Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Dudoń
7 dni do końca
Piotr Dudoń , 37 lat

Stawić czoło codzienności po wypadku...Piotr potrzebuje Twojej pomocy!

Wciąż mam w głowie jego obraz sprzed kilkunastu lat, zanim doszło do nieszczęśliwego wypadku. Nieustannie przywołuję w myślach wspomnienia, które pozwalają mi usłyszeć jego roześmiany głos. Dzięki temu przez krótki moment czuję się znów, jak wtedy, gdy wspólnie dzieliliśmy się swoimi rozterkami i chwilami szczęścia. Piotr to mój brat i jednocześnie wspaniały przyjaciel. Oddałabym wszystko, aby móc cofnąć się w czasie i jeszcze raz przeżyć z nim wszystkie piękne chwile bez świadomości, tego, co wydarzyło się później i na zawsze odmieniło naszą rzeczywistość... Życie Piotra powoli zaczynało się układać. Spotykał się z dziewczyną, tego dnia miał zacząć nową pracę. Jechał właśnie podpisać umowę, gdy jedna sekunda już na zawsze odmieniła jego rzeczywistość. Kiedy dowiedziałam się, że Piotr miał wypadek i trafił do szpitala, mój świat się zawalił. Początkowo lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Obrażenia były na tyle rozległe, że stan Piotra był krytyczny. Zdiagnozowano m.in. niedowład czterokończynowy, uraz czaszkowo-mózgowy i padaczkę.  Na szczęście praca fizjoterapeutów i lekarzy przyniosła niewyobrażalne efekty. Rok po wypadku, kiedy stan Piotra się ustabilizował możliwe było rozpoczęcie rehabilitacji. Kilkanaście lat wymagających ćwiczeń i zajęć pod okiem specjalistów sprawiło, że Piotr zaczyna powoli chodzić i jest w stanie z nami rozmawiać. To jednak nie koniec, a wciąż zaledwie początek trudnej drogi po dalsze postępy. Brat chciałby stać się samodzielny, nie chce nadwyrężać zdrowia opiekującej się nim mamy, która ma już 71 lat i wiele lat temu sama przeżyła wypadek samochodowy, w którym zginął tata. Dlatego całej naszej rodzinie tak trudno było się pogodzić z wiadomością o wypadku Piotra.  Rehabilitacja to jedyna szansa na sprawną i samodzielną przyszłość Piotra. Brat chciałby nauczyć się utrzymywać równowagę i móc normalnie funkcjonować w codziennym życiu. To obecnie jego największe marzenie, a ja obiecałam, że zrobię, co w mojej mocy, aby pomóc mu w jego realizacji. Koszty są jednak ogromne i wiem, że nie jesteśmy w stanie samodzielnie ich pokryć. Bardzo Państwa proszę o wsparcie, dla mojego brata. Wiem, że teraz nie możemy się poddać… Siostra Piotra

7 336,00 zł ( 66,81% )
Brakuje: 3 643,00 zł
Mieszko Cynkier
Mieszko Cynkier , 45 lat

Dla mojej rodziny muszę być silny! Pomóż mi zawalczyć o życie!

Jeszcze niedawno czułem, że mam wszystko, dziś to wszystko mogę stracić! Nie sądziłem, że życie może zmienić się tak szybko, że wystarczy kilka miesięcy by rzeczywistość, którą znałem i budowałem latami, stała się mglistym wspomnieniem... Mam 43 lata, kochaną żonę, malutkiego synka i... mielofibrozę, która może mnie zabić! Jestem sportowcem, thriatlonistą - setki razy brałem udział w wyścigu, dziś muszę ścigać się o swoje życie... W lutym 2021 roku po słabych wynikach krwi i biopsji szpiku dostałem diagnozę: zaawansowana mielofibroza pierwotna, zwłóknienie szpiku kostnego, nowotwór plus znacznie powiększona śledziona. Według lekarzy została mi jedynie chemia na śledzionę i przeszczep szpiku, który jest trudnym tematem, bo ciężko jest znaleźć dawcę.  Zaledwie 1 na 20.000 osób to nasz bliźniak genetyczny, który będzie mógł być dla mnie dawcą, jednak zanim taka osoba się znajdzie – nie mogę stać z założonymi rękami! To tak jakbym się poddał, skazał na śmierć drugi raz... Spędziłem tygodnie na desperackim poszukiwaniu ratunku i tak trafiłem na leczenie alternatywne. Zaledwie po trzech miesiącach jego stosowania wróciłem do biegania, jazdy na rowerze – wróciłem do życia! Jest jedno "ale" - na kontynuację takiego leczenia po prostu mnie nie stać... Droga do odwrócenia procesów nowotworowych jest jeszcze przede mną dosyć długa, ale obecnie mogę prawie normalnie funkcjonować, zajmować się synem i rodziną! Dlatego proszę Cię – pomóż mi! Mieszko

