Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ulugbek Rakumzan
Pilne!
5 dni do końca
Ulugbek Rakumzan , 4 latka

PILNE: 3-latek walczy z NOWOTWOREM❗️Potrzebna pomoc❗️

Mój synek ma zaledwie 3-latka, a musi walczyć o życie! Jego organizm trawi nowotwór, który dzień po dniu staje się silniejszy! Guzy zajęły już 70% prawego płuca! Walczymy z całych sił, ale cena za życie mojego Ulykbeka jest ogromna! Musimy działać póki jest czas! Musimy zdążyć, by rak nie był szybszy i nie zabrał go już na zawsze… Proszę o pomoc! Pamiętam dokładnie ten dzień – dzień, w którym rozpoczął się nasz koszmar, dzień, który zmienił w naszym życiu wszystko. Był koniec września, gdy zaniepokojona przedszkolanka zadzwoniła do mnie i poprosiła, bym jak najszybciej przyjechała po synka do przedszkola – w okolicach jego łopatki pojawił się guz, który powodował silny ból.  Natychmiast udałam się z nim do przychodni lekarskiej, by sprawdzić, czy to coś poważnego. Po wstępnych badaniach lekarze stwierdzili, że jest to tylko zwichnięcie, które musimy smarować maścią. Po kilku dniach powinno być lepiej. Uwierzyłam, że tak właśnie będzie. Niestety, guz nie zmniejszał się i sprawiał coraz większy ból. Pojechaliśmy do szpitala, Na szczęście przyjęto nas na oddział. Chirurg, który zbadał Ulykbeka zlecił wykonanie USG i tomografii komputerowej. Czekałam z niecierpliwością na jakiekolwiek informacje.  Niestety, prawda okazała się brutalna. Lekarzom udało się ustalić, że dziwne zgrubienie na łopatce to guz, którego należy jak najszybciej usunąć i poddać dalszym badaniom! Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę! Nigdy wcześniej tak bardzo się nie bałam… Operacja przebiegła pomyślnie. Choć miałam ogromną nadzieję, że najgorsze jest już za nami, nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam. Wyniki badania ​​histopatologicznego były przerażające! Lekarze zdiagnozowali u synka zarodkowego mięsaka prążkowanokomórkowego II stopnia. W jednej chwili moje serce pękło na milion kawałków... Potem wszystko działo się już bardzo szybko. Lekarze zaplanowali leczenie – Ulykbek miał przyjąć 9 cyklów chemioterapii, a następnie rozpocząć 30 kursów radioterapii. Niestety, nie obyło się bez komplikacji. Gdy radioterapia dobiegała końca, z niewiadomych do dzisiaj przyczyn, synkowi pękł staw biodrowy. Konieczne okazało się leczenie operacyjne, które jeszcze bardziej osłabiło stan jego zdrowia. Przez około 2 miesiące Ulykbek przebywał w gipsie, po kolejnych 3 miesiącach w szynie.  W grudniu 2022 roku poinformowano nas, że możemy już wrócić do domu, bo leczenie przyniosło oczekiwane rezultaty. Tak bardzo cieszyliśmy się, że nasz koszmar się skończył. Nasze szczęście nie trwało jednak zbyt długo...  Po 3 miesiącach od zakończenia leczenia Ulykbek przeszedł kolejną, tym razem kontrolną tomografię komputerową. Niestety badanie wykazało przerzuty pod prawą pachą i w prawym płucu. Po raz kolejny usłyszałam słowa, których tak bardzo się bałam – “Wznowa. Musimy walczyć dalej.” Dwa cykle chemioterapii, operacja usunięcia guza pod pachami i kolejne trzy cykle chemii przyniosły tylko częściowe efekty. Leczenie nie zadziałało na pozostałe zmiany. Okazało się, że guzy zajęły już 70% prawego płuca, dlatego konieczne jest jego częściowe usunięcie. Moje serce po raz kolejny zamarło… Wiedziałam, że nie możemy do tego dopuścić! Szukaliśmy pomocy, gdzie tylko się da. W końcu natrafiliśmy na klinikę w Turcji, gdzie lekarze podjęli się leczenia. Jeśli będziemy działać szybko, to są duże szanse na uratowanie płuc. Synek ma przejść 6 cykli chemioterapii, operację usunięcia guza na płucach i łopatkach oraz kolejną radioterapię. Niestety, koszt całkowitego leczenia jest ogromny i całkowicie poza moim zasięgiem. Nie była to dla mnie łatwa decyzja, ale nie mam innego wyboru. Muszę walczyć, muszę prosić Was o pomoc! Bez niej nie dam rady uratować synka! Bez niej mój synek może umrzeć... Mama  🎥  Zobacz na własne oczy walkę Ulykbeka! ⬇️ 

