Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Gęborek
Dorota Gęborek , 57 lat

Nauczycielka matematyki liczy na Wasze wsparcie i pomoc w powrocie do zdrowia

Czasami sekunda zmienia całe życie, a lekarze, którzy wychodzą z sali operacyjnej, nie mają dobrych wiadomości. Kiedy człowiek czeka pod salą operacyjną, przed oczami przesuwa się całe życie. Potem krótka informacja – żyje, ale pojawiły się komplikacje… Mam na imię Marta i razem z siostrą walczymy o powrót do zdrowia naszej ukochanej mamy. Nasza mama 30 lat przepracowała jako nauczycielka matematyki w liceum. Zawsze miła, oddana, uśmiechnięta kobieta, która nikomu nie odmówiła pomocy.  2 września 2021 roku miała przeprowadzony zabieg embolizacji tętniaka mózgowego. Podczas operacji doszło do pęknięcia tętniaka i masywnego krwotoku śródmózgowego. Mama przez 12 dni nie odzyskała przytomności, pozostając w stanie śpiączki farmakologicznej!  Nie wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się, kiedy lekarze wybudzą naszą mamę. Żaden lekarz nie potrafił przewidzieć, w jakim będzie ona stanie. Po wybudzeniu, u mamy stwierdzono niedowład połowiczy lewostronny.  Na oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii rozpoczęto rehabilitację. Po kilku dniach przeniesiono mamę na oddział neurochirurgii, gdzie była objęta wszechstronną rehabilitacją. Wspólne działania przyniosły efekty, zauważyliśmy u mamy ruch lewej nogi oraz niewielki ruch ręki. W kolejnych dniach mama została przeniesiona do szpitala w Skarżysku Kamiennej na dalszą rehabilitację neurologiczną. Niedługo nasza mama wróci do domu, a my ten czas musimy wykorzystać, by zorganizować najlepszą pomoc i opiekę. Musimy zacząć od przystosowania mieszkania i zakupu sprzętu rehabilitacyjnego. Mama potrzebuje też specjalistycznego łóżka oraz bardzo intensywnej rehabilitacji  Same z siostrą nie damy rady zgromadzić środków, pozwalających nam zapewnić mamie opiekę, która pozwoli jej wrócić do sprawności. W tej chwili jest dla nas najważniejsze, by zawrócić bieg wydarzeń i odzyskać mamę sprzed choroby. Będziemy wdzięczne za każdą wpłatę, która pomoże nam walczyć o zdrowie naszej mamy.

66 291 zł
Agnieszka Małecka - Kasprzak
Pilne!
Agnieszka Małecka - Kasprzak , 46 lat

Rak nie zaczeka! Pomóż go pokonać!

