Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Xavier Rejmer
Xavier Rejmer , 9 lat

Choroba okradła go ze wszystkiego… Dziś zaczyna od nowa❗️POMOŻESZ❓

Jesteśmy rodzicami Xaviera, który w tym roku skończy 7 lat i zacznie (mamy nadzieję) swoją przygodę ze szkołą. Syn zawsze był dzieckiem bardzo energicznym, wszędzie go było pełno. Zawsze uśmiechnięty, lubił bawić się z dziećmi, chodzić do przedszkola do kolegów i koleżanek. Cieszył się życiem, a my razem z nim. Wszystko było dobrze i nic nie zapowiadało, że stanie się coś tak tragicznego, co prawie nam go zabrało! Choroba pojawiała się podstępnie. Jak fałszywy przyjaciel żyła wśród nas i okradała Xaviera ze zdrowia...  Synek zawsze był dzieckiem chorowitym, ale na szczęście były to tylko przeziębienia, nic poważnego. Pod koniec września 2021 roku syn zaczął się skarżyć na bóle w okolicach kolana. Początkowo jak to w tym wieku braliśmy pod uwagę tzw. bóle wzrostowe. Niestety nie dawało nam to spokoju, ponieważ ból nie ustępował. Nie pomagały żadne leki przeciwbólowe przeznaczone dla dzieci. Dostaliśmy skierowania na komplet badań. Czekanie na wyniki było okropne. Ze szpitala wypisano nas z maścią przeciwbólową. Z jednej strony to był dobry znak, z drugiej jeszcze większy niepokój.  Stan syna pogarszał się z dnia na dzień. Nie chciał się bawić, nie jadł, stracił chęć do zabawy, nie uśmiechał się, był bez sił. Nie wiedziałam, co się dzieje. Zwykłe czynności stały się dla niego ogromnym wyzwaniem. Podniesienie się do pozycji siedzącej było wyzwaniem. Czułam ze nie są to zwykle bóle. Zaczęły być tak intensywne, że bał się poruszać, bo odczuwał ogromny ból. Byliśmy przerażeni! Dzień przed tym, jak trafił do szpitala, stan syna był już bardzo zły. Nie podnosił się, nie potrafił się sam ubrać ani wstać. Dostaliśmy skierowanie do CZMP w Łodzi. Trafiliśmy tam w piątek wieczorem… Syn już nie chodził. W przeciągu paru tygodni stracił zdolność do funkcjonowania! Początkowo objawy wskazywały na zapalenie mózgu. Niedowład czterokończynowy, sztywność karku, problemy z koordynacją, ogólne osłabienie. Następnego dnia usłyszeliśmy wstępną diagnozę — zespół Guillaina-Barrego. Początkowo nie wiedzieliśmy, z czym mamy do czynienia. Co to za choroba, skąd się wzięła i co dalej?  Syn zaczął dostawać wlewy z immunoglobulin, antybiotyki, kroplówki, leki przeciwbólowe, zastrzyki przeciwzakrzepowe. Stan syna był ciężki, nie tylko fizyczny, ale również psychicznie odbiło się to na nim. Stał się zamknięty, szybko się denerwował, poddawał, płakał praktycznie na każde słowo. Nie rozumiał, co się stało i dlaczego jego to spotkało... Bał się, tak samo jak my wszyscy…  Na szczęście z dnia na dzień było coraz lepiej. To nie sprawiło, że strach odchodził. Ale ten pierwszy, paraliżujący pomału przechodził w ulgę. Po kilku dniach syn zaczął rehabilitację. Powoli zaczęto odstawiać leki przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe.  Wypuszczono nas do domu po około dwóch tygodniach Rehabilitacje zaczęliśmy od razu, niestety prywatnie, ponieważ na NFZ nasza kolej była dopiero po kilku miesiącach. Syn musiał wszystkiego od początku się uczyć. Wstawać, podnosić, pracować nad koordynacją i wiele innych dla nas prostych rzeczy okazało się dla niego wyzwaniem. Byliśmy na krawędzi, przetrwaliśmy strach i walkę o jego życie. Niestety przed nami jeszcze długa i kosztowna droga...  Przerwanie leczenia i rehabilitacji, cofnie nas do momentu, którego już nigdy nie chcemy! Pomóż nam, proszę zapewnić synkowi dalszą walkę o sprawność! Jego przyszłość zależy od nas…  Rodzice

3 756 zł
Leszek Ziółek
Leszek Ziółek , 49 lat

Leszek cudem przeżył wypadek w pracy! Teraz walczy o powrót do sprawności!

