Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maks Siwiec
Maks Siwiec , 12 lat

Maks każdego dnia walczy z rzadką chorobą genetyczną! POMÓŻ!

Maks to nasz ukochany synek. Urodził się w 41. tygodniu ciąży, wszystko przebiegało prawidłowo. Jednak w pewnym momencie beztroskie chwile naszej rodziny się zakończyły. Nie mogliśmy uwierzyć, gdy okazało się, że synka zaatakowała rzadka choroba genetyczna… Podejrzenia o chorobie pojawiły się, gdy Maks miał 7 lat. Ta informacja spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Dwa lata później diagnoza została potwierdzona. Nasz synek cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a!  Choroba wciąż postępuje i wpływa na stan fizyczny Maksa. Pomimo to jest on aktywnym i otwartym na świat chłopcem. Syn uczy się grze na gitarze, programowania, chodzi na kurs aktorstwa. Jako rodzina wspieramy Maksia i każdego dnia podziwiamy jego ambicje. Na co dzień Maks ma trudności z wchodzeniem po schodach i pokonywaniem dużych odległości. Oprócz mięśni choroba atakuje także organy wewnętrzne. Maks ma problemy z sercem,  układem oddechowym, ma słaby system odpornościowy. Często się przeziębia. Nawet szkolny plecak jest dla niego ciężki… Od jakiegoś czasu synek stosuje zalecony lek. Po jego podaniu zauważyliśmy dużą poprawę jego stanu zdrowia. Kiedyś wejście na pierwsze piętro było dla niego zadaniem niemożliwym do wykonania. Dziś, mimo że z trudem i w swoim tempie pokonuje schody.  Widzimy, że Maks zrobił się silniejszy i coraz mniej się przewraca. Mniej też choruje, co nas niezwykle cieszy. Nasz synek wymaga stałej rehabilitacji i specjalistycznego sprzętu. Maks wciąż bierze leki. Niestety, koszty zaczynają przekraczać nasze możliwości. Potrzebujemy wsparcia, żeby nasz synek mógł dalej godnie żyć. Z całego serca dziękujemy. Rodzina

2 663,00 zł ( 13,64% )
Brakuje: 16 859,00 zł
Jakub Foltyn
Jakub Foltyn , 13 lat

Walka o Kubę trwa już kilkanaście lat! POMÓŻ!

