Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Tosnowiec
Michał Tosnowiec , 18 lat

Ile cierpienia zniesie jeszcze Michał? Pomóż w walce z nowotworem!

Trudno opisać ogrom nieszczęść, które spadły na moje dziecko. Kiedy się urodził, umierałam ze strachu o niego. Wiedziałam, że wada serca, z którą przyszedł na świat, będzie rzutowała na całym jego życiu. Wtedy jednak myślałam, że wiszące nad nami ciemne chmury przeminą, że przed moim synkiem bezpieczna przyszłość... Wtedy w nasze życie wkroczył rak! Operację wady serduszka Michał przeszedł, kiedy miał 2 latka. Lekarze zoperowali wówczas ubytek międzykomorowy VSD, ratując życie Michała. Po tym, co się wtedy stało,  odbudowywaliśmy plany i marzenia. Uczyliśmy się żyć na nowo – bez strachu o własne dziecko. Po kilkunastu latach lost postanowił jednak po raz kolejny okrutnie nas doświadczyć. Nasz świat runął jak domek z kart. W marcu tego roku u Michała zdiagnozowano nowotwór w IV stopniu złośliwości – rozsianego mięsaka tkanek miękkich. Syn natychmiast przeszedł operację usunięcia dwóch dużych guzów w okolicy kręgosłupa lędźwiowego. Rozpoczęła się chemio i radioterapia. Michał traci włosy, siły i błysk w oku, ale nawet na moment nie stracił nadziei na życie. Znów umieram ze strachu o własne dziecko... Znów boję się zasypiać, boję się myśleć, co przyniesie następny dzień. Obecnie jesteśmy w trakcie ósmego cyklu chemioterapii. Niestety – leki, dojazdy do szpitali oraz rehabilitacja kosztują, dlatego proszę Was o pomoc. Mama Michała

15 701 zł
Lena Misiewicz
7 dni do końca
Lena Misiewicz , 15 lat

Nieuleczalna choroba odbiera Lence wzrok❗️Uratuj ją przed ciemnością!

Lenka jest moim najmłodszym dzieckiem, ma dwanaście lat. Całe jej życie wymaga specjalnej opieki i wsparcia, by mogła mieć szczęśliwe dzieciństwo. Ale z każdym rokiem jest coraz trudniej, coraz gorzej… Od trzeciego miesiąca życia rozwój Lenki zupełnie zmienił tory. Najpierw pojawiły się ataki padaczki, atypowe napady nieświadomości… Od początku miała trudności z poruszaniem się, z mową, z rozumieniem i postrzeganiem świata wokół niej. Gdy skończyła cztery latka na jej ciele pojawiły się zmiany, które po diagnostyce okazały się stwardnieniem guzowatym. Nie tylko na jej skórze, ale również narządy wewnętrzne obarczone są licznymi guzami. Zajęte są serce, nerki, wątroba… Choć jesteśmy pod stałą opieką Centrum Zdrowia Dziecka, choroba uszkadza wzrok. W tym momencie Lenka nie widzi już 75%!  Jestem załamana… Prawa strona jej ciała jest niewładna, ma zdiagnozowaną niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowaną, a teraz traci wzrok! Staram się kryć łzy przed nią, a myśli nie dają spać. Jedyną nadzieją są lasery, które zatrzymają postęp choroby i uratują resztki wzroku. Cena zabiegów przerasta nasze możliwości. Jedna wizyta to koszt prawie tysiąca złotych... Opieka nad niepełnosprawną córką uniemożliwia mi pójście do pracy. W domu opiekujemy się również chorą teściową, która potrzebuje naszej pomocy. Łączenie wszystkich wydatków – tych codziennych oraz tych nadzwyczajnych – leczniczych, jest ponad nasze siły.  Gdybym mogła odjęłabym wszystkie cierpienia i bóle mojej córeczki. Choroba zaatakowała właśnie ją – najmłodszą i bezbronną. Jest szansa, by ją ocalić, by mogła dalej widzieć twarze ukochanej babci, rodziców i rodzeństwa. By mogła się uczyć i poznawać świat na miarę swoich możliwości. Zostało jej 25% widzenia i te dwadzieścia pięć procent trzeba ratować – póki jest nadzieja i czas! Estera – mama Lenki

3 362 zł
Jakub Dziewięcki
Jakub Dziewięcki , 51 lat

Kierowca ciężarówki spadł z 3,5-metrowej cysterny❗️Pomóż Jakubowi odzyskać sprawność!

