Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Król
Ewa Król , 45 lat

Do szczęścia brakuje nam tylko jednego - dziecka. Prosimy, pomóż!

Jesteśmy parą, która przekroczyła czterdziestkę i przeszliśmy długą drogę w staraniach o dziecko. Staraliśmy się zrobić wszystko, co umożliwiło mi zajście w ciążę, łącznie z metodą In Vitro (dwie pełne procedury). Każdy transfer udany. Niestety bańka naszego szczęścia pękała trzy razy (ciąża biochemiczna, ciąża pozamaciczna, zatrzymanie akcji serca). Walka o nasz mały cud dała nam w kość psychicznie i finansowo. Od lekarzy słyszymy, że możemy być rodzicami, że mamy walczyć dalej.  Robimy więc kolejne badania, konsultacje i wierzymy, że teraz się uda... Cała procedura In Vitro jest jednak bardzo kosztowna. Na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie w tak krótkim czasie  pokryć wszystkich kosztów związanych z procedurą. Czas w naszym przypadku, ma ogromne znaczenie. Zatem zwracam się do Was z prośbą o pomoc, o szansę na spełnienie marzenia o naszym małym cudzie! Ewa i Marcin  

7 669,00 zł ( 59,33% )
Brakuje: 5 257,00 zł
Damian Jarecki
Damian Jarecki , 32 lata

Z nadzieją na przyszłość... Pomagamy Damianowi!

25 czerwca młode życie zawisło na włosku.  Wypadek samochodowy zabrał Damianowi wszystko — przyszłość, marzenia, samodzielność. W jednej chwili, z radosnego i pełnego życia chłopaka, stał się kruchą istotą. Niestety, żeby wrócić do formy sprzed tragedii, będzie potrzebował długiej i intensywnej rehabilitacji...  Damian uległ nieszczęśliwemu wypadkowi samochodowemu. W krytycznym stanie został przetransportowany do szpitala. Uderzenie podczas wypadku było tak silne, że Damian doznał rozległego obrzęku mózgu, licznych złamań, poważnych uszkodzeń kręgosłupa i innych narządów... Nikt nie dawał mu najmniejszych szans. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej – inaczej nie wytrzymałby tak silnego bólu.  Jego życie przez najbliższe dni było zagrożone, dlatego specjaliści robili wszystko co w ich mocy, aby go uratować. Konieczne było przeprowadzenie wielu zabiegów i skomplikowanych operacji...  Po dwóch tygodniach stan Damiana zaczął się stabilizować. Jednak do dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka. W ostatnim czasie zaczął otwierać oczy. Niestety liczne urazy nie pozwalają mu na nic więcej. Damian nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść i nie reaguje na polecenia. Doznał niedowładu lewostronnego, który uniemożliwia mu poruszanie się.  Jest nam bardzo ciężko odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości. Damian z aktywnego, silnego i zdrowego mężczyzny, w mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną. Nie jest w stanie wykonać najprostszych czynności samodzielnie. Jest zależny od innych. Dla nas – bliskich to straszliwy widok.   Wiemy, że przed nami długa i wyboista droga do sprawności. Jedyną szansą na powrót Damiana do dawnego życia jest intensywna i kosztowna rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku, na którą nas nie stać... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc. Rodzina i bliscy Damiana

32 787,00 zł ( 23,07% )
Brakuje: 109 299,00 zł
Dorota Kola
10 dni do końca
Dorota Kola , 57 lat

Choroba nie pozwala mi zapanować nad własnym ciałem! Błagam, pomóż...

