Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Oliwia Pająk
Oliwia Pająk , 17 lat

Oliwka walczy o samodzielność – pomocy!

Nasza radość spowodowana narodzinami Oliwki była nie do opisania. Śmiało snuliśmy plany na przyszłość. Zastanawialiśmy się, kim zostanie nasza córka, kiedy dorośnie... Oliwka urodziła się 4 października 2007 roku jako zdrowe, śliczne dziecko. Niestety – któregoś dnia stało się coś, czego nie przewidzielibyśmy w najgorszych scenariuszach. Oliwka dostała bardzo wysokiej gorączki. Temperatura, mimo zbijania, utrzymywała się przez 4 dni. W kolejnych dniach była bardzo osłabiona i prawie się nie budziła. Przechodziliśmy przez koszmar... Przez następne lata kolejno występowały po sobie objawy neurologiczne jak napięcia lub wiotkość mięśni prowadzące do upośledzenia narządów ruchu, upośledzenie umysłowe, wada wzroku, słuchu, padaczka i inne. Odpowiedź na wszystkie nurtujące nas pytania otrzymaliśmy dopiero po 7 latach. Dziecięce Porażenie Mózgowe... Oliwka nadal nie chodzi, nie mówi i nie jest w najmniejszym stopniu samodzielna. Pomimo to na chwilę obecną jest w dobrej kondycji, rokującej na dalszą poprawę.  Nadzieję daje nam tylko intensywna rehabilitacja z wykorzystaniem specjalistycznych sprzętów. Bardzo skutecznych i bardzo drogich. Mimo ogromnej mobilizacji nie jesteśmy w stanie uzbierać pieniędzy sfinansowanie leczenia Oliwki. Proszę, pomóż nam tego dokonać! Tata Oliwki, Jarek

4 452,00 zł ( 4,04% )
Brakuje: 105 689,00 zł
Michalina Sobótka
Michalina Sobótka , 7 lat

Nie możemy dopuścić, by Misia została skazana na kalectwo!

