Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sławek Wojciechowski
3 dni do końca
Sławek Wojciechowski , 40 lat

Maszyna rolnicza zmiażdżyła ręce Sławka! Walczymy o jego sprawność!

Sławek od dziecka wiedział kim będzie, gdy dorośnie. Kochał pracę w gospodarstwie i to właśnie z nią wiązał swoje plany na przyszłość. Nikt jednak nie spodziewał się, że życie napisze dla niego tak brutalny scenariusz... W czasie prac na polu jedna z maszyn zmiażdżyła jego ręce! Tragiczny wypadek w jednej sekundzie przekreślił wszystkie marzenia Sławka... Zamiłowanie do pracy na roli trzeba mieć we krwi. Praca w gospodarstwie wymaga dużej sprawności i wytrzymałości, ale także pełnego poświęcenia i dostosowania się do określonego trybu życia, który nie każdemu odpowiada.  Kiedyś zawód rolnika był przekazywany z ojca na syna. Dzisiaj to raczej kwestia świadomego wyboru. Sławek podjął decyzję bardzo wcześnie – będąc jeszcze dzieckiem. Kiedy dorósł, nie zmienił swojego zdania. Stał się osobą przedsiębiorczą i nastawioną na stały rozwój, a jak wiadomo, są to cechy niezwykle pożądane w zawodzie rolnika.  Praca na roli jest bardzo wymagająca, szczególnie wiosną i latem – podczas intensywnego okresu sianokosów oraz żniw. To czas wzmożonych prac, gdzie pośpiech, nieuwaga i błędna ocena możliwości, może stać się przyczyną wypadku… Nikt nie przypuszczał, że tego pięknego, czerwcowego dnia, tragedia wydarzy się właśnie w ich gospodarstwie.  Było bardzo gorąco, temperatura nie oszczędzała rolników. Praca przy zbieraniu siana była bardzo trudna, słońce oślepiało, gorączka obniżała koncentrację i zabierała siły… Chwila nieuwagi, ułamek sekundy zadecydował o tym, że życie Sławka zamieniło się w koszmar. Maszyna wciągnęła, a następnie zmiażdżyła obie ręce młodego rolnika! Zaczęły się chwile grozy… Mnóstwo krwi, krzyk, hałas karetki i nadlatującego helikoptera. Niepewność, co będzie dalej…   Sławek w ogromnym bólu i ze łzami w oczach został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Na miejscu okazało się, że obie ręce są zmiażdżone, a prawej nie da się już uratować. Konieczna będzie amputacja.... I mimo że minęło już kilka tygodni, Sławek nadal bardzo cierpi. Walka o lewą rękę trwa... Towarzyszący ból jest nie do zniesienia, a rany nie chcą się goić. Codziennie musi być dowożony do komory hiperbarycznej, która ułatwia mu gojenie ran i minimalnie łagodzi cierpienie... W jednej chwili świat Sławka się zawalił. Z osoby samodzielnej stał się pacjentem potrzebującym pomocy... Pozostał kikut, bóle fantomowe i poczucie ogromnej straty.  Choć życie po tragicznym zdarzeniu stało się zupełnie inne, Sławek stara się nie załamywać. Chce zrobić wszystko, żeby wrócić do realizacji celów, które założył sobie jeszcze przed wypadkiem.  Szansą dla niego jest tylko proteza, która, choć w pewnym stopniu będzie w stanie zastąpić mu rękę. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom technicznym Sławek będzie mógł nią chwytać, trzymać przedmioty, wrócić do pracy! Niestety koszt protezy, leczenia i rehabilitacji jest ogromny! Nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc! To jedyna szansa, aby Sławek stał się znów samodzielnym człowiekiem! Rodzina

40 229,00 zł ( 7,68% )
Brakuje: 483 488,00 zł
Zuzanna Witek
Zuzanna Witek , 7 lat

Nie wyleczymy jej nigdy, pomóc możemy zawsze! Wspieramy Zuzię!