Mimowolne i straszliwie bolesne skurcze męczą mnie każdego dnia. Moje ciało wygina się i skręca wbrew mojej woli. Z dnia na dzień stałam się osobą niepełnosprawną i więźniem własnego ciała. To, co kiedyś było dla mnie prostą czynnością, dziś jest wyzwaniem nie do pokonania. Moje życie zamieniło się w piekło bólu. Nie chcę tak żyć... Wszystko zaczęło się 10 lat temu. Najpierw pojawił się dziwny ból karku i zmęczenie, które każdego dnia się nasilało… Za chwilę, zaczęły towarzyszyć mi mimowolne skurcze, które wykręcały moją głową do tyłu i podnosiły ramiona… Nie wiedziałam, co dzieje się z moim ciałem. Byłam przerażona i zdezorientowana.  Desperacko zaczęłam szukać pomocy. Szybko trafiłam na specjalistów, od których otrzymałam tragiczny wyrok – dystonia szyjna... Nie jestem w stanie opisać smutku i bezsilności, która pojawiła się u mnie wraz z informacją o chorobie. Z każdym dniem dowiadywałam się więcej, a mój poziom lęku drastycznie wzrastał. Tak bardzo bałam się utraty sprawności…   Dystonia szyjna to zaburzenie neurologiczne, charakteryzujące się skurczami mięśni, które prowadzą do przymusowego ułożenie głowy w skręconej pozycji.  Z tygodnia na tydzień było gorzej. Pojawiało się więcej gwałtownych, mimowolnych ruchów, sztywnienia całego ciała i paraliżującego bólu. Moja głowa się trzęsła. Choroba się pogłębiała, a ja traciłem kontrolę nad swoim ciałem. Przestałem normalnie funkcjonować. Byłam załamana... Mimo wielu badań naukowych wciąż nie jest znana metoda, która pozwoliłaby na całkowite wyleczenie dystonii. Istnieją jednak skuteczne sposoby łagodzenia objawów. Jedną z najlepszych metod jest głęboka stymulacja mózgu, którą wykonuje się poprzez wszczepienia specjalistycznych neurostymulatorów. Po wielu latach, w końcu udało mi się zakwalifikować na operację. Jednak zanim do niej doszło, byłam już w tragicznym stanie. Przestałam się poruszać. Miałam ogromne bóle, które zdejmowały mi sen z powiek. Były momenty, że czułam, jakby mięśnie odrywały się od kości. Miałam problemy z wykonywaniem codziennych czynności – nie byłam w stanie przejść samodzielnie do toalety, nie mogłam przygotować sobie jedzenia, podpisać się czy zawiązać butów. Choroba zaburzała mi również mowę. Czułam, że bezpowrotnie tracę panowanie nad własnym ciałem i życiem... W 2017 roku odbył się długo wyczekiwany zabieg wszczepienia stymulatora. Szybko pojawiły się pierwsze efekty. Zabieg ograniczył mój ból i niepełnosprawność. Czułam się lepiej. Powoli zaczęłam wracać do normalnego życia, a na mojej twarzy znów zagościł uśmiech. Mogłam chodzić i wykonywać codzienne czynności. Byłam naprawdę szczęśliwa... Niestety radość nie trwała zbyt długo... Po 3 latach od operacji wszczepiony stymulator zaczął się po prostu zużywać. Co dwa miesiące muszę pokonywać kilkaset kilometrów w celu naładowania popsutej baterii. Sprzęt się osłabił, a ja razem z nim... Pojawiły się dawne dolegliwości. Skurcze mięśni znów przybrały na sile. Obecnie nie jestem w stanie poruszać się bez kul. Przed moimi oczami, znów stanęło widmo straszliwej niepełnosprawności... Boję się, że przyjdzie dzień, w którym bateria całkowicie się zatrzyma, a ja już do końca życia stanę się więźniem własnego ciała i czterech ścian. Potrzebuję nowego stymulatora, który pozwoli mi normalnie funkcjonować, niestety jego cena mnie przerasta. Choroba spowodowała, że nie jestem w stanie pracować. Z ledwością starcza mi na wydatki życia codziennego... Tak bardzo chciałabym móc być szczęśliwa, wierzyć w lepsze jutro, codziennie budzić się z nadzieją w to, że jeszcze będzie dobrze… Błagam Was o pomoc! Dorota 

5 909,00 zł ( 8,54% )
Brakuje: 63 240,00 zł
Karolina Tomaszewska
10 dni do końca
Karolina Tomaszewska , 50 lat

Uciekający czas zabiera szasnę na sprawność! Pomocy!