Walka o Kubę trwa od narodzin... Nie znamy innej rzeczywistości. Pomogliście nam już na tylu etapach leczenia. Chciałabym w spokoju podziękować Wam za pomoc i z uśmiechem na twarzy oznajmić, że proces leczenia zakończył się sukcesem. Niestety, przed nami jeszcze długa droga… Pierwsza ciąża, wymarzony synek – byliśmy najszczęśliwsi na świecie! Właśnie dlatego, gdy szłam na kolejne, rutynowe badanie, nawet nie spodziewałam się, że za chwilę usłyszę wyrok… W pewnym momencie lekarz zamilkł, a jego skupiony na monitorze wzrok zmroził mi krew w żyłach. Później bez słowa wstępu oznajmił: „Pani dziecko urodzi się z rozszczepem kręgosłupa, nie wiadomo, czy przeżyje”. Te słowa do mnie nie docierały. Nie wierzyłam, ale kolejne badania potwierdziły diagnozę. Odtąd każdy kolejny dzień był prawdziwym koszmarem. Budziłam się i zasypiałam z jedną tylko myślą – czy mój synek, który teraz bezpiecznie śpi pod moim sercem, przeżyje? Zaraz po porodzie, zamiast w moje ramiona, trafił na stół operacyjny. Lekarze zamknęli Kubusiowi przepuklinę. Dwa miesiące później wszczepili zastawkę komorowo-otrzewną, w wyniku której u synka wystąpiło wodogłowie. Właściwie zamieszkaliśmy w szpitalu.  Gdy Kuba zaczął dochodzić do siebie po operacji, zaczęły się straszne wymioty… Nie mógł jeść, dławił się, bardzo cierpiał… Lekarze podjęli decyzję o kolejnym pilnym zabiegu. Znowu sala operacyjna, znowu godziny spędzone pod jej drzwiami i modlitwy, by mój synek to przetrwał. Udało się, ale każdy nasz dzień jest walką z chorobą. Robimy wszystko, by niepełnosprawność synka i związane z nią wszystkie dolegliwości nie zabrały z jego twarzy tego pięknego uśmiechu. Niestety nie jest to łatwe. Konieczna, wielogodzinna rehabilitacja boli, ale Kubuś znosi ją dzielnie, tak samo jak wszystkie operacje. Swoją radością i wolą życia mógłby obdzielić mnóstwo osób! Właściwie od urodzenia Kuby szukam informacji, jak mu pomóc. Na jednym z forów dowiedziałam się o klinice w Aschau. Na konsultacji dowiedzieliśmy się, że oba biodra Kuby są zwichnięte, a operacja jest koniecznością, by synek mógł chodzić! Dzięki Waszej pomocy operacja się udała, jednak nie był to koniec naszej walki. Kolejne zabiegi były niezbędne, by synek mógł zginać kolana i dalej walczyć o sprawność. Dziś najpilniejsza jest rehabilitacja. Wierzę, że dzięki turnusom rehabilitacyjnym stan synka ma szansę się poprawić. Widzę, jak wiele postępów osiągnął dzięki pracy ze specjalistami. Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty. Jeśli jesteście gotowi nam pomóc, będę niezwykle wdzięczna za Wasz dobry gest. Teraz liczy się każda złotówka. Wszelkie wsparcie przyczyni się do bezpiecznej i szczęśliwej przyszłości Kuby, o którą walczę każdego dnia. Agnieszka, mama Kuby ➡️ Strona na FB: walczymy o samodzielność Kubusia

790,00 zł ( 3,71% )
Brakuje: 20 487,00 zł
Tymek Górski
Tymek Górski , 4 latka

Tymek jest całym naszym światem, a ten świat chce się zawalić!