Wiadomość o tym, że Misia może być zupełnie sprawna, daje nam siłę do walki i do tego, by bardzo Was prosić o pomoc! Dzięki Wam mamy środki na operację w Aschau. Po niej konieczna będzie jednak intensywna rehabilitacja, na którą nas nie stać. Bez niej efekty operacji pójdą na marne… Bardzo prosimy - pomóż Misi! Poznaj historię Michalinki: Mówili, że będzie jak roślinka: bezwładna, bez kontaktu, bez przyszłości. Michalinki wtedy jeszcze właściwie nie było; dopiero rosła spokojnie pod moim sercem nie wiedząc, co jej zapowiadają. Proponowali mi przerwanie ciąży, ale ja już byłam mamą — nic nie mogło tego zmienić. Mówili nam, że jesteśmy młodzi, będziemy jeszcze mieć zdrowe dzieci... Jak miałam im wytłumaczyć, że nie chcę innych dzieci, chcę Michalinkę?! Postanowiłam walczyć o córeczkę i ta walka trwa do dzisiaj. Nigdy nie żałowałam. Moje dziecko nie jest roślinką — jest prześliczną dziewczynką, która umysłowo rozwija się prawidłowo, a nawet powyżej przeciętnej! Choroba jednak jest, dotknęła ciało.  Michalinka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, zespołem Arnolda-Chiariego, pęcherzem neurogennym, mocz cofa się do nerek, stwarzając realne zagrożenie… Misia musi być cewnikowana co 3 godziny i przyjmować mnóstwo leków. Ma też niedowład nóżek i wodogłowie. A największe problemy są z chodzeniem… Ma już dwa latka, bardzo chciałaby biegać ze swoimi koleżankami. Nie wie, że nie powinna, nie możemy jej jednak na siłę przywiązać do łóżka… Tylko że coraz bardziej niszczą jej się nóżki. Dzięki ortezom i balkonikowi powoli stawia pierwsze kroki, jednak wizja trwałego kalectwa i wózka inwalidzkiego do końca jej dni jest coraz bliżej… Biodra Misi muszą zostać zoperowane! Bez tego został nam rok, może dwa względnej sprawności. Potem będzie za późno… Nasza córeczka przeszła już wiele, czasami myślę, że za dużo jak na małą istotkę. Pierwsza operacja jeszcze zanim przyszła na świat, w łonie mamy. Zabieg był ryzykowny, ale tylko on dawał szansę na uniknięcie niepełnosprawności umysłowej spowodowanej zespołem wad Arnolda-Chiarego. Operacja odbyła się w 26 tygodniu ciąży. Wierzyłam, musiałam wierzyć, że się uda — przecież nie mogło być inaczej… Gdy obudziłam się po operacji, chciałam usłyszeć tylko jedno — czy Misia żyje. Operacja się udała, ale zagrożenie nie minęło. Do samego dnia porodu musiałam być w szpitalu, pod czujnym okiem lekarzy. Każdego dnia budziłam się i zasypiałam z myślą, by jeszcze wytrzymać… Misia urodziła się dwa tygodnie za wcześnie, ale od samego początku dzielnie walczyła i walczy każdego dnia!  Jesteśmy już po dwóch operacjach odkotwiczenia rdzenia kręgowego. Michalinka jest pod kontrolą wielu specjalistów. Niestety, polscy lekarze nie są w stanie zrobić wszystkiego… Problemy z biodrami to poważne ryzyko. Szansę na operację stawów biodrowych dali córeczce lekarze z kliniki w Aschau, a dzięki pomocy wielu dobrych ludzi udało się nam na nią zebrać niezbędne środki! Dzięki tej operacji, a potem intensywnej rehabilitacji, Misia w przyszłości może być zupełnie sprawna, może sama chodzić, a nawet biegać! Niestety, potrzebne są ogromne pieniądze, których nie mamy i nie jesteśmy w stanie sami zdobyć. Dlatego prosimy o pomoc dla Misi… W życiu są rzeczy, które nadają mu sens, o które trzeba walczyć do samego końca. Naszym celem jest zdrowie Michalinki, jej szczęście i sprawność. Już tak wiele za nami: ciężkich przeżyć, łez bólu i bezradności, ale też iskierek nadziei, które wnoszą światło do naszego życia. Tak samo, jak uśmiech córeczki… Dla niego zrobimy wszystko. Prosimy, pomóżcie nam.  Rodzice Misi

84 307,00 zł ( 31,92% )
Brakuje: 179 790,00 zł
Sylwester Grzywacz
Sylwester Grzywacz , 48 lat

Tragiczny wypadek kierowcy TIRa! Pomagamy Sylwestrowi!

Sylwek jest zawodowym kierowcą ciężarówki. Często jeździ za granicę. Właśnie podczas jednego z wyjazdów w Niemczech zasłabł za kierownicą - prawdopodobnie przez zapalenie płuc. Skutki wypadku były dramatyczne… Maska wielotonowej maszyny wyglądała po wypadku jak miazga. To cud, że Sylwek przeżył. Walka jednak trwa... Wypadek był bardzo poważny w skutkach. Po Sylwka przyleciał helikopter medyczny i przetransportował go do kliniki w Hannover, gdzie natychmiast miał kilka operacji: na głowę, biodro, dwie na kolano. Spędził tam 1,5 miesiąca, po czym wrócił do domu, do Polski. Wciąż jednak trwa walka o jego zdrowie… Sylwek mieszkał sam, nie miał swojej rodziny, dlatego teraz na moje zaproszenie przebywa u mnie w domu. Nie wyobrażam sobie, by mogłyby być sam w najtrudniejszych chwilach swojego życia. Nie ma się kto nim zająć, a sam nie jest w stanie przygotować sobie nawet posiłku. Będzie tu, dopóki nie stanie na nogi. Bardzo chce odzyskać sprawność, samodzielność. Chce wrócić do pracy. Ma samozaparcie i chęci, jednak brakuje środków... Niezbędna jest rehabilitacja, bardzo pilna. Tu zaczyna się problem, ponieważ pierwszy dostępny termin na NFZ jest dopiero za kilka miesięcy, a do tego czasu Sylwek straci szansę na pełną sprawność! Musimy działać natychmiast! Pakiet zabiegów, których kuzyn wymaga, jest bardzo kosztowny, a bardzo zależy nam na czasie. Teraz Sylwek przebywa na zwolnieniu lekarskim, a ZUS do tej pory nie wypłacił świadczeń. Kuzyn pozostaje bez środków do życia, nie mówiąc już o rehabilitacji… Bardzo Was proszę, w imieniu swoim i Sylwka - pomóżcie mu stanąć na nogi. Każdy dzień jest ważny, dlatego z całego serca dziękujemy za każdą złotówkę, każde udostępnienie. Wierzymy, że przyszłość będzie dobra! Agata, kuzynka Sylwka