Choć ciąża i poród przebiegały prawidłowo, tuż po narodzinach u Zuzi zdiagnozowano hipotrofię, a w pierwszej dobie żółtaczkę fizjologiczną. Trudno się zmierzyć z rzeczywistością, która w jednej chwili niszczy piękne wyobrażenie o rodzicielstwie i beztroskim dorastaniu własnego dziecka. Nie mieliśmy jednak wyjścia. Obiecałam sobie, że stawimy czoła przeciwnościom, choćby nie wiem co... Gdy Zuzia skończyła roczek jej rozwój psychoruchowy był bardzo opóźniony. Stwierdzono m. in. obniżone napięcie mięśniowe i wiotkość w stawach, dlatego od 5. miesiąca życia córeczka odbywa intensywną rehabilitację. Wciąż mieliśmy poczucie, że wiemy zbyt mało, że nie znamy przyczyn wszystkich dolegliwości, które w jednej chwili zawładnęły codziennością Zuzi. Właśnie dlatego konieczne stały się badania genetyczne. Od pewnego czasu wiemy, że córeczka zmaga się z chorobą genetyczną, która powoduje nieodwracalne zmiany i ma charakter patogenny. Zespół częściowej trisomii krótkiego ramienia chromosomu 9 z delecją; zespół aberracji chromosomowej w krótkim ramieniu chromosomu 9 - to tylko niektóre z groźnie brzmiących nazw. Z początku nie mówiły nam nic, nie dawały też odpowiedzi na pytania, które tak długo kumulowały się w naszych myślach. Dopiero później, gdy coraz więcej dowiadywaliśmy się od lekarzy, zrozumieliśmy jak trudna droga nas czeka. Zdiagnozowane u Zuzi zmiany są odpowiedzialne za opóźniony rozwój, nieprawidłowe napięcie mięśniowe, zaburzenia mowy, trudności w nauce i niepełnosprawność intelektualną. W późniejszej perspektywie mogą również pojawić się problemy z infekcjami dróg oddechowych, zaburzeniami widzenia, bólem, sztywnością i zwichnięciami stawów oraz skoliozą. Zuzia ma niecałe 5 lat, a już żyjemy ze świadomością, że jeśli nie podejmiemy teraz walki, czeka ją tak wiele cierpienia... Walczymy każdym możliwym sposobem, aby codzienność Zuzi nie była skazana jedynie na szereg wyrzeczeń i rezygnację z marzeń, aby córeczka nie straciła szansy na walkę o swoją przyszłość. Zuzia potrzebuje regularnych zajęć ruchowych i rehabilitacji pod okiem specjalisty, terapii logopedycznej, stymulacji narządów zmysłu. Oprócz tego ogromne nadzieje pokładamy w terapii komórkami macierzystymi, która w połączeniu z systematyczną rehabilitacją i zajęciami pod okiem specjalistów może przynieść pozytywne efekty. To dla nas, dla Zuzi, wielka szansa, pomost do lepszego jutra, który stałby na wyciągnięcie ręki, gdyby nie ogromna przeszkoda finansowa. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć wszystkich kosztów, dlatego bardzo prosimy panstwa o wsparcie!  Agnieszka, mama

29 681,00 zł ( 38,64% )
Brakuje: 47 128,00 zł
Liwia Kaproń
10 dni do końca
Liwia Kaproń , 6 lat

Ścigamy się z czasem, aby Liwia dożyła wprowadzenia leku na rynek!

Nasza 3-letnia córka choruje na leukodystrofię – chorobę Alexandra. Jest to bardzo rzadka, na chwilę obecną nieuleczalna, postępująca choroba. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie ruszyły badania kliniczne nad lekiem, jednak do całkowitego jego zatwierdzenia minie mniej więcej 4 lata. Teraz ma on status leku sierocego, czyli, krótko mówiąc, koszt jego opracowania i wprowadzenia na rynek nie zostałby zwrócony z przewidywalnej sprzedaży. Dlatego już teraz zaczynamy zbierać pieniądze, zdając sobie sprawę z tego, że życie i zdrowie naszej córki może zostać wycenione na miliony złotych! Liwia ma również padaczkę, której atak skończył się pobytem na OIOM i walką o jej życie i zdrowie. Nasza wielka wojowniczka znów udowodniła całemu światu, że pragnie żyć, jak jej rówieśnicy i pomimo siedzącego w niej potwora, nie poddaje się. Leczenie Liwii opiera się na wielopłaszczyznowej terapii i rehabilitacji. Wspomagamy także jej rozwój najlepszymi suplementami diety i witaminami. Jeździmy na konsultacje do lekarzy w całej Polsce, którzy mieli styczność z tą chorobą i mogą, chociaż w minimalny sposób, naprowadzić nas na właściwy tor postępowania. Jako rodzice musimy utrzymać ją przy życiu i w jak najlepszej kondycji do czasu, aż lek zostanie wprowadzony na rynek. Czeka nas kilkuletnia walka polegająca na rehabilitacji, pracy z Liwką i przede wszystkim zabezpieczeniu finansowo leczenia.  Do tego momentu dajemy jeszcze radę, jednak wyłożenie milionowych kwot na lek, który może powstać za kilka, przekracza nasze możliwości. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie. Za okazane dobre serce serdecznie dziękujemy! Rodzice

48 502 zł
Nicole Goraj
Nicole Goraj , 20 lat

By lata walki przyniosły wygraną... Pomóż Nicole!