Leszek to kochający mąż i troskliwy ojciec trójki dzieci, w tym jednego z niepełnosprawnością... Zawsze aktywny i uśmiechnięty. Cieszył się życiem i czerpał z niego garściami. Realizował pasje, które były dla niego odskocznią od codziennych zmartwień i trosk – wędkarskie, sportowe i kulinarne. Zapach jego potraw do tej pory mam w głowie i marzę, by znów go poczuć... Nasza tragedia rozegrała się kilka tygodni temu. Mąż jak co dzień wyszedł do pracy, jednak tym razem z niej nie wrócił...  Na miejscu doszło do nieprawdopodobnego zdarzenia, którego nikt nigdy nie byłby w stanie przewidzieć... Na Leszka spadł podnośnik HDS – duży, niezwykle ciężki sprzęt, który omal go nie zabił! Mąż w krytycznym stanie trafił do szpitala, gdzie zaczęła się walka o jego życie...  Kiedy dotarłam na miejsce czułam się przerażona i całkowicie bezradna. Przez kolejne dni patrzyłam na męża, który leżał w plątaninie kabli. On dzielnie walczył, a ja mogłam jedynie modlić się i czekać. Natychmiast w głowie pojawiły się dręczące pytania. Co powiem naszym dzieciom? Jak sobie poradzimy? Tak bardzo bałam się, że już nigdy nie zobaczą swojego taty, którego tak bardzo potrzebują...  Wiedziałam, jednak że nie mogę stracić nadziei... Muszę być silna - dla Leszka, dla siebie i przede wszystkim dla naszych dzieci. Dziś jego stan określony jest jako stabilny, niestety bardzo ciężki. Obecnie mąż nie mówi i nie wykonuje żadnych, nawet najprostszych czynności. Po prostu leży. Wiemy, że ogromną szansą na odzyskanie sprawności jest 4- miesięczny turnus rehabilitacyjny. Niestety, koszty z tym związane przerażają...  Wydatki rosną z każdym dniem, a ja zostałam sama z trójką dzieci! Ta nowa rzeczywistość jest nie do opanowania, wciąż ciężko mi w to wszystko uwierzyć. Wierzę jednak w dobro ludzi!  Proszę, nie przechodź obojętnie obok mojej tragedii i pomóż. Żona Magda Media o zbiórce:  ➡️ kociewie24: Pani Magda prosi o pomoc dla męża! ➡️ Radio Tczew: Mieszkaniec Tczewa po wypadku potrzebuje pomocy!

23 897,00 zł ( 22,19% )
Brakuje: 83 763,00 zł
Miron Mikitiuk
Miron Mikitiuk , 5 lat

Uciekli przed wojną, uciekają przed niepełnosprawnością! Pomagamy Mironowi!

