Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krzysztof Kulej
Krzysztof Kulej , 66 lat

Powikłania po COVID odebrały mi sprawność Pomóż mi zawalczyć o przyszłość

Z daleka od najbliższych w najpiękniejsze Święta Bożego Narodzenia toczyłem walkę na śmierć i życie. Wygrałem, ale straciłem coś, co zmieniło moją rzeczywistość na zawsze. Tragiczne skutki koronawirusa mogę jeszcze pokonać, ale tylko z Twoją pomocą! Rodzina, pasje, szczęście - tak w kilku słowach oceniłbym moje życie. W czasie emerytury poświęcałem wiele czasu swoim pasjom - podróżom i majsterkowaniu. To pozwalało mi przenieść się do innego świata, do emocji dostępnych tylko dla tych, którzy mają w swoim życiu prawdziwe hobby. W codzienności towarzyszyli mi najbliżsi - dzięki nim czułem, że wszystko jest na swoim miejscu. Z wiekiem człowiek uczy się cieszyć najmniejszymi rzeczami, drobnymi gestami, które mają ogromne znaczenie. Pewnie to byłaby historia jakich wiele, ale niestety moja została brutalnie przerwana pod koniec ubiegłego roku. W grudniu moje samopoczucie zaczęło się pogarszać. Miałem nadzieję, że to chwilowe, ale duszności i gorączka były bardzo niepokojące z uwagi na rozprzestrzeniający się wirus. Chwilę później sprawy przybrały najgorszy możliwy przebieg. W Święta Bożego Narodzenia trafiłem do szpitala - tam usłyszałem potwierdzenie, stwierdzono zakażenie COVID-19. Pozostawało wierzyć, że mój organizm się nie podda, że znajdzie siłę, by pokonać chorobę bez większych konsekwencji. Niestety - wszystkie założenia związane z chorobą były błędne. Koronawirus spowodował ogromne spustoszenie w osłabionym organizmie, na walkę właściwie nie było szans. W środku pandemii z dala od najbliższych toczyłem jedną z najtrudniejszych batalii w swoim życiu. Bałem się tego, że już nigdy nie zobaczę żadnej z życzliwych mi twarzy.  Chwilę później usłyszałem, że doszło do zakrzepicy. Sytuacja była na tyle poważna, że lekarze nie mieli wyboru - podjęli ostateczną decyzję o amputacji obu nóg na wysokości ud. Do szpitala trafiłem jako sprawny człowiek, a wychodziłem, a właściwie wyjeżdżałem jako osoba pozbawiona możliwości wykonywania najprostszych czynności.  Nie mogłem się pogodzić z myślą, że tak będzie wyglądało moje życie już zawsze. Podjąłem decyzję, że stanę do walki i spróbuję odzyskać to, co odebrała mi choroba. Wiem, że nie będzie łatwo. Wiem, że na swojej drodze spotkam jeszcze mnóstwo barier - dosłownie i w przenośni, a jednak wierzę w lepsze jutro. Niestety, moja nadzieja została wyceniona na ogromną cenę - regularna rehabilitacja i zakup protez są w tym momencie poza zasięgiem moim i mojej rodziny. By zdobyć tę szansę potrzebuję pomocy. Twoje wsparcie, to moja nadzieja na lepsze jutro!  Walczę dla siebie, dla mojej Rodziny, dla której nie chcę i nie mogę być ciężarem. Chciałbym zabrać moje wnuki na spacer, pokazać im świat. Nauczyć, że choćby los wystawiał nas na ciężką próbę, nie warto się poddawać. Pomożesz mi? Krzysztof

8 908,00 zł ( 11,46% )
Brakuje: 68 784,00 zł
Aleksander Bzdęga
12 dni do końca
Aleksander Bzdęga , 6 lat

Oluś miał nie dożyć roczku, dziś ma trzy latka i prosi o pomoc!

