Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sławomir Chrostowski
Sławomir Chrostowski , 70 lat

Chorować nie znaczy przestać żyć... Nauczyciel wychowania fizycznego potrzebuje pomocy!

Swoje życie poświęciłem pracy. Jestem emerytowanym nauczycielem wychowania fizycznego. Całe życie zawodowe krzewiłem ideę „W zdrowym ciele – zdrowy duch”. Każdą wolną chwilę poświęcałem na opracowywaniu planu ciekawych zajęć. Wkładałem ogrom serca i pracy w to co robiłem. Wiedziałem jak sport i ruch jest ważny dla najmłodszych. Wiedziałem też, że profilaktyka może zdziałać cuda. Wśród młodzieży propagowałem każdą formę ruchu, a dziś sam nie mogę chodzić… Wieloletnia choroba zaatakowała mnie na tyle mocno, że lekarze musieli podjąć ostateczną decyzję. Zarostowa miażdżyca tętnic oraz komplikacje po operacji doprowadziły do amputacji nogi na wysokości podudzia i palców drugiej kończyny. Zaczęło się niewinne, jednak z czas ból stał się nie do wytrzymania. Promieniował na całe kończyny, z minuty na minutę traciłem więcej sił…  Widziałem, że choroba wprowadza w moje życie nieodwracalne skutki. Wiem, że gdyby lekarze nie podjęli decyzji o amputacji, mogłoby mnie tu nie być.  Od ponad roku jestem przykuty do wózka inwalidzkiego. Kiedyś szczyciłem się sportowymi statuetkami, medalami, osiągnięciami… Dziś niedowierzam, jak bardzo okrutne może być życie. Całą swoją codzienność poświęciłem na pomaganie innym, a teraz to ja stoję w miejscu, w którym muszę prosić o pomoc.  Mimo mojej trudnej sytuacji nawet na moment nie przestałem wierzyć, że to, co robiłem, pomoże mi dziś walczyć dalej. Los okazał się bardzo przewrotny, jednak wierzę, że jeszcze się do mnie uśmiechnie. Potrzebna jest żmudna i wieloetapowa rehabilitacja oraz proteza, dzięki której będzie mógł wreszcie samodzielnie się poruszać.  Nie chcę spędzić jesieni życia w domu, będą przykutym do łóżka. Chcę, by  takie miejsca jak sala gimnastyczna, hala sportowa czy boisko szkolne, które darzę ogromnym sentymentem, były dla mnie dostępne. Chciałbym obudzić się rano z nadzieją, że jeszcze będzie dobrze, cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami. Proszę, pomóż mi. Sam nie dam rady!    Sławomir

35 105 zł
Jakub Wysocki
Jakub Wysocki , 24 lata

Wypadek motocyklowy wywrócił życie Kuby do góry nogami. Pomóż!

Kuba, mój syn ma zaledwie 21 lat. To wiek, w którym powinien cieszyć się młodością i zdrowiem. Spotykać się z bliskimi, podróżować i realizować marzenia. Niestety, życie napisało dla niego zupełnie inny scenariusz...  Kuba zamiast korzystać z życia, toczy dramatyczną walkę o namiastkę normalności, którą jest mu w stanie dać jedynie kosztowne leczenie i rehabilitacja...  19 czerwca mój syn miał nieszczęśliwy wypadek motocyklowy. W krytycznym stanie został przetransportowany do szpitala, gdzie zaczęła się dramatyczna walka o jego życie. Uderzenie podczas wypadku było tak silne, że Kuba doznał poważnego uszkodzenia prawej nogi, ręki oraz kręgosłupa, a także licznych urazów wewnętrznych – odma płuc, potłuczone serce czy potłuczone nerki… Jego stan był bardzo ciężki. Nikt nie dawał mu najmniejszych szans na przeżycie. Lekarze natychmiast wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej – inaczej nie wytrzymałby tak silnego bólu.  Jego życie przez najbliższe dni było zagrożone, dlatego specjaliści robili wszystko co w ich mocy, aby go uratować. Kuba miał wiele szczęścia – przeżył. Jednak konieczne było przeprowadzenie wielu zabiegów i skomplikowanych operacji – rąk, nóg oraz kręgosłupa. Po wielu tygodniach ciężkiej walki, stan Kuby zaczął się stabilizować. Jednak do dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka. Obecnie jest sparaliżowany od klatki piersiowej w dół, co jest skutkiem połamania kręgosłupa i poważnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Ponadto nie ma pełnej sprawności dłoni, a prawa noga jest krótsza od lewej o ok. 10 cm. Kuba codziennie poddawany jest intensywnej rehabilitacji. Regularne ćwiczenia przyniosły już pierwsze efekty. Syn nawiązuje z nami kontakt, kiedy zadajemy mu pytania, potrafi na nie odpowiedzieć i wykonywać proste polecenia. Obecnie dążymy do tego, aby zaczął samodzielnie siedzieć. Dodatkowo skupiamy się na usprawnianiu rąk i nóg. Wiemy jednak, że w niedalekiej przyszłości czeka go jeszcze wiele zabiegów i ciężkich operacji. Jest nam bardzo ciężko odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości. Kuba z aktywnego, silnego i zdrowego mężczyzny, w mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną. Nie jest w stanie wykonać najprostszych czynności samodzielnie. Jest zależny od innych.  Kubę czeka długa i kosztowna rehabilitacja, którą najlepiej zrealizować w specjalistycznym ośrodku. Niestety, dziś już wiemy, że koszty będą ogromne!  Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Wiemy, że im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność. Niestety, wysokie kwoty przerastają całą naszą rodzinę. Nie pozostaje mi nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc i wsparcie. To jedyna szansa, aby Kuba odzyskał dawne życie.  Agnieszka, mama 

16 669 zł
Małgorzata Bujar-Misztal
Małgorzata Bujar-Misztal , 43 lata

Tylko szybka rehabilitacja pomoże Małgosi odzyskać dawne życie

Gosia jeszcze rok temu, jako fizjoterapeutka, była zawsze gotowa nieść pomoc innym. Dziś, ból przeszywa jej ciało przy każdym dotyku. W tak krótkim czasie jej życie zmieniło się w koszmar. Wszystko zaczęło się przez pandemię. W grudniu ubiegłego roku, po ciężkim przebyciu COVID-19 zaczęły pojawiać się powikłania. Zapalenie płuc, omdlenia, drżenie rąk i nóg. W końcu zanik mowy i chodu, kłopoty z pamięcią… Silna, wysportowana i energiczna kobieta z dnia na dzień straciła kontrolę nad własnym życiem. Na ten moment jest w 100% zależna od innych.  Gosia jest w pełni świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Jej własne ciało stało się więzieniem, z którego nie ma ucieczki. Ma tylko czterdzieści lat, jeszcze tak wiele przed nią... Jednak bez odpowiedniej rehabilitacji, pomocy logopedy i leków zostanie zamknięta we własnym ciele na zawsze. Chcemy zrobić wszystko, by pomóc Gosi odzyskać dawne życie, jednak koszty leczenia nas przerastają. Błagamy, pomóżcie naszej Gosi odzyskać zdrowie i dalej przekazywać pomoc i dobro innym ludziom! Rodzina

17 410,00 zł ( 14,44% )
Brakuje: 103 101,00 zł
Sebastian Rot
Sebastian Rot , 22 lata

Ta terapia to jedyna szansa na walkę ze śmiertelną chorobą!

Nie mam wątpliwości, że Sebastian żyje dzięki pomocy wielu cudownych darczyńców, którzy kilkanaście miesięcy temu wsparli naszą pierwszą zbiórkę na terapię komórkami macierzystymi. Już po pierwszym podaniu efekty były zadziwiające i gołym okiem widzieliśmy rezultaty. Syn może m.in. samodzielnie trzymać głowę! To tak mało dla zwykłego człowieka, a tak wiele dla kogoś ze śmiertelną chorobą, jaką jest Dystrofia Duchenne'a. Dlatego też moim marzeniem jest podarować mu taką terapię raz jeszcze, ale bez Was i Waszej pomocy mi się to nie uda... Ponownie proszę o wsparcie, oto nasza historia: Kiedy adoptowałem Sebastiana, czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Sielanka trwała jednak bardzo krótko. Po dwóch latach okazało się, że moje dziecko jest chore na najcięższy zanik mięśni - Dystrofię Duchenne’a. Choroba powoli odbiera sprawność ciała i prowadzi nieuchronnie do śmierci. Nie ma na nią lekarstwa.  Trwa wyścig z czasem o każdy dzień mojego syna... Najokropniejszym uczuciem jakiego może zaznać ojciec, patrząc na cierpienie swojego dziecka, jest bezradność. Wiem, że mój syn umiera i nic nie mogę z tym zrobić. Przerzucałbym dwie tony węgla dziennie, wszedłbym boso na Mount Everest, gdyby mogło go to uratować... Przy pierwszej diagnozie lekarze powiedzieli, że chłopcy z tą chorobą nie dożywają 16. roku życia. Sebastian w lipcu skończył 19 lat… Nie wie, co to beztroskie dzieciństwo. Od samego początku słyszy słowo “rehabilitacja” częściej niż własne imię. A choroba bardzo boleśnie niszczy jego ciało powoli i systematycznie. Z każdym mijającym dniem zabiera mu siły i nadzieję, że uda się ją zatrzymać. Przestał chodzić w 8. wiośnie życia. Od tego momentu wózek stał się jego najbliższym przyjacielem. Nie rozstaje się z nim na krok… Wtedy miał jeszcze siły, żeby się nim samodzielnie poruszać. Dzisiaj nie jest nawet w stanie podnieść pełnej szklanki z wodą. Wózek też pozostał już tylko elektryczny... Sebuś, którego od 10 lat wychowuję sam, jest wzorowym uczniem. Dzielnie znosi wszelkie niedogodności związane ze swoją chorobą. Jego kręgosłup wygiął się w literę S, żebra ocierają się o biodro, a stopy uległy zniekształceniu. Czasami wydaje mi się, że ma więcej siły niż ja. W nocy płaczę, zagryzam zębami prześcieradło z rozpaczy, ale w ciągu dnia nie mogę mu tego pokazać - muszę być silny. Widzę jednak, że coraz bardziej dociera do niego, w jak bardzo tragicznej sytuacji się znajduje. Widzę mieszankę złości, frustracji i bezradności, kiedy nie może podnieść “głupiej” szklanki. A będzie jeszcze gorzej... Jedynym światełkiem w tym ciemnym tunelu jest przeszczep komórek macierzystych. Znamy kilku chłopaków, którzy po tej terapii dożyli nawet dwudziestu kilku lat. Wiem jak to brzmi: 24 lata życia - sukces, ale sami widzimy jak wiele dobrego zrobiła pierwsza terapia, którą przeszliśmy w zeszłym roku. Dlatego też tak bardzo wierzę w szybko rozwijającą się medycynę, która osiągnie w najbliższym czasie przełom w walce z tą dystrofią. Że zdążymy z pomocą dla Sebastiana... Pieniądze, które musimy uzbierać, podobnie jak za pierwszym razem, są dla mnie totalnie kosmicznym wydatkiem. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić takiej kwoty. Dlatego raz jeszcze z całego serca proszę o wsparcie dla mojego syna. To wszystko, co mogę zrobić. Wierzę, że wspólnymi siłami damy radę go uratować. On tak bardzo chce żyć. Tomasz - tata Sebastiana

22 401,00 zł ( 9,93% )
Brakuje: 203 131,00 zł
Antoś Krupiński
9 dni do końca
Antoś Krupiński , 4 latka

Ten koszmar mógł spotkać każdego! Ratuj Antosia!

Antoś był przy mnie, bawił się. Spokojnie szykowałam obiad zerkając na niego kontrolnie. Był miesiąc do jego roczku, a on już samodzielnie chodził co sprawiało zarówno jemu jak i nam mnóstwo radości. Widziałam, że wstał i szedł w moją stronę, gdy nagle upadł i cały zesztywniał… Natychmiast rzuciłam się w jego stronę. Jego maleńka buzia zaczęła robić się czerwona, a ja w panice zaczęłam go ratować. Każde uderzenie w plecki dawało mu możliwość zaczerpnięcia powietrza. Sąsiadka wezwała pogotowie, które szybko nadjechało.  Doszło do zatrzymania akcji serca. Ratownicy robili wszystko, by go ocalić. To był straszny widok – gdy musieli go intubować, podawać adrenalinę. Minuty płynęły, nie wierzyłam w to co się dzieje. Ułamki sekund, które przerodziły się w prawdziwy dramat. Prawdziwy koszmar, który może spotkać każdego rodzica, w każdym momencie. Przyczyną tego wypadku najprawdopodobniej było zadławienie śliną. Lekarze wprowadzili Antosia w śpiączkę fizjologiczną. Z niecierpliwością, codziennie czuwałam przy jego łóżeczku. Czekałam na dzień, gdy w końcu otworzy oczka. Minęły dwa tygodnie, gdy się wybudził... Łzom nie było końca, gdy zobaczyłam, że nie rusza rączkami i nóżkami. Gdy brałam go na ręce nie był w stanie utrzymać główki. Nie wodził za nami wzrokiem. Byłam przerażona, załamana, cały świat nam się zawalił. Po niespełna dwóch miesiącach wróciliśmy do domu, lecz nasza codzienność wygląda zupełnie inaczej. Antoś nie chodzi, nie siedzi… Dzięki rehabilitacji w szpitalu zaczął kontrolować główkę i samodzielnie ją trzymać. Nie jest w stanie samodzielnie się obrócić czy podnieść. Nie raczkuje. Jest bardzo słabiutki, zdany na nas. Serce mi dosłownie pęka, a widok gdy się przebudził i nie mógł się poruszyć jest najgorszym wspomnieniem. Wystarczyła chwila, by ze zdrowego i prawidłowo rozwijającego się malca stał się dzieckiem leżącym. Lekarze mówią, że tylko rehabilitacja jest w stanie z powrotem postawić go na nóżki. Ćwiczymy sami w domu, ale bez profesjonalnego wsparcia nie damy rady. Wydarzenia tamtego dnia wciąż są bardzo żywe. Minie pewnie dużo czasu, nim nieustannie towarzyszący lęk o Antka minie. Zrobiłabym wszystko, by do tej sytuacji nigdy nie dopuścić. Ale zrobiłam też wszystko, by ratować mojego synka. Koszmar każdego rodzica stał się rzeczywistością – teraz walczymy o możliwą, lepszą przyszłość dla synka. Edyta i Patryk – rodzice Antosia

15 957 zł
Szymon Kończyk
13 dni do końca
Szymon Kończyk , 8 lat

Żeby Szymek powiedział "Mama" i "Tata"!

Przedstawiam Wam naszego synka Szymonka. Szymuś urodził się z wadą genetyczną – Zespół Downa i wadą wrodzoną Zespół Wynicowania i Wierzchniactwa.  W pierwszych minutach swojego życia został zabrany z moich ramion i umieszczony w innym budynku na oddziale chirurgii, gdzie parę dni po urodzeniu przeszedł 2 operacje pęcherza moczowego  - niestety w 100% nieudane. Był to dla nas bolesny i trudny czas – nie jest łatwo patrzeć na cierpienie swojego malutkiego nowonarodzonego dziecka i nie móc być z nim cały czas, tulić i pocieszać.  W wieku 11 miesięcy operacja zamknięcia pęcherza moczowego została kolejny raz powtórzona w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Aby zapewnić jej skuteczność konieczne było złamanie talerzy biodrowych, aby zbliżyć do siebie kości spojenia łonowego nieprawidłowo zbudowane. Operacja trwała około 5 godzin i wymagała bardzo głębokiej narkozy, a następnie przetaczania krwi. Szymuś następnie leżał 3 tygodnie w gipsie od klatki piersiowej do kolan. Nie mieliśmy możliwości podnoszenia i przytulania go w tym czasie, co było dla obu stron trudne i smutne. Na szczęście operacja była udana, chociaż ze względu na parokrotne ingerencje chirurgiczne na pęcherzu moczowym, za parę lat czeka naszego synka kolejna operacja - utworzenie urostomii. Pęcherz moczowy po tylu cięciach i z takimi bliznami nie podejmuje do dziś prawidłowej pracy i będzie musiał być na stałe usunięty.  Szymonek dopiero po wyjściu ze szpitala w wieku 12 miesięcy zaczął się przekręcać na brzuszek i podnosić główkę. W wieku 2 lat sam usiadł i niedawno mając 5 lat i 6 miesięcy zaczął samodzielnie chodzić.  Prawdopodobnie ze względu na trudną historię medyczną – wadę genetyczną oraz poważne operacje – jego rozwój jest znaczenie opóźniony. Nadal mówi niewyraźnie zaledwie parę słów, nie komunikuje większości swoich potrzeb, nie bawi ze swoją o 2 lata młodszą siostrą, nie woła mama i tata, na co czekamy z wielkim utęsknieniem. Nie wiemy, co dzieje się w jego kochanej główce.  Niemniej Szymuś jest dzieckiem bardzo pogodnym, często uśmiechniętym, szukającym naszej bliskości i kochającym muzykę.  Cieszymy się każdym jego postępem. Ostatnio zaczął pokazywać palcem na różne przedmioty i mówić „to”, gdy czegoś potrzebuje. To kolejny mały krok, aby nasze światy się spotkały.  Szymonek dodatkowo, jak wiele dzieci z Zespołem Downa, ma upośledzoną odporność. Ciągłe infekcje nie pozwalają mu korzystać w pełni z przedszkola specjalnego i zajęć rehabilitacyjnych, które się tam odbywają. Nadrabiamy te zaległości wyjeżdżając na turnusy rehabilitacyjne do prywatnych ośrodków, których koszt sięga 8 tysięcy złotych za 2 tygodnie. Wydatki na leczenie i terapię naszego synka są ogromne. Jest zdalnie pod opieką kliniki w USA, gdzie dobierane są dla niego odpowiednie preparaty i witaminy, aby wspierać jego rozwój i układ immunologiczny (koszt 2-letniej terapii to około 120 tys zł). Dodatkowe zajęcia terapeutyczne poza programem przedszkolnym, wizyty lekarskie, turnusy rehabilitacyjne są dla nas wielkim wysiłkiem finansowym, który nie byłby możliwy bez Waszej pomocy. Dlatego zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie finansowe naszego synka Szymonka.  Z całego serca dziękujemy za każdą złotówkę i z utęsknieniem czekamy, aby usłyszeć z jego ust wołanie „Mamo! Tato!”.  Rodzice

49 175,00 zł ( 38,52% )
Brakuje: 78 484,00 zł
Joanna Korpas
Joanna Korpas , 34 lata

Kosztowna rehabilitacja ostatnią szansą ukochanej siostry na samodzielne życie - błagam o pomoc!

Dlaczego? Czy można było temu jakoś zapobiec? Czy mogliśmy ją zdiagnozować szybciej? Dziesiątki pytań przetaczają się przez głowę, nie pozwalając spokojnie zasnąć, ale nie da się na nie znaleźć prawidłowej odpowiedzi. Nie da się też usiąść i załamać, bo Asia potrzebuje nas teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nas, naszego wsparcia i ogromnych pieniędzy, żeby opłacić za intensywną rehabilitację - jedyną znaną drogę do odzyskania utraconej sprawności.  Moja ukochana siostra Asia skończyła w tym roku 31 lat. Pomimo że urodziła się z rzadkim nerwowo-skórnym schorzeniem prowadziła dotychczas normalne życie i nic nie wskazywało, że tak nagle to się zmieni. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna i od tej pory nic już nie jest takie samo, jak wcześniej.  Te dni były dla nas niczym spacer po piekle. Ogromne cierpienie, bezradność i szukanie jakiejkolwiek drogi wyjścia z tej wszechogarniającej beznadziei. Z dnia na dzień, ból głowy zmienił jej pogodną, szczęśliwą codzienność w koszmar. Pęknięcie tętniaka w mózgu - tak brzmiała diagnoza. Pomimo szybkich działań lekarzy jej stan z dnia na dzień się pogarszał. Zły sen nie chciał się skończyć - lekarze nie dawali już nadziei, że kiedykolwiek z tego wyjdzie. Stał się jednak cud! Asia otworzyła oczy i zaczęła reagować na bodźce z otoczenia.  Obecnie, Asia jest stabilna, jednak potrzebuje pilnej neurorehabilitacji. Znaleźliśmy ośrodek, który nawet jutro może przyjąć Asię. Niestety koszty leczenia i zajęć, leki i regularne zabiegi przekraczają możliwości finansowe całej naszej rodziny. Z całego serca pragnę pomóc siostrze w odzyskaniu jej dawnego życia. Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek będę musiała publicznie prosić o pieniądze, pokazywać zdjęcia obcym ludziom. Rzeczywistość nie dała nam jednak innej alternatywy. Dlatego błagam o pomoc, w przywróceniu Asi do normalnego życia, do bycia pogodną i wesołą kobietą, cieszącą się każdym dniem, tak jak było przed udarem. Rodzina

