Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Robel
Szymon Robel , 8 lat

Oswoić inność, by codzienność była lepsza!

„Szymonku tak bardzo Cię kocham. Zrobię dla Ciebie wszystko!” - powtarzam zawsze przed zaśnięciem mojemu synkowi. Czasem przytuli, czasem odpowie, czasami nie zrobi nic. Autyzm ma wiele twarzy, a każda z nich wygląda inaczej i zaskakuje na każdym kroku.  Wierzę w dobrych ludzi. Wierzę w cuda. Byłam w pierwszym miesiącu ciąży, gdy dowiedziałam się, że pod moim serce rozwija się nowe życie, a jednocześnie złośliwy nowotwór piersi, który powoli niszczy mnie od środka. Lekarze sugerowali mi usunięcie ciąży i walkę o siebie - ja jednak czułam, że razem damy radę. Było warto!  Szymonek urodził się zdrowym chłopcem. Szczęście sięgało zenitu! Gdy już otrząsnęłam się z trudnego dla mnie czasu, wierzyłam, że wszystko się jakoś ułoży. Zachowanie Szymona zaczęło mi jednak spędzać mi sen z powiek. Był nieobecny, nie interesował się zabawami z rodzeństwem i rówieśnikami. Jednak najtrudniejszy do zaakceptowania był brak kontaktu wzrokowego z synkiem. Jego błędne spojrzenie potrafiło łamać mi serce na drobne kawałki. Fascynowało go wszystko, co miało kształt koła. Godzinami wpatrywał się w kręcący się wiatrak czy bęben pralki. Wyglądało to tak, jakby oglądał najbardziej interesującą bajkę na świecie. Do tego brak mowy, czyli brak możliwości komunikacji… Zaufałam swojej intuicji i zaczęłam działać. Szukałam pomocy u najlepszych specjalistów, by poznać diagnozę. I teraz już wiem. Szymon zmaga się z autyzmem wysokofunkcjonującym i ADHD.  Mój syn jest aspołeczny - już się z tym pogodziłam i daję radę mówić o tym głośno, przy czym jego iloraz inteligencji wykracza poza normy. Fascynują go planety, układ słoneczny, cyfry, zegary. Ma słuch absolutny, kocha instrumenty i wszystko, co związane z muzyką. Jest niesamowicie uzdolniony. Dzięki intensywnej pracy z logopedą zaczął mówić. Nie są to rozbudowane zdania, ale gdy po prawie 5 latach usłyszałam upragnione słowo mama, czułam się, jakbym otrzymała prezent najlepszy w swoim życiu.  Potrzebuje wsparcia w terapii integracji sensorycznej, pedagogicznej, behawioralnej, treningi umiejętności społecznych, terapii zabawy i Tomatis. Ja wygrałam z rakiem, ale skutki choroby odczuwam do dziś. Przez towarzyszący mi ból nie jestem w stanie zarobić na potrzeby naszej rodziny. Nie chciałabym, by brak pieniędzy spowodował, że Szymon straci wszystko to, co w ostatnim czasie wypracowaliśmy. Nie ukrywam, że terapie generują bardzo wysokie koszty i jest mi bardzo ciężko temu sprostać. Dlatego każdy gest wsparcia jest dla mnie bardzo ważny. Proszę - pomóż nam! Mama Elwira

2 041,00 zł ( 4,39% )
Brakuje: 44 428,00 zł
Gosia Dyrenko
Pilne!
Gosia Dyrenko , 5 lat

Gosia walczy z ciężką chorobą❗️Pomóż!

