Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Tosiek
Katarzyna Tosiek , 31 lat

Pomóż mi wrócić do sprawności! Potrzebna rehabilitacja!

Gdy miałam 21 lat, zdiagnozowano u mnie reumatoidalne zapalenie stawów. To przewlekła, nieuleczalna choroba autoimmunologiczna, z którą nauczyłam się żyć i w miarę normalnie funkcjonować. Mimo że w tak młodym wieku choroba znacznie ograniczyła moje możliwości, pokonywałam trudności i z nadzieją patrzyłam w przyszłość.  Ukończyłam studia wyższe i podjęłam pracę jako nauczycielka języka polskiego, realizując swoje pasje i marzenia. Jednak w wieku 28 lat, uległam wypadkowi i konieczna była operacja kręgosłupa szyjnego. Podczas operacji doszło do komplikacji, wskutek których mam niedowład kończyny górnej lewej, a jestem osobą leworęczną. Konsekwencją uszkodzonego odcinka szyjnego jest duża niestabilność pozostałych kręgów.  Obecnie każdy mój dzień wypełnia potworny ból i paraliż, dochodzący aż do kończyn dolnych. Chodzę tylko z pomocą fizjoterapeuty przy wysokim balkonie w gorsecie na kręgosłup, podnośniku na nogę, na rękę. Nie jestem w stanie samodzielnie utrzymać pozycji siedzącej dłużej, niż kilka minut. W prostych codziennych czynnościach potrzebuje wsparcia innych osób. Mam orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy – niepełnosprawność w stopniu znacznym, lecz ze względu na zbyt krótki okres składkowy nie kwalifikuję się do przyznania renty. Jedynym ratunkiem na poprawę stanu mojego zdrowia i przywrócenie podstawowej sprawności jest intensywna, wielopoziomowa rehabilitacja, która niestety nie jest refundowana. Lekarze dają mi nadzieję na poprawę stanu mojego zdrowia, jeżeli terapia podjęta zostanie w jak najszybszym czasie. Przeszkodą są ogromne koszty... W ciągu dwóch lat wszystkie oszczędności moje i rodziny zostały pochłonięte przez badania, wizyty lekarskie, terapie.  Bardzo trudno mi prosić o pomoc… Chcę walczyć, ale wiem, że bez wsparcia ludzi o dobrych sercach, nie jestem w stanie opłacić rehabilitacji, która jest aktualnie moją jedyną nadzieją i największym marzeniem. Będę bardzo wdzięczną za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Kasia

981,00 zł ( 0,92% )
Brakuje: 105 402,00 zł
Helena Kowalik
Helena Kowalik , 10 lat

Ważyła zaledwie 670 gramów – tyle, co parę kostek masła… Trwa walka o zdrowie Helenki!

Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko urodziło się w pełni zdrowe. Już w czasie ciąży mimowolnie ma się przed oczami kolejne obrazy: trzymanie w ramionach maleństwa, obserwowanie pierwszych kroczków, usłyszenie tych wyczekiwanych słów „mamo” i „tato”...  Nie było nam jednak dane cieszyć się taką beztroską. Helenka przyszła na świat, jako wcześniak, w  26. tygodniu ciąży. Ważyła zaledwie 670 gramów – tyle, co parę kostek masła… Była taka maleńka, że można by ją schować w dłoniach… Walka o życie, zdrowie i sprawność Helenki trwa od momentu jej narodzin. Córeczka jest nosicielem genu NBIA, jak jej śp. brat Szymonek. NBIA to grupa chorób genetycznych, które prowadzi do kumulacji żelaza w mózgu. W konsekwencji dochodzi do jego neurodegeneracji… W inkubatorze spędziła kilka miesięcy. Od maleńkości jest rehabilitowana, co umożliwiło stawianie pierwszych kroków i wydawanie różnych dźwięków. Niestety, mimo to jej prawa strona ciała wciąż pozostaje niesprawna, mocno utrudniając życie codzienne. Dzięki swojej ciężkiej pracy i wytrwałości Helenka walczy, by w przyszłości być jak najbardziej samodzielna. Córeczka ma także krótszą nóżkę i rączkę, która jest bezwładna. Już teraz wiemy, że czekają ją bolesne operacje. Rehabilitacja daje nadzieję na to, że pomimo swoich dysfunkcji Helenka będzie normalnie żyć! To właśnie dzięki niej udaje się niwelować problemy niepsrawnej rączki i nóżki.  Na co dzień widzimy, jak kluczowa jest terapia – każda dłuższa przerwa powoduje ogromny regres i sprawia, że musimy od nowa walczyć o wypracowanie każdego postępu. W ciągu najbliższych 2-3 lat Helenkę będzie czekała operacja wydłużania nóżki, jednak by było to możliwe – musi być jak najbardziej sprawna! Niestety, koszty związane z opłaceniem turnusów rehabilitacyjnych są jednak bardzo wysokie. Jest to dla nas naprawdę duże obciążenie, ponieważ pracować może jedynie jedno z nas – drugie zajmuje się wymagającą ciągłej opieki Helenką... Z całego serca dziękujemy Wam za dotychczasowe wsparcie. Dzięki Wam udało się opłacić turnus rehabilitacyjny dla Helenki! Niestety, nasza walka o jej zdrowie, sprawność i całą przyszłość trwa nadal i wciąż potrzebujemy Waszej pomocy.  Prosimy, walczcie o Helenkę razem z nami! Każdy gest dobrego serca, każda wpłata i każde udostępnienie są dla nas bezcenne! To właśnie teraz, gdy Helenka jest jeszcze dzieckiem – możemy osiągnąć najwięcej! Rodzice Helenki

