Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Hubert Rozwora
Hubert Rozwora , 11 lat

Choroba zabrała naszemu dziecku praktycznie wszystko❗️POMOCY❗️

Hubercik urodził się rzekomo zdrowy, nikt nie podejrzewał jego w organizmie skrywa się tak okrutna choroba. Do trzeciego roku życia schorzenie nie dawało żadnych niepokojących symptomów. Nagle synek, który rozwijał się prawidłowo po trzecim roku życia dostał pierwszego ataku padaczki!  Byliśmy przerażeni! Zaczęła się gonitwa od lekarza, do lekarza. Chcieliśmy jak najszybciej poznać przyczynę i pomóc naszemu dziecku. Nikt nie potrafił powiedzieć, co mu dolega! Dopiero po pół roku odwiedzania wielu gabinetów specjalistów, usłyszeliśmy tę okrutną diagnozę. Okazało się, że ciężka to choroba neurologiczna, na którą nie ma lekarstwa! Nasze serca pękły na milion kawałków, szukaliśmy pomocy wszędzie! Niestety na tę chwilę medycyna jest bezradna… Hubercik potrzebuje opieki 24 godziny na dobę. Nasz kochany synek nie chodzi, nie mówi, bardzo słabo widzi i słyszy. Choroba zabrała mu praktycznie wszystko.  Aby go wesprzeć, potrzebujemy dla naszego dziecka dużo różnych sprzętów do rehabilitacji jak i wsparcia wielu specjalistów. Niestety to wszystko wymaga ogromnych nakładów finansowych… Dlatego prosimy wszystkich ludzi o wielkim sercu a pomoc. Bardzo dziękujemy, już teraz, za okazanie wsparcie naszemu ukochanemu synkowi – będziemy walczyć z całych sił o naszego skarba. Rodzice Hubercika

1 049,00 zł ( 0,49% )
Brakuje: 211 717,00 zł
Wiaczesław Efimec
Pilne!
Wiaczesław Efimec , 60 lat

Walczę z nowotworem! Chcę jeszcze zobaczyć wnuki...

Całe życie pracowałem, budowałem dom dla mojej rodziny. Zajmowałem się rolnictwem, cieszyłem się życiem i pomagałem innym. Ale pewnego dnia życie wszystkich Ukraińców zmieniło się nie do poznania. Dantejskie sceny z filmów stały się rzeczywistością. Stawiliśmy czoła pełnoskalowej wojnie. Żyliśmy pod okupacją. Nie mogliśmy kupić jedzenia, wody, nie mogliśmy wyjść z piwnicy ze względu na ciągłe ostrzały. Wiele osób straciło swoje domy, a co najgorsze, wojna nadal odbiera to, co najcenniejsze – ludzkie życie. Kiedy nadeszła deokupacja mojej wsi, odbudowywałem dom, pomagałem sąsiadom i bardziej niż kiedykolwiek wcześniej poczułem wartość życia. Dziś jednak doświadczam walki o życie z nowotworem okrężnicy w zaawansowanym, IV stadium. Choroba rozprzestrzenia się już na pobliskie narządy. Lekarze wykryli już 6 przerzutów do wątroby. Ze względu na rozpoczęcie wojny nie miałem możliwości udać się do lekarzy i przebadać swoją chorobę, choć czułem ból każdego dnia. Czas działał przeciwko mnie, a rak nie potrafi czekać...  Wiem, że jestem potrzebny swojej rodzinie, wiem, że mogę być przydatny swojemu krajowi. Chcę zobaczyć, jak dorastają moje przyszłe wnuki i chcę pokonać raka, ponieważ każdy człowiek ma prawo do życia. Czuję, że jestem silniejszy od tej choroby, chociaż obecnie przykuła mnie do łóżka. Chemioterapia, radioterapia, operacje i leki są bardzo kosztowne. Moja rodzina nie ma takich środków finansowych, by to wszystko opłacić, dlatego bardzo proszę wszystkich ludzi o dobrym sercu o pomoc w ratowaniu mojego życia. Modlę się za każdą osobę, która odpowie na ten apel. Z całego serca pragnę opowiedzieć moim przyszłym wnukom, jak cudowny jest ten świat i ilu życzliwych ludzi spotkałem na swojej drodze. Wiaczysław