Okrutna choroba sprawiła, że Gosia umierała z głodu! Wciąż trwa walka o zdrowie dziewczynki - pomóż zapewnić jej leczenie! Gdy lekarze kazali mi się żegnać z córką i pogodzić z tym, że umrze, ja się nie poddałam. Dzięki setkom Darczyńców o wielkich sercach udało nam się wyjechać z kraju na leczenie do Barcelony! To w Hiszpanii uratowano życie mojej córeczce, w końcu postawiono właściwą diagnozę i rozpoczęto leczenie! Teraz Gosia nie przypomina tej wychudzonej dziewczynki sprzed pół roku - za jej życie będę Wam wdzięczna do końca moich dni! Jednak to nie koniec. Leczenie trwa, dlatego z całego serca proszę o pomoc.  Nasza historia: Gosieńka urodziła się 10 lipca 2019 r. Ciąża przebiegła bez powikłań, nie wykryto patologii rozwoju jelit, córeczka dobrze się rozwijała, nie cierpiała na kolki, zawsze dobrze spała, bawiła się i rozwijała. Do czasu… 10 stycznia 2020 roku wieczorem zaczęła wymiotować na zielono. Zaczęły się badania, leczenie zatruć - taką wtedy diagnozę postawili lekarze na Ukrainie. Zapadła decyzja o operacji, ale ta się nie powiodła. Potem była kolejna i jeszcze następna… W końcu Gosia dostała sepsę, pojawiły się wrzodu żołądka… Od błahego wydawało się zatrucia, zaczęła się seria koszmarnych zdarzeń, a potem walka o życie mojego dziecka. Leczenie trwało rok, jednak nie przynosiło żadnych rezultatów. Raz za razem lekarze przygotowywali mnie na najgorsze… Nie zliczę, ile razy miałam żegnać się z córeczką… Mimo całego dramatu nie poddałam się. Zaczęłam szukać pomocy za granicą. I udało się! Dzięki wielu osobom o wspaniałych sercach z Ukrainy i Polski udało się zebrać środki na badania i leczenie w szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie w Hiszpanii. Od 21 stycznia 2021 jesteśmy tutaj. Wykonano wiele badań, testów, a także analiz genetycznych. Włączono żywienie dojelitowe i pozajelitowe, leki na perystaltykę jelit. Wymioty występowały okresowo przez kilka miesięcy, nadmiar gazów i kału usuwano przez stymulację sondą gazową. W rezultacie wykonano podwójną gastrostomię.  Po otrzymaniu wyników analizy genetycznej i biopsji jelita cienkiego, które potwierdziły wady genetyczne w budowie jelita, podjęto decyzję o wykonaniu zabiegu ileostomii w celu swobodnego usunięcia gazów i kału w celu uniknięcia zastoju, infekcji i zatrucia.  Diagnoz postawiona w Hiszpanii brzmi: przewlekła ideopatyczna pseudoobstrukcja początku noworodka – rzadka choroba genetyczna, której nie można wyleczyć, ale można ją skorygować za pomocą stomii, leków, żywienia. Ponieważ tacy pacjenci ja Gosia potrzebują wsparcia poprzez żywienie pozajelitowe, córeczka przeszła operację zainstalowania systemu długotrwałego żywienia dożylnego „portokat”.  Przez cały ten czas z Małgosia współpracował fizjoterapeuta – efekty można zobaczyć na zdjęciach! W zeszłym roku tylko marzyłam o tym, by córeczka była w takim stanie jak dziś. To cud, który udało się sprawić dzięki Waszej pomocy!  Kolejnym celem, do którego dążymy wraz z lekarzami, jest stopniowe minimalizowanie potrzeby wsparcia pozajelitowego. Proces jest powolny, ale wierzymy, że tak się stanie i Gosia będzie mogła aktywnie rosnąć, rozwijać się, spędzać czas z dziećmi na świeżym powietrzu, na placach zabaw. Że pójdzie do przedszkola, szkoły, a jej życie w końcu będzie wyglądało normalnie... Dążymy do pełnego, długiego i szczęśliwego życia Gosi. Dlatego tak ważne jest, aby córeczka została w Hiszpanii, aby kontynuować leczenie przez co najmniej kolejne sześć miesięcy! Niestety, środki się wyczerpały. Nie jesteśmy w stanie opłacić kolejnych tygodni leczenia. Jako mama z całego serca proszę o pomoc w zebraniu środków na kontynuację leczenia mojej Małgosi w Szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie. To tu ocalili życie mojej córki, to tu dają jej szansę na normalną przyszłość!  Mama Małgosi Irena, mama   16.11.2021: Zmniejszamy kwotę zbiórki! Decyzją rodziny ŚP. Ewy Wasiliwy, niewykorzystania kwota na leczenie dziewczynki została w części przekazana na leczenie Gosi. ➡️ Licytacje dla Gosi ➡️ Licytacje dla Gosi UK ➡️ Instagram Gosia Dyrenko

1 047 111,00 zł ( 97,17% )
Brakuje: 30 459,00 zł
Olek Olaczek
Olek Olaczek , 5 lat

By nie patrzeć dłużej na cierpienie...