Jakub chciał uczciwie zarobić na życie jako kierowca ciężarówki. Ta praca nie należy do najbezpieczniejszych... Wyruszając w długie podróże po Europie, zdawał sobie sprawę z tego, że na drodze może dojść do wypadku. Zawsze jeździł ostrożnie i bezpiecznie, przez co był ceniony w swojej pracy. Nie podejrzewał jednak, że niebezpieczeństwo może przyjść ze strony, z której zupełnie się nie spodziewał... To stało się podczas rozładunku. Wingene, Belgia. Sielankowe miasteczko w Zachodniej Flandrii. Jakub rozładowywał ogromnę cysternę, przy której pracował. Od podłoża dzieliło go aż 3,5 metra. To mniej więcej taka wysokość, na jakiej znajduje się pierwsze piętro w bloku mieszkalnym. Gdy Jakub otwierał właz cysterny, poczuł nieprzyjemny zapach. Zasłabł... W jednej chwili bezwładne ciało wypadło z wysokiego auta, uderzając głową z hukiem o kamienne podłoże... Tragiczny wypadek zmienił całe życie młodego człowieka. Szpital, dramatyczna walka o życie, a potem o zdrowie... W obcym kraju, daleko od domu. Potęgująca się lista nieszczęść, kolejnych schorzeń.... Jakub przeżył - to dobra wiadomość, niestety, wypadek zostawił na nim straszne piętno... Ma niedowład kończyn, złamania kręgu z przemieszczeniem, doznał urazu głowy, w tym pęknięcia czaszki, a także złamania żeber. Nieodwracalnie stracił część sprawności... Niestety, sprawdziło się też powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami. Takiej próby nie przetrwał związek Jakuba. Teraz musi sobie radzić sam. Jeszcze w Belgii, gdzie w szpitalu przebywał około miesiąc, Jakub przeszedł kilka operacji. Po pół roku od wypadku zaczyna przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości, do poruszania się na wózku. Jakub nie poddaje się, ma bardzo pozytywne usposobienie, wierzy, że wróci do większej aktywności. Ma 48 lat i wierzy, że jeszcze wiele szczęśliwych lat życia przed nim. Jakub ma dwójkę dorosłych dzieci, od których otrzymuje obecnie ogrom wsparcia. Nie chce być jednak dla nich obciążeniem. Chce być samodzielny. Do tego jednak potrzeba długiej i intensywnej rehabilitacji, która oznacza ogromne koszty... Z całych sił prosimy więc o wsparcie dla kierowcy i taty dwójki dzieci. W najcięższych chwulach życie zasługuje na to, by odzyskać choć część tego, co zabrał mu wypadek.  

36 087,00 zł ( 51,16% )
Brakuje: 34 445,00 zł
Dawid Masiejczyk
Dawid Masiejczyk , 22 lata

Trwa walka o zdrowie Dawida! Pomóż!

Dawid miał plany, marzenia, wierzył i dążył do tego, by osiągnąć zamierzony cel. Chciał studiować na AWF, ponieważ sport jest jego pasją. Od dziecka grał w piłkę nożną. Jako nastolatek uczył się w szkole sportowej. Zdobywał puchary i nagrody.  Patrzyliśmy  na niego i byliśmy  dumni z jego sukcesów  i spokojni o jego przyszłość. Dziś to wszystko stanęło pod znakiem zapytania, zakryte paraliżującym strachem. Wszystko zmieniło się nie do poznania, runęło w jednej sekundzie. Lekarze walczą o życie naszego syna, ale co z jego przyszłością? Dawid zachorował na nowotwór (Chłoniak Hodgkina). To było bardzo niespodziewane, nikt nie myślał, że w jednej chwili Dawid ze sportowca zmieni się w ciężko chorego człowieka. Obecnie Dawid jest poddawany intensywnej chemioterapii, po której stracił włosy i jest bardzo osłabiony. Czeka go jeszcze radioterapia.  Strach i niepewność zawładnęły naszą codziennością, a w naszej  głowie zrodziło się jedno pytanie… Dlaczego to właśnie nasz  syn, u progu dorosłego życia, musi brać udział w najtrudniejszej walce  – o  swoje życie i swoją przyszłość? Widzimy, jak walczy, jak bardzo jest silny. Ma charakter sportowca. Dawid jest w trakcie leczenia. W szpitalu jest co dwa tygodnie, a szpital jest oddalony od miejsca zamieszkania o 260 km. By zaopiekować się chorym dzieckiem, ojciec musiał zrezygnować z pracy.  Niestety, problemów przybywa, a  osłabiony organizm Dawida  potrzebuje wzmocnienia i rehabilitacji, by wrócić do formy. W tym momencie Dawid  przebywa w szpitalu. Źle znosi chemioterapię... Chcielibyśmy  pomóc naszemu  synkowi, lecz czasami nie wiemy jak…  Dla całej  naszej rodziny sytuacja jest nowa i zmienia się w błyskawicznym tempie. Dlatego musimy zrobić wszystko, by pomóc Dawidowi  jak najszybciej. Kluczem do sukcesu jest  wyleczenie i rehabilitacja, po której Dawid będzie mógł wrócić do formy  i zrealizować swoje marzenia.  Bardzo prosimy o wsparcie dla Dawida. Będziemy wdzięczni za każdy odruch serca.  Aneta i Leszek, rodzice Dawida