75 746,00 zł ( 68,99% )
Brakuje: 34 042,00 zł
Patryk Ratyński
18:58:40  do końca
Patryk Ratyński , 32 lata

Wypadek pozbawił mnie ręki. Proteza to moja jedyna nadzieja!

Ten dzień zapamiętam w mojej głowie już do końca życia. W kwietniu 2021 roku pracowałem przy jednej z maszyn budowlanych, gdy doszło do tragicznego wypadku, przez który straciłem prawą rękę… Dla większości osób prawa ręka jest niezbędna, aby można było wykonywać codzienne czynności i normalnie funkcjonować. Dla mnie była również niezbędna ze względu na pracę, którą wykonywałem. Odkąd ukończyłem szkołę robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby jeszcze bardziej podnieść swoje kwalifikacje i zdobyć potrzebne uprawnienia. Dzięki temu mogłem wykonywać prace związane z budowaniem dróg krajowych przy pomocy różnego rodzaju sprzętów i pojazdów. Wciąż trudno mi uwierzyć, że wszystkie starania przepadły w zaledwie kilka sekund... Nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym już nie wrócić do pracy, a w codziennym życiu będą na mnie czekały jedynie przeszkody. Zawsze prowadziłem intensywny tryb życia. Uwielbiałem spędzać wolny czas na basenie, jeżdżąc na nartach, biegając, grając w siatkówkę i spotykając się ze znajomymi - gdy tylko mogłem, odpoczywałem aktywnie i nie chciałbym teraz stracić tej możliwości.  Powoli staram się odnaleźć w nowej rzeczywistości, chociaż wiem, że będzie to wymagało dużo czasu i cierpliwości. Mam jednak dla kogo walczyć. Bycie ojcem to bardzo odpowiedzialne zadanie - najważniejsze w moim życiu. Jest tyle rzeczy, których chciałbym nauczyć mojego synka. Chciałbym być dla niego wsparciem. Marzę też o tym, by móc się z nim normalnie pobawić.  Z pomocą zaawansowanej protezy będę mógł odzyskać chociaż częściową samodzielność. Koszt jej zakupu jest jednak bardzo duży i sam nie dam rady uzbierać potrzebnych środków. Wiem, że z Waszą pomocą mam szansę na powrót do dawnego życia. Nie chcę być dla rodziny ciężarem ale wsparciem. Jeżeli jesteś w stanie mi pomóc, już zawsze będę Ci wdzięczny! Patryk

107 112,00 zł ( 31,26% )
Brakuje: 235 442,00 zł
Zuzia Rydlińska
Zuzia Rydlińska , 3 latka

1200 gram cudu... Walczymy o lepszy los Zuzi!