W nic tak bardzo nie wierzymy, jak w to, że Olusiowi można pomóc, że nasz synek ma szansę na zdrowy i prawidłowy rozwój. Oluś już niedługo skończy 4 latka, niestety nie był to czas beztroski, jaki nam się marzył. Od 25. doby życia synek zmaga się z padaczką lekooporną. Do tej pory zdarzają się dni, gdzie liczba napadów przekracza sto. Mimo wielu wariantów leczenia nie udało się nam ich zmniejszyć. Trudno nam patrzeć na cierpienie Olusia, na sen, który niemal nieustannie przerywa padaczka. Dodatkowo synek zmaga się z obniżonym napięciem mięśniowym.  Większość swojego krótkiego życia spędził w szpitalu, jednak gdy już udało nam się go opuścić, robiliśmy co w naszej mocy, by poprawić kondycję synka. Prywatna rehabilitacja w domu przynosiła efekty. Niestety, kolejne pobyty w szpitalu uniemożliwiły jej kontynuację, przez co Olek jest znacznie opóźniony psychoruchowo. Nasz synek nadal nie trzyma samodzielnie główki, nie siedzi i nie chodzi. Jednak przyrzekliśmy sobie, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by Oluś wrócił do zdrowia. Nadzieją dla nas i szansą dla synka jest terapia komórkami macierzystymi, która w połączeniu z intensywną rehabilitacją może być przełomem w jego leczeniu.  Niestety koszty z nim związane zaczynają nas przerastać, dlatego prosimy, pomóż... Ewelina i Piotr, rodzice Olusia ➡️ Olusia możesz wesprzeć również przez licytacje!

4 147 zł
Alicja Wielgosz
Alicja Wielgosz , 9 lat

Nasza mała wojowniczka, przez niemal połowę życia walczy z nowotworem! Pomóż!

Nasza dzielna Alusia skończy w tym roku 6 lat. Jest jeszcze taka malutka, a spotkało ją tak wiele nieszczęść. Cała historia zaczęła się dwa lata temu. Początkowo oczko Ali uciekało na bok. Wizyta u okulisty ostatecznie zakończyła się pobytem na oddziale neurologii dziecięcej, gdzie rezonans magnetyczny wykazał GUZA w zatoce sitowej i klinowej. Po licznych badaniach usłyszeliśmy słowa, które brzmią w naszych głowach do dziś.  Nowotwór złośliwy - mięsak prążkowanokomórkowy IV stopnia, który sprawił, że strach o życie naszej córeczki był nieodłącznym elementem każdego dnia.   Gigantyczne serie badań, informacje o niezbyt dobrych wynikach i fakt, że guz w ciągu 3 tygodni podwoił swoją wielkość. Dodatkowo, przerzuty na płucach… Byliśmy załamani i zrozpaczeni, ale wiedzieliśmy, że musimy być silni dla naszej córeczki. Ala rozpoczęła chemioterapię. Na szczęście guz się zmniejszał, a po 3 cyklach płuca były już czyste.  Kolejnym etapem była radioterapia. Intensywne leczenie bardzo wymęczyło córkę. Na szczęście po kontroli dowiedzieliśmy się, że w jej główce nie ma aktywnych ognisk guza – ta wiadomość spowodowała, że łzy radości same napływały do oczu.  Dwa ostatnie lata były dla naszej córeczki bardzo trudne. Koszty leczenia wspomagającego są ogromne. Musimy oczyścić organizm Ali ze skutków leczenia agresywną chemio i radioterapią oraz wspomagać odporność. Koszty takich działań to kwoty liczone w tysiącach złotych miesięcznie. Z całego serca prosimy Cię o pomoc! Kochający rodzice 

3 977 zł
Adrian Wieclawski
Adrian Wieclawski , 13 lat

Wstrzymanie terapii to dla nas wyrok. Proszę, ratuj moje dziecko!

