Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mia Nejmanowska
Mia Nejmanowska , 3 latka

❗️Urodziła się ponad 4 miesiące za wcześnie - walczymy o przyszłość malutkiej Mii!

Urodziła się "poza granicami przeżycia". Mia jest skrajnym wcześniakiem, prawdopodobnie jednym z najmłodszych w Polsce. Przyszła na świat w 22. tygodniu ciąży... To o 18 tygodni - 4,5 miesiąca - za wcześnie. To, że żyje, to prawdziwy cud... Potrzebujemy Waszej pomocy, by ten cud maleńkiego życia ciągle trwał... Mama kruszynki Mii, Aneta, tak opowiada swoją historię: Nie mogłam uwierzyć w to, że to prawda. Przecież to był dopiero 22 tydzień ciąży. Mia nie mogła się jeszcze urodzić, było zdecydowanie za wcześnie. Bałam się każdej minuty, każdego spojrzenia lekarza, które mogło zwiastować najgorsze... Początkowo nic nie zapowiadało dramatu. Spodziewałam się zdrowej córeczki. Czułam się nieźle, ciąża przebiegało prawidłowo, malutka dziewczynka, rosnąca pod moim sercem, rozwijała się bez zarzutu. Nawet nie myślałam jeszcze o porodzie, przecież była dopiero połowa ciąży... Dopóki nie pojawiła się krew. W trybie natychmiastowym trafiłam do szpitala. Lekarze nie wiedzieli, co się dzieje... Teraz już wiadomo, że na łożysku był krwiak. Życie moje i mojego maleństwa znalazło się w niebezpieczeństwie. Ciąża nie mogła trwać ani chwili dłużej... Mona córeczka urodziła się w 22. tygodniu ciąży. Ważyła zaledwie 600 gramów, mierzyła 32 centymetry. Była malutka, krucha, miała wielkość dłoni. Nie krzyczała, nie płakała, nie miała na to siły. Mia nie umiała nawet samodzielnie oddychać... Nikt nie pozostawiał złudzeń, jakie są rokowania. Były praktyczne żadne. Nikt nie dawał jej żadnych, nawet najmniejszych szans. Z mamy, spodziewającej się zdrowego dziecka, stałam się mamą dziewczynki, która mogła umrzeć w każdej następnej minucie... Zniknęły nadzieja i radość, pojawiła się rozpacz. Zniknęła też Mia, która zabrano, by toczyć dramatyczną walkę o jej życie... Nie mogłam być przy niej, przytulić jej, nawet jej zobaczyć... Widzenia były króciutkie i rzadkie. Na początku dwa razy w tygodniu, potem codziennie, byłam przy niej na kilkanaście minut i mówiłam jej, żeby się nie poddawała. Żeby walczyła... Mia przeszła bardzo, bardzo dużo... Jest skrajnym wcześniakiem - tak nazywa się dzieci, urodzone przed 28. tygodniem życia. Ich narządy często nie wykształciły się jeszcze dobrze wykształcić... U Mii na szczęście bez zarzutów funkcjonowało serce. Gorzej z płucami i jelitami... Kilkakrotnie gasła. Miała niewydolność oddechową i krążenia, dysplazję oskrzelowo-płucną oraz okołoporodową perforację jelit... Konieczne było założenie kolostomii. Codziennie miałam nadzieję, że dziś stan Mii się polepszy, że dziś usłyszę dobre wieści, które niestety nie przychodziły... Doszło do krwotoków dokomorowych III stopnia. Córeczka miała niedokrwistość, retinopatię oraz wodogłowie - dwukrotnie trzeba było jej zakładać zbiornik Rickhama. Przeszła założenie i usunięcie zastawki - doszło do zakażenia - i kolejne założenie zastawki komorowo- otrzewnej. Kruche ciałko Mii dzielnie walczyło o każdą minutę, każdą godzinę, każdy dzień. Kilka miesięcy trwała walka o samodzielny oddech... Przeszliśmy bardzo ciężkie chwile. Pokonaliśmy jednak śmierć i wierzę, że najgorsze już za nami... Wciąż wierzę, że tak trudny początek nie musi przekreślać dobrego życia. Mia patrzy na nas, wyciąga rączki, uśmiecha się najpiękniej na świecie... Jakby cieszyła się każdą chwilą. Aby jednak miała szansę na rozwój, po uporaniu się ze wszystkimi problemami zdrowotnymi będziemy musieli zacząć rehabilitację. Bez niej Mia nie ma szans na rozwój. Moja córeczka być może już do końca życia będzie potrzebowała leczenia i rehabilitacji. Mia niczym nie zasłużyła sobie na cierpienia, dlatego bardzo proszę, pomóż jej... Aneta, mama * Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

66 908,00 zł ( 43,55% )
Brakuje: 86 709,00 zł
Kacper Boboryko
12 dni do końca
Kacper Boboryko , 9 lat

Zamknięty w świecie autyzmu. Pomagamy Kacperkowi!

Świadomość, że robisz wszystko, aby Twoje dziecko miało szansę na jak najlepszą przyszłość, że każdego dnia stajesz na wyżynach możliwości, bo troska o nie przysłania Ci wszystko inne, że codzienność jest potwornie trudna, ale nie możecie się wspólnie poddać, bo za rogiem jest nadzieja, której nie można zaprzepaścić... To uczucie, które znamy doskonale. Walczymy o lepszą przyszłość Kacperka od dnia, w którym dowiedzieliśmy się, że będzie szedł przez życie z diagnozami, które zwaliły nas z nóg i musieliśmy przez nie przeorganizować całą naszą rzeczywistość. Dziś wcale nie jest nam łatwiej. Lada moment Kacper skończy 6 lat, jednak z chorobą będzie się zmagać już zawsze. Choćbyśmy bardzo chcieli, nie jesteśmy w stanie sprawić, że nasz synek cudownie ozdrowieje. Padaczka zbiera żniwo, zaburzenia rozwoju pod postacią autyzmu nie odpuszczają, konieczna jest kosztowna rehabilitacja, na którą nam samym brakuje już środków. Robimy co w naszej mocy, by synkowi niczego nie zabrakło, jednak potrzeby cały czas rosną, a nam powoli zaczyna brakować sił i oszczędności. Specjaliści, u których konsultujemy Kacperka są zgodni, co do jednego - synek przynajmniej trzy razy w roku powinien wyjechać na turnus rehabilitacyjny. Pokładamy w tym ogromną nadzieję. Wiemy, że Kacperka nie da się wyleczyć, jednak możemy mu pomóc, by był jak najbardziej samodzielnym dzieckiem. Bardzo prosimy Was o wsparcie! Anna i Krystian, rodzice

13 557,00 zł ( 65,35% )
Brakuje: 7 188,00 zł
Dorota Gapys
Dorota Gapys , 55 lat

Niewyobrażalny ból doprowadził do tragedii❗️Prosimy, pomóż nam walczyć o Dorotę!

Dorota - moja mama - jest młodą, pogodną, bardzo ciepłą i rodzinną osobą. Niestety jej i nasz świat zawalił się kilka miesięcy temu i znaleźliśmy się w sytuacji, w której bardzo potrzebujemy wsparcia... Rok zaczął się dla mamy pechowo - 8 stycznia potknęła się i wywróciła, przez co złamała śródstopie. Mama leczy się na osteoporozę. Niestety niewiele trzeba było, aby kość się złamała.  Przez ponad 2 tygodnie mama chodziła do pracy. Początkowo myślano, że to stłuczenie i na to mamę leczono... Dopiero po trzech miesiącach od urazu lekarze rozpoznali złamanie. Mama leczona była zachowawczo, niestety bez żadnych rezultatów... Wobec braku skuteczności leczenia oraz silnych, ostrych dolegliwości bólowych konieczne było przeprowadzenie operacji artrodezy stawu Lisfranca. Przez kolejne miesiące z ciężkim trudem walczyliśmy z bólem pourazowym. Kiedy wydawało się, że najgorsze za nami, mama złamała rękę... Przy wstawaniu zachwiała się, straciła równowagę i upadła. 1,5 miesiąca po operacji stopy kolejne złamanie... I kolejna operacja. Reka musiała zostać ustabilizowana drutami Kirschnera - mama miała nosić je przez dwa miesiące. Po kolejnej operacji mama bardzo cierpiała... Dokuczał jej ból, nie miała też sprawnej stopy i ręki, co bardzo utrudniało jej poruszanie się i wykonywanie codziennych czynności. Bardzo przeżywaliśmy jej cierpienie. Pomagaliśmy na wszelkie możliwe sposoby, aby tylko ułatwić jej powrót do sprawności. Wydawało się, że to koniec tragedii, niestety, najgorsze miało dopiero nadejść... Niestety w czerwcu zdarzył się wypadek, którego nie można w żaden sposób cofnąć - złamanie kręgosłupa z przerwaniem rdzenia kręgowego. Wyjeżdżając do ośrodka rehabilitacyjnego mama była cała zesztywniała... Nie mogła ruszać samodzielnie rękami, które były wykrzywione w różnych kierunkach. Ciężko jej było mówić, nie jadła samodzielnie. Jej stan sprawiał, że pękało nam serce...  Mama przebywa tymczasowo w ośrodku rehabilitacyjnym. Jedynym sposobem, by przywrócić jej sprawność, jest długa i kosztowna rehabilitacja neurologiczna. Niestety jej koszt przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Koszt pobytu mamy w ośrodku rehabilitacyjnym to 4500 złotych miesięcznie. Wspieramy ją, jak tylko możemy, ale same dobre słowa bez fachowej rehabilitacji i mobilizacji nie pomogą. Człowiek postawiony przed takimi trudnościami wydaje się bezradny. Jedyne, o czym teraz marzymy, to by mama potrafiła poruszać się na wózku i wróciła do życia z nami. Dzięki Waszemu wsparciu mama powoli nabiera sił i walczy każdego dnia, by wrócić do sprawności. Niestety w wyniku długiej hospitalizacji powstały odleżyny, co nie ułatwia procesu zdrowienia. Jednak mimo to walka wciąż trwa. Zmagania o poprawę stanu zdrowia mogą zmierzać ku lepszemu tylko i wyłącznie dzięki Wam. Mama i my, jej rodzina, jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za całą dotychczasową pomoc. Pełni nadziei prosimy o dalsze wsparcie w sfinansowaniu rehabilitacji neurologicznej mamy, która jest jedyną możliwością na jej powrót do normalności! Każda złotówka to iskierka nadziei na jej dalszą walkę o życie. Agnieszka, córka Doroty

29 486,00 zł ( 13,85% )
Brakuje: 183 280,00 zł
Gertruda Stryjecka - Łata
Gertruda Stryjecka - Łata , 47 lat

Mama 3 dzieci walczy z rakiem o życie! Potrzebne Twoje wsparcie!

Są tacy ludzie, których zawsze możesz zapytać o radę i poprosić o pomoc, a oni nigdy nie odmówią. Są tacy ludzie, którzy serce mają na dłoni - nigdy nie proszą o nic dla siebie, zawsze są dla innych. Taka jest właśnie Greta. Świetny pedagog, niezawodna przyjaciółka i najwspanialsza mama, jaką znam. I właśnie ją, naszą Gretę, dopadł rak... W takich chwilach wydaje nam się, że nie ma sprawiedliwości ta świecie. Osoby takie jak Greta powinny żyć wiecznie, a przynajmniej 100 lat - przecież ona nigdy nie zrobiła nic złego... Wrażliwa na problemy innych zawsze spieszyła z pomocą. Dziś takiej pomocy potrzebuje sama... Kiedy usłyszała diagnozę, jej świat się zatrzymał. Nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych wdarł się do jej życia bez żadnego ostrzeżenia. Kiedy my zdezorientowani i pogrążeni w strachu zastanawialiśmy się, co możemy zrobić, ona pełna mobilizacji przygotowywała plan walki na śmierć i życie. Wie, że musi walczyć, dla męża, dla dzieci, dla rodziców, dla nas wszystkich! Greta nadal systematycznie jeździ na zabiegi chemioterapii, a po ich zakończeniu planowana jest radioterapia. W dalszym ciągu korzysta też z zabiegów rehabilitacyjnych. Wspomaga się leczeniem wzmacniającym, m.in. suplementami, zabiegami w komorze tlenowej, wlewami z wit. C oraz specjalistyczną dietą, ułożoną dla niej przez dietetyka. Skutki uboczne wynikłe po chemioterapii spowodowały, że musi korzystać z licznych konsultacji i leczenia u specjalistów. To niestety generuje ogromne koszty, dlatego ponownie proszę o pomoc, w imieniu swoim, Grey, jej rodziny i przyjaciół.  Przyjaciółka ➡️ Licytacje dla Gertrudy

10 294 zł
Michał Wojtasik
Michał Wojtasik , 12 lat

Walczymy o przyszłość naszego syna! Proszę, nie bądź obojętny!

Mój synek nie miał łatwego startu - właściwie od samego początku całe jego życie toczy się w cieniu leczenia, rehabilitacji, ale też cierpienia, którego przyczyną jest długa lista chorób. Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Niestety nie będzie to możliwe bez kompleksowej rehabilitacji… Michał urodził się z cytomegalią wrodzoną, która uszkodziła jego układ nerwowy oraz doprowadziła do znacznego opóźnienia rozwoju. Diagnozy, które usłyszeliśmy od lekarzy, stanowiły niekończącą się listę. Każda z nich to jednak nie tylko kolejne kartki dodawane do historii chorób, to też strach, ból i przerażająca niepewność.  U naszego syn zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, małogłowie, zwapnienie mózgu, wadę kory mózgowej, niedosłuch ucha prawego, głuchotę ucha lewego, zanik nerwów wzrokowych, zaburzoną praksję języka, osłabioną prawą stronę ciała... Trudno mi opisać słowami to, co czuje matka, kiedy dowiaduje się, że jej dziecko jest tak poważnie chore... Serce rodzica po prostu pęka na pół. Mój syn ma już 9 lat,  a ja z każdym rokiem coraz bardziej martwię się o jego przyszłość. Czy liczne choroby i zaburzenia pozwolą mu normalnie żyć?  Niestety, już teraz choroby znacznie obniżyły jego jakość życia. Dzieciństwo Michała niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi rehabilitacje, konsultacje, wizyty u specjalistów – okulisty, neurologa, audiologa, logopedy czy fizjoterapeuty.  Wiemy, że Michał innego życia mieć nie będzie. Dlatego robimy wszystko, aby to życie, które ma, było dla niego jak najlepsze. Nie poddajemy się i dzielnie walczymy. Niestety każdego dnia pojawiają się nowe trudności...  Obecnie jednym z największych problemów, z jakim zmaga się nasz syn, jest nadmierne ślinienie, które trudno powstrzymać. Mokre zabawki, wilgotne książeczki czy częsta zmiana garderoby to nic przy ciągłych infekcjach wirusowych, bakteryjnych czy grzybiczych, pojawiających się w jamie ustnej. Ślina powoduje, że delikatna skóra naszego synka jest ciągle podrażniona, co sprawia mu ogromny ból i dyskomfort.  Probowaliśmy już wszystkiego – liczne masaże twarzy, ostrzykiwanie ślinianek, specjalistyczne plastry czy chustki – nic nie przynosiło oczekiwanych efektów.  Po długich poszukiwaniach, w końcu udało nam się dotrzeć do polecanego chirurga szczękowego. Lekarz dał nam cenne wskazówki. Jednak to nie wystarczy... Potrzebna jest jeszcze regularna i kompleksowa rehabilitacja. To jedyna szansa na życie bez ciągłych infekcji, bólu i cierpienia naszego synka. Niestety koszt jest ogromny...  Kwota znacznie przewyższa nasze możliwości finansowe. Na ten moment wszystkie oszczędności wydaliśmy na zapewnienie naszemu dziecku rehabilitacji, aparatów słuchowych czy niezbędnego sprzętu ortopedycznego… Bardzo prosimy o pomoc – to już ostatnia nadzieja na poprawę komfortu życia Michała. Prosimy, spójrz na naszego synka i nie przechodź obojętnie... Rodzice   

14 090,00 zł ( 51,73% )
Brakuje: 13 145,00 zł
Julia Szot
Julia Szot , 3 latka

Nagła tragedia rozdzieliła malutkie bliźniaki! Ratunku!

To miał być ten dzień, który pamięta się do końca życia. Dzień, który niesie za sobą jedynie szczęście i niczym nieograniczoną radość. 2 kwietnia przyszły na świat moje bliźnięta – Julka i Mikołaj. Niestety, nikt nie był w stanie przewidzieć, że nasza podróż rozpocznie się od wielkiego strachu, poważnych operacji i gorzkich łez....  Julcia i Mikołaj przyszli na świat jako wcześniaki w 34. tygodniu ciąży. Dzieci były maleńkie, kruche i całkowicie bezbronne. Przez pierwsze dni musieliśmy przebywać w szpitalu, aby maleństwa osiągnęły odpowiednią wagę i były w stanie samodzielnie funkcjonować. Niestety, w 21. dobie życie u córeczki doszło do nagłego zatrzymania krążenia.  Zatrzymanie krążenia to zatrzymanie akcji serca i oddechu, które w konsekwencji doprowadza do niedotlenienie, poważnych uszkodzeń mózgu, a nawet śmierci!  Rozpoczęła się walka o życie naszego dziecka. Dla rodzica to najgorszy chwile! Tak bardzo bałam się o jej życie, bałam się, czy Julcia będzie miała siłę, by o nie zawalczyć.... Byliśmy całkowicie bezradni.  Rokowania były tragiczne i nikt tego przed nami nie ukrywał… Nie umiem powiedzieć, ile łez wylałam i nie umiem opisać tego okropnego bólu, który wtedy mi towarzyszył. Lekarze nas nie oszczędzali, mówili prawdę, która przeszywała serce. Dawali naszej córeczka minimalną szansę na przeżycie.  Choć rokowania były przerażające, mijały kolejne godziny, a nasza córeczka się nie poddawała. Dzielnie walczyła. Po wielu dniach jej stan zaczął się stabilizować i natychmiast zostało wdrożone intensywne leczenie.  Konieczne było przeprowadzenie wielu skomplikowanych zabiegów, w tym operacji tracheostomii i gastrostomii. Kolejne miesiące Julcia musiała spędzić w szpitalu....  Dopiero 21 września nasza córeczka wreszcie opuściła szpitalne mury. Po tak długim czasie w końcu nastał moment, w którym mogła przywitać się z tatą i bratem bliźniakiem. Byliśmy przepełnieni szczęściem, ale także pełni obaw, czy podołamy tak trudnej sytuacji. Od tego czasu, usilnie staramy się odnaleźć w nowej dla nas rzeczywistości. Teraz rytm naszego życia nadają ciągłe wizyty u specjalistów, liczne badania i intensywna rehabilitacja...  Przed nami ciężka walka o lepszą przyszłość naszego dziecka. Julia potrzebuje regularnej rehabilitacji, terapii, wizyt u specjalistów – fizjoterapeuty, neurologopedy, neurologa, dalszej diagnostyki, a także specjalistycznego sprzętu medycznego. Niestety, koszty są ogromne... Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córeczce jak najlepsze życie… Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Rodzice

44 427 zł
Łucja Kaczmarek
Łucja Kaczmarek , 8 lat

By odwrócić okrutną kartę, którą dał Łucji los!

Łucja przyszła na świat w marcu 2016 roku jako zdrowa, świetnie rozwijającą się dziewczynka. Zaczęła chodzić mając 10 miesięcy, jednak nie było jej dane cieszyć się tym zbyt długo… W lutym 2019 roku zawalił nam się cały świat. Nasza córeczka zachorowała na grypę typu B. Na skutek jej powikłań, zostały uszkodzone nerwy obwodowe… Mówiąc prościej – Łucja została sparaliżowana od stóp do głowy, a lekarze postawili jej diagnozę zespołu Guillana Barrego. Wiele tygodni spędzonych w szpitalu, miesiące rehabilitacji, nauki mówienia i jedzenia, zaowocowały i pozwoliły Łucji znowu postawić „pierwsze” kroki. Niestety niedowład kończyn dolnych pozostał i nie pozwala naszej córeczce normalnie funkcjonować. Jej chód jest bardzo daleki od prawidłowego wzorca, na skutek czego stopy mocno się pokrzywiły do końsko-szpotawości. W związku z tym u Łucji występują bóle bioder, kolan oraz kręgosłupa. Nie możemy pozwolić na to, aby kolejny raz wylądowała na wózku, naszym ratunkiem jest operacja nóg w Paley European Institute we Warszawie. Do tej pory finansowaliśmy wszystko z własnej kieszeni, niestety nasze rodzinne oszczędności się skończyły, a operacja jest bardzo kosztowna! W związku z tym jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc wszystkich ludzi dobrej woli, liczy się dla nas naprawdę każda złotówka. Naprawdę, każda! Za każdy gest, nawet ten najmniejszy, z całego serca dziękujemy. Wierzę, że z Państwa pomocą uda nam się uzbierać tak ogromną dla nas kwotę. Wdzięczni za okazane wsparcie rodzice Łucji

6 853,00 zł ( 9,2% )
Brakuje: 67 616,00 zł
Jaś Leśniak
Jaś Leśniak , 5 lat

❗️Przeszedł zawał mózgu zaraz po narodzinach, teraz walczymy z jego konsekwencjami! Pomóż!

Jego pierwszy krzyk nie oznaczał cudu narodzin. To był krzyk zwiastujący ból, walkę i wołanie o pomoc…  Chwile radości przyćmił paraliżujący strach – o życie naszego maleństwa. Nie tak miało być, nie o to prosiliśmy… Do dziś mierzymy się z konsekwencjami tego strasznego zdarzenia, ale ani przez chwilę nie myśleliśmy o tym, by się wycofać!  Problemy Jasia zaczęły się tuż po jego narodzinach. Nasze maleństwo doznało zawału tętnicy środkowej mózgu. Szok i niedowierzanie… Jak to możliwe, że tak małe dziecko zmaga się z tak ciężkim schorzeniem? Zawał spowodował porażenie lewej strony ciała Jasia. Z minuty na minutę złe wiadomości spływały na nas jak lawina… Jak pogodzić się z tym, że w jednej chwili najważniejsze wydarzenie naszego życia zamieniło się w ogromny strach o przyszłość mojego synka? Jak przygotować się na miesiące lub lata walki, żmudnej rehabilitacji i zupełnie nowej sytuacji w życiu? Byliśmy przerażeni… Jasiu niedawno skończył dwa latka. Cała lewa strona jego ciała jest osłabiona, nie rozkłada paluszków w dłoniach i nie mówi. Ma problemy z utrzymaniem równowagi. Chodzi w ortezach tułowia i stóp. Jego kolanko ucieka do środka, często się wywraca. Choroba zaatakowała także nerw wzrokowy, dlatego jest pod stałą kontrolą okulisty i nosi okularki.  Po wielu konsultacjach i badaniach stwierdzono także mózgowe porażanie dziecięce. Od niedawno synek uczęszcza do placówki integracyjnej. Jesteśmy pełni nadziei, że dzięki temu Jasiu rozwinie się społecznie i wypowie te wyczekane pierwsze słowa. Jest jeszcze malutki... Nie rozumie swoich ograniczeń, ale to właśnie teraz musimy zrobić wszystko, by wywalczyć dla niego lepszą przyszłość! Tylko intensywna i regularna rehabilitacja jest w stanie wspomóc jego rozwój. Nie mamy czasu do stracenia, dlatego prosimy - pomóż nam! Rodzice Jasia

107 313 zł
Kacper Kopański
Pilne!
14 dni do końca
Kacper Kopański , 16 lat

Postępująca choroba może zabić Kacpra! Trwa walka o operację ostatniej szansy!