Los uświadomił mi, że wszystko może zmienić się z dnia na dzień, a życie jest bardzo kruche… Jednego dnia moja żona była pełna sił, następnego – obudziła się na szpitalnej sali, nie pamiętając, co dokładnie się wydarzyło… Wszystko za sprawą bezlitosnego udaru, który zmienił całkowicie bieg naszego życia. Wszystkie plany, marzenia zeszły na dalszy plan. Teraz najważniejsza jest walka o jej zdrowie. Od tego zależy, jak będzie wyglądała przyszłość mojej żony i całej naszej rodziny.  Jeszcze niedawno Karolina żyła na pełnych obrotach. Spełniała się jako wspaniała żona i cudowna mama. Zawsze poświęcała się innym. Nie bez powodu wybrała swój życiowy zawód – była pielęgniarką. Wykonywała pracę z ogromną pasją i zaangażowaniem. Codziennie pomagała wielu ludziom zachować  zdrowie, a niekiedy nawet życie! Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła wszystko... Moja żona w grudniu zeszłego roku doznała bardzo rozległego udaru – krwotoku podpajęczynówkowego z pękniętego tętniaka. Udar krwotoczny to fala, która pojawia się nagle i sieje zniszczenie w mózgu. Żaden lekarz nie jest w stanie ocenić tego, jak wielkie będą uszkodzenia... Karolina miała wiele szczęścia – przeżyła. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał jej kontrolę nad prawą połową ciała, mowę, umiejętność czytania i pisania... Przez długi czas nie docierało do nas to, co się wydarzyło. Cała nasza rodzina była przerażona i zdruzgotana.  Karolina w jednej chwili stała się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Straciła sprawność i do dziś nie jest w stanie wyrazić swoich myśli i potrzeb.... Udar zabrał jej możliwość komunikowania się z otoczeniem. Została zamknięta w więzieniu swojego ciała...  Od udaru minęło już kilka miesięcy. Każdy dzień to ciężka walka, jednak moja żona się nie poddaje. Z godną podziwu determinacją walczy o dawne życie.  Karolina przeszła już wiele zabiegów oraz intensywnych rehabilitacji. Dzięki temu stawia już pierwsze kroki! Niestety prawa ręka wciąż jest niewładna. Dodatkowo nauka mowy, czytania i pisania postępuje bardzo mozolnie ze względu na liczne deficyty wywołane uszkodzeniami mózgu.  Żeby pojawiły się kolejne efekty, konieczna jest intensywniejsza, wielostronna rehabilitacja. Koszty są ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Konieczna jest zarówno fizjoterapia, jak i terapia logopedyczna, terapia wspierająca regenerację mózgu oraz terapia zwalczająca przykurcze mięśni...  Koszty rehabilitacji przerastają całą naszą rodzinę. Nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc i wsparcie. Karolina całe dotychczasowe życie poświęciła pomaganiu innym, szczególnie starszym i chorym. Wierzę, że dobro, które każdego dnia rozdawała innym, szybko do niej wróci.  Jarosław - mąż

74 979 zł
Andrzej Łukianiuk
Andrzej Łukianiuk , 51 lat

W obliczu tragedii... Wyciągnij do Andrzeja pomocną dłoń!

Wciąż wszyscy nie możemy w to uwierzyć. Wystarczyła chwila, by codzienność zmieniła się w koszmar, z którego nie można się wybudzić... Wystarczył jeden moment, by z energicznego i zdrowego mężczyzny Andrzej zmienił się w pacjenta walczącego o sprawność. Wystarczyły sekundy, by wszystko zniszczyć, potrzeba lat, by to odbudować.  14 sierpnia bieżącego roku zmienił piękną końcówkę wakacji w pole bitwy. Andrzej uległ wypadkowi podczas wykonywania pracy. Dobrze wiemy, że lubił i umiał pracować w lesie. Więc jak doszło do wypadku - to pytanie spędza nam sen z powiek.  Andrzej stracił lewą dłoń, którą na szczęście, po sześciogodzinnej operacji udało się przyszyć. Jednak uratowanie ręki to jedno, uratowanie sprawności to zupełnie inna sprawa. Leczenie i rehabilitacja, bardzo wymagające i bardzo potrzebne, powinny zacząć się jak najszybciej. Pomóż, proszę!

8 198 zł
Franio Kaiser
Franio Kaiser , 12 lat

Bezpieczeństwo nie powinno być marzeniem! Franio znów potrzebuje pomocy!

