Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Husein Nuriew
Pilne!
Husein Nuriew , 12 lat

Staję w obliczu śmierci własnego dziecka... Pomocy❗️

Mój syn ma zaledwie 11 lat i przez większość swojego życia walczy o przetrwanie! Gdy miał zaledwie 6 miesięcy, zdiagnozowano u niego talasemię beta. Husein pilnie potrzebuje przeszczepu szpiku! Pomocy! W wyniku choroby, na którą cierpi mój syn, następuje zaburzenie przepływu krwi. Organizm produkuje za mało hemoglobiny, co skutkuje niewystarczającą ilością tlenu… Dlatego Husein od samego początku ma przetaczaną krew! Zabieg musi odbywać się raz w tygodniu. Bez tego mój syn by nie przeżył… Niestety, im częściej przetacza się krew, tym szybciej narządy ulegają uszkodzeniu. Zwiększa się ilość żelaza, co prowadzi do niszczenia serca i wątroby. Aby temu zapobiec, mój kochany chłopiec musi przyjmować wiele leków i być podłączony do aparatury, która wykonuje wkłucia igły w pępek.  Urządzenie działa przez 8-10 godzin, a igła pozostaje w jego ciele przez cały ten czas. Jest już zmęczony tymi wszystkimi lekami i zastrzykami. Pragnie wyzdrowieć i po prostu żyć!  Jednak jego stan cały czas się pogarsza. Organizm jest na tyle wyczerpany, że jeśli w tym roku nie uda się przeprowadzić przeszczepu szpiku kostnego, mogę stracić go na zawsze...  W Turcji znaleźliśmy dawcę. Pozostaje jednak kwestia potrzebnych środków… Suma jest ogromna – to aż 83 tysiące dolarów! Sami nigdy jej nie uzbieramy… Dlatego z całego serca, proszę Was o pomoc! Tak trudno jest czuć bezsilność wobec choroby własnego dziecka… Marzę tylko o tym, aby mój syn mógł wyzdrowieć i dorastać zdrowy. Wiem, że Bóg strzeże każdego, kto nie przechodzi obojętnie obok cudzych nieszczęść. Wierzę, że będziecie z nami! Mama

2 469,00 zł ( 0,63% )
Brakuje: 386 042,00 zł
Leon i Filip Dudziak
Leon i Filip Dudziak , 5 lat

Dwóch braci – ta sama OKRUTNA DIAGNOZA❗️Pomóż im pokonać BÓL!

To takie niesprawiedliwe jak wiele los odebrał naszym synom i to już na samym początku ich życia! Nie mogą oni korzystać w pełni z uroków dzieciństwa, a do tego mierzą się z WIELKIM CIERPIENIEM! Teraz robimy co w naszej mocy, aby mogli być sprawni i żyć bez bólu. Niestety do tego jednak jeszcze długa droga… Pierwszy raz z problemem stóp końsko-szpotawych spotkaliśmy się w 2011 roku, gdy urodził się nasz pierwszy syn – Filip. Byliśmy zrozpaczeni! Już w pierwszej dobie życia nasze dziecko musiało być gipsowane! Wiedzieliśmy, że nie możemy czekać na cud. Gdy tylko opuściliśmy szpital, rozpoczęliśmy walkę o zdrowie fizyczne Filipa! Niestety mimo podjęcia wielu działań nie udało się nam uniknąć operacji! Była ona ogromnie bolesna i inwazyjna. Konieczne było rozcięcie i otwarcie stóp, a później umieszczenia w nich specjalnych drutów. Po zabiegu Filip bardzo długo dochodził do siebie, powstały też okropne blizny. Niestety mimo tego cierpienia i upływu wielu lat, nasz syn nadal odczuwa skutki tej operacji! Towarzyszy mu wielki ból, koślawość oraz płaskostopie!  W 2019 roku urodził się przed wyznaczonym terminem nasz drugi synek. Jego pierwsze chwile na tym świecie były WALKĄ O ŻYCIE! Ważył niecałe 2 kilogramy i musiał przebywać w inkubatorze. To jednak nie był koniec jego problemów! Okazało się, że podobnie jak Filip, Leon również ma wrodzone stopy końsko-szpotawe! Nie mogliśmy uwierzyć, że znowu los napisał nam taki sam scenariusz! Gdy tylko stan zdrowia Leona na to pozwolił, rozpoczęliśmy podobną drogę leczenia, jak w przypadku starszego syna. Najpierw było to gipsowanie, później stosowanie butów z szyną Mitchella. Równolegle kontynuowaliśmy leczenie w Polsce i konsultowaliśmy się ze specjalistą z kliniki w Wiedniu. Myśleliśmy, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednak historia znowu zatoczyła koło! Okazało się, że dotychczasowy plan leczenia nie przyniósł upragnionych efektów i konieczna jest operacja! Byliśmy załamani! Do tej pory robiliśmy wszystko, by Leonowi oszczędzić tak bolesnego zabiegu, jak ten, który przed laty przeszedł Filip! Zastosowaliśmy ortezy, specjalne ćwiczenia, ale wszystko to było na nic! Dostaliśmy szansę na przeprowadzenie takiego zabiegu w klinice w Wiedniu. Stosowana przez tamtych lekarzy metoda jest mniej inwazyjna i mniej bolesna, dzięki czemu Leon będzie mógł szybciej wrócić do zdrowia! Dlatego tak bardzo nam na niej zależy! Znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji i musimy pomóc obu naszym synom. Leoś potrzebuje pilnej operacji ortopedycznej, natomiast Filip dalszej diagnostyki. Obaj jednak muszą być pod stałą opieką specjalistów i kontynuować rehabilitację.  Marzymy o tym, aby któregoś dnia nasze dzieci nie musiały się już zmagać z OGROMNYM BÓLEM! Przed nami jest jednak bardzo długa i kosztowna walka o ich zdrowie! Do tej pory próbowaliśmy radzić sobie sami, jednak teraz potrzebujemy wsparcia! Prosimy, pomóżcie nam!  Rodzice