310,00 zł ( 0,48% )
Brakuje: 63 520,00 zł
Olaf Hałas
Olaf Hałas , 11 lat

Nie pozwól, by cokolwiek odebrało Olafkowi dzieciństwo! RATUJ❗️

Czy może być coś bardziej rozdzierającego serce niż bezsilne obserwowanie cierpienia własnego dziecka? Przez wiele lat byliśmy bezradni, próbując zrozumieć, co dolega Olafowi. Po kilku latach bólu i niepewności okazało się, że Olaf choruje na PMLD1, czyli leukodystrofię.  Leukodystrofia jest nieuleczalna. Powoduje między innymi oczopląs, opóźnienie psychoruchowe, spastyczność, brak rozwoju mowy, ataksję, problemy z przełykaniem, problemy ortopedyczne. Pomimo to, że mamy już diagnozę, lekarze rozkładają ręce i nie wiedzą, jak pracować z naszym Olafkiem… Synek ani na chwilę nie osiągnął umiejętności samodzielnego siadania, chodzenia czy mowy. Większość dzieci przez kilka pierwszych lat ma te umiejętności, a potem je zatraca. W ostatnim czasie synek też doświadczył złamania kości. W końcu szpital w Rzymie zgodził się kompleksowo zająć zdrowiem mojego syna. Los wreszcie się uśmiechnął. Znaleźliśmy zrozumienie, wsparcie, swoją bezpieczną przystań! Leczenie w Rzymie jest wybawieniem, ale niestety bardzo kosztownym i długotrwałym, ponieważ Olaf pozostanie tam już pod stałą kontrolą. Niestety, wiąże się to z częstymi, drogimi podróżami i wysokimi opłatami za sam pobyt oraz opiekę w szpitalu. Dziękujemy z całego serca za dotychczasowe wsparcie! Udało nam się skontaktować z lekarzami, którzy podjęli się leczenia Olafka. Niestety, koszty są przerażające i ciągle się namnażają... Leczenie za granicą to nasza jedyna szansa. Jako matka zrobię wszystko, by pomóc mojemu dziecku. Wszystko, by miał choćby szansę na normalne życie, by przestał cierpieć. Każde wsparcie to nadzieja, że to marzenie się spełni. Ale bez Ciebie nie damy sobie rady. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas na wagę złota i za każdą z całego serca dziękujemy. Mama Olafa ➡️ Walka Olafka

840,00 zł ( 0,48% )
Brakuje: 172 267,00 zł
Adam Szmigielski
Adam Szmigielski , 41 lat

Stan Adama pogarsza się każdego dnia ❗️Trwa nierówna walka na śmierć i życie

Boję się tego, że koniec nastąpi zanim zdążę zrealizować wszystkie plany i marzenia. Walczę o życie od lat, ale sytuacja wciąż się pogarsza… Jeśli stracę tę szansę, stracę wszystko!  Mukowiscydoza. Kiedy postawiono diagnozę, nie byłem pewny, z czym będę musiał się mierzyć. Do pewnego momentu myślałem, że wystarczy być zwyczajnie ostrożnym…  W pewnym momencie dotarło do mnie, że choroba to trudny i bezlitosny przeciwnik. Przez lata poznałem wszystkie jej oblicza, ale do niedawna mogłem prowadzić zwyczajne życie... Świadomość choroby dawała mi  motywację do tego, by każdy dzień wykorzystywać maksymanie. Długo powtarzałem sobie, że nic nie odkładam na później - w moim przypadku później mogło nigdy nie nadejść. Teraz mój stan zdaje się pogarszać z dnia na dzień… Po przebytym dwukrotnie koronawirusie, moje płuca są w tragicznym stanie. Oddech, który dla ciebie jest czymś całkowicie naturalnym, dla mnie staje się wyzwaniem.  Choroba odebrała mi nie tylko codzienność, ale także możliwość realizacji pasji: zwiedzanie świata, jazdy na motocyklu. Przez pandemię i postępującą chorobę zostałem zamknięty w więzieniu 4 ścian. To porażające, bo w tym momencie, gdyby nie internet całkowicie straciłbym możliwość kontaktu z rzeczywistością. To jednak nie jest najgorsze w tej historii. Najbardziej tragiczną informacją jest dla mnie to, że choroba postępuje w zastraszającym tempie, codzienne zabiegi nie przynoszą rezultatów, a jedynym ratunkiem jest dla mnie potwornie drogi lek, na który nie mam szans otrzymać refundacji. Cena za ratowanie przed śmiertelnym wyrokiem sięga prawie miliona złotych! Skąd mam wziąć takie środki? Jak ratować się przed uduszeniem? Potrzebuję pomocy! Nie za chwilę, nie kiedyś. Właśnie teraz! Każda pomocna dłoń jest dla mnie jak koło ratunkowe. Twoje wsparcie to dla mnie swobodny oddech i ucieczka przed śmiercią.  Od wielu lat prowadzę trudną batalię. Codziennie przyjmuję kilkadziesiąt leków, muszę wykonywać długie inhalacje i dbać o aktywność. Koszty leczenia są coraz wyższe, a mi brakuje środków. Terapia, z której korzystam obecnie nie przynosi oczekiwanych rezultatów… Śmierć zdaje się zaglądać mi przez ramię, ale ja wciąż nie straciłem nadziei. Proszę, podaruj mi jeszcze jedną szansę na życie! Od tego zależy moja przyszłość!

