Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Szozda
Dorota Szozda , 58 lat

W drodze do lepszego jutra!

Uwielbiam podróże, spacery, sport. Do niedawna byłam bardzo aktywną osobą, która nie mogła usiedzieć w miejscu. Uwielbiałam zwiedzać nowe miasta, poznawać obce kultury, smakować regionalnych potraw. Jednak moje poukładane życie w jednej chwili runęło jak domek z kart. Nie mogłam niczego się spodziewać, przewidzieć, niczemu zapobiec. Wszystko przez udar, który przeszłam w czerwcu 2020 roku.  Pracowałam jako farmaceutka. Praca ta, sprawiała mi wiele radości. Codziennie pomagałam wielu osobom, często tym, którzy przechodzili ciężkie chwile. Wiedziałam, że to, co robię, ma sens i nawet krótka rozmowa może przynieść otuchę. Teraz znalazłam się po drugiej stronie i sama potrzebuję wsparcia. Tego dnia nie czułam się najlepiej. Ból głowy zrzuciłam na karb przemęczenia i pogody. Przy moim nadciśnieniu takie napady bólu nie raz już mi się zdarzały. Jednak gdy ból nie ustępował, a do tego doszedł niedowład lewej ręki i trudności z mówieniem, od razu pojechałam do szpitala. Wiedziałam, co się wydarzyło, ale bałam się to powiedzieć na głos. Myślałam, że to zaraz minie, że jeszcze dzisiaj wrócę do domu. Ze szpitala wyszłam dopiero po 3 tygodniach. Lekarze zdiagnozowali zawał mózgu spowodowany przez zator tętnic mózgowych. Od udaru minęło ponad pół roku, a ja nadal nie doszłam do siebie. Niedowład lewej ręki uniemożliwia mi wykonywanie podstawowych czynności - zrobienie sobie kanapki, zapięcie guzików, przejście kilku kroków to dla mnie ogromny wysiłek. Ostatnia rehabilitacja, na jaką mogłam sobie pozwolić była w sierpniu. Od tego czasu widzę, że z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Boję się, że wkrótce stanę się całkowicie zależna od mojej córki. Kiedyś cały świat stał przede mną otworem. Teraz mogę jedynie podróżować palcem po mapie. Moją pasją stało się oglądanie programów podróżniczych i czytanie książek, które pozwolą poznać kraje, których nie zdążyłam zobaczyć. Ze względu na moje zdrowie musiałam zmienić priorytety. Teraz, najbardziej marzę o powrocie do pełnej sprawności.  Tak wiele problemów i jedno rozwiązanie. Intensywna, żmudna rehabilitacja, która może zapewnić mi powrót do pełnej sprawności. Tylko codzienna praca może dać wymarzone efekty. Bardzo potrzebuje wsparcia, ponieważ rehabilitacja generuje ogromne koszty. Chciałabym obudzić się z tego koszmaru. Chciałabym zapomnieć o wszystkim, co przyniosły ostatnie miesiące. Chciałabym znów móc cieszyć się życiem, uśmiechać do lustra… Liczę, że z Twoją pomocą, moje życie znów będzie takie jak przed udarem. Dorota

4 426,00 zł ( 13,86% )
Brakuje: 27 489,00 zł
Małgorzata Lewandowska
Małgorzata Lewandowska

