Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Elżbieta Przywitowska
Pilne!
Elżbieta Przywitowska , 46 lat

RAK spustoszył mój organizm... Proszę, pomóż mi odzyskać zdrowie!

Nigdy nie spodziewałam się, że tak potoczy się moje życie. Do tej pory było spokojne, wypełnione radością i czasem spędzanym z ukochaną rodziną. Niestety, w jednym momencie wszystko drastycznie się zmieniło… Pewnego dnia postanowiłam wykonać zwykłe, kontrolne badania. Na co dzień nie skarżyłam się na żadne dolegliwości, dlatego wyniki mammografii były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Badanie wykazało znaczne zmiany w lewej piersi. Byłam w szoku! Czekałam dwa tygodnie na ostateczne wyniki badań. Wraz z nimi przyszła druzgocąca diagnoza – rak piersi. Kiedy to usłyszałam, poczułam, jak grunt osuwa się spod moich stóp. Wiedziałam, że moje życie nie będzie już takie samo, a przede mną ciężka i długa walka… Żadne leczenie nie było możliwe. Rak rozsiał się tak bardzo, że konieczna była mastektomia. Przeszłam ją w czerwcu 2024 roku, dwa miesiące po postawieniu diagnozy. Niestety, nie obyło się bez komplikacji, dlatego czeka mnie jeszcze kolejny zabieg. Ból zaczął towarzyszyć mi każdego dnia… Musiałam przejść też operację usunięcia jajników, by obniżyć ryzyko rozwoju raka. Wciąż czekam na wynik badania histopatologicznego, od którego zależy moje dalsze leczenie. Póki co wciąż pozostaję pod ścisłą kontrolą onkologa i innych specjalistów. Regularnie jeżdżę też na wizyty i badania, co niestety wiąże się z ogromnymi kosztami… Choroba odebrała mi nie tylko zdrowie, ale również możliwość kontynuowania pracy. Walka o powrót do dawnego życia z każdym dniem staje się dla mnie coraz trudniejsza. Sama nie dam rady wygrać z rakiem, dlatego bardzo Was proszę – pomóżcie mi w tym trudnym czasie! Wasze wsparcie będzie na wagę złota! Elżbieta

12 073 zł
Igor Olejnik
Igor Olejnik , 15 lat

OSTATNI MOMENT❗️Nie pozwól, by szansa na leczenie przepadła bezpowrotnie... Razem dla Igora❗️

Igor od zawsze był niższy od rówieśników. Zaniepokojeni rozwojem syna już parę lat temu zaczęliśmy szukać przyczyny u lekarzy, jednak za każdym razem słyszeliśmy, że z czasem wzrost „ruszy” jak u reszty nastolatków. Niestety, tak się nigdy nie stało...! Dopiero parę tygodni temu dowiedzieliśmy się, że za niskim wzrostem Igora stoją poważne diagnozy – karłowatość i niedoczynność przysadki. Co gorsza, kości naszego syna starzeją się szybciej, niż wskazuje na to jego wiek, przez co jego leczenia nie obejmuje już refundacja! Wieści o chorobie syna oraz tym, że na terapię hormonem wzrostu w ramach NFZ jest już za późno – spadły na nas właściwie jedna po drugiej… Dziś nasz syn ma zaledwie 150 cm i bez leczenia już nie urośnie! Jedyną szansą jest podawanie hormonu wzrostu prywatnie. Lekarze ocenili, że to już OSTATNI MOMENT, by terapia przyniosła efekty i dała naszemu synowi szansę na „normalny” wzrost. Wiedzieliśmy, że nie mamy ani chwili do stracenia. Natychmiast rozpoczęliśmy podanie leku. Niestety, fiolka hormonu wzrostu to koszt aż 3500 zł. Wystarcza ona na zaledwie 25 dni, a przed naszym dzieckiem co najmniej 12 miesięcy leczenia!  Mimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie – jesteśmy rodziną wielodzietną, mamy czworo dzieci. Najmłodsza córeczka ma zaledwie 2 miesiące… Nie możemy jednak dopuścić, by ostatnia szansa na zdrową i szczęśliwą przyszłość Igora przepadła bezpowrotnie.  Dodatkowo okazało się, że 8-letni brat Igora również wymaga terapii hormonem wzrostu. Ze względu na to, że jest znacznie młodszy, kwalifikuje się jednak do refundowanego leczenia… Walczmy więc tylko o Igora. Nie chcemy, by patrzył do góry na młodsze rodzeństwo – zastanawiając się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby on dostał taką samą szansę… Wszyscy wiemy, jak ważne są zdrowe kości i prawidłowy wzrost. Jako rodzice zdajemy sobie także sprawę, że syn nigdy nie będzie jednym z najwyższych mężczyzn, jednak dzięki leczeniu ma szansę rozwijać się i czuć normalnie. Nie możemy znieść myśli, że Igor będzie szedł przez życie nieodwracalnie okaleczony przez chorobę, wiedząc, że mogliśmy coś zrobić! Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o jego zdrowie i przyszłość!  Rodzice Igora

