Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marlena Duda
Marlena Duda , 5 lat

Trwa walka o życie Marlenki! Pomóż!

Walczymy o życie naszego maleńkiego dziecka, które zostało zaatakowane przez chorobę okrutną i bezlitosną - neuroblastomę. Nie wiemy, co będzie dalej. Nie wiemy, jakie będą podejmowane kolejne kroki. Wszystko okaże się po otrzymaniu wyników badań rezonansem magnetycznym, które odbędzie się po świętach Bożego Narodzenia. Wtedy właśnie dowiemy się, czy choroba się cofa, czy wręcz przeciwnie...  Nie życzę nikomu, żeby musiał przechodzić przez piekło walki z tak śmiertelnie niebezpieczną chorobą. Gdy to wszystko się zaczynało kilka miesięcy temu, bałam się, że podejrzenia się potwierdzą, a problemy z równowagą u Marlenki to coś naprawdę poważnego. Trafiliśmy do szpitala na pogłębioną diagnostykę, gdzie potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Córeczka nie miała jeszcze skończonych dwóch lat, kiedy rozpoczęła walkę, z najgorszym możliwym dziecięcym nowotworem - neuroblastomą. Strach o życie i zdrowie mojej córeczki nie pozwalał mi poukładać myśli. Nie wiedziałam, co nas czeka, nie mogłam przewidzieć, jak będzie wyglądać koniec naszej historii. Czy będziemy musiały się pożegnać na zawsze, czy nowotwór okaże się jedynie niechcianą przygodą, o której jak najszybciej będziemy chciały zapomnieć, by kontynuować szczęśliwe życie... Marlenka przeszła operację usunięcia guza, jest już po dwóch cyklach chemioterapii i czekamy na wyniki rezonansu, które wskażą nam dalszą drogę. Nigdy nie przypuszczałam, że będę tak bardzo martwić się o własne dziecko. Już teraz widzę, że leczenie mojej córeczki pochłonie ogromne pieniądze, których nie jesteśmy w stanie samodzielnie zebrać. Dlatego też uruchamiamy tę zbiórkę, opowiadamy Wam naszą trudną historię i z całego serca prosimy o pomoc i wsparcie. Paulina, mama

9 078 zł
Adrian Kulawiak
Adrian Kulawiak , 21 lat

Adrian walczył o życie❗️Dziś boimy się, że zabraknie nam środków na leczenie...

Od kilku miesięcy wracam do domu inną trasą, jakbym bała się zobaczyć orlik, który mijałam przecież latami. Dziś na jego widok wpadam w panikę... Mój syn spędził na tym boisku niezliczoną ilość godzin, teraz też powinien tam być! I byłby, gdyby nie nasz koszmar... Adrian nagle zachorował na ostre rozsiane zapalenie mózgu i rdzenia. Jednego dnia był pełnym sił i marzeń nastolatkiem, drugiego pacjentem potrzebującym pilnej pomocy. Nie mieliśmy nawet czasu na emocje, na rozpacz. Syn po chwili od diagnozy trafił do szpitala, gdzie przez 4 miesiące walczył o życie! Tę walkę wygrał, przed nim jednak kolejna, równie trudna... Choroba zostawiła po sobie niedowład czterokończynowy. Syn oddycha dzięki rurce tracheostomijnej, karmiony jest przez PEGa. Każdej nocy respirator utrzymuje go przy życiu, a ja tak bardzo się boję, że tak już zostanie! Syn każdego dnia udowadnia nam, jak bardzo jest silny! Walczy z całym zaangażowaniem i efekty tej walki widać! Jednak rehabilitacja i leczenie pochłaniają ogromne środki. Sen z powiek spędza nam strach, że kiedyś na ratowanie syna nie będzie nas stać... Dlatego proszę — pomóż nam! Rodzice

20 502 zł
Maja Dwornik
Maja Dwornik , 3 latka

Ratujemy nóżki Mai, walczymy o jej przyszłość! Pomóż!