Każda wizyta w klinice otwiera przed nami nowe szanse pokonania choroby. Wstrzymanie leczenia oznacza utratę wszystkiego! Pomóż mi ratować dziecko!  ____ Patrzę na mojego synka i chciałabym dać mu tylko to, co najważniejsze: bezpieczeństwo i zdrowie. To podstawowe kwestie, które ot tak powinny być w moim zasięgu, a jednak to, co zwyczajne, czasem okazuje się najtrudniejsze do zdobycia.  Niepokojące objawy pojawiały się w zastraszającym tempie. Dla większości moje poszukiwania zdawały się bezcelowe, ale całym sercem matki czułam rosnący niepokój. Podejrzenia, że ze zdrowiem mojego dziecka coś jest nie tak, wręcz mnie prześladowały…  Pomimo widocznych objawów, poszukiwanie diagnozy trwało całą wieczność. Właściwie udało się ją znaleźć, kiedy byłam o krok od utraty nadziei… Mój synek tracił siły w zastraszającym tempie, a ja byłam bezradna wobec tego, co się dzieje.  Ta wiadomość okazała się dla nas wyrokiem: zespół PANDAS połączone z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu. W takich momentach świat usuwa się spod stóp, a przyszłość staje pod znakiem zapytania. Nie wiedziałam, co nas czeka!  Jak przygotować dorastającego chłopca na przedłużający się pobyt w szpitalu, niekończące się procedury związane z kolejnymi badaniami oraz ból związany z przyjmowaniem zastrzyków? Wiedziałam, że robimy to dla jego dobra, ale codzienność była dla nas pasmem niekończącego się strachu przed tym, czym jeszcze zaskoczy nas choroba…  W momencie, kiedy nie mieliśmy już właściwie nic do stracenia, postanowiliśmy skorzystać z pomocy ukraińskiej kliniki, która specjalizuje się w leczeniu podobnych przypadków. Leczenie było bardzo wymagające, ale w naszym życiu wreszcie pojawiła się iskierka nadziei! I choć trudno w to uwierzyć, rzeczywistość z dnia na dzień zaczęła się zmieniać - Adrian przestał być tak nerwowy, zniknęły agresywne zachowania, a otaczający świat przestał go przerażać. Literki znów łączyły się w wyrazy, a proste słowa w nieskomplikowane zdania. To, co zaczęło się zmieniać z każdym wlewem było dla mnie wręcz nie do opisania. Czułam, jakbym odzyskiwała moje dziecko. Jakby Adrian wrócił do nas po długiej nieobecności..  Pomimo chwilowej poprawy, w przyszłość patrzę z ogromnym lękiem, bo przerwanie terapii na Ukrainie, sprawi że wszystko co najgorsze wróci. Potwornie się tego boję! Niestety, koszty leczenia to kwoty, które w tym momencie nawet trudno mi sobie wyobrazić! Na pierwsze podania udało nam się zdobyć kredyt, ale teraz żaden bank nie przekaże nam takiej kwoty. Potrzebujemy pomocy, by ratować Adriana przed chorobą, przed powikłaniami, przed kolejnymi komplikacjami…  Żadna matka nie powinna się bezradnie przyglądać cierpieniu… Trwa walka o wszystko! Pomocy! Każdy dzień ma dla nas ogromne znaczenie! ______ Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych na stronie: Nadzieja dla Adrianka-PL Licytacje ______ Media zaangażowane w nagłośnienie zbiórki Adriana: "To szansa jedna na milion, by poradził sobie w życiu, gdy mnie zabraknie. Dlatego tak walczę" Toruń. Adrian cierpi na niezwykle rzadką chorobę. Dramatyczny apel o pomoc. "Widzę strach w oczach..." Adrian Więcławski cierpi na rzadką chorobę. Przerwanie kosztownej terapii grozi śmiercią Pochodząca z Torunia mama 10-letniego Adriana prosi o pomoc w jego leczeniu

110 401,00 zł ( 45,23% )
Brakuje: 133 647,00 zł
Patryk Borowski
3 dni do końca
Patryk Borowski , 42 lata

Dramat ojca czwórki dzieci❗️ Ratunku!