Narodziny dziecka to prawdziwe szczęście, zwłaszcza gdy dziecko jest długo wyczekiwane. Tak właśnie było i z naszym synem Mironem. Ciężko opisać radość, jaka pojawiła się w naszych sercach, gdy usłyszeliśmy, że za 9 miesięcy na świecie pojawi się nasze wyczekane dziecko. Moment, w którym mogliśmy pierwszy raz spojrzeć w jego piękne oczka, przytulić i pocałować w czoło jest cały czas tym najpiękniejszym. Niestety, nasza radość trwała tylko 2 miesiące… Pediatra zwrócił uwagę, że dziecko nie trzyma głowy. Tak rozpoczęły się nasze poszukiwania diagnozy... Od lekarza do lekarza, z jednego badania na drugie. Po 4 miesiącach usłyszeliśmy, że Miron zmaga się z miopatią. To rzadka choroba mięśni i nerwów, które je znacznie osłabia lub prowadzi do zanikania...  Trudno opisać słowami, co wtedy czuliśmy. Łzy płynęły po policzkach… Tak bardzo się baliśmy, ale nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy szybko wziąć się w garść i zrobić wszystko, aby nasz synek samodzielnie trzymał główkę, siedział, chodził, nie miał problemów z jedzeniem posiłków i połykaniem. Niedługo po postawieniu diagnozy rozpoczęliśmy rehabilitację. Znaleźliśmy specjalistę, uczęszczaliśmy na zajęcia z logopedą, regularnie ćwiczyliśmy na basenie. Wszystkie te czynności spowodowały, że Miron, mimo choroby, zaczął samodzielnie trzymać główkę, siedzieć, a gdy miał 1,5 roku zrobił swoje pierwsze samodzielne kroki! Kiedy lekarze zapoznają się z naszą diagnozą, a później widzą synka, nie wierzą i mówią, że to cud. Ale my wiemy, że to nie cud, tylko ciężka codzienna praca, regularne zajęcia i odpowiednio dopasowana rehabilitacja. Najważniejsze to nie przerywać rehabilitacji, jednak po wybuchu wojny w naszej ojczyźnie, musieliśmy uciekać do Polski.   Specjaliści, którzy opiekowali się synkiem w Ukrainie, uważają, że nie będzie łatwo, ale jeśli nie porzucimy zajęć, Miron będzie w stanie sam naprawdę dobrze radzić sobie wśród rówieśników.  Na razie udaje nam się kontynuować zajęcia na basenie oraz znaleźliśmy centrum rehabilitacji, które zgodziło się nas przyjąć teraz, a nie za kilka miesięcy, co w naszej sytuacji jest bardzo ważne! Niestety, za wszystko musimy płacić sami. Jest nam bardzo ciężko. Nie mamy w Polsce krewnych, znajomych, przyjaciół. Uciekaliśmy w nieznane, walcząc o przyszłość naszego dziecka. Będziemy bardzo wdzięczni za pomoc, wsparcie i wiarę w naszego syna. Prosimy, pomóż! Rodzice Mirona

4 107 zł
Dominik Woźnikowski
Dominik Woźnikowski , 13 lat

Największe marzenie Dominika - odzyskać normalne dzieciństwo! Pomóż!

Tych kilku chwil nie zapomnę już nigdy. Był środek czerwca, poranek, gdy nasz świat się zatrzymał. Serce mojego syna w trakcie snu przestało bić. Słowa nie opiszą przerażenia, które mi wtedy towarzyszyło. Zaczęła się walka o życie i zdrowie! Najpierw ja, następnie ratownicy medyczni i lekarze - robiliśmy wszystko, aby ratować Dominika!  Po czasie bicie serca wróciło, ale Dominik wciąż nie odzyskiwał przytomności. Konieczne było wprowadzenie go w stan hipotermii na kilka dni, a następnie w stan głębokiej sedacji. Nie obyło się bez poważnych konsekwencji. Wskutek nagłego zatrzymania krążenia doszło do niedotlenienia, co poskutkowało uszkodzeniem centralnego układu nerwowego, porażeniem czterokończynowym, zaburzeniami mowy, pamięci i wzroku. Syn ponad 40 dni był podłączony do respiratora. Od końca sierpnia 2021 ma też wszczepiony kardiowerter-defibrylator. Z tego typu urządzeniem będzie żył już zawsze. Bez niego i różnego rodzaju leków kardiologicznych jego serce nie ma szans na normalne funkcjonowanie.  Po pół roku ciągłego pobytu w szpitalu, syn mógł wreszcie wrócić do domu. Dominik na ten moment jest całkowicie zależny od drugiej osoby. Porusza się jedynie na wózku i nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Powoli, w większym lub mniejszym stopniu, wracają mu podstawowe umiejętności potrzebne do codziennego funkcjonowania. Potrafi już m.in. pić z kubka bez użycia słomki, powoli czyta krótkie teksty. Przed nim wciąż jednak długa i wyczerpująca droga. Rehabilitacja nie jest ani łatwa, ani tania, ponieważ potrzebna jest pomoc wielu specjalistów. Wspólnie wierzymy, że przyjdzie taki dzień, w którym Dominik znów stanie na własne nogi i postawi samodzielne kroki, że znów będzie mógł przejechać się na rowerze czy hulajnodze ze swoimi braćmi. Syn marzy o powrocie do swojej klasy na normalne lekcje wśród przyjaciół. Każda pomoc z Waszej strony jest dla nas nieoceniona. Dominik wygrał już swoją najważniejszą walkę o życie. Pozwólmy mu teraz zawalczyć o sprawność! Dorota, mama Wesprzyj Dominika poprzez licytacje