Agnieszka – mama trójki dzieci, żona, do niedawna  bardzo aktywna zawodowo kobieta, od prawie roku dzielnie walczy z bardzo ciężkim nowotworem złośliwym piersi. Pomimo regularnych badań profilaktycznych, nowotwór zaatakował wyjątkowo agresywnie i podstępnie. To Her2 dodatni, hormonozależny z przerzutami do węzłów chłonnych i kości. Bardzo agresywny i często nawracający. Agnieszka przeszła już chemioterapię i szereg zabiegów komplementarnych wspierających proces tego ciężkiego leczenia, m.in. terapię z psychoonkologiem, dietetykiem, szeroką suplementację doustną, wlewy kroplówkowe, ozonoterapię oraz hipertermię ogólnoustrojową. Kto zna Agnieszkę, wie jak dzielnie i świadomie walczy o swoje zdrowie i życie. Choroba, choć przewraca jej życie do góry nogami, pokazuje nam codziennie jak silną jest kobietą… Jej siła do walki z chorobą wynika głównie z miłości do dzieci i męża. Najmłodszy syn ma dopiero 5 lat… Jednak przed nią dalsze długie leczenie obejmujące hormonoterapię, zabiegi operacyjne oraz  długotrwałą chemioterapię celowaną podtrzymującą efekty dotychczasowego leczenia.  Wszystkie podjęte to tej pory działania przynoszą rezultaty, ale ponieważ doszło do rozsiewu choroby niezwykle ważne jest, aby nie dopuścić do wznowy raka czy przerzutów. Wiąże się to z koniecznością kontynuacji nierefundowanego leczenia komplementarnego, które ma na celu wzmacnianie organizmu, serca i układu immunologicznego. Aktualnie bardzo ważne jest monitorowanie krążących we krwi komórek nowotworowych. Jest to możliwe dzięki nierefundowanym badaniom wykonywanym w Niemczech. Cykliczne ich wykonywanie pozwala na wykrycie wzrostu ich aktywności i podjęcie działań prewencyjnych chroniących przed powstawaniem wznowy. Do tej pory Agnieszka z własnych środków finansowała zarówno nierefundowane leczenie, jak i niemieckie badania laboratoryjne. Nie jest jednak w stanie ponosić takich kosztów latami, a tego wymaga dbałość o to, aby rak nie wrócił.  Agnieszko! Jesteśmy z Tobą! Jeśli nie masz innego celu, a chcesz komuś przekazać swój 1% - będę wdzięczna. Jednocześnie w imieniu Agnieszki apelujemy! Dziewczyny, kobiety, mamy, babcie, koleżanki, przyjaciółki – badajcie się profilaktycznie! Umówcie się na USG piersi lub mammografię! Te pół godziny może dać Wam szansę na ratowanie życia!

170 129,00 zł ( 67,87% )
Brakuje: 80 509,00 zł
Ania Marosek
Ania Marosek , 4 latka

Przyszłość, o którą trzeba zawalczyć teraz! Pomóż Ani!

Pamiętamy jak dziś dzień narodzin Ani, kiedy usłyszeliśmy, że nasza córeczka urodziła się z hipoplazją lewej ręki, rączką czteropalczastą, syndaktylią palca trzeciego i czwartego. A pisząc po ludzku, Ania ma lewą rękę krótszą od prawej i pozbawioną jednego palca. Same kości też są cieńsze w porównaniu do tych w zdrowej rączce prawej. Wciąż pamiętamy szok, jaki przeżyliśmy jako rodzice. Przecież na badaniach prenatalnych wszystko było w porządku… Radość z narodzin Ani przeplatała się z ogromnym smutkiem i żalem. Tego uczucia nie zapomnimy nigdy do końca życia. Każdy rodzic pragnie, aby jego dziecko było zdrowie i 10/10. Po wielu konsultacjach zarówno w prywatnych klinikach, jak i państwowych lecznicach zakwalifikowano Anię do zabiegu rozdzielenia palcozrostu. Jednak lekarze powiedzieli, że niestety brakującego palca nie da się w żaden sposób zrekonstruować, czy przyszyć. Sama operacja rozdzielenia paluszków to mały krok w lepszą przyszłość i samodzielność. W miarę jak Ania rosła okazało się, że również jej lewa nóżka ma wadę – jest krótsza o 1 cm, a stopka krótsza o 0,5 cm w porównaniu z prawą i na dodatek jest koślawa. Kolejny cios dla rodziców. Korekta tej wady wymaga noszenia butów ortopedycznych. Aby wady Ani się nie pogłębiały wraz z wiekiem, potrzebuje ona regularnych rehabilitacji oraz stałej opieki lekarzy ortopedów. Już teraz wkładamy ogrom pracy i środków, by w przyszłości Ania się wstydziła swojej wady i mogła w pełni funkcjonować w dalszym życiu. Wiąże się to z kosztami wizyt u lekarzy, rehabilitacji, dojazdów, obuwia ortopedycznego i sprzętu, który kupujemy, żeby ćwiczyć z córką w domu we własnym zakresie. My jako rodzice robimy wszystko, żeby Ania wzrastała w cieple, normalności i otoczona miłością przez wszystkich. Jest uroczą wesołą dziewczynką ciekawą świata. Chcemy ułatwić jej bycie szczęśliwą. Dlatego Ania potrzebuje też Waszego wsparcia.  Rodzice

15 760 zł
Marek Bauza
Marek Bauza , 49 lat

Choroba zabiera Markowi radość z życia - pomóż mu w walce z niepełnosprawnością!