Rak trzustki mnie zabija! Nie umiem już ukrywać przed dziećmi, jak cierpię

Rak trzustki. Te słowa usłyszałam od lekarza, kiedy w końcu udałam się na badania, bo ból nie chciał minąć. Nigdy nie zapomnę tego, co wtedy poczułam. Taka diagnoza to z reguły wyrok śmierci, a na mnie w domu czekała dziesiątka dzieci. Miałam chwile, że walczyłam o życie z całych sił. Były też takie, że musiałam przerwać leczenie, bo było za drogie, a moje dzieci chodziły wtedy głodne. Wówczas na mojej drodze stanęły anioły. Dosłownie, bo nigdy bym się nie spodziewała, że pomocną dłoń wyciągną do mnie obce osoby. To dzięki nim zaczęłam wychodzić z choroby.  W moim wieku człowiek to pełnia sił i dojrzałości, a ja na przekór wszystkiemu walczę, aby w ogóle pozostać na tym świecie, bo mam dla kogo… Jestem mamą dziesięciorga dzieci. Środki, które udało się zebrać, miały starczyć na leczenie przez dwa lata. Starczyły na niecały rok - nie przewidzieliśmy, że choroba uderzy jeszcze mocniej. Tygodniowo na leki idzie 500-1000 zł, to ogromne koszty. Do końca liczyłam na to, że uda się uratować stopę przed amputacją. Niestety, wdała się martwica i krążenie jest bardzo słabe – jeszcze lekarze próbują cokolwiek zdziałać lekami, żeby nie trzeba było ucinać stopy. Szanse są niewielkie, ale są – jeśli leki nie zadziałają, nie będzie już innego wyjścia, tylko amputacja :( Ostatnio zdiagnozowano również neuropatię cukrzycową, przez którą jeszcze bardziej cierpię – uszkodzenia nerwów powodują straszny ból w zdrowej nodze i rękach. Coraz ciężej jest jej ukrywać przed dziećmi, jak cierpię, zwłaszcza w nocy, gdy nie potrafię powstrzymać krzyku. Dzieci podchodzą na zmianę do łóżka pytają jak, mogą mi pomóc i siedzą czasem do rana, aż ból zelżeje, a po takiej nocy muszą iść do szkoły. Pojawiła się szansa na uśmierzenie bólu - wszczepienie komórek macierzystych. Jeśli zakwalifikuj się do zabiegu pokazowego dla studentów medycyny, mam szansę na bezpłatną terapię komórkami. Z rakiem walczę już ponad 5 lat, ale nie mam zamiaru się poddać. Najgorszy jest ból, który czasami sprawia, że nie mam sił wstać z łóżka. Muszę przyjmować bardzo silne leki przeciwbólowe, które są nierefundowane. Ich miesięczny koszt to przeszło 2 tysiące złotych. Do tego mam ogromne rany na nogach z powodu cukrzycy. Niedawno zaczęły się goić dzięki opatrunkom z wyciągiem z lnu. To dodatkowe środki, a mnie po prostu na to nie stać. Wierzę, że znowu będę mogła liczyć na anioły. Jestem bardzo wdzięczna ludziom o wielkich sercach za pomoc z ostatniej zbiórki, bo to dzięki nim żyję godnie, wykupuję wszystkie leki odżywki, dzięki którym przytyłam prawie 6 kg. - pisze Pani Małgosia. - Tylko Bóg jeden wie, co czuję. Dziękuję mu za to, że pomimo wszystko kocha mnie, stawiając na mojej drodze ludzi o wielkich sercach, którym nigdy nie zdołam się odwdzięczyć. To dzięki Wam mam siłę do wali i będę walczyć do końca, do ostatniego oddechu, bo jestem Wam to winna, bo Wy, pomagając, uwierzyliście, że będzie lepiej, a dzięki Wam i ja uwierzyłam i nie poddam się! Daliście mi nie tylko wsparcie finansowe, ale przede wszystkim pokazaliście mi potęgę wiary w to, że człowiek nie jest sam ze swoim cierpieniem i ze swoimi problemami. Daliście mi godność, miłość, ulżyliście w cierpieniu, przywróciliście radość mojej rodzinie i nauczyliście, że wiara to coś, bez czego człowiek jest bardzo słaby... Ufam do końca, że będzie dobrze.          

9 947,00 zł ( 32,24% )
Brakuje: 20 905,00 zł
Jaś Turczyn
Jaś Turczyn , 9 lat

Stan Jasia gwałtownie się pogorszył❗️Zagrożenie życia, konieczna pilna operacja!