4 306,00 zł ( 8,09% )
Brakuje: 48 886,00 zł
Gabriela Gałęza
Gabriela Gałęza , 8 lat

Nic nie zapowiadało tragedii, która wywróciła nasze życie do góry nogami...

Trzy lata temu naszym życiem wstrząsnęła przerażająca wiadomość. Padaczka lekooporna – tak brzmiała diagnoza choroby naszej córki. Szok, niedowierzanie, rozpacz, lęk o jej życie – takie uczucia towarzyszyły nam tamtego dnia. Myśleliśmy, że spotkało nas wszystko, co najgorsze. Myliliśmy się jednak. Czekał nas kolejny cios od losu. Kolejny raz w naszych uszach wybrzmiała zatrważająca diagnoza. Nasza córka choruje również na autyzm atypowy, zaburzenie rozwoju, które skutkuje trudnościami w komunikowaniu się, wyrażaniu własnych emocji, rozpoznawaniu uczuć i intencji innych osób, zaburzonym odbiorze wrażeń zmysłowych. Z autyzmu nie można się wyleczyć – usłyszeliśmy od lekarzy.  Kolejny raz mieliśmy pogodzić się z diagnozą nieuleczalnej choroby. Kolejny raz mieliśmy patrzeć na cierpienie naszego dziecka nie mogąc mu pomóc, nic zrobić. Czyż nasze dziecko nie cierpi już wystarczająco? Jak poradzi sobie w dalszym życiu, kto o nią zadba, kiedy nas już zabraknie? Ogromny smutek i pretensja do losu towarzyszyły nam przez kolejne tygodnie. Aż w końcu przyszedł czas, żeby się otrząsnąć i pomyśleć, jak zapewnić naszej córce jak najlepsze funkcjonowanie ze schorzeniami, z którymi musi żyć. Jeśli udało nam się wyciszyć padaczkę, choć lekarze również nie dawali nam dużo szans, to może uda się też w jakimś stopniu pokonać bariery autyzmu?  Zaczęliśmy szukać informacji w Internecie. I wtedy wróciła w nas nadzieja. Dowiedzieliśmy się, że jest wiele interwencji medycznych i terapeutycznych, które mogą pomóc naszej córce w codziennym funkcjonowaniu i poprawić jej stan zdrowia. Kontaktowaliśmy się z rodzicami dzieci z podobnym schorzeniem. Ich doświadczenia napełniały nas optymizmem. Większości dzieciom cierpiącym na autyzm można pomóc i to w ogromnym stopniu. Niektóre dzieci udało się całkowicie wyleczyć i cofnąć diagnozę.  Niestety leczenie jest żmudne, długotrwałe i kosztowne. Autyzm to zaburzenie w wielu sferach funkcjonowania organizmu. Poza zaburzeniami o charakterze neurologicznym, objawia się również osłabionym systemem immunologicznym, nietolerancjami pokarmowymi, nieprawidłowym trawieniem pokarmów, nadmiernym przerostem bakterii, grzybów, pasożytów i pleśni, które produkują toksyny i zatruwają organizm. W leczeniu autyzmu trzeba działać na wszystkich zaburzonych płaszczyznach. Musimy wspierać rozwój dziecka poprzez indywidualne terapie psychologiczno-pedagogiczne, logopedyczne, rehabilitację ruchową i terapie zaburzeń integracji sensorycznej. Równocześnie musimy działać na płaszczyźnie medycznej. Medyczne leczenie autyzmu, tzw. leczenie DAN (Defeat Autism Now! – Pokonaj Autyzm Teraz!) to skomplikowane, długotrwałe i kosztowne leczenie dopasowane do indywidualnych potrzeb dziecka. Leczenie DAN wymaga częstych specjalistycznych badań, rygorystycznej diety, przyjmowania wielu lekarstw i suplementów. Leczenie to nie jest refundowane przez NFZ, a my nie jesteśmy w stanie pokryć wszystkich kosztów leczenia z własnej kieszeni. Dodatkowo czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, im szybciej podejmiemy potrzebne interwencje, tym Gabi będzie miała większe szanse na nadrobienie zaległości rozwojowych. Chcemy spróbować wszelkich możliwych rozwiązań, żeby Gabi miała szansę na samodzielne funkcjonowanie. Chcemy, aby nie ograniczały jej trudności w rozumieniu zachowań innych ludzi, żeby potrafiła odczytać ich emocje, normalnie komunikowała się, żeby nie pozostała zamknięta w świecie ograniczeń, nie mogąc wyrazić swoich potrzeb, skazana na opiekunów, niezrozumiana przez większość społeczeństwa. Nie możemy się na to zgodzić. Dlatego założyliśmy tę zbiórkę, aby prosić Was o pomoc, o wsparcie finansowe dla naszej Gabi. Wspomóżcie nas i Gabi w tej kolejnej walce o przełamanie barier autyzmu. ➡️ Zbiórkę Gabrysi można wspierać biorąc udział w licytacjach: KLIK ➡️ Historia Gabi w mediach:  GABRYSIA Z OLSZTYNA CHORUJE NA TAJEMNICZĄ CHOROBĘ. POTRZEBNE JEST NIEWIELKIE WSPARCIE