52 528 zł
Karol Kujawski
Karol Kujawski , 33 lata

Guz mózgu zabrał mojemu synowi wzrok i sprawność – ale nie życie! Ratujmy Karola!

Dziecko zawsze będzie najważniejsze dla matki. Nieważne ile ma lat – w jej sercu zajmuje szczególne miejsce. Chce się dla niego jak najlepiej, dba i troszczy na każdym kroku. Myśli o tym, czy czuje się dobrze, czy niczego mu nie brak. Wiadomość o jego chorobie jest tą najgorszą, niszczy wszystko w koło. Nic tak nie boli jak strach i niepewność o to, co będzie dalej…  Karol w tym roku skończył 30 lat. Urodził się jako zdrowy chłopiec i żyłam z wielką nadzieją, że tak zostanie. Niestety, w wieku 4 lat wykryto u niego nowotwór - czaszkogardlaka. Był jeszcze taki malutki i bezbronny, a jego codzienność nierozerwalnie związała się z częstymi pobytami w szpitalu i wizytami u lekarzy. Potrzebna była natychmiastowa operacja, która miała uratować jego życie.  Guz odrastał, a Karol do 8 roku życia przeszedł w sumie trzy poważne operacje, w wyniku których stracił wzrok… Modliłam się, by czarne chmury, które skłębiły się nad naszą rodziną, po prostu uciekły. Niestety było tylko gorzej. Kolejne lata wiązały się z kolejnymi operacjami. Po szóstej w 2007 roku nastąpił obrzęk mózgu, trzy miesiące śpiączki, niedowład i paraliż lewej nogi i ręki. Guz nadal rósł, więc Karol został poddany naświetleniom – pierwszy raz w 2009 roku i ponownie w 2015 roku.  Syna wychowywałam sama. W tym momencie również to ja pełnię nad nim opiekę, pomagam we wszystkich czynnościach, otaczam miłością największą, jaką tylko potrafię. Zrezygnowałam z pracy, by być z nim w każdym momencie. Karol jest pogodnym, inteligentnym i silnym mężczyzną. Uwielbia słuchać powieści, lubi muzykę, interesuje się otaczającym go światem. Chciałby czytać książki, ale paraliż jednostronny znacznie utrudnia mu naukę alfabetu Braille’a. Niestety z powodu swojej niepełnosprawności nie może pracować, a jest to jego największe marzenie.  Karol wymaga ciągłej opieki, badań, podawania leków i rehabilitacji, a to wiąże się z ogromnymi wydatkami, na które brakuje nam pieniędzy. Dlatego proszę o pomoc! Wierzę w ludzi, wierzę w magiczną moc pomagania!  Mama

20 052 zł
Anna i Marcelina Kumela
Anna i Marcelina Kumela , 5 lat

Dodatkowy chromosom to nie wyrok! Marcelinka potrzebuje Twojej pomocy!