Chciałbym, choć na chwilę poczuć się jak zdrowy człowiek. Jestem więźniem swojego ciała, osobą niepełnosprawną. Choroby i otyłość mocno ograniczają moje codzienne życie. Zmagam się z nadciśnieniem, cukrzycą typu 2, przeszedłem operację wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Wszystkie te dolegliwości powodują, że nie jestem zdolny do pracy. Nie jestem w stanie żyć w pełni samodzielnie. Na ten moment poruszam się przy pomocy kul, jednak grozi mi wózek inwalidzki. Boję się, że na zawsze mogę stracić możliwość samodzielnego chodzenia. Aktualnie czekam na operację stawu kolanowego i barkowego. Codzienność utrudniają mi zwyrodnienia stawów i osteoporoza. Mam wielką nadzieję, że po wszystkich operacjach moje życie się zmieni i będzie łatwiejsze.  Obecnie, przez niezdolność do pracy, utrzymuję się wyłącznie z zasiłków dla osób niepełnosprawnych. Pieniędzy nie dostaję dużo, ledwie starcza mi na podstawowe wydatki. Rehabilitacja i leki mogą pomóc mi w tej trudnej walce o samodzielne życie. Leczenie jednak jest dla mnie zbyt kosztownie, nie jestem w stanie samodzielnie uzbierać tyle pieniędzy. Proszę, pomóż mi, każda złotówka ma znaczenie.  Marek

2 243 zł
Żaneta Rzeczkowska
Żaneta Rzeczkowska , 49 lat

Pomóżmy samotnej mamie zatrzymać postępy choroby!