10 065,00 zł ( 18,02% )
Brakuje: 45 787,00 zł
Kornelia Wójcik
Kornelia Wójcik , 3 latka

Nie dawali jej szans na przeżycie! Dziś walczymy o sprawność Kornelki!

Początki ciąży z Kornelką przebiegały naprawdę dobrze. Byłam pod stałą opieką lekarską, poddawałam się wszystkim badaniom. Nic nie wskazywało na to, że coś może pójść nie tak. Gdy byłam w 21. tygodniu ciąży, trafiłam do szpitala. Tam okazało się, że odeszły mi wody, a życie mojej córeczki jest zagrożone... Lekarze nie dawali Korneli szans na przeżycie. Przez kolejne tygodnie przebywałam w szpitalu. Aż w końcu w 27. tygodniu ciąży z wagą urodzeniową 900 gramów przyszła na świat moja kochana córeczka. Była taka malutka, bezbronna i zupełnie nieświadoma, z czym przyjdzie jej walczyć. Po porodzie zabrano ją do innego szpitala na OIOM, gdzie każdego dnia walczyła o życie. Kornelia do dzisiaj zmaga się z wieloma konsekwencjami wcześniactwa: wylewy krwi do mózgu 3/4 stopnia, jamy malacyjne w obu półkulach mózgu, mózgowe porażenie dziecięce, spastyczność czterokończynowa. W jednej chwili tak wiele na nią spadło… Obecnie córka jest dzieckiem leżącym – nie siedzi, nie raczkuje, nie trzyma stabilnie główki. Potrzebuje stałej opieki specjalistów m.in. neurologa, ortopedy ze względu na ułożenie stopy końsko-szpotawe, okulisty z powodu wady wzroku ze względu na wcześniactwo i pod kątem retinopatii wcześniaczej, gastroenterologa ze względu na kamienie w pęcherzyku żółciowym oraz audiologa z powodu kontroli słuchu.   Kornelia codziennie uczęszcza na rehabilitację metodą Bobath oraz Vojty. Dodatkowo uczęszczamy na rehabilitację wzroku do tyflopedagoga. Pozostajemy również pod kontrolą neurologopedy dwa razy w tygodniu.   Każdego dnia staram się ze wszystkich sił, jak tylko mogę, aby zapewnić córce jak najwięcej dobra. Jestem samotną matką. To jednak nigdy nie pozwoliło mi zwątpić, że może się nam nie udać.  Wieloletnie leczenie bardzo obciążyło mój budżet i czasem jest naprawdę ciężko. Dlatego pełna nadziei proszę Was o pomoc. Chciałabym móc dalej zapewnić Korneli odpowiednie leczenie, rehabilitację i potrzebny sprzęt medyczny. W tej sytuacji każda złotówka i słowo wsparcia znaczą dla mnie naprawdę wiele! Sylwia, mama Korneli Kornelia - licytacje

9 265,00 zł ( 16,43% )
Brakuje: 47 118,00 zł
Olga Zajdel
Pilne!
Olga Zajdel , 50 lat

Samotna mama trójki dzieci walczy o życie❗️Oldze kończy się czas - RATUNKU!