Stan zdrowia Jasia dramatycznie się pogorszył! Dotychczas prosiliśmy o pomoc, by zapewnić mu godne życie bez bólu. Teraz błagamy o ratunek, bo życie Jasia jest zagrożone! Czekamy na kosztorys operacji w Paley Institute, jednak już teraz prosimy Was o pomoc! Mamy tylko pół roku na przeprowadzenie operacji - tak ocenili lekarze. Jednak czas jest na wagę życia… Historia Jasia właściwie od pierwszych chwil jego istnienia jest tragiczna. Mój synek miał brata bliźniaka, który zmarł jeszcze w moim brzuchu… Przez miesiąc nosiłam pod sercem martwe dziecko, a Jasiowi wtedy dzień za dniem umierał mózg… Nie wiedziałam o tym, bo do ostatniej chwili słyszałam, że wszystko z dziećmi jest dobrze. Dziś Antoś nie żyje, a Jaś jest w coraz gorszym stanie! Nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym stracić drugiego synka… Jesteśmy zrozpaczeni i błagamy o pomoc! Jaś ma zdiagnozowane mózgowe czterokończynowe porażenie. Teraz jego stan diametralnie uległ pogorszeniu! Zwiększyła się ilość ataków padaczkowych. Każdy atak może doprowadzić do zatrzymania akcji serca! Synek gorzej widzi i co najgorsze biodra uległy podwichnięciu, są na granicy zwichnięcia, a to wiąże się z kosztowną operacją w kwocie ok 400 000 zł wraz z rehabilitacją... Czekamy na przesłanie kosztorysu przez Instytut Paleya.  Jeśli nie wykonamy operacji w ciągu pół roku, będzie postępowała deformacja kręgosłupa powodująca ucisk na narządy wewnętrzne, które mogą odmówić posłuszeństwa, a to może doprowadzić do śmierci dziecka... Życie Jasia jest zagrożone!  Sprawa karna toczy się już 4 lata, a nie zostały postawione jeszcze zarzuty wobec osób, przez które jedno z moich dzieci nie żyje, a drugie jest ciężko chore... Nie wiemy, ile to jeszcze potrwa, czy kiedykolwiek wywalczymy odszkodowanie. Nie mamy żadnej pomocy, a potrzebne jest jak najszybsze ukaranie winnych oraz zdobycie środków na leczenie naszego synka!  Jesteśmy bezsilni… Błagamy o pomoc... Teraz walczymy już nie tylko o zdrowie i sprawność, ale też o życie Jasia... Sami nie damy rady. Kochamy synka najbardziej na świecie i nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Prosimy, pomóż Jasiowi, który wycierpiał już zbyt wiele... Zrozpaczeni rodzice Media o sprawie Jasia: tvn24.pl - Antoś zmarł w łonie matki, Jaś nigdy nie będzie samodzielny. Lekarki po sześciu latach usłyszały zarzuty

75 750,00 zł ( 22,85% )
Brakuje: 255 740,00 zł
Wioleta Niewiadomska
Wioleta Niewiadomska , 34 lata

Onkologiczny koszmar, z którego nie można się obudzić... Daj nadzieję Wioli!