938,00 zł ( 0,62% )
Brakuje: 147 999,00 zł
Abdumalik Rustambekov
Abdumalik Rustambekov , 10 lat

Mój syn nie przeżyje w takich warunkach i bez przeszczepu❗️Pomóż go ratować...

Nigdy nie zapomnę tej strasznej chwili, kiedy zamiast krzyku, który towarzyszy pojawieniu noworodka na świecie, usłyszałam przerażającą ciszę. Krew zastygła mi w żyłach, a za chwilę... Porodówkę wypełnił długooczekiwany płacz. Odczułam ulgę — moje dziecko żyje! Wtedy nie wiedziałam jeszcze ile strasznych diagnoz czeka na moje maleństwo... W domu Abdumalik był niespokojny, najwyraźniej coś go niepokoiło. Miał też problemy z brzuszkiem. Przeraźliwy płacz, problemy z jedzeniem. Wiele tak niespokojnych dni nie dawało mi spokoju…  Zwróciłam się po pomoc medyczną. Chodziliśmy od lekarza do lekarza, aż w końcu wylądowaliśmy na oddziale zakaźnym, gdzie minęło pierwsze 6 miesięcy życia mojego synusia… Szpital był jego domem!  Jak skończył rok, to pojawił się u niego dziwny kaszel. Biegając, od razu siniał, nie mógł nawet szybko chodzić. Słysząc kolejną diagnozę, rozpoczynaliśmy leczenie, ale cały czas dochodziły nowe objawy, nowe choroby, nowe leki. Nie wiedzieliśmy do końca, co dolega synkowi…  Dopiero jak Abduś skończył 5 lat, udało się wyjaśnić przyczynę wszystkich naszych nieszczęść: nadciśnienie wrotne, żylaki przewodu pokarmowego i zespół wątrobowo-płucny. W naszym kraju diagnoza trwała 5 lat, a szpitale przypominają więzienie. Wiele osób chce nam pomóc, ale niestety nie ma na to warunków...  Abduś musi mieć przeszczep wątroby, bez tego nie przeżyje! W Kirgistanie, skąd pochodzimy, nie ma warunków do wykonania operacji… Nawet postawienie właściwej diagnozy zajęło lekarzom kilka lat. Wiele tracimy pozostając w kraju. Mój synek musiałby trafić w ręce specjalistów.   Lekarze zgodzili się przyjąć nas na leczenie w Turcji, ale operacja jest bardzo kosztowna. Mój mąż jest taksówkarzem, ja natomiast jestem na urlopie macierzyńskim. Oprócz Abdusia, mamy jeszcze dwójkę dzieci. Nasza rodzina sprzedała, co mogła, ale i tak nas nie stać na zdrowie synka... Nie chce myśleć, że stracę swoje dziecko tylko przez to, że nie mam wystarczająco pieniędzy! Tak bardzo się boję...  Błagam, pomóżcie Abdusiowi, to małe, niewinne dziecko, które chce żyć! Madina, mama  

1 584,00 zł ( 0,6% )
Brakuje: 258 523,00 zł
Iwona Majewska
12 dni do końca
Iwona Majewska , 33 lata

Potrzebuję Twojej pomocy, by wreszcie zacząć się uśmiechać i swobodnie jeść!

Odkąd pamiętam zmagam się z chorobą zębów. Z początku były one żółte i miały osłabione szkliwo. Jednak gdy dorastałam, ich stan zaczął się pogarszać! Lekarze nie potrafili postawić jednoznacznej diagnozy, trudno więc było dobrać odpowiednie leczenie… Podobne problemy miał mój tata, a teraz ma je także mój synek. Okazało się, że wada jest genetyczna – to wrodzona hipoplazja szkliwa. Choroba powoduje uszkodzenia zębów, które w efekcie zaczynają wypadać! Ciężko opisać, jak duży jest wpływ choroby na moje codzienne życie, samoocenę i psychikę. Mam dopiero 32 lata, a straciłam już większość zębów! Musiałam nauczyć się kontrolować to, w jaki sposób mówię czy się uśmiecham… Jednak problem nie jest tylko kwestią estetyczną! Choroba sprawia, że codzienne czynności stają się dla mnie ogromną trudnością. Ze względu na ubytki, coraz ciężej jest mi gryźć i normalnie jeść! W konsekwencji muszę dodatkowo mierzyć się z problemami z żołądkiem. Co miesiąc konieczne jest też podtrzymywanie zębów, które mi zostały. Regularnie przechodzę leczenie kanałowe, które niestety nie przynosi długotrwałych efektów! Zęby są stale kontrolowane, jednak nie ma szans na poprawę ich stanu – choroba jest nieuleczalna… Obecnie moim jedynym ratunkiem jest proteza, która pozwoliłaby mi na normalne funkcjonowanie! Chciałabym w końcu zacząć uśmiechać się szeroko i nie martwić tym, czy dam radę swobodnie zjeść daną potrawę. Niestety, leczenie implanto-protetyczne jest bardzo kosztowne, dlatego proszę Was o wsparcie! Iwona

440,00 zł ( 0,59% )
Brakuje: 74 029,00 zł
Denys Khanas
Pilne!
Denys Khanas , 14 lat