18 082,00 zł ( 73,31% )
Brakuje: 6 582,00 zł
Roman Prądziński
Roman Prądziński , 25 lat

Padaczka, potem wypadek... Czy pomożesz odmienić los Romka?

Ile nieszczęść może zdarzyć się w krótkim życiu 21-latka? Dziś wiemy, że wiele… Romek wyczerpał swój limit już dawno temu, jednak losowi ciągle było mało, ciągle go doświadczał… Najpierw padaczka, która odebrała wszystko. Gdy zaczęliśmy ją oswajać, odzyskiwać stracone lata, Romek miał wypadek. Dziś jeździ na wózku i marzy tylko o tym, by nieszczęście zmieniło się w nadzieję na normalną przyszłość… Dzięki Waszej pomocy mogliśmy rehabilitować Romka, jednak środki się skończyły. Bardzo prosimy o pomoc, bo przed nami długa walka... Dorota, mama: Mój syn do 9 roku życia rozwijał się normalnie, był wesołym, aktywnym chłopcem, jak wielu jego rówieśników. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, jak straszna choroba czai się w jego organizmie. I że w końcu da o sobie znać…  Pewnego dnia Romek zemdlał, potem to się powtarzało wielokrotnie. Byłam bardzo zaniepokojona… Zaczęły się wizyty u lekarzy, badania i szukanie przyczyn pogorszenia zdrowia syna. Diagnoza, którą usłyszałam od neurologa, brzmiała: padaczka lekooporna. Szok… W ciągu bardzo krótkiego czasu choroba spowodowała w organizmie Romka duże spustoszenie. Wystarczyło 6 miesięcy, by wcześniej mądry, rezolutny chłopiec przestał mówić... Choroba postępowała w zastraszającym tempie, a ja nie mogłam uwierzyć, że jeszcze tak niedawno moje dziecko beztrosko bawiło się z kolegami, uczyło się świata i zastanawiało się, kim będzie, gdy dorośnie... To było tak, jakby znów miała noworodka w domu. Musiałam wszystkiego uczyć go od nowa.  Czas mijał, a Romek nauczył się żyć ze swoją chorobą i mimo wielu niedogodności z nią związanych, starał się funkcjonować jak normalny nastolatek. Niestety okazało się, że limit tragedii jeszcze się nie wyczerpał... W maju 2018 roku podczas napadu padaczkowego Romek uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, w wyniku którego doznał licznych złamań kręgosłupa szyjnego. Miał operację, po której przez 3 tygodnie przebywał w śpiączce farmakologicznej. Nie było wiadomo, czy z tego wyjdzie... Romek w szpitalu spędził 5 miesięcy. Po powrocie do domu miał wiele problemów zdrowotnych. Potem dostał urosepsy, w ciężkim stanie wrócił do szpitala, który stał się jego domem na kolejne długie tygodnie… Nie mogłam uwierzyć, że to znowu się dzieje, że znów będzie trzeba walczyć o zdrowia mojego dziecka!  Romek to taki dobry duch, którego wiele osób lubi. Jest bardzo koleżeński. Ja starałam mu się przez całe życie wpoić szacunek do ludzi i to mi się udało. Jestem z niego naprawdę dumna!  Mój syn jest pod stałą opieką lekarzy specjalistów i fizjoterapeutów. Codziennie ćwiczy, a jego praca przynosi widoczne efekty. Wiem, że jest zmęczony, czasem zniechęcony, ale codziennie rozmawiam z nim, tłumaczę, że to ma sens, że nie można przestać, nie można się poddawać. Wtedy on znajduje gdzieś w sobie tę siłę. Romek nie może przestać się rehabilitować – kilka dni przerwy powoduje duże regres i trzeba wiele rzeczy zaczynać od nowa…  Nie wszystko refunduje NFZ, dlatego zwracamy się o pomoc w sfinansowaniu turnusu rehabilitacyjnego, który jest nadzieją na poprawienie stanu zdrowia i w miarę samodzielnego funkcjonowania. Ja nie mam marzeń, ja tylko chcę, by on sobie poradził... Dorota, mama