Mózgowe porażenie dziecięce — nasze przekleństwo, najokrutniejszy przeciwnik i diagnoza, którą usłyszeliśmy lata temu. Wtedy na chwilę świat nam się zawalił. Musieliśmy szybko wziąć się w garść i zawalczyć o to co możliwe do odratowania...  Nie mamy dnia wolnego, dnia odpoczynku, od 19 lat, dzień w dzień toczymy bój. Moja córka jest chora, a ja zrobię wszystko, by jej pomóc, chociaż jest tak strasznie ciężko... Nicole jest już dorosła, a nie może samodzielnie funkcjonować, nie może swobodnie porozumiewać się ze światem, we wszystkim potrzebuje mojej pomocy. Chciałabym dziś martwić się jak każdy inny rodzic, o to czy dobrze ułoży sobie życie, czy znajdzie bratnią duszę, czy będzie jej się wiodło. Chciałabym widzieć, jak się usamodzielnia, jak zdobywa kolejne sukcesy, jak się rozwija. Chciałabym, żeby nasze życie było inne... Takie bez choroby, bez tych cierpień, bez niepełnosprawności. Niestety, nie ma na to leku, nie ma takiej siły.  Pozostaje nam cieszyć się, że żyjemy, mamy siebie i wierzyć, że tylko razem, wspólnymi siłami możemy choć trochę bólu ściągnąć z mojej Nicole.  Córka tak dzielnie walczy, odkąd tylko pojawiła się na świecie, ale problemy nie opuszczają nas o krok... Choroba stale postępuje. Pogłębia się skolioza, która powoduje ogromne niebezpieczeństwo. Ból jest nieodłącznym towarzyszem Nicole, a ja nie mogę na to patrzeć! Nadzieję na przyszłość daje nam tylko intensywna rehabilitacja, w większości nierefundowana. Tak bardzo się boję, że nie będę mogła pomóc mojej córce... Proszę, bądź z nami w tej walce! Mama

615 zł
Angelika Szyler
Angelika Szyler , 41 lat

Chcę być jak najdłużej sprawną mamą dla mojego syna. Pomóż!

Urodziłam się niepełnosprawna. Od tego dnia minęło już 38 lat. Na świat przyszłam z niechcianym bonusem, przepukliną oponowo-rdzeniową. Jak w sercu każdych rodziców dziecka niepełnosprawnego, tak i w sercach moich początkowo gościł jedynie lęk. Dopiero z czasem jego miejsce zaczęła zastępować nadzieja, że uda mi się przeżyć życie tak, jak będę tego chciała. Od początku poruszałam się na wózku inwalidzkim. Niestety, dorastanie okazało się być dla mnie równią pochyłą. Stopniowo traciłam władzę nad nogami, niedowład postępował, przykurcze się zwiększały. Dzisiaj nie jestem w stanie stanąć samodzielnie ani na chwilę. Kilkanaście lat temu miałam nadzieję, że los się odwrócił. Poznałam mężczyznę, który miał być moją opoką, oparciem, tą brakującą połówką, na którą czeka się całe życie. Radziliśmy sobie, on uczył się życia z moją chorobą, a ja uczyłam się, że nie jestem już sama. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, lęk i radość naprzemiennie mieszały się ze sobą. Mimo obietnic, że będzie ze mną, że wspólnie będziemy wychowywać naszego syna i DAMY RADĘ, zostałam sama. Mój partner nie zdał najważniejszego egzaminu w życiu, oblał egzamin z dorosłości. Dzisiaj mój syn Brajan to nastolatek, w opiece nad nim pomagają mi rodzice, a on pomaga opiekować się mną. Mieszkamy w małej miejscowości, takiej, w której nic się nie dzieje i wszędzie jest daleko. Chcę być aktywna, chcę podjąć pracę, być mamą, córką i pracownikiem. Jednak w mojej miejscowości nie mam możliwości znalezienia zatrudnienia. Wizyty u lekarzy specjalistów, pod których opieką jestem, również wymagają wyjazdów, czasami bardzo odległych. Nauczyliśmy się jednak żyć w tej miejscowości, która jest naszym małym światem. To tutaj wychował się Brajan, to tutaj chodzimy na wspólne spacery. Jednak kiedy nadchodzi jesień, a zaraz za nią zima, wiem, że spacery skończą się wraz z pierwszym silniejszym deszczem. Otaczają nas polne drogi, po których nie jesteśmy w stanie poruszać się zwyczajnym wózkiem. Poruszanie się po polnych drogach jest udręką nawet w ciepłe dni, a co dopiero gdy pojawią się kałuże, błoto. Wspólne spacery to takie nasze 5 minut tylko dla siebie, nasz czas, którego nikomu i za nic nie oddam. Chciałabym uzbierać środki na leczenie, a także cele z tym związane. Żyję ze skromnej renty, koszty leczenia obciążają mój budżet. Korzystam z pomocy rodziców, jednak czasami i to nie starcza… Dlatego proszę,  pomóż mi!   Angelika

