Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olivier Gabor
Olivier Gabor , 6 lat

Jeśli nic nie zrobimy, autyzm pochłonie go na zawsze! Pomóż!

Pierwsze obawy zostały stłumione, nierozpoznane. Mówiliśmy – „taki jego urok”. Gdy Olivier poszedł do przedszkola przed skończeniem trzech latek, coraz częściej nauczycielki informowały nas o sprawach, które wymagały konsultacji. “Nie patrzy w oczy, unika dzieci, nie bawi się zabawkami w typowy sposób, nie rozumie najprostszych poleceń, nie reaguje na imię, płacze, gdy jest za głośno…” – to tylko urywki zdań, które z każdym dniem docierały do nas coraz częściej. Z wydaną opinią przez wychowawczynię Olivierka poszliśmy szukać pomocy – konsultacje u psychiatry, psychologa, neurolog, logopeda… Usłyszeliśmy diagnozę: „całościowe zaburzenia rozwoju ze spektrum autyzmu”. Z jednej strony strach, smutek, złość, a z drugiej słowa budzące nadzieję. Synek jest jeszcze mały, ma potencjał, a wczesna diagnoza jest przede wszystkim szansą na rozpoczęcie działań i zajęć wspierających jego rozwój. Również my jako rodzice potrzebujemy tego wsparcia, by wiedzieć, co robić i jak wychowywać naszego synka, by nie bał się otoczenia. By wiedział, że z nami jest bezpieczny i kochany, pomimo trudności, które stanęły na jego drodze. Przed nami długa droga, pełna zakrętów i zaułków. Autyzm u każdego dziecka objawia się inaczej, nie wiemy jak będzie funkcjonował nasz synek za miesiąc, za rok czy za pięć lat. Na ten moment najważniejsze są wszelkie badania, które pomogą nam i specjalistom zaplanować plan działań. Oli jest dzieckiem i jak każdy maluch uczy się świata. Jednak jego możliwości są zupełnie inne, nietuzinkowe. Potrzebujemy specjalistycznego wsparcia, które pokaże jak odkryć i wykorzystać jego mocne strony oraz jak poradzić sobie z trudnościami ponad miarę. Kwoty są ogromne, zdecydowanie przekraczają nasze możliwości finansowe. Mimo wszystko dokładamy wszelkich starań, by już dzisiaj budować Olivierkowi dobrą przyszłość. Burzymy mury, szukamy innych wyjść, zmieniamy tory, gdy jest taka potrzeba. Mamy lepsze i gorsze dni, ale nie poddajemy się. Każdy dzień to maleńki kroczek ku lepszemu. Każdy dzień jest szansą na przełom. rodzice Olivierka

2 509,00 zł ( 8,84% )
Brakuje: 25 843,00 zł
Kamil Kutkowski
Kamil Kutkowski , 36 lat

"Przez COVID-19 doznałem udaru! Chcę wrócić do zdrowia i rodziny!" - dramatyczny apel taty dwójki dzieci!