Marcelinka ma Zespół Downa oraz wrodzone wady serca. To wystarczająco dużo, by obawiać się o jej przyszłość… Kochamy ją z całych sił, niestety nasza miłość nie jest w stanie uchronić jej przed licznymi dolegliwościami. Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córeczce jak najlepsze życie… Marcelina jest naszym najmłodszym dzieckiem. Natura obdarzyła ją dodatkowym chromosomem, sprawiając, że znacznie różni się od swojego rodzeństwa. Dla nas to jednak nie ma znaczenia – kochamy ją równie mocno! Od momentu poznania diagnozy wiedzieliśmy, że Zespół Downa to nie wyrok. Mimo że zaburzenie jest widoczne i bardzo stygmatyzujące, takie osoby przecież normalnie funkcjonują – są wśród nas, chodzą do szkoły, znajdują pracę i potrafią być szczęśliwi.  Niestety, wraz z chorobą genetyczną, Marcelinka dostała od losu mnóstwo dodatkowych schorzeń... Im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz  – poważna wada serca, opóźnienie psychoruchowe, obniżone napięcie mięśniowe, czy słaba odporność...  Wszystkie te przypadłości, a w szczególności wada serca spowodowały, że po urodzeniu wiele dni spędziliśmy w szpitalu. Potem konieczna była operacja, na którą jednak musieliśmy bardzo długo czekać, pełni lęku i niepewności... 5 sierpnia 2021 roku nastał dzień, na który tak czekaliśmy. Marcelinka trafiła na stół operacyjny. Niestety, podczas zabiegu lekarze wykryli u córeczki kolejne dwie poważne wady! Mimo ogromnych starań nie udało się skorygować ich wszystkich...  Po operacji Marcelina jeszcze wiele tygodni przebywała w szpitalu. W osierdziu zaczęła zbierać się duża ilość płynu, dlatego konieczne było założenie drenu. Dodatkowo Marcelinka straciła apetyt i musiała być karmiona przez sondę... Była bardzo słaba i wycieńczona. Gdy córeczka walczyła o zdrowie w szpitalu, my nie mogliśmy być przy niej. Obostrzenia związane z pandemią spowodowały, że nie mogliśmy się z nią widywać... Ten czas był dla nas bardzo trudny. Jako rodzice byliśmy zagubieni. Obecnie jesteśmy już w domu. Stan Marcelinki jest ustabilizowany. Niestety, nasza córeczka nie chodzi, nie mówi, nie jest w stanie samodzielnie jeść. Potrzebuje całodobowej opieki, a jej rozwój jest znacznie opóźniony. Wkładamy ogrom pracy, by udało jej się zdobyć podstawowe umiejętności i samodzielność, jednak to wiąże się z kosztowną rehabilitacją, na którą brakuje nam środków…  Terapia, wizyty w szpitalu i u specjalistów wypełniają niemal cały nasz kalendarz. Co gorsza, większość z nich musimy opłacać prywatnie z własnej kieszeni... Nie starcza nam na to wszystko pieniędzy, ponieważ oprócz Marceliny mamy jeszcze 9 dzieci. Nasze oszczędności już dawno się wyczerpały...   Marzymy  o tym, aby nasz córka zaczęła chodzić i mówić, a w przyszłości stała się samodzielna i niezależna. Bardzo się staramy, by zapewnić Marcelinie jak najlepsze leczenie i rehabilitację. Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie. To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Anna i Adam, rodzice

40 012,00 zł ( 44,37% )
Brakuje: 50 148,00 zł
Krzysiek Sieczkarek
Krzysiek Sieczkarek , 19 lat

Ciężka walka o sprawność i zdrowie syna! Pomocy!

