Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mirosław Wąsik
Mirosław Wąsik , 57 lat

By spojrzeć na przyszłość w jasnym świetle

Dziś trochę łatwiej jest mi mówić o tym, jak się zaczęła i jak wyglądała do tej pory moja codzienność, niż w momencie, w którym los rzucił mnie na głęboką wodę. Miałem zaledwie 7 lat, kiedy w szpitalu postanowiono o amputowaniu mi prawej nogi poniżej kolana. Wtedy też musiałem na nowo nauczyć się chodzić, ale nie to okazało się największym wyzwaniem. Rozpoczęła się moja walka o akceptację zarówno ze strony rówieśników, jak i zdrowych, dorosłych osób. Jeszcze jako dziecko pragnąłem być jak każdy inny chłopak. Nie chciałem odstawać od kolegów. Nauczyłem się pływać i jeździć na rowerze, grałem w piłkę, a gdy podrosłem jeździłem na motorze. Wszędzie było mnie pełno. Nie potrafiłbym stać z boku i patrzeć jak inni czerpią radość z życia, podczas gdy los chciał mnie tego brutalnie pozbawić. Zawsze walczyłem o to, by dorównać rówieśnikom, nie poddawałem się i robiłem wszystko, aby się od nich nie odróżniać, a czy mi się to udało? Częściowo na pewno tak. Miałem kolegów, którzy w ogóle nie zwracali uwagi na moją niepełnosprawność.  Udało mi się skończyć szkołę - najtrudniejszy okres w osiąganiu akceptacji, bo czasy nie były przyjazne dla osób niepełnosprawnych. Zacząłem normalnie pracować, aby sprawiedliwie wypracować rentę inwalidzką, na którą przeszedłem w wieku 25 lat z powodu pogorszenia stanu zdrowia.  Pomimo młodego wieku, po kilkudziesięciu lat życia z protezą, dał mi o sobie znać problem z kręgosłupem lędźwiowym, ale i to nie zniechęciło mnie do dalszej kariery zawodowej. Postanowiłem poszukać takiej pracy, która pozwoliłaby mi nadal być aktywnym. Założyłem własną firmę jednoosobową, w której wykonywałem wykończenia mieszkań. Lubiłem tę pracę. Co kilka dni widziałem innego klienta, miałem kontakt z różnymi ludźmi, co dawało mi poczucie, że jestem taki sam jak oni, czułem się potrzebny w społeczeństwie.  Nagle z powodu dalszego pogorszenia zdrowia znów musiałem zmienić swoje życie zawodowe. 12 lat wcześniej przeszedłem skomplikowaną operację nowotworu złośliwego na nadnerczu, dzięki której wygrałem swoje życie. Niestety, musiałem całkowicie zrezygnować z prowadzenia firmy. Nie zamierzałem się jednak poddać. Dzięki dalszemu kształceniu znalazłem pracę agenta ubezpieczeniowego, którym jestem do dziś, a firmę prowadzę razem z żoną. Praca ta daje mi również możliwość kontaktu z przeróżnymi ludźmi. Mam satysfakcję, że mogę innym pomóc, podzielić się swoimi doświadczeniami życiowymi. Moim największym marzeniem jest spacer brzegiem morza, bez butów i długich spodni. Mimo, że staram się być twardy, są pewne aspekty życia, których nie chcę pokazywać innym. Chcę czuć się swobodnie i bez żadnego skrępowania, dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o wsparcie w zebraniu środków na zakup protezy. Każda stoczona do tej pory batalia daje mi coraz większą wiarę w dalszy sens istnienia, a każdy dzień siłę, by się nie poddawać. Z Państwa wsparciem mam szansę pokonać wszystkie przeciwności i z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Mirek 

1 052,00 zł ( 3,62% )
Brakuje: 27 991,00 zł
Jakub Foltyn
Jakub Foltyn , 13 lat

Walka o Kubę trwa już kilkanaście lat! POMÓŻ!