7 654,00 zł ( 25,99% )
Brakuje: 21 786,00 zł
Adam Wawrzyniak
Adam Wawrzyniak , 28 lat

Adam żyje w swoim świecie, ale jest dla mnie całym światem. Pomóż nam!

Codziennie wstaję godzinę przed synem, aby mieć chwilę dla siebie. Wypić gorącą kawę, zebrać myśli i siły. Gdy budzi się Adam, zaczynam żyć rytmem jego dnia. Zapominam o sobie i jestem dla niego wsparciem i opoką, dopóki nie zaśnie. Mój syn będzie potrzebować pomocy do końca życia, a ja chcę zadbać o niego, póki jestem… Poranek jest cichy, rześki, wolny. Zaraz obudzi się Adam i rozpoczniemy kolejny wspólny dzień. Pomagam mu we wszystkich czynnościach. I tak każdego dnia - od 26 lat. Miało być inaczej. Ze szpitala wyszłam ze zdrowym dzieckiem. Po miesiącu wykryto u Adama celiakię. Przeszedł na specjalistyczną dietę, ale nic nie układało się, jak powinno. Gdy syn miał rok, nie umiał jeszcze siedzieć. Szukałam przyczyny,  prosiłam wielu lekarzy o pomoc. Po rezonansie głowy neurolog stwierdził, że Adam ma w mózgu ogniska zapalne, które mogą być przyczyną jego opóźnień. Gdy żadne leczenie nie przynosiło rezultatu, usłyszałam diagnozę dziecięcego porażenia mózgowego. Początkowo nie docierało do mnie, jak ze zdrowego dziecka lekarze chcą zrobić chore. Przeplatały się we mnie złość, smutek, niedowierzanie, rozpacz. Przez kilka dni odpierałam tę informację. Jednocześnie wiedziałam, że to nic nie da i nikt nie będzie w stanie pomóc Adamowi, jak ja… Małe sukcesy syna podnosiły mnie na duchu. Pierwszy uśmiech, słowo. Codzienne wyjazdy na rehabilitacje, walka o sprawność. Adam zaczął chodzić, dopiero gdy miał 6 lat… Płakałam ze szczęścia. Gdy pojawiła się nadzieja, że zaczynamy wychodzić na prostą, pojawiła się padaczka. Wdarła się w życie mojego syna jak tornado i zabrała wszystko, co udało nam się wypracować. Musiałam kolejny raz podnieść się i na nowo walczyć o sprawność Adama. Niestety, nic już nie było takie, jak przed pierwszym atakiem. Synek zaczął cofać się w rozwoju, a każdy rzut padaczki jeszcze bardziej ciągnął go w dół. Nawet wahania pogodowe wywierają bardzo duży wpływ na jego zachowanie. Gdy Adam ma atak, nic nie mogę zrobić. Muszę przeczekać i pilnować, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Nie możemy iść na spacer, do sklepu, bo w każdej chwili Adama mogą złapać drgawki. Moim wsparciem jest starszy syn Łukasz, który zostaje z bratem w domu, a ja mogę pójść do lekarza czy zrobić zakupy. Od lat muszę radzić sobie ze wszystkim sama. Mój mąż nie podołał wychowaniu niepełnosprawnego dziecka. Przez to, że Adam wymaga całodobowej opieki, zrezygnowałam z pracy. Wychowanie mojego dziecka jest najważniejsze.  Jestem matką, która się nigdy nie poddaje. Wiem, że mój wysiłek w rozwój Adama, to jego jedyna perspektywa, aby normalnie żyć, kiedy mnie zabraknie. Czas nie stoi w miejscu, a ja nie robię się młodsza. Dlatego tak bardzo mi zależy, żeby mój synek mógł być, jak najbardziej samodzielny. Proszę, pomóż mi zapewnić Adamowi godną przyszłość! Mariola, mama Adama