Zuzia urodziła się nagle i niespodziewanie w 29 tygodniu ciąży i mimo swojego krótkiego życia, ma już za sobą trudną historię. W dniu narodzin ważyła zaledwie 1205 gram. Błyskawicznie trafiła na OIOM. Lekarze nie dawali córeczce żadnych szans… Polecili nam ochrzcić Zuzię i się pożegnać. Ale ona się nie poddała! Było i jest jednak bardzo ciężko… Naszej maleńkiej pękło płucko. Miała odmę. Nie oddychała w ani 1% sama – tlen przed dłuższy czas dostarczała jej maszyna. Została reanimowana i cudem z tego wyszła. Żółtaczka. Wodogłowie. Odbarczanie płynu kręgowo-rdzeniowego w mózgu. Bezdechy… To tylko kilka z całej listy dolegliwości, z których wiele wciąż zagraża życiu! Zuzia przeżyła wylew 2 i 4 stopnia – a tylko 20% wcześniaków przeżywa wylew 4 stopnia. Uszkodziły one 1/3 mózgu naszej Zuzi, którego nic już nie naprawi, nic już tego nie odwróci… Krew zalała komorę mózgu odpowiadającą za ruch. Przed nami bardzo długa i kosztowna droga. Będziemy walczyć, by Zuzia mogła kiedyś chodzić. Miało jej tu nie być, a jest z nami i dzielnie walczy o lepsze jutro! Lekarze jednak nie pozostawili nam złudzeń - córeczka będzie dzieckiem wymagającym szczególnej opieki. Tylko od tego, ile czasu i pracy włożymy w rehabilitację, będzie zależał jej przyszłość i samodzielność w przyszłości.  Musimy uratować tę część mózgu, która nie została uszkodzona wylewami. Musimy pracować nad tym, aby ocalała część główki przejęła jak najwięcej tego, co zależało od tej zniszczonej. Każdego dnia będziemy musieli w 100% poświęcać siebie dla niej, ćwiczyć z nią, rehabilitować i traktować "wyjątkowo". Na co zbieramy? Na lepsze życie naszej Zuzi. Na rehabilitacje, specjalistów, badania, leki i sprzęt, który pomoże w codziennym pracowaniu z nią. Każdego dnia będziemy musieli poświęcić siebie dla naszej córeczki, nasz czas będzie przeznaczony na walkę o sprawność, o każdą umiejętność, która pozwoli jej być, choć częściowo sprawnym człowiekiem. Wiemy, że koszty związane z tą walką będę ogromne, dlatego już teraz prosimy Was o wsparcie! Rodzice Zuzi

10 535 zł
Radosław Babik
Radosław Babik , 45 lat

COVID-19 zmienił życie Radka w koszmar. Błagam, pomóż!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie życie naszej rodziny. Nikt nie przeczuwał dramatu, jaki za moment rozegra się w naszym domu. Choć informacje o koronawirusie zalewały cały świat, myśleliśmy, że nas to nie spotka, że nas to nie dotyczy… Tymczasem COVID-19 spowodował, że to właśnie nasze życie zmieniło się w koszmar.  Mam na imię Agnieszka, od 20 lat jestem szczęśliwie zakochana w moim mężu Radku. Mamy trójkę wspaniałych synów - 20-letniego Piotra, 15-letniego Szymona i 7-letniego Miłosza. I to właśnie na ich oczach rozegrał się dramat, który wywrócił nasze życie do góry nogami.   Kiedy świat opanowała informacja o pandemii, drżeliśmy ze strachu nie o siebie, a o starszych członków naszej rodziny - my przecież jesteśmy młodzi, zdrowi, nic nam nie będzie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się mylę...  Pewnego dnia, kiedy mąż wrócił z pracy, zaczął kaszleć. Jednak nie dopuszczaliśmy myśli, że może to być koronawirus. Wierzyliśmy, że to zwykłe przeziębienie. Natomiast kaszel doskwierał i nie dawał za wygraną. Z godziny na godzinę stawał się coraz bardziej męczący i uporczywy. Kiedy Radkowi zaczęło brakować tchu, wiedzieliśmy, że to nie są już żarty. Udaliśmy się do lekarza rodzinnego, a ten szybko skierował nas na testy.  Na wynik testu czekaliśmy kilka dni. Radek czuł się osłabiony, zmęczony i coraz częściej nie mógł złapać oddechu. Nie wiedzieliśmy, że najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy włączyłam komputer, wyświetlił się komunikat: WYNIK TESTU JEST POZYTYWNY. Spojrzałam na męża i zamarłam. Mówiłam do niego, ale jego odpowiedzi nie były logiczne. Zdołałam tylko drążącą ręką wykręcić numer alarmowy 112.  Pogotowie zabrało męża do szpitala. W domu pozostała pustka, a echo wciąż unosiło dziecięce słowa "Tato, obudź się...". Mąż prosto z karetki trafił na odział neurologiczny, a następnego dnia na OIOM, gdzie zaczęła się walka o jego życie. Brak kontaktu, wstrząsy epileptyczne, intubacja i śpiączka. Siedziałam w szpitalu i płakałam. Dręczyły mnie pytania, na które nikt nie znał odpowiedzi: Co będzie dalej? Jak długo mąż będzie w śpiączce? Co powiedzieć dzieciom? Jak wytłumaczyć im, że tata nie wróci dziś do domu?  17 dni - tyle czasu minęło, zanim mąż wybudził się ze śpiączki. Wspominam ten okres jako najgorszy czas w moim życiu, przepełniony niepewnością, lękiem, gorzkimi łzami. Po wybudzeniu się ze śpiączki lekarze poinformowali nas, że COVID zostawił ogromne spustoszenie w organizmie Radka. Choroba brutalnie zniszczyła centralny układ nerwowy, zabrała sprawność męża - pojawił się zanik mięśni, postępujący niedowład czterokończynowy. Mąż miał również trudność, aby nas rozpoznać, logicznie odpowiadać na pytania, mylił ludzi, był zdezorientowany, nie wiedział, co tu robi, jaki jest dzień tygodnia. Nigdy nie zapomnę tego czasu. Pamiętam, jak wracałam z dziećmi do domu i zaciskałam pięści, żeby powstrzymać łzy. Chciałam dać naszym synkom siłę, której mi samej już zaczynało brakować... Pierwszy weekend lipca był przez nas długo wyczekiwany. Z wielkim utęsknieniem czekaliśmy na męża i na normalność, która miała powrócić z nim do domu. Jednak na to drugie musimy jeszcze trochę poczekać. Radek nie odzyskał sprawności, nie może powrócić do pracy, jest osłabiony i inny niż wcześniej. Aby mógł powrócić do zdrowia konieczna będzie kosztowna, kompleksowa rehabilitacja neurologiczna w specjalistycznym ośrodku w Krakowie. Miesięczny koszt takiej rehabilitacji zdecydowanie przekracza nasz domowy budżet i nie stać nas na jej sfinansowanie. Znaleźliśmy się na życiowym zakręcie, dlatego błagam wszystkich ludzi dobrego serca o pomoc. Każda, nawet najmniejsza kwota jest teraz dla nas na wagę złota. Pomóż zawalczyć nam o normalność, sprawność i powrót do sił mojego męża. Specjalistyczna i intensywna rehabilitacja to w tym momencie jedyna szansa na odzyskanie tego, co odebrał koronawirus. Błagamy o pomoc! Agnieszka, żona

