Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lena Moras
Lena Moras , 4 latka

"Prezent" od losu, który wszystko zmienił... Pomóż Lence!

Poznajcie historię Lenki od początku. W bardzo młodym wieku zostałam mamą niepełnosprawnego dziecka. Było mi ciężko pogodzić się z tą myślą, że mając 21 lat, muszę dźwigać ten ciężar. Tym bardziej że Lenka miała być zdrowym i wymarzonym dzieckiem... Los chciał inaczej. Już w 22 tygodniu ciąży dowiedziałam się, że moja córeczka dostała od losu dodatkowy prezent – chromosom, który jest przyczyną choroby zespołu Downa. Dodatkowo u Lenki zdiagnozowano złożoną wadę serca, którą wykryto dopiero, gdy przyszła na świat. Pomimo tych dramatycznych wieści oboje z mężem stwierdziliśmy, że się nie poddamy i będziemy walczyć, jak tylko możemy, o naszą Lenusię. Od razu po porodzie córeczka została cewnikowana, miała też badanie nerek. Niestety wodonercze było bardzo duże i po niedługim czasie konieczna była operacja lewej nerki.  Dziś znów czekamy w niepewności, bo wszystko wskazuje na to, że czeka ją drugi zabieg. Lenka ma złożona wadę serca, na którą składa się: niedomykalność zastawki trójdzielnej łagodna, ubytek międzyprzedsionkowy z przeciekiem, zwężenie tętnicy płucnej lewej. Lenka stała się całym naszym światem. Bez niej nie wyobrażamy sobie życia. Jest naszym promyczkiem! Cały czas się uśmiecha. Niestety, jest chora, dlatego wciąż potrzebujemy pieniędzy na jej leczenie w różnych ośrodkach oraz rehabilitację. Mała jest rehabilitowana m.in. metodą Vojty i Bobath.  Rehabilitacja odbywa się głównie prywatnie, bo to, na co pozwala NFZ, jest jedynie kroplą w morzu potrzeb. Dodatkowo musimy opłacać wizyty u różnych specjalistów: urologa, nefrologa, kardiologa, neurologa, ponieważ Lenka musi być pod ich stałą opieką i obserwacją. Chcemy, aby nasza córeczka nie tylko zdrowiała, ale i rozwijała się jak najlepiej, by w przyszłości była choć w jakimś stopniu samodzielna. Bardzo prosimy,  pomóż nam do tego dotrzeć. Wierzymy, że masz dobre serce i pomożesz Lence. Dziękuję z całego serca, Mama Leny  

14 399 zł
Sylwek Wydra
Sylwek Wydra , 4 latka

❗️Przeżył sepsę – to, co zrobiła choroba jest przerażające! Pomóż Sylwkowi!