Mam 38 lat. Jestem mężem i tatą czwórki dzieci! Nie brakowałoby mi niczego, gdyby nie poważna choroba i przeszywający ból, z którym walczę każdego dnia... Przewlekłe zapalenie kości i szpiku sprawiło, że czeka mnie amputacja stopy! By mimo to wciąż być sprawnym, potrzebuję Twojej pomocy... Lata świetlne temu przeżyłem wypadek samochodowy. Roztrzaskałem się wtedy prawie cały, ledwo przeżyłem. W Otwocku składali mnie rok albo nawet dłużej. Po tym wszystkim wydawało się, że będę tylko kulał, z naciskiem na "wydawało się".  Wtedy nie przeszło mi nawet przez myśl, że właśnie zaczyna się moje nowe, zupełnie inne życie. Złamania się goiły, ale ból nie przechodził. Przez lata w mojej prawej stopie rozwijało się zapalenie kości, szpiku, tkanek miękkich. Rana się nie goiła i wciąż otwierała, a noga z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej. Nie pomogły amputacje palców ani oczyszczanie z opiłków kości, które jak się okazało, wciąż przez lata pozostawały w stopie. Obecnie stan jest najgorszy od początku problemów, Cały czas jestem na silnych środkach przeciwbólowych, chodzę z trudem i ogromnym bólem, coraz częściej o kulach.... Chciałbym po prostu żyć! Ale nie mogę... Każdy dzień przynosi mi kolejną dawkę cierpienia. Lata nieskutecznego leczenia, nieustający ból i wciąż otwierająca się rana, zmusiły mnie do podjęcia decyzji o amputacji i jej protezowania. Ponieważ sytuacja i zabieg nie jest standardowy, wiąże się ze sporymi kosztami. Do tego dochodzą koszty dojazdów, badań, rehabilitacji. Wszystko to generuje ogromną kwotę, której nie mam... Chciałbym odzyskać swoje życie. Chciałbym być sprawnym ojcem dla moich dzieci! Chciałbym wreszcie przypomnieć sobie, czym jest życie bez bólu! Pomóż mi, proszę! Patryk

71 895,00 zł ( 58,33% )
Brakuje: 51 350,00 zł
Izabela Korzon
Izabela Korzon , 31 lat

Choroba nerek najpierw zabrała moją mamę, a teraz chce zniszczyć mnie. Ratunku!