75 449 zł
Antoni Wieser
Antoni Wieser , 4 latka

Diagnozy, które rujnują beztroskie dzieciństwo. Potrzebna pomoc dla Antosia!

Kiedy trzymam go w swoich ramionach, wciąż wydaje się taki maleńki, bezbronny, kruchy. Zawsze tulę go do snu, wyobrażając sobie, że w moich objęciach nic mu nie grozi. Każdego dnia staram się w głowie pielęgnować taki obraz, jednak chwilę później powrót do rzeczywistości boleśnie burzy mój świat.  Jeszcze zanim urodził się Antoś, słowa lekarzy zraniły mi serce. Podczas badań w 26. tygodniu ciąży dowiedziałam się, że synek urodzi się z wrodzoną wadą – skróceniem kości długich, przez co jedna z jego nóżek okazała się krótsza. Radosny czas oczekiwania na narodziny dziecka zmienił się w strach o to, co przyniesie jutro. A wieści były coraz gorsze. Choć synek po narodzinach otrzymał 10 punktów w skali Apgar i wyglądał jak zdrowy chłopczyk, kolejne wyniki badań dotkliwie zweryfikowały rzeczywistość. Już w drugiej dobie wykryto u Antosia szmery na serduszku i skierowano go na badanie USG, które wykazało niepokojące zmiany w jego główce, określane jako waskulopatia prążkowiowo-wzgórzowa. Uspokajano mnie, że zmiany te po czasie znikną, jednak do dziś tak się nie stało, co więcej u synka zdiagnozowano poszerzone przestrzenie międzymózgowe. Antoś został również skierowany na badania mające na celu ustalić, czy synek znajduje się w grupie ryzyka zespołu TORCH, czyli objawów wrodzonego zakażenia u noworodków.  Antoś jest pod stałą opieką specjalistów. Musimy regularnie odwiedzać neurologa, ortopedę i kardiologa, a ze względu na ostatnie problemy synka z powstrzymaniem łaknienia, konieczna okazała się również pomoc endokrynologa. Kolejne diagnozy piętrzą się w niewyobrażalnym tempie. Synek rozpoczął już rehabilitację z powodu obniżonego napięcia mięśniowego. Mimo to jego rozwój ruchowy jest znacznie opóźniony. Antoś nie może jeszcze pełzać, nie podnosi się samodzielnie do siadania.  Codziennie staram się pogodzić opiekę nad synkiem i jego pięciorgiem rodzeństwa, ale to często zadanie ponad moje siły. Wiem, że nie damy rady bez Państwa wsparcia. Koszty związane z dalszą diagnostyką synka, leczeniem, rehabilitacją i podstawową opieką medyczną przekraczają nasze możliwości, dlatego z całego serca proszę o pomoc! Mama Antosia

3 551 zł
Dawid Wutke
Dawid Wutke , 10 lat

Codzienność zamknięta w myślach. Dawid znów potrzebuje pomocy!

