synek cierpi na rzadką chorobę genetyczną.  Zespół łamliwego chromosomu X jest drugą w kolejności najczęstszą przyczyną niepełnosprawności intelektualnej. Mogą mu towarzyszyć inne choroby współistniejące. Nie wiemy, jakie objawy nasilą się u naszego synka. Teraz skupiamy się na teraźniejszości i staramy się zminimalizować niedorozwój oraz zaburzenia poznawcze. Prowadzimy dalszą diagnostykę neurologiczną, ponieważ istnieje podejrzenie padaczki.  Ciężka i kosztowna rehabilitacja przynosi efekty. Grzesiu uczęszcza na fizjoterapię, z uwagi na obniżone napięcie mięśniowe i wiotkość stawów. Uczęszcza także na zajęcia z pedagogiem, psychologiem, surdologopedą, logopedą, objęty jest programem wczesnego wspomagania rozwoju. Dodatkowo u Grzesia występuje afazja – Grzesiu wie, że jestem jego mamą, jednak często zwraca się do mnie „tato” i na odwrót, uczy się i po kilku dniach zapomina znaczenia nowych słów, chce je wypowiedzieć, ale nie potrafi. Do tego Grześ nie umie zapanować nad agresją i wybuchami złości – nie potrafi nam wytłumaczyć, czego potrzebuje, przez co reaguje tak gwałtownie.  Pomimo tak wielu problemów rozwojowych nasza systematyczna walka przynosi efekty. Grzesiu, mając niecałe pięć lat, nie wypowiada pełnych zdań, ale nauczył się mówić pojedyncze słówka. Wiemy, że aby nasz synek mógł zacząć sprawnie funkcjonować, potrzebna jest dalsza diagnostyka oraz rehabilitacja. Dotychczas w wydatkach pomagali nam dziadkowie, jednak ogrom kosztów zaczął przerastać nasze budżety. Dlatego prosimy Was o nawet najmniejsze wsparcie, by nasz Grzesiu nie stracił możliwości na sprawną przyszłość. Ogromnie dziękujemy za każdy najmniejszy gest pomocy!  Mama Kasia z Grzesiem i rodziną

11 356,00 zł ( 21,34% )
Brakuje: 41 836,00 zł
Sebastian Borowski
Sebastian Borowski , 7 lat

Sebastian w wieku 7 lat nadal nie mówi... Pomóż w walce o zdrowie i lepsze jutro!

Dla każdego rodzica najważniejsze jest, by jego dziecko przyszło na świat zdrowie i miało szansę prawidłowo się rozwijać. Tak też było w moim przypadku. Niestety, diagnoza Zespołu Downa u synka sprawiła, że o jego lepsze jutro muszę jeszcze zawalczyć! Sebastian urodził się z Zespołem Downa. Przez wadę genetyczną, jaką ma, wymaga bardzo dużo dodatkowego wsparcia. Ze względu na swoje ograniczenia syn otrzymał orzeczenie o niepełnosprawności. Sebastian ma problem z jedzeniem, a dokładniej z gryzieniem. Jego dieta to blendowane posiłki bądź zupy. Pomimo że ma już 7 lat nadal nie potrafi mówić. Jako rodzice nie mamy problemu ze zrozumieniem swojego dziecka, ale problem pojawia się, gdy syn jest wśród rówieśników bądź obcych osób.  Sebastian wciąż nie jest samodzielny i wymaga całodobowej opieki osoby dorosłej. Jego dysfunkcje wymagają częstych wizyt u różnego rodzaju specjalistów i wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne – zarówno stacjonarne jak i poza miejscem zamieszkania. Tylko codzienne rehabilitacje, ciężka praca z terapeutami i w domu, może przynieść sukces oraz pomóc Sebastianowi łatwiej wejść w dorosłe życie. Aktualnie skupiamy się na nauce komunikacji, jedzenia i aspektach związanych z samodzielnością. Niestety, wymaga to bardzo dużych nakładów finansowych – każda konsultacja i godzina pracy ze specjalistami jest niezwykle kosztowna.  Bardzo proszę Was o pomoc dla synka. Moim największym marzeniem jest, by zapewnić Sebastianowi szansę na lepszą przyszłość i równiejszy start. Przed nami jeszcze bardzo długa droga, jednak to właśnie teraz, gdy jest jeszcze dzieckiem – możemy wypracować najwięcej! Mama

9 980,00 zł ( 31,27% )
Brakuje: 21 935,00 zł
Kacper Czaja
3 dni do końca
Kacper Czaja , 20 lat

Bez piłki nie wyobrażam sobie życia! Kontuzja chce mi ją odebrać! Pomóż!

Od dziecka każde kopnięcie piłki rozbudzało we mnie pasję, której nie potrafię opisać słowami. Boisko stało się dla mnie moim drugim domem i miejscem, gdzie zawsze zapominam o problemach. Ten sport to najczystsza forma miłości, przynosząca mi siłę, radość i nadająca sens. Bez niej moje życie byłoby puste – nie wyobrażam sobie takiej przyszłości... Niestety, przez kontuzję każdy krok, który teraz stawiam, przepełniony jest bólem i strachem. Boję się, że już nigdy nie będę mógł biegać po murawie. Niedawno moje życie zupełnie się zmieniło. Trwał mecz o puchar Polski – jedno z najważniejszych dla mnie spotkań. Gdy gra zbliżała się już ku końcowi, podano mi piłkę. To była moja chwila, wiedziałem, że wiele ode mnie zależy. Niestety w pewnym momencie, poczułem silne uderzenie w plecy. To sprawiło, że upadłem całym swoim ciężarem na kolano. Nie wiedziałem wtedy, co  mnie czeka. Wydawało mi się, że to zwykły uraz, do jakich dochodzi często w czasie gry w piłkę nożną. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie gorsza... Kolano po tygodniu zaczęło puchnąć i sinieć, a ból stawał się coraz silniejszy. Moje ruchy były coraz bardziej ograniczone. Nie mogłem zginać nogi, a przy każdym kroku towarzyszył mi lęk, że lekki uraz może okazać się czymś poważniejszym. Po pewnym czasie, gdy ból stawał się coraz bardziej uciążliwy, pojechałem na rezonans magnetyczny. Wtedy usłyszałem druzgocącą dla piłkarza diagnozę – zerwane więzadło krzyżowe tylne. Ta kontuzja odbiera mi możliwość normalnego życia i realizowania mojej pasji. Operacja ortopedyczna jest moją jedyną szansą na powrót do pełni zdrowia. Niestety, jej koszt znacznie przekracza moje możliwości finansowe. To nie jest tylko operacja – to moja nadzieja na powrót do pasji, którą kocham. Bez Waszej pomocy, ta droga może okazać się zbyt długa i wyboista, abym kiedykolwiek mógł przez nią przejść. Proszę Was z całego serca o wsparcie. Każda złotówka przybliża mnie do dnia, w którym znów będę mógł stanąć na murawie, bez bólu i cierpienia. To nie jest tylko moje marzenie – to walka o to, by cieszyć się każdą chwilą spędzoną na boisku bez ograniczeń. Dziękuję za każdą pomoc i wsparcie. Wierzę, że razem możemy pokonać tę przeszkodę i sprawić, że ból ustąpi, a ja znów będę mógł wrócić do tego, co kocham – do piłki nożnej. Kacper

8 905,00 zł ( 32,44% )
Brakuje: 18 542,00 zł