4 853,00 zł ( 0,48% )
Brakuje: 998 552,00 zł
Zlata Pesenko
6 dni do końca
Zlata Pesenko , 3 latka

Operacja jedyną szansą, by słyszała! Pomóż!

Zaczęłam podejrzewać, że córeczka nie słyszy, kiedy miała ok. 6 miesięcy. W ogóle nie reagowała na muzykę, chociaż w jej wieku starsi bracia już tańczyli do piosenki o misiach.  Jeszcze bardziej się wystraszyłam, kiedy zrozumiałam, że Zlata w ogóle nie reaguje na odkurzacz, nie interesuje się nim, nie budzi się, przez hałas, który wydaje sprzęt... Później zauważyliśmy u Zlaty plamę przy brwi. Poszliśmy do lekarza w naszej miejscowości. Nikt nic sensownego nie powiedział. Minęły 2 tygodnia, a nas odwiedził mój brat i zaproponował zabrać Zlatę do Mińska.  Pojechaliśmy. Byliśmy na wizycie u pediatry, kardiologa, neurologa, laryngologa i ortopedy. Skarżyłam się, że dziecko nie mówi. Pediatra wysłał nas do laryngologa. Ten stwierdził, że córeczka ma zapalenie ucha i przez to cały czas słychy hałas jak w samolocie. Rozpoczęło się leczenie, ale bezskutecznie. W końcu wysłano do innego szpitala, gdzie zapadła diagnoza – głuchota. Zlata potrzebuje implantu. Na Białorusi mogą przeprowadzić operację, ale przez sytuację polityczną jest problem z dostarczaniem implantów. Można wykonać operację w Polsce, ale to kosztuje aż 32 000 euro! Bardzo proszę o pomoc! Wszczepienie implantu to dla naszej córeczki jedyna nadzieja, by mogła słyszeć. Nie wybaczę sobie, jeśli tego jej nie umożliwimy. Twoje wsparcie jest bardzo ważne! Rodzice ➡️ Poznaj bliżej Zletę 🇧🇾

854,00 zł ( 0,47% )
Brakuje: 177 189,00 zł
Filip Nejmanowski
Filip Nejmanowski , 7 lat

Diagnostyka i rehabilitacja – dwie potrzeby, które kosztują najwięcej. Pomóż Filipkowi!