9 671 zł
Nikola Borowicz
9 dni do końca
Nikola Borowicz , 11 lat

Marzę, aby Nikola zaczęła mówić, samodzielnie jeść i chodzić - proszę, pomóż!

Czas pandemii zabrał wszystko to, na co Nikola tak ciężko pracowała. Od dnia poznania diagnozy robiłam, co tylko się da, by zawalczyć o samodzielność córki. Nieustannie staram się wierzyć w to, że mimo choroby postawi samodzielne kroki, będzie mówić i jeść. Każde spotkanie z terapeutą dodawało nadziei, że to nie musi być tylko marzenie, którego nie da się zrealizować, że wszystko to, co dla zdrowego człowieka jest czymś normalnym, stanie się też takie dla Nikoli.  Boję się dnia, kiedy zabraknie mi sił, by o nią walczyć. Boję się chwili, gdy córka zostanie sama, bo na mnie przyjdzie już czas... Już teraz z chorobą córki przyszło mi mierzyć się samej... Z tymi myślami nieustannie zmagam się każdego dnia. Intensywna rehabilitacja pozwoli nadrobić jej to, co straciła w czasie pandemii, jednak koszt takiej terapii przerasta nas. Każda złotówka to szansa, którą Nikola z pewnością wykorzysta! Monika, mama Nikoli  

514 zł
Zuzia Kaproń
Pilne!
Zuzia Kaproń , 15 lat

Ogromny dramat Zuzi. Tylko koszmarnie droga operacja kręgosłupa może ją uratować!