„Ze wszystkich kobiecych praw, najwspanialsze jest bycie mamą…" – od zawsze o tym wiedziałam i od zawsze wyobrażałam sobie siebie w tej roli… nas w roli rodziców. Długo czekaliśmy na ten dzień. W końcu się stało! 2 sierpnia 2020 zostaliśmy rodzicami! Był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Tymon przyszedł na świat jako zdrowe dziecko – 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi! Nic i nikt nie dawał nam powodów do niepokoju. Spełniło się nasze największe marzenie! Jednak po upływie około pół roku coś zaczęło wzbudzać w nas strach… „Dlaczego Tymuś nie rusza nóżkami tak, jak inne dzieci?” Zaczęliśmy bardziej przyglądać się jego rozwojowi… Jego stópki nie były tak ruchliwe, jak stópki jego rówieśników, a paluszki przestały się poruszać. Początkowo lekarze uspokajali nas, mówili, że ma czas, że każde dziecko rozwija się swoim tempem… My jednak czuliśmy, że coś jest nie tak, że coś złego dzieje się z naszym dzieckiem. Zaczęliśmy szukać. Nasz trwający do dziś medyczny maraton zaczął się od wizyty u fizjoterapeuty, następnie ortopedy. Od ortopedy dostaliśmy skierowanie na badanie pozwalające ocenić pobudliwość mięśni – elektromiografia wyszła w normie.  Dostaliśmy skierowanie do szpitala na rezonans kręgosłupa i główki – badanie niczego nie wykazało, więc wypisali nas do domu. Tymuś w ogóle nie ruszał już stópkami. W międzyczasie lekarze zaczęli przywoływać nazwę choroby, na której dźwięk każdy rodzic drży ze strachu – SMA. Zrobiliśmy badania pod tym kątem. Na wynik trzeba czekać ponad dwa miesiące, więc nie czekaliśmy bezczynnie. Znowu trafiliśmy do szpitala – Tymuś miał złe próby wątrobowe. Niestety stamtąd również wypisali nas do domu, rozkładając ręce. Wydawało się, że to jakiś zły sen. Nikt nie umiał powiedzieć nam, co dolega naszemu dziecku. Pani genetyk zasugerowała, aby zrobić kosztowne, ale bardzo kluczowe badanie WES.  W końcu przyszły wyniki – „uszkodzony gen”, „bardzo rzadkie choroby”, „ciężkie i nieuleczalne choroby” – to hasła, które usłyszeliśmy, i które słyszymy w naszych głowach do teraz. SMARD1 rdzeniowo-przeponowy zanik mięśni i równie groźna choroba CHARCOT MARIE TOOTH. Na ten moment nasz synek nie chodzi, nie raczkuje, a nawet nie siedzi. Jest dzieckiem leżącym opóźnionym psychoruchowo. Mięśnie Tymka są bardzo słabe. Na dodatek, dwa tygodnie temu podczas kolejnej wizyty w szpitalu dowiedzieliśmy się, że lewa połowa przepony Tymusia działa odwrotnie. Nie wiadomo, co jeszcze przyniesie choroba, jakie spustoszenie może spowodować w organizmie naszego dziecka. Tymek jest intensywnie rehabilitowany za pomocą terapii Bobath oraz Vojty. Pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Dalsze leczenie to intensywne rehabilitacje, niestety przynoszą powolne efekty, są jednak jedyną nadzieją na poprawę stanu zdrowia naszego synka. Staramy się robić co w naszej mocy, aby dać mu szansę na lepsze życie. Zrobimy wszystko, aby Tymek osiągnął jak największą samodzielność. Kiedy poznaliśmy diagnozę, świat nam się zawalił. Ale teraz mamy wielką siłę walki, wierzymy w to, że nasz synek będzie w przyszłości sprawny. Każdy, nawet najmniejszy gest, ma dla nas ogromne znaczenie w walce o jak największą sprawność dla naszego maluszka! Pełni nadziei, prosimy o Państwa pomoc, która pozwoli nam nie tylko na dalszą rehabilitację, ale również zaopatrzenie Tymonka w specjalistyczne wyroby ortopedyczne oraz sprzęt rehabilitacyjny. Każdy Państwa gest jest dla nas na wagę złota! Dziękujemy z całego serca! LICYTACJE DLA TYMKA –> KLIK

42 662 zł
Maksiu Klimaszewski
Maksiu Klimaszewski , 7 lat

Walczymy o sprawność Maksa! Prosimy, pomóż naszemu synkowi!