Filip urodził się jako śliczny i zdrowy chłopczyk. Przez pierwsze tygodnie rozwijał się w miarę prawidłowo, jednak później zaczęliśmy zauważać problemy w rozwoju fizycznym naszego dziecka.  Zaczęło się od stwierdzenia obniżonego napięcia mięśniowego. Niestety na tym się nie skończyło. Wykonaliśmy szereg badań, aby dowiedzieć się, co dokładnie jest naszemu dziecku. Wyniki wykluczyły nam niektóre z chorób, ale również jednoznaczne nie wskazały jakiejś konkretnej. Od tamtego czasu jesteśmy cały czas pod opieką lekarzy, specjalistów i fizjoterapeutów. Od pięciu lat Filip jest cały czas badany i diagnozowany. Rok w rok w szpitalu jesteśmy kilkukrotnie. W tym roku nasz synek był już 5 razy. Co 3 miesiące Filipek musi być kontrolowany przez specjalistów, tj.: neurologa, kardiologa, otolaryngologa, pulmonologa, okulistę. Po każdej wizycie wykonywane ma różne badania, które są konieczne, aby kontrolować jego obecny stan zdrowia. Codziennie jest pod opieką fizjoterapeuty, logopedy, neurologopedy, specjalisty SI, gdzie spędza na ćwiczeniach i zajęciach co najmniej trzy godziny.  To nie są 3 godziny zabawy tylko ciężkiego wysiłku i ogromnej pracy z jego strony. Filipek jest bardzo zmęczony po ćwiczeniach, ale niestety bez tego nie funkcjonowałby w miarę sprawnie.  Po ostatniej wizycie w szpitalu dowiedzieliśmy się, że będziemy musieli powtórzyć badanie WES. Jego koszt to kilka tysięcy złotych. Miesięczne koszta rehabilitacji, wizyt u specjalistów, badań i zajęć wynoszą 5-6 tysięcy złotych. Nie jesteśmy w stanie sprostać takim kosztom, a pieniądze zabrane z dobrowolnych wpłat lub z jednego procenta podatku przez fundację w ostatnim roku wystarczą nam na pokrycia kosztów leczenia na 2-3 miesiące. To dlatego zdecydowaliśmy się założyć zbiórkę. Bez rehabilitacji i ćwiczeń stan Filipka będzie się pogarszał, więc nie możemy z nich zrezygnować.  Filipek ma duże trudności z wykonywaniem różnych  podstawowych czynności w życiu codziennym. Odstaje od swoich rówieśników, ale dzielnie stara się ich gonić. Próbujemy zrobić wszystko, aby mu pokazać, że może robić wiele rzeczy tak jak inne dzieci. Czasem wymaga to od niego dużego wysiłku i pokonywania wielu nieudanych prób, jednak jak w końcu uda nam się osiągnąć jakiś cel, to radość i uśmiech Filipka są nie do opisania. To właśnie motywuje naszego synka do dalszej pracy, a nam daje siłę, aby walczyć razem z nim. Nie wiemy, jak to dalej wszystko będzie wyglądało. Jak nasz synek będzie się rozwijał, czy będzie kiedyś w pełni sprawny, czy jego stan się polepszy, a przede wszystkim, czy się nie pogorszy? Jest wiele niewiadomych, które nie dają nam spokoju i budzą w nas okropny lęk i strach! Jednak musimy być silni, starać się myśleć pozytywnie, walczyć i robić wszystko co się da, aby Filipek mógł być jak najdłużej sprawny. Z bólem serca patrzymy na cierpienie i trudy, z jakimi musi mierzyć się nasze dziecko. Targają nami ogromne emocje: strach, przerażenie, załamanie, bezsilność. Jednak nie możemy się poddawać! Chcemy pomóc naszemu dziecku, by mogło w miarę normalnie funkcjonować, chcemy walczyć o jego sprawność i samodzielność. Prosimy o wsparcie i za okazaną pomoc serdecznie dziękujemy! Rodzice, Kasia i Kamil

305,00 zł ( 0,47% )
Brakuje: 63 525,00 zł
Kareem Eldossoki
Kareem Eldossoki , 19 lat

Tragiczny wypadek odebrał mu sprawność❗️Bez Twojej pomocy nie uda się jej odzyskać❗️

Chciałbym opowiedzieć historię o osobie bardzo bliskiej mojemu sercu – moim młodszym bracie Kareemie, który ma dopiero 19 lat. 8 marca 2023 roku nasze życie zmieniło się w wyniku nieszczęśliwego wypadku samochodowego spowodowanego nagłym wybuchem opony.  Skutkiem jest uraz rdzenia kręgowego i porażenie kończyn dolnych. Kareem był sportowcem, grał zawodowo w piłkę nożną. Jego największy obecny cel i marzenie to móc znowu stanąć na boisku i zagrać kolejny mecz. Miał w planach aplikowanie na Politechnikę Warszawską, ale na razie te plany muszą zaczekać. Mój brat był do tej pory w wielu centrach rehabilitacyjnych w Egipcie, ale niestety nie pojawiały się zbyt duże efekty zarówno w sferze fizycznej jak psychicznej. Zdecydowaliśmy więc o kontynuowaniu rehabilitacji w Polsce i Kareem jest teraz w centrum neurorehabilitacji gdzie zaczął robić ogromne postępy! Widzimy niesamowitą poprawę. Brat zaczął wierzyć, że gdzieś w tej ciemności jest jednak światełko nadziei i nie zamierza się poddawać w dążeniu do zamierzonego celu. Dlatego jako jego brat chcę zrobić wszystko, co możliwe, żeby mógł kontynuować świetną terapię, którą otrzymał w Polsce. Wymaga to niestety ogromnych nakładów finansowych – nawet 25 000 miesięcznie! Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie Kareema, który codzienną ciężką pracą stara się zbliżyć do tego światełka. Sami nie damy sobie rady, a liczy się każdy dzień i każda złotówka. Sytuacja i tak jest ciężka, a czeka nas jeszcze długi bardzo kosztowny okres, w którym brat będzie wracał do sprawności. Ta zbiórka oraz reakcje dobrych serc innych ludzi to nasza ostatnia deska ratunku. Brat Kareema