Mam na imię Kamil, mam 33 lata, jestem mężem i tatą dwójki dzieci. Synek ma dwadzieścia miesięcy, drugie nasze maleństwo urodzi się za kilka tygodni. Znalazłem się w tak trudnym momencie życia, że potrzebuję Waszej pomocy... Oto moja historia. Mój stan zdrowia zrujnował wirus, z którym od niemal dwóch lat walczy cały świat... Niestety, również i mnie dotknęło przekleństwo, jakim jest COVID-19. Zakażenie koronawirusem spowodowało, że zaczęła mi spadać saturacja... Pojawiły się problemy z oddychaniem. Mój stan był kiepski, dlatego trafiłem do szpitala. Pomimo szybkiego leczenia - zastosowania tlenoterapii wysokoprzepływowej oraz leków przeciwzakrzepowych - doszło do załamania stanu zdrowia. Doznałem udaru niedokrwiennego lewostronnego. Mam porażoną nogę, rękę oraz nerw twarzowy. Poza tym wystąpiła u mnie głęboka afazja ruchowa, na skutek której utraciłem zdolność wypowiadania się.  Znalazłem się na oddziale neurologicznym z pododdziałami udarowymi... Kiedy najgorsze niebezpieczeństwo minęło, zakwalifikowano mnie na dalszą rehabilitację neurologiczną - myślałem, że teraz będzie już tylko lepiej... Wydawało się, że wygrałem walkę o życie i będę mógł rozpocząć walkę o sprawność. Niestety, pandemia znów dała mi się we znaki... Po dwóch tygodniach pobytu oddział zamknięto z powodu wystąpienia koronawirusa wśród pacjentów. Szpital nie zapewnił mi innej placówki w celu kontynuacji leczenia. Kwestia dalszej rehabilitacji spadła na mnie i moją ciężarną żonę. Mamy malutkiego synka, żona jest w ósmym miesiącu ciąży... Między innymi z tego powodu mój powrót do zdrowia jest priorytetem. Dzieci i żona mnie potrzebują, muszę zrobić wszystko, żeby znów być sprawnym człowiekiem. Chcę być wsparciem, a nie ciężarem. Potrzebna jest mi rehabilitacja oraz zajęcia z logopedą i fizjoterapeutą. Poza tym czeka mnie wiele wizyt u innych specjalistów (neurolog, kardiolog, pulmonolog, chirurg naczyniowy) w celu leczenia powikłań... Lekarze powiedzieli mi, że rehabilitacja może potrwać do roku, a to na pewno będzie się wiązało z wysokimi kosztami leczenia. Dlatego też każda złotówka jest na wagę złota, a właściwie zdrowia... Bardzo proszę o pomoc w imieniu swoim i mojej rodziny. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie. Kamil

71 647 zł
Franciszek Ryba
Franciszek Ryba , 7 lat

Rzadka choroba genetyczna nie może zniszczyć przyszłości Franka! Pomóż!

Nie jest łatwo zmagać się z tak trudną rzeczywistością, zwłaszcza jeśli dotyka ona dziecka. Choroba spadła na nas i każdego dnia próbujemy ją udźwignąć — miłością... Ogromnie trudno pojąć, dlaczego taki los spotyka tych, którzy najmniej na to zasługują. Nasz synek ma dopiero cztery latka i zdiagnozowaną rzadką chorobę genetyczną... To, co zabiera nam szansę na spokojne i zdrowe życie, to hipoplazja mostowo-móżdżkowa. Robimy, co możemy, by synek jak najmniej odczuwał skutki choroby, niestety jest nam coraz trudniej.  Aby poprawić komfort życia Franka, musi być regularnie rehabilitowany. Wyjazdy na prywatne turnusy, rehabilitacja, a także zakup sprzętów, które są bardzo kosztowne, sprawiają, że nasz budżet domowy topnieje. Wierzymy w Wasze dobre serca, w chęć niesienia pomocy, dlatego prosimy o wsparcie i szansę na lepszą przyszłość Franka! Rodzice

2 732 zł
Aleksander Chojecki
Aleksander Chojecki , 4 latka

Krok po kroku ku dobrej przyszłości!