Marzymy tylko o tym, żeby nasz syn Maksiu mógł stanąć na nóżki i stać się bardziej samodzielny. Wierzymy, że razem uda nam się zawalczyć o lepsze jutro dla naszego chłopca. Bądźcie z nami! Maksiu urodził się w 29. tygodniu ciąży. Nagle, bez przygotowania, ponieważ wystąpiła konieczność ratowania mojego życia, czyli jego mamy. Ze szpitala wyszliśmy z poważnymi dolegliwościami. Ja z pękniętą wątrobą, która na szczęście się zregenerowała, Maksiu z dysplazją oskrzelowo-płucną, retinopatią, uszkodzonym nerwem. I diagnozą mózgowego porażenia dziecięcego 4-kończynowym. Obecnie Maksiu ma 6,5 roku, porusza się przy pomocy drugiej osoby lub przy balkoniku. Niestety wzór chodu jest nieprawidłowy. Synek potrafi jeść samodzielnie, ale potrzebuje pomocy przy innych najzwyklejszych codziennych czynnościach, jak wizyta w łazience, czy ubranie się. Dzięki intensywnej pracy Maksiowi udało się wypracować wiele. Niestety dochodzą nowe problemy – napięcie w buzi, problemy z przełykaniem, astygmatyzm. Terapie, lekarze, rehabilitacje stały się naszą codziennością i drugim domem. Jedynym plusem jest to, że Maks nie boi się kolejnej wizyty, czy ćwiczeń. Jest to do tego przyzwyczajony. W grudniu 2023 odbyliśmy konsultację ortopedyczno-rehabilitacyjną w Instytucie Paleya w Warszawie. Usłyszeliśmy to, czego żaden rodzice nie chce słyszeć: w ciągu pół roku - do roku Maks musi przejść operację! Jest ona niezbędna do poprawy geometrii stawów i zabezpieczenia przed zwichnięciem stawów biodrowych oraz powikłaniami z tym związanymi. Wcześniej nie znaliśmy haseł, takich jak: osteotomia, osteoplastyka, skrócenie bliższego końca lewej oraz prawej kości udowej, derotacja, waryzacja kości udowej, stabilizacja kości udowej płytą. Dziś wiemy, że bez nich nie ma szans na poprawę jakości życia naszego Maksia.  Przed operacją synek będzie brał udział w turnusie rehabilitacyjnym, również w Instytucie Paley. Wierzymy, że kontynuacja rehabilitacji oraz leczenie operacyjne pozwolą Maksiowi osiągnąć większą sprawność. Maksiu jest pogodnym chłopcem, pełnym ciepła. Niedawno odkrył jaką frajdę sprawia jazda na rowerze rehabilitacyjnym – to moment, kiedy jest wolny, niezależny. Jest wielkim fanem motoryzacji, wszystkiego, co ma silnik. Kocha zwierzęta i uwielbia jeść pomidorki. Czerpie naprawdę wielką frajdę z życia, a jeszcze tyle możliwości przed nim. Do tej pory radziliśmy sobie finansowo z pomocą najbliższych i innych dobrych osób. Ale tym razem potrzebujemy Waszej pomocy! Jesteśmy w trakcie wymiany ortez oraz zakupu pionizatora, co również wiąże się z kosztami. Wierzymy w ludzi i w dobro, które wraca. Dziękujemy za każdą złotówkę wsparcia i każde udostępnienie zbiórki! Rodzice

32 510,00 zł ( 23,5% )
Brakuje: 105 788,00 zł
Ania Kozak
Pilne!
Ania Kozak , 9 lat

Ostra białaczka chce zabrać naszą Anię – RATUNKU❗️

Gorączka, wycieńczenie, blada twarzyczka i trzęsące się dłonie… Tak ZABIJA białaczka! Wystarczyło kilka tygodni walki z chorobą, a my nie poznawaliśmy własnej córki. To jest nasza wesoła Anusia?  Dramat naszej rodziny zaczął się przed świętami wielkanocnymi. Ania od jakiegoś czasu czuła się osłabiona, zmagała się z ciągłym brakiem apetytu. Jej stan bardzo nas niepokoił… Mieliśmy nadzieję, że to zwykła grypa, jednak dla pewności pojechaliśmy zrobić badania krwi. Gdy następnego dnia w słuchawce usłyszeliśmy: “Proszę pilnie stawić się w laboratorium”, zrozumieliśmy, że dzieje się coś bardzo złego.  Po odebraniu wyników natychmiast zgłosiliśmy się z Anią do szpitala, gdzie padła diagnoza: ostra białaczka limfoblastyczna. Lekarze chcieli przenieść córkę do placówki we Wrocławiu, jednak powtórne badania krwi pokazały, że Ania jest zbyt słaba na podróż! Byliśmy zrozpaczeni! Przez głowę przelatywało nam tysiące czarnych myśli. Musieliśmy jeszcze wykonać najtrudniejszy telefon w życiu – zadzwonić do naszych dzieci i poinformować, że ich siostra właśnie zaczęła WALKĘ O ŻYCIE!  Dzięki pomocy lekarzy stan córki ustabilizował się na tyle, że mogła zostać przewieziona do Wrocławia, gdzie od dwóch miesięcy przechodzi chemioterapię na oddziale onkologicznym. Pierwsze tygodnie musiała spędzić w izolatce, gdzie niemal namacalnie czuła, jak okrutna choroba niszczy od środka jej organizm. Żadne dziecko nie powinno być zmuszone do walki z takim wrogiem… Żaden rodzic nie powinien patrzeć na tak cierpiące i wycieńczone dziecko…  Staramy się być dobrej myśli, przy Ani uśmiechamy się i uspokajamy naszą drugą córkę i synka. Dopiero, gdy zostajemy sami, płyną łzy, a w głowach kołacze nam myśl: co, jeśli nasza 9-letnia córeczka umrze?  Musimy zrobić wszystko, by pokonać białaczkę! Z całego serca prosimy Was o pomoc finansową w opiece nad Anusią. Wszystkie zgromadzone środki przeznaczymy na wizyty lekarskie, rehabilitację i powrót córeczki do zdrowia. Ania sprzed choroby była radosna i pełna energii. Uwielbiała malować, rysować i opiekować się zwierzętami. Ostatnio powiedziała nam, że chciałaby kiedyś mieć kotka. Anusiu… mama i tata zrobią wszystko, żeby Cię uratować. Wrócisz do nas! Do swojego rodzeństwa i ukochanej rodziny. Do szkoły i do normalnego życia! Drodzy Darczyńcy, wierzymy, że z Waszą pomocą uda się wygrać walkę z okrutną chorobą. Jesteście naszą nadzieją!  Rodzice i rodzina Ani