71 095,00 zł ( 61,87% )
Brakuje: 43 799,00 zł
Kuba Krupski
6 dni do końca
Kuba Krupski , 15 lat

Pomóżmy Kubie walczyć z chorobą!

Choroba genetyczna to często bomba z opóźnionym zapłonem. Kiedy rodzi się dziecko, jesteś przeszczęśliwy. Próbujesz zapamiętać każdą chwilę, każdy moment zapisać głęboko w pamięci… A później dowiadujesz się, że twoje dziecko jest chore, że choroba każdego dnia postępuje… Nieodwracalnie. Kuba ma 12 lat i miopatię. Ta nieuleczalna choroba genetyczna uszkadza mięśnie, co prowadzi do ich osłabienia, a nawet zaniku. Gdy Kuba miał 9 lat, przychodził jeszcze sam do szkoły, teraz to niemożliwe: z trudem się porusza, ma znacznie osłabione nogi, choroba odbiera mu sprawność fizyczną i samodzielność. Aby siedzieć prosto, potrzebuje specjalnego wózka. Postępująca choroba już dawno podporządkowała sobie naszą codzienność. Ze względu na opiekę nad synem, nie mogę podjąć pracy. Ciągła rehabilitacja (basen, kinezyterapia, stymulacja oddechowa) oraz wizyty kontrolne u lekarzy pochłaniają ok. 2 tysięcy złotych miesięcznie. Ogromną nadzieję pokładam w turnusach rehabilitacyjnych. Intensywny wysiłek i wszechstronność ćwiczeń poprawiają sprawność fizyczną i samopoczucie Kuby. Niestety, koszt jednego turnusu wyjazdowego to ok. 3,5 tysiąca złotych, co znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Kubie przydałyby się częstsze wyjazdy tego typu, dlatego bardzo proszę o pomoc!  To wszystko jest dla mnie ogromnym cierpieniem i Bóg tylko wie, co czuje mama chorego dziecka, ale ja się nie poddam i będę walczyła z tą chorobą o każdy dzień i lepszą przyszłość mojego dziecka. Z całego serca proszę o pomoc dla mojego synka i wsparcie nas w tej niewyobrażalnie trudnej drodze!  Agnieszka, mama

25 248 zł
Kajetan Kramek
Pilne!
Kajetan Kramek , 8 lat

Superbohater kontra podstępna białaczka! Wspieramy walkę Kajtka!

Poznaj Supermana Kajetana! 25 sierpnia na drodze tego Superbohatera stanął potężny przeciwnik znany pod pseudonimem białaczka limfoblastyczna typu B. Tego dnia, świat, który znaliśmy, skończył się i nastały nowe szpitalne realia. Walka z nim będzie nierówna, pełna zwrotów akcji i trudnych chwil. Przed Kajtkiem i jego drużyną co najmniej 2 lata trudnej wędrówki. Podobnie jak Luka Skywalker miał swoje droidy a James Bond niezwykłe gadżety, nasz Superbohater także potrzebuje wsparcia. Jego drużyna – rodzice i najbliżsi musieli zmienić swoje życie, by stawić czoła mocom podstępnego przeciwnika, mama musiała odejść z pracy, a w perspektywie czeka długie leczenie. Każda pomoc jest na wagę złota! Kajtek potrzebuje Cię w swojej drużynie! Wesprzyj go, jak możesz – środki na nierefundowane leki, rehabilitacje, zabezpieczenie finansowe na wydatki życia codziennego, dojazdy do szpitala i pomoc psychologiczną. A może chcesz powiedzieć mu coś od siebie? Każde wsparcie sprawi, że na jego twarzy pojawi się uśmiech, który ma magiczną moc! Mama

5 703 zł