W styczniu będziemy świętować drugie urodzinki Olusia. Synek jest naszą ogromną radością, lecz ostatnie miesiące przeżywaliśmy z coraz większym zaniepokojeniem. Olek nie mówi, nie chodzi, nie siada… Nic na to nie wskazywało. Wszystko było w porządku, skala Apgar spełniła oczekiwane 10/10. Po roku pojawiły się pierwsze napady padaczkowe. Badanie EEG wykryło zmiany w mózgu, zaś rezonans wykazał zmiany wynikające z niedotlenienia obu półkul. Jednak wszystkie inne badania są w normie – koniecznością jest zatem przeprowadzenie badań genetycznych. Z jednej strony boimy się tego, co może w nich wyjść. Czy diagnoza w jakikolwiek sposób pomoże nam określić i zaplanować działania, jakie przyniesie rokowania... Z drugiej strony, te badania są szansą na pomoc Olusiowi, a tej nie możemy mu odmówić. Na ten moment odpowiadamy na objawy opóźnienia rozwojowego. Synek regularnie jest rehabilitowany i konsultowany ze specjalistami, przyjmuje potrzebne leki przeciwpadaczkowe. Jest pod opieką dermatologa oraz okulisty. Chcemy zapewnić mu dobry start w przyszłość, ale ta wyznacza mu inną drogę. Szukamy wsparcia i różnych podejść, które pozwolą mu poznawać świat na miarę jego możliwości, w rytmie i tempie do niego dostosowanym.  Bardzo chcemy sprostać wymaganiom jakie przed nami wyrastają. Nie mamy absolutnej pewności ani specjalistycznej wiedzy, która czarno na białym nas prowadzi. Ale mamy dobrych specjalistów, intuicję, badania, które pozwalają nam wybierać najlepsze dla naszego dziecka opcje. Jedyną przeszkodą jest brak środków, aby spokojnie móc planować  te działania. Nie chcemy, by rezygnacja z małych kroków dzisiaj odbiła się na przyszłości Olka. Beata i Łukasz – rodzice Olusia

16 685 zł
Marcin Sobala
Pilne!
Marcin Sobala , 41 lat

Walka z systemem o lek i życie❗️Zrozpaczona matka błaga o pomoc!