Walka o Kubę trwa od narodzin... Nie znamy innej rzeczywistości. Pomogliście nam już na tylu etapach leczenia. Chciałabym w spokoju podziękować Wam za pomoc i z uśmiechem na twarzy oznajmić, że proces leczenia zakończył się sukcesem. Niestety, przed nami jeszcze długa droga… Pierwsza ciąża, wymarzony synek – byliśmy najszczęśliwsi na świecie! Właśnie dlatego, gdy szłam na kolejne, rutynowe badanie, nawet nie spodziewałam się, że za chwilę usłyszę wyrok… W pewnym momencie lekarz zamilkł, a jego skupiony na monitorze wzrok zmroził mi krew w żyłach. Później bez słowa wstępu oznajmił: „Pani dziecko urodzi się z rozszczepem kręgosłupa, nie wiadomo, czy przeżyje”. Te słowa do mnie nie docierały. Nie wierzyłam, ale kolejne badania potwierdziły diagnozę. Odtąd każdy kolejny dzień był prawdziwym koszmarem. Budziłam się i zasypiałam z jedną tylko myślą – czy mój synek, który teraz bezpiecznie śpi pod moim sercem, przeżyje? Zaraz po porodzie, zamiast w moje ramiona, trafił na stół operacyjny. Lekarze zamknęli Kubusiowi przepuklinę. Dwa miesiące później wszczepili zastawkę komorowo-otrzewną, w wyniku której u synka wystąpiło wodogłowie. Właściwie zamieszkaliśmy w szpitalu.  Gdy Kuba zaczął dochodzić do siebie po operacji, zaczęły się straszne wymioty… Nie mógł jeść, dławił się, bardzo cierpiał… Lekarze podjęli decyzję o kolejnym pilnym zabiegu. Znowu sala operacyjna, znowu godziny spędzone pod jej drzwiami i modlitwy, by mój synek to przetrwał. Udało się, ale każdy nasz dzień jest walką z chorobą. Robimy wszystko, by niepełnosprawność synka i związane z nią wszystkie dolegliwości nie zabrały z jego twarzy tego pięknego uśmiechu. Niestety nie jest to łatwe. Konieczna, wielogodzinna rehabilitacja boli, ale Kubuś znosi ją dzielnie, tak samo jak wszystkie operacje. Swoją radością i wolą życia mógłby obdzielić mnóstwo osób! Właściwie od urodzenia Kuby szukam informacji, jak mu pomóc. Na jednym z forów dowiedziałam się o klinice w Aschau. Na konsultacji dowiedzieliśmy się, że oba biodra Kuby są zwichnięte, a operacja jest koniecznością, by synek mógł chodzić! Dzięki Waszej pomocy operacja się udała, jednak nie był to koniec naszej walki. Kolejne zabiegi były niezbędne, by synek mógł zginać kolana i dalej walczyć o sprawność. Dziś najpilniejsza jest rehabilitacja. Wierzę, że dzięki turnusom rehabilitacyjnym stan synka ma szansę się poprawić. Widzę, jak wiele postępów osiągnął dzięki pracy ze specjalistami. Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty. Jeśli jesteście gotowi nam pomóc, będę niezwykle wdzięczna za Wasz dobry gest. Teraz liczy się każda złotówka. Wszelkie wsparcie przyczyni się do bezpiecznej i szczęśliwej przyszłości Kuby, o którą walczę każdego dnia. Agnieszka, mama Kuby ➡️ Strona na FB: walczymy o samodzielność Kubusia

770,00 zł ( 3,61% )
Brakuje: 20 507,00 zł
Denis Borysławski
Denis Borysławski , 4 latka

Mały bohater w walce o zdrowie❗️Potrzebne wsparcie❗️

Mój Denis to wyjątkowy chłopiec. Emanuje radością i ciekawością świata, chociaż na co dzień zmaga się z szeregiem poważnych chorób. Zespół Westa, porażenie mózgowe, słabowidzenie, opóźnienie w rozwoju. Dzielnie stawia im czoła, ale ile siły może wykrzesać z siebie 4-letnie dziecko? Denis uwielbia muzykę, słuchać różnych dźwięków... W ten sposób nie tylko się bawi, ale też poznaje świat w bardziej przystępny dla siebie sposób. Na co dzień korzystamy z zajęć sensorycznych, pomocy psychologa, logopedy i fizjoterapeuty. Sesje pomagają mu lepiej zrozumieć siebie i świat wokół i jednocześnie rozwijać umiejętności społeczne i komunikacyjne. Mój synek to mój mały bohater. Codziennie pokonuje swoje ograniczenia i kiedy mi już brakuje sił, kiedy codzienność mnie przygniata, jego wola walki pokazuje mi, że jest o co walczyć. Widzę jak mimo trudności i ograniczeń szuka swoich pasji i jestem wtedy najdumniejszą matką na ziemi. Ale moja duma i szczęście rozbijają się o mur, jakim są pieniądze. Koszty rehabilitacji, leczenia i wizyt u specjalistów są ogromne i po prostu mnie na nie nie stać. Dlatego bardzo proszę o pomoc, o najmniejszą wpłatę, którą mogłabym zabezpieczyć przyszłość mojego dziecka i jego zdrowia. Nawet mała cegiełka może tutaj zdziałać cuda. Iryna, mama