Był kilkumiesięcznym, pięknym i zdrowym dzieckiem. Przez myśl mi nie przeszło, że jednego dnia wszystko się zmieni, że w jednej chwili zacznie się nasze nowe życie… Pełne bólu i strachu o to, co będzie.  Kiedy się rozchorował, nie spodziewałam się, że sytuacja zakończy się tak tragicznie. Sylwusia męczyła gorączka, której nie mogliśmy niczym zbić. Był bardzo osłabiony, przelewał mi się przez ręce… A gdy ciało synka pokryły wybroczyny i zaczął robić się siny,  natychmiast wezwałam karetkę.  W szpitalu usłyszałam, że to posocznica meningokokowa, byłam przerażona. Od razu przewieziono nas do szpitala w Warszawie, gdzie usłyszałam najgorszą z najgorszych wiadomości. “Proszę się z nim pożegnać...“ – jak matka może pożegnać swoje malutkie, niespełna roczne dziecko?  Wszystko działo się tak szybko! Sylwuś został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Obserwowałam, jak oddycha za niego maszyna i nic nie mogłam zrobić. Bezsilność mnie niszczyła… Ale wciąż wierzyłam, że nie odejdzie, że da radę zwalczyć z tak ciężką chorobą.  Dni ciągnęły się w nieskończoność, a stan Sylwka się nie poprawiał. W jego nóżki wdała się martwica. Stan był tak zły, że nie można było przeprowadzić amputacji. Czekaliśmy dwa tygodnie, by sytuacja Sylwka się ustabilizowała. Najpierw amputowano paluszki, potem przedudzie, na końcu podudzie… Po wielomiesięcznej walce w szpitalu syn bierze udział w turnusach rehabilitacyjnych. Przed nami jeszcze ogrom pracy, jednak najważniejsze, że Sylwuś żyje, że jego stan jest stabilny! Niestety, jest duże prawdopodobieństwo, że bakteria wróci, dlatego musimy zrobić wszystko, by synek był bezpieczny. Budzimy się o 6 rano, by przyjąć leki, ogromne ilości…   Sylwek ma siostrę Amelkę, która zmaga się z autyzmem. Córka bardzo ciężko znosi całą sytuację, nie rozumie, dlaczego jej malutki brat nie ma nóżek. Chciałaby się z nim bawić, ale boi się go dotykać, zamyka się w sobie. To wszystko jest ogromnym ciężarem dla naszej rodziny.  Mamy szczęście, że bakteria nie zaatakowała mózgu synka. Sylwek powoli zaczyna raczkować i stawać na nóżce, w której uratowane zostało kolanko. Wiem, że może być radosnym i samodzielnym chłopcem, sama jednak tej walki nie wygram! Synek potrzebuje protez, na których nauczy się chodzić, potrzebuje też specjalistycznej opieki i intensywnej rehabilitacji, a ja, by mu pomóc, potrzebuję ogromnych pieniędzy... Proszę Cię, bądź z nami! Katarzyna, mama

38 294 zł
Mariusz Wierzbicki
Mariusz Wierzbicki , 43 lata

By spojrzenie Mariusza nareszcie zaczęło być świadome...

Każdego dnia Mariusz wracał do domu o tej samej porze. Szczęśliwy Franek biegł w jego stronę, rzucając się mu na szyję. Codziennie cieszył się, że ukochany tata wrócił z pracy. Tego dnia było inaczej. Mijały godziny, a nikt nie otwierał drzwi. Żona czekała, martwiąc się coraz bardziej. W telefonie słyszała tylko głuchą ciszę. Cały stres związany z brakiem kontaktu, zmienił się w ogromną rozpacz. Mariusz na co dzień pracował w mieszalni farb, jednak najbardziej interesował się motoryzacją. Bardzo się cieszył kiedy wolne dni mógł spędzać w garażu. Lubił pomajsterkować przy samochodach. Chętnie pomagał znajomym i sąsiadom. Naprawiał samochody, a z czasem też motocykle… Bardzo często towarzyszył mu jego starszy syn, który z ogromną chęcią pomagał mu i uczył się tego, co pokazywał mu Mariusz. 10 maja 2021 roku Renata, żona Mariusza odebrała telefon ze szpitala. Okazało się, że jej mąż miał poważny wypadek komunikacyjny. Auto wymusiło pierwszeństwo. Uderzenie było tak silne, że został przewieziony nieprzytomny do szpitala i wymagał jak najszybszej operacji. Rozpacz, która ogarnęła całą naszą rodzinę, była nieporównywalna do niczego, co wcześniej nas spotkało. Nigdy nikt z nas nie bał się tak bardzo o życie bliskiej osoby.  W szpitalu przekazano nam wiele przerażających informacji. Odbite płuca, liczne złamania, obrzęk mózgu… Każda kolejna diagnoza jeszcze bardziej nas niepokoiła. Czekaliśmy, aż operacja dobiegnie końca. Lekarz, który operował brata, powiedział, że wszystko się udało, a jego stan jest stabilny. Dni mijają, a Mariusz cały czas musi być wspomagany oddechowo przez respirator. Niestety, do dziś nie odzyskał świadomości. Otwiera oczy, reaguje na światło… Wydaje nam się, że gdy do niego mówimy, wszystko rozumie. Kilka dni temu lekarze powiedzieli, że pojawiły się także próby przełykania. Mamy ogromną nadzieję, że już niedługo Mariuszowi wróci świadomość, rozpozna nas i powie choćby jedno słowo…  Mimo że Mariusz przez cały czas jest nieświadomy, wiemy już, że czeka go intensywna rehabilitacja. Bardzo zaangażowaliśmy się w zorganizowanie mu miejsca w ośrodku, jednak by móc rozpocząć rehabilitację, konieczne jest, aby zaczął samodzielne oddychać. Turnusy, zabiegi, terapie - to wszystko jest bardzo kosztowne. Niestety, nie uda nam się tego opłacić bez Twojego wsparcia. Zależy nam na zapewnieniu mu profesjonalnej pomocy, aby jak najszybciej mógł wrócić do sprawności. Rodzina i bliscy Mariusza Mariusza możecie również wspierać poprzez licytację na Facebooku ➡️ Obudźmy Tatusia dla Wiktora i Franusia