525 355,00 zł ( 71,4% )
Brakuje: 210 418,00 zł
Jakub Ćwiękała
Pilne!
14 dni do końca
Jakub Ćwiękała , 6 lat

Mamy czas do 10 czerwca❗️ Kubuś może wyglądać normalnie!

Historia Kubusia wzruszała do łez: Był maleńki, bezbronny i bardzo skrzywdzony, przez nieznaną siłę, która odebrała mu normalny wygląd. Połowa twarzy Kubusia była zdeformowana, bez oka, bez uszka, z dziwnym otworem w miejscu, gdzie powinny być ustka… Od 12 tygodnia kazali nam się do tego przygotowywać, ale chyba nie odrobiliśmy lekcji. Nasz pierwszy synek, szczęście, które przychodzi na świat, by być kochane przez najbliższych, nie wiedząc, że różni się czymś od innych dzieci. Pokochaliśmy go takiego, jakiego dostaliśmy na ręce, zupełnie bezbronnego, delikatnego. Gdy szok minął, pojawiła się wielka miłość. Ta miłość trwa do dzisiaj i nie jest jej potrzebne żadne oczko ani uszko, ale wiemy, że musimy myśleć o nim. Nasz Kubuś, poza tym, co widać na zdjęciu, jest zdrowym, pragnącym się rozwijać dzieckiem, które dzisiaj nie jest świadome swojego piętna, ale wkrótce jego wygląd stanie się jego przekleństwem. Mało tego – pusty oczodół bez gałki ocznej stanowi ogromne zagrożenie dla zdrowia, a nawet dla życia Kubusia. Kiedy u dziecka brakuje gałki ocznej, a czaszka rośnie i się rozwija, istnieje niebezpieczeństwo, że rozwijające się w niewłaściwy sposób kości czaszki uszkodzą mózg i doprowadzi nawet do śmierci. Ucho, a właściwie małżowina uszna to już tylko problem estetyczny, którym lekarze chcą się zająć w momencie, kiedy Kubuś skończy 14 lat. Z oczkiem nie możemy tyle czekać – pierwszy ekspander już jest w oczodole, a na następne nas nie stać. Po urodzeniu zawalił nam się świat – teraz chcemy zbudować go na nowo. Kiedy po 3 tygodniach wypuszczano nas do domu, Kubuś nie był zdolny, by przystawić go do piersi, a nawet do butelki. Rozszczep wargi i podniebienia był tak duży, że jedynym wyjściem była sonda. I tak wróciliśmy do domu z rurką, którą przez pół roku podawaliśmy naszemu synkowi pokarm. Kiedy przyszedł dzień operacji wargi i podniebienia, bardzo się baliśmy. Z jednej strony wiedzieliśmy, że zabieg zmieni jego życie na lepsze, ale z drugiej strony przerażała nas myśl, że będą operowali nasze bezbronne maleństwo... To, czego dokonali lekarze, jest nie od opisania słowami. Nie dość, że oddali nam synka, który wyglądem coraz bardziej przypominał inne dzieci, to jeszcze mógł samodzielnie pić z butelki… Z oczkiem nie będzie już tak łatwo. Oczodół trzeba protezować. Kubuś rośnie, więc protezy trzeba będzie systematycznie wymieniać. Teraz już znamy koszty całego przedsięwzięcia. Kwota jest ogromna i nie mamy innego wyjścia. Musimy zrobić wszystko, by wyeliminować wszystkie złe skutki kalectwa. Najpiękniejsze są chwile, kiedy mamy go w domu, kiedy możemy na niego patrzeć, cieszy się, jak samodzielnie zamyka buzie. W tej chwili, kiedy buzia jest już wygojona, Kubuś nie czuje bólu i cieszy się każdym dniem. Rozwija się, rośnie, uczy się nowych rzeczy, nie wie, że różni się od zdrowych dzieci. My wiemy, jak może się skończyć każde zaniedbanie. Jeśli główka się deformuje i zacznie uciskać mózg, nie będzie już odwrotu, dlatego prosimy Was o pomoc. Kubuś to nasze pierwsze i jedyne dziecko, nie wyobrażamy sobie tego, że moglibyśmy go stracić. Potrzebujemy Waszej pomocy, by w dalszym ciągu protezować oczko Kubusia i uratować jego życie. Im nasz synek jest starszy, tym zabiegi muszą odbywać się częściej, a każdy z nich to ogromna kwota pieniędzy... Za każdą pomoc będziemy wdzięczni, bo każda najmniejsza wpłata, to cegiełka dołożona do normalnej przyszłości chłopca, którego kochamy. Rodzice