Wiola właśnie skończyła 30 lat. Dopiero 30 lat… To nie czas na taką diagnozę, to nie czas na taką walkę! Ale czy kiedykolwiek jest dobra pora, by usłyszeć, że masz śmiertelną chorobę w tak zaawansowanym stadium? Że zaczynasz walkę o życie i nie wiadomo, czy wygrasz? Bardzo prosimy o pomoc dla Wioli. Przed nią niewyobrażalnie ciężka droga przez mękę onkologii… Twoje wsparcie da nadzieję! Wszystko zaczęło się od „zwykłego” bólu nogi. Bólu, który nie chciał minąć. Wioleta zaniepokojona szukała pomocy wszędzie, gdzie się da. Niekończące się serie badań, nietrafione diagnozy, leczenie, którego celu nikt do końca nie znał... Wszystko to wzbudzało niepewność, przerażającą niepewność. A ból nie mijał. Po wielu tygodniach Wiola poznała przyczynę bólu. Najgorszą z możliwych. Wtedy prysła nadzieja, że to może nic poważnego, że przejdzie… Usłyszeliśmy wyrok, bo taka diagnoza wyrokiem niewątpliwie jest. Mięsak, nowotwór tkanek miękkich zaatakował nogę Wioli. Sytuacja była na tyle skomplikowana, że lekarze we Wrocławiu nie zdecydowali się podjąć leczenia.  Dalsze badania, już w Warszawie, przyniosły kolejną porcję koszmarnych wiadomości. Nowotwór rozpoznano zbyt późno, kiedy zdążył już wyrządzić w organizmie spustoszenie. Zmiany w nodze są duże, że nie da się już jej uratować. Na domiar złego pojawiły się przerzuty w płucach… Czy po takich informacjach można się podnieść? Skąd brać siłę, gdy kolejne diagnozy ranią jak sztylety wbijane prosto w serce? Walka się rozpoczęła. Na śmierć i życie... Wiola jest już po dwóch seriach chemioterapii, czeka ją operacja, a później kolejne serie chemii i ból, niemal niemożliwy do przeżycia. Potrzeby stale rosną, ale wiemy, że nie możemy złożyć broni. Na szali leży życie naszej Wioli! Bardzo prosimy, stań z nami do bitwy o życie - tej decydującej, z najgroźniejszym wrogiem, który jest w środku. Musimy go pokonać, musimy ocalić życie wioli! Pomóż nam, prosimy! Przyjaciele Wioli ➡️ Wioletka dream team - Licytacje

151 241,00 zł ( 87,64% )
Brakuje: 21 312,00 zł
Agnieszka Michalczyk
Agnieszka Michalczyk , 35 lat

Mama trójki dzieci potrącona przez motocyklistę❗️Pomóż!

Nigdy nie myślałam, że taka tragedia spotka właśnie mnie, że moje życie znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. To miał być zwykły spacer z moim półtorarocznym synkiem, a zamienił się w koszmar, który prześladuje mnie do dziś... Czy idąc na spacer z dzieckiem ktokolwiek myśli, że to może być ten ostatni w życiu? Że może w jednej chwili skończyć się wszystko…? Potrącił nas motocyklista. To było rok temu, jednak do dzisiaj nie odzyskałam pełnej sprawności. Bardzo proszę - pomóż mi wyzdrowieć, bym mogła znów być aktywną mamą dla moich dzieci! Teraz nie mam na to sił... Pandemia w pierwszej połowie tego roku mocno ograniczyła mi możliwość leczenia. Miałam zaplanowany zabieg operacyjny zespolonej nogi, który do tej pory nie został wykonany… Czas nie gra na moją niekorzyść. Dlatego muszę walczyć sama, by jak najszybciej wrócić do zdrowia! A mam dla kogo walczyć... Chciałabym rozpocząć rehabilitację neurologiczną, która pozwoli mi wrócić do zdrowia, jednak jej koszty przekraczają moje możliwości finansowe. Prywatnie jestem żoną i mamą trójki dzieci – 2,5-letniego dziś Kuby, 6-letniego Marcela i 10-letniej Natalii. Przed wypadkiem zajmowałam się wychowywaniem dzieci oraz domem. W chwili obecnej przychodzi mi to z wielkim trudem...  Dzieci są wymagające, a mój stan zdrowia nie pozwala na poświęcenie im całej siły. Dlatego korzystam ze wsparcia opiekunki z pomocy społecznej. Bez jej pomocy byłoby znacznie trudniej...  Mój mąż od rana do wieczora pracuje, żeby zapewnić nam stały dochód. Wcześniej byliśmy zwyczajną, kochającą się rodziną, z prostymi marzeniami - mieć szczęśliwy dom, zdrowie. Jednak chwila zmieniła wszystko… Wypadek mógł doprowadzić do tragedii, mógł zabrać dzieciom matkę. Zabrał mi zdrowie i sprawność. Będę wdzięczna za każdą pomoc, która pomoże mi wrócić do pełni sił i zdrowia. Agnieszka  