15 322,00 zł ( 11,52% )
Brakuje: 117 657,00 zł
Karolina Bronowicz
Karolina Bronowicz , 37 lat

Pomóż mi odzyskać dawne życie...

Jedna chwila wystarczyła, żeby zrujnować wszystko, na co pracowałam latami... Jedna chwila zaważyła nad moim losem. W wyniku nieszczęśliwego wypadku doznałam wielopoziomowego złamania kręgosłupa, licznych złamań żeber, łopatki i odmę płucną. Przeżyłam cudem i wciąż walczę, by odzyskać to, co straciłam w jednej sekundzie… Bardzo proszę, pomóż mi w mojej walce. Gdy w krytycznym stanie trafiłam do szpitala, nie dawali mi wielu szans. Na sali operacyjnej cały zespół specjalistów w pocie czoła walczył o moje życie. Mogłoby mnie już tu nie być… Z ostrą niewydolnością oddechową zostałam przewieziona na Oddział Intensywnej Terapii, gdzie przez tydzień leżałam w śpiączce, podłączona do urządzeń utrzymujących mnie przy życiu. Po kilku dniach odbyła się kolejna operacja. Wspomagana respiratorem i karmiona sondą spędziłam na OIT kolejne dni. Kiedy się obudziłam, zorientowałam się, że nie czuję niczego poniżej żeber. Że nie dam rady poruszać nogami. Dotarło do mnie, że jestem sparaliżowana! Kiedyś miałam pasje, miałam marzenia, a z jedną chwilą wszystko legło w gruzach. Uwielbiałam chodzić po górach, wspinać się. Żeglowałam, jeździłam na nartach, łyżwach, służyłam w Wojsku Obrony Terytorialnej. Kochałam moje życie, a teraz czuję się, jakbym je straciła. Jakby ten wypadek zabrał moją tożsamość, zabrał wszystko... Od 4 miesięcy jestem w szpitalu, gdzie uczę się poruszać na wózku inwalidzkim i samodzielnie funkcjonować. Zrobiłam już duże postępy, nauczyłam się już samodzielnie przesiadać na wózek, ubierać i myć. Staram się wykorzystywać każdą daną mi szansę i daje z siebie wszystko. Wiem, że na szali leży moje życie. Jednak przede mną długa i wyboista droga... Teraz uczę się pokonywać bariery architektoniczne, krawężniki... Ćwiczę chodzenie w ortezach. Aby możliwe były kolejne postępy i dalsza walka o sprawność, konieczna jest kontynuacja rehabilitacji, koszty takiego leczenia przekraczają możliwości finansowe moje i mojej rodziny. Nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się w takiej sytuacji, że będę musiała prosić o pomoc, zawsze byłam samodzielna i ze wszystkim radziłam sobie sama... Teraz jednak moje życie diametralnie się zmieniło i żeby móc znów być niezależna, potrzebuję Twojego wsparcia.  Proszę, nie przechodź obojętnie... Karolina

142 500,00 zł ( 53,57% )
Brakuje: 123 458,00 zł
Tomek Wytrykowski
2 dni do końca
Tomek Wytrykowski , 23 lata

Na progu dorosłości Tomkowi odebrano samodzielność – stawiamy go na nogi!