PILNE! Nie mamy chwili do stracenia. Musimy ratować kręgosłup Zuzki! W przeciwnym wypadku dojdzie do tragedii... Dzięki wsparciu wielu osób dobrej woli udało nam się w 2020 roku uzbierać ogromne środki na operację nóżek naszej Zuzi. Niestety, zbiórka trwała na tyle długo, że w tym czasie mocno pogłębiła się wada kręgosłupa, która uniemożliwiła przeprowadzenie zabiegu. Zostaliśmy postawieni pod ścianą, a ostatnią obecnie nadzieją okazuje się kosmicznie droga operacja w USA. To jedyne miejsce na świecie, gdzie mogą uratować zdrowie Zuzi. Najgorsze, że cena tego zabiegu będzie liczona w milionach złotych... Dlatego z drżącym sercem raz jeszcze prosimy o pomoc. Oto nasza historia: Zuzia od urodzenia walczy o sprawność. Przez niemal całą ciążę nie wykryto żadnych nieprawidłowości i dopiero ostatnie USG na przełomie 8. i 9. miesiąca wzbudziło alarm u lekarzy. W trybie pilnym przeprowadzono cesarkę, a później rozdzielono nas, bo Zuzia została zabrana do innego szpitala. Umierałam ze strachu o życie i zdrowie mojej kruszyny. Wykryto u niej wodogłowie, a zaraz po urodzeniu zamknięto jej przepuklinę na plecach. Dopiero po latach dowiedzieliśmy się, że była szansa na operację Zuzi jeszcze w moim łonie, ale żaden z lekarzy się na nią nie zdecydował… Córka od pierwszych miesięcy życia jest rehabilitowana. Niestety, jej pierwsza rehabilitantka była specjalistą “starej daty” i nie przeprowadzała z Zuzą pionizowania, co się później odbiło na kondycji jej stópek i kolan. Dopiero od niedawna ćwiczymy nowoczesnymi metodami. Nie było dnia, żebyśmy nie szukali ratunku dla naszej córeczki. Mnóstwo badań, lekarzy, konsultacji... Rodzima medycyna, mimo wielu prób, nie potrafiła nam zaoferować sensownego rozwiązania. Byliśmy już na granicy rezygnacji, kiedy usłyszeliśmy o światowej sławy specjaliście z USA, który operuje w Polsce dzieci w najtrudniejszych przypadkach. Udaliśmy się na konsultację i… Okazało się, że jest ratunek dla naszej córeczki. Ogromna szansa, że wstanie z wózka i będzie potrafiła poruszać się na własnych nogach. Operacja, którą zaoferował dr Feldman, naprawi jej stópki, kolana i bioderka za “jednym cięciem”. Wreszcie, po tak wielu latach, na naszym zachmurzonym niebie pojawiły się promienie słońca. Z pomocą wielu wspaniałych darczyńców uzbieraliśmy potrzebne środki (ponad 350 tys. zł), ale później wydarzył się dramat... Pojechaliśmy do Warszawy, by poddać się operacji i, niestety zablokował nas COVID. Z kolei przy drugim podejściu okazało się, że czas, podczas którego gromadziliśmy środki na operacje nóżek Zuzi, sprawił, że jej kręgosłup wygiął się na tyle mocno, że żaden anestezjolog nie wyraził zgody na operację z uwagi na ogromne ryzyko i niebezpieczeństwo... Na wizycie w lipcu usłyszeliśmy, że jedyną szansą jest dla niej skomplikowana operacja w USA. Zuzia została uznana za wyjątkowo skomplikowany przypadek i tylko dzięki cudowi, że może jeszcze oddychać. Przedstawiono nam wstępny plan leczenia - Zuzię czeka pół roku rozciągania w specjalnym aparacie skóry i kręgosłupa. Będzie to przygotowanie przed operacją...  Niestety, upływający czas działa na jej niekorzyść. Doktor Feldman kazał przygotować nam się na każdą ewentualność... Wiele już przeszliśmy walcząc o zdrowie Zuzi, a teraz okazuje się, że to wszystko było niczym wejście na Giewont wobec konieczności zdobycia Mont Everest. Stoimy przed największym wyzwaniem w naszej dotychczasowej batalii o córeczkę. Musimy zmienić wszystko: miejsce zamieszkania, pracę, ale przede wszystkim zebrać w krótkim czasie niewyobrażalnie wielkie pieniądze na opłacenie całego leczenia w USA. Nie znamy dokładnych kosztów, bo wciąż czekamy na wycenę, ale obecna wiedza pokazuje nam, że mogą to być równie dobrze 2 miliony złotych albo 4... Będziemy jednak walczyć o naszą córeczkę, bo bardzo ją kochamy! Bardzo prosimy o wszelką pomoc: tę dużą i tę małą. Za każdą będziemy wdzięczni. To jedyna szansa, żeby ocalić jakąkolwiek sprawność Zuzi. Ona ma dopiero 12 lat, a już tak wiele doświadczyła w swoim życiu bólu i cierpienia. Prosimy o nadzieję i ratowanie naszego bardzo schorowanego dziecka! Rodzice Zuzi Artur i Katarzyna Kaproń --- Grupa z licytacjami na Facebooku ---  Media o Zuzi: https://wiadomosci.tvp.pl/57043401/kazdy-moze-pomoc 

866 920,00 zł ( 48,98% )
Brakuje: 902 952,00 zł
Małgorzata Wójcik
Małgorzata Wójcik , 62 lata

Grozi mi amputacja ręki. Pomóż ją uratować!