KRYTYCZNIE PILNE❗️Mam na imię Olga i od kilku miesięcy zmagam się ze strasznym przeciwnikiem - nowotworem... Ból jest nie do wytrzymania, guz jest nieoperacyjny, a ja potrzebuję pomocy, by ratować moje życie! Niestety moim wrogiem jest czas, którego mam już bardzo mało. Mam dwie córki i syna. Tomek ma tylko 15 lat... Wychowuję go samotnie, ma tylko mnie. Wierzę, że jestem w stanie pokonać chorobę i wejść z nim w dorosłe życie... Niestety nowotwór to okrutny przeciwnik, a ja potrzebuję pomocy, bo moja sytuacja jest naprawdę trudna. Proszę, pomóż mi! Latem ubiegłego roku stwierdzono u mnie raka szyjki macicy... Zrobiłam cytologię, której wyniki wyszły źle. Natychmiast podjęto decyzję o operacji. Naprawdę myślałam, że najgorsze już jest za mną. Wszystko mnie bolało, nie mogłam nawet usiąść. Pocieszano mnie jednak, że to normalne po operacji i że niedługo przejdzie... Niestety mój stan zdrowia zaczął pogarszać się z dnia na dzień... Byłam pod stałą opieką chirurga, który - jak się potem okazało - przeoczył rosnącego we mnie guza jelita grubego! Pod koniec listopada trafiłam z ogromnym bólem brzucha na SOR. Tam lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej operacji, która skłoniła ich do dalszej diagnozy pod kątem nowotworu. Po kilku tygodniach kolejna druzgocąca wiadomość – złośliwy rak odbytu z naciekami na węzłach chłonnych! Co więcej, okazało się, że guz jest nieoperacyjny... Mój świat się po prostu zawalił... Nie mogłam w to uwierzyć... Przecież jestem młoda, regularnie się badam i jeszcze pół roku temu nie odczuwałam żadnych dolegliwości. Miałam tyle planów i marzeń... Przede wszystkim mam dzieci, w tym 15-letniego syna, którym muszę się zająć i być dla niego wsparciem. Niestety rak jest chorobą podstępną i bardzo okrutną.,, Tak zaczęła się moja dramatyczna walka. Zostałam objęta programem onkologicznym. Przygotowywano dla mnie plan leczenia, któremu nie mogłam zostać poddana. Doszło do niedrożności jelit i w trybie pilnym musiałam jechać do Zielonej Góry na operację wyłonienia stomii... Mój stan pogorszył się drastycznie, nie mogłam jeść, straciłam sporo na wadze.... Jestem cieniem siebie. Ból jest nie do wytrzymania. Od momentu trafienia do szpitala byłam cały czas na morfinie... Teraz, od czterech tygodni, leczenie objawów bólowych odbywa się przy pomocy silnych leków, które powodują, że nie jestem w stanie choć przez chwile normalnie funkcjonować! Boli mnie wszystko, całe ciało, wszystkie mięśnie... Ciężko mi się ruszać. Pomaga mi rodzina i przyjaciółki. Najgorsze, że na to wszystko patrzy mój 15-letni syn... Wspomagam się kosztowną suplementacją, bo tylko dzięki niej mogę wzmocnić mój organizm na tyle, żeby móc dostawać chemię. W innym wypadku mogłabym nie przeżyć najmniejszej dawki. Czeka mnie wspomniana chemia połączona z radioterapią. Tej drugiej formie leczenia mam zostać poddana przez 12 tygodni, o ile wyniki krwi oraz stan stomii na to pozwolą. Niestety - terapia proponowana w Polsce na tego typu raka, z którym się zmagam, jest bardzo ryzykowna. Lekarze mówią wprost - mogę jej nie przeżyć... Umieram ze strachu, bo jeśli nie nadejdzie pomoc, umrę naprawdę. Nowotwór jest bezlitosny, a mój stan naprawdę kiepski. Przyjaciele nie pozwalają mi się poddać... Udało mi się znaleźć alternatywę - leczenie poza Polską, w Izraelu, które da mi większą szansę. Powinnam zacząć je jak najszybciej... Leki uśmierzające ból są dozwolone tylko przez maksymalnie 2 tygodnie, a ja ich używam już ponad miesiąc. Liczy się każdy dzień na zebranie potrzebnej kwoty! Rak atakuje, zajęte są węzły chłonne, czas niestety działa na moją niekorzyść... Historia mojej choroby zbiegła się z dużymi problemami w firmie, której działanie musiałam zawiesić, a pracownikom dać wypowiedzenia. Nie jestem w stanie pracować, a oszczędności już zostały wyczerpane. Kwota, którą musimy zdobyć, znacznie przekracza nasze możliwości, zwłaszcza po zobowiązaniach względem firmy i pracowników. Zawsze byłam zwolenniczką inicjatyw pomagania innym i łączenia sił w walce z rakiem, jednak teraz znalazłam się w sytuacji, gdzie sama potrzebuję wsparcia. Leczenie wspomagające jest kosztowne, a właściwe leczenie, którego potrzebuję, nie jest refundowane w Polsce. Jego koszt jest naprawdę ogromny... Nie mam wyjścia muszę prosić o pomoc. Proszę wszystkich nieobojętnych ludzi dobrej woli o wsparcie mojej zbiórki. To dla mnie szansa na ratunek, na leczenie, na życie. Na to, bym mogła zostać ze swoimi dziećmi, by być mamą, babcią, by żyć... Mam dopiero 50 lat, chcę zrobić wszystko, by jeszcze trochę pożyć. Dziękuję za ogromne wsparcie oraz waszą pomoc. Dobro wraca. Proszę, pomóżcie mi. Olga