1 000,00 zł ( 0,46% )
Brakuje: 211 766,00 zł
Kamil Talaska
11:44:33  do końca
Kamil Talaska , 35 lat

Jego serce nagle po prostu się zatrzymało❗️Rozpaczliwe błaganie o pomoc❗️

29 czerwca tego roku, czyli 18 dni przed tragedią wzięliśmy ślub. To miesiąc miodowy, który spędzam przy jego łóżku w szpitalu... 17 lipca 2024. Noc przed godziną 2:00. Obudził mnie dziwny oddech mojego męża Kamila. Do dziś słyszę w głowie to, co na początku powiedział ratownik: „Pani mąż nie żyje.” Ale na szczęście serce podjęło pracę. Kamil wrócił do nas dopiero po 65 minutach trwającej reanimacji. Najdłuższych minutach mojego życia. Dałabym wiele, by po prostu wymazać ten dzień z pamięci. Po wykonaniu wszystkich badań w szpitalu w Sosnowcu okazało się, że serce Kamila jest uszkodzone i to dlatego nagle przestało bić. Na domiar złego, podczas pobytu nerki przestawały pracować, mąż miał bardzo poważne zapalenie płuc i o mały włos otarłby się o sepsę. Był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, oddychał za niego respirator. Widok był okropny… Silny mężczyzna, mój ukochany, leżał bez ruchu w otoczeniu pikającej aparatury. Walczył, a ja mogłam tylko trzymać go za rękę i prosić, by się nie poddawał. Po 2 dniach podjęto decyzję o przewiezieniu Kamila na oddział OIOM do Siemianowic Śląskich, gdzie ma najlepszą opiekę lekarską i pielęgniarską. Tomograf komputerowy pokazał obrzęk śródczaszkowy, dlatego mąż był utrzymywany dalej w śpiączce.  5 sierpnia po kolejnym TK obraz się troszkę poprawił. Kamil walczył – nerki podjęły pracę, zwalczył zapalenie płuc, a serce pompuje krew i przeszczep nie będzie konieczny! Jednak Kamil wciąż się nie wybudził. Jest w śpiączce mózgowej, nie reaguje na otoczenie ani nie ma z nim kontaktu. Ja też codziennie walczę, stymuluję, trzymam się nadziei, że uda mi się do niego dotrzeć. Czytam, śpiewam, opowiadam, puszczam nagrania z dziećmi, puszczam jego ulubioną muzykę. Wierzę, że będziemy razem. Musimy walczyć, modlić się i czekać na ten upragniony dzień. Jesteśmy rodziną patchworkową, bardzo się kochamy i wierzę, że przeżyjemy wspólnie bardzo długie i szczęśliwe lata. Kamil jest tatą cudownych córek: Mii i Zuzi, wujkiem dla moich dzieci: Piotrusia i Oliwii. Dzieciaki bardzo tęsknią za tatą i wujkiem a ja za moim mężem. Mia to nasza wspólna córeczka, ma dopiero 3.5 roku i codziennie prosi, aby tata przyjechał, bo bardzo go kocha i chciałaby się przywitać z tatusiem ich codziennym rytuałem witania. Wiara napędza do działania. Do walki o wybudzenie, doprowadzenie do normalności i odzyskanie człowieka bardzo lubianego, chętnego do pomocy, bardzo sumiennego i dokładnego. Jest kochającym mężem, tatą, wujkiem, synem, zięciem, bratem i przyjacielem… MUSI do nas wrócić! Jednak bez wsparcia finansowego nie jestem w stanie zapewnić mu należytej opieki i rehabilitacji. Koszty leczenia przekraczają moje możliwości, zwłaszcza że pod opieką mam trójkę małych dzieci. Dlatego zwracam się do Państwa i błagam o choćby najmniejszą pomoc. Wszyscy razem możemy zawalczyć o niego. O mojego, o naszego Kamila. Wiem, że Kamil podziękuje Wam wszystkim osobiście, jak tylko się wybudzi i wróci do nas. Ja już na tym etapie jestem wdzięczna za każdą złotówkę przekazaną na jego leczenie. Żona Ania