Od 17 lat zmagam się z chorobą nerek. Całe dzieciństwo kojarzy mi się z dializami, wizytami w szpitalu, łzami i cierpieniem. To rodzinne schorzenie niszczy po kolei najbliższe mi osoby. Moja ukochana mama spędzała kilka dni w tygodniu w szpitalu, walcząc o każdy dzień. Niestety w 2009 roku odeszła, a teraz ja, będąc w bardzo trudnym momencie życia, boję się, że czeka mnie równie zły scenariusz. W tym samym roku zmarł mój dziadek, największa podpora całej naszej rodziny, ogromne wsparcie i inspiracja. Co dalej? Mama przez częste dializowanie nie była w stanie mnie wychowywać. Dobry Bóg zadbał o mnie, zsyłając mi najwspanialszych dziadków na świecie. Cierpieli razem ze mną, poświęcili dużo czasu i pieniędzy, by tylko było mi lepiej. Moja wdzięczność dla nich nie zna granic…  Gdy skończyłam 11 lat, moje życie częściowo zaczęło przenosić się do szpitala. Często bolał mnie brzuch, więc konieczne były badania USG. Od tego się zaczęło… Zwolnienia ze szkoły, kontrole w klinice i diagnoza, której można było się spodziewać. Wielotorbielowatość nerek, czyli ich powolne obumieranie. Okrutna choroba dziedziczna, na którą nie ma leku.  Byłam rozżalona i nie rozumiałam, dlaczego ja. W 2018 roku dowiedziałam się, że ostatecznie nerki umarły, a z nimi mogę umrzeć ja. Świat mi się zawalił kolejny raz. Ledwo co wkroczyłam w dorosłość, rozpoczęłam dwa kierunki studiów, a już musiałam zmieniać wszystko, podporządkowując każdy dzień pod życie w szpitalu, przetoki, dializy… Dializy, które pozwalały żyć, ale wyniszczały inne narządy. Walczyłam ile sił, ale czułam, że słabnę z minuty na minutę.  Widok mojej zapłakanej babci w oknie, gdy jechałam do szpitala, czekającej z niecierpliwością i w strachu łamał mi serce za każdym razem. Nie umiałam poradzić sobie z tym, że przechodzę tę samą drogę, co moja mama. Uważałam, że będę żyć inaczej, że będę zdrowa… Modliłam się każdego dnia, błagałam, żeby się udało. 12 marca 2021 roku zdarzył się cud! Otrzymałam nerkę i tym samym moje największe marzenie się spełniło. Przeszczep się udał, nerka się przyjęła i funkcjonuję bez dializ. Słowa nie są w stanie wyrazić wdzięczności za tak wspaniały dar, który uratował mi życie. Niestety radość i ulga nie trwały długo, bo na mojej drodze pojawił się kolejny kłopot - leki immunosupresyjne, które są bardzo drogie. Babcia i ja staramy się jakoś sobie radzić, ale nie ukrywam, że jest nam ciężko. Moja renta socjalna i emerytura babci nie wystarczają na dokonanie opłat i wykupienie wszystkich potrzebnych lekarstw. Dodatkowo babcia ma już 80 lat i traci siły. Sama potrzebuje opieki, a teraz ja jestem dla niej dodatkowym ciężarem.  Chcę żyć spokojnie i czuć się bezpieczna. Nie mam zbyt wielu marzeń. Chciałabym, by życie miało dla mnie lepszy scenariusz, mniej tragiczny, niż dla mojej mamy. Mam jeszcze naprawdę dużo do zrobienia. Za mnie i za mamę. Dlatego każdy gest wsparcia jest dla mnie bardzo ważny! Izabela 

47 516 zł
Julka Głaszczka
Julka Głaszczka , 17 lat

Depresja dziecięca zagroziła jej życiu... Walczymy o przyszłość 13-letniej Julki!

Julia to 13-latka, która na skutek depresji dziecięcej znalazła się w stanie zagrażającym jej życiu... Dziewczynka walczy. Ma już za sobą dwie skomplikowane operacje. Mama Julki przeżywa najgorsze chwile swojego życia... Depresja, straszna choroba, która odbiera radość życia, sprowadza tylko smutek, pustkę i ciemność... Żyjesz w bólu, w mroku, we mgle. Depresja dziecięcą jest plagą, dotykającą corocznie coraz więcej bezbronnych dzieci... Coraz więcej imion, coraz więcej łez całych rodzin... Coraz więcej przypadków w trakcie pandemii, która skazała dzieci na wyobcowanie i samotność. Coraz więcej tragedii... Gdy Julka była na stole operacyjnym, jej mama czekała na szpitalnym korytarzu na jakiekolwiek wieści... Każda godzina w stresie, każda minuta w przeraźliwym strachu. Julka przeszła skomplikowaną operację kręgosłupa i kości krzyżowej. To okropne chwile w życiu matki, zwłaszcza w sytuacji, gdy wyrzuca sobie, że nie dostrzegła depresji Julki wcześniej, że nie zapobiegła tragedii. Depresja kojarzona jest jednak ze skrajnymi przeżyciami, a nie "zwykłym" życiem nastolatki. Przyczyny depresji dziecięcej, podobnie jak u dorosłych, mogą być bardzo różne - genetyczne, psychologiczne czy związane ze środowiskiem. Nikt nie jest winny. Julka jest kochaną, ambitną indywidualistką, piątkową uczennicą, uzdolnioną plastycznie. Uwielbia rysować, szczególnie w stylu mangowym - tata zaraził ją bowiem miłością do komiksów. Pasjonuje ją kultura Japonii - jedno z jej marzeń to wyjechać do tego kraju i bliżej poznać ten kraj. Sama zdecydowała się, by zacząć uczyć się japońskiego. Ponadto od trzech lat uczęszcza na lekcje taekwondo. Bierze udział w zawodach i obozach.  Grupa, z którą ćwiczy nie może doczekać się jej powrotu - koleżanki, koledzy, nauczyciele wspierają rodzinę od dnia zdarzenia. Do tej pory nikt nie może uwierzyć w to, co się stało. Julia powoli dochodzi do siebie. Potrzebuje teraz przede wszystkim wsparcia w powrocie do zdrowia i równowagi psychicznej. Przeżyła trudne chwile, podobnie jej rodzina, która wciąż nie może otrząsnąć się po tym dramacie. Mało brakowało, a Julki nie byłoby dziś z nami... Ona ma dopiero 13 lat! Wiemy już, że dwie operacje Julii przebiegły pomyślnie. Julka wstała na kilka sekund. Jest niesamowicie waleczna. Teraz jednak jeszcze więcej pracy przed nią. Pomóc może jedynie rehabilitacja oraz opieka psychologiczna, bo tylko holistyczne podejście pozwoli Julce dojść do siebie. To szansa, by dziewczynka pokonała tę straszną chorobę. W imieniu rodziny Julci prosimy o pomoc, by ratować jej przyszłość, by ocalić to małe życie... Rodzice Julki ➡️ Bądź z Julką na Facebooku - Dla Julki ➡️ Licytacje dla Julki - KLIK