9 240,00 zł ( 8,68% )
Brakuje: 97 142,00 zł
Izabela Bernacka (Murach)
Izabela Bernacka (Murach) , 37 lat

Iza walczy z groźną endometriozą! Pomóżmy jej!

W 2017 roku usłyszałam diagnozę - endometrioza. Kilka lat temu niewiele było wiadomo o tej chorobie. Nie mogłam się nawet domyślać, jak bardzo zmieni ona moje życie…  Obecnie mój stan jest bardzo poważny. Dwie operacje, które przeszłam w 2018 i 2020 roku nie rozwiązały problemu... Endometrioza wywołała u mnie poważne zmiany nie tylko na narządach rodnych, ale także w jelitach - cienkim i grubym. Niestety, pomimo moich regularnych wizyt u lekarzy, nie zauważono tego wcześniej. Sytuacja jest na tyle poważna, że choroba zagraża mojemu życiu. Endomietrioza zaatakowała jelita w takim stopniu, że być może po operacji będzie konieczność założenia stomii.  Od lat walczę z silnym bólem, złym samopoczucie i poważnymi problemami trawiennymi. Mam obniżoną odporność. Bardzo mocno schudłam i nie jestem w stanie przytyć nawet trochę... Ostatnie lata były też trudne pod innymi względami. Rozwód, powrót do Polski po 11 latach spędzonych w Anglii, zmiana zawodu. A ostatnio przeżyłam najgorszą tragedię - zmarła moja mama… Przez lata zmagałam się też z depresją... Z perspektywy czasu wiem, że w walce z endometriozą mogło mi pomóc usunięcie narządów rodnych. Ale przecież bardzo chciałam mieć dzieci! Już w trakcie choroby, próbowałam metody in vitro. Niestety, wszystko na nic... Teraz marzę już po prostu o zdrowiu, o życiu bez bólu i innych dolegliwości. Pomimo przeciwności, staram się patrzeć optymistycznie w przyszłość i spędzać czas tak, jak lubię, czyli spacerując po górach, dbać o swoją działkę. Ostatnio moim oczkiem w głowie jest mój piesek! Chciałabym spędzać czas, tak jak lubię, bez strachu o to, czy nie będzie to jeden z tych fatalnych dni, kiedy trudno podnieść się z łóżka. Bardzo lubię przebywać z ludźmi, uwielbiam też naturę. Choroba często jednak zamyka mnie w domu. Wtedy jest mi niezwykle ciężko.  Na podstawie zdobytej wiedzy, wprowadziłam w swoim życiu restrykcyjną dietę, dbam o siebie, jak tylko się da, unikam stresów, ćwiczę. Jednak to wszystko na nic! Czasami zadaje sobie pytanie, dlaczego znowu coś mi się dzieje? Zrobiłam wszystko, co mogłam, a znowu czuję się źle.  Dlatego jedynym sposobem na poprawę mojego stanu jest operacja. Kosztuje ona niesamowicie dużo. A po niej czeka mnie jeszcze długa rekonwalescencja... Od lat leczyłam się za swoje pieniądze, zarobione w Anglii. Ze względu na stan zdrowia, ostatnie dwa lata nie pracowałam. Niedługo zaczynam jednak nową pracę. Pomaga mi też mój partner. Zawsze byłam osobą, która wspierała swoich przyjaciół i rodzinę. Teraz to ja potrzebuję pomocy i będę bardzo wdzięczna za każdą wpłaconą złotówkę! Jest nadzieja! A wy możecie pomóc sprawić, że mój powrót do zdrowia stanie się realny. Operacja już 12 września - wierzę, że damy radę! Trzymajcie za mnie kciuki!  Iza

8 128,00 zł ( 8,98% )
Brakuje: 82 298,00 zł
Kacper Kaczorowski
Kacper Kaczorowski , 11 lat

By Kacper mógł wyjść poza ograniczenia niepełnosprawności!