3 570,00 zł ( 20,97% )
Brakuje: 13 452,00 zł
Victor i Mikołaj Jaroń
Victor i Mikołaj Jaroń , 7 lat

Dwóch braci, jeden wyrok❗️Zawalcz z nami o ich przyszłość...

Dzieci to wyzwanie. Chore dzieci to podwójne wyzwanie, a ja jestem mamą dwóch chłopców, którym diagnoza odbiera zdrowie, dzieciństwo, codzienność, normalność... Potrzebujemy Waszej pomocy! U Victora zdiagnozowano autyzm, tak samo, jak u jego brata Mikołaja. Chłopcy mają całościowe zaburzenie rozwoju, do tego ma wybiorczość pokarmową. Są bardzo energicznymi dziećmi. Często się uśmiechają i są ciekawi świata. Niestety mają trudności z podporządkowaniem się do poleceń, tendencje do uciekania, gryzienia, bicia. Każdy z nich żyje w innym świecie...  Chciałabym, by popołudnia, zamiast na zajęciach terapeutycznych mogli spędzać na placu zabaw. Niestety wiem, że jeszcze bardzo długo tak nie będzie.  Victor dzielnie stawia czoła przeciwnościom. Synek uczęszcza do przedszkola terapeutycznego, gdzie zajmują się nim wykwalifikowani specjaliści i terapeuci. Mikołaj porozumiewa się werbalnie, używając kilku wyrazów. Ma trudności z zachowaniem. Aktualnie oczekuje miejsca w punkcie terapeutycznym, gdyż przedszkole, do którego uczęszczał, nie mogło mu zapewnić specjalistycznej pomocy. Mikuś wymaga odpowiednich metod nauczania i kształceni, które są bardzo kosztowne. Terapie logopedyczny, psychologiczne zajęcia sensoryczne i wiele innych. Marzę, by w dorosłym życiu Victor i Mikołaj byli samodzielnymi ludźmi, którzy bez przeszkód realizują się każdego dnia. By móc do tego dążyć konieczna jest rehabilitacja i zajęcia terapeutyczne, które niestety są bardzo kosztowne. Dlatego jestem tutaj i proszę Cię o pomoc, każda złotówka jest naprawdę ważna! Dorota, mama

1 291 zł
Szymon Młynarczyk
Szymon Młynarczyk , 12 lat

Pomóż uczynić to życie łatwiejszym!