Pomóżcie mi, bo sama nie dam rady! Od 7 lat choruję na białaczkę, a teraz nowotwory złośliwe piersi. Leczenie, terapie, konsultacje lekarskie. To wszystko pochłania moje życie, ale też dzięki temu moje życie trwa.... Badania kontrolne przeprowadzałam systematycznie, USG, kilkanaście biopsji itp,  zwłaszcza że od wielu lat pojawiały się w nich dziwne zmiany. Do tej pory wyniki nie wykazywały znamion złośliwości, ale w tym roku stało się inaczej. Wyczuwalny guz zaczął rosnąć bardzo szybko. Jest to podstępny nowotwór, rozwija się cicho i jest trudny do zdiagnozowania i nagle uderza z wielką siłą. Po  licznych konsultacjach i serii badań obu piersi w tym badania biopsji gruboigłowej i mammotonicznej (gdzie nastąpiły bolesne powikłania) już w klinice onkologicznej chorób piersi zapadła najgorsza diagnoza- rak złośliwy wieloogniskowy zrazikowy inwazyjny -stadium zaawansowane piersi lewej. W prawej piersi były również zmiany pierwotnie- rak złośliwy  wewnątrz przewodowy wieloogniskowy inwazyjny. Nastąpiły pilne przygotowania do radykalnej mastektomii lewej piersi. Rekomendacja usunięcia również piersi prawej w jak najkrótszym odstępie czasowym  (z podejrzeniem, że w tym podtypie szybko przeinaczy się w typ jak w piersi lewej) Kolejne nowotwory w moim życiu, przeraziły mnie, czułam się jak w zawieszeniu... Potężny strach i wielka niewiadoma co dalej... Mimo przerażającej diagnozy nie poddam się! Przed oczami stanęła mi moja 12-letnia córeczka, dla której walczę od lat o wszystkie okruchy życia, które starannie zbieram i łączę w całość...  Zapisane mam w myśli słowa bliskiej mi osoby - "Żeby walczyć trzeba uświadomić sobie ,że jest wojna! Nadszedł czas mojej operacji – 30 września amputowano mi lewą pierś. W szpitalu nasłuchałam się różnych historii od będących tam pacjentek chorych na raka piersi. Strach, załamanie, poddanie, a ja wciąż mimo wielkiego lęku i  dużego bólu pozytywnie nastawiona, wciąż pełna nadziei i ogromnej wiary. Dziwiło to, a jednocześnie krzepiło koleżanki szpitalne. Po 2 tygodniach przyszedł czas na amputację piersi prawej, drugi pobyt w szpitalu i znów trudne rozstanie z córką. To był bardzo ciężki czas, po pierwszej operacji nastąpiły komplikacje, unieruchomiona  lewa ręka z powodu porozrywanych ścięgien i powrózek limfatycznych oraz znaczne unieruchomienie i ból barku. W trakcie operacji piersi prawej chirurg wykonał również zabieg rozrywania ścięgien Rekonwalescencja w szpitalu i po już dużo gorsza, bardzo bolesna i z komplikacjami. Wyniki histopatologiczne po 10 dniach w obu piersiach -rak złośliwy wieloginiskowy inwazyjny typ zrazikowy. W piersi prawej węzły chłonne z naciekami białaczki/ chłoniaka. Komplikacje pooperacyjne też  2 ręki, naciągnięte ścięgna, unieruchomienie i nieustanny towarzyszący ból. Decyzją komisji pilna chemioterapia, radioterapia i hormonoterapia. Konieczna  rehabilitacja w trybie specjalnym w celu usprawnienia rąk  i barku, na którą dojeżdżam codziennie do kliniki. Przyjęłam już 1 dawkę chemii ( znaczne osłabienie, bóle kości, wybuchy gorąca i napady zimna, wymioty) później kolejne  wlewy co 3 tyg. Największym niepokojem jest moja białaczka z najsilniejszą  terapii chemii. Jest to bardzo wycieńczająca  organizm terapia. Przy białaczce nie mam bardzo słabą odporności organizmu... Okrutnie boję się, jak zniosę to leczenie i jakie będą rezultaty. Myśl przewodnia- Walka! Do tej  też walki moją największą mobilizacją jest moja córka. To jest bohaterka przez duże"B". Jest moim potężnym  wsparciem. Przejęła niemal większość obowiązków domowych, pomaga na każdej płaszczyźnie  Na ból i każde smutki ma jedyną najwspanialszą receptę–swoją obecność, wsparcie, poświęcenie i niesamowite pokłady radości,, cudowną dobrą energię Nigdy nie ma dość, a przecież jest dzieckiem, ma prawo. Nie powinna mieć takich trosk i wyzwań szczególnie w tym wieku. To nasza miłość  jest motorem tych działań! Bliscy dziwią się, że mam te straszne nowotwory, a uśmiecham się, że potrafię cieszyć się każdym dniem mimo cierpienia, że zarażam radością i funkcjonuję,  jakby mnie to nie dotknęło. Myślę, że coś w tym jest- z takim nastawieniem na  przekór wszystkiemu trwam w wielkiej sile do walki! Są dni i noce, że daję upust targających mną emocjom skrywanych na dnie serca...i wylewam z siebie wszystko...nie brakuje też tych najgorszych myśli- one są przerażające i obezwładniają człowieka.  Straciłam piersi, stracę włosy-są to traumatyczne przeżycia. Jednak nie stracę nadziei, bo ona trzyma mnie przy życiu. Nadal jestem w pełni kobietą i nadal pragnę nią być. Pragnę żyć dla mojej córki, ofiarować jej każdy dzień i kolejne  wspólne lata... Mimo moich chorób pragniemy razem cieszyć się każdym dniem, doświadczać, tworzyć, malować, przeżywać nasze małe i duże przygody. Wciąż mamy marzenia! Dostrzegamy piękno w maleńkich rzeczach, w cudach tego świata... Jesteśmy jak Słoneczniki, które nawet w pochmurne dni uśmiechają się w cieniu... Wierzę, że los, który nigdy nie był dla nas łaskawy, tym razem pokaże swoje łagodne oblicze i mimo wszystko wygramy wojnę; pokonamy potwora! Zwracam się  o ogromną prośbą o zbiórkę i pomoc, na kontynuację terapii CBD  i CBG w celu spowolnienia chorób i zwalczania bólu i wzmocnienie odporności, rehabilitacje usprawniające ręce, bark i kręgosłup, specjalną zbilansowaną dietę wzmacniającą układ odpornościowy i redukująca skutki terapii onkologicznej. Potrzebne są też  suplementy i medyczne produkty stymulujące organizm i łagodzenie objawów wycieńczającej chemii, konsultacje onkologiczne, konsultacje i leczenie specjalistyczne fizjoterapeutyczne, konsultacje neurologiczne, leki, dojazdy. Za każdą pomoc będę bardzo wdzięczna!   Żaneta  