14 330 zł
Paulina Kacprzyk
Pilne!
Paulina Kacprzyk , 30 lat

Ogromny guz w głowie Pauliny! Potrzebna PILNA operacja – POMOCY!

KRYTYCZNIE PILNA ZBIÓRKA! W mojej głowie jest guz, który w każdej chwili może mnie zabić! W Polsce nie ma dla mnie ratunku, dlatego szukam pomocy za granicą. Do 10 sierpnia muszę uzbierać ogromną kwotę na operację… Błagam o pomoc! Moja walka o życie trwa już 20 lat… Mam na imię Paulina i jestem młodą, aktywną, pełną życia kobietą, która od dziecka zmaga się ze skutkami operacji nowotworu mózgu. Cierpię na spastyczny niedowład prawej strony ciała. Wszystko zaczęło się, gdy byłam jeszcze bardzo mała. W 2001 roku rodziców zaniepokoiło to, że się przewracam, mylę literki, które już dobrze znałam. Okazało się, że w mojej głowie jest ogromny guz – naczyniak jamisty. Lekarze powiedzieli moim rodzicom, że guz położony jest w takim miejscu, że nawet jeśli przeżyję, to będę w stanie wegetatywnym… Miałam jednak wielkie szczęście, żyję i pomimo ogromnego cierpienia związanego ze spastycznością, mogę dalej walczyć! Gdy miałam 10 lat, byłam jedną z pierwszych osób w Polsce, które skorzystały z ostrzykiwania botuliną. Efekt był świetny, poprawiło to mój stan. Oczywiście często jeździłam też do sanatoriów, miałam rehabilitację. Pomimo problemów starałam się normalnie życie. Niestety pojawiły się u mnie napady padaczkowe… Na początku liceum w mojej głowie pękł naczyniak! Na szczęście dzięki operacji wyszłam z tego cało, napady padaczkowe ustały, a ja mogłam skończyć liceum i pójść na studia. Niestety moja radość nie trwała długo. Dostałam kolejnego wylewu, pękł następny naczyniak, musiałam przerwać naukę… Spastyczność wzmagała się, nie mogłam już funkcjonować bez bólu, sama się poruszać. Robiłam, co mogłam, żeby wyjść z tego stanu. Intensywnie się rehabilitowałam i z pomocą Boga i ludzi, mogłam wrócić na uczelnię! Udało mi się skończyć studia ekonomiczne! Nigdy się nie poddałam, liczyłam, że problemy z naczyniakami w końcu się skończą i zacznę normalne życie. I wtedy spadła na mnie najgorsza z możliwych wiadomości. Guz odrósł! Jest ogromny, atypowy, mocno powiązany z układem krwionośnym, w trudnym do zoperowania miejscu. Lekarze w Polsce odesłali mnie z kwitkiem, zalecili sprawdzanie ciśnienia i oszczędny tryb życia… Ale ja nie mogę przecież bezczynnie czekać aż dojdzie do tragedii, aż naczyniak doprowadzi do mojej śmierci albo znacznego pogłębienia się mojej niepełnosprawności. Próbowałam już różnych terapii, włącznie z elektrodą w mózgu i toksyną botulinową, wszystko pomaga tylko na chwilę. Po konsultacji w klinice w Niemczech wiem, że moje obawy w żadnym wypadku nie są przesadzone. Cytując profesora Daniela Hänggi z kliniki w Hannoverze – "sytuacja jest krytyczna i operacji należy dokonać tak szybko, jak to tylko możliwe". Koszty są jednak ogromne. Za zabieg i pobyt muszę zapłacić ponad 70 tysięcy euro! To dla mnie niewyobrażalna kwota, a czasu jest tak mało… Termin operacji to 14 sierpnia, a pieniądze trzeba wpłacić kilka dni wcześniej…  Jestem przerażona, że o moim życiu decydują pieniądze... Zrozumiałam, że nie mam wyjścia i muszę założyć tę zbiórkę. Wierzę, że ludzie o wielkich sercach pomogą mi zdobyć środki niezbędne do uratowania mojego życia! Będę wdzięczna za każdą wpłatę, każe udostępnienie! Paulina ➡️ Licytacje na Facebooku