Kiedy wspominam czas ciąży, myślę sobie, że nie każdy dzień był łatwy, ale każdy zbliżał mnie do spotkania z ukochanym synkiem. Przez niemal dziewięć miesięcy nie dopuszczałam do siebie myśli, że cokolwiek mogłoby pójść nie tak. Byłam przepełniona radością oczekiwania na dziecko.  Oluś urodził się 28 lutego 2018 roku. Pierwsze miesiące swojego życia spędził w szpitalu. Zaraz po porodzie okazało się, że synek jest wiotki i ledwo przytomny. Nie radził sobie z oddychaniem i jedzeniem. Z początku lekarze myśleli, że to wynik bardzo długiego i wyczerpującego porodu, lecz z każdym dniem stan Olka się pogarszał. Syn miał wykonywane liczne badania. Nie reagował na lekarzy, na nas. Czuliśmy, że dzieje się coś naprawdę złego. Dopiero po przewiezieniu go do innego szpitala, po 5 tygodniach usłyszeliśmy diagnozę - hiperglicynemia nieketotyczna. Wcześniej nie miałam pojęcia co to za choroba. Po licznych rozmowach z lekarzami dowiedziałam się, że jest to niezwykle rzadka i co gorsza - nieuleczalna choroba metaboliczna. Gromadzący się nadmiar glicyny uszkadza mojemu dziecku mózg i zaburza prawidłowy rozwój. Na domiar złego wywołuje padaczkę lekooporną i obniża napięcie mięśniowe Olka.  Nasz dom wypełniają sprzęty medyczne, a życie pełne jest spotkań z pielęgniarkami, lekarzami i terapeutami. Naszymi wakacjami są turnusy rehabilitacyjne, a zabawkami Olusia sprzęty terapeutyczne. Każdego dnia szukam sposobu, by ulżyć synkowi i z pomocą wielu specjalistów rehabilitujemy go, by mógł przeciwstawiać się skutkom choroby. Lekarze jednak nie rokowali dobrze, przygotowując nas na to, że Oluś nie dożyje roku, a jeśli nawet to będzie w stanie letalnym.  Nasze życie potoczyło się zupełnie inaczej, niż się tego spodziewaliśmy. Jeszcze dwa lata temu nasz synek był leżącym wiotkim dzieckiem z sondą w nosku i bez możliwości nawiązania kontaktu. Targały nim silne napady padaczki, nawet po 300 razy dziennie. Nie spał, nie jadł, nie śmiał się. Całe dnie i noce krzyczał z bólu, ze strachu, z bezsilności. Szpital był naszym drugim domem. Dziś Oluś ma 3-latka. Jest wesołym dzieckiem prawie całkowicie wolnym od większości napadów i lęków. Każdego dnia udowadnia mi, że dzięki dobroci serc i ciężkiej współpracy z wieloma terapeutami, specjalistami i rodzicami można wznieść się ponad złe rokowania.  Oluś chce dalej żyć, śmiać się, bawić, nauczyć się jeszcze tylu rzeczy. Mówić,  siedzieć,  chodzić. Chce żyć wśród Was, poznawać świat z dala od ścian szpitala. Niestety, brakuje nam środków na pokrycie kosztów turnusów rehabilitacyjnych, które w przypadku Olusia kosztują około 10 tysięcy za jeden. Bardzo chcielibyśmy pojechać w tym roku, chociaż na dwa takie turnusy, ponieważ to właśnie dzięki nim synek osiąga najlepsze rezultaty i efekty w rozwoju.  Kochająca mama Olusia - Karolina

3 590,00 zł ( 16,34% )
Brakuje: 18 368,00 zł
Antoś Kopiszka
Antoś Kopiszka , 7 lat

By nadzieja na sprawność nigdy nie zgasła...