Dzieciństwo Kacperka nie jest takie, jakie sobie dla niego wymarzyłem... Oczywiście, bycie rodzicem nie jest łatwe. To odpowiedzialność, to ogrom pracy, cierpliwości. Bycie rodzicem chorego dziecka, to sytuacja, która może każdego przytłoczyć — najważniejsze, by się nie poddać. Ja nie chcę...  W naszym życiu nie jest łatwo. Choroba dyktuje nam codzienność! Kacper nie może chodzić do normalnej szkoły, bawić się z rówieśnikami, rozwijać pasji i marzeń. Co chwila los stawia na jego drodze ograniczenia, z którymi usilnie stara się wygrać. Jednak nie zawsze się to udaje... Gdy przechodzę koło placów zabaw, czy boisk, łzy same nachodzą mi do oczu. Tak bardzo bym chciał, by Kacper kiedyś mógł spędzać tam czas z innymi dziećmi. By mógł w końcu czerpać z dzieciństwa pełnymi garściami i po prostu być dzieckiem! Niestety dla mojego syna przewidziany jest inny scenariusz...  Kacper ma zdiagnozowany autyzm w bardzo zaawansowanym stopniu. Ma 9 lat i wciąż nie wypowiedział swojego pierwszego zdania. Zaburzenia rozwoju utrudniają mu funkcjonowanie, odbierając tym samym samodzielność. Mimo że uczęszcza do szkoły dla dzieci z autyzmem, potrzebuje dodatkowych rehabilitacji. Niestety nie mam środków, by opłacać prywatne ćwiczenia... Stąd mój apel o pomoc. Dzięki Tobie Kacper może mieć szansę na lepsze jutro! Proszę, pomóż, by pieniądze nie powodowały kolejnych ograniczeń. Adam, tata

7 570 zł
Stanisław Buła
Stanisław Buła , 7 lat

By Staś nie pozostał zamknięty tylko w swoim świecie!

Jesienią 2021 roku spadł na nas ogrom złych informacji, z którymi do dziś próbujemy się oswoić. Mimo że od jakiegoś czasu widzieliśmy, że synek rozwija się wolniej niż inne dzieci, pozostawała nadzieja, że zaraz to się zmieni, że przyjdzie czas i na niego, że w końcu dorówna rówieśnikom. Niestety, ta nadzieja została zweryfikowana przez lekarzy.  U Stasia zdiagnozowano całościowe zaburzenia rozwoju, autyzm wczesnodziecięcy i afazję ruchową. Synek nie potrafi bawić się z innymi dziećmi, ma problemy z przebywaniem wśród ludzi. Trudność sprawiają mu zwykłe codziennymi czynnościami, jak wejście po schodach, jazda na rowerze. Bardzo szybko się męczy. Nie potrafi sam jeść ani się ubrać. Ma problemy ze zrozumieniem mowy i emocji. Sam bardzo mało mówi.  Pragniemy zapewnić Stasiowi jak najlepszy rozwój, jednak koszty terapii, rehabilitacji oraz pomoce dydaktyczne to ogromny wydatek, przekraczający nasze możliwości finansowe. Niezbędna jest dodatkowa terapia i rehabilitacja syna w celu poprawy jego funkcjonowania. Stasiu chodzi do przedszkola specjalnego, jednak to nie wystarcza. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie. Wspólnie możemy zapewnić mu rozwój i życie, na jakie zasługuje! Rodzice

7 096 zł
Agnieszka Powroźnik
Agnieszka Powroźnik , 41 lat

By Agnieszka mogła bez przeszkód dotrzeć na rehabilitację!

Moja siostra od 2000 roku zmaga się ze stwardnieniem rozsianym. Choroba ma postać wtórnie postępującą, co sprawia, że stan zdrowia Agnieszki stopniowo się pogarsza. Siostra ma coraz większy niedowład kończyn górnych. Do wszystkiego doszły jeszcze problemy z pęcherzem moczowym.  Siostra porusza się już tylko na wózku inwalidzkim i musi regularnie odbywać rehabilitację. Opiekują się nią rodzice, ale sami są już w podeszłym wieku i sprawia im to nie lada trudność, aby zaprowadzić Agnieszkę do oddalonej od domu przychodni. Wcześniej rodzice korzystali z przerobionego samochodu, aby siostra mogła jakoś się przemieścić, ale niestety był już na tyle wysłużony, że odmówił posłuszeństwa. Bez samochodu dotarcie do sklepu, czy też na rehabilitację jest niemal nieosiągalne. Chcemy zrobić co w naszej mocy, aby zwiększyć poziom komfortu w jej codziennym życiu.  Celem naszej zbiórki jest zakup specjalnego samochodu do przewożenia Agnieszki na rehabilitację i na niezbędne badania i konsultacje lekarskie. Będziemy ogromnie wdzięczni jeśli zechcecie nas wesprzeć w zebraniu potrzebnych środków. Wierzymy, że dobro wraca i że dzięki wsparciu Agnieszka, mimo choroby, otrzyma szansę na jak najlepsze jutro! Grzegorz, brat

