Powikłania po COVID odebrały mi sprawność Pomóż mi zawalczyć o przyszłość
Z daleka od najbliższych w najpiękniejsze Święta Bożego Narodzenia toczyłem walkę na śmierć i życie. Wygrałem, ale straciłem coś, co zmieniło moją rzeczywistość na zawsze. Tragiczne skutki koronawirusa mogę jeszcze pokonać, ale tylko z Twoją pomocą! Rodzina, pasje, szczęście - tak w kilku słowach oceniłbym moje życie. W czasie emerytury poświęcałem wiele czasu swoim pasjom - podróżom i majsterkowaniu. To pozwalało mi przenieść się do innego świata, do emocji dostępnych tylko dla tych, którzy mają w swoim życiu prawdziwe hobby. W codzienności towarzyszyli mi najbliżsi - dzięki nim czułem, że wszystko jest na swoim miejscu. Z wiekiem człowiek uczy się cieszyć najmniejszymi rzeczami, drobnymi gestami, które mają ogromne znaczenie. Pewnie to byłaby historia jakich wiele, ale niestety moja została brutalnie przerwana pod koniec ubiegłego roku. W grudniu moje samopoczucie zaczęło się pogarszać. Miałem nadzieję, że to chwilowe, ale duszności i gorączka były bardzo niepokojące z uwagi na rozprzestrzeniający się wirus. Chwilę później sprawy przybrały najgorszy możliwy przebieg. W Święta Bożego Narodzenia trafiłem do szpitala - tam usłyszałem potwierdzenie, stwierdzono zakażenie COVID-19. Pozostawało wierzyć, że mój organizm się nie podda, że znajdzie siłę, by pokonać chorobę bez większych konsekwencji. Niestety - wszystkie założenia związane z chorobą były błędne. Koronawirus spowodował ogromne spustoszenie w osłabionym organizmie, na walkę właściwie nie było szans. W środku pandemii z dala od najbliższych toczyłem jedną z najtrudniejszych batalii w swoim życiu. Bałem się tego, że już nigdy nie zobaczę żadnej z życzliwych mi twarzy. Chwilę później usłyszałem, że doszło do zakrzepicy. Sytuacja była na tyle poważna, że lekarze nie mieli wyboru - podjęli ostateczną decyzję o amputacji obu nóg na wysokości ud. Do szpitala trafiłem jako sprawny człowiek, a wychodziłem, a właściwie wyjeżdżałem jako osoba pozbawiona możliwości wykonywania najprostszych czynności. Nie mogłem się pogodzić z myślą, że tak będzie wyglądało moje życie już zawsze. Podjąłem decyzję, że stanę do walki i spróbuję odzyskać to, co odebrała mi choroba. Wiem, że nie będzie łatwo. Wiem, że na swojej drodze spotkam jeszcze mnóstwo barier - dosłownie i w przenośni, a jednak wierzę w lepsze jutro. Niestety, moja nadzieja została wyceniona na ogromną cenę - regularna rehabilitacja i zakup protez są w tym momencie poza zasięgiem moim i mojej rodziny. By zdobyć tę szansę potrzebuję pomocy. Twoje wsparcie, to moja nadzieja na lepsze jutro! Walczę dla siebie, dla mojej Rodziny, dla której nie chcę i nie mogę być ciężarem. Chciałbym zabrać moje wnuki na spacer, pokazać im świat. Nauczyć, że choćby los wystawiał nas na ciężką próbę, nie warto się poddawać. Pomożesz mi? Krzysztof