Kiedy Krzyś przyszedł na świat, wszystko było gotowe – pokoik, niezbędne przybory, wózek i złożone łóżeczko. Byliśmy przepełnieni szczęściem oraz nadzieją, że będzie dobrze. I tak się stało... Pierwsze spojrzenie i od razu skradł nasze serce. Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by był bezpieczny i szczęśliwy. Nie sądziliśmy jednak, że będzie to tak trudne, a jedyną szansą dla naszego dziecka okaże się długotrwała terapia i intensywne leczenie.  Krzyś urodził się w maju 2005 roku i ten moment, choć dla nas tak piękny, rozpoczął nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś… Już chwilę po porodzie spostrzegliśmy pierwsze niepokojące objawy… Lekarze szybko potwierdzili nasze obawy, a my w mgnieniu oka spadliśmy z wyżyn szczęścia na dno rozpaczy. Nasz synek urodził się z mocnymi przykurczami mięśni, wadą genetyczną chromosomów 8 i 15, a także ciężką wadą serduszka.  Do szpitala wracaliśmy jeszcze wiele razy - niestety, długa lista chorób narażała Krzysia na nieustanne zagrożenia. Nasza rodzicielska droga zaczęła się od strachu… Byliśmy zdruzgotani i nie wiedzieliśmy, co nas czeka...  Z każdym dniem zauważaliśmy, że rozwój naszego syna jest znacznie opóźniony. To skłoniło nas do dalszej diagnostyki. W 2008 roku poznaliśmy kolejny wyrok – spektrum autyzmu.  Razem z rozpoznaniem choroby nasza rodzina doświadczyła wielu bardzo trudnych przeżyć. Z jednej strony czuliśmy smutek, żal i załamanie, z drugiej zaś – ulgę i radość, ponieważ skoro wiadomo już, co jest przyczyną zaburzenia rozwoju, to będzie można szybko rozpocząć terapię...  Początki były naprawdę trudne. Jako rodzice byliśmy zagubieni i zdezorientowani. Odczuwaliśmy ogromny ból, spowodowany dostrzeganiem rozbieżności w rozwoju naszego syna oraz jego rówieśników. Były to dla nas niełatwe i wyczerpujące lata.   Dziś Krzysztof jest już nastolatkiem. Mimo to w dalszym ciągu wymaga całodobowej opieki. Czuwamy przy nim dzień i noc. Syn potrzebuje pomocy we wszystkich aspektach życia. Jego rozwój jest całościowo zaburzony – nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść, a nawet się ubrać. Krzysztof ma niepełnosprawność intelektualną oraz ruchową. Zmaga się z regularnymi problemami z biodrem, a jego chód jest koślawy i niestabilny. Syn wymaga regularnej rehabilitacji i kosztownego leczenia. Niepełnosprawność Krzysia spowodowała, że jedno z nas musiało całkowicie porzucić pracę. Żyjemy tylko z jednej pensji. Bariera finansowa jest dla nas coraz większym problemem…  Nasza codzienność to ciągła walka - o jego sprawność, o środki na rehabilitację, o zapewnienie mu godnych warunków życia. A przede wszystkim o to, żeby na ustach naszego dziecka, pomimo przeciwności, gościł uśmiech.  Z całego serca prosimy Państwa o wsparcie! Ofiarowane datki pozwolą nam na rozszerzenie działań terapeutycznych, które są dla Krzysia niezbędne!  Mamy nadzieję, że okazane dobro powróci do Państwa ze zdwojoną siłą! Rodzice Krzysia

2 805,00 zł ( 11,82% )
Brakuje: 20 919,00 zł
Zuzia Buras
Zuzia Buras , 3 latka

7 miesięcy dramatu na OIOM-ie❗️Zuzia ma za sobą 4 operacje serca - ratunku!

Rok, który miał być najpiękniejszym w naszym życiu - na świecie mieliśmy powitać naszą córeczkę Zuzię - okazał się też najgorszym, pełnym najstraszniejszych, najbardziej dramatycznych chwil... Zuzia urodziła się 9 stycznia. Zamiast wyjścia do domu po kilku dniach, czekało ją ponad 7 miesięcy na OIOM-ie, 4 poważne operacje i 2 cewnikowania serca. Stan córeczki jest ciężki, a my błagamy o ratunek... Czekaliśmy na jej pojawienie się z niecierpliwością i miłością. Szczęście przerwała tragedia... Nie mogliśmy uwierzyć w to, że to może być prawda, jednak  złowroga cisza w gabinecie i mina lekarza nie zwiastowały nic dobrego. W drugim trymestrze ciąży w czasie badań okazało się, że z serduszkiem naszej córeczki jest coś nie tak... Zostaliśmy skierowani do innego lekarza, który niestety potwierdził te przypuszczenia. Szok, ból, przeraźliwy strach. Tetralogia Fallota - jeszcze wtedy nie mieliśmy pojęcia, co to oznacza. Zaczęliśmy przeszukiwać Internet, szukając chociaż jednej pozytywnej wiadomości. Do dnia porodu gdzieś tam w środku mieliśmy resztki nadziei, że to nie może być prawda. Wszystko miało się wyjaśnić po narodzinach. Niestety, stało się najgorsze... W 36. tygodniu ciąży poprzez cesarskie cięcie na świat przyszła nasza Zuzia, a diagnoza została ostatecznie potwierdzona. Czasem z chorym sercem da się jednak żyć... Okazało się niestety, że wada Zuzi jest bardzo poważna. Jej chore serce wymagało operacji, by dalej bić... Zuzia przeszła operację serca, która nie udała się tak, jak chcieli tego lekarze... Konieczna była kolejna operacja. Niestety serce Zuzi nie chciało podjąć pracy... Stanęliśmy w obliczu najstraszniejszej myśli w życiu - tego, że nasza córka może w każdej chwili odejść. Lekarze podłączyli Zuzię do ECMO - krążenia pozaustrojowego, które jest leczeniem ostatniej szansy, "protezą" serca i płuc, ostatnim sposobem, by ratować jej życie. Kazali liczyć się z najgorszym... Straszne było to, że nie mogliśmy być przy córeczce. Na OIOM-ie wizyty trwają kilkanaście minut... Serca rozrywały nam tęsknota i strach, bo śmiertelnie chore serce naszej córeczki w każdej chwili mogło przestać bić... Zuzia przeszła kolejne cewnikowanie, potem kolejną operację i następną... Nikt nie wierzył w to, że przeżyje, w to, że kiedyś wróci do domu... Nikt poza nami. Nasza córeczka żyje, od kilku dni jesteśmy w nią w domu. Serce bije, ale walka o życie odcisnęła na niej straszliwe piętno... Zuzia nie jest w stanie sama oddychać. Respirator, ssak, koncentrator tlenu - to od nich zależy życie naszej córeczki... Zuzia ma oczopląs, nie skupia wzroku, sama nie podnosi nawet główki. Jest w ciężkim stanie. Kurczowo trzymamy się nadziei, że będzie lepiej jednak do tego niezbędne jest leczenie i rehabilitacja... Koszt samych leków na 2 tygodnie to 500 złotych. Do tego sprzęt i rehabilitacja - Zuzia jest wiotka, słaba, ma 8 miesięcy, a bez pomocy nie nauczy się nawet trzymać główki. Nasze dziecko cudem uciekło śmierci, teraz potrzebujemy wsparcia, by życie naszej Zuzi, choć tak trudne, było odrobinę łatwiejsze.  Rodzice  

