Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adam Szymczykiewicz
Adam Szymczykiewicz , 21 lat

Brakuje nam sił, by dalej pchać wózek!

Mój syn Adaś jest uczniem 2 klasy technikum informatycznego. Jest niezwykle inteligentnym i zdolnym chłopcem, który powoli wkracza w dorosłość. Rozwijanie jego pasji oraz edukacja stają się jednak coraz trudniejsze. Adaś ma czterokończynowe porażenie mózgowe, przez co jego możliwości są bardzo ograniczone. Dlatego potrzebujemy Twojej pomocy! Mój syn jest jednak niezwykle dzielny i nie ustaje w poszerzaniu swoich zainteresowań! Wiek niestety robi swoje. Adaś z dziecka staje się mężczyzną. Jego waga i postura sprawiają nam coraz większe trudności w przemieszczaniu się wózkiem aktywnym. Biologii nie da się przeskoczyć, ale możemy się wspomóc fizyką i elektrotechniką. Adam, z powodu niedowładu prawej ręki, nie ma możliwości poruszać się samodzielnie. Nawet w szkole nieustannie potrzebuje pomocy, przez co często czuje się wykluczony z grona pełnosprawnych rówieśników. Niezbędne staje się zamontowanie napędu elektrycznego do wózka Adama. Niestety, ogromny koszt zakupu tego rodzaju kół  przekracza jednak nasze możliwości finansowe. Wszędzie poruszamy się pieszo lub komunikacją miejską, dlatego taki wózek odmieni całe nasze życie, a Adam uzyska choć częściową samodzielność! Proszę, wesprzyj nas! Bardzo liczymy na Twoją pomoc! Anna - mama Adama

15 685 zł
Agata Mincha
Agata Mincha , 47 lat

Rak piersi chce zabrać matkę 5 dzieci... Pomóż ją uratować!

Moją życiową rolą jest bycie mamą dla mojej piątki dzieci. Są dla mnie całym światem. Niestety już niedługo ich świat może się zawalić. 8 lat temu wykryto u mnie złośliwy nowotwór piersi i od tej pory każdego dnia drżę o własne życie. Szpitale, chemie, kroplówki, utrata włosów. Tak wygląda rzeczywistość osoby z chorobą nowotworową. Tak wyglądała moja codzienność. Walka z tak niebezpiecznym przeciwnikiem bardzo wycieńcza organizm, który w pewnym momencie wywiesza po prostu białą flagę. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego tak ważne jest dla mnie, żeby się wzmacniać na wszystkie możliwe sposoby. Niestety, niesie to za sobą ogromne koszty finansowe... Pierwszą batalię z nowotworem udało mi się wygrać, jednak przed dwoma laty powrócił, by na nowo zasiać strach w życiu moim i mojej rodziny. Ogarnęła mnie prawdziwa ciemność, depresja, beznadzieja... Nie wyobrażam sobie co stanie się z moimi synkami, gdy mnie zabraknie. To ze względu na nich muszę podjąć walkę, aby jak najdłużej przy nich być. Móc ich tulić do snu, codziennie powtarzać, jak bardzo ich kocham. Każdy, kto kiedykolwiek walczył z rakiem najbardziej boi się słowa "wznowa", bo to oznacza, że trzeba wszystko zaczynać od nowa, a nikły płomień nadziei ponownie zalewa fala cierpienia. Na chorobie tracą wszyscy - brakuje sił, energii, a często nawet zwykłego czasu, żeby go ofiarować najbliższym.  Decyzje, wyrzeczenia, stres i cierpienie fizyczne są niczym wobec chwil, kiedy myśląc o moich dzieciach, dosłownie rozdziera się moje serce! Chłopcy są jeszcze za mali, żeby zrozumieć, co dzieje się z mamą. Nie pozwalam, żeby widzieli moje łzy i strach. Boję się nie tyle o siebie, ile o los moich dzieci, gdy mnie zabraknie.  Pokrycie horrendalnych kosztów leczenia m.in. w Niemczech to jedyna szansa, abym mogła być z nimi jak najdłużej! Błagam, pomóżcie mi żyć dla moich dzieci! Agata

418 871,00 zł ( 53,84% )
Brakuje: 359 056,00 zł
Renata Bąk
Renata Bąk , 68 lat

Trzeci udar odebrał Renacie sprawność. Trwa intensywna rehabilitacja!