38 308,00 zł ( 64,83% )
Brakuje: 20 778,00 zł
Klaudia Paluszewska
Klaudia Paluszewska , 33 lata

"Mamusiu, czy jeszcze kiedyś do mnie wrócisz?" - w głowie Klaudii pękł tętniak, pilnie potrzebna pomoc❗

To był 11 sierpnia 2020 roku. Dzień jak każdy inny. Klaudia, 29-letnia młoda mama, spędziła go z ukochaną córeczką Mariczką. Świata nie widziała poza tą małą dziewczynką. Wspólne zabawy, spacer, rysowanie… Tak było do późnego wieczora, do ataku bólu głowy, tak silnego, obezwładniającego, że Klaudię natychmiast zabrało pogotowie. Stała się tragedia. W jej głowie pękł tętniak… Siostra Klaudii, Ania, prosi o Twoją pomoc: Klaudia to moja ukochana, młodsza o rok siostra. Uśmiechnięta, zawsze pomocna, dobra osoba. Wspaniała mama dla 6-letniej Mariki, która jest dla niej całym światem. Nikt nie spodziewał się, że los szykuje dla niej taką tragedię... Ten rok jest ciężki dla świata, dla naszej rodziny szczególnie… Tegoroczne wakacje na zawsze pozostaną dla nas koszmarem. W połowie sierpnia, późnym wieczorem, Klaudia dostała potwornego bólu głowy. Zaczęła wymiotować, słaniała się na nogach, w końcu straciła przytomność. Karetka zabrała ją do szpitala. Zrobiono badanie tomografem komputerowym, które ukazało brutalną prawdę… Okazało się, że w głowie siostry był tętniak, który nagle pękł… W tamtym momencie nie liczyło się to, co było i to, co będzie. Wszystkie moje myśli kierowałam w stronę mojej siostry, w której głowie znajdowała się tykająca bomba, bomba, która eksplodowała... Świat mi się zawalił... Jedyne myśli, które miałam wtedy w głowie, to czy Klaudia będzie żyć, co stanie się z jej 6-letnią córeczką, jeśli jej mamie się coś stanie... Klaudia natychmiast trafiła na stół operacyjny. Lekarze walczyli o jej życie… Okazało się, że w jej głowie są jeszcze dwa mniejsze tętniaki! Lekarze zabezpieczyli je, jak mogli… To były ciężkie chwile, bo w takim stanie właśnie była Klaudia – bardzo, bardzo ciężkim… Żyłam nadzieją, że będzie lepiej, ale ogromnie się bałam, bo stan siostry nie poprawiał się. Po operacji pozostawała w śpiączce. Ciśnienie śródczaszkowe, jak również bardzo duży obrzęk mózgu, uniemożliwiały wybudzenie Klaudii. Podjęte próby były nieskuteczne, Klaudia reagowała na nie drgawkami… Nie wiedzieliśmy, czy kiedykolwiek do nas wróci. Ta uśmiechnięta, pełna życia dziewczyna ze zdjęć była tylko wspomnieniem... Po niespełna tygodniu od operacji stała się kolejna tragedia. Udar… Klaudię czekała kolejna operacja. Lekarze musieli usunąć element kości czaszki tak, aby odbarczyć mózg. Wtedy wraz ze słowami lekarza ponownie zawalił mi się świat. Doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu, w lewej półkuli... Klaudia ma niedowład prawej strony ciała. Przeżyliśmy kolejny bardzo ciężki miesiąc… Klaudia była w kiepskim stanie, każda próba jej wybudzenia kończyła się niepowodzeniem. Dodatkowo doszło do zapalenia płuc, które uniemożliwiało samodzielne oddychanie. Lekarze podjęli decyzję o założeniu rurki tracheotomijnej i odstawieniu leków. Udało się - siostra się wybudziła! Niestety, nie było cudu… Nie jest już tą samą Klaudią... Ma afazję czuciowo-ruchową, niedowład prawostronny, nie mówi. Nie rozumie niektórych wyrazów… Czasami reaguje nieadekwatnie do sytuacji… Aby Klaudia mogła wrócić do zdrowia w jakimkolwiek stopniu, potrzebna jest intensywna rehabilitacja w specjalnym ośrodku dla osób z rozległymi uszkodzeniami mózg... Miesięczny koszt waha się między 15-30 tys. złotych. Nie wiemy, ile czasu potrwa taka rehabilitacja. Wiemy jednak, że to jedyna szansa… Innej nie ma. Cały czas wierzymy, że Klaudii uda jej odzyskać utracone życie, a jej córeczce ukochaną mamę. Marika bardzo, bardzo tęskni… Codziennie mówi o mamie i dopytuje się, kiedy mamusia wróci. Robi dla niej rysunki i nie może doczekać się, aż będą znowu razem… Rehabilitacja potrafi zdziałać cuda, a ja w nic tak bardzo dziś nie wierzę, jak w to, że się uda! Proszę, pomóż nam. Błagam o pomoc w imieniu swoim i całej naszej rodziny! Tak bardzo tęsknię za siostrą, a Mariczka za mamą… Licytacje dla Klaudii na powrót do Mariczki - Facebook