128 158 zł
Stanisław Maciukiewicz
Stanisław Maciukiewicz , 12 lat

Stasiu walczy każdego dnia! Pomóżmy, by miał szansę zrobić swój pierwszy krok!

Marzę, by w końcu usłyszeć upragnione słowo mama, by Stasiu przybiegł do mnie o własnych siłach, mocno przytulił i opowiedział o tym jak się czuje. Wiem, że wiele z tych marzeń po prostu się nie spełni. Od pierwszych chwil spędzonych na tym świecie zabrakło mu szczęścia, aby być zdrowym dzieckiem. Mimo to zawalczę, by zapewnić ukochanemu synkowi jak najlepszą przyszłość. To wszystko działo się tak szybko… Urodził się w zamartwicy, był okręcony pępowiną. Akcja reanimacyjna i przywrócenie czynności życiowych. Mój mały cud znowu był z nami! Lekarze nie potrafili określić jakie będą konsekwencje tych zdarzeń. Starałam się być dobrej myśli, jednak natłok złych diagnoz przybijał coraz bardziej. Gdy syn miał 2 miesiące, przeszedł zachłystowe zapalenie płuc, a potem przyszła do nas ta najgorsza diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce.  MPD, trzy litery, które powodują, że Staszek nie może jak inne dzieci beztrosko spędzać wolnych chwil na placach zabaw, bawić się w berka, czy jeździć na wycieczki rowerowe. Do tego Staś zmaga się z autyzmem, potrzebuje stałej pracy nad sferą ruchową, ale także terapią mowy. W tym momencie synek porozumiewa się za pomocą pojedynczych dźwięków lub poprzez wskazywanie. Niestety problemy z napięciem mięśniowym często utrudniają mu kontakt z najbliższymi, a brak równowagi bardzo utrudnia samodzielne siedzenie, o przemieszczaniu się nie wspominając. Nasze dni przepełnione są katorżniczą rehabilitacją.  Stasiu właśnie zaczął uczęszczać do 1 klasy. To ważny dzień dla każdego dziecka, ogromna zmiana – z przedszkolaka na ucznia szkoły podstawowej. Niestety i w tej kwestii mój syn musi być traktowany inaczej. Stasiu po tygodniu w szkole, tydzień spędzi na turnusie rehabilitacyjnym. I tak przez cały rok.  Turnusy są dla rozwoju Staszka niezwykle ważne, ale także bardzo kosztowne. Już po kilku tlenoterapiach czy zajęciach z metody krakowskiej widzę, że funkcjonuje dużo lepiej niż wcześniej. Nie chciałabym zabierać mu nadziei, nie chciałabym zabierać tej nadziei sobie… Dlatego proszę o pomoc w zdobyciu środków na rehabilitację mojego synka. Dla lepszej przyszłości Stasia! Arleta, mama    

10 528,00 zł ( 13,44% )
Brakuje: 67 770,00 zł