Jeśli choroba będzie postępować w takim tempie, zabije Kacpra w ciągu kilku miesięcy! Nie ma czasu do stracenia - razem mamy szansę uratować życie! _____ Na jego przyjście na świat przygotowywaliśmy się z ogromną ekscytacją. Mieliśmy już wybrane imię, pokoik czekał na nowego mieszkańca, a my z niecierpliwością odliczaliśmy dni do pierwszego spotkania. Na dzień przed porodem usłyszałam wiadomość, która dosłownie zwaliła mnie z nóg - synek miał przyjść na świat z poważną chorobą - rozszczepem kręgosłupa i najprawdopodobniej z przepukliną oponowo-rdzeniową. To był moment, w którym świat się zawalił. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że właśnie przekraczamy pierwszy krąg piekła. Tuż po przyjściu na świat czułe ramiona rodziców zostały zastąpione specjalistycznym sprzętem. Kolejne wiadomości budziły coraz większy strach… Stan Kacpra określano jako krytyczny, a nam nie dawano nadziei na przyszłość. Pierwsza operacja została przeprowadzona, kiedy Kacperek miał zaledwie jeden dzień…  Nasza późniejsza historia wiedzie głównie przez kolejne oddziały i niekończącą się hospitalizację. Choć jej początek sięga 2008 roku, do dziś, prawie 6 lat życia Kacpra to przedłużające się pobyty w szpitalach. Pierwszą noc we własnym łóżeczku, synek spędził mają dopiero 11 miesięcy. Do tego czasu jedynym znanym domem były szpitalne sale lub przerażająca izolatka. Wciąż pamiętamy ten moment, gdy rutynowy zabieg prawie skończył się tragedią… Założenie gastrostomii miało być ostatnim przystankiem przed powrotem do domu, a tymczasem życie znów zawisło na włosku. Doszło do zapalenia otrzewnej i w rezultacie do posocznicy W pewnym momencie lekarze powiedzieli, że możemy wejść do sali, by się pożegnać. Nie mogliśmy w to uwierzyć, czuliśmy się jak w transie - przerażenie ściskało gardła, a łzy same płynęły po policzkach. Kolejne kroki w kierunku łóżeczka, podświadomie chyba chcieliśmy opóźnić ten moment, w którym okaże się, że przegraliśmy. Tymczasem wydarzył się cud! Serce Kacpra znów zaczęło bić!  Minęło kilka lat, a my znów walczymy o cud! Ten musi się wydarzyć, by Kacper mógł żyć! W tym momencie naszym najpoważniejszym przeciwnikiem jest postępująca w zastraszającym tempie skolioza. Zmiany w kręgosłupie to ogromne zagrożenie - jeśli płuca zostaną zmiażdżone, oddech Kacpra zatrzyma się na zawsze, a wtedy na pomoc będzie za późno!  Musimy ruszyć na ratunek, dopóki jest taka możliwość, ale jedyną szansą na pomoc jest operacja w Instytucie dr Paleya w USA. Zabieg będzie bardzo skomplikowany, specjaliści nie pozostawiają wątpliwości, że przypadek Kacpra to dla nich ogromne wyzwanie. Dla nas również, bo leczenie zostało wycenione na ogromną kwotę - ponad 2 miliony złotych! Kwota dla nas niewyobrażalna! Rachunek, który musimy zapłacić, by ratować życie naszego dziecka! Potrzebujemy pomocy i wsparcia! Dla nas jesteście jedyną nadzieją, ostatnią deską ratunku! Kacper przeszedł piekło - na stole operacyjnym był poddawany zabiegom już 35 razy! Dla niego każda kolejna operacja to rosnące zagrożenie! Boję się, że organizm wykończony walką, podda się, zanim uda się znaleźć wsparcie. Balansujemy na granicy rozpaczy, ale musimy spróbować. Gdybyśmy tego nie zrobiła, już zawsze czulibyśmy się winni... Kacper, mimo przeciwności, kocha życie całym sobą. On bariery traktuje jak wyzwania, wysiłek związany z walką o sprawność to dla niego codzienność. Nasz syn jest prawdziwym wojownikiem, a najlepsze, co możemy mu dać to kolejna szansa. Strach przed śmiercią może zniknąć, jeśli wyciągniesz do nas pomocną dłoń! Proszę, kolejnej szansy nie dostaniemy!  Rodzice

336 512,00 zł ( 14,58% )
Brakuje: 1 971 497,00 zł