Ten rok dla nikogo nie jest łatwy… Niestety nam życie napisało wyjątkowo trudny scenariusz. W czerwcu moja mama przeszła trzeci udar mózgu, który pozostawił po sobie bardzo poważne konsekwencje. Od tamtej pory codziennie o nią walczymy. Niestety – koszty tej walki zwalają z nóg... Udar był na tyle poważny, że zaraz po nim mama musiała być poddana operacji usunięcia naczyniaka z okolicy pnia mózgu. Kiedy zastaliśmy ją po tej operacji, byliśmy zrozpaczeni. Z mamą nie ma kontaktu, wypowiada jedynie pojedyncze słowa. Mama nie chodzi, prawa część jej ciała jest sparaliżowana, ruchy lewej ręki również są ograniczone. Nie ma możliwości, aby wstała z wózka inwalidzkiego, na którym z trudnościami jest w stanie siedzieć. Efekty dwumiesięcznej rehabilitacji są minimalne...  Refundowana rehabilitacja zakończy się już w listopadzie, a prywatny ośrodek, który zadeklarował możliwość opieki i rehabilitacji, podał koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć. A w przypadku tak rozległego udaru pierwsze 6 miesięcy jest kluczowe, aby umożliwić mamie podstawowe funkcjonowanie w przyszłości... Jesteśmy przerażeni, bo wiemy, że walczymy z potężnymi przeciwnikami – czasem i ciężką chorobą. Najbliższe miesiące zadecydują o tym, czy mamie uda się odzyskać częściową sprawność po serii udarów...  Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc. Inaczej życie mamy będzie nieustannym cierpieniem... Tomasz, syn Renaty z rodziną ––––––––––––––––––––––––––––––– Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach na Facebooku

107 659,00 zł ( 59,23% )
Brakuje: 74 075,00 zł
Romana Terlecka
Romana Terlecka , 68 lat

"Mamo, zrobię wszystko, żeby Cię uratować..." - dramatyczny wyścig o życie❗️Pomocy!

Nigdy nie sądziłam, że znajdę się tutaj, na tej stronie, błagając o pomoc dla najbliższej mi osoby na świecie... Niestety dotknęła nas straszna tragedia. Moja najlepsza przyjaciółka - moja mama - otrzymała diagnozę, która zabrzmiała dla nas jak wyrok śmierci... Choruje na straszną, nieuleczalną chorobę, jaką jest SLA - stwardnienie zanikowe boczne. Z chwilą, gdy mama dowiedziała się, co jej dolega, nasz świat rozpadł się na kawałki... SLA to bardzo rzadka choroba, na którą cierpią głównie mężczyźni. Chorował na nią znany fizyk, Stephen Hawking. Niestety statystyka okazała się dla mamy bezlitosna. To choroba neurozwyrodnieniowa, polegająca na umieraniu komórek nerwowych, odpowiedzialnych za pracę mięśni.  Chory na SLA przestaje się ruszać, mówić, jeść. Na końcu zaczynają się problemy z oddychaniem... Najgorsze jest to, że nie ma na nią lekarstwa - można jedynie spowalniać jej objawy. Z przerażeniem patrzę, jak stan mamy pogarsza się z każdym dniem... Choroba postępuje bardzo szybko. Jej agresywny atak widać gołym okiem... Mięśnie mamy słabną, ma ogromne problemy z poruszaniem... Bez pomocy już nie opuszcza łóżka. Jej mowa zanika, wypowiedzenie paru zdań to dla niej ogromny wysiłek. Jest karmiona przez PEG-a, ponieważ nie ma apetytu i coraz większy problem sprawia jej przełykanie. Niestety, pierwsza operacja PEG-a skończyła się dramatycznie - infekcją i wielotygodniowym pobytem w szpitalu... Mama jest dobrą, ciepłą, pracowitą osobą, która zawsze troszczyła się o innych... Jest cudowną mamusią i najukochańszą na świecie babcią. Nieba by nam przychyliła. To straszne, że najlepsze osoby spotyka największe zło... Próbowaliśmy wszystkiego, żeby powstrzymać postęp choroby. Ogromną nadzieję pokładaliśmy w przeszczepie komórek macierzystych, mieliśmy nadzieję, że spowolni chorobę i poprawi stan mamy. Dotychczas zbieraliśmy środki właśnie na serię podań. Niestety, SLA okazało się strasznym przeciwnikiem... Choroba postępuje nadal. Potrzebny jest nam specjalistyczny sprzęt medyczny, który ułatwi mamie funkcjonowanie, a nam opiekę nad nią. Błagam o pomoc... Moja córeczka ma raptem 3,5 roku. Kocha babcię nad życie i nie ma dnia, kiedy o nią pyta... Błagam, pomóż nam. Pomóż mojej córeczce tworzyć wspomnienia z jedyną babcią, jak długo się tylko da... Pozwól nam kupić czas, którego mamy coraz mniej. Każdy grosz jest na wagę nie złota, lecz życia...