Choć ma dopiero 3 miesiące, to walkę o sprawną przyszłość toczy każdego dnia. A my poruszymy niebo i ziemię, by pomóc naszemu małemu skarbowi… Nie możemy skazać Mai na życie w ból lub co gorsza, ogromne trudności z chodzeniem! Marzyliśmy, by każdy dzień spędzać razem w domu i zapamiętywać wszystkie chwile bez wyjątku. Niestety, moja córeczka od urodzenia przytulne ściany  swojego pokoiku, zamienia na gabinety lekarskie, w których spędza naprawdę sporo czasu. Maja urodziła się bowiem ze stopami końsko-szpotawymi. Wiedzieliśmy, że leczenie, jakie będzie musiała przejść, by móc stanąć na własnych nogach będzie naprawdę długie i kosztowne. Nie zniechęca nas to jednak i wciąż walczymy! Leczenie rozpoczęliśmy w 6 tygodniu życia córeczki. Wiedzieliśmy, że nie ma czasu do stracenia, że musimy działać jak najszybciej, jednak nie zakończyło się ono pomyślnie. W porę zauważyliśmy, że mimo zapewnień lekarza, że wszystko jest w porządku, ze stopami dzieje się coś niepokojącego. Zdecydowaliśmy się na konsultacje z innym lekarzem i nasze przepuszczenia się potwierdziły. Stan stópek Mai znacznie się pogorszył, a całe leczenie musimy zacząć od początku.  Czuliśmy ogromny żal i niesprawiedliwość. Baliśmy się, że ktoś wyrządził naszemu maleństwu ogromną krzywdę. Z drugiej strony mieliśmy szczęście, że znalazła się osoba, która wyciągnęła do nas pomocną dłoń i jest w stanie pomóc Majeczce.  Przed naszą córeczką długa droga do pełnej sprawności, jednak im szybciej zaczniemy, tym szansa na to, że Maja stanie na własnych nóżkach jest większa. Wizyty u lekarza i gipsowania kończyn są drogie, a szyna wraz z butami, które trzeba wymieniać wraz z rosnącymi stopami córki, również nie należą do najtańszych. Marzymy tylko o jednym - by Maja mogła żyć bez bólu, by mogła sprawnie chodzić, jak każde zdrowe dziecko!  Chcemy zapewnić jej wszystko to, co sprawi, że jej przyszłość będzie naprawdę dobra, potrzebujemy jednak Waszego wsparcia. Prosimy, pomóż nam! Rodzice Mai

22 440 zł
Kacper Józefowski
Kacper Józefowski , 21 lat

Powstrzymać chorobę, która niesie śmierć

Nie możemy przestać walczyć o marzenia naszego syna Kacpra – POMÓŻCIE! Kacper pod koniec września rozpoczął kolejną już trzecią serię 10 zastrzyków komórek macierzystych. Koszt leczenia jest bardzo wysoki, a naprawdę widać efekty w leczeniu i nie chcielibyśmy tej terapii przerywać z uwagi na brak finansów. To dla Kacpra bardzo ważne, dlatego prosimy Was o dalszą pomoc, bez której jesteśmy bez szans. Choroba Kacpra nie postępuje znacząco, a przed rozpoczęciem terapii Kacper słabł z miesiąca na miesiąc – zanik mięśni różnych części ciała zwłaszcza nóg i rąk postępował bezlitośnie. Terapia znacząco spowolniła ten proces. Pozytywne działanie komórek zostało każdorazowo odnotowane w testach siły mięśni przeprowadzanych w Centrum Medycznym Klara. Wciąż mamy nadzieję, że zostanie wynaleziony lek na tę straszną chorobę, a terapia pozwoli utrzymać Kacpra w jak najlepszej kondycji, pozwoli Kacprowi samodzielnie się poruszać na wózku inwalidzkim, tak by nie potrzebował nas na każdym kroku, dlatego też bardzo chcemy kontynuować podawanie komórek… To dzięki Wam terapia może wciąż trwać i prosimy, nie przestawajcie i pomóżcie Kacprowi – ma tyle marzeń, które chce zrealizować. Terapia pozwoliła uczęszczać Kacprowi do liceum w trybie stacjonarnym, a za rok chce rozpocząć studia. Dziękujemy z całego serca A oto nasza historia:  Kiedy pierwszy raz usłyszałam "dystrofia mięśniowa Duchenne’a", pomyślałam, że to jest niemożliwe, że to nie może dotyczyć mojego synka Kacperka, który ma 7 lat, ale chodzi, biega, śmieje się, uwielbia zabawy, ma tysiące pomysłów. Potem dotarło do mnie coś gorszego – dowiedziałam się, że choroba jest nieuleczalna, że powoli wyniszcza ciało, odbiera władzę w nogach, rękach, doprowadza do zaniku wszystkich mięśni, również tych odpowiedzialnych za przełykanie i oddychanie. Potem następuje to, o czym żadna matka nie chce myśleć... Czyli śmierć w wieku 15 lat. Tak przeczytałam na stronie jednej z klinik robiących badania genetyczne i się przeraziłam. Nie wiedziałam, co myśleć, a pogodzić się po prostu nie mogłam. Od lekarza usłyszałam, że nie ma na to lekarstwa, tylko ćwiczenia rehabilitacyjne, hydromasaże i ewentualnie podawanie sterydów w celu zahamowania postępu choroby. I to wszystko. Trzeba czekać, tylko jak można w ogóle myśleć o czekaniu, jeśli ma ono prowadzić do śmierci? Na początku oszaleliśmy z mężem i biegaliśmy z Kacprem wszędzie szukać pomocy, od lekarza do kolejnego lekarza i tak w kółko. Kacper nie rozumiał, co się dzieje, dlaczego traci siły, cierpliwie znosił godziny męczącej rehabilitacji. W końcu zapytał – dlaczego to robimy? "Przecież ja chcę się bawić, chodzić do kolegów, na plac zabaw chcę jak dawniej..." To zdanie wyrwało mi serce... Postanowiliśmy, że przystopujemy i damy Kacprowi wszystko, co możliwe z jego dzieciństwa, żeby poczuł, że było najfajniejsze. I znowu uśmiechnięty wychodził na dwór bawić się z kolegami, troszkę słabiej chodził i biegał z roku na rok, ale dzieciaki go akceptowały. Żeby mógł dogonić swoich kolegów, jeździł wszędzie na hulajnodze. Na rower zwykły był za słaby, to kupiliśmy mu rower elektryczny, żeby z kolegami mógł jeździć na wycieczki. Za każdym razem staraliśmy się znaleźć jakąś alternatywę, żeby jak najmniej odczuwał postęp swojej choroby. I jakoś się do tej choroby przyzwyczailiśmy... Kiedy Kacper zaczął dorastać, choroba zaczęła gwałtownie postępować i nie potrafimy jej już zdławić, a Kacper jest naprawdę bardzo dzielny, wciąż uśmiechnięty i nie chce pokazać, co czuje i co to dalej będzie. Teraz Kacperek ma już 15 lat, a zanik mięśni dokonał spustoszenia w jego organizmie. Musieliśmy pogodzić się z tym, że został nam tylko wózek inwalidzki. Jeszcze trochę chodzi, ale tylko w domu, ręce też są coraz słabsze, przy każdych czynnościach trzeba mu pomagać. Nawet nie chcemy myśleć, co dalej... Nie umiem sobie wyobrazić dnia, w którym przestanie się poruszać, będzie potrzebował specjalistycznej aparatury, by w ogóle żyć. Cały czas liczymy na jakiś cud, na jakiś cudowny lek, który pozwoli Kacperkowi samodzielnie się poruszać, tak by nie potrzebował nas na każdym kroku. Musieliśmy znaleźć siłę do dalszej walki i tę siłę dał nam lekarz, który w 2017 roku zaproponował terapię komórkami macierzystymi – szansę na samodzielne i normalne życie – i tak wszystko się zaczęło. 

40 059,00 zł ( 21,54% )
Brakuje: 145 846,00 zł
Karolek Cichowlas
Pilne!
Karolek Cichowlas , 4 latka

To małe serce nie może się zatrzymać❗Uratuj życie Karolka!

Czas leci bardzo szybko i serduszko mojego synka coraz bardziej niedomaga, a ja umieram ze strachu! Jeśli ono przestanie bić, moje pęknie na zawsze...  Bardzo długo czekaliśmy na synka. Dzień, w którym dowiedziałam się o ciąży, był najszczęśliwszym dniem w moim życiu. Radość jednak nie trwała długo... W 12 tygodniu ciąży wyszła wada serca u synka. Pamiętam jak dziś... Lekarz w milczeniu długo wpatrywał się z niedowierzaniem w monitor. Potem poinformował nas o poważnej wadzie serca dziecka, o tym, że może nie przeżyć po porodzie, a dla mnie dalsze kontynuowanie ciąży jest ogromnym zagrożeniem... I najgorsze pytanie lekarza... "co robimy? Bo do 24. tygodnia można usunąć... ma Pani jeszcze czas...." Dla mnie odpowiedź była jasna... Walczymy i się nie poddamy! Ten mały Cud, który rośnie pod moim sercem, będzie żył! Bałam się strasznie. Nie wiedziałam, co mnie czeka, ale wiedziałam, że muszę być silna - dla niego, dla mojego kochanego synka. Dalsze oczekiwanie na narodziny Karolka było pełne strachu. Wciąż powtarzałam mu jednak, że mamusia i tatuś czekają na niego, że zrobią wszystko, by go uratować, że będzie żyć. Ciężko streścić w kilku zdaniach ten ogrom walki, cierpienia, dramatycznych chwil, jakie przypadły w udziale naszemu dziecku i nam... Najważniejsze jest to, że Karolek żyje. Jest naszym największym szczęściem i każdego dnia cieszę się, że jest z nami. Walka o życie była i jest jednak naprawdę dramatyczna... Karolek ma za sobą dwie poważne operacje serca  i trzy cewnikowania. Pięć razy drżałam ze strachu o jego życie... Synek urodził się z bardzo rzadką i złożoną wadą serca -  w jego serduszku niedomaga niestety bardzo wiele rzeczy. Karolek ma zarośnięcie zastawki pnia płucnego, hipoplazję zastawki mitralnej, ubytek przegrody komór oraz skorygowane przełożenie dużych pni tętniczych. Ma serduszko typu criss-cross (skrzyżowane napływy przez zastawki przedsionkowo-komorowe) oraz niewykształconą prawą komorę serca... Pół serca musi mu wystarczyć, by żyć. Narodziny synka były dla mnie wspaniałym, ale też pełnym strachu dniem - póki Karolek był w moim brzuchu, był bezpieczny. Wraz z jego pierwszym oddechem zaczęła się walka o życie... Nie mogłam nacieszyć się moim maleństwem, szybko mi jego zabrano. Podłączony do leków, utrzymujących go przy życiu i aparatury, Karolek czekał tak 5 dni - miał tylko tyle, gdy po raz pierwszy znalazł się na operacyjnym stole. Lekarze wykonali pierwszą operację jego śmiertelnie chorego serduszka – zespolenie systemowo-płucne, które miało kupić synkowi czas aż do następnej operacji. Wróciliśmy do domu, pełni wiary, że udało się przegonić śmierć - niestety nie na długo... Pół roku później Karolek zaczął się bardzo źle czuć. Saturacje, które regularnie mu mierzyłam, spadały drastycznie... Buzia synka, jego malutkie usteczka, paluszki stawały się sine, wręcz fioletowe. Bardzo szybko się męczył. Diagnoza lekarzy była natychmiastowa - zapadła decyzja o kolejnej operacji. W ciągu niecałego miesiąca dostaliśmy termin na przyjęcie do szpitala, gdzie wykonano kolejną operację - zespolenie Glenna.  Miałam nadzieję, że mamy jeszcze czas.... Że kolejna, ostatnia operacja będzie między trzecim a czwartym rokiem życia Karolka... Niestety, życie napisało inny scenariusz. Pół roku po operacji wróciliśmy na oddział kardiologii - Karolek przeszedł kolejne cewnikowanie serca. Po zabiegu powiedziano nam, że synek musi być  jak najszybciej operowany. Wyniki badań są złe i z dnia na dzień Karolek czuje się coraz gorzej. Jego serduszko jest w niebezpieczeństwie! Trzecia operacja tzw. Fontana jest ostatnim etapem leczenia i zarazem najtrudniejszym - od niej zależy całe życie synka... Przed nami dramatyczne chwile. Wiemy, że to operacja nie będzie końcem walki - synek cały czas będzie musiał być pod kontrolą lekarzy. Nigdy nie spodziewałam się, że będę zmuszona prosić innych o wsparcie, ale dla synka jestem w stanie walczyć o każdą pomoc. Tak długo na niego czekałam - zrobię teraz wszystko, żeby go nie stracić... Każda złotówka ma ogromne znaczenie, bo to ona ratuje życie mojego synka. Proszę, pomóż Karolkowi w tej nierównej walce, by mógł żyć! Iwona, mama Karolka ➡️ Karolkowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik!

35 652 zł
Zosia Kacprzyk
Zosia Kacprzyk , 7 lat

Mała Zosia i wielkie problemy! Pomóż!

Moja córeczka nie miała łatwego startu – właściwie od samego początku całe jej życie toczy się w cieniu leczenia, rehabilitacji, ale też cierpienia, którego przyczyną jest długa lista chorób. Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, nie będzie, jeśli nie zapewnimy jej kompleksowego leczenia...  Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się zaraz po porodzie – słaby przyrost masy ciała, nieodpowiednie napięcie mięśniowe, małogłowie. I choć córeczka ma już 4 lata, wciąż jest częstym gościem w szpitalu. Jej stan zdrowia musi być nieustannie kontrolowany. Intensywna rehabilitacja i leczenie jest kluczowe, ponieważ rozwój Zosi jest całościowo opóźniony... Córka ma zdiagnozowaną niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym, zaburzenia w zakresie funkcjonowania społecznego i komunikacji. Zosia jest w stanie zrozumieć jedynie proste komunikaty, a jej mowa jest praktycznie niewykształcona. Zakres jej aktywności i zainteresowań jest znacznie ograniczony. Dodatkowo córeczka ma problemy z równowagą, przez co codzienne czynności stają się dla niej przeszkodą nie do pokonania...  Obecnie jednym z największych problemów, z jakim zmaga się nasza córeczka są nasilone napady autoagresji – wyrywanie włosów, gryzienie własnych rąk, wkładanie palców do oczu, uderzanie głową o podłogę, ścianę lub inne przedmioty... Dodatkowo problemy z agresję czynną wobec innych osób – gryzienie, szczypanie, popychanie...  Wszystkie te choroby nie pozwalają naszej córeczce prawidłowo się rozwijać. Zosia wymaga całodobowej opieki, dlatego wraz z jej ojcem nie spuszczamy z niej wzroku, czuwamy, karmimy, przewijamy i rehabilitujemy. Jesteśmy przy niej o każdej porze dnia i nocy... Niestety, już teraz choroby znacznie obniżyły jej jakość życia. Dzieciństwo Zosi niczym nie przypomina tego, które wiodą jej rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi rehabilitacje, konsultacje, wizyty u specjalistów – neurologopedy, psychiatry, psychologa, oligofrenopedagoga.  Dodatkowo wciąż trwa diagnostyka pod kątem kraniosynostozy, której potwierdzenie będzie jednoznaczne z poważną operacją czaszki... Musimy odbyć wizyty u wielu specjalistów... Niestety, już teraz koszty nas przerastają. Dlatego zmuszeni jesteśmy prosić o pomoc, by nasza córeczka miała szansę na normalne życie.  Rodzice

4 265 zł
Ala Badowska
1 dzień do końca
Ala Badowska , 8 lat

Bez leczenia zniknie szansa na przyszłość... Pomocy!

Wszystkie nasze problemy zaczęły się, kiedy u Alusi zdiagnozowano wadę serduszka i hipoplazję ciała modzelowatego. Od tamtej pory rytm naszych dni wyznaczają kolejne wizyty u specjalistów, kolejne badania i strach... Ala zmaga się z bardzo silnymi bólami kręgosłupa. Jesteśmy już po konsultacji ortopedycznej, która wykazała kręgozmyk. Stan kręgosłupa mojej córeczki można polepszyć tylko systematyczną rehabilitacją. Nie możemy zaniedbać ćwiczeń. Wtedy konieczna będzie operacja... Ponadto Ala ma problemy z kością guziczną, która jest nadmiernie wygięta do przodu i przeszkadza w utrzymaniu pozycji siedzącej, jeździe na rowerze oraz przy różnego rodzaju zabawach.  Kolejne wyniki badań wprowadzają nas w osłupienie! Bardzo źle wychodzą badania spirometrii, prawdopodobnie przyczyną jest zdeformowana klatka piersiowa. Do tego zmagamy się z bardzo silnymi reakcjami alergicznymi i częstymi infekcjami górnych dróg oddechowych, Ala bardzo często ma wysiękowe zapalenie ucha środkowego obustronnie. Problemy się nie kończą! Moja Alicja jest malutka, a musi stawić czoło tylu poważnym schorzeniom i wymaga stałej opieki lekarskiej. Jeżeli córeczka nie będzie miała zapewnionej opieki, znikną szansę na jej prawidłowe funkcjonowanie w przyszłości. Koszty zabiegów i leków, których potrzebuje Alicja, są ogromne. Każda złotówka jest bezcenna dla jej zdrowia! Proszę, pomóż nam! Sylwia, mam  

952 zł
Julka Wasiluk
Julka Wasiluk , 5 lat

O lepsze jutro trzeba walczyć już dziś! Pomocy!

Julcia urodziła się o czasie, dostała 10 punktów w skali Apgar. Od urodzenia występowało obniżone napięcie mięśniowe, ale nic nie zwiastowało innych problemów... Córeczka miała rok i tydzień, kiedy doszło u niej do infekcji, podczas której wystąpiły drgawki. Początkowo myślano, że to drgawki gorączkowe. Niestety po tygodniu problem powrócił. Wtedy wyszło na jaw, że Jula cierpi na padaczkę. Dochodziło do nagłych ,,szarpnięć " górnej części ciała oraz opadania głowy aż do 10-30 razy na dobę. Każdy atak cofał Julcie w rozwoju. Na dzień dzisiejszy Jula jest leczona w Gdańsku w UCK. U Julki po badaniach genetycznych wykryto mutacje w genie ALDH7A1, która jest związana z padaczką zależną od pirydoksyny,  rzadką chorobą neurometaboliczną, która objawia się napadami częściowymi, uogólnionymi, pojawiają się także mioklonie i skurcze, które można wspomóc lekami pp i pirydoksyną (Wit.B6), która odpowiada za mózg i mięśnie. Julcia potrzebuje stałej rehabilitacji, integracji sensorycznej, neurologopedy i oligofrenopedagoga. Ma opóźnienie psychoruchowe, niedoczynność tarczycy, ciągłe infekcje spowodowane jej chorobą, ataksję tułowia, afazję mowy (nie mówi), nie chodzi, siedzi niestabilnie, ma bardzo obniżone napięcie mięśniowe. Mimo wszystko nasza Julcia jest uśmiechniętym i pogodnym dzieckiem! Musimy zrobić wszystko, by jej pomóc, ale boimy się, że nasze wszystko to za mało... Ciągle trwa rehabilitacja, nadal jeździmy na konsultacje i zrobimy wszystko, co możemy, by jak najlepiej pomoc Julci i zapewnić  jak najlepszą opiekę. W niedalekiej przyszłości czekają nas kolejne, dodatkowe, niestety nierefundowane badania. Prosimy o pomoc, aby móc za to wszystko zapłacić. Pomożesz Nam? ___________ ➡️ Licytacje dla Julci

28 370,00 zł ( 28,34% )
Brakuje: 71 715,00 zł
Klaudia Pranszke
11 dni do końca
Klaudia Pranszke , 18 lat

Potworne cierpienie niszczy życie Klaudii od lat. Ratunku!

Jeden atak brutalnie zabiera to, co udaje się wypracować wieloma godzinami ciężkiej pracy. Klaudia została zdiagnozowana, gdy miała niewiele ponad roczek. Niebawem skończy 16 lat, a przez chorobę wciąż toczy poważną walkę o każdy dzień. Strach pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby nam, rodzicom, zabrakło sił…  Wszystko zdawało się być w porządku, ale już od dawna wiemy, że pozory mylą najbardziej… Rozwój Klaudii przebiegał książkowo, ale w pewnym momencie miałam wrażenie, że trafiliśmy na ścianę. Postępów nie było widać, a mi zaczynało wydawać się, że następuje regres. Lekarze początkowo uspokajali i zapewniali, że moja córka “wyrośnie” i niebawem dogoni rówieśników.  Niestety, nic takiego się nie wydarzyło do dziś.  Padaczka lekooporna to potworna choroba, która brutalnie niszczy mózg. Z każdym kolejnym atakiem tracimy coś, na co poświęciliśmy wiele godzin pracy. W lepszych okresach Klaudia jest w stanie nawiązać kontakt, wskazać na swoje potrzeby. Niestety, lepsze dni są w naszym przypadku jak wygrana na loterii - tak naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy i jak mocno uderzy choroba.  Najgorsze jest to, że wzmożone ataki zupełnie wyłączają Klaudię z życia. Nagle, moja radosna córka staje się apatyczna, nie reaguje na to, co ją otacza. Nie może chodzić do szkoły, nie jest w stanie uczestniczyć w rehabilitacji. Co jakiś czas nasza rzeczywistość boleśnie ogranicza się do czterech ścian, w których gości głównie strach.  Obserwowanie cierpienia mojego dziecka łamie mi serce. Ze wszystkich sił staram się zapewniać Klaudii to, co niezbędne do walki z chorobą. Intensywna rehabilitacja, konsultacje, zakup suplementów i leków generują ogromne wydatki. To środki, których nie jesteśmy w stanie zdobyć. Jeśli nie będziemy mogli kupić tego, co potrzebne, nie będziemy w stanie walczyć z chorobą Klaudii. Przeraża mnie wizja przyszłości, w której nie będę w stanie wspierać walki mojego dziecka. Potrzebujemy wsparcia, by zapewnić naszej córce wszystko, co niezbędne. Jej życie nie może być pasmem niekończącego się cierpienia. Klaudia walczy o każdy dzień, ale by jej szansa nie przepadła potrzebna jest pomocna dłoń. Proszę, nie bądź obojętny na cierpienie, które trwa już od wielu lat. Momenty, kiedy na twarzy Klaudii gości uśmiech mogę policzyć na palcach obu rąk. A jednak każdy z nich daje mi mnóstwo energii do działania. Życie w cieniu choroby bywa potworne, ale po burzy zawsze wychodzi słońce. Wierzę, że dzięki Tobie Klaudia jeszcze będzie cieszyć się życiem. Rodzice Klaudii

23 586,00 zł ( 32,24% )
Brakuje: 49 563,00 zł