BIAŁACZKA zabiła jego siostrę, teraz próbuje i jego❗️PILNIE potrzebna pomoc❗️

Nie byliśmy gotowi na to, by usłyszeć, że nasza córeczka jest śmiertelnie chora. Gdy przegrała walkę, nie umieliśmy pogodzić się z jej śmiercią. Nasz świat rozpadł się na milion kawałków. Cierpiałam ja, mój mąż, cała rodzina... Myśleliśmy, że już nic gorszego nie może nas spotkać. Trzy lata później po raz drugi spadł na nas wyrok – OSTRA BIAŁACZKA u synka – ta sama, która wcześniej zabiła naszą córeczkę! O chorobie Wiktorii dowiedzieliśmy się w 2018 roku, gdy skończyła zaledwie 10 lat. Jej leczenie trwało 8 miesięcy, po których przeszła przeszczep szpiku. Niestety córeczka zmarła zaledwie 2 miesiące po z powodu powikłań.  W sierpniu 2022 roku naszą rodzinę dotknęło kolejne nieszczęście. W wieku 12 lat zachorował nasz syn Denys również na ostrą białaczkę limfoblastyczną… To był niespodziewany cios dla naszej rodziny.  Denys wiedział co, go czeka, jakie leczenie, ile cierpienia i bólu, ponieważ widział to wszystko, gdy jego siostra chorowała i walczyła o życie. Z uwagi na to, że już drugie z naszych dzieci zachorowało na nowotwór, lekarze przeprowadzili badania genetyczne u całej rodziny. Stwierdzono obecność zespołu Li-Fraumeni u Denysa, jego starszego brata oraz męża – ich taty. Zespół ten sprzyja nowotworzeniu i utrudnia proces leczenia.  Nasz syn rozpoczął intensywną chemioterapię, na którą dobrze zareagował i zakwalifikowano go do grupy niskiego ryzyka. Większą część leczenia spędził w szpitalu na oddziale onkologicznym. Chemioterapia dała swoje powikłania. Podczas ostatniego etapu protokołu leczenia, gdy syn był w mielosupresji (miał uszkodzony szpik), zachorował na COVID-19 i sepsę.  Sepsa spowodowała, namnożenie się bakterii na skórze kończyn górnych i dolnych, co skutkowało bolesnymi, głębokimi ropniami. Wiązało się to z regularnymi zabiegami chirurgicznymi, a każdy z nich w znieczuleniu ogólnym. Walka o jego zdrowie i życie w tym okresie trwała około miesiąca. Denys bardzo to przeżył, płakał, bał się… Zmagał się z bólem. Nie pozwalał się przytulać, głaskać z powodu bólu. Był wyczerpany psychicznie i fizycznie chorobą i jej powikłaniami oraz pobytem w szpitalu.   Kiedy ten koszmar się skończył nastrój Denysa poprawił się. W maju 2023 rok rozpoczął leczenie podtrzymujące, które miało trwać do września 2024. W październiku 2023 syn przeszedł zabieg usunięcia woreczka żółciowego, ponieważ z uwagi na jego stan zapalny nie można było realizować dalej chemioterapii.  Denys z niecierpliwością i radością oczekiwał początku września, aby powrócić do szkoły ze swoimi rówieśnikami. Niestety w maju 2024 jeszcze w czasie leczenia podtrzymującego rozpoznano u niego wczesną izolowaną wznowę szpikową białaczki. Znów przyszły łzy, ból i potworne rozczarowanie…  Choroba szybko postępowała. Pojawiły się nacieki w nerkach, jelitach, zakażenie przewodu pokarmowego, płyn w brzuchu. Sytuacja pogarszała się z każdym dniem. Występująca u Denysa małopłytkowość niereagująca na zastosowane leczenie, utrudniała właściwy przebieg leczenia onkologicznego – brak możliwości implantacji naczyniowego cewnika typu Broviac, co skutkowało podaniem chemioterapii dożylnie.  Stan emocjonalny syna pogarszał się z uwagi na utrudniony przebieg leczenia. Bardzo trudne było dla niego obchodzenie 14-tych urodzin w czasie pobytu w szpitalu. Denys został zakwalifikowany do grupy wysokiego ryzyka oraz do allotransplantacji szpiku kostnego. Z uwagi na obciążenie mutacją predysponującą do nowotworzenia oraz śmierć córki na skutek powikłań, my jako rodzice bardzo boimy się podjąć kolejne ryzyko. Od lekarzy dowiedzieliśmy się, że alternatywą dla przeszczepienia może być terapia CAR-T-cells. Wykorzystuje się tu własne komórki odpornościowe pacjenta, które poddane zostały w warunkach laboratoryjnych modyfikacji genetycznej w celu dobrego rozpoznawania i niszczenia komórek nowotworowych.  Jesteśmy w kontakcie z lekarzami w sprawie alternatywnego leczenia. Nie chcemy narażać syna na przeszczep, który w konsekwencji zabił jego siostrę. Już teraz wiemy, że koszty leczenia będą ogromne, dlatego rozpoczynamy zbiórkę. Na ten moment jedyną możliwością podania leku jest zakupienie go z uzbieranych środków, dlatego prosimy o pomoc!  Musimy działać szybko. Straciliśmy już jedno dziecko, nie możemy pozwolić na śmierć drugiego. Błagamy o każdą złotówkę. Niech ten koszmar w końcu się skończy! Rodzice Denysa

8 588,00 zł ( 0,58% )
Brakuje: 1 452 859,00 zł
Roman Kowalczyk
Roman Kowalczyk , 67 lat

Cukrzyca zabrała mu stopę! Pomóżmy zatrzymać tę podstępną chorobę...