13 073,00 zł ( 22,75% )
Brakuje: 44 374,00 zł
Kamil Wronka
Kamil Wronka , 36 lat

Życzliwa pomoc przyniosła tragiczne skutki! Przypadek zmienił życie Kamila...

Życie naszego syna w ciągu chwili zmieniło się na zawsze. Pomoc kolegów okazała się tragiczna w skutkach. Uprzejmy gest i splot przypadkowych wydarzeń, sprawiły, że już zawsze będzie potrzebować pomocy innych...  W czerwcu 2008 roku Kamil szedł pieszo do sąsiedniej miejscowości. W drodze spotkał swoich kolegów, którzy zaproponowali mu podwiezienie. Zgodził się, ale ta decyzja miała jednak tragiczne skutki. Po kilku chwilach na swojej drodze chłopcy napotkali rozpędzony samochód, który w nich uderzył. Te sekundy na zawsze zmieniły życie naszego syna. Poszkodowani zostali zabrani przez kilka karetek pogotowia. Jednak nie Kamil. W wyniku uderzenia siła wyrzutu była tak ogromna, że Kamila znaleźli dopiero po dłuższym czasie przypadkowi przechodnie. Dopiero wówczas został przetransportowany helikopterem do szpitala, gdzie przeszedł operację ratującą życie. Może gdyby trafił tam szybciej, dziś nasze życie wyglądałoby inaczej... Po przebytej operacji Kamil znajdował się w śpiączce, a jego stan był krytyczny. Lekarze nie dawali mu żadnych szans. Jedynym zaleceniem, które otrzymaliśmy, było oddanie Kamila do hospicjum i czekanie na nieuniknione. Postanowiliśmy nie posłuchać rady lekarzy i podjęliśmy domową walkę o życie i zdrowie syna.  Początki były niezwykle trudne, życie nasze i dziewczyny Kamila kompletnie się zmieniło. W pełni poświęciliśmy się opiece nad synem, nie tracąc wiary, że nasze wysiłki przyniosą efekty i wspólnie osiągniemy sukces. Udało się. Po trzech miesiącach walki Kamil wybudził się ze śpiączki. Od tego momentu przez 12 lat trwamy w nieustannej walce o powrót Kamila do normalności. Początkowo wodził jedynie oczami, ale stopniowo zaczął odzyskiwać władzę w nogach i prawej ręce. Kamil siada, rozumie polecenia, śmieje się, wspaniale reaguje na muzykę. Codzienne zaangażowanie bliskich mu osób, ćwiczenia w domu oraz turnusy rehabilitacyjne przynoszą znaczące efekty. Ich kontynuacja jest niezbędna, aby Kamil mógł znowu normalnie żyć. Niestety wydaliśmy już wszystkie oszczędności, które dotąd umożliwiały nam zapewnienie synowi koniecznej opieki. Teraz niezbędne jest wsparcie z zewnątrz, bez którego dotychczasowy trud i poświęcenie pójdą na marne. Postępy Kamila są niebywałe, dlatego prosimy, pomóż mu wrócić do pełni zdrowia!  Rodzice Kamila

8 044,00 zł ( 5,16% )
Brakuje: 147 701,00 zł
Weronika Suska
Weronika Suska , 17 lat

Niech ten koszmar się skończy! Pomóż mi wygrać z rakiem!