185,00 zł ( 0,91% )
Brakuje: 20 034,00 zł
Ksawery Grochal
Ksawery Grochal , 9 lat

Ksawery nie może zostać sam w tej walce! Pomóżmy!

To miał być radosny czas oczekiwania na narodziny dziecka. Szybko zmienił się jednak w niepokój o zdrowie i przyszłość ukochanego synka. Tuż po urodzeniu Ksawcio przeszedł udar, w wyniku którego doszło do uszkodzenia mózgu, a w konsekwencji do mózgowego porażenia dziecięcego w postaci prawostronnego niedowładu spastycznego…  Synek niedawno skończył 8 lat. Wymaga stałej rehabilitacji, aby mógł normalnie funkcjonować. Najbardziej problematyczna jest jego rączka. Ksawery mało jej używa ze względu na wzmożone napięcie mięśniowe. Mimo intensywnych i systematycznych ćwiczeń podczas rehabilitacji widzę, jak u synka ciągle przybywa komplikacji.  Ksawery musi nosić specjalistyczne ortezy na nogach. W tym roku nie będzie mógł już mieć zwykłej, sztywnej ortezy. Niezbędna jest taka z ruchomym stawem, której koszt jest bardzo duży. Na tym się jednak nie kończy walka o sprawność. Ksawery potrzebuje jeszcze dodatkowych turnusów rehabilitacyjnych, dzięki którym będzie miał szansę zawalczyć o dalsze postępy i sprzętu do rehabilitacji domowej.  Bardzo prosimy o wsparcie, które umożliwi nam pokrycie wszystkich kosztów. Dzięki Wam wciąż mamy nadzieję na dalszą walkę o sprawność i samodzielność Ksawerego! Sylwia, mama

290,00 zł ( 0,9% )
Brakuje: 31 625,00 zł
Radosław Żochowski
Radosław Żochowski , 17 lat

Skutki skrajnego wcześniactwa zostały z Radkiem do dziś! Potrzebna operacja!

Nasz syn Radek przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży i ważył zaledwie 700 gramów. Od pierwszych swoich dni dzielnie walczył i stawiał czoła wszystkim przeciwnościom, jakie spotkał na swojej drodzy. Niestety skrajne wcześniactwo zostawiło na nim piętno, z którym będzie już musiał iść przez całe życie… W pierwszym miesiącu po narodzinach Radek dostał wylewu trzeciego stopnia, w wyniku którego doszło do osłabienia lewej strony ciała i porażenia czterokończynowego. Pamiętam doskonale te chwile… Chwile pełne grozy, płaczu i lęku o nasze maleństwo. Choć od tamtych dni minęło już wiele lat, a Radek jest już nastolatkiem, nadal nie porusza się na nogach i nie jest samodzielny. Jego stan był stabilny i przez cały czas regularnie uczęszczaliśmy na zajęcia z rehabilitantem. Niestety wszystkie efekty naszej pracy były krótkotrwałe.  Niedawno, zupełnie niespodziewanie stan Radka zaczął się mocno pogarszać. Leki, które dotychczas przyjmował, przestały działać. Wkrótce po odbyciu wielu konsultacji i kolejnych badaniach okazało się, że jedynym ratunkiem na sprawność syna jest przeprowadzenie bardzo kosztownej i skomplikowanej operacji.  Choć poruszylibyśmy niebo i ziemię, nie jesteśmy w stanie uzbierać potrzebnej kwoty. Dlatego jestem tu dziś i razem z mężem, proszę Was o pomoc! Tylko dzięki ludziom dobrej woli, będziemy w stanie zapewnić Radkowi odpowiednie leczenie, które da mu szansę na normalne życie.  Proszę, nie przechodź obojętnie i pomóż nam! Marzena i Mariusz, rodzice Radka