120 190,00 zł ( 38,85% )
Brakuje: 189 130,00 zł
Bartłomiej Szymczak
Bartłomiej Szymczak , 27 lat

Dostał od życia drugą szansę, ale musi zawalczyć o sprawność. Pomocy!

Najpierw nie wiedziałam, czy przeżyje. Teraz patrzę na niego i w głowie mam tylko jedną myśl: tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Wiem, że tego nie dokonam, ale być może uda mi się odmienić jego los… By chociaż częściowo zapomniał o tragedii, która zmieniła wszystko.  Ma 23 lata, przed nim całe życie, a jednak nie może wyciągnąć po nie ręki… Ten wypadek sprawił, że wszystko, co mieliśmy odeszło w zapomnienie, a wyzwaniem stał się dosłownie każdy dzień.  Na takie wiadomości nie można się przygotować. Wypadek zawsze powoduje gęsią skórkę, przywodzi na myśl najgorsze… W naszym przypadku przerażające przypuszczenia niestety okazały się prawdą. Lekarze mieli dla nas bardzo złe informacje. Stan Batłomieja był ciężki, na tyle zły, że trudno było przewidzieć kolejne godziny, nie wspominając o dniach. Pełni strachu patrzyliśmy na tę rzeczywistość, mając nadzieję na to, że znajdzie w sobie siłę do dalszej walki. Czas, kiedy czekasz na najważniejszą wiadomość zdaje się dłużyć w nieskończoność…  Wiadomość o tym, że żyje, przyjęłam z ogromną ulgą. To jakbym wygrała los na loterii! Niestety, za jedną dobrą wiadomością, idą dwie złe… Bartłomiej stracił prawą rękę. Dla każdego człowieka to prawdziwy dramat, szczególnie dla osoby, która tak jak Bartek planowała karierę kierowcy. Ten cios zmienił całkowicie postrzeganie rzeczywistości - sprawił, że sprawność i samodzielność stała się celem nowej drogi, którą obraliśmy. To, co zawsze braliśmy za pewnik, stało się nieosiągalne. Ja jako matka postawiłam sobie wyzwanie: zrobić wszystko, by ułatwić życie mojego syna. Bo bez względu na wiek, moim dzieckiem będzie zawsze, bez względu na wszystko. W tym momencie jedynym wyjściem jest zakup protezy, która zapewni Bartkowi możliwość normalnego funkcjonowania. Wiem, że to nie stanie się ot, tak. Potrzeba długiej i intensywnej rehabilitacji, przygotowań i zabiegów. A sama proteza? W wersji, która nie będzie stawiała Bartkowi barier, to wydatek sięgający nawet kilkuset tysięcy złotych. Kwota, której nie jestem w stanie zdobyć sama! Środki zupełnie poza moim zasięgiem… Pomóż mi proszę!  Bycie mamą to podświadomy strach o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, który nie znika praktycznie nigdy. Niezależnie, dorosły czy mały, obawy zawsze są podobne zmieniają się tylko powody. Nigdy nie zapomnę tych kilku tygodni niepewności. Obawy przed dzwoniącym telefonem… Nigdy nie zapomnę też widoku mojego syna z rezygnacją wypisaną na twarzy. Ten obraz nie pozwala mi się poddać. Wiem, że muszę zrobić wszystko, by zapewnić, by przyszłość go nie przerażała. Powiedziałam Bartkowi, że wygrał walkę o życie, ale to dopiero początek. Jestem przekonana, że wykorzysta szansę, którą dał mu los. By marzenia o sprawności stały się rzeczywistością, potrzebujemy pomocy! Twoje wsparcie to dla Bartka szansa na całkiem nowe życie, bez piętna wypadku, który prawie odebrał mu życie. Pomożesz mu stanąć na nogi i jeszcze raz zawalczyć?