Szymon jest marginalnie skrajnym wcześniakiem, którego ginekolodzy nie chcieli ratować. "Niech rodzi naturalnie, będzie miała szansę na kolejne dziecko" - lekarze orzekli bez żadnej konsultacji ze mną i moim mężem, gdy Szymon zaczął się rodzić w 24 tygodniu ciąży. Gdyby nie fakt, że odkleiło mi się łożysko, Szymon umarłby podczas naturalnego porodu. Syn urodził się z pękniętym płucem, ciężkimi wylewami krwi do mózgu, był wielokrotnie reanimowany. Spędził 7,5 miesiąca na oddziale intensywnej terapii, z którego wyszedł z tracheostomią i gastrostomią. Obecnie Szymon ma 7 lat. Ma ciężką postać czterokończynowego, mózgowego porażenia dziecięcego. Nie mówi, nie chodzi, ale wszystko rozumie. Robimy z Mężem wszystko, by był szczęśliwy. Syn należy do grona zaledwie 100 osób w kraju, które zdobyły Diadem Polskich Gór. Podróżuje przypięty do klatki piersiowej swojego Taty. Dotychczasowe leczenie syna u Macieja Abakumowa przyniosło doskonałe rezultaty. Szymon już zawsze będzie się zmagać z MPD. Na skutek zbyt wczesnego porodu synek jest całkowicie niezdolny do samodzielnej egzystencji. Szymon wymaga specjalistycznej rehabilitacji, leczenia, a także sprzętu, który pozwoli mu mimo wszelkich przeciwności losu walczyć o lepsze jutro.  Wiem, że nie możemy zaprzepaścić tego, co do tej pory udało się osiągnąć, dlatego po raz kolejny muszę prosić Was o pomoc. Każda przekazana złotówka może oznaczać sprawniejszą codzienność Szymona. To najlepszy prezent, jaki można mu ofiarować... Ilona, mama 

29 836 zł
Konrad Radecki
Konrad Radecki , 11 lat

Choroba zabrała Konradkowi spokojne dzieciństwo. Walczymy, by nie odebrała mu życia!

Walka Konradka trwa od kiedy był malutki. Zaczęło się od kilku ostrych infekcji. Później zapalenie płuc, zapalenie oskrzeli, zapalenie górnych dróg oddechowych, Wszystko to stopniowo przyczyniało się do zaburzeń neurologicznych, zabierając mu beztroskie dzieciństwo.  Przez kilka lat lekarze nie potrafili postawić właściwej diagnozy, a my rodzice robiliśmy wszystko, żeby dowiedzieć się, co tak naprawdę dolega naszemu dziecku, które każdego dnia zmaga się z okrutnie silnym bólem. Braliśmy udział w szkoleniach, konferencjach oraz kongresach medycznych. Słuchaliśmy wykładów online z całego świata. Przewertowaliśmy setki artykułów medycznych, książek. Na własną rękę robiliśmy dziesiątki badań metabolicznych, immunologicznych, neurologicznych — w Polsce, Stanach Zjednoczonych i Niemczech starając się znaleźć przyczynę wszystkich zaburzeń u naszego synka. Po 7 latach sami doszliśmy do diagnozy, która w Polsce została potwierdzona przez lekarzy z Centrum Medycznego w Gdańsku. Konrad cierpi na autoimmunologiczne zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego — zespół PANS.  Wizyty i konsultacje u tak wielu specjalistów, przez te wszystkie lata nie pomagały zwalczyć groźnych symptomów choroby z którą Konradek musiał się zmagać każdego dnia. Od drugiego roku życia Konradek nieustannie jest badany, intensywnie leczony i rehabilitowany. Potrzebuje bardzo kosztownych suplementów, skomplikowanej diety oraz całodobowej opieki. Lekarze oceniają stan Konrada jako ciężki. Objawy choroby nasilają się i powodują sytuacje zagrażające życiu. Mimo że patrząc na naszego syna, na pierwszy rzut oka nie widać choroby, Konrad potrzebuje natychmiastowej pomocy! Jedyną nadzieją na jego powrót do zdrowia jest bardzo kosztowne leczenie. Polega ono na wlewach dożylnych z immunoglobuliny ludzkiej oraz terapii S.O.T – wspomagającej terapii oligonukleotydowej. Leczenie niestety nie jest refundowane. Pierwszy etap wyceniono na ponad 170 tysiące złotych! Tu chodzi o zdrowie i życie naszego synka. Prosimy o pomoc! Rodzice *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. ➤ Licytacje dla Konradka

611 768,00 zł ( 83,69% )
Brakuje: 119 190,00 zł