1 444,00 zł ( 0,9% )
Brakuje: 158 131,00 zł
Maksymilian Michalczyk
Maksymilian Michalczyk , 5 lat

Piętno, które niszczy życie Maksia! Pomóż!

Mój długooczekiwany synek Maksymilian urodził się z  patologią rozwoju twarzoczaszki — bardzo rzadką i ciężką wadą, zwaną także zespołem Treachera-Collinsa.  Zniekształcenie małżowin, zarośnięte przewody uszy, rozszczepienie powiek, niedorozwój kości policzkowych i szczeki, podniebienie gotyckie to tylko mała lista problemów, towarzyszących mu od urodzenia. Mówiąc prościej, synek ma problem z oddychaniem, słyszeniem i widzeniem. Wszystko, co dla każdego z nas jest naturalne, o czym nawet nie myślimy, Maksiowi daje się wielkim trudem. Dużo pracujemy, żeby zmienić sytuację. Maksiu uczęszcza na rehabilitację neurologopedyczną, surdologopedyczną, fizjoterapię; regularnie chodzimy na konsultacje otolaryngologiczne i audiologiczne, okulistyczne i neurochirurgiczne, a także na stymulacje ogólnorozwojowe. Jednak niektórych rzeczy nie da się poprawić bez wtrącania operacyjnego. Maksiowi jest wskazana rekonstrukcja uszy, trudna, skomplikowana i droga operacja. Wierzymy, że zdążymy pomóc synkowi, zanim pójdzie do szkoły. Nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej kwoty, dlatego bardzo prosimy Was o wparcie. Dziękujemy za każdy grosz. Aleksandra, mama Szacunkowa kwota zbiórki

1 979,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 218 021,00 zł
Joanna Malinowska
Joanna Malinowska , 49 lat

Choroba odebrała jej sprawność... Pomagamy Joannie!

Dziękuję za wsparcie poprzedniej zbiórki! Potrzeby dalej są jednak duże, dlatego z całego serca proszę o pomoc! Chciałabym zakupić wózek sportowy, który dałby mi większą swobodę i samodzielność! Moja historia Jeszcze kilka lat temu nie myślałam, że zwykłe wyjście na spacer będzie czymś wyjątkowym. Cieszyłam się z pięknej pogody, widoków, czasu spędzonego wspólnie z rodziną. To były bardzo miłe chwile. Myślę, że wielokrotnie przez nas niedoceniane. Niestety, często potrafimy zauważać drobne rzeczy, dopiero po ich stracie. Ja straciłam sprawność i teraz mogę tylko marzyć, że znów będzie tak, jak kiedyś.  Moje problemy zaczęły się w 2016 roku kiedy poczułam ból kręgosłupa. Był on na tyle dokuczliwy, że postanowiłam iść do specjalisty. Okazało się, że to rwa kulszowa. By ukoić dolegliwości, konieczne było wykonywanie ćwiczeń rehabilitacyjnych. Niestety nie przyniosło to poprawy. Od wielu lat byłam kucharką. Sprawiało mi to wiele przyjemności, jednak godziny stania przy kuchennym blacie powodowały, że ból nie ustępował. Musiałam zrezygnować z pracy.  Pomimo rehabilitacji, przebytej operacji, mój stan pogarszał się. Oprócz pleców, okropnie bolały mnie łydki. W 2021 było już tak źle, że zaczęłam poruszać się na wózku…  Niestety cierpię też na wiele innych dolegliwości. Mam nadciśnienie, kłopoty z sercem, cukrzycę. Noszę aparat słuchowy. Dokucza mi też biodro. Niedługo okaże się, czy będę potrzebowała operacji, czy tylko gorsetu.  Obecnie korzystam z wózka przyznanego mi przez NFZ. Niestety jest on na tyle niefunkcjonalny, że utrudnia mi codziennie funkcjonowania. Trudno nim gdziekolwiek pojechać… Dlatego bardzo proszę o pomoc w zakupie wózka sportowego! Chciałabym cieszyć się wyjściami z przyjaciółmi, spacerami. Mój partner Robert pomaga mi za każdym razem, gdy tego potrzebuję. Jestem mu bardzo wdzięczna, ale chcę też być jak najbardziej samodzielna.   Koszt takiego wózka jest niestety bardzo wysoki. Bez Waszego wsparcia nie będę w stanie go zakupić. Wierzę, że będziecie ze mną! Każda wpłata jest dla mnie szansą na lepszą przyszłość. Z góry dziękuję! Joanna

191,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 21 086,00 zł
Joanna Paulus
Joanna Paulus , 45 lat

Mój koszmar nie ma końca❗️ Pomóż mi uwolnić się od nowotworu🚨

Moja historia zaczyna się w lipcu 2021 roku, kiedy po raz pierwszy pojawiło się podejrzenie nowotworu. Wtedy wykonano biopsję, która niestety potwierdziła przypuszczenia lekarzy. W mojej piersi był ukryty guz. Od tamtego momentu nic już nie było takie samo. Moje życie wywróciło się do góry nogami… W październiku 2021 rozpoczęłam chemioterapię. Byłam niesamowicie osłabiona, jednak cieszyłam się, że jestem na dobrej drodze do pokonania raka. W marcu 2022 roku przeszłam zabieg usunięcia wszystkich węzłów chłonnych. Niestety, pomimo wdrożonego leczenia, podczas badania USG piersi, wykryto zmiany. Z tego względu w czerwcu podjęto decyzję o mastektomii mojej prawej piersi wraz z rekonstrukcją. Kolejne miesiące spędziłam na radioterapii. W kwietniu na mojej prawej piersi zaczęły pojawiać się białe plamy, które po kilku dniach zaczęły czarnieć. Była to martwica, wynikająca z bardzo opóźnionego odczynu po radioterapii… Okazało się, że stracę pierś i konieczna będzie nowa operacja. Przeszłam zabieg rekonstrukcji płatem skóry z pleców metodą LD. Pomimo wielu badań: USG piersi, mammografia, rezonans, PET, nie udało się ustalić źródła guza pierwotnego – widoczne są tylko zmiany w piersi. W szpitalu jestem fenomenem –  jedyną pacjentką, u której nie zlokalizowano nowotworu, który daje przerzuty. Zrobiłam badania genetyczne w trzech różnych ośrodkach – tam również poznałam wynik, który zaskoczył wszystkich: brak mutacji.  Niestety, zła passa nie ma końca. Wykryto zmiany także w drugiej piersi, jednak dopóki nie są to zmiany rakowe, nikt nie chce mi zrobić profilaktycznej mastektomii. Pozostaje mi tylko operacja prywatna, która niestety jest bardzo kosztowna! Choć bardzo bym chciała, nie jestem w stanie uzbierać potrzebnej kwoty! Mam mało czasu, by uniknąć wznowy. Dla mnie jest to absurd – mam czekać i spokojnie przyglądać się, jak być może rak ponownie będzie próbował odebrać mi życie...  Raz jeszcze dziękuję za wszelką pomoc, jaką mi okazujecie. Proszę, bądźcie ze mną dalej! Czas nie gra na moją korzyść… Dlatego, wszystkich ludzi dobrej woli proszę o pomoc! Wasze wsparcie jest dla mnie ostatnią nadzieją! Joanna

286,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 31 629,00 zł
Wiaczesław Haczka
Wiaczesław Haczka , 49 lat

Upadek z 6 metrów odebrał mi sprawność i dawne życie! Pomocy!

Największe tragedie dzieją się zwykle bez zapowiedzi, zupełnie znienacka. Potrafią w jednej chwili wywrócić życie człowieka do góry nogami. Ta, która spotkała nas, wydarzyła się 13 stycznia, kiedy mąż robił porządki w ogrodzie. Chciał wyciąć suche gałęzie drzew, które mogły zagrażać życiu innych osób. Nie spodziewał się, że chroniąc innych, nie zdoła ochronić siebie... Nazywam się Natalia, a mój mąż to Wiaczesław. Do dnia tragedii, razem z dziećmi wiedliśmy spokojne i szczęśliwe życie w małym ukraińskim miasteczku. Pewnego zimowego dnia cały nasz świat legł w gruzach, a każdy dzień stał się desperacką walką o powrót męża do zdrowia.  Jeszcze kilka miesięcy temu Wiaczesław był zdrowym, silnym mężczyzną. Pracującym i troskliwym ojcem oraz mężem. Jedna chwila pokazała nam, że nic nie jest dane na zawsze... Teraz to człowiek boleśnie doświadczony przez życie, przykuty do wózka, codziennie walczący z bólem. Kiedyś niezależny, samodzielny i chętny do niesienia bezinteresownej pomocy. Dziś sam bardzo jej potrzebuje. Mąż spadł z wysokości 6 metrów, a upadek spowodował złamanie kręgosłupa, które w następstwie pociągnęło za sobą kolejne urazy – uraz rdzenia kręgowego oraz miednicy. Od momentu wypadku stracił sprawność, nie czuje nóg! W mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną... Cała nasza rodzina była przerażona. Płakaliśmy i nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało. Baliśmy się o męża, ojca, głowę naszej rodziny. Nie wiedzieliśmy, czy jeszcze kiedyś będzie mu dane stanąć na własnych nogach. Nieustannie zadawałam sobie pytania: czy nasze dzieci odzyskają sprawnego tatę? Jak teraz będzie wyglądała nasza przyszłość?  Pierwszym ratunkiem była operacja, którą mąż przeszedł kilka dni po wypadku. Lekarze usunęli fragment złamanego kręgu, a w jego miejsce umieścili implant. Potem mąż trafił do specjalistycznego szpitala, gdzie był poddawany intensywnej rehabilitacji i leczeniu. To jednak nie wystarczyło... Konieczna była druga operacja kręgosłupa. Koszty leczenia niestety wprowadzały nas w osłupienie i przerażenie. Pamiętam, że kiedy zapoznawałam się z kosztorysami, nogi się pode mną uginały. Byłam załamana i zdruzgotana... Mimo to wiedziałam, że nie możemy się poddać.  W maju mąż trafił do specjalistycznego centrum rehabilitacji, gdzie został poddany kolejnej intensywnej rehabilitacji. Przebywa tam do dziś. Wiemy, że to miejsce jest ostatnią szansą na odzyskanie dawnego życia. Widzimy postępy, a każdy z nich to iskierka nadziei na powrót do normalności.  Specjalistyczna opieka może dać mojemu mężowi szansę na rozwój, być może nawet na samodzielność! Lekarze, którzy obecnie z nim pracują, widzą ogromną poprawę. Rehabilitacja sprawiła, że stan zdrowia Wiaczesława znacznie się poprawił. Dzięki regularnym ćwiczeniom prawa noga częściowo odzyskała czucie i zaczęła pracować!  Mąż naprawdę daje z siebie wszystko, dzielnie walczy i pokazuje swój hart ducha. Jednak bez Waszej pomocy to nie wystarczy... Nie stać nas na opłacenie całego pobytu w ośrodku. Żeby utrzymać efekty i dalej walczyć o sprawność, będzie potrzebne co najmniej 180 dni rehabilitacji. Każdy dzień to ogromne koszty, których sami nie jesteśmy w stanie pokryć.  Jest nam ciężko. Sama jestem osobą z niepełnosprawnością i nie pracuję. Mamy na utrzymaniu dwójkę dzieci: córkę oraz syna, który również posiada orzeczenie o niepełnoprawności. Niestety, wszystkie oszczędności naszej rodziny zostały już wyczerpane, a leczenie męża wymaga jeszcze dużego nakładu finansowego, który nie jest przez nas do udźwignięcia! Pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym to nasza jedyna szansa, by Wiaczesław ponownie odzyskał sprawność i stał się samodzielnym człowiekiem. Koszty z tym związane przerażają, dlatego proszę, pomóż nam... Natalia – żona

2 749,00 zł ( 0,88% )
Brakuje: 306 647,00 zł
Hanna Trochimenko
Hanna Trochimenko , 39 lat

PILNA OPERACJA❗️JUŻ 60 stopni skrzywienia kręgosłupa - Hania każdego dnia CIERPI❗️

Hanna była wcześniakiem. Urodziła się o prawie 3 miesiące za wcześnie... Przyszła na świat nieprzytomna, a lekarze reanimowali ją na moich oczach. Najpiękniejszy moment stał się dla nas koszmarem...  Córka miała wylew krwi do mózgu. Przez pierwszy miesiąc swojego życia walczyła na oddziale intensywnej terapii. Przed opuszczeniem szpitala lekarze mocno nas uspakajali. Twierdzili, że wszystko idzie w dobrym kierunku i że wszystko będzie dobrze! Specjaliści regularnie odwiedzali Hanię w domu. Rozwijała się dobrze, chociaż dość szybko został zauważony zez. To jednak nie był powód do większych zmartwień.    Gdy córeczka miała 1,5 roku, postanowiłam wykonać szczegółowe i kontrolne badania. Poszliśmy do okulisty, a potem do neurologa. I wtedy jak grom z jasnego nieba spadła na nas diagnoza! Z Hani zdrowiem nie było dobrze... Okazało się, że córeczka ma mózgowe porażenie dziecięce... To był szok! Pogubiłam się totalnie w ogromie pytań. Co robić? Gdzie szukać lekarzy? Zaczęły się konsultacje, hospitalizacje, szukanie ośrodków rehabilitacyjnych i wyjazdy nad morze. Zostałyśmy z Hanią same. Same w obliczu naszej tragedii... Musiałam pójść do pracy, żeby jakoś przeżyć. Wcześnie rano, póki Hania spała, sprzątałam klatki schodowe, a potem pracowałam na poczcie. Po południu wracałam do domu, ćwiczyliśmy, robiłam jej masaż. Po jakimś czasie Hania nawet zaczęła chodzić, co prawda, ze wsparciem, ale to nie trwało długo... Stan się pogarszał.    W wieku 4 lat Hania zaczęła widzieć różnice w sprawności swojej i rówieśników. Wszystkie dzieci biegały po placu, a ona siedziała w wózku. Była bardzo silna i odważna — mimo wszystko poszła do szkoły i ostatecznie zdobyła wykształcenie średnie.   Niestety, w jej życiu nigdy nie było łatwo... Pozbywając się jednej trudności, pojawiała się kolejna. To była niekończąca się historia. Skolioza — jest problemem, który trudno zażegnać i od lat sprawia Hani największy ból. Przeszłyśmy wiele konsultacji, porad specjalistów, lekarzy... Nikt nie wspominał nam o operacji, a masaż i gimnastyka za bardzo nie pomagały.  Niestety, w pewnym momencie sytuacja zmusiła nas do radykalnych kroków, takich jak zabieg. Mieliśmy podejmować decyzję, gdy... Przyszła kolejna tragedia! Rozpoczęła się pandemia. Po niej zaczęła się wojna i cały nasz plan leczenia runął. Musiałyśmy z Hanią wszystko zaczynać od nowa — poszukiwanie lekarzy, konsultację... W kraju nikt nie chciał nam pomóc. Znalazł się jeden lekarz, który jest specjalistą w dziedzinie. Zabieg mógłby odbyć się w Turcji, ale jego koszt to minimum 150 000 złotych! Dziś już wiemy, że bez operacji Hania nie będzie mogła normalnie żyć. Ból towarzyszy jej przez całą dobę. Córka nie może leżeć, nie może siedzieć. Cierpi, a ja jako mama nie mogę na to patrzeć. Chciałabym jej pomóc, ale sama nie uzbieram tak wielkich środków.  Proszę, jeśli czytasz naszą historię i Hania nie jest Ci obojętna — pomóż... Tylko operacja może ją uwolnić. Marzę o tym, by któregoś dnia nie widzieć w jej oczach cierpienia... Proszę, wesprzyj nas!  Mama 

1 450,00 zł ( 0,88% )
Brakuje: 162 008,00 zł