18 570,00 zł ( 35,99% )
Brakuje: 33 026,00 zł
Szymon Hennig
Szymon Hennig , 20 lat

By nigdy nie zgasła nadzieja... Pomagamy Szymonowi!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie! Wierzę, że jeszcze raz wspomożecie mojego syna! Proszę, bądźcie z Szymonem! Nasz historia Szymon w tym roku skończył 19 lat. Jest pogodnym chłopcem, zawsze chętnym do współpracy i pomocy. W swoim życiu mierzy się jednak z wieloma problemami zdrowotnymi… Na przyjście na świat Szymona czekaliśmy bardzo długo. Lekarze z podjęciem decyzji o porodzie czekali do ostatniej chwili... Niestety, syn urodził się z niedotlenieniem mózgu, guzem i padaczką, a także z dodatkowymi palcami u prawej dłoni. Pierwszą operację częściowego usunięcia wroga przeszedł w wieku 3 lat, drugą w wieku 7 lat. 1,5 miesiąca w warszawskim szpitalu, tydzień w śpiączce... 7 dni, które trwały całą wieczność. Mogło zdarzyć się tak naprawdę wszystko. Razem z otwarciem przez Szymona oczu przyszła informacja o powikłaniach. Niedowład prawej strony i umiarkowana niepełnosprawność umysłowa… Taka wiadomość dla rodziców to jak wyrok. Jesteśmy już 12 lat po operacji guza. Syn wymaga ciągłej, intensywnej rehabilitacji, zarówno ruchowej jak i logopedycznej. Ma cukrzycę, systematycznie zażywa lekarstwa i zastrzyki. Potrzebuje stałej opieki specjalistów. Wszystko to daje Szymkowi możliwość samodzielnego poruszania się i funkcjonowania wśród rówieśników w szkole specjalnej.  Niestety dalej odczuwamy skutki pandemii. Szymon stał się bardziej nerwowy i niecierpliwy. Dodatkowo pojawił się u niego zanik mięśni na plecach… Jako matka pragnę pomagać synowi, jak tylko mogę. Koszty są jednak ogromne! Pieniądze ze zbiórki chciałabym przeznaczyć na turnusy rehabilitacyjne, wizyty lekarskie oraz zakup środków pomocniczych. Proszę o pomoc, o każdą złotówkę, dzięki której będzie nam łatwiej przetrwać ten trudny czas! Kazimiera, mama Szymona

12 307,00 zł ( 38,56% )
Brakuje: 19 608,00 zł
Restauracja Bizancjum
Restauracja Bizancjum , 46 lat

Wsparcie dla Restauracji Bizancjum! Pomóżmy odbudować ją po powodzi!

Bizancjum to restauracja oraz apartamenty gościnne – znane i lubiane przez mieszkańców i turystów przyjeżdżających do Kłodzka. Niestety, nie udało się uchronić obiektu przed tragiczną w skutkach powodzią! Restauracja Bizancjum korzeniami sięga początku lat 90. Powódź w 1997 roku skutecznie pokrzyżowała plany jej rozwoju na kilka kolejnych lat… Finalnie udało się uruchomić obiekt, który obsługiwał wielu turystów odwiedzających co sezon Ziemię Kłodzką. W sierpniu tego roku, niespełna miesiąc przed powodzią, budynek przeszedł remont całej elewacji... Dziś ekipa Bizancjum odgruzowuje to, co zostało z restauracji i apartamentów, zalanych wodą po sam sufit, ale także znajdujące się na piętrze pokoje gościnne i mieszkanie pana Marka – właściciela.  Na ten moment trudno oszacować straty, bo miejsce wymaga ogromu pracy, oczyszczenia i osuszenia. Potrzebne jest wsparcie, by krok po kroku odbudowywać to, co zabrała woda. Zespół musiał odwołać wszystkie imprezy okolicznościowe, które w większości odbywały się w Bizancjum, a także rezerwacje noclegowe gości na 2025 rok, więc załoga nie ma obecnie żadnego źródła przychodu. Proszę w imieniu swoim i całej ekipy Bizancjum o wsparcie, aby odbudować dobytek zniszczony przez powódź! Iwona, przyjaciółka restauracyjnej załogi ➡️ Załoga restauracji dokumentuje odbudowę po powodzi na Facebooku

7 273 zł
Aleksandra Głogowska
Pilne!
Aleksandra Głogowska , 23 lata

Lekarze dawali Oli jedynie 5% szans na przeżycie... Pomóż w walce z nowotworem mózgu❗️

Na początku tego roku moja siostra zadzwoniła do mnie z płaczem. W słuchawce usłyszałam jej roztrzęsiony głos: „Daria, coś się ze mną dzieje, od 3 dni słabo chodzę, lewa strona ciała odmawia mi posłuszeństwa i buzia mi opada… Byłam u lekarza, ale po antybiotyku już ledwo chodziłam…” W tym czasie byłyśmy z mamą zagranicą i wiedziałyśmy, że nie dotrzemy do mojej siostry na czas. Do szpitala pojechała z Olą nasza ciocia.  Siostra została od razu przyjęta na oddział, gdzie zrobili jej wszystkie badania.  Na drugi dzień dostaliśmy diagnozę. Nowotwór złośliwy mózgu – do natychmiastowego wycięcia. Moja siostra kiedy dowiedziała się, że musi mieć operację, stwierdziła, że tak trzeba i że nie może się załamać.  Za 4 dni Ola przeszła operację usunięcia nowotworu. Był to dla naszej rodziny ekstremalnie trudny czas – lekarze dawali Oli jedynie 5% szans na przeżycie. Stał się jednak cud – udało się usunąć nowotwór w całości.  To jednak nie zakończyło walki z chorobą. Ola przeszła także radioterapię oraz wciąż przyjmuje chemioterapię. Ciężko jest nie podziwiać, jak radzi sobie z tym wszystkim… Siostra kilka lat z rzędu udzielała się jako wolontariusz – to silna i wesoła dziewczyna. Każdego dnia wierzy w to, że wyzdrowieje. Skutkiem choroby i operacji jest kurczowe porażenie połowiczne lewej strony ciała oraz przykurcz stawu nadgarstka. Doszło także do rozwinięcia się trudności z mową, które utrudniają Oli komunikację. Aby mogła odzyskać sprawność i pełną samodzielność, potrzebuje intensywnej rehabilitacji ruchowej oraz terapii z neurologopedą. Te formy terapii są niezbędne, aby Ola mogła wrócić do życia, jakie znała przed chorobą. Równie ważne jest wsparcie psychologiczne, które pomoże jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Szanse na poprawę są ogromne, jednak wymaga to czasu, pracy i niestety – sporych środków finansowych. Jako rodzina i przyjaciele Oli robimy wszystko, aby jej pomóc, ale koszt dwuletniej rehabilitacji, wynoszący 50 000 zł, przerasta nasze możliwości. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Każda złotówka ma ogromne znaczenie i przybliża Olę do jej marzenia – powrotu do normalnego życia. Razem możemy sprawić, że Ola odzyska swoją dawną radość i samodzielność! Rodzeństwo Oli, rodzina i bliscy

35 895,00 zł ( 67,48% )
Brakuje: 17 297,00 zł
Marek Sztabnicki
Marek Sztabnicki , 54 lata

Sportowy duch w walce ze straszliwą chorobą! Pomocy!

Jeszcze do niedawna żyłem na pełnych obrotach. Spełniałem się jako ojciec, mąż i trener. W latach 80. byłem Mistrzem Polski w kajakarstwie, później trenowałem zawodników w tej dyscyplinie. Zapewne robiłbym to do dziś, gdyby nie straszliwa choroba, która niespodziewanie pojawiła się w moim życiu i wywróciła wszystko do góry nogami...  Wszystko zaczęło się bardzo niepozornie. Najpierw złe samopoczucie – brak sił, mocne osłabienie i częste krwawienie z nosa. Na początku byłem przekonany, że wszystkie te dolegliwości są wynikiem przepracowania i zwykłego przemęczenia. Jednak, kiedy pod pachą wyczułem dużego guza, wiedziałem, że jak najszybciej muszę skonsultować się ze specjalistą.  Lekarz zalecił usuniecie guza i wykonanie badań histopatologicznych. Do samego końca wierzyłem, że to nie może być nic strasznego. Przecież zawsze dbałem o swoje zdrowie, a mała narośl i osłabienie nie mogą zwiastować śmiertelnej choroby! Niestety, tak bardzo się myliłem... Wyniki jednoznacznie wykazały, że guz pod pachą to nowotwór złośliwy –  chłoniak powstały z komórek płaszcza C83!  Początkowo byłem w ogromnym szoku i utrzymywałem diagnozę w tajemnicy przed sąsiadami, znajomymi, przyjaciółmi… Nie chciałem ich martwić, w dodatku było to dla mnie niesamowicie trudne... Zawsze byłem samodzielnym i wytrwałym człowiekiem – głową i filarem rodziny. Dbałem o żonę, dzieci i bliskich. Miałem plany, marzenia i cele do zrealizowania... Nagle to wszystko zawisło na włosku.  Po kilku tygodniach, gdy szok minął, pozostało pytanie, „Co dalej?”. Poddanie się nie wchodziło w grę. Przecież to nie leży w naturze sportowca! Wiedziałem, że mam dla kogo żyć, dlatego muszę walczyć. Z tą właśnie myślą rozpocząłem długi cykl leczenia...  Obecnie od diagnozy upłynęło już sporo czasu... Minęły dokładnie 4 lata – ciężkiej, intensywnej walki. Przeszedłem chemioterapię, naświetlania, autoprzeszczep szpiku kostnego oraz leczenie podtrzymujące, w którym jestem do dziś.  Jestem również pod stałą opieką onkologiczną, hematologiczną oraz pod opieką pulmonologa, kardiologa i wielu innych specjalistów. W wyniku leczenie powstało wiele skutków ubocznych, z którymi zmagam się do dziś. Mam ogromną męczliwość, szybko tracę siły, a wykonanie niektórych czynności staje się dla mnie wyzwaniem nie do pokonania. Dodatkowo ostatnie badania wykazały obecność guza w płucach... To oznacza, że leczenie nadal musi trwać.  Niestety długotrwała walka odbiła się na całej rodzinie. Żona zrezygnowała z pracy, aby całkowicie poświęcić się opiece nade mną, a dotychczasowe leczenie pochłonęło wszystkie nasze oszczędności! Pojawił się problem z opłaceniem bieżących rachunków, o wyjazdach medycznych, lekach i diecie nie wspominając...  Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc. Leczenie to jedyna szansa na powrót do dawnego życia – bez wznowy i cierpienia.   Proszę, pomóżcie mi.  Marek *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.  Licytacja na Facebooku:  ➡️ Licytacje dla Marka- człowieka z żelaza! Dowiedz się więcej:  ➡️ Sportowy duch w walce z chorobą. ➡️ Były Mistrz Polski walczy o życie!

72 768,00 zł ( 85,5% )
Brakuje: 12 339,00 zł
Filipek Deput
Pilne!
Filipek Deput , 10 lat

WZNOWA po 3 tygodniach❗️Filipek ma chłoniaka i walczy o życie - potrzebna PILNA pomoc!

PILNE❗️Nasz syn, ośmioletni Filipek, rozpoczął po raz drugi walkę z chłoniakiem anaplastycznym. Choroba wróciła zaledwie po 3 tygodniach od zakończenia leczenia... Znów jesteśmy na onkologii, drakońska chemia niszczy drobne ciało synka wraz ze szpikiem, szukamy dawcy. Niezbędna jest rehabilitacja i dalsze leczenie. Konsultujemy się ze szpitalami zagranicznymi, jest szansa na terapię w USA. Zrobimy wszystko, by ratować synka, dlatego prosimy o Waszą pomoc! Filip to nasz wspaniały syn. Pasjonuje się sportem, uwielbia piłkę nożną, ale jego serce należy do sztuk walki - trenuje judo. Lubi słuchać muzyki, uwielbia Pokemony i wszystko, co z nimi związane. Lubi podróżować z rodziną. Jest energicznym i ciekawym świata chłopcem, jednak od grudnia 2022 jego życie totalnie się zmieniło... W listopadzie odkryliśmy na plecach synka niewielką zmianę - małego guzka wielkości fasolki. Na początku wydawało nam się, że to nic poważnego, przecież mógł się uderzyć na treningu lub podczas zabawy ze starszym bratem. Nie odpuszczaliśmy jednak... Ja - mama Filipka - pracuję na oddziale radioterapii dzieci chorych onkologicznie, więc pojechaliśmy na badania do Instytutu Matki i Dziecka. Za dużo takich przypadków widziałam, zmiana u synka nie dawała mi spokoju, musieliśmy więc to sprawdzić... W szpitalu przeszliśmy szereg badan, USG, rezonans i biopsję zmiany pod łopatką. Dzień przed Sylwestrem usłyszeliśmy diagnozę: chłoniak anaplastyczny. Wiedziałam, co to znaczy... To bardzo rzadki i agresywny chłoniak nieziarniczny układu chłonnego, który powstaje z obwodowych limfocytów T i stanowi zaledwie 5% wszystkich chłoniaków. W pracy widziałam setki małych pacjentów, walczących o życie, a teraz nasz synek miał się stać jednym z nich. Wtedy zaczęło się nasze piekło... Nowy Rok zaczynaliśmy z ogromnym strachem, co przyniesie przyszłość. 5 stycznia Filipek rozpoczął leczenie. Ze względu na dodatkowe niepokojące zmiany skórne zakwalifikowano go do grupy wysokiego ryzyka. Po drodze musieliśmy zmierzyć się z gorączką neutropeniczną, małopłytkowością i niedokrwistością. Dni zmieniały się w tygodnie, a te w miesiące... W szpitalu spędziliśmy prawie pół roku, zaczął być dla nas jak drugi dom. Sterydy i chemia bardzo zmieniły synka, przestał panować nad sobą, tęsknił za domem, za starszym bratem, za własnym łóżeczkiem... Leczenie zakończyło się 9 maja z wynikiem PETu - uwidoczniono całkowitą regresję... Płakaliśmy ze szczęścia, a Filipek, szczęśliwy, że to koniec koszmaru, razem z nami...  Wspaniały czas, SUKCES, po trudnym okresie burzy wyszło dla nas słońce. Czerwiec zapowiadał się pięknie - nareszcie w domu, ale przede wszystkim RAZEM. Niestety los miał dla nas inny scenariusz, a radość nie trwała zbyt długo... 5 czerwca wróciliśmy na oddział, Filip miał gorączkę i nowe zmiany na skórze. Strach ściskał nam gardło, narastał z każdą chwilą... Jadąc do szpitala, czuliśmy, że nie będzie dobrze.Znów igły, pompy, usypianie... Wyniki pokazały to, czego obawialiśmy się najbardziej - nawrót choroby! Po 3 tygodniach! Rozpacz nie do opisania.... Walka zaczęła się po raz drugi. Filip czasem pyta nas, dlaczego właśnie go to spotkało. Płacze, a nam pękają serca... Chwilami płaczemy razem z nim. Powtarzamy mu, że da radę, że pokona nowotwór... Niestety druga walka jest dużo trudniejsza niż pierwsza, syna czka silna chemia i przeszczep szpiku. Filip mówi, że wytrzyma. My mówimy - pomóż nam... Syn słabnie z godziny na godzinę, dostaje chemię, przetaczana jest krew. Nie przyjmuje pokarmów, wprowadzono dożylne odżywianie. Potrzebujemy pieniędzy na konsultacje lekarskie, leki, rehabilitację, pomoc psychologiczną, edukację, środki pomocnicze... Syn wymaga stałej opieki. Konsultujemy przypadek Filipa ze szpitalami zagranicznymi, w tym USA. Ne znamy jeszcze kosztów leczenia, wiemy jedynie, że będą gigantyczne... Walce z chorobą podporządkowaliśmy całą naszą codzienność, nie liczy się nic poza tym, żeby Filip wyzdrowiał i żył. Prosimy o wsparcie duchowe i finansowe.Za każdy gest będziemy bardzo wdzięczni.  Artur i Monika Deput - rodzice Filipka ➡️ Walka Filipka na FB

349 408 zł
Natalia Idaszewska
Pilne!
Natalia Idaszewska , 39 lat

Moje życie uzależnione jest od ogromnej kwoty... Proszę, pozwól mi żyć!

Młodość, plany, szczęśliwe życie… W tym, jak widziałam swoją przyszłość, nie było miejsca na chorobę. Nie tak wyobrażałam sobie moje życie. Na pewno nie spodziewałam się tego, że w pewnym momencie mojego życia stanę się pacjentką oddziału onkologii… Los napisał dla mnie inny scenariusz, przyszło mi zmierzyć się okrutnym ciosem, ale nie poddaję się. Jestem tu i z całego serca proszę Cię o wsparcie! We wrześniu 2021 zdiagnozowano u mnie złośliwego, nieoperacyjnego raka piersi HER2+ z przerzutami do węzłów chłonnych i wątroby. Już na tym etapie wiedziałam, że w moim przypadku nie ma mowy o wyleczeniu, ale obecny standard leczenia pozwala na wydłużenie mojego życia... Rozpoczęłam chemioterapię, która przyniosła pozytywny efekt. Po 8 chemiach zmiany się zmniejszyły. Kontynuowałam leczenie immunologiczne i hormonalne. Niestety, mój nowotwór bardzo szybko uodpornił się na to leczenie i już po 3 miesiącach po zakończonej chemioterapii, musiałam zmienić lek.  Nowy, znów przyniósł poprawę. Wróciła nadzieja i chociaż chwilowy spokój. Jednak po wakacjach zauważyłam powiększony węzeł pod druga pachą. Spodziewałam się, co to może znaczyć… Okazało się najgorsze, nastąpił kolejny przerzut. Przeszłam 2 radioterapie, najpierw na lewą pierś i pachę, a po jakimś czasie na prawą. Dziś, jedyną szansą jest dla mnie nowy, bardzo dobry, lecz niestety nierefundowany obecnie lek. Jedno podanie tego leku to koszt około 34 tysięcy złotych. Lek ten podaje się co 3 tygodnie. Kwota mojego rocznego leczenia lekko licząc to kilkaset tysięcy – środki, których nie jestem sama w stanie zdobyć.  Chciałabym zahamować rozwój choroby. Chciałabym móc jak najdłużej żyć… Pojawiło się światełko nadziei i chciałabym je wykorzystać. Czy pomożesz mi w tej walce? Tylko z Twoją pomocą uda mi się wykorzystać ostatnią szansę na życie! Natalia

167 407 zł
Marek Grzelak
Pilne!
Marek Grzelak , 62 lata

Ukochany mąż, tata i dziadek walczy o życie❗️Potrzebna pomoc❗️

Mam na imię Asia i chciałbym podzielić się z Wami historią mojej rodziny i prosić o wsparcie. U mojego taty niedawno został zdiagnozowany glejak wielopostaciowy – najbardziej agresywny nowotwór mózgu. To było dla nas wszystkich ogromnym szokiem i trudno nam pogodzić się z tą diagnozą. Pierwsze symptomy przypominały zwykłe przemęczenie. Ból głowy, problemy z koncentracją i pamięcią, które z dnia na dzień zaczęły się nasilać. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wizyta na SOR, tomografia, rezonans i biopsja i ta najgorsza diagnoza, jaką mogliśmy usłyszeć GLEJAK WIELOPOSTACIOWY IV STOPNIA!  Nasz świat się zawalił w jednym momencie. Diagnoza sprawiła, że straciliśmy grunt pod nogami. Ale postanowiliśmy działać i mamy nadzieję na ratunek dla taty! Po wielu poszukiwaniach znaleźliśmy lekarza w Kluczborku – dr Libionkę, który ma doświadczenie w leczeniu tego rodzaju nowotworu i jest gotowy podjąć się próby wycięcia guza. To jest ogromna szansa dla taty, ponieważ może znacznie przedłużyć jego życie i dać mu więcej czasu z nami, swoją kochającą rodziną. Mój tata jest nie tylko wspaniałym ojcem dla mnie, ale również kochającym mężem dla mojej mamy, która również walczy z rakiem. To dla nas trudny czas, ale jesteśmy zdeterminowani, aby zjednoczyć się i wspierać się nawzajem w tej trudnej sytuacji. Niestety, koszty leczenia są ogromne, a my nie jesteśmy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków. Koszt operacji to ponad 100 tys. zł, a do tego dochodzi jeszcze cała masa wydatków związanych z późniejszym leczeniem, fizjoterapią oraz lekarstwami, co daje już kwotę 200 tys. zł! Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przyczyni się do tego, że nasza walka będzie miała większe szanse powodzenia. Warto dodać, że mój tata jest człowiekiem o wielkim sercu. Przez wiele lat angażował się w organizowanie zbiórek charytatywnych dla dzieci potrzebujących, został odznaczony orderem Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, pomagał innym i był zawsze gotowy do podjęcia działania. Teraz to my, jako jego rodzina, prosimy o pomoc. Ma wspaniałe wnuki, które uwielbiają swojego dziadka i pragną spędzać z nim więcej czasu. Każda złotówka, którą uda się zebrać, będzie miała wpływ nie tylko na życie taty, ale także na życie naszej całej rodziny. Bardzo dziękujemy za każde wsparcie, niezależnie od kwoty. Wasza życzliwość i dobroć są dla nas nieocenione. Prosimy o podzielenie się tą zbiórką ze swoimi znajomymi i rodziną, abyśmy mogli dotrzeć do jak największej liczby ludzi. Razem możemy uczynić cud i dać tacie i mamie nadzieję na lepsze jutro. Dziękujemy za wsparcie i modlitwy. Joanna i cała nasza kochająca rodzina

165 598,00 zł ( 77,83% )
Brakuje: 47 168,00 zł