Żeby żyć, Marcin musi brać lek, a ten nie jest refundowany! Stan mojego syna w ostatnich tygodniach bardzo się pogorszył... Stąd moja prośba z głębi serca – pomóżcie nam... U Marcina już zaczęły się problemy z pamięcią, mową, syn zamyka się we własnym świecie.  To znak, że choroba postępuje! Marcin powoli umiera… Jestem załamana, bo od pieniędzy, których nie mam, zależy życie mojej syna! Lek musi być podawany bez przerwy, bo w przeciwnym razie choroba natychmiast atakuje. A ja nie mam za co kupić kolejnych opakowań... W Polsce lek ratujący życie chorych na chorobę Niemanna-Picka typu C nie jest refundowany. Jego miesięczny koszt to 24 tysiące złotych... Od niedawna jest tańszy zamiennik, kosztujący ponad 8 tysięcy. To jednak kwota wciąż nie do zdobycia... Polska i Albania to jedyne kraje w Europie, w których rodzice muszą tak heroicznie walczyć o dzieci chore na Niemanna Picka, bo tylko w tych dwóch miejscach potrzebny lek nie jest refundowany! Nie mamy pieniędzy, by kupić  lek, który da mojemu synowi więcej czasu… Każda złotówka to kolejna minuta życia Marcina, dlatego błagamy o ten czas! Nasza historia: Co czuje matka, której zdrowe do tej pory dziecko zaczyna z dnia na dzień umierać? Co pojawia się w jej głowie i sercu, gdy słyszy diagnozę, która jest jak wyrok? Jak ma zachować się matka, której odbierają nadzieję we własnym kraju, a życie dziecka wyceniają na horrendalne sumy? Nie powstały słowa, które mogłyby to opisać. Marcin zachorował jako nastolatek. Dziś, choć już dorosły, nadal jest moim synem. Paradoksalnie teraz jeszcze bliżej mu do małego dziecka… Z całego serca proszę, pomóż mi ratować jego życie! Jest lek, który pomaga, który zatrzymuje chorobę! Lek, na którym pracowali tak długo, by ratować ludzi właśnie z tą chorobą! W większości krajów jest refundowany. Gdy pojawił się w Polsce, w naszych sercach, sercach rodziców śmiertelnie chorych dzieci, pojawiła się nadzieja! Jednak zaraz została brutalnie odebrana… Jeśli chcemy ratować własne dzieci, za leczenie musimy zapłacić sami. NFZ umywa ręce… Nasza historia, historia choroby Marcina, to opowieść pełna strachu, bólu, ale też nadziei. To historia walki z bezdusznym polskim systemem, który najchętniej by się pozbył takich dzieci. Dzieci z rzadkimi chorobami… Choroba Niemanna-Picka jest jak dziecięcy Alzheimer. Odbiera po kolei wszystkie umiejętności, pamięć, aż w końcu zabiera oddech... Chorych czeka przeraźliwa śmierć… Wszystko zaczęło się, gdy Marcin, wcześniej okaz zdrowia, uczeń 7 klasy podstawówki, nagle zaczął mieć problemy z pamięcią. Zamiast w piłkę, kopał obok niej. Przewracał się, jeżdżąc na rowerze. Wtedy jednak człowiek nawet nie pomyślał, z jak poważną chorobą przyjdzie się mu zmierzyć… Już wtedy zaczęła wyniszczać wzrok. Z czasem miało być coraz gorzej… Wtedy zaczęło się nasze drugie życie - jeżdżenie od specjalisty do specjalisty. Na diagnozę czekaliśmy 5 długich lat… Wcześniej każdy lekarz mówił coś innego. Gdy wypisywał swoje rozpoznanie, zawsze obok stawiał znaki zapytania. Tak wiele niewiadomych, brak skutecznego leczenia, a choroba się rozwijała  w zastraszającym tempie. Syn miał coraz częstsze napady padaczki. Miał problemy z chodzeniem i połykaniem. Do tego zaczął niewyraźnie mówić... Szukałam ratunku wszędzie, wysyłałam dokumenty do najlepszych europejskich klinik. W końcu stał się cud!  Rok po rozpoznaniu choroby Marcin zaczął przyjmować lek, który spowalnia jej objawy. Było to możliwe, bo Marcin został włączony do niemieckiego programu lekowego! Lekarz zgodził się za darmo prowadzić Marcina. Poprawa była ogromna. Syn lepiej chodził, a ataki padaczki ustąpiły. Powróciła nadzieja. Nasze szczęście trwało tylko 3 lata. Potem zapadła decyzja, że lek został wprowadzony do obrotu w Polsce. W tym momencie Marcin automatycznie wypadł z programu leczenia w Niemczech. W naszym kraju lek nie został objęty systemem refundacji, a miesięczny koszt jej podania określono na 24 tys. zł. Początkowo polskie Ministerstwo Zdrowia ogłosiło powstanie programu lekowego na chorobę Niemanna-Picka, jednak nic w tym zakresie się nie zmieniło! U Marcina choroba postępuje. To, co uzyskaliśmy w Niemczech, straciliśmy… Tam były takie badania dokładne co pół roku! W Polsce, jeśli któremuś z rodziców udaje się kupić lek, podaje go sam, na wyczucie. Lekarze odmawiają nam badań… Cały czas walczę, tak jak inni rodzice dzieci chorych na chorobę Niemanna-Picka. Cały czas jednak odbijamy się od ściany… NFZ odmówił nawet refundacji leczenia Marcina w Niemczech. Ciosy spadają ze wszystkich stron, a znikąd pomocy… Byliśmy z synem na komisji ZUS-u. Lekarz powiedział, że Marcin jest zdrowy, żadne świadczenia nie przysługują! Nie mogłam uwierzyć, cudowne ozdrowienie… A syn nawet kubka nie jest w stanie sobie przenieść… Z badaniami, z diagnozą wyroku śmierci, a “specjaliści powiedzą”, że zdrowy, żeby tylko pieniędzy nie dać… W Polsce uznają też, że lek to właściwie placebo. Lek ratujący życie to według nich placebo! To po co wprowadzili go do obrotu? Dlaczego w 44 krajach w Europie leczą nim pacjentów? Tylko polscy pacjenci są na niego oporni? A przecież u Marcina były znakomite rezultaty po leczeniu! Udokumentowane i widoczne gołym okiem! Skąd brać siłę w takich chwilach? Chyba właśnie z tego, że jest się matką chorego dziecka. Poza mną nie ma nikogo, kto będzie walczył o Marcina... Takim dzieciom, ludziom jak Marcin odbiera się nadzieję, pozbawia praw społecznych. Chorych jest garstka, dlatego nikt się nami nie przejmuje. Wydaje mi się, że program leczenia po to nie jest wdrażany, by zamknąć nam drogę do leczenia za granicą. Skazuje się nasze dzieci na śmierć… A skutki tej choroby, która nie jest powstrzymywana lekiem, są przerażające. Widzę je na własne oczy, choć Marcin jest jeszcze w dosyć dobrym stanie. To, że dożył 35 lat bez ciągłości leczenia, już jest cudem… Choroba Niemanna-Picka zabiera wzrok, słuch, po kolei wyłącza wszystkie procesy życiowe: połykanie, oddychanie. Człowiek ląduje pod respiratorem i egzystuje tak w bólu do powolnej śmierci... Oczywiście, że nie zawsze jestem taka silna, ale wyryczę się w nocy, w poduszkę uwolnię ból, który tłamsi od środka. Żeby tylko syn nie widział. Musi widzieć mnie silną… Nie mamy żadnych badań, ale wiem, że muszę kochać szybko. Nigdy nie wiem, kiedy nastąpi najgorsze… Proszę, pomóż Marcinowi. Ja się nie poddam, ale sama nie kupię leku. Będę walczyć o refundacje, będę w sama biła się z systemem, obiecuję. Proszę Cię tylko, bym mogła leczyć syna, by miał szansę żyć... **** Obejrzyj koniecznie: KLIK  