Każdy nasz dzień to przeciąganie liny z okrutnym losem. Coraz częściej brakuje nam sił, coraz częściej upadamy ze zmęczenia, ale nie możemy się poddać! Na szali leży przyszłość naszego synka, o którą będziemy walczyć zawsze! Nie wiem, skąd w nim tyle siły i odwagi, ale jego podejście pozwala nam dalej szarpać się z brutalną codziennością. Mimo że przeszliśmy już tak wiele, to los wciąż nas nie oszczędza. O ile pogodziliśmy się z tym, że Franio jest niepełnosprawny intelektualnie i szybko nauczyliśmy się z tym żyć, to kolejna diagnoza była dla nas ciosem, po którym ciężko było się podnieść.  Nasz synek ma cukrzycę. To choroba, z którą można dobrze i komfortowo żyć - o ile jesteś odpowiedzialnym i sumiennym pacjentem stale kontrolującym swój stan. A jeśli jesteś niepełnosprawnym dzieckiem? Wtedy cukrzyca to koszmar! Poprzednia zbiórka pozwoliła nam na zakup pompy insulinowej, która sprawiła, że codzienność znów jest do zniesienia, jednak to nie oznacza końca problemów. Franio, by być bezpiecznym, wciąż potrzebuje specjalistycznego leczenia i systematycznej rehabilitacji. Nasz synek wciąż walczy, a my musimy zrobić wszystko, by mu w tej walce pomóc! Dziś o pomoc prosimy też Ciebie! Agnieszka i Bartek - rodzice

6 575 zł
Lena Kuźmińska
Lena Kuźmińska , 9 lat

Los się musi odmienić - pomóż Lence walczyć o sprawność!

Za nami lata ciężkiej pracy i bólu. Ciężko mi zliczyć noce, w których sen z powiek spędzał mi strach. Przed nami wciąż długa i wyboista droga, dlatego ściskam moją córkę za rączkę i szepczę jej do ucha, że będzie dobrze, że razem wygramy walkę z okrutnym losem! Kiedy Lenka przyszła na świat, ważyła 800 gram. Moja córeczka nie chciała czekać do końca ciąży i przyszła na świat już w 6 miesiącu. Jej mały organizm nie był jeszcze gotowy na to, by samodzielnie poradzić sobie na świecie. Jej kruche życie dosłownie wisiało na włosku. Lekarze mówili nam, że musimy być gotowi na najgorsze. Mijały godziny, dni, tygodnie. Nie było chwili bez strachu, ale w końcu stan Lenki zaczął się poprawiać. Niestety – fakt, że jest wcześniakiem odcisnął swoje piętno.  Niedorozwinięte nerwy wzrokowe spowodowały, że Lenka ma teraz ma ciężką wadę wzroku – aż 18 dioptrii na minusie. Choć Lenka skończy niedługo 6 lat, to jeszcze nie mówi i nie chodzi. Przez to, że ma ADHD, ciężko jej utrzymać równowagę, więc kiedy ma pójść przed siebie sama, chwieje się i upada. Jej pokój jest cały zabezpieczony – ma miękkie ściany i miękkie podłogi.  Dzięki ciężkiej pracy na przeróżnych rehabilitacjach i zaangażowaniu szkoły Lena robi postępy. Pracujemy z nią w domu oraz przychodzi do nas rehabilitantka, która wykonuje masaże i ćwiczenia ruchowe. My jako rodzice pragniemy tylko jednego – by Lenka była samodzielna, bo wtedy będzie szczęśliwa. Niestety potrzeby się piętrzą... Oprócz intensywnej rehabilitacji konieczny jest komunikator, ortezy, które ułatwią Lenie poruszanie się i stabilizację, turnusy rehabilitacyjne. Łącznie to ogromna kwota, dlatego powstała ta zbiórka. Wiem, że Lenka nigdy nie będzie w pełni zdrową dziewczynką, ale obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by w jej życiu było jak najmniej bólu i cierpienia. Wciąż w pocie czoła walczymy o to, by postępy się nie cofnęły. Rehabilitacja, konsultacje, leczenie i specjalistyczny sprzęt ortopedyczny to ogromne wydatki, na które coraz częściej nas nie stać, a przecież nie możemy odpuścić... Dlatego proszę – pomóż nam jeszcze raz! Sylwia, mama Lenki

6 799,00 zł ( 21,3% )
Brakuje: 25 116,00 zł
Antek Sińczuk
Antek Sińczuk , 14 lat

Choroba odbiera Antosiowi szansę na sprawność. Pomóż zawalczyć o nadzieję!