Antoś to najdzielniejszy wojownik, jakiego znamy. Miał być zdrowym dzieckiem, niestety los okazał się nieprzewidywalny i okrutny... Antek ma mózgowe porażenie dziecięce w postaci niedowładu połowiczego prawostronnego, które powstało na skutek niedotlenienia mózgu. Rehabilitację rozpoczął w wieku 2 miesięcy i od tego czasu ciągle walczymy o jego sprawność, chwytając się różnych metod i terapii. Niestety, aby zachować tę sprawność, skazany jest na stałą rehabilitację i ciągły udział w terapiach. Wiemy, że bez tego, będzie o wiele gorzej. Na chwilę obecną Antoś cały czas chodzi na palcach prawej stopy, nie jest w stanie pokonać dłuższych dystansów - tak jak większość jego rówieśników. Niestety często się przewraca, co już dwa razy spowodowało uraz nogi, który na jakiś czas odebrał mu  możliwość chodzenia Synek gorzej porusza prawą ręką, ma również stwierdzony opóźniony rozwój mowy,  zaburzenia integracji sensorycznej, wadę wzroku, atopowe zapalenie skóry i alergie. Musi nosić ortezy na kończyny dolne, ortezę na prawą rączkę, okulary, a także konieczne jest korzystanie z pionizatora. Ciągłe konsultacje i wizyty u najróżniejszych specjalistów w różnych częściach kraju to  nasza codzienność. W październiku 2020 r. i kwietniu 2021 r. miał podaną toksynę botulinową, dzięki której mieliśmy nadzieję sprowadzić jego stopę na piętę, niestety botulina w jego przypadku, nie przyniosła spodziewanego efektu. W kwietniu byliśmy na 3 tygodniowym turnusie w Neuronie, gdzie dzięki intensywnej rehabilitacji udało nam się dobrze rozciągnąć nóżkę, pracowaliśmy też nad lepszą jakością chodu oraz wzmocnieniem mięśni. Antoś uczestniczył w wielu zajęciach i terapiach oraz korzystał ze sprzętów, do których nie mamy dostępu na co dzień. Oprócz kinezyterapii brał udział również w hipoterapii, kynoterapii, uczestniczył w zajęcia logopedycznych, zajęciach z pedagogiem, terapii wzroku, terapii ręki, korzystał z rezonansu stachostycznego oraz terapii radiofalowej. Następnie byliśmy na tygodniowym turnusie w Warszawie, gdzie dalej walczyliśmy o poprawę stanu prawej nogi, konsultowaliśmy się również w sprawie gipsowania. Ten miesiąc ciężkiej pracy dał nam jeszcze więcej motywacji do walki. Uzyskaliśmy cenne rady i wskazówki. Opracowaliśmy plan działania na kolejne miesiące. Pomiędzy turnusami Antek uczestniczy w stałych terapiach oraz w miarę możliwości chodzi do przedszkola. Stan zdrowia Antka jest poważny. Przez obciążanie głównie lewej strony ciała, niedociążanie prawej nogi skazany jest na różne deformacje ciała, problemy z biodrami, co wiąże się z bólem oraz koniecznością wielu zabiegów czy operacji... Chcemy tego uniknąć, a przynajmniej przesunąć w czasie... Cały czas walczymy również o rozwój mowy. Antek jest wesołym i inteligentnym dzieckiem, niestety problemy komunikacyjne często powodują u niego zdenerwowanie. Dzięki terapii logopedycznej wiele już osiągnęliśmy, jednak jego mowa ciągle jest dla większości osób niezrozumiała, dlatego rozważamy wprowadzenie komunikacji alternatywnej. Jesteśmy przekonani, że każdy intensywny turnus rehabilitacyjny to dla niego szansa na poprawę stanu zdrowia. Wiemy też, że ta walka nie skończy się tylko na 5 turnusach... on musi walczyć całe życie. Zrobimy wszystko, żeby mu pomóc, choć jest coraz trudniej. Koszta takich turnusów są ogromne... dlatego, mimo iż nie jest to dla nas łatwe, prosimy Was o pomoc. Rodzice Antosia

14 365,00 zł ( 36% )
Brakuje: 25 529,00 zł
Adrianna Wasilewska
14:59:21  do końca
Adrianna Wasilewska , 5 lat

5 tygodni po których nastał koszmar... Pomagamy Adzie i jej mamie!

Czasem brakuje sił, czasem brakuje wiary. Mimo to staram się walczyć o moją córeczkę. Marzę, by zapewnić jej spokojną przyszłość. Nie jest mi łatwo, dlatego dziś proszę o pomoc, o szansę na lepsze życie! Urodziła się w Dniu Ojca. Nasza wyczekana Adzia. W najgorszych snach nie spodziewałam się, że od początku swojego życia będzie musiała mierzyć się z takimi ogromnymi problemami. Nic nie zapowiadało, że poród będzie tak ciężki i skomplikowany – ponad 30 godzin walki o to, by pojawiła się na świecie. Nikt nie potrafił dać nam jednoznacznej informacji, czy będzie miało to realny wpływ na rozwój Ady. Mimo to nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że coś będzie nie tak. Wierzyliśmy, że los będzie dla nas łaskawy.  Niestety, tylko 5 tygodni było nam dane cieszyć się zdrową córeczką. Nie tak miała wyglądać nasza przyszłość, nie tak miało wyglądać jej życie, które obecnie jest przepełnione cierpieniem... Gdy Ada miała 5 tygodni uległa wypadkowi.  Doznała urazów, które spowodowały encefalopatię, padaczkę lekooporną i dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe. Dodatkowo Ada nie widzi. Nie wiemy, i nigdy się nie dowiemy, czy długi poród i niedotlenienie wpłynęły również na jakość życia córki, czy jest to tylko wynik nieszczęśliwego wypadku. Najważniejsze w tym momencie jest jednak wsparcie Ady. By jakoś jej życia, mimo ograniczeń, była jak najlepsza.  Tak bardzo boli świadomość, że moja córeczka już nigdy nie będzie rozwijać się dobrze, jak zdrowa dziewczynka. Ja jednak nie poddaję się, opiekuję się nią najlepiej jak potrafię, starając się pokazywać, że świat, choć niesprawiedliwy może być piękny.  Ada rośnie bardzo szybko, dlatego sprzęty, tak bardzo pomocne każdego dnia, stają się za małe. W tym momencie choćbym poruszyła niebo i ziemię, nie stać mnie na zakup tych najpotrzebniejszych. Dlatego bardzo proszę o pomoc. Wiem, że razem może się udać! Aleksandra - mama Adrianny  ➡️ Postępy Ada można także obserwować na Facebook'u

10 451,00 zł ( 23,72% )
Brakuje: 33 592,00 zł
Mateusz Dziurkowski
Mateusz Dziurkowski , 31 lat

Odzyskać nadzieję na przyszłość. Rodzina walczy o sprawność Mateusza!

Tragiczne wydarzenia, które rozegrały się pod koniec grudnia 2018 roku sprawiły, że czas się dla nas zatrzymał. Były to dla  nas  momenty pełne strachu, przerażenia, ale też nadziei. Nadziei, której nie straciliśmy do dziś. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia nasz brat, Mateusz, został brutalnie pobity. To był czas kiedy otarł się o śmierć… zatrzymał się czas… zatrzymało się jego serce…konsekwencje były przerażające. Jedna krótka chwila uświadomiła nam, jak niewielki mamy wpływ na własną rzeczywistość. Czasem wydarzenia zupełnie niezależne kształtują kolejne miesiące i lata. Nikt nie lubi być stawiany przed faktem dokonanym. Niestety, życie Mateusza potoczyło się w sposób zupełnie nieprzewidywalny dla nas wszystkich.  Nagle marzenia i oczekiwania zeszły na dalszy plan. Lista priorytetów dramatycznie się skróciła, a dla Mateusza na progu dorosłości priorytetem stało się zdrowie.  Po wypadku najtrudniejsza była potworna niepewność. Drżeliśmy w związku z każdą nową informacją przekazywaną przez lekarzy. Z czasem zaczęliśmy postrzegać terapię i walkę Mateusza jako ogromne wyzwanie, któremu musimy sprostać jako rodzina. Jesteśmy w tym razem, ale sami nie sprostamy realizacji wszystkich zaleceń. Mateusz robi widoczne postępy, daje z siebie wszystko każdego dnia, ale wiemy, że przed nim kolejne cele. Spełni je pod jednym warunkiem - jeśli otrzyma niezbędne wsparcie i specjalistyczną opiekę. My służymy wsparciem, każdy z nas angażuje się w tę pracę w stu procentach. Niestety, to wciąż za mało, bo koszty turnusów rehabilitacyjnych wspierających powrót Mateusza do formy są całkowicie poza naszym zasięgiem. By zapewnić Mateuszowi możliwość dalszej pracy potrzebujemy pomocy! Prosimy o nią dla siebie, prosimy o nią dla Mateusza. Dla nas to coś więcej niż środki, dla nas to nadzieja na lepsze jutro. Na pokonanie przeszkód, które własne ciało stawia przed nim każdego dnia.  Jest lepiej, lecz nieustannie musimy pracować na dalsze sukcesy. Nadzieja miesza się ze strachem. Małe sukcesy nabierają rozmiaru kroków milowych. Niestety, na naszej drodze wciąż pojawiają się kolejne przeszkody. Niewielkie kroki, małe gesty, kolejne postępy, które Mateusz wykonał w ostatnim czasie są dla nas ogromną motywacją do dalszego działania. Turnusy przyczyniły się do poprawy sprawności fizycznej i poznawczej, zwiększeniu zainteresowania i możliwości łatwiejszej komunikacji na cyberoku. Na drodze stanęła nam poważna przeszkoda finansowa, ale w tym momencie nie możemy stracić wiary w to, że wciąż mamy ogromną szansę na rozwój, życie, namiastkę samodzielności. Właśnie dlatego prosimy o wsparcie! Bo najmniejszy podarowany gest to dla nas nowa iskierka nadziei. Szansa na nowy początek, o który od dłuższego czasu. Bardzo chcielibyśmy usłyszeć jego głos i zobaczyć świadomy uśmiech. Postawić z nim krok - jeden i kolejny na wspólnej drodze. Wiemy, że to, co teraz wydaje się niemożliwe jest w naszym zasięgu, bo jeszcze niedawno nieosiągalne zdawało się to, co mamy teraz.  Powiedzieliśmy Mateuszowi, że w tej walce nie zostanie sam. Obiecaliśmy, że będziemy dla niego oparciem w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Nasze możliwości są ograniczone, ale dzięki Wam mamy szansę przebić się przez najtrudniejszy mur. Dołączysz do naszej walki i pomożesz przywrócić nadzieję na lepsze jutro? Już raz podarowaliście nam to, co najcenniejsze - nadzieję i możliwość wyjazdów do specjalistycznych ośrodków rehabilitacyjnych. Wierzymy, że tym razem znów otworzycie swoje serca, bo bez Was nasze szanse dramatycznie maleją. ____ Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: "Razem obudźmy Mateusza" Pomoc dla Mateusza   

21 419,00 zł ( 32,21% )
Brakuje: 45 071,00 zł
Gabriel Cybula
4 dni do końca
Gabriel Cybula , 11 lat

Chromosom szczęścia - pomagamy Gabrysiowi!

Gabryś to mój wyczekany skarb. Po urodzeniu trzech córek informacja, że zostanę mamą chłopca, była niezwykle radosna. Starannie przygotowywałam każdy kąt, odliczałam dni, aż pojawi się na świecie. Niewinna istota zmieniająca całe życie. Niestety, już od pierwszych chwil życia Gabryś zmaga się z chorobą, która będzie z nim na zawsze. Zespół Downa, i jego konsekwencje, które często są niezwykle trudne do pokonania.  Kocham jego płaski nosek i skośne oczka. Kocham ten bezinteresowny uśmiech, który budzi mnie co rano. Gabryś jest jedną z najbardziej radosnych osób, jakie poznałam w swoim życiu. Dla mnie jest najpiękniejszy i najbardziej wyjątkowy!  Niestety, synek, mimo że w tym roku skończy 8 lat, wciąż ma problemy z mową. Pojedyncze słowa to za mało, by mógł poczuć się pewnie. Tak naprawdę każdego dnia staramy się, by komunikacja była jak najlepsza, by Gabryś mógł porozumiewać się nie tylko z nami, ale także ze swoimi rówieśnikami, którzy są dla niego tak ważni.  To jednak nie jedyne zmartwienie, z którym zmagamy się na co dzień. Chore serce, problemy z oczami, alergie, wizyty u specjalistów takich jak pulmonolog, laryngolog, psycholog - to nieodłączna część życia Gabrysia.  Z zespołem Downa da się żyć, świetnie funkcjonować i cieszyć każdą chwilą. Pomimo, że dzieci te muszą walczyć dwa razy bardziej o wszystko to, co dzieci zdrowe są w stanie zrobić same, to są tak samo wrażliwe, mają te same troski i problemy. Tak samo łatwo można je skrzywdzić, rozbawić i wzruszyć. Gabryś to moja iskierka szczęścia. Chciałabym przychylić mu nieba, jeszcze bardziej chciałabym mieć pewność, że kiedy mnie już zabraknie, on sobie poradzi. Wydatki związane z rehabilitacją i terapiami Gabrysia powoli zaczynają przytłaczać, dlatego jestem tu i proszę o pomoc.  Alina - mama Gabrysia

7 065,00 zł ( 17,08% )
Brakuje: 34 297,00 zł
Sławomir Mączka
Sławomir Mączka , 54 lata

Ogień strawił dom i nadzieję na bezpieczną przyszłość! Sławomir potrzebuje Twojej pomocy!

15 stycznia 2021 w miejscowości Pożóg nowy w woj. Lubelskim spłonął dom wujków. Na szczęście nic się nie stało  jedynie niewielkie oparzenia ręki, ale ogień strawił dorobek całego ich życia.  Które nie są w stanie sfinansować odbudowy domu. Jest zima, a dom nie nadaje się do zamieszkania. W tej chwili rodzina mieszka u przyjaciół. Pieniądze zebrane podczas zbiórki pomogą, Wyburzyć  i postawić dom nowy, bo ten to jedynie ruina została. Pieniądze zebrane podczas zbiórki pomogą przywrócić dom do stanu, w którym będzie można ponownie zamieszkać. Kwota zbiórki jest wysoka, ponieważ budynek wymaga całkowitego postawienia nowego  łącznie z wszystkimi instalacjami, wykończeniem wnętrz oraz umeblowanie pomieszczeń. Dlatego zwracamy się z prośbą do ludzi dobrych serc, aby wsparli tę rodzinę. Za każdą wpłaconą złotówkę już teraz serdecznie dziękujemy. Razem możemy więcej!

135 zł
Monika Halamus
Pilne!
4 dni do końca
Monika Halamus , 42 lata

❗️Samotna matka w starciu z nowotworem - ratujmy życie Moniki!