64 371 zł
Sławomir Sokołowski
Sławomir Sokołowski , 49 lat

Udar zniszczył życie Sławka. Pomóż nam je odzyskać...

Sławek to mój kochany mąż i tata dwójki wspaniałych dzieci, zawsze oddany rodzinie teraz potrzebuje pomocy. Zawsze pogodny z pozytywnym nastawieniem do życia i ludzi, pomocny i otwarty z dużą wrażliwością na krzywdę. Pracował w dużej firmie dystrybucyjnej w branży FCMG. Praca zawsze była dla niego najważniejsza, tam się realizował na wielu płaszczyznach. Dał się poznać jako świetny kolega, dla wielu osób przyjaciel, który zawsze znalazł czas na rozmowę. Prawie 30 lat temu właśnie jako przyjaciel skradł moje serce i trzyma je do dziś.    W zeszłym roku mój mąż bardzo źle się czuł i pomimo lockdownu covidowego przeszedł szereg badań i konsultacji lekarskich, aż wreszcie na początku grudnia została postawiona diagnoza - ziarniakowatość Wegnera. Zostało wdrożone leczenie pod okiem wspaniałych lekarzy i już mieliśmy nadzieje, że nasze problemy ze zdrowiem są pod kontrolą i będzie dobrze, ale niestety..... Pewnego dnia na początku maja 2021  nasz poranek był inny niż wszystkie dotychczasowe. Sławek obudził się już w innym ciele - w nocy dostał udaru niedokrwiennego w lewej półkuli mózgu. Udar był bardzo rozległy. Skutkiem tego jest znaczny niedowład prawostronny i afazja całkowita. Afazja całkowita oznacza to, że nie rozumie tego co się mówi i sam też nie mówi. Kontakt z nim jest bardzo ograniczony.  Niedowład ciała uwięził go w łóżku, jest rehabilitowany. Robi niewielkie postępy w pionizacji ciała i stawia pierwsze kroki. Od kilku dni zaczyna rozumieć proste polecenia. Minął miesiąc od tego zdarzenia, a poprawa jego stanu zdrowia jest niewielka. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że w jednej chwili całe życie może tak drastycznie się zmienić. Wszystkie nasze dotychczasowe plany i marzenia stały się nieistotne i małostkowe. Nie zamierzam się jednak poddawać i będę walczyć, aby mój kochany mąż uzyskał jak największą sprawność i samodzielność. Do tej pory w naszym życiu pojawiało się wiele wyzwań, z którymi musieliśmy stawiać czoła, ale zawsze razem daliśmy radę, dlatego wierzę, że znów nam się uda. Dotychczas wydawało mi się, że rehabilitacja czy sprzęt do rehabilitacji domowej jest refundowany z NFZ - niestety za wszystko trzeba płacić samemu. Ogromne koszty związane z leczeniem, rehabilitacją, zakupem niezbędnego sprzętu i dostosowaniem domu do potrzeb osoby niepełnosprawnej zmuszają mnie, aby prosić o pomoc.  Oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Chciałabym, aby Sławek wrócił, choć w niewielkim stopniu do sprawności sprzed udaru. Najlepsze rezultaty w rehabilitacji uzyskuje się w pierwszym roku od zdarzenia, dlatego wierzę, że dzięki intensywnej rehabilitacji prowadzonej podczas turnusów rehabilitacyjnych właśnie teraz na początku naszej walki, odzyska możliwość chodzenia i poruszania ręką oraz zacznie mówić. Chciałabym móc znów z nim porozmawiać o sprawach małych i dużych, o rzeczach ważnych i o tych bez znaczenia. Głęboko wierzę, że doczekamy się jeszcze takich dni.  Tylko systematyczna i niestety kosztowna rehabilitacja to szansa dla Sławka na sprawność i powrót do normalności, dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Nigdy tego nie robiłam, ale w tym momencie nie mam wyboru - muszę prosić o pomoc! Wasze wsparcie to dla mnie jedyna możliwość na podjęcie trudnej i nierównej walki o sprawność. Moje życie nauczyło mnie, że w sytuacjach potencjalnie bez wyjścia, zawsze można próbować znaleźć alternatywne rozwiązanie. Liczę na nie, liczę na Ciebie i Twoje wsparcie. Być może to właśnie dzięki Tobie moje największe marzenie się spełni! Aneta - żona Sławomira

60 283 zł
Jadwiga Barańczak
Jadwiga Barańczak , 44 lata

Chora na COVID urodziła córkę, potem dostała udaru❗️Pomóż Jadzi wrócić do domu!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie narodziny naszej córeczki… W ciągu jednego miesiąca w naszym życiu wydarzyło się więcej niż przez ostatnie lata… Moja żona zachorowała na COVID w zaawansowanej ciąży. Potem było tylko gorzej… W całym dramacie wciąż mamy nadzieję, że Jadzia wróci do domu i pozna w końcu nasze dziecko. Bardzo proszę o pomoc! Dopiero co rozpoczął się kwiecień. Na podstawie objawów zbliżonych do przeziębienia, zacząłem podejrzewać u siebie Covid-19. U mojej żony Jadzi pierwsze objawy pojawiły się 5 kwietnia. Już następnego dnia wykonaliśmy test, który okazał się pozytywny. Moja żona była w ciąży, a termin porodu wyznaczony na koniec kwietnia zbliżał się nieuchronnie. Jadzia od samego początku bardzo ciężko przeżywała zakażenie. Zmęczenie i uporczywy kaszel nie dawały za wygraną.  Byliśmy pełni nadziei, że do czasu porodu uda nam się zwalczyć wirusa, przeżyjemy piękne narodziny naszej córeczki i razem, zdrowi wrócimy do domu. Tak się jednak nie stało. Żona nie widziała córki aż do dzisiaj... 15 kwietnia kończył się czas naszej izolacji, a Jadzia wciąż odczuwała dolegliwości związane z zakażeniem. Wezwaliśmy karetkę. Żona miała wykonany test, który potwierdził, że wirus nie odpuszcza...  Jadzia trafiła do szpitala w Starachowicach, przeznaczonego dla kobiet w ciąży zakażonych COVID-19.  Tam po dwóch dniach - 17 kwietnia - przyszła na świat nasza córka Ania, która niemal natychmiast została oddzielona od swojej chorej mamy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co wtedy czuła moja Jadzia, jak bardzo musiała tęsknić, jak bardzo musiała się bać o naszą córeczkę, której do tej pory nie miała okazji poznać i przytulić... Cały następny tydzień jeździłem do córeczki, by  ją kangurować, karmić i przytulać. Jadzia była tuż za ścianą, jednak nie miała dostępu do córeczki. 23 kwietnia odebrałem Anię ze szpitala i opiekuję się nią wraz z moją mamą do dziś. Pomaga nam w tym na miarę swoich dziecięcych możliwości nasz blisko 2-letni synek Mateusz, który jest niezwykle dzielny.  W nocy z 23/24 kwietnia moja żona dostała pierwszych skoków ciśnienia tętniczego. Pomiędzy godziną 2 a 5 bezskutecznie wzywała pomocy. Ciśnienie zaczęto zbijać dopiero nad ranem, początkowo za pomocą tabletek. W dalszych godzinach skoki ciśnienia się utrzymywały, leczenie nie przynosiło efektów. Tragedia wisiała w powietrzu...  Ostatecznie 25 kwietnia wieczorem moja żona dostała udaru. Po wykonanym tomografie komputerowym okazało się, że w głowie Jadzi są aż cztery krwiaki w obrębie mózgu, nastąpił wylew, który doprowadził do paraliżu prawej części ciała.  Jadzia jest obecnie na oddziale rehabilitacji. Ściska moją dłoń, kiedy ją o to poproszę, wodzi wzrokiem za rozmówcą, porusza już sparaliżowaną nogą, jednak afazja negatywnie wpływa na proces myślenia i komunikowania się. Widzę, jak nasz synek tęskni za mamą. Wciąż powtarzam mu, że mama wróci... Wierzę, że Jadzia w końcu przytuli naszą córeczkę, jak dawniej utuli Mateuszka. Przed nią ogromna droga, po której będziemy kroczyć zawsze razem, droga do celu, jakim jest nasze dawne życie, z dwójką cudownych dzieci u boku. W zdrowiu i chorobie będę przy niej, będę o nią walczyć, jednak dziś muszę prosić Cię o pomoc.  Nie posiadam pieniędzy, które pozwolą zapewnić rehabilitację, dzięki której Jadzia będzie mogła wrócić do zdrowia. W imieniu swoim, mojej ukochanej żony, a także naszych malutkich dzieci proszę, pomóż... Paweł - mąż Jadzi

65 940 zł
Mateusz Stano
Mateusz Stano , 36 lat

Życie, które przerwał dramat... Pomóż Mateuszowi odzyskać sprawność!

Nieważne, czy jesteś matką kilkumiesięcznego maluszka, czy dorosłego i samodzielnego człowieka. O swoje dziecko martwisz się zawsze, zawsze przeżywasz jego wzloty i upadki, zawsze gotowa jesteś rzucić wszystko i ruszyć mu na ratunek... Patrzyłam na Mateusza i pękałam z dumy. Wyrósł na zaradnego, mądrego i dobrego człowieka. Kiedy widziałam jak sobie radzi, czułam się spokojna o jego przyszłość. W takich chwilach niestety łatwo zapomnieć o tym, że radość może szybko zmienić się w ból, że los bywa nieobliczalny i wystarczy zaledwie chwila, aby doszło do tragedii, której skutki odcisną piętno na lata.  Tak też stało się w naszym przypadku. Nie mogłam tego przewidzieć, nikt z nas nie mógł... Mój 33-letni syn doznał rozległego udaru pnia mózgu! Wciąż nie mogę wyrzucić z głowy tych chwil. Bezsilnie patrzyliśmy, jak twarz Mateusza zastygła w bezruchu. Syn trafił do szpitala, gdzie po przebytej operacji,  przebywał w stanie śpiączki przez dwa tygodnie. Kiedy się obudził, okazało się, że jest czterokończynowo sparaliżowany. Rokowania niemal obdarły nas z nadziei na to, że Mateusz jeszcze kiedyś będzie samodzielny. Początkowe słowa lekarzy były zatrważające, ale nie zamierzaliśmy się poddać. Dzięki swojej wytrwałości, woli walki i chęci współpracy z fizjoterapeutami Mateusz osiągnął już pierwsze postępy. Jedyną nadzieją na dalszą walkę jest dla niego intensywna opieka i rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Na szali leży przyszłość Mateusza, dlatego wiem, że nie możemy odpuścić. Syn jest uwięziony we własnym ciele i jednocześnie wszystkiego świadomy. To boli nas najbardziej!  Dzięki Waszemu wsparciu Mateusz będzie mógł stawić czoło przeciwnościom, by dalej zawalczyć o sprawność!  Mama i rodzeństwo Mateusza Mateusza można również wesprzeć poprzez licytacje Więcej o historii Mateusza:  → https://portal.abczdrowie.pl/33-latek-doznal-rozleglego-udaru-mateusz-stano-walczy-o-sprawnosc-jest-uwieziony-we-wlasnym-ciele → https://www.se.pl/krakow/mateusz-jest-uwieziony-w-swoim-ciele-udar-zniszczyl-jego-zycie-w-ciagu-minuty-aa-EjJJ-xWWU-X5F5.html?2 → https://sportowefakty.wp.pl/inne/957958/gwiazdy-sportu-pomagaja-mateuszowi-33-latek-po-udarze-mozgu-walczy-o-powrot-do-z?fbclid=IwAR2V2AwWqoGTpTc5rzgC4E2KmJa-T9QDRXKSLVlvqk9fSS5jTatusFG2Axc → https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,27524239,zdrowie-mozesz-pomoc-mateuszowi.html?fbclid=IwAR0MUyaqPDGSLo9fnzLE8iE-g8Al4dKXac78zcFIq31za78CTmEJOC6WJrA&disableRedirects=true → https://www.rmf.fm/magazyn/news,40272,zycie-mateusza-przerwal-dramat-nagle-wygielo-mu-rece-do-tylu-i-stracil-przytomnosc-mezczyzna-walczy-o-powrot-do-zdrowia-potrzebna-jest-pomoc.html?fbclid=IwAR36Cuel2HZDrpMG97WDQlAvBKZY5frF0fJaHlu5sGcNL_wkBYThFaDUz6A → https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/krakow/olkusz-mateusz-stano-mial-rozlegly-udar-zbiera-na-powrot-do-zdrowia/sh7gq5r