9 557 zł
Nataniel Łęcki
13 dni do końca
Nataniel Łęcki , 7 lat

Sprawność na wagę przyszłości. Pomagamy Natanielowi!

Całkiem przypadkiem dowiedzieliśmy się o poważnej chorobie, na jaką cierpi nasz synek! Od tamtej pory trwa trudna walka o jego zdrowie i sprawną przyszłość. Nataniel ma dopiero 4 latka… Przed sobą całe życie! Prosimy o pomoc, abyśmy mogli ratować jego przyszłość! Na początku maja podczas zabawy z siostrą nasz synek złamał nóżkę. Byłam przekonana, że to zwykły uraz, złamana noga, która po wsadzeniu w gips szybko się zrośnie. Niestety, prawda okazała się dużo brutalniejsza. U synka stwierdzono poważną wadę – wrodzony staw rzekomy kości piszczelowej. 17 maja, przeprowadzono pierwszą konsultację z ortopedą i podjęto decyzję o pobycie w szpitalu. Kilka dni później przeprowadzono biopsję. Kilkumiesięczne utrzymywanie nogi w gipsie, które dla 4-letniego dziecka było koszmarem, nie przyniosło oczekiwanej poprawy. Nóżka nie zrosła się! Lekarze podjęli decyzje o konieczności przeprowadzenia operacji, która miała na celu  resekcję stawu rzekomego, obłożeniu miejsca stawu rzekomego piszczeli i strzałki przeszczepami z talerza kości biodrowej, stabilizacji kości piszczelowej śródszpikowo gwoździem rosnącym fassier-duval, stabilizacji goleni stabilizatorem zewnętrznym llizarova. Następnie wdrożono intensywną rehabilitację, która umożliwia synkowi chodzenie, zabawę. Rehabilitacja jest na tyle skuteczna, że dzięki niej synek staje się coraz sprawniejszy. Aby utrzymać ten efekt, rehabilitacja musi być kontynuowana. Wymaga to ponoszenia ciągłych wydatków, które będą trwały latami. Sytuacja materialna mojej rodziny jest obecnie trudna. Wychowuję dwójkę małych dzieci. Mieszkam wraz z dziećmi w jednorodzinnym domu. Miesięczne wydatki przekraczają moje możliwości...  Gdyby nie pomoc rodziny, nie poradziłabym sobie sama w obecnej sytuacji. Zdaję sobie jednak sprawę, że wsparcie życzliwych mi osób będzie miało swoje granice. Dlatego zwracam się o pomoc! Abym mogła walczyć o zdrowie swojego synka... Mama

5 149 zł
Aleksandra, Kacper, Wojtek Adamczak
Aleksandra, Kacper, Wojtek Adamczak , 17 lat

Rodzeństwo w walce z mukowiscydozą! Potrzebne wsparcie!

Mukowiscydoza to okrutny przeciwnik. Za każdym razem, gdy pomyślę o tym, jak wiele odbiera moim dzieciom i na jak potworną walkę je skazuje, moje serce rozpada się na pół. Codzienność Oli, Kacpra i Wojtka to nieustanna walka o oddech. Z bezsilności często zadaję sobie to pytanie - dlaczego moją rodzinę musiało spotkać coś tak strasznego?  Mukowiscydoza to choroba genetyczna, nieuleczalna, o ciężkim przebiegu. Dziedziczy się ją wraz z nieprawidłową mutacją genów. Upośledza układ oddechowy, prowadząc do nadmiernego wydzielania śluzu, który zatyka oskrzela i oskrzeliki, utrudniając oddychanie. W dalszej perspektywie atakuje również układ pokarmowy uszkadzając trzustkę, wątrobę, nerki, jelita i pozostałe narządy. Ola, Kacper i Wojtek każdego dnia toczą potworną batalię. U każdego z rodzeństwa choroba objawia się trochę inaczej. Najbardziej boję się jednak tego, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć nagłego zaostrzenia objawów, ataków kaszlu i krztuszenia, przez co choroba jest właśnie tak niebezpieczna.  Leczenie i rehabilitacja pochłaniają większą część dnia. Staram się jak mogę, robię, co w mojej mocy, aby Ola, Kacper i Wojtek mieli szansę na lepsze jutro. Dzieci uczęszczają do szkoły i starają się prowadzić aktywny tryb życia, ale ostatnio przez pandemię koronawirusa było to bardzo utrudnione. Niestety odbiło się to negatywnie na ich zdrowiu. Jakiś czas temu, dzięki licznemu wsparciu z Waszej strony mogliśmy zakupić urządzenie Simeox, które znacznie ułatwiło rehabilitację i pomogło w codziennej inhalacji i oczyszczaniu dróg oddechowych. Wciąż jednak brakuje nam środków na podstawowe leczenie i fizjoterapię, które są niezbędne w dalszej walce z chorobą. Wierzymy, że i tym razem będziemy mogli z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Bardzo prosimy Was o dalsze wsparcie! Monika, mama

7 492 zł
Edward Bronicki
Edward Bronicki , 71 lat

Udar odebrał tacie sprawność! Proszę, pomóż mu wrócić do dawnego życia!

Tego lata życie mojego taty zmieniło się raz na zawsze...  Kiedyś zawsze radosny, pogodny i nieustannie uśmiechnięty – teraz przykuty do łóżka, z grymasem na twarzy i gasnącym w oczach blaskiem... Jedynym ratunkiem jest dla niego kosztowne leczenie i rehabilitacja…  Jeszcze niedawno tata żył na pełnych obrotach – grał w piłkę ręczną, kochał długie wędrówki po górach i jazdę na rowerze. Był aktywny zawodowo i zarażał innych swoimi pasjami. Czerpał z życia garściami i realizował swoje marzenia. Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła dosłownie wszystko! 25 sierpnia tata źle się poczuł. Szybko został przewieziony do szpitala, gdzie otrzymał straszliwą diagnozę – rozległy udar mózgu.  Tata miał wiele szczęścia – przeżył. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał mu kontrolę nad lewą stroną ciała, zniekształcił mowę, zabrał samodzielność… Przez długi czas nie docierało do nas to, co się wydarzyło. Byliśmy przerażeni i zdruzgotani! Stan taty był naprawdę poważny! Cała lewa strona jego ciała do dziś jest sparaliżowana. Tata w jednej chwili stał się osobą niepełnosprawną,  wymagającą całodobowej opieki. Stracił sprawność i umiejętność wyrażania swoich myśli i potrzeb. Choroba znacznie zaburzyła jego mowę, która jest bardzo zniekształcona i często niewyraźna.  Co gorsza, przez poważną niewydolność serca, tata nie kwalifikuje się do rehabilitacji standardowymi metodami. Jedyną szansą dla niego jest rehabilitacja w wysokospecjalistycznych ośrodkach, przy pomocy sprzętu, który nie obciąży jego serca. Bez leczenia dalsze życie spędzi przykuty do łóżka, bez jakiejkolwiek szansy na samodzielność...   Tata skończył w tym roku 68 lat i mimo poważnego stanu wierzę, że jeszcze wiele dobrego przed nim. Jest szansa, aby znów o własnych siłach stanął na nogi, zaczął  żyć bez stałej opieki. Niestety, na przeszkodzie do jego samodzielności stoją pieniądze. Potrzebujemy zarówno środki na rehabilitację, jak i sprzęt medyczny — wózek inwalidzki, łóżko z materacem przeciwodleżynowym oraz leki. Koszty są ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać pieniądze na profesjonalną rehabilitację oraz dalsze leczenie.  Proszę, pomóżcie, abym mogła znów zobaczyć uśmiech na jego twarzy, a jego przyszłość ponownie nabrała kolorowych barw. Córka Magdalena