Antoś nie chodzi, nie potrafi się z nami skutecznie komunikować, nie jest w stanie sięgnąć zabawki. Prawdopodobnie nigdy nie osiągnie samodzielności. Diagnoza przekreśliła nasze szanse i odebrała spokój…   Poszukiwanie diagnozy zajęło nam mnóstwo czasu… Czas w naszym przypadku miał ogromne znaczenie, bo każdy dzień zamiast przybliżać do zdrowia, skutecznie nas od niego oddalał. Potrafisz sobie wyobrazić, co dzieje się w głowie matki, która z niepewnością czeka na nowy dzień. Jesteś w stanie żyć w permanentnym strachu o zdrowie i życie własnego dziecka? Dla mnie każda informacja była na wagę zdrowia i ratunku. W pewnym momencie marzyłam tylko o tym, by dowiedzieć się, jak mogę walczyć z chorobą, która ogranicza rozwój mojego synka i wciąż staje nam na drodze do szczęścia.  Żaden rodzic nie powinien patrzeć na cierpienie własnego dziecka. Szczególnie, kiedy diagnozy brak, a możliwości związane z pokonywaniem barier są mocno ograniczone.  Kiedy po 3 latach wreszcie usłyszałam diagnozę, nie byłam pewna, czy powinnam się śmiać, czy płakać. U mojego synka stwierdzono zaburzenia metaboliczne, zanik robaka móżdżku, opóźnienie rozwoju psychoruchowego - te słowa przekazane przez lekarza definiowały całą naszą przyszłość. Oznaczały, że będziemy musieli się zmagać z kolejnymi barierami, a niektórych być może nie uda się pokonać już nigdy.  Od tamtej pory robimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić Antosiowy właściwą opiekę rehabilitantów, bo choć straciliśmy wiele, to nie możemy się podać w walce o przyszłość naszego dziecka. Zanik Robaka Móżdzku spowodował potworne spustoszenie w organizmie, zmiany są niestety nieodwracalne, ale jeszcze nie wszystko stracone. Stała, regularna i intensywna rehabilitacja umożliwia synkowi rozwój, powoduje, że pomimo ograniczeń robi postępy. Dla nas każdy z nich jest na miarę przełomu. By dalsza praca nad rozwojem była możliwa konieczne jest wsparcie, bo koszty związane z codzienną opieką rosną, a my przestajemy sobie z tym radzić. Przeraża mnie wizja tego, że staniemy przed wyborem, że kolejne zajęcia zaczną znikać z naszego planu tygodnia z powodu braku środków.  Mam jeszcze nadzieję, mam jeszcze ostatnią szansę - Twoje wsparcie może się okazać dla mojego dziecka ratunkiem. Pomóż mi proszę! Choroba zaatakowała bezlitośnie i bez ostrzeżenia. Dzieciństwo, które dalekie jest od beztroski. Wyciągnij pomocną dłoń, wyrwij moje dziecko z piekła cierpienia! Dobro, które nam podarujesz wróci… 

10 675 zł
Weronika Urbanowicz
Weronika Urbanowicz , 24 lata

20-letnie życie, które przerwał dramat! Ratunku!

Kiedy tylko mogę, siedzę przy łóżku i ściskam jej dłoń. Chcę, by czuła, że zawsze jestem z nią, że będę ją wspierać i walczyć o nią ze wszystkich sił. Przed nami niezwykle trudna przeprawa, najtrudniejsza w życiu, jednak nie poddamy się. Na szali leży przyszłość mojej córki, którą muszę uratować!  Chciałabym, by był to tylko zły sen, z którego można się obudzić. By moja córka wciąż była sprawna, silna i energiczna. Wystarczyła jednak tylko chwila i wszystko się zmieniło... Weronika trafiła na początku lipca do szpitala z podejrzeniem ostrego zapalenia trzustki. Podjęte leczenie nie przynosiło jednak oczekiwanych rezultatów, problemów przybywało. Sytuacja pogarszała się z dnia na dzień. Doszło do niedowładu nóg i porfirii, a później do nagłego zatrzymania krążenia. Życie Weroniki zawisło na włosku. To był horror, coś, co trudno opisać słowami! Medycy walczyli o życie mojego dziecka, a ja nie mogłam nic zrobić! Wciąż czuję się bezsilna, jednak wiem, że musimy działać szybko. Weronika jest w ciężkim stanie, cały czas przebywa na oddziale intensywnej terapii, a w przyszłości czeka ją długi i bardzo kosztowny powrót do zdrowia. Jedyną drogą będzie rehabilitacja i już dziś wiemy, że bez prywatnej opieki i specjalistycznych ośrodków się nie obędzie. Bez pomocy ludzi dobrej woli nie będzie nas, niestety stać na to wszystko... Dlatego też uruchamiamy tę zbiórkę i zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Sylwia, mama

170 020 zł