Zwykłe skaleczenie w stopę zdiagnozowało niebezpieczną chorobę, a następnie pociągnęło za sobą niewyobrażalne konsekwencje… Z osoby pełnosprawnej mój teść z dnia na dzień stał się niepełnosprawny i potrzebuje wózka inwalidzkiego, aby móc się przemieszczać. Dla do tej pory silnego mężczyzny, głowy rodziny, ta wiadomość była druzgocąca. Roman podczas wykonywania codziennych czynności stracił równowagę i skaleczył się w nogę. Niby nic nadzwyczajnego, ale rana ta nie chciała się goić. Nie wyglądało to dobrze, ale przecież to zwykła rana, więc cóż się może wydarzyć? Niestety stało się najgorsze! W 2022 roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia trafił do szpitala z gangreną dużego palca u stopy. Konieczna była wręcz amputacja! Jak się okazało, było to wynikiem nieleczonej cukrzycy, o której teść nic nie wiedział!    Już na drugi dzień po zabiegu został wypisany do domu bez leków, jedynie ze wskazaniem, że ma się udać do diabetologa i poradni stopy cukrzycowej. Terminy na NFZ niesamowicie odległe, jednak nie miało to wówczas większego znaczenia, ponieważ zaledwie po kilku dniach ponownie trafił do szpitala. Rana w domu się nie goiła. Powstała kolejna martwica na stopie. W szpitalu początkowo wycięto tylko martwe tkanki. Jednak poziom cukru we krwi i wysokie ciśnienie, były oporne na wdrożone leczenie, co spowodowało, że ostatecznie amputowano mu nogę poniżej kolana! Na ten moment zorganizowaliśmy wózek inwalidzki. Chcemy jednak ułatwić mu powrót do nowej rzeczywistości. Zrobimy wszystko, by monitorował stan swojego zdrowia, aby na tym zakończyć te straszliwe konsekwencje cukrzycy. Dlatego też zwracamy się do Was, ludzi o dobrym sercu o pomoc w zakupie protezy na nogę oraz profesjonalnego sprzętu m.in. do monitorowania poziomu cukru we krwi, ewentualnej protezy stopy oraz niezbędnych leków i prywatnych wizyt lekarskich. Wiemy, że czasy są ciężkie, dlatego będziemy wdzięczni za każdą, nawet symboliczną kwotę. Synowa Beata z rodziną Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.   

483,00 zł ( 0,56% )
Brakuje: 84 624,00 zł
Gaja Zakrzewska
Pilne!
9 dni do końca
Gaja Zakrzewska , 2 latka

Zespół Retta – koszmarna choroba, która zabiera Gaję❗️ Koszmarnie drogi lek, to ostatnia nadzieja!

U mojej dwuletniej córki została zdiagnozowana nieuleczalna, bardzo ciężka i rzadka, genetyczna choroba – Zespół Retta.  Jest to zaburzenie neurorozwojowe, które wpływa na funkcjonowanie mózgu, rdzenia kręgowego oraz systemu nerwów i komórek. Choroba powoduje, m.in. problemy fizyczne, psychiczne, a także padaczkę, problemy kardiologiczne, bezdechy. Na Zespół Retta nie ma lekarstwa. Dziecko powoli zamyka się w swoim ciele, przestaje się komunikować z otoczeniem i staje się tzw. Cichym Aniołem. W konsekwencji może stracić władzę w rękach i nogach, a także wszystkie nabyte do tej pory umiejętności.  Jedyną formą leczenia jest rehabilitacja. Gaja jest obecnie na etapie regresu, co oznacza, że choroba postępuje! Wszystko, czego do tej pory się nauczyła w toku własnego rozwoju, zaczyna już zapominać! Patrzę na to i sama nie mogę uwierzyć, jak choroba odbiera mi dziecko! Jeszcze kilka miesięcy temu córka potrafiła używać łyżeczki, dzisiaj jest to niemożliwe. Jej ręce zaczynają żyć własnym życiem, a ich ruchy stały się niekontrolowane. Sztywne mięśnie sprawiają, że córka nie ma już nawet siły wejść po schodach! Jedyną nadzieją dla Gai jest terapia genowa, nad którą trwają badania. Wiąże się jednak z wielkimi wydatkami, które sprawiają, że oblewa mnie zimny pot. Wiem jednak, że bez skutecznej pomocy, Gaja przestanie chodzić, mówić, a w ostatnim stadium choroby wystąpią problemy kardiologiczne, które stają się bardzo często bezpośrednią przyczyną śmierci. Los przekreślił Gaję już na samym początku życia, a ja jako jej mama zrobię wszystko, aby ten los zmienić. Ścigam się z czasem, aby choroba całkowicie nie odebrała mi własnego dziecka. Proszę o pomoc, proszę o cud… Agnieszka, mama ➡️ Licytacje – Gaja Zakrzewska - Zespół Retta, Milczący Aniołek ➡️ Fanpage – KLIK ➡️ INSTAGRAM – KLIK

58 524,00 zł ( 0,55% )
Brakuje: 10 572 108,00 zł
Andrzej i Tadeusz Możejko
Andrzej i Tadeusz Możejko , 64 lata

Tragiczny pożar odebrał braciom dach nad głową... Pomóż w walce o lepsze jutro!