16 552,00 zł ( 62,85% )
Brakuje: 9 783,00 zł
Zuzia Zawadzka
Zuzia Zawadzka , 22 lata

Zuzia miała pisać w tym roku maturę. Stres spowodował tragiczne skutki…

Zuzia zawsze była bardzo sumienną i wzorową uczennicą, jedną z najlepszych w swojej licealnej klasie. Wrażliwa i skryta, z duszą artystki. Jej pasją było malarstwo. W październiku 2020 roku przyznała, że ma trudności ze skupieniem uwagi i nauką. Zareagowaliśmy od razu. Psychiatra stwierdził depresję, przepisał leki i chwilę później stała się tragedia…  Według opinii lekarzy i psychologa Zuzia nie była świadoma czynu, który wyrządził jej ogromną krzywdę. Prawie straciłam córkę… Na szczęście reanimacja się udała i dostała szansę na drugie życie. Niestety czeka ją teraz naprawdę trudna droga.  Całe zdarzenie miało miejsce w szczycie pandemii Covid-19 w Polsce. Wtedy właśnie Zuzia trafiła do Szpitala na Józefowie w Radomiu. Nikt z rodziny i bliskich nie mógł mieć z nią kontaktu. Dopiero po miesiącu udało mi się wejść na oddział intensywnej terapii, na którym się znalazła. Dla mnie i najbliższych był to najdłuższy miesiąc w życiu. Codzienny strach, setki telefonów do i ze szpitala. Mnóstwo informacji, które spadały na nas jak lawina…  Przez zakaz odwiedzin i brak możliwości rehabilitacji, Zuzia wiele straciła... Miesiąc to wieczność w przypadku osób leżących. Leczenie w pełni rozpoczęło się w zasadzie dopiero po powrocie Zuzi do domu, tj. 23 Grudnia 2020 r. Skutki tego opóźnienia odczuwamy do dzisiaj.  Zuzia potrzebuje stałej opieki i ciągłej rehabilitacji, co wiążę się z dużymi kosztami. Jej stan z każdym miesiącem się poprawia, ale jest to okupione wielkim wysiłkiem. Wiemy, że nie możemy się zatrzymywać i poddawać. Cały czas szukamy nowych rozwiązań i możliwości.  Trzykrotnie na przełomie stycznia i marca Zuzia była przetransportowana prywatną karetką do Ośrodka Rehabilitacyjnego w Iławie. Koszt dwutygodniowego pobytu dla pacjenta i opiekunów to około 10 000 zł + transport. Córkę prawie codziennie odwiedzają rehabilitanci, opłacani głównie z prywatnych środków. Potrzebne są nam leki, środki do higieny oraz codziennego funkcjonowania. Wierzymy, że wśród osób, które znają Zuzię, jest wiele dobrych i pomocnych serc. Mamy nadzieję, że Ci z Państwa, którzy poznają jej historię dopiero poprzez zbiórkę, również nie będą obojętni. Zuzia miała teraz kończyć egzaminy i zaczynać dorosłe życie. Miała plany i marzenia…  Dostała szansę i drugie życie. Wierzymy, że jeszcze będzie dla niej łaskawe i będzie szczęśliwa!  Mama

20 156 zł