100 185,00 zł ( 94,55% )
Brakuje: 5 773,00 zł
Olivier Malik
Olivier Malik , 3 latka

„Czy kiedyś usłyszymy jego głos? Powie mama? Tata?” - Z Twoja pomocą wróci nadzieja❗️

Patrzę w Olinka pełne ufności oczy i chciałabym móc mu obiecać, że wszystko będzie dobrze. Chciałabym móc swoją miłością uzdrowić go, odciążyć, zabrać ból i cierpienie... Boję się o niego!  Gdybym tylko była w stanie, zrobiłabym co w mojej mocy, by Oliver mógł się urodzić zdrowym dzieckiem. Jednak wiem, że nie jestem w stanie cofnąć czasu, nie mam na to wpływu i coraz częściej czuję się bezsilna... Synek przyszedł na świat z licznymi wadami wrodzonymi, między innymi rozszczepem podniebienia czy wadą serduszka, które nie jest operacyjna.  Walka o lepsze jutro Oliviera pochłania spore wydatki. Synek jest pod stałą opieką hospicjum, jednak mimo ich pomocy koszty związane z leczeniem są naprawdę ogromne. Nadal mimo upływu dwóch lat synek oddycha przez rurkę tracheotomijną, karmiony jest przez PEG-a i potrzebuje całodobowej opieki.   Czekamy na bardzo kosztowne i znaczące operacje, które pozwolą nam zawalczyć między innymi z płetwą krtaniową, która prawdopodobnie zmniejszy lub zabierze zupełnie możliwość mowy naszemu Olinkowi. Tak wiele trudności na każdym kroku bardzo nas przytłacza, walczymy każdego dnia i staramy się robić WSZYSTKO, ale czasem i to nie wystarcza. Stąd nasza prośba...   Każda złotówka będzie dla nas dużą pomocą, która sprawi, że nadzieja nie zgaśnie...  Rodzice

20 054 zł
Andrzej Trościanka
Andrzej Trościanka , 12 lat

Nie pozwól, żeby Zespół Downa okazał się wyrokiem! Pomóż Andrzejkowi!