13 954,00 zł ( 16,19% )
Brakuje: 72 217,00 zł
Magdalena Słowińska
Magdalena Słowińska , 43 lata

By po udarze wrócić do dzieci! Pomagamy Magdzie!

Magdalena to cudowna Mama sześcioletniej Lilianki i siedemnastoletniego Mikołaja, Moja wspaniała Żona, kobieta kochająca ludzi, życie i świat. Każdego starała się wspierać dobrym słowem, dla każdego miała otwartą dłoń i otwarte serce. Dzisiaj sama potrzebuje pomocy. Trzynastego lipca świętowaliśmy razem w gronie rodzinnym trzydzieste dziewiąte urodziny mojej żony, a dwa tygodnie później lekarze rozpoczęli batalię o jej życie. Jedna chwila zmieniła wszystko – Magda doznała rozległego udaru mózgu i zapalenia mięśnia sercowego. Szczęśliwe do tej pory życie całej naszej rodziny rozpadło się na kawałki, a każdy dzień teraz stał się walką o życie, powrót do zdrowia i do normalności. Obecnie Magda przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Przez wiele tygodni lekarze utrzymywali ją w śpiączce farmakologicznej. Czas oczekiwania na wybudzenie był dla nas szczególnie ciężki. Przeżywaliśmy najtrudniejsze momenty naszego życia, najgorszy był strach, że ją utracimy. Magda obudziła się, ale jej stan w dalszym ciągu jest określany jako ciężki. Czekają ją jeszcze dwie operacje, jednak dała nam nadzieję, że wróci do nas. Jest świadoma, ale bez odruchów motorycznych z wyjątkiem lewej ręki. Czeka na przeszczep zastawki w serduszku oraz odwrócenie zabiegu stomii. Magda potrzebuje kosztownego leczenia i rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku, aby wrócić do zdrowia. Kiedyś każdy dzień witała z uśmiechem na ustach. Nie tracimy nadziei, że jeszcze zobaczymy ten uśmiech na Jej twarzy. Bez Waszej pomocy będzie to bardzo trudne. Mała Lilianka marzy, aby Mama mogła się z Nią znów pobawić, zapleść warkocze - a nikt inny nie potrafi zrobić takich jak Mamusia. Czeka, aż któregoś ranka Mama chwyci ją za rękę i zaprowadzi do szkoły, tak jak robią to inne mamy. Tęsknimy bardzo i z każdym upływającym dniem ta tęsknota staje się nie do wytrzymania. Jana Paweł II powiedział, że "człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi".

4 476,00 zł ( 5,84% )
Brakuje: 72 120,00 zł