796,00 zł ( 0,46% )
Brakuje: 169 417,00 zł
Ania Suwara
Ania Suwara , 51 lat

Obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół! Pomóż!

Ból to cichy oprawca, który wdziera się w każdą komórkę ciała, przejmując kontrolę nad myślami i emocjami. Wykrzywia rzeczywistość. Jego każde uderzenie to pulsujące przypomnienie, że istnieje. Gdy daje o sobie znać, czas zwalnia, a sekundy rozciągają się w nieskończoność. Wtedy każda chwila jest wiecznością pełną cierpienia. Moje trwa już kilka lat... Od 2003 roku towarzyszy mi ból kręgosłupa. Przeszłam dwie operacje, ale to okropne uczucie nadal powracało. Z powodu słabego stanu kręgów trzecia byłaby dla mnie wielkim zagrożeniem, dlatego lekarz nie mógł się na nią zgodzić. Jedynym rozwiązaniem było wszczepienie stymulatora przeciwbólowego. Zgodziłam się bez wahania z nadzieją, że będę mogła normalnie żyć i pracować bez bólu. Mimo że cierpiałam, zawsze starałam się normalnie żyć. Byłam uśmiechnięta, chciałam być wsparciem dla tych, którzy tego potrzebowali. Miałam mnóstwo planów i marzeń. Niestety los miał wobec mnie inne plany – uczynił mnie osobą z niepełnosprawnością.   Podczas zabiegu wszczepiania stymulatora przeciwbólowego mój rdzeń kręgowy został uszkodzony i obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół. Nie mogłam wykonać najprostszej czynności. Z osoby pomagającej innym ludziom, stałam się całkowicie od nich zależna. Bólu się nie pozbyłam, stymulator usunięto, a paraliż został. Moje spokojne życie w jednej sekundzie legło w gruzach... Nie mogłam się ruszyć, byłam osobą praktycznie leżącą. Trwało to pół roku. Później przez rok jeździłam na wózku. Lekarze stwierdzili, że nigdy nie będę chodzić. Załamałam się. Jednak mimo gasnącej nadziei, obiecałam sobie, że będę walczyć, póki starczy mi sił! Mam porażone obie nogi, jednak tylko jedna jest całkowicie bezwładna. Oprócz tego choruję też na bolesne reumatoidalne zapalenie stawów (RZS).  Uczestniczyłam w wielu cyklach rehabilitacji. Mimo wciąż towarzyszącego mi bólu i niedowładu, wstałam z wózka i udaje mi się powoli poruszać przy pomocy kul. Dzięki pomocy rodziny, przyjaciół, a przede wszystkim swojej determinacji, udało się uczynić już wielkie postępy. Niestety przede mną nadal daleka droga. Możliwości się praktycznie skończyły, oprócz jednej opcji, która jest dla mnie aktualnie finansowo niedostępna. Mogłabym uczestniczyć w rehabilitacji w specjalistycznej klinice we Wrocławiu. Terapia rdzenia kręgowego wpłynęłaby znacznie na poprawę chodzenia jak i ogólnego komfortu mojego życia. Niestety, moje możliwości finansowe już się skończyły. Dlatego proszę Was o pomoc. Wiedząc, ile udało mi się do tej pory wypracować, wierzę w swoje siły oraz to, że mogłabym wyciągnąć z tej terapii jak najwięcej. Dlatego proszę Was o wsparcie! Marzę, aby skorzystać z terapii, która może mi bardzo pomóc! A dzięki Wam jest to w zasięgu ręki! Ania

1 730,00 zł ( 0,46% )
Brakuje: 370 611,00 zł