6 980,00 zł ( 7,71% )
Brakuje: 83 446,00 zł
Matylda Szczybyło
Matylda Szczybyło , 4 miesiące

Maleńka Matylda walczy z mukowiscydozą! Ratuj!

Przez cały czas słyszeliśmy o tym, że życie jest bezcenne, więc dlaczego los wycenił życie naszego dziecka? Niedawno dowiedzieliśmy się, jak wielkie środki musimy uzbierać, by nasza córeczka żyła. Nie mamy szans, by zmierzyć się z tym samodzielnie. Teraz jak nigdy potrzebujemy pomocy osób o wspaniałych sercach. 7 lipca 2024 roku na świat przyszło nasze drugie dziecko – ukochana córeczka Matylda. Choć bardzo cieszyliśmy się z okazji jej narodzin, nasza radość została zniszczona przez strach o to, co nadejdzie. Matylda urodziła się ze wzdętym, twardym brzuszkiem. Wymagała operacji już w drugiej dobie życia. Lekarze przeprowadzili zabieg usunięcia fragmentu jelita cienkiego oraz wyłonienia stomii. Przedstawili nam także diagnozę – niedrożność smółkowa i niepokojące podejrzenie. Wtedy pierwszy raz usłyszeliśmy, że nasza mała dziewczynka może być chora na mukowiscydozę. Choroba ta atakuje drogi oddechowe i pokarmowe. Poprzez wydzielany gęsty lepki śluz dochodzi do upośledzenia drożności dróg oddechowych, zaburzenia pracy trzustki, wątroby czy upośledzenia pracy jelit. Córeczka szybko traciła na wadze. Okazało się, że Matylda nie trawi pokarmu, bo ma niewydolną trzustkę. Czuwaliśmy nad nią dzień i noc. Byliśmy zrozpaczeni i zestresowani, patrząc na cierpienie naszego maleństwa. Na domiar złego, przewidywania lekarzy się potwierdziły. Walka z mukowiscydozą się rozpoczęła. Córeczka trafiła do kolejnego szpitala, w którym lekarze wdrożyli leczenie. Codziennie Matylda przyjmuje wiele witamin, żelazo czy lek zapobiegający powstawaniu kamieni żółciowych. Do każdego pokarmu dostaje enzymy trawienne oraz sód. Leki te będzie przyjmowała do końca życia. Codziennie także będzie wykonywała inhalacje i drenaże. Nasza kruszynka jest bardzo dzielna w tym wszystkim, a my nie chcemy jej zawieść. Robimy co w naszej mocy, by opóźnić spustoszenie czynione przez mukowiscydozę. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Matylda kwalifikuje się do leczenia lekiem wyciszającym objawy mukowiscydozy. Niestety, jest on refundowany dopiero od dwunastego roku życia. Bez refundacji roczny koszt leczenia Matyldy tym lekiem wynosi około milion złotych! Koszt walki o zdrowie córeczki jest ogromny… Nie poradzimy sobie bez pomocy w opłaceniu leczenia i rehabilitacji. Kochamy Matyldę. Nie byliśmy przygotowani na to, z czym musimy się mierzyć. Nie sądziliśmy, że każdy rok życia naszej córeczki może zostać wyceniony. Serca nam pękają na myśl, że kiedyś może zabraknąć Matyldy w naszym życiu.  Wiemy, że zrobimy wszystko, by ją uratować. Boimy się tylko, że zabraknie nam środków na bieżące leki, rehabilitację oraz nie uda nam się uzbierać pieniędzy na lek wyciszający chorobę. Jeśli zechcecie wyciągnąć do nas pomocną dłoń, będziemy ogromnie wdzięczni. Dziękujemy za każde wsparcie! Aleksandra i Mateusz – Rodzice Matyldy

6 812 zł