Pisk opon, huk i przeraźliwy krzyk. Tomek miał zaledwie 16 lat, kiedy został potrącony przez samochód. Tamtego dnia jego plany i marzenia zostały okrutnie przerwane. W jednej chwili dotychczasowe życie zamieniło się w codzienną walkę o sprawność... Po wypadku Tomek natychmiast trafił do szpitala. Najpoważniejszym i najgorszym w skutkach urazem był uraz kręgosłupa szyjnego na odcinku C4 i C5, czego następstwem jest porażenie czterokończynowe. Przez długi czas po wypadku Tomek nie był w stanie samodzielnie funkcjonować – musieliśmy zajmować się nim 24 godziny na dobę i być jego rękami i nogami. Dla kilkunastolatka to był koszmar. W jednej chwili jego największym marzeniem oraz celem stał się chociaż częściowy powrót do sprawności... Od wypadku minęły już 3 lata, a nasz syn cały czas walczy. Po tak ciężkich urazach jedynym lekiem jest intensywna i systematyczna rehabilitacja i tylko ona sprawia, że Tomek nie poddaje się i z miesiąca na miesiąc może cieszyć się z małych sukcesów.  Są dni, kiedy Tomek czuje dotyk i potrafi dzięki temu rozróżniać różne przedmioty. To znak, że tylko stałe zajęcia i aktywizacja jego kończyn są szansą na odzyskanie sprawności. Dlatego chcemy, aby przez kolejne miesiące Tomek był intensywnie rehabilitowany. Niestety koszty takiej terapii są bardzo wysoki i przekraczają nasze możliwości finansowe...  Nie cofniemy czasu. Jedyne, co możemy zrobić, to poskładać życie Tomka na nowo i walczyć o odzyskanie tego, co zniszczył wypadek. Czas rozpaczy już minął. Teraz przyszedł czas na walkę. By móc ją kontynuować, potrzebujemy Twojej pomocy! Rodzice Tomka

11 071,00 zł ( 30,6% )
Brakuje: 25 100,00 zł
Leszek Zaremba
Leszek Zaremba , 87 lat

Więzienie własnych ograniczeń – proszę, pomóż mi się z niego uwolnić!

Na cukrzycę choruję właściwie od zawsze. Nauczyłem się z nią żyć i z tego życia korzystać. Mimo swojego wieku dalej miałem dużo planów i marzeń... Całe moje dotychczasowe życie zostało mi brutalnie zabrane 3 lata temu, kiedy w wyniku choroby amputowano mi nogę.  Z aktywnego emeryta zmieniłem się w więźnia własnych ograniczeń. Po mieszkaniu chodzę tylko dzięki chodzikowi, ale wyjść z domu nie dam rady... Zejście po schodach jest dla mnie zbyt trudną przeprawą. A tak bardzo chciałbym jeszcze czuć się potrzebny! Z Waszą Pomocą niedawno udało się zebrać środki na schodołaz, który pozwoli mi i mojej żonie wydostać się z mieszkania. Chcielibyśmy mieć nadal możliwość być samodzielnymi. Niestety, prowadzenie samochodu już nie wchodzi w grę, dlatego chciałbym, aby udało się zebrać na dwuosobowy skuter inwalidzki. Wówczas moglibyśmy razem pojechać na zakupy, czy nawet wybrać się na spacer.  Udało nam się również otrzymać dofinansowanie likwidacji barier architektonicznych. To dla nas ogromna pomoc i ułatwienie, bo będziemy mogli czuć się bezpiecznie w naszym mieszkaniu. Niestety część musimy zapłacić z własnych środków, a na to nas nie stać. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc, o możliwość pozostania samodzielnymi. Leszek i Krysia

4 204,00 zł ( 21,71% )
Brakuje: 15 158,00 zł
Natalia Pietkiewicz
Natalia Pietkiewicz , 29 lat

Wylew krwi do mózgu niemal odebrał życie Natalii! Pomóż odzyskać zdrowie!