310 311,00 zł ( 90,83% )
Brakuje: 31 301,00 zł
Blanka Szaferska-Grabowska
Pilne!
5 dni do końca
Blanka Szaferska-Grabowska , 5 lat

Wznowa nowotworu u malutkiej Blanki❗️Pomocy❗️

Historia problemów zdrowotnych Blanki zaczęła się od zwykłych wymiotów. W najczarniejszych scenariuszach nie mogłabym przypuszczać, że walka o jej zdrowie i życie będzie trwać latami… Ten koszmar się jednak ziścił... 25 grudnia 2021 roku zdiagnozowano u córki guza mózga. Po długiej walce, kiedy wydawało się, że będzie już lepiej – ostatnie wyniki wykazały wznowę! Pomocy! Gdy jesienią 2021 moja córeczka zaczęła wymiotować, udałam się z nią do pediatry. Dostała podstawowe leki i elektrolity, ale torsje nie przechodziły. Gdy w końcu Blania trafiła do szpitala, była tam zaledwie 4 dni, ponieważ wszystkie wyniki były dobre. Początkowo nikt nie widział nic niepokojącego w wielodniowych wymiotach. Ta męczarnia trwała przez 6 tygodni! Nikt nie umiał jej pomóc. Wymioty, senność, brak apetytu, niechęć do zabawy, do rozmów, utrata wagi, uciekanie oczu do środka, utrata równowagi. To straszne obciążenie dla tak małego organizmu! Bardzo się o nią bałam!  Dopiero gdy w dzień Bożego Narodzenia 2021 Blanka ponownie trafiła do szpitala, lekarz skierował ją na badanie tomografem komputerowym. U mojej malutkiej córeczki znaleziono 7-centymetrowgo guza mózgu. Po biopsji okazało się, że to rozległy guz okolicy szyszynki, komory III i komór bocznych (pineoblastoma). Do tego doszło wodogłowie nadnamiotowe.  Zdecydowano o przetransportowaniu Blanki do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie rozpoczęła leczenie. Początkowo potrzebne było odetkanie komór mózgowych, które zatkał guz. Wdrożono chemioterapię. Niestety, okazało się, że nowotwór dalej rośnie i konieczna jest operacja! Odbyła się ona w lutym 2022. Moja kochana córeczka spędziła na stole operacyjnym prawie 8 godzin! Po operacji była w śpiączce, a po wybudzeniu miała problemy z oddychaniem. Konieczne było wywołanie tracheotomii. Miała też niedowład prawostronny. Po biopsji okazało się, że to jednak inny rodzaj raka, niż stwierdzono w pierwotnej diagnozie, a mianowicie guz AT/RT. Sytuacja była niezwykle ciężka... Po operacji wróciła do przyjmowania chemii. Zastosowano również radioterapię. Sytuacja się poprawiła i w sierpniu 2022 można było wyciągnąć tracheotomię. Niestety, chemioterapia mocno obciążyła organizm córeczki. Jesienią pojawiły się problemy z wątrobą. Blanka musiała przerwać leczenie i poczekać na poprawę wyników. Od grudnia 2022 zaczęła przyjmować chemię podtrzymującą, doustnie. W styczniu 2023 wyniki były okej, liczyliśmy, że najgorsze za nami. Po kilkunastu miesiącach walki, 19 lipca 2023 skoczyliśmy chemię podtrzymującą. Blanka czuła się już dobrze, nie było po niej widać, aby działo się coś niepojącego.  Dlatego 27 sierpnia przeżyliśmy szok... Blanka przeszła kontrolny rezonans magnetyczny. Niestety wyniki zwaliły nas z nóg! Wznowa!!! Guz w główce o wielkości 8 na 9 mm...  Pilnie potrzebuję środków na dalszą walkę o córkę! Leczenie, dojazdy do Warszawy, rehabilitacja, leki, opatrunki to wszystko kosztuje tak dużo! Być może konieczne będzie poszukanie pomocy za granicą. Wierzę, że będziecie z moim ukochanym dzieckiem! Nie mogę jej stracić! Ratunku! Julia, mama ➡️ Licytacje dla Blanki ➡️ Facebook