Mam na imię Monika. Jestem mamą, samotnie wychowującą 3,5-letniego syna Wojtusia. Bałam się bólu, choroby, ale teraz wiem, że to nie one są najgorsze... Najgorszy jest właśnie strach. Co się stanie, jeśli przegram z nowotworem? Jeśli mnie zabraknie? Kto wtedy zajmie się moim synkiem...? Czy Wojtusia czeka życie bez mamy? Rok 2017 okazał się przełomowy w moim życiu... Z jednej strony był najpiękniejszy - zostałam mamą! Urodziłam synka, który nadał życiu wyższy cel, większy sens... Moje życie stało się wspaniałe, pełniejsze. A potem dowiedziałam się, że mogę je stracić... Że jestem chora, śmiertelnie. Pojawienie się Wojtusia i szczęście, jakie czułam, okrutny los postanowił zrównoważyć chorobą nowotworową i rozpaczą... Beztroską radość z macierzyństwa zabrał mi paraliżujący strach. Chłoniak Hodgina... Rzadki nowotwór krwi, atakujący głównie osoby młode, w trzeciej dekadzie życia... Osoby takie jak ja. Najpierw atakuje węzły chłonne, a potem często daje przerzuty. Choroba nie mogła wybrać gorszego momentu... Właśnie zostałam mamą, byłam potrzebna Wojtusiowi! Często wyobrażałam sobie początek moje macierzyństwa, ale w najgorszych koszmarach nie sądziłam, że jego scenerią będzie oddział onkologii... Że w ramionach, zamiast ukochanego dziecka, będę mieć rurki, prowadzące do kroplówki z sączącą się chemią... Okrutna diagnoza przewróciła moje życie do góry nogami. Lustrzanym odbiciem choroby jest samotność i tęsknota... Nie ból, ale rozłąka z synkiem jest w chorowaniu najgorsza. I strach, bo nowotwór nie odpuszcza... Chemioterapia nie przyniosła oczekiwanego rezultatu, autoprzeszczep szpiku też zawiódł. Zamiast nadziei przyszedł strach, jeszcze gorszy niż przedtem... Od narodzin Wojtusia trwa moja walka z chorobą, walka na śmierć i życie. Po nieudanym przeszczepie czekało mnie znów kolejne pół roku leczenia i chemia, przygotowująca do kolejnego przeszczepu. Szczęście w nieszczęściu, że znalazł się dawca... 8 czerwca 2020 przeszłam kolejny przeszczep. Po miesiącu w izolacji wreszcie wróciłam do domu, do synka. Jednak na tym moja walka o życie się nie kończy... Przyjmuję leki, które mają zapobiec odrzuceniu przeszczepu. Cały czas jeżdżę na konsultacje i badania, co generuje ogromne koszty. Koszty, których sama nie jestem już w stanie ponosić, utrzymuję się jedynie z renty chorobowej w wysokości 1247 zł miesięcznie, a mam jeszcze malutkie dziecko... Proszę Cię, pomóż mi! Tak bardzo potrzebuję wsparcia, by raz na zawsze pozbyć się nowotworu... Mam synka, jestem mamą, chcę żyć. Błagam - uratuj mnie. Monika

30 981 zł
Marcelina Wieczorkiewicz
Marcelina Wieczorkiewicz , 9 lat

Kolejny krok w walce o lepsze życie Marcelinki!

Marcelka ma zaledwie 5 lat a przeszła już tak dużo. Wiele za dużo... Moja córeczka urodziła się z zespołem Coffina-Sirisa.  Na to schorzenie nie ma magicznego antidotum, jednak walczyć trzeba z nim każdego dnia... Codziennie Marcelka jest poddawana wykańczającej rehabilitacji.  Córeczka ma również naprzemiennie obniżone i wzmożone napięcie mięśniowe, ale dzięki jej wytężonej pracy widać efekty! Oprócz fizjoterapeutów Marcelka regularnie odwiedza neurologopedów, psychologów, ma zajęcia z integracji sensorycznej. Szereg specjalistów walczy nad jej rozwojem, a przede wszystkim nad tym, żeby osiągnięte rezultaty się nie cofały. Marcelinka bardzo się chce z nami komunikować, stara się nam wszystko pokazywać i po swojemu tłumaczyć, jednak  mimo naszych starań nie zawsze ją rozumiemy... A to bardzo boli. Specjaliści twierdzą, że widzą w córeczce duży potencjał. Że jeszcze dużo możemy osiągnąć! Jednak intensywna roczna rehabilitacja generuje ogromne koszty. Wyczerpały się nasze oszczędności. Tak bardzo boimy się, że nasza praca zostanie zaprzepaszczona... Proszę, pomóż nam w tej nierównej walce! Mama Marcleki, Ewelina  

17 119,00 zł ( 40,33% )
Brakuje: 25 328,00 zł