100 251 zł
Emilia Wolszczak
Emilia Wolszczak , 7 lat

Każdego dnia walczę o lepszą przyszłość Emilki!

Kiedy dowiedziałam się, że zostanę mamą bardzo się ucieszyłam. Niestety chwile szczęścia bardzo szybko zastąpił strach. W trakcie drugiego badania prenatalnego stwierdzono, że ze zdrowiem naszej córeczki coś jest nie tak. Wyniki rezonansu wykazały, że Emilka urodzi się z agenezją ciała modzelowatego i obszarami polimicrogyrii, czyli wadą rozwojową kory mózgowej. U córeczki stwierdzono również obustronną heterotopię podwyściółkową, która uszkadza układ nerwowy i przyczynia się do ataków padaczkowych.  Kiedy urodziła się Emilka, wyglądała jak zdrowa dziewczynka, dostała również 10 punktów w skali Apgar. Po dwóch miesiącach potwierdziły się jednak wcześniejsze diagnozy. U córeczki pojawiły się pierwsze ataki padaczki lekoopornej, w konsekwencji nasza codzienność drastycznie się zmieniła. Rozpoczęliśmy nieustanną walkę z kolejnymi napadami choroby, jeździliśmy na wizyty i konsultacje lekarskie, a szpital stał się naszym drugim domem. Od kiedy Emilka skończyła 3 miesiące, regularnie uczęszcza na rehabilitację. Córeczka jest również pod stałą opieką logopedy, pedagoga, fizjoterapeuty, neurologa, endokrynologa, nefrologa, neurochirurga, kardiologa i okulisty. Przez rok Emilka musiała przyjmować sterydy. Z początku wielopłaszczyznowa terapia przynosiła pozytywne skutki, jednak później wszystkie postępy się cofnęły. Córka zmaga się również z obniżonym napięciem mięśniowym, wadą wzroku oraz nerek.  Emilka ma 5 lat, ale jej rozwój psychoruchowy jest znacznie opóźniony. Obecnie córka może już samodzielnie siadać, ale wciąż nie potrafi chodzić, a jej prawa strona ciała jest znacznie słabsza. Emilka jest w stanie wypowiadać pojedyncze słowa, mimo tak wielu przeciwności nie poddaje się i każdego dnia udowadnia, że dzięki ciężkiej pracy w końcu pojawiają się małe sukcesy.  Tak bardzo chciałabym, by Emilka ruszyła naprzód, by miała w życiu łatwiej i w przyszłości stała się samodzielna. Niestety ataki padaczkowe niszczą wszystko i skazują moją córkę na potworne cierpienie. Nasza nadzieja nie gaśnie, dlatego każdego dnia walczymy o lepsze życie Emilki. Z całego serca proszę o wsparcie w zebraniu środków na turnus oraz dalszą rehabilitację. Za każdą wpłaconą złotówkę pragnę jednocześnie serdecznie podziękować, bo to dla nas światło w tunelu, i ogromna szansa na przyszłość córeczki. Mama Emilki 

14 299,00 zł ( 42,4% )
Brakuje: 19 425,00 zł
Wiktor Góralski
Wiktor Góralski , 7 lat

Lepsze życie Wiktorka jest w naszych rękach! Pomożesz?

Nasz synek Wiktorek jest prawdziwym promyczkiem światła, który gdy pojawił się w naszym życiu – wszystko się zmieniło. Bardzo pomógł nam na naszej drodze, a teraz my, jego rodzice pomagamy jemu, tak jak umiemy, zdobywać nowe umiejętności i wzrastać w sprzyjających warunkach. Nasz Synek jest okazem zdrowia i wulkanem pozytywnej energii – wszędzie go pełno, wszystko go interesuje, we wszystkim chce uczestniczyć. Ze względu na towarzyszący mu Zespół Downa niektóre rzeczy – jak np. nauka mówienia, ze względu na tzw. wiotkość mięśni przychodzą z większym trudem. Na naszej drodze korzystamy z pomocy różnych specjalistów i terapeutów. Mieszkamy w Warszawie, gdzie takie zajęcia do najtańszych nie należą. Ze swojej strony zapewniamy synkowi wszystko, co możemy, obdarzamy go miłością, zasilamy swoją energią, dajemy mu swoją uwagę, wspieramy wszystkie jego działania. Aktualnie Wikuś najbardziej potrzebuje zajęć z neurologopedą, ale niezbędna jest również rehabilitacja ruchowa, zalecane są też inne zajęcia np. z osteopatą, ale także sensomotoryka, psycholog, integracja sensoryczna, terapia ręki i inne zajęcia ogólnorozwojowe – na szczęście Wikuś wszystkie je bardzo lubi i uczestniczy w nich z przyjemnością. Korzystamy oczywiście z zajęć, które zapewnia nam bezpłatnie Państwo, jednak szukamy także prywatnie, szukamy na własną rękę. Będziemy wdzięczni za każde udzielone wsparcie, które przeznaczymy na pomoce naukowe, rozwój i dodatkowe zajęcia dla naszego ukochanego synka. Dziękujemy !  

16 079 zł
Sebastian Jankowski
Sebastian Jankowski , 23 lata

Wybuch butli z gazem poparzył 43% mojego ciała! Proszę, pomóż!

To były ułamki sekund. W jednej chwili wszystko było normalnie, w drugiej miałem wrażenie, że moje ciało pali się żywcem... Swąd, huk, krzyk i koszmarny ból, który z każdą chwilą był coraz trudniejszy do zniesienia. Jeszcze wtedy nie do końca wiedziałem, co się dzieje, jednak przeczuwałem, że doszło do tragedii, której skutki mogą być koszmarne...  Mam na imię Sebastian, mam 20 lat. W grudniu 2020 roku przeżyłem cudem wypadek, który okazał się tragiczny w skutkach. Wybuch butli z gazem... W rezultacie doznałem poparzeń II i III stopnia. Moje ciało było poparzone w 43%... Z tamtego okresu niewiele pamiętam. Szpitalny zapach, buczenie urządzeń, dni i noce zlewające się w jedno... I ból, który odbierał zmysły. Trafiłem na Oddział Intensywnej Terapii, gdzie lekarze walczyli o moje życie. Dziś wiem, że to cud, że przeżyłem... Wtedy z przerażeniem myślałem o przyszłości, czy kiedyś odzyskam sprawność, czy będę mógł ruszać rękami, nogami, jak będę wyglądał...? Po trzech miesiącach pobytu w szpitalu, z czego połowę spędziłem na oddziale intensywnej terapii, udało mi się wrócić do domu, zostałem wypisany do domu. Blizny, które do tej pory mam na ciele, nie dają mi zapomnieć o tragedii, do której doszło... Nie ma dnia, bym nie myślał o wypadku. Blizny powstałe na skutek oparzenia wymagają leczenia. Rehabilitacja, żele na blizny, ubrania uciskowe szyte na miarę - to wszystko pochłania ogromne sumy pieniędzy. Mam niesprawną lewą dłoń, ponieważ ogień uszkodził ścięgna i prostownik w palcu. Nie wiem, ile czasu będzie potrzebne, bym wrócił do zdrowia, nie wiem, czy uda mi się odzyskać sprawność w lewej dłoni, jednak wiem, że nie mogę się poddać, bo jestem na to zbyt młody! Proszę, pomóż mi, by jedna chwila nie przekreśliła reszty mojego życia... Sebastian 

41 027 zł