35 966 zł
Michał Nowak
Michał Nowak , 31 lat

Wypadek prawie go zabił! Od kilkunastu lat, walczę o Michała każdego dnia!

Nasze życie zostało brutalnie podzielone grubą kreską - szczęśliwe lata znikają za mgłą przerażającej i trudnej rzeczywistości, która mija dzień za dniem. Zamiast poprawy, dostajemy kolejne wyzwania… Zamiast możliwości, bariery.  Początek i koniec. Michał jako 11-letni, mały jeszcze chłopiec został potrącony przez auto. Nie będzie kłamstwem, jeśli powiem, że po 16 latach na samo wspomnienie tego dnia wciąż mam gęsią skórkę. Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że tego dnia życie całkowicie się zmieniło, a coś, co uważałam za stałe, zniknęło na zawsze.  Na początku stan był oceniany jako ciężki. Lekarze mówili, że młody organizm podejmie walkę, ale musimy być gotowi na wszystko. Przez kilka miesięcy żyliśmy w potwornej nieświadomości, Michał był w śpiączce. Nigdy tego nie zapomnę. Tych emocji, przerażenia, mieszanki nadziei i strachu. Te wspomnienia mimo upływu lat są wciąż żywe…  Teraz, mimo upływu lat wciąż borykamy się z konsekwencjami tej tragedii. Tragedia to w naszym przypadku odpowiednie słowo. Bo Michał nigdy całkowicie nie podniósł się po tym upadku. Ani ciało, ani umysł nigdy nie wróciły do tego, co było kiedyś.  Nigdy nie dowiem się, kim byłby mój syn po uzyskaniu dorosłości. Być może już nigdy nie porozmawiam z nim o zwyczajnych sprawach, nie poznam jego samodzielnej rzeczywistości. Ktoś nam to po prostu odebrał. I pozostawił nas z niepewnością i strachem już na zawsze… Dla Michała jest tylko jedna szansa na poprawę codzienności - intenywna rehabilitacja. Tę regularną prowadzimy każdego dnia przy wsparciu najlepszych specjalistów. To kosztowne, ale dające rezultaty rozwiązanie. By pobudzać ciało i umysł Michała do działania potrzebujemy iść krok dalej. Jeden turnus rehabilitacyjny w ciągu roku to absolutne minimum. Niestety, koszt takiej opieki, specjalistycznych zajęć to mnóstwo jest duży. W naszym przypadku zbyt duży. Proszę, pomóż nam zawalczyć o postępy Michała! O to, by wypadek nie oznaczał dla niego końca wszystkiego. Dla nas opieka nad chorym, niepełnosprawnym dzieckiem jest niezwykle wymagająca, ale robimy co w naszej mocy, by zawsze być przy nim. Zsynchronizowane kalendarze, całe życie podporządkowane pod to, by zapewnić Michałkowi wszystko, co niezbędne. Zrezygnowaliśmy z siebie, porzuciliśmy wiele, by nasz syn mógł żyć, a jego rzeczywistość nie przypominała niekończącej się męki.  Takich sytuacji jak nasza jest pewnie tysiące. Za każdą z nich kryje się osobisty dramat. Michał robi postępy, siada, porusza palcami, reaguje na głosy, poznaje twarze. Kiedy myśleliśmy, że powoli wychodzimy na prostą, na naszej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda: padaczka lekooporna. Coś, co przekreśla postępy, o które bardzo długo walczyliśmy. Musimy być gotowi niemalże nieustannie na reakcję. W ciągu dnia, w środku nocy. Czuwać, by się nie zachłysnął, by nie zasłabł…  Wiem, że Michał ma jeszcze szansę na postępy. Nie znam matki, która na moim miejscu poddałaby się bez walki. Kilka sekund przekreśliło jego marzenia i szanse na przyszłość, a teraz my w codzienności walczymy o to, by każdy dzień oznaczał szansę. My nadziei nie stracimy nigdy, a ty możesz dać nam nową energię do działania - tchniesz wiatr w te żagle?