Dawid ma 7 lat, a ja jeszcze nigdy nie usłyszeliśmy jego głosu. Wiele chorób i zaburzeń zrujnowało marzenie o beztroskim dzieciństwie. Odkąd skończył 3 lata, naszą codzienność po brzegi wypełniają rehabilitacje i wizyty u specjalistów. Synek urodził się w 32 tygodniu ciąży z zapaleniem płuc i niedokrwistością. Przez pierwszy rok życia Dawidka naszym drugim domem stał się szpital. Przez brak odporności dopadały go częste infekcje, w tym kolejne zapalenia płuc.  Dawid rozwijał się wolniej niż jego rówieśnicy. Brak mowy od początku bardzo nas martwił. Na pierwsze kroki czekaliśmy również bardzo długo, bo pojawiły się dopiero po drugich urodzinach. Prawidłowa diagnoza zajęła lekarzom 3 lata. Szczegółowe badania wykazały niepełnosprawność ruchową i intelektualną. Kolejne wyniki jak noże wbijały się w nasze serca. Afazja, przykurcz trójgłowy łydek, skrócone ścięgna Achillesa... Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale też wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać!  Niedawno odbyte badania genetyczne dały nam kolejne wskazówki. U Dawida podejrzewa się  atrogrypozę dystalną typu 1B, która objawia się stopami końsko-szpotawymi. Wykryto także bardzo rzadką mutację w genie CACNA1A, który odpowiada za ataksję, chorobę, która w przyszłości może się objawić. Jesteśmy w trakcie oczekiwania na cały plan sporządzony przez genetyka. Prócz tego Dawidek jest pod stałą opieką psychologiczno-pedagogiczną i logopedyczno-sensoryczną. Z wadą nóżek sobie poradziliśmy, przed nami stanęły jednak kolejne wyzwania. Wierzymy, że uda nam się znaleźć pomoc dla naszego dziecka.  Wyobraź sobie, że rozumiesz mowę wszystkich wkoło, ale nie jesteś w stanie porozumiewać się ze światem. Wszystko, co chcesz powiedzieć, zostaje w Twojej głowie. Tak wygląda życie Dawida. Tyle lat zmagania się z wieloma przeciwnościami losu. Mimo to jest dzielny i zdeterminowany. Wiemy, że turnus neurologiczny bardzo mu pomoże. Nie możemy się teraz poddać. Każdy pomocny gest ma olbrzymie znaczenie. Wiemy, że z Waszym wsparciem może się udać! Rodzice Dawida → Dawida możecie także wspierać poprzez licytacje na Facebook'u  

10 481,00 zł ( 66,25% )
Brakuje: 5 339,00 zł
Maja Ziętek
Maja Ziętek , 17 lat

By zakończyć pasmo nieszczęść!

Mijają kolejne lata, a wraz z nimi pojawiają się coraz to nowsze diagnozy. Czasem zastanawiam się, dlaczego moja córeczka musi znosić tak wiele chorób? Kiedy nadejdzie koniec smutnych wieści? Chciałabym skupić się już tylko na rozwoju Mai i na tym, by jej przyszłość była piękna.  Kiedy córka miała dwa miesiące, przeszła swoją pierwszą, bardzo poważną operację. Wykonano jej zabieg związany z ubytkiem międzykomorowym w serduszku. Moment, w którym dowiedziałam się, że podczas osłuchiwania lekarze słyszeli szmery, przeraził mnie. Bardzo martwiłam się o Maję, była taka malutka. Pamiętam, jak w tych chwilach marzyłam, by chwycić ją w swoje ramiona i mocno przytulić. Tak, by wszystko zniknęło - każdy najmniejszy problem.  Z powodu operacji Majka jest pod stałą opieką kardiologa. W związku z niedoczynnością tarczycy, niedoborem wzrostu i nadwagą, uczęszczamy do poradni endokrynologicznej. Stan jej zdrowia jest też pod kontrolą nefrologa z uwagi na dysfunkcje układu moczowego i dysharmonijny rozwój nerek. Immunolog również wpisuje się na naszą długą listę specjalistów, do których uczęszczamy. Podobnie jak alergolog i genetyk... Kilka lat temu u córki stwierdzono niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym. Aktualnie uczęszcza do szkoły specjalnej, jednak mimo że niedługo skończy 14 lat, nie potrafi płynnie czytać. Rysowanie i pisanie również jest u niej na niskim poziomie. Poświęcam Majeczce dużo czasu, aby ze spokojem mogła wypracować wszystkie umiejętności. Córka potrzebuje stałej kontroli i pomocy osoby dorosłej, tym bardziej że z powodów niskiej odporności często jest nieobecna na lekcjach. Starsze rodzeństwo bardzo wspiera Maję. Razem się bawią, uczą, spędzają czas. Mam w nich ogromne wsparcie i wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. To cenne, ponieważ kiedy córka miała 8 miesięcy, jej tata odszedł, zostawiając nas samych bez jakiejkolwiek pomocy. Zebrane środki pieniężne chciałabym przeznaczyć na wykonanie badań genetycznych WES, potrzebnych do dalszej wnikliwej diagnozy Mai. Ich koszt jest wysoki, a ze względu na bieżące, piętrzące się wydatki, obecnie nie stać mnie na pokrycie całej kwoty. Jestem pełna nadziei, że mimo wielu trudności, moja córeczka będzie mogła samodzielnie funkcjonować i spełniać swoje marzenia. Wierzę, że wspólnymi siłami uda nam się zakończyć tę ciężką drogę pełną badań i diagnoz. Mama Mai, Elżbieta

1 375,00 zł ( 21,9% )
Brakuje: 4 902,00 zł
Antoni Morańda
Antoni Morańda , 19 lat

Sprawność może wrócić, ale tylko pod jednym warunkiem...

Najgorsze jest, to kiedy zdajesz sobie sprawę, że choroba odebrała ci coś zupełnie naturalnego. I kiedy nagle z nastolatka, przed którym świat stoi otworem, stajesz się człowiekiem zupełnie zależnym od pomocy i wsparcia innych. Kiedy pokonanie kilku kroków staje się wyzwaniem zdajesz sobie sprawę, jak kruche jest to, co masz…  Czuję, że marzenia stają się coraz bardziej odległe. Właściwie, na ten moment część z nich stała się zupełnie nierealna, jakbym przeniósł się do innej rzeczywistości. Pierwsza myśl to ucieczka, ale niestety przed tym, co mnie spotkało nie można tak po prostu się schować. Muszę się z tym zmierzyć, ale sam nie mam na to szans.  Trzy lata temu objawiła się u mnie genetyczna choroba Charcota-Mariego-Tootha, która przez zaburzanie przewodnictwa nerwowego i zanik mięśni, zniekształca moje stopy i odbiera mi możliwość chodzenia. Jeszcze do niedawna udawało mi się pokonywać niewielkie odległości przy pomocy kul lub specjalnych ortez, ale teraz postawienie kroku staje się coraz trudniejsze. Aktywności dnia codziennego zamieniłem na rehabilitację, moje kontakty z rówieśnikami zaczęły ograniczać się do internetu.  Powiedzieć, że brakuje mi normalnego życia i wolności to jak nie powiedzieć nic. Świadomość tego, że sam nie jestem w stanie sobie pomóc jest dla mnie wręcz druzgocąca… Szansą na pokonanie przeciwności, szansą na powrót do normalnego życia jest operacja. Niestety, nierefundowana, a dla osoby w moim wieku potwornie droga. Twoje wsparcie to moja możliwość podjęcia trudnej walki o sprawność. Bo choć lista marzeń dramatycznie się skróciła to na jej szczycie pojawiło się jedno, od którego zależy wszystko - wejście w dorosłość na dwóch sprawnych nogach.  Znalazłem się na życiowym zakręcie, ale wciąż wierzę, że wyjdę na prostą. To możliwe, jeśli Ty dorzucisz do mojej zbiórki niewielką cegiełkę.

58 761,00 zł ( 75,87% )
Brakuje: 18 686,00 zł