Moje zdrowie stanęło pod znakiem zapytania, gdy 3,5 roku temu pędzące auto wjechało we mnie na przejściu dla pieszych. W wyniku wypadku doznałam ciężkich obrażeń wielonarządowych. Ich lista była długa: wstrząs mózgu, złamanie mostka, złamanie miednicy i kości krzyżowej, uraz biodra skutkujący koniecznością wstawienia endoprotezy oraz wieloodłamowe złamanie lewego barku. To wszystko wymagało długiego i wyczerpującego leczenia. Niestety skutki wypadku odczuwam po dzień dzisiejszy. Podczas leczenia szpitalnego wdała się infekcja w ranie pooperacyjnej barku, która stale się odnawia, wywołując stany zapalne i niegojące rany. Lekarze mówią wprost: każda kolejna infekcja stwarza ryzyko amputacji ręki! Pojawiło się jednak światełko w tunelu... Zaproponowano mi leczenie biologiczne metodą fagową. Polega ono na wykorzystaniu wirusów bakteryjnych mogących skutecznie niszczyć różne bakterie, w tym te, które nabyły odporność na antybiotyki. Jest to dla mnie ostatnia szansa na uratowanie ręki. Jedyną przeszkodą są pieniądze. Terapia jest kosztowna, a mnie na nią nie stać. Nie pozwól, by brak pieniędzy sprawił, że zostanę trwale okaleczona! Małgorzata

3 137 zł
Franek Skrycki
14 dni do końca
Franek Skrycki , 9 lat

By mimo przeciwności wciąż walczyć o normalne życie!

Franek to niespełna 6-letni  chłopczyk. Chłopczyk, który codziennie walczy o siebie, o swoją sprawność – samodzielność. Walczy, bo mimo wszelkich starań ze strony rehabilitantów, terapeutów, rodziców ciągle potrzebuje wsparcia osób drugich - nie porusza się samodzielnie.  Franek nie chodzi, słabo jeszcze siedzi, ma  trudności wykonywaniem samodzielnie podstawowych czynności. Nie radzi sobie z prawidłowym utrzymaniem kubka z piciem, łyżki. Jest więc karmiony i pojony. Niepełnosprawność Franka wynika z uszkodzenia mózgu w okresie okołoporodowym. Diagnoza, jaka została mu postawiona przez lekarzy neurologów to Mózgowe Porażenie Dziecięce czterokończynowe. Rezonans magnetyczny oprócz uszkodzeń mózgu wykazał torbiel przy szyszynce. Synek jest pod opieką lekarzy specjalistów – neurologow, ortopedy, okulisty oraz rehabilitantów. W miejscu zamieszkania 2 razy w tygodniu rehabilitowany w gabinecie prywatnym. 2 razy w tygodniu uczęszcza też na rehabilitację i terapie ręki do Ośrodka Rehabilitacji NFZ. Ponadto korzysta z terapii i rehabilitacji, która się odbywa na terenie przedszkola, do którego uczęszcza. Ćwiczony jest też w domu. Dla poprawy stanu fizycznego, obniżenia spastyki mięśni dziecka choćby w minimalnym stopniu bardzo ważna jest nieustanna i intensywna rehabilitacja. W zeszłym roku poddany został fibrotomii operacji  przeprowadzonej na mięśniach. Franek jest po operacji lewego oczka. W listopadzie zaplanowana jest operacja oczka prawego. Aktualnie synek jest w trakcie eksperymentalnej terapii komórkami macierzystymi w Lublinie, która w połączeniu  z rehabilitacją przynoszą pozytywne efekty.  Przede wszystkim po drugim podaniu w pierwszej serii Franciszek zaczął mówić. Obniżyła mu się spastyka – napięcie mięśni. Poprawiła się koordynacja ruchowa. Poprawiała się też reakcja na bodźce. Nie reaguje płaczem, gdy słyszy różne dźwięki np. szelest folii aluminiowej itp.  W czerwcu tego roku rozpoczął trzecią serię podań komórek macierzystych. Na sierpień bieżącego roku zaplanowane jest kolejne podanie z trzeciego cyklu przeszczepu. Każdy cykl składa się z 5 podanych  dożylnie   komórek, w odstępach co dwa miesiące. Przed Frankiem jeszcze 4 podania. Koszt jednego podania to 8 100 złotych, do kwoty tej należy doliczyć koszt dojazdu, koszt pobytu oraz pobyt na turnusie rehabilitacyjnym (Franek jeździ po przeszczepie).  Koszty ponoszone na leczenie, rehabilitację i terapie wspomagające są ogromne. Przewyższają możliwości finansowe naszej 5-osobowej rodziny. Bardzo prosimy Was  o wsparcie. Bez Was i Waszej pomocy się nie uda.  Dziękujemy, rodzice Frania 

18 611,00 zł ( 46,72% )
Brakuje: 21 219,00 zł