385,00 zł ( 3,61% )
Brakuje: 10 254,00 zł
Adrianna Rudnicka
Pilne!
Adrianna Rudnicka , 23 lata

Młoda dziewczyna walczy o każdy oddech. Ratunkiem leczenie za milion złotych

Ile czasu spędziłam w szpitalach, podłączona do kroplówek? Ile garści tabletek muszę połykać każdego tygodnia. Tego już nie policzę. Z jak wielu rzeczy i marzeń musiałam zrezygnować z powodu choroby - wolę nawet sobie przypominać. Jak długo jeszcze z nią wytrzymam? Boję się nawet myśleć... Średnia wieku w Polsce wynosi 35 lat, czyli jestem już za połówką i z każdym rokiem świadomość z jak ciężką chorobą się mierzę, przeraża mnie coraz bardziej.  Mam na imię Ada i od urodzenia, czyli już ponad 20 lat choruję na genetyczną, nieuleczalną chorobę – mukowiscydozę. Polega ona na wytwarzaniu się nadmiernych ilości lepkiego śluzu, który jest świetną pożywką dla bakterii, a te z kolei prowadzą do częstych infekcji płuc, ale nie tylko, ponieważ choroba ma negatywny wpływ także na inne organy, takie jak trzustka, wątroba czy nerki. Ze względu na to, że jest to choroba wielonarządowa, grożą mi jej powikłania, np. zwłóknienie płuc, krwioplucia, cukrzyca czy stłuszczenia wątroby.  Choroba coraz bardziej daje mi się we znaki. Częste pobyty w szpitalu, leki, rehabilitacja - tak wygląda moja codzienność. Wiem, że z czasem, by móc po prostu żyć będzie konieczny przeszczep płuc. Mukowiscydoza cały czas postępuje i zatrzymać ją może jedynie leczenie bardzo kosztownymi lekami, za które trzeba w ciągu roku zapłacić milion złotych. Na tyle wycenione jest moje zdrowie i życie. Skąd wziąć tak ogromne pieniądze? Nie mam tyle czasu co moi rówieśnicy. Statystycznie od ponad dwóch lat jestem już na równi pochyłej w dół... Nie jest mi łatwo, ale doszłam do ściany i nie mam wyjścia. Muszę wyciągnąć do Ciebie rękę po pomoc. Muszę spróbować i ze wszystkich sił poprosić o wsparcie w zebraniu tego miliona. Żebym miała jeszcze przed sobą przyszłość. Żebym mogła normalnie, tak zwyczajnie oddychać. Tak po prostu, a nie krztusząc się i łapczywie ze łzami w oczach łapać tlen. Daj mi szansę, proszę... Ada 

39 343,00 zł ( 3,61% )
Brakuje: 1 048 700,00 zł
Julia i Wiktoria Kaczor
1 dzień do końca
Julia i Wiktoria Kaczor , 7 lat

AUTOIMMUNOLOGICZNE ZAPALENIE MÓZGU

Nasze kochane córeczki bliźniaczki Julia i Wiktoria mają 7 lat. Przeszliśmy długą drogę do diagnozy – drogę pełną stresu, strachu, wyrzeczeń. Pierwsze objawy u Julii zaczęły się, gdy miała zaledwie 2 latka.  Objawy, które nie pozwalają Julii na normalne funkcjonowanie – tiki, lęki, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, są wynikiem trwającej w niej choroby – autoimmunologicznego zapalenia mózgu. Jej własny system immunologiczny, zamiast walczyć z patogenem wywołującym infekcje, zaatakował układ nerwowy. Bez odpowiedniego leczenia z każdą kolejną złapaną infekcją jej stan będzie się pogarszał. U Wiktorii również zaczęły pojawiać się zaburzenia wskazujące na tę podstępną chorobę. Diagnostyka powie nam, co dalej. Niestety badania jak i leczenie nie są refundowane. Koszty są ogromne. Po kilku latach samotnej walki przyszedł czas kiedy potrzebujemy pomocy. Choroba wytoczyła nam wojnę, ale z Waszą pomocą to MY ją wygramy! Rodzice – Żaneta i Michał

9 603,00 zł ( 3,61% )
Brakuje: 256 355,00 zł
Zdzisław Muszański
Zdzisław Muszański , 55 lat

Moja córka marzy, że kiedyś zaprowadzę ją do ołtarza. Bez protezy nie mam na to szans❗️

To może wydać się abstrakcją, ale mój wypadek był rozpoczęciem nowego życia. Miałem 33 lata, byłem zawodowym kierowcą i nie planowałem niczego zmieniać. Niewiele pamiętam z chwili tego tragicznego wydarzenia. Nagłe zderzenie dwóch ciężarówek… A później już tylko emocje nie do opisania! Po wybudzeniu się usłyszałem słowa, które na zawsze zmieniły moje dotychczasowe życie. Amputacja nogi była konieczna… Wtedy wydawało mi się, że to koniec świata. Teraz wiem, że zyskałem zdecydowanie więcej, niż straciłem!  Jestem osobą niepełnosprawną od 19 lat i pomimo wszystko staram się żyć normalnie. ”Normalnie” oznacza dla mnie aktywnie, z zaangażowaniem i z niesieniem pomocy innym.  Od 2010 roku pracuję na rzecz mieszkańców swojej gminy i powiatu. Pełnię m.in. funkcję Przewodniczącego Rady Gminy Wierzbica. Jednocześnie jestem pełnomocnikiem wójta do spraw osób niepełnosprawnych. Mimo swoich ograniczeń ruchowych jestem osobą gotową do podejmowania nowych zadań.  W 2018 roku otrzymałem tytuł „Zasłużony dla Powiatu Chełmskiego”. W tym roku zostałem nominowany do tytułu Osobowość Roku 2020 w kategorii Działalność społeczna i charytatywna w wielkim ogólnopolskim plebiscycie. Nie chcę spoczywać na laurach, tylko dalej działać i się rozwijać. Od maja br. roku rozpoczynam staż dla osób niepełnosprawnych poszukujących pracy. Sam się o tym przekonałem i jestem przykładem dla innych, że nie trzeba zamykać się w domu ze swoją niepełnosprawnością. Inicjowałem, organizowałem oraz współorganizowałem wiele wydarzeń, imprez kulturalnych i sportowych. Chcę pokazać ludziom, że żadne ograniczenia nie są w stanie nas zatrzymać. Jeśli mamy plany i marzenia, to powinniśmy je po prostu realizować. Nie czekać na lepszy czas i warunki, cieszyć się życiem tu i teraz.  Nigdy nikomu nie odmawiam pomocy i porady. Pomimo swojej niepełnosprawności jestem osobą pozytywną, zawsze uśmiechniętą i pogodną. Nie skarżę się i nie narzekam, uważam, że bycie w potrzebie nie jest wstydem, ani słabością! Przyszedł czas, w którym to ja muszę prosić o pomoc… Do tej pory poruszałem się o kulach. Niestety brak lewej nogi powoduje nadmierne obciążenie drugiej i kręgosłupa. Dochodzą bóle stawów, a także zaburzenia równowagi. Proteza ułatwiłaby mi poruszanie się i funkcjonowanie w życiu codziennym. Mam wyłuszczenie w stawie biodrowym, dlatego oprotezowanie jest trudne i kosztowne. Kikut w tym stawie jest zdecydowanie najmniej funkcjonalną podstawą do zaopatrzenia.  Przeszkoda, którą napotkałem to brak tak dużych środków finansowych na zakup profesjonalnej protezy. Moim głównym źródłem utrzymania jest renta chorobowa. Wiem, że czasy nie sprzyjają i każdy ma swoje bieżące wydatki. Będę zatem wdzięczny za nawet najmniejszą pomoc.  Czuję, że się spełniam w tym co robię i czerpię z tego wiele satysfakcji. Nie chcę rezygnować! Jest jeszcze wiele osób, którym jestem potrzebny…  Z góry dziękuję za okazane mi wsparcie! Zdzisław 

8 557,00 zł ( 3,59% )
Brakuje: 229 656,00 zł
Karol Sitnik
Karol Sitnik , 33 lata

Tata trójki dzieci pragnie odzyskać sprawność! Wesprzyj jego walkę!

Nic nie zapowiadało, że moje życie podzieli się na to sprzed i po operacji… W maju 2024 roku przeszedłem operację usunięcia dyskopatii lędźwiowej, która niestety zakończyła się bardzo poważnymi powikłaniami. W ich wyniku doznałem całkowitego paraliżu prawej nogi od kolana w dół, głębokiego niedowładu lewej nogi oraz niedowładu w części pośladkowej. Jestem ojcem trójki wspaniałych dzieci – ośmioletniej Aleksandry, jedenastoletniej Nikoli oraz dwunastoletniego Wiktora. Pracowałem jako monter piorunochronów na budynkach, ale z powodu swojego obecnego stanu zdrowia oraz konieczności hospitalizacji straciłem jedyne źródło dochodu.  Wszystkie dotychczasowe operacje i zabiegi nie przyniosły żadnej poprawy! Od czasu operacji przebywałem w szpitalu aż do 20 września. Codziennie walczyłem, aby odzyskać sprawność. Choć poddawałem się intensywnej rehabilitacji, nadal odczuwam bardzo silny ból w okolicach lędźwi.  Rodzeństwo wraz z przebywającymi na emeryturze rodzicami starają się wspierać mnie finansowo, jednak ich możliwości są niewystarczające do pokrycia wszystkich kosztów. Dlatego muszę prosić o wsparcie… Zebrane środki chciałbym przeznaczyć na dalszą opiekę medyczną, rehabilitację oraz wsparcie psychologiczne. Cały czas konsultuję swoją sytuację ze specjalistami i poszukuję nowych rozwiązań, które mogłyby przywrócić mi władzę w nogach. Każda, nawet najmniejsza pomoc, jest dla mnie bezcenna. Dziękuję z całego serca za wszelkie wsparcie! Karol

3 820,00 zł ( 3,59% )
Brakuje: 102 563,00 zł
Zosia Orzoł
Zosia Orzoł , 4 latka

Ty możesz dać Zosi szansę na lepszą przyszłość❗️Nie zwlekaj❗️

Nasza Zosia przyszła na świat w styczniu 2020 roku. To był najszczęśliwszy dzień w naszym życiu, w końcu mogliśmy ją uściskać, ucałować i obiecać, że uchronimy przed całym złem. Niestety – nie udało się… Od samego początku widzieliśmy, że Zosia nie rozwija się tak jak inne dzieci. Było to najbardziej widoczne, gdy poszła do żłobka w wieku 1,5 roku. Zawsze potrzebowała więcej czasu na nabycie nowych umiejętności. Gdy skończyła 2,5 roku, zdiagnozowano u niej autyzm, który w jej przypadku objawia się brakiem mowy i krótkotrwałym kontaktem wzrokowym.  Zosia jest śliczną, wesołą i pogodną dziewczynką. Bardzo lubi przeglądać swoje ulubione książeczki, ale zazwyczaj nie jest w stanie poświęcić im więcej niż kilka minut swojej uwagi. Dzięki wczesnej diagnozie ma szansę na normalne funkcjonowanie wśród innych dzieci. Niestety, aby tak się stało, potrzebne są duże nakłady finansowe.  Zosieńka wymaga stałej opieki, licznych terapii, dodatkowych zajęć i dalszej diagnostyki. To wszystko jest bardzo kosztowne, a my nie jesteśmy w stanie sami jej tego zapewnić. Pomimo że oboje pracujemy, bieżące opłaty i zobowiązania nie pozwalają nam opłacić wszystkich potrzebnych terapii Zosi.  Widzimy, że rehabilitacja przynosi ogromne efekty! Zosia bardziej się otwiera, robi się coraz odważniejsza. Kiedyś, podczas zajęć w przedszkolu bawiła się sama. Dziś może nie bawi się jeszcze z dziećmi, ale już wśród nich. To napawa nas ogromną nadzieją! Bardzo ważne jest kontynuowanie terapii i rehabilitacji, bo tylko dzięki nim jest szansa na poprawę funkcjonowania córeczki i lepszą przyszłość. Pomożesz nam? Twoje wsparcie dla Zosi będzie ratunkiem! Rodzice

1 902,00 zł ( 3,57% )
Brakuje: 51 290,00 zł
Maciej Błaszak
Maciej Błaszak , 6 lat

Maciuś musiał odbyć walkę o życie! Dziś toczy kolejną – o lepszą przyszłość... POMÓŻ!