Andrzej i Tadeusz to bracia, którzy od dawna stawiają czoła licznym przeciwnościom losu. Przez wiele lat walczyli zdrowie i sprawność Tadeusza, a dzisiaj mierzą się ze skutkami straszliwego pożaru…  Tadeusz zmaga się ze znaczną niepełnosprawnością – w wyniku amputacji stracił lewą nogę poniżej kolana. Na co dzień wsparciem był dla niego ukochany brat Andrzej, z którym mieszkali w jednym domu. Niestety, los po raz kolejny okazał się wobec nich niezwykle okrutny… 9 lipca 2024 roku o 7:00 bracia wyszli do domu i pojechali do miasta załatwić swoje codzienne sprawy. Nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Już około 9:00 sąsiedzi zobaczyli wstrząsający widok – z domu braci unosiły się obłoki czarnego, gęstego dymu. Do gaszenia budynku wysłano aż 6 oddziałów straży pożarnej! Strażacy, po przybyciu na miejsce, w jednym z mieszkań zastali silnie zadymione pomieszczenia. Do środka została wprowadzona rota ratowników, która zlokalizowała i ugasiła źródło pożaru oraz dokonała przeszukania pomieszczeń. Okazało się, że w budynku nikt nie przebywał. Ponadto z mieszkania wyniesiono dwie butle gazowe. Tylko cudem Andrzeja i Tadeusza nie było w tym czasie w domu. Nie chcemy nawet myśleć, co mogłoby się zdarzyć, gdyby znajdowali się wtedy w budynku… Obecnie bracia znajdują się w schronisku, ponieważ ich dom jest doszczętnie zniszczony. Niezbędny jest całkowity remont, lecz koszta z nim związane są niezwykle wysokie. Andrzej wraz z niepełnosprawnym Tadeuszem nie są w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie… Prosimy, pomóż odzyskać braciom bezpieczny dach nad głową… Każda złotówka i każde udostępnienie dają im szansę na lepsze jutro! Wierzymy, ze dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą… Najbliżsi

292,00 zł ( 0,54% )
Brakuje: 52 900,00 zł
Marek Ćwikliński
10 dni do końca
Marek Ćwikliński , 42 lata

Nieszczęśliwy wypadek – maszyna wciągnęła nogę Marka❗️

Marek do tej pory wiódł normalne, skromne życie. Mieszkał wraz z naszą mamą i młodszym bratem. Był pogodny i towarzyski, wolne chwile spędzał na rowerze. Nigdy nie miał lekko — od urodzenia musi zmagać się z chorobą. Jednak mimo to, próbował żyć normalnie. Pracował dorywczo w rolnictwie, aby mieć środki na swoje wydatki. Wystarczyła jedna chwila, by jego życie legło w gruzach... Do wypadku doszło podczas wykonywania prac przy oczyszczaniu przystawki do kukurydzy. To były sekundy – maszyna wciągnęła nogę Marka. Z miejsca wypadku został przetransportowany helikopterem do szpitala w Bydgoszczy.  O zdarzeniu zostałem poinformowany przez znajomego strażaka. Na początku jeszcze nie wiedziałem, że chodzi o Marka. Poinformowano mnie, że wypadek wydarzył się przy naszym rodzinnym domu, co bardzo mnie zmartwiło. Jak się później okazało – słusznie, chodziło o mojego brata... Niestety, konieczna okazała się tzw. niepełna amputacja na poziomie uda! Lekarze podjęli się także przeszczepu kości udowej, chcąc jak najlepiej pomóc Krzyśkowi.  Mój brat ponad tydzień w ciężkim stanie przebywał na OIOM-ie, a następnie został przeniesiony na oddział ortopedii. Teraz na szczęście przebywa już w domu. Porusza się na wózku, jednak do codziennej egzystencji potrzebuje wsparcia drugiej osoby. Mimo tego tragicznego wydarzenia, marzy o byciu niezależnym. Niestety sytuacja, w jakiej się obecnie znajduje, jest bardzo ciężka. W domu rodzinnym nie ma odpowiednich warunków. Potrzebna jest rehabilitacja – wyjazd na sześciomiesięczny turnus! Staram się pomagać, jak tylko mogę, ale moje możliwości finansowe są ograniczone. Sam nie podołam... Bardzo potrzebujemy pomocy. Twój mały gest może być dla Marka ratunkiem. Nie pozwól, by nieszczęśliwy wypadek odmienił jego życie na zawsze! Brat Krzysztof

963,00 zł ( 0,54% )
Brakuje: 174 569,00 zł