51 701 zł
Jasiek Długaszek
Jasiek Długaszek , 6 lat

❗️Prosimy, pomóż Jasiowi rozwinąć skrzydła❗️

Nie mogliśmy doczekać się przyjścia Jasia na świat. Kiedy usłyszeliśmy, że ciąża jest zagrożona, czas na chwilę się zatrzymał. Co będzie z naszym ukochanym synkiem, na którego tyle czekaliśmy? Żaden rodzic nie powinien doświadczyć takiego strachu o życie własnego dziecka! Janek urodził się jako skrajny wcześniak w 28. tygodniu ciąży. Przeszedł wylewy III i IV stopnia, które spowodowały wodogłowie pokrwotoczne, trzeba było zaimplantować zastawkę komorowo-otrzewnową. Ponadto nasz synek urodził się z wrodzonym zapaleniem płuc. To stanowczo za dużo jak na takie maleństwo! Tak bardzo się o niego martwiliśmy… Lekarze dawali mu zaledwie 1% szans na przeżycie! Ciężko opisać stres, jaki nam wtedy towarzyszył... Na szczęście stan zdrowia Janka w kolejnych tygodniach stopniowo się stabilizował. Jednak nasze poczucie ulgi nie trwało długo, bo chwilę później usłyszeliśmy kolejną diagnozę – mózgowe porażenie dziecięce. Nie wierzyliśmy, że tak małe dziecko, które dopiero co przyszło na świat, może w tak krótkim czasie przeżyć więcej niż niejeden dorosły człowiek! Choć od tamtych chwil minęło kilka lat, nasza walka wciąż trwa – Janek nie chodzi, obecnie uczymy go poruszania się w pionizatorze mobilnym. W styczniu przeszedł operację potrójnej osteotomii biodra w Paley European Institute, teraz jest w trakcie rekonwalescencji. Ogromną nadzieję na lepszą przyszłość dają nam lekarze – według nich Janek ma realną szansę na nauczenie się samodzielnego poruszania! Będzie to jednak wymagało dużo pracy, a także intensywnej rehabilitacji.  Robimy wszystko co w naszej mocy, by Jasiu robił jak największe postępy. Oprócz regularnych wizyt u specjalistów, dużo czasu poświęcamy też na pracę z nim w domu. Ze względu na schorzenia, komunikacja z Jankiem jest trochę utrudniona, lecz staramy się, by jak najlepiej się rozwijał oraz czuł się wysłuchany i zrozumiany. Używamy alternatywnych metod komunikacji. Wierzymy, że dalsza praca ze specjalistami oraz rehabilitacja pozwolą naszemu dziecku rozwinąć skrzydła. Jest bardzo zdolnym, pełnym radości chłopcem. Pękają nam serca widząc, jak jego schorzenia go ograniczają.  By kontynuować rozwój Jasia potrzebne są jednak ogromne nakłady finansowe, dlatego będziemy wdzięczni za każde, nawet najmniejsze wsparcie! Prosimy, dajcie naszemu ukochanemu dziecku szansę na lepszą przyszłość! Rodzice Janka ➡️ Walka o lepsze jutro dla Jaśka