Nie wiem, czy możliwe jest oswojenie się ze śmiertelną chorobą swojego dziecka. Wiem jednak, że ja się z tym nie pogodzę. Przecież Weronika ma dopiero 13 lat, tyle marzeń i planów... Chciałabym, żeby ostatnie tygodnie okazały się być zwykłym koszmarem, z którego mogłabym się obudzić. Chciałabym zobaczyć moją córkę uśmiechniętą i energiczną, jak zawsze... Choroba pojawiła się nagle, długo nie dawała żadnych objawów. Postawienie diagnozy było właściwie niemożliwe. Pod koniec czerwca Weronika trafiła do szpitala z powodu strasznego bólu brzucha, który w ciągu kilku godzin stał się twardy i bardzo opuchnięty. Odchodząc od zmysłów, czekaliśmy na wyniki badań. Badań, które pokazały, że w macicy Weroniki rozwija się ogromny guz! W jednej chwili ziemia usunęła się spod naszych stóp.  Po serii bardziej szczegółowych badań dano nam nadzieję, że to nie nowotwór, tylko nieszkodliwy guz, który można wyciąć i zapomnieć o tym koszmarze... Operacja usunięcia guza miała się odbyć w Łodzi. Jednak wbrew naszym oczekiwaniom w trakcie zabiegu chirurdzy wycofali się z zamiaru usunięcia guza. Zaniepokoiło ich to, jak wygląda guz. Ich przeczucie ocaliło nasze dziecko! Pobrany kolejny wycinek guza przyniósł straszliwą diagnozę – mięsak prążkowanokomórkowy. Podstępny i bezlitosny typ nowotworu. Nasz świat zawalił się po raz kolejny! W ciele naszego dziecka rozwijała się w najlepsze tykająca bomba! Natychmiast znaleźliśmy się w Warszawie, w ośrodku specjalizującym się w tego typu nowotworach. Tam zaczęła się nasza walka na śmierć i życie... Mimo bólu, powikłań po chemioterapii i tęsknoty za tatą oraz młodszym rodzeństwem, z którymi nie widziała się już od tak wielu tygodni, dzielnie o siebie walczy... A przed nami wciąż jeszcze długa droga. Konieczne będzie usunięcie guza, chemioterapia i radioterapia pooperacyjne oraz chemioterapia celowana, najważniejszy i nierefundowany etap leczenia. Nie mamy czasu do stracenia. Na szali leży przyszłość naszego dziecka, którą Ty możesz uratować. Pomóż nam, proszę!  

54 177 zł
Robert Wichłacz
Robert Wichłacz , 49 lat

Życie bez ręki wymaga wielu wyrzeczeń. Chcę na nowo czerpać z niego garściami!

Trzy lata temu uległem wypadkowi, który diametralnie zmienił moje życie prywatne i zawodowe. Urazy ręki były na tyle poważne, że lekarze nie mogli jej uratować i amputowali prawą kończynę na wysokości przedramienia.  Przed wypadkiem byłem osobą aktywną fizycznie, uprawiałem amatorsko windsurfing, snowboard, kolarstwo. Jedną z pasji były również motocykle. W tej chwili większość moich pasji jest niemożliwa do realizacji. Życie  jakby zwolniło, a w niektórych miejscach nawet zatrzymało. Także plany zawodowe musiałem pozmieniać, ponieważ wykonywałem pracę fizyczną.  Aktualnie jestem według orzecznika ZUS niezdolny do pracy do 2023 roku. Na początku września pozytywnie przeszedłem test badania przewodnictwa sygnałów mięśniowych, co oznacza, że od strony funkcjonalnej moje ciało może współpracować z protezą bioniczną. Dzięki takiej protezie będę mógł wrócić do życia sprzed wypadku i normalnie funkcjonować! Jedyną przeszkodą jest kwota, jaką muszę zapłacić za taką protezę. Proszę o wsparcie! Robert

29 889,00 zł ( 12,18% )
Brakuje: 215 356,00 zł
Marcin Buchta
Marcin Buchta , 45 lat

Aby ratować mi życie, lekarze musieli amputować mi nogę. Teraz walczę o sprawność!

Jestem zaledwie po 40-tce, a życie już wystawiło mnie na ogromną próbę. Zawsze byłem bardzo aktywny, pracowałem fizycznie, robiąc remonty i pracując na budowach. Dlatego ból nóg traktowałem jako zmęczenie, a opuchlizny tłumaczyłem przepracowaniem. Dopiero kiedy ból był nie do wytrzymania, poszedłem do lekarza. Diagnoza dosłownie ścięła mnie z nóg. Okazało się, że mam zaawansowaną miażdżycę i zakrzepicę. Z tego powodu trafiłem do szpitala, gdzie lekarze starali się uratować mi nogę, niestety bezskutecznie. Mój stan zaczął się pogarszać z godziny na godzinę. Lekarze wprowadzili mnie w śpiączkę farmakologiczną, ale wdała się sepsa. Moje życie zawisło na włosku. Tylko szybka amputacja nogi mogła mnie ocalić. Zapłaciłem wysoką cenę, nie spodziewałem się, że będzie mi jej tak bardzo brakować. Minęło już prawie pół roku. Operacja odbyła się w połowie lipca i powoli zaczynam oswajać się z nową rzeczywistością. Powiedzieć, że nie jest łatwo, to jak nic nie powiedzieć. Każda czynność, którą do tej pory człowiek wykonywał bez większego zastanowienia, dzisiaj wymaga nie lada wysiłku. Potrzebuję podpórki, kul, balkoniku, a czasami zwyczajnej ściany.  Jedyną nadzieją, żeby odzyskać choć część utraconej samodzielności, jest ciągła praca nad sobą. W moim obecnym stanie wymagam ciągłej rehabilitacji oraz zakupu protezy, która da mi szansę na powrót do dawnego życia i aktywności zawodowej. Niestety, przekracza to moje możliwości finansowe, dlatego proszę o pomoc. Wesprzyj moją zbiórkę nawet najmniejszą wpłatą. Marcin

7 888,00 zł ( 11,76% )
Brakuje: 59 166,00 zł
Robert Nowiński
Robert Nowiński , 47 lat

Aby mieszkanie nie stało się pułapką bez wyjścia. Pomagamy Robertowi!

Zanim doszło do wypadku, który przekreślił całe moje dotychczasowe życie, byłem samodzielnym, pracującym człowiekiem, mającym pasje i plany na przyszłość. Pracowałem w wielu branżach, byłem dekarzem, mechanikiem, kierowcą samochodów ciężarowych, wyjeżdżałem również do pracy za granicę. Teraz, niestety nie jestem już w stanie poradzić sobie sam.  Mimo że od dnia wypadku minęło już kilka lat, mój ostatni dzień w pracy pamiętam doskonale. Poranek minął standardowo. Poranna kawa, śniadanie. Pojechałem do pracy, a jedna chwila nieuwagi sprawiła, że moje życie brutalnie odmieniło się raz na zawsze. Upadająca paleta przycisnęła mi obie stopy. Ból, który wtedy poczułem, jest nie do opisania. Koledzy, którzy mnie usłyszeli, natychmiast wezwali pomoc. Bardzo szybko trafiłem do szpitala. Kiedy się obudziłem, na sali byłem tylko ja i lekarz. Natychmiast przekazał mi druzgocące wieści. W wyniku zmiażdżenia amputowano mi część prawej i lewej stopy. Te słowa brzmiały jak wyrok. W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że teraz wszystko się zmieni.  Dni mijały, a ja zamiast czuć się lepiej, nadal nie mogłem wstawać z łóżka. Cały czas zastanawiałem się co będzie dalej. Kiedy zacząłem przyzwyczajać się do myśli, że będę musiał sobie jakoś poradzić, mój stan zdrowia znacznie się pogorszył. Niestety, z powodu moich innych chorób zaistniała konieczność kolejnej amputacji nóg, tym razem na wysokości podudzi.  Od czasu wypadku nie jestem w stanie poradzić sobie sam. Amputacja sprawiła, że potrzebuję opieki 24 godziny na dobę. Mam problemy z prostymi domowymi czynnościami takimi jak pranie, sprzątanie, przygotowywanie opału na zimę. Bardzo dużym utrudnieniem jest kotłownia, która znajduje się w piwnicy. Dopóki jest lato, nie mam problemów. Boję się zimy, która może spowodować, że w mieszkaniu warunki do życia będą nie do zniesienia.  Mój dom, który kiedyś był oazą, teraz jest dla mnie torem przeszkód nie do pokonania. Nie potrafię wjechać wózkiem do łazienki, żeby się umyć, wejście do wanny to dla mnie ogromny kłopot. Dom wymaga generalnego remontu, a przede wszystkim dostosowania go pod potrzeby osoby na wózku. Podłoga w korytarzu rozpada się, drzwi do pomieszczeń są dla mnie zdecydowanie za wąskie…  Chciałbym poczuć się wolny, chociażby we własnym domu. Bardzo proszę o pomoc w zebraniu środków na przystosowanie go do moich potrzeb. Bez tego jestem więźniem już nie tylko we własnym ciele, ale też we własnym domu. Zależy mi również na zakupie nowych protez. Obecne są już bardzo wysłużone i sprawiają mi więcej bólu niż pożytku. Kaleczą mi skórę, ranią i nie spełniają swojej roli. Nowe protezy ułatwią mi codzienne życie i sprawią, że znów będę czuł się samodzielny i potrzebny. Robert

6 100,00 zł ( 10,52% )
Brakuje: 51 879,00 zł