2 345,00 zł ( 12,33% )
Brakuje: 16 666,00 zł
Jan Iwański
Jan Iwański , 24 lata

Moja skóra mnie niszczy, a ja błagam o ratunek!

Już 6 lat choruje na atopowe zapalenie skóry.  Od czasu usłyszenia diagnozy sięgałem wielokrotnie po pomoc u dermatologów, niestety leczenie miejscowe za pomocą maści sterydowych czy kremów nie dawało efektów. Choroba postępowała, a stan mojej skóry coraz bardziej się pogarszał.  Z roku na rok było coraz gorzej, aż choroba zajęła całe moje ciało... Skóra łuszczyła się i pękała. Świąd skóry był na tyle nasilony, że miałem trudności ze spaniem. W 2016 roku podjąłem próbę naświetlania całej skóry lampami UVB, które chwilowo dawały miejscową poprawę. Niestety jej stan nie wrócił do normalności. Zacząłem się bać, że to nie minie już nigdy, nigdy nie poczuję się dobrze, choroba zniszczy to, o czym tak bardzo marzyłem - spokojne, zdrowe życie. Kolejną próbą leczenia była cyklosporyna, preparat działający immunosupresyjnie. Byłem bardzo zadowolony z efektów terapii, ponieważ praktycznie z dnia na dzień ustąpiły wszelkie objawy skórne. Odbywałem comiesięczne kontrolne badania krwi pod kątem objawów niepożądanych na lek. Niestety lek ten nie można stosować przez bardzo długi okres czasu. Po odstawieniu cyklosporyny choroba wróciła ze zdwojoną siłą... Stan zapalny całej skóry był tak nasilony, że miałem problemy z poruszaniem się. Nie wstawałem z łóżka, aby zmniejszyć nasilenie bólu. Tamte dni były niczym koszmar senny, który chciałem jak najszybciej przerwać... Nie widziałem nadziei na normalne życie. Z tego powodu musiałem zrezygnować z trenowania piłki nożnej, którą kocham i trenuje ją od 10. roku życia. Przestałem pływać, ponieważ pobyt w basenie bardzo podrażniał moją skórę. Z powodu tragicznego stanu mojej skóry w 2019 roku dermatolog zdecydował się na ponowne włączenie cyklosporyny. Niestety, przestałem na ten lek odpowiadać. Zacząłem mieć najczarniejsze myśli, myśli, że już nigdy nie zatrzymam choroby... Zdecydowałem zgłosić się na badania kliniczne z najnowszymi preparatami i lekiem biologicznym. W badaniach klinicznych często można trafić na grupę placebo, ja jednak zaobserwowałem, że któryś z 2 aktywnych leków zaczął działać. Zobaczyłem wtedy światełko w tunelu. W końcu moje życie zaczęło się zmieniać!  Pomyślałem, że rozwiązaniem problemu może być lek biologiczny, który początkowo mogłem brać w badaniu klinicznym. Jest to lek, który jest refundowany w wielu krajach, ale nadal nie w Polsce... To moja ostatnia szansa, o którą proszę z całego serca, o szansę na normalne życie! Jan

53 625,00 zł ( 68,59% )
Brakuje: 24 552,00 zł