Gdy Andrzejek się urodził, lekarze nie dawali nam złudzeń – oprócz Zespołu Downa syn będzie miał znacznie ograniczony rozwój narządów ruchu, co uniemożliwi samodzielne poruszanie się. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że miłość rodzicielska i systematyczna, ciężka praca czyni cuda. Zawzięcie dążyliśmy do tego, żeby Andrzejek mógł funkcjonować jak najlepiej!  Zdajemy sobie sprawę, że wada genetyczna naszego synka to nie wyrok. Wiemy, że poziom funkcjonowania dzieci z Zespołem Downa zależy nie tylko od ich potencjału, ale także od tego, ile czasu i pracy inwestuje się w ich rozwój. Nasz synek ze względu na obniżone napięcie mięśniowe i opóźnienie rozwoju wymaga ciągłej rehabilitacji. Andrzej zaczął być rehabilitowany bardzo wcześnie, już w 2 miesiącu życia. Pomogło mu to pokonać wiele przeszkód, jednak przed nami cały czas bardzo długa droga. Obniżone napięcie wpływa także na opóźniony rozwój mowy. Przez to, że mięśnie Andrzejka są bardzo wiotkie, jego mowa jest niezrozumiała, a terapia logopedyczna wymaga wielokrotnie więcej wysiłku.  Synek musi być pod stałą opieką wielu lekarzy specjalistów (chirurga, neurologa, endokrynologa, okulisty, hematologa), oraz terapeutów (fizjoterapeuty, psychologa, pedagoga, logopedy). Z powodu choroby jelit był już 4-krotnie hospitalizowany i przeszedł aż 3 operacje!  Koszty leczenia wzrastają z roku na rok. Robiliśmy, co mogliśmy, staraliśmy się wydawać każde zaoszczędzone pieniądze na potrzebne zajęcia. Niestety, pomimo, że obydwoje pracujemy, w tej chwili nie jesteśmy już w stanie opłacić niezbędnej, regularnej terapii.  Najbardziej przeraża nas bezradność związana z brakiem środków na leczenie. Dlatego musimy prosić Cię o pomoc. Spróbuj razem z nami zapewnić Andrzejkowi prawidłowy rozwój. Pragniemy zrobić wszystko, by nasz synek był w dużym stopniu samodzielny i potrafił poradzić sobie w dorosłym życiu.  Kiedy Andrzej się uśmiecha, wszystkie troski usuwają się w cień. Strach i zmęczenie znikają, a w ich miejsce pojawia się radość i ogromna nadzieja. Pomimo ciężkich barier do pokonania, robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby życie naszego dziecka było jak najlepsze!  Oboje pracujemy i wszystkie nasze oszczędności wydajemy na terapię synka. Andrzejek potrzebuje nawet 4 wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne w ciągu roku, by móc cały czas wspomagać swój rozwój. A to generuje naprawdę ogromne koszty. Dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc. Każda złotówka jest cenna, każda przybliży nas do celu!  Maria i Tomasz, Rodzice

11 541,00 zł ( 43,56% )
Brakuje: 14 949,00 zł
Maciej Szczepanowski
Maciej Szczepanowski , 59 lat

Maciej walczy o sprawność po ciężkim udarze! Pomóż!

Maciej jeszcze do niedawna żył na pełnych obrotach. Spełniał się jako wspaniały mąż, ukochany ojciec i dziadek. Nieustannie pomagał innym, służył radą, wsparciem i uśmiechem. Szedł przez życie pełen energii i radości, dlatego tak trudno zrozumieć, dlaczego taka tragedia spotkała właśnie jego...  8 listopada mąż źle się poczuł. Szybko został przewieziony do szpitala, gdzie otrzymał straszliwą diagnozę – rozległy udar mózgu. Jego stan był bardzo ciężki, dlatego od razu został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.  Po niemal miesiącu ciężkiej walki o życie i zdrowie, lekarze podjęli próbę wybudzenia go ze śpiączki. Maciej miał wiele szczęścia – przeżył. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał mu kontrolę nad całym ciałem, mowę, sprawność… Mąż odzyskał świadomość, jednak wciąż jest zdezorientowany. Lekarze nadal określają jego stan jako ciężki.  Do dziś nie dociera do nas to, co się wydarzyło. Cała nasza rodzina jest przerażona i zdruzgotana. Mąż w jednej chwili stał się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Stracