Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Anna Sienica
Pilne!
Anna Sienica , 42 lata

❗️Mama dwójki małych dzieci kontra RAK! Ratujmy życie Ani!

Mam na imię Ania, mam 38 lat, dwoje małych dzieci i stanowczo za mało czasu! Wykryto u mnie nowotwór i, aby kontynuować swoje leczenie, potrzebuję pomocy! O chorobie – raku jelita grubego, dowiedziałam się w lipcu 2020 roku. Odebrałam wyniki na dzień przed wyjazdem na wakacyjny wypoczynek nad jezioro. Badanie wykazało guza o dużej wielkości. Zbyt dużej, by od razu możliwa była operacja, dlatego lekarze podjęli decyzję o radioterapii i chemioterapii. Przeniosłam swoje życie do szpitala, aby walczyć o życie…  W październiku przeszłam operację. Guz został wycięty, ale niestety doszło do poważnych powikłań. Przeszłam kolejne dwie operacje, po drugiej spędziłam aż długich 8 tygodni w szpitalu!  Niestety – operacje się nie udały, przez co konieczne było wyłonienie stomii. Później nadeszła kolejna fala pandemii, a szpital, w którym byłam leczona, został przekształcony na szpital covidowy. W ten sposób leczenie powikłań musiało zostać wstrzymane… Konieczne są kolejne operacje, które przywrócą mi możliwość w miarę zwyczajnego funkcjonowania. Moją nadzieją jest leczenie w klinice onkologicznej w Niemczech, które uwzględnia operacje oraz terapię odtruwającą i wzmacniającą układ odpornościowy. Leczenie polega na podawaniu wlewów dożylnych i ma na celu zablokowanie rozwoju komórek nowotworowych.  Nowotwór, z którym walczę jest bardzo złośliwy, dlatego muszę zrobić wszystko, by go pokonać i sprawić, by nigdy nie wrócił. Chcę żyć, być mamą dla swoich dzieci, patrzeć jak dorastają. Proszę o pomoc, aby mogło tak być… Ania

24 705,00 zł ( 6,03% )
Brakuje: 384 657,00 zł
Renata Lisiewicz
9 dni do końca
Renata Lisiewicz , 61 lat

To były moje 19 urodziny, gdy los odebrał mi rodziców i sprawność. Proszę, pomóż mi zawalczyć jeszcze raz!

Niedługo minie 40 lat od tragicznego wypadku, który odebrał moich rodziców, a ja na zawsze utraciłam sprawność. To były moje dziewiętnaste urodziny – choć los odebrał mi wtedy wszystko, co najdroższe, nie byłam sama. Wierzę, że dzisiaj również nie pozostanę sama sobie. Moi rodzice śmiertelnie zatruli się tlenkiem węgla. Wskutek zaczadzenia, mój kręgosłup został trwale uszkodzony, a ja całe życie spędzam na wózku. Dzisiaj mam już prawie 60 lat – jestem coraz słabsza, coraz trudniej mi się poruszać na starym, ciężkim i już wysłużonym w latach wózku. Codzienność utrudniają też skutki upadku sprzed kilku lat. Doznałam kilku złamań i tylko jedna ręka pozostaje sprawna. Potrzebuję nowego, mobilnego i lekkiego wózka, który ułatwi mi funkcjonowanie. Niestety koszt wózka jest poza moimi możliwościami finansowymi, stąd pomysł na zbiórkę. Choć niepełnosprawność jest stałą barierą w moim życiu, nie poddałam się ograniczeniom i powszechnym stereotypom. Skończyłam szkołę, pracowałam, realizowałam marzenia o podróżach. Dwanaście lat temu straciłam słuch, a w ostatnim czasie bardzo ciężko przeszłam zachorowanie koronawirusem. Nie mam sił, by samodzielnie poruszać na obecnym wózku, a dostosowanie swoich potrzeb, umawiania wizyt i wyjść do lekarzy wymaga całkowitej zależności od osób trzecich.  Mimo tylu trudów i strat wiedziałam, że nie mogę się poddać. Pomaganie to prawdziwa motywacja do życia, to świadomość, że pomimo ciężkiej niepełnosprawności mogę w swoim życiu czynić dobro dla drugiego człowieka. Pomagam w sztabach organizacji charytatywnych, wypełniam dokumenty, staram się zawsze służyć radą. Dziś to ja muszę zdać się na dobre serca ludzi i ufać, że wsparcie nadejdzie. Renata

12 823,00 zł ( 30,13% )
Brakuje: 29 731,00 zł
Natalka Kurowska
Natalka Kurowska , 3 latka

Przed małą Natalką bój o wszystko – pomóż jej!

Nasza kochana córeczka Natalia urodziła się zdrowa – tak przyjamniej sądziliśmy. Byliśmy bardzo szczęśliwi, cała rodzina oszalała na punkcie malukiej. Jednak nasze szczęście szybko prysło, jak przebita bańka mydlana… Nagle okazało się, że Natalka jest poważnie chora! Dziś prosimy o pomoc, bo droga do zdrowia i sprawności będzie długa, trudna, wyboista i niestety – bardzo kosztowna… Poznaj naszą historię. 11 marca 2021 roku w Limanowej przyszło na świat nasze szczęście – młodsza córeczka Natalia. Nic nie zapowiadało problemów, które później właściwie zburzyły nasz świat…  Gdy córeczka miała ok. 3 miesięcy, zauważyliśmy, że nie rozwija się tak, jak jej starsza siostra w tym samym wieku. Natalka o wiele wolniej przyswajała nowe umiejętności, a my zaczęliśmy się bać, że dzieje się coś złego.  Lekarz skierował nas na badania. Sądziliśmy, że będą tylko rutynowe, może trochę rehabilitacji i wszystko wróci do nowmy. Niestety… Wyniki pokazały znaczne przesunięcie linii środkowej mózgu!  Kolejne wizyty u neumatologów i neurologów potwierdziły wadę rozwojową mózgu! Jej skutkiem było pojawienie się padaczki lekoopornej. Każdy atak zabierał Natalce coraz więcej! Pojechaliśmy na wizytę do jednego z najlepszych specjalistów w kraju, z resztkami nadziei, że to wszystko okaże się jedną wielką pomyłką. Tak bardzo chcieliśmy to usłyszeć, że Natalka wcale nie ma wady mózgu, że będzie zdrowa… Jednak ta wizyta okazała się kluczowa. Profesor potwierdził diagnozę i to, że Natalka wymaga pilnej operacji odłączenia prawej półkuli mózgu… Chociaż brzmi to dramatycznie, dla naszej córeczki to jedyna szansa! Operacja już 8 grudnia w Warszawie. Jeśli się uda, a innego scenariusza nie bierzemy pod uwagę, Natalka dostanie szansę na dogonienie rówieśników, na prawidłowy rozwój! Oczywiście nie od razu. Czekają nas długie miesiące, jeśli nie lata ciężkiej rehabilitacji, by druga półkula przejęła funkcje pierwszej. Mózg jest jednak plastyczny, szczególnie u małych dzieci, dlatego wierzymy, że Natalka będzie zdrowa! Obecnie jest niestety opóźniona psychoruchowo i tak będzie, dopóki wyładowania w jej główne nie zostaną powstrzymane. Na wszystkie konsultacje oraz badania specjalistyczne jeździmy prywatnie, ponieważ terminy na NFZ są bardzo odległe, a w sytuacji, w jakiej jest Natalka, liczy się czas! Bardzo prosimy – trzymajcie kciuki za powodzenie operacji, bądźcie z nami w tej walce o naszą córeczkę. Pomóżcie, choć złotówką, udostępnienie… Jeden turnus rehabilitacyjny kosztuje ok. 20 tysięcy złotych. Natalka będzie potrzebowała ich mnóstwo… Rodzice

197 822 zł
Eliza Kaszlińska
2 dni do końca
Eliza Kaszlińska , 21 lat

Wkroczyłam w dorosłość z nadzieją, że będę zdrowa. Błagam, potrzebuję Twojej pomocy!

Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie wkroczenie w dorosłość. Jako dziecko miałam wiele marzeń związanych z tym czasem. Czekałam na 18 urodziny – miałam nadzieję, że wszystko się wtedy zmieni, że będzie to najbardziej przełomowy moment w moim życiu. Niestety jedyne co się zmieniło, to ból, który z dnia na dzień staje się jeszcze bardziej nie do wytrzymania.  Mam 18 lat i nawet przez chwilę niedane mi było czuć tego, co czują moi rówieśnicy... Nawet na moment nie mogłam żyć tak, jak planowałam od najmłodszych lat. Każdy mój dzień, każda moja chwila poświęcona jest na walkę o samodzielność, o przyszłość, o zdrowie!  Mam problemy neurologiczno-genetyczne, przez co jestem niesprawna ruchowo. Chodzenie to dla mnie wyzwanie, jak wspinaczka na najwyższe szczyty. Potrzebuję pomocy w prawie wszystkich czynnościach, nie przemieszczam się bez kul. Jednym problemem są ograniczenia fizyczne, drugim ogromny ból, który nie mija, na który nie działają już leki i który zabiera chęci do życia.   Mam problemy z wykonywaniem podstawowych czynności życiowych. Coś, co dla zdrowego człowieka jest naturalne, w moim przypadku musi być przemyślane, by nie spowodowało jeszcze większej krzywdy. Chodzenie po schodach, wstanie z łóżka… Bardzo szybko się męczę, moje mięśnie są osłabione, muszę bardzo dużo odpoczywać.  W ostatnim czasie stwierdzono u mnie dystrofię mięśniową i miopatię. Potrzebuję codziennej rehabilitacji. Jest ona dla mnie ratunkiem, tak bardzo potrzebnym, by choć w najmniejszym stopniu poczuć się normalnie… By choć przez chwilę nie czuć bólu. Prócz ograniczeń ruchowych, zmagam się także z astmą, alergią i niedoczynnością tarczycy. Cały czas badam się genetycznie. Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie, co jest powodem moich dolegliwości…  Mimo tylu lat walki z chorobami one wciąż wyprzedzają mnie o krok. Mimo tylu lat walki wciąż nie znam dokładnej diagnozy... Coraz częściej brakuje mi sił, brakuje mi pieniędzy, ale nigdy nie zabrakło mi nadziei! Nadziei, że jeszcze będzie dobrze... Przecież mam dopiero 18 lat! Mam prawo żyć jak każdy zdrowy człowiek. Dlatego z całego serca i z ogromną wiarą, proszę o pomoc! Eliza

11 571 zł
Iwo Kuś
Iwo Kuś , 9 lat

Choroba zabiera sprawność Iwa! Trwa walka o przyszłość – pomóż!

Wiedziałam, że coś jest nie tak. Obserwowałam rozwój Iwa i z dnia na dzień byłam bardziej niespokojna. Czułam to, choć do końca łudziłam się, że wyniki badań okażą się dobre, a ja dowiem się, że nad życiem mojego dziecka nie czyha żadne niebezpieczeństwo.  Około 7 miesiąca, gdy Iwo był jeszcze malutki, zauważyłam niepokojące sygnały. Jego ciałko było bardzo wiotkie, a ogólne postępy bardzo różniły się o tego, jak wyglądało to w przypadku starszego brat. To właśnie wtedy usłyszałam, że jego rozwój jest opóźniony i że potrzebna jest natychmiastowa rehabilitacja.  Testy genetyczne nie pozostawiły złudzeń - Iwo ma niepożądany gen CACNA1A, który nie został jeszcze opisany w literaturze medycznej. Ani ja, ani maż, ani starszy brat Leo nie są w grupie ryzyka występowania tego genu. Lekarza nie są w stanie określić, czy w Polsce znaleźć można, choć jedną osobę, która zmaga się z takim samym problemem jak nasz synek.  Patogenne warianty tego genu powodują ataksję móżdżkową, epizodyczną, rodzinną hemiplegię z postępującą ataksją móżdżkową oraz encefalopatię rozwojowo-padaczkową. Iwo jest jak chwiejący wieżowiec. Potyka się o własne nogi, jego ciało jest kompletnie nieskoordynowane. Do tego pojawiające się problemy z jedzeniem i przełykaniem znacząco utrudniają codzienność. Mowa Iwa jest spowolniona przez zwiotczałe mięśnie twarzy.  Iwo jest bardzo dobrym obserwatorem. Zauważył, że jego brat i rówieśnicy biegają na boisku, bawią się na placu zabaw, korzystają z dodatkowych zajęć sportowych. On też by tego bardzo chciał…   Synek wymaga stałej, długotrwałej rehabilitacji, by móc zawalczyć z przeciwnościami, jakie zesłał na niego los. Od urodzenia towarzyszą mu problemy z równowagą, chodzeniem, słabe napięcie mięśniowe, drżenie rąk i nóg, a także oczopląs i zez. Terapia pochłania ogromne pieniądze, dlatego bardzo proszę o pomoc, nie dla siebie, dla mojego synka... Adriana, mama

12 123 zł
Mirosław Nosek
9 dni do końca
Mirosław Nosek , 35 lat

Krwiak mózgu zmienił życie Mirka! Pomóżmy mu wrócić do sprawności!

Tragedia, która wydarzyła się rok temu całkowicie zmieniła życie naszej rodziny. Mirek wrócił ze spotkania ze znajomymi. Następnego dnia rano tata usłyszał niepokojące dźwięki z jego pokoju. Mirek leżał obok łóżka i miał atak padaczki. Tak nam się przynajmniej wydawało... Nie mogliśmy go ocucić, dlatego wezwaliśmy karetkę. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko... Mirek został zabrany do szpitala i po dokładniejszych badaniach poznaliśmy szokującą prawdę. W głowie Mirka był krwiak. Całą sprawę badała również policja, ponieważ lekarze do końca nie wierzyli w tak potężny przypadkowy uraz. Policjanci dotarli do świadków, którzy widzieli go leżącego na pasach, natomiast po przesłuchaniu kierowcy ustalili, że Mirek się przewrócił, ale po chwili wstał i nie chciał pomocy pogotowia. Otrząsnął się i poszedł do domu. Sprawa została umorzona z powodu braku dowodów, ale życie Mirka zmieniło się na zawsze. Po operacji krwiaka cierpi na niedowład czterokończynowy.  Mirek jest bardzo lubianym człowiekiem, dlatego ciężko uwierzyć, że ktoś mógłby zrobić mu krzywdę. Znajomi nagrywają dla niego filmy, aby dodać mu sił w tej ciężkiej walce. Kilka miesięcy temu chłopcy zagrali dla niego mecz i to chyba najlepszy przykład na to, że do dziś wszyscy mu kibicują. Mirek każdego dnia podczas rehabilitacji walczy o siebie i o swoją przyszłość. Jego determinacja jest godna podziwu i dlatego chcemy go jak najbardziej wesprzeć i pokazać, że wielu dobrym ludziom zależy na jego szczęściu. Mirkowi bardzo potrzebna jest pomoc i wsparcie w zgromadzeniu środków na intensywną rehabilitację, dzięki której wróci do sprawności.  Rodzina Armia Mirasa z Rzeszowa - Razem możemy więcej! - Licytacje

81 767,00 zł ( 57,57% )
Brakuje: 60 255,00 zł
Maciej Gozdowski
Maciej Gozdowski , 50 lat

Najpierw straszliwa diagnoza, później tragiczny wypadek. Maciej potrzebuje pomocy!

Mój mąż od 8 lat choruje na postępujący zanik mięśni, którego mimo niezliczonej ilości konsultacji i wyczerpujących badań, wciąż nie udało się w pełni zdiagnozować. Niestety, to nie wszystkie wyzwania, jakie postawił przed nami los…  17 października Maciej wyszedł z domu, na szczepienie. Nie żegnaliśmy się, bo zaraz mieliśmy się widzieć. Niestety, kilka minut później przybiegła zaniepokojona sąsiadka z informacją, że Maciek został potrącony przez rozpędzony samochód!  Stało się to na drodze osiedlowej, na oznakowanym przejściu dla pieszych... Rozpędzony samochód wjechał w Macieja, po czym odrzucił go na odległość 20 metrów! Mąż w krytycznym stanie został przetransportowany do szpitala. Uderzenie podczas wypadku było tak silne, że życie Macieja przez najbliższe dni było zagrożone, a specjaliści robili wszystko co w ich mocy, aby go uratować.  Maciej został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną i podłączony do respiratora. Patrzyłam na niego, jak leżał w plątaninie kabli... Straszliwą pustkę i ciszę przerywały odgłosy urządzeń podtrzymujących życie. Byłam przerażona i nie potrafiłam pohamować napływających do oczu łez...  Mąż przez najbliższe godziny toczył heroiczną walkę o życie... Doznał licznych obrażeń wielonarządowych, w tym uszkodzeń głowy, miednicy i połamania nóg...  Maciej miał wiele szczęścia – przeżył. Po kilku dniach w końcu został wybudzony ze śpiączki i odłączony od respiratora. Mimo to jego stan wciąż był określany jako ciężki. Dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka, czekając na kolejne zabiegi i skomplikowane operacje.  Mąż mimo choroby i utrudnień w codziennym funkcjonowaniu nigdy się nie poddawał, był pełen życia i dzielnie walczył o swoją sprawność... Wypadek samochodowy zabrał Maciejowi wszystko — zdrowie, marzenia, samodzielność. Jedyną szansą na powrót do formy sprzed tragedii jest długa i intensywna rehabilitacja... Jestem jedynym żywicielem rodziny i niestety wydatki na leczenie już teraz znacznie przekraczają moje możliwości finansowe... Dlatego bardzo  proszę Was o pomoc. Sama sobie nie poradzę...  Żona Macieja - Agnieszka

33 484,00 zł ( 46,97% )
Brakuje: 37 793,00 zł
Agnieszka Wicha
Agnieszka Wicha , 49 lat

Jedna chwila zamieniła moje życie w koszmar, odebrała sprawność! Pomocy!

“Pełna życia, aktywna fizycznie, czynna zawodowo kobieta” – tak wspominają mnie moi znajomi, taka byłam przed wypadkiem. Jedna chwila, jedna sekunda zamieniła moje życie w koszmar. Chciałabym choć przez chwilę poczuć się jak kiedyś, nie myśleć o ograniczeniach i barierach jakie stawia mi moje własne ciało.  2018 rok, marzec, piątek. Hałas, chłód, ból. Dzień, który zmienił wszystko. Teraz, po tych kilku latach potrafię bez łez spływających po policzkach, opowiedzieć co się wydarzyło. Miałam wypadek – krwiak mózgu i pilna operacja, po której dostałam udaru i lewostronnego paraliżu. Nie do końca potrafię przypomnieć sobie, co wtedy się działo i jak się czułam. Setki razy probowałam odświeżyć w pamięci każdą chwilę. Pamiętam tylko ból, który przeszywał każdy centymetr mojego ciała. Od tamtej pory poruszam się na wózku inwalidzkim, a każda najdrobniejsza czynność jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Bycie niezależną – to o tym marzę najbardziej. Żyję dzięki pomocy innych, jednak ciągłe proszenie o pomoc tak bardzo boli... Mam 46 lat i cały czas nie mogę uwierzyć w to, że największą przeszkodą w mojej sprawności jestem ja sama. Walczę z całych sił, walczę każdego dnia o to, by odzyskać dawne życie, ale wciąż jest ono jedynie mglistym wspomnieniem.  Mieszkam na trzecim piętrze. W moim bloku nie ma windy. Miejsce, które powinno być moim azylem, kojarzyć się z bezpieczeństwem i spokojem, dziś jest dla mnie więzieniem... Modlę się, o to, bym miała dość siły na dalszą walkę o przyszłość, o swoje życie! Na powrót do tego co tam bardzo kochałam i za czym najbardziej tęsknię!  Schodołaz może znacznie poprawić moją codzienność. Czuję żal i złość, bo wiem, że sama nie dam rady zakupić tak potrzebnego sprzętu. Dlatego jeśli to czytasz – z całego serca proszę Cię o wsparcie!  Agnieszka    

11 522,00 zł ( 47,29% )
Brakuje: 12 840,00 zł
Dawid Liashenko
Pilne!
9 dni do końca
Dawid Liashenko , 6 lat

Pomocy – leczenie Dawidka musi trwać!

Zrobiliśmy wszystko, by ocalić naszego dwuletniego synka. Sprzedaliśmy samochód i mieszkanie, by zdobyć pieniądze na leczenie. Dzisiaj stoimy na granicy naszych możliwości. Pieniądze się kończą, a leczenie musi trwać! Błagam, proszę! Bez wsparcia nasz synek umrze... Nic nie wskazywało na to, że Dawidek jest śmiertelnie chory. Z bardzo energicznego i wesołego chłopczyka stał się bezsilny, słaniał się na nogach. Intensywne wymioty, biegunka, krew w moczu wyczerpały go do reszty. Bardzo szybko znaleźliśmy się w szpitalu i na oddziale intensywnej terapii. W niedługim czasie lekarze powiedzieli nam, że nasz maleńki, ukochany synek ma bardzo rzadką chorobę: zespół hemolityczno–mocznicowy. Schorzenie powoduje mikrozakrzepy wszystkich narządów wewnętrznych, przez co  natychmiast zawodzą, a człowiek umiera. Choroba nie ma litości – jeden tydzień bez leczenia zabiera życie. Czułam się tak jakby ktoś roztrzaskał nasze życie na miliony kawałków. Myślałam, że to jakiś koszmar. Chciałam krzyczeć z nadzieją, że się obudzę. Nie docierały do mnie słowa lekarza. Myślałam jedynie o tym, by biec do mojego synka… Tylko co bym zrobiła? W jaki sposób bym go ocaliła przed śmiertelnym zagrożeniem? Ogarnęła mnie niemoc. Zdaliśmy się na lekarzy, gdy w ich słowach padł cień nadziei: istnieje sprawdzone leczenie poza granicami naszego kraju, lecz najpierw musieliśmy ratować Dawidka. Resuscytacja, trzy operacje, transfuzje krwi, cewnikowanie, antybiotyki, ciągłe zastrzyki. Jego stan pogarszał się z każdą chwilą. Choroba zaatakowała całe jego maleńkie ciało. Anemia, niewydolność nerek, zapalenie wątroby… Płakałam, gdy mnie nie widział. Musiałam być silna, by móc przy nim czuwać.  Sprzedaliśmy co mogliśmy, by wyjechać do Turcji na leczenie. Teraz naszą jedyną opcją klinika w Barcelonie, lecz koszt to prawie 3 miliony złotych! Błagam, pomóżcie nam! Stan Dawidka jest bardzo ciężki. Synek ma zwłóknienie wątroby, problemy z jelitami, bardzo wysokie ciśnienie krwi, a ilość czerwonych krwinek wykracza dwudziestokrotnie ponad normę.  Bez pieniędzy leczenie nie będzie kontynuowane. Bez leczenia Dawidek umrze. Drżę o niego każdego dnia, każdej nocy… Sprawdzam, czy oddycha, rozgrzewam zimne rączki, tulę i zapewniam, że wkrótce wrócimy do domu. To jest koszmar, z którego jedynym ratunkiem jest wasze wsparcie! Wiktoria, mama Dawidka 🟣 Instagram

1 397 806,00 zł ( 48,23% )
Brakuje: 1 500 348,00 zł