15 078,00 zł ( 14,17% )
Brakuje: 91 305,00 zł
Gabryś Pieczyński
Gabryś Pieczyński , 8 lat

Każdego dnia walczymy o przyszłość naszego synka!

Świat nie powitał naszego synka z otwartymi ramionami. Już w czwartej dobie życia maleństwo musiało przejść ratującą życie operacje mózgu – w jego główce był krwiak, który z każdą minutą zmniejszał szansę a przeżycie Gabrysia! Byliśmy przerażeni, nikt nie umiał nam powiedzieć, co będzie dalej, jakie są rokowania… Wodogłowie, padaczka, niedowład lewej strony, wiele innych możliwości powikłań – to był jeden wielki znak zapytania. Nie wiedzieliśmy nawet, czy nasz synek to przeżyje. Gdy jechał na operację, nie wiedzieliśmy, czy nie widzimy go po raz ostatni… Przez kolejne tygodnie czuwaliśmy przy szpitalnym łóżeczku w strachu, na szczęście w końcu mogliśmy zabrać synka do domu. Jednak do dziś każda nowa umiejętność wymaga od niego ogromnego wysiłku, dużo większego niż od rówieśników. Mięśnie Gabrysia od samego początku były słabe, jednak w końcu synek zaczął chodzić. Pomimo że często się przewraca, cieszymy się tak wielkim sukcesem. Na pierwsze słowa również czekaliśmy długo. W końcu Gabryś po ukończeniu 2 lat powiedział: „mama”, dając nam nadzieję, że od tego momentu komunikacja z nim będzie lepsza. Niestety, wciąż występowały ogromne problemy w relacjach z innymi dziećmi. Gdy u synka stwierdzono autyzm, wszystko stało się jasne… Spektrum daje znać o sobie przy każdym wyjściu z domu, każdej próbie kontaktu z rówieśnikami. Kładąc się spać nigdy nie wiemy, jak przebiegnie noc. Przy każdym posiłku towarzyszy nam ogromna wybiórczość pokarmowa synka, która skutkuje nawracająca anemią. Dodatkowo u Gabrysia stwierdzono uszkodzenie nerwu wzrokowego, przez co konieczne były już 3 operacje oczu. Autyzm oraz lekooporna padaczka są tak nieprzewidywalne... Tak trudne do opanowania... Tak trudne do zaakceptowania... Nie wiemy, co nas czeka, ale wiemy, że musimy walczyć razem z Gabrysiem, by dać mu siłę. Synek wymaga stałej rehabilitacji, zajęć z integracji sensorycznej, treningu umiejętności społecznych, terapii żywienia, zajęć z psychologiem, logopedą oraz minimum raz w roku turnusu terapii wzroku. Jest pod opieką wielu specjalistów, którzy pomagają nam zdobywać kolejne szczyty.  Staramy się zapewnić Gabrysiowi wszystko, co w naszej mocy. Czasem jest nam ciężko, bo co chwila potrzebne są jakieś dodatkowe konsultacje, dodatkowe zajęcia… Już raz pokazaliście nam, jak wielkie macie serca. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się ponownie poprosić o pomoc. Wierzymy, że nasz synek osiągnie jeszcze wiele! Rodzice Gabrysia ➡️ Grupa z licytacjami dla Gabrysia

3 140,00 zł ( 7,43% )
Brakuje: 39 095,00 zł