Natalia ma 24 lata i jest po wylewie krwi do mózgu. Na początku marca 2020 roku przechodziła planowaną operację usunięcia tętniaka. Pojawiły się komplikacje - krwiak. Przez niego Natalia omal nie umarła… Dzięki szybkiej interwencji lekarzy przeżyła, jednak jej stan był bardzo ciężki. Wciąż toczymy walkę o zdrowie i sprawność Natalii. Bardzo prosimy o pomoc… Przez długi czas nasza córka była w śpiączce farmakologicznej. Nie było wiadomo, jakie spustoszenie zrobił krwiak. Mogliśmy tylko czekać i mieć nadzieję - ta dodawała nam sił… Niestety, śpiączka i problemy reumatologiczne, które Natalka miała wcześniej, negatywnie wpłynęła na jej zdolność do samodzielnego poruszania się. Dziś robimy wszystko, by córka mogła wrócić do sprawności. Niestety, nie jest to łatwe. Obecna sytuacja epidemiologiczna utrudnia prawidłowe przeprowadzenie rehabilitacji. Musimy przenieść Natalkę do prywatnego ośrodka, jak najszybciej. Tylko wtedy ma szansę wrócić do zdrowia…  Potrzebne są minimum 3 miesiące intensywnej rehabilitacji. Do tego czeka ją jeszcze rekonstrukcja kości czaszki oraz poważna operacja barku. Każda złotówka ma znaczenie, dlatego z całego serca prosimy o pomoc dla Natalki. Ona jest taka młoda…  Nasza córka ma dopiero 25 lat. Studiowała Game Design, co było jej największą pasją. Powinna właśnie zaczynać dorosłe życie, móc cieszyć się z niego, a nie walczyć o zdrowie! Wierzymy jednak, że jej młody i waleczny organizm podoła, że wkrótce odzyskamy córkę taką, jaka była przed tragedią. Że Natalka będzie mogła wrócić do życia, które tak bardzo kochała. Bardzo prosimy o wsparcie… Rodzice

71 057,00 zł ( 70,5% )
Brakuje: 29 720,00 zł
Marek Książek
Marek Książek , 52 lata

Kiedy ból nie daje o sobie zapomnieć nawet na chwilę

Marek dotkliwie przekonał się o tym, jak dotkliwy może być los – jedna chwila sprawiła, że zmieniło się jego całe dotychczasowe życie. Kilkanaście lat temu zdarzyła się tragedia, przez którą stracił sprawność i szansę na zrealizowanie swoich marzeń – jego największą pasją było ratownictwo wodne, przed wypadkiem miał już stopień ratownika WOPR. Wiosną 1997 roku miał ukończyć szkolenie na starszego ratownika WOPR. Niestety, w Mikołajki uległ wypadkowi samochodowemu. To nie była jego wina... Uszkodzony kręgosłup, liczne obrażenia twarzoczaszki, całkowita zmiana wyglądu. Kolejne wspomnienia to naprawdę długotrwała rehabilitacja i problemy psychiczne. To wszystko spowodowało niechęć do życia, lecz z pomocą małżonki i rodziny pogodził się z kalectwem oraz tym, że już nigdy nie zagra z dziećmi w piłkę... Dzieci były jego radością, dla nich starał się ignorować nasilające bóle kręgosłupa. To dla nich walczył! Choć od dnia wypadku minęło wiele czasu, okazało się, że limit nieszczęść nie istnieje, a los go nie oszczędza. Marek został sam z trojgiem dzieci, którym poświęcił cały swój czas i energię. Jego zdrowie zeszło na dalszy plan, a na leczenie zawsze brakowało środków. Teraz kiedy dzieci opuściły rodzinny dom i nie potrzebują Marka na co dzień, postanowił skupić się na walce o siebie. Zmusiło go do tego życie w cierpieniu – ból kręgosłupa, którego doświadcza każdego dnia, utrudnia mu samodzielne poruszanie się. Nie wiadomo, czy wróci do pełnej sprawności, jednak dla Marka każda, nawet niewielka poprawa funkcjonowania jest cenna. Jego stan wymaga wielu godzin intensywnych ćwiczeń pod okiem fizjoterapeuty. Niestety, w jego przypadku na refundację nie ma szans, a wady postępują. Potrzebne są środki na ratunek przed niepełnosprawnością. Rodzina i przyjaciele proszą o pomoc! Marek zasługuje na życie bez bólu!

2 429,00 zł ( 19% )
Brakuje: 10 350,00 zł