Mój synek urodził się dokładnie 26.09.2018 roku. O 3,5 miesiąca za wcześnie. Mieścił się w dłoni i ważył mniej niż torebka cukru! Żaden narząd w jego maleńkim organizmie nie działał tak, jak powinien. Pierwsze miesiące swojego życia zamiast w dziecięcym łóżeczku spędził w inkubatorze, podpięty do maszyn, które pomagały mu przeżyć. Jest wiele koszmarów, ale chyba widok własnego dziecka, walczącego o każdy oddech, jest dla matki najokrutniejszy! W 25 tygodniu ciąży, w nocy, odkleiło mi się łożysko. Po dotarciu do szpitala lekarze podjęli decyzję o natychmiastowym porodzie, inaczej nie przeżylibyśmy oboje. Maciuś urodził się jako skrajny wcześniak, w ciężkiej zamartwicy, był reanimowany, dostał tylko 1 punkt w skali Apgar. Odchodziłam od zmysłów, nie mogłam go nawet dotknąć, przytulić… Jego stan był bardzo ciężki, każde nasze spotkanie mogło być tym ostatnim. Widziałam, jak wiele dzieci z tego oddziału nigdy nie opuściło inkubatora, widok zapłakanych rodziców i księdza był normą. Maciuś miał problem ze wszystkimi narządami, które nie zdążyły się wykształcić: z płucami, serduszkiem, które trzeba było operować, z jelitami. Lekarze nie pozostawiali nadziei – medycyna zrobiła co mogła, niestety przy tak skrajnym wcześniactwie wiele rzeczy jest już nie do naprawienia. Najważniejsze było, by przybierał na wadze. Modliłam się więc o kolejne gramy do kochania. Po 8 miesiącach pobytu w szpitalu wreszcie mogliśmy wyjść do domu. Niestety nie było nam dane długo cieszyć się tą chwilą. Po miesiącu znowu trafiliśmy na OIOM, potem po kilku tygodniach znowu, i znowu… Synek chorował, łapał każdą infekcję, która była dla niego śmiertelnym zagrożeniem, zwykły katar mógł go zabić! A teraz, po kilku latach Maciuś jest pod opieką tylu poradni, o których istnieniu – mając pierwsze zdrowe dziecko – nawet nie miałam pojęcia. Jest też objęty opieką hospicjum domowego. Oddycha przez rurkę tracheostomijną, a każdej nocy oraz w czasie częstych infekcji jest podłączony do respiratora. Syn nie ma odruchu połykania i ssania, dlatego karmiony jest dojelitowo za pomocą PEG-a. Ma wadę wzroku i stwierdzony obustronny niedosłuch. Przeszedł też wylew do mózgu III stopnia a jego rozwój jest bardzo opóźniony w stosunku do swoich rówieśników. Od września Maciuś zostanie objęty obowiązkiem szkolnym. Nasze dwupokojowe mieszkanie zamieni się już nie tylko w szpital, ale też w szkołę, gdyż ze względu na stan zdrowia synek będzie miał nauczanie indywidualne w domu… Lekarze uratowali życie Maciusia, ale to ja jestem odpowiedzialna za jego jakość… Niestety wiele jego potrzeb muszę zapewnić mu sama.  Moje życie to podróże, niestety nie na wycieczki czy wakacje, ale do lekarzy. Każdego tygodnia pokonuję dziesiątki, jak nie setki kilometrów walcząc o lepszą przyszłość mojego dziecka. Terapie, badania, turnusy rehabilitacyjne, opieka fizjoterapeutów, lekarzy, pielęgniarek.… To wszystko kosztuje majątek. Tonę w morzu kosztów i doszłam do momentu, gdzie potrzebuję, aby ktoś wyciągnął do mnie pomocną dłoń!  Odkąd Maciuś się urodził nie ma dnia bez walki. Jestem szczęśliwa, że mój synek się nie poddał i żyje, bo jego życie to prawdziwy cud! Teraz muszę zawalczyć o środki, by dać mu jak najlepsze warunki do rozwoju. Niestety samo leczenie to nie wszystko, dodatkowo pojawiają się dojazdy, koszty zakupu węgla na zimę, remontów strego domu rodziców. Na placu boju jesteśmy tylko my – ja, Maciuś i jego starszy brat Szymon. Dołączysz do nas? Niech ten cud nadal trwa! Dziękujemy z głębi serca. Ania, mama

3 040,00 zł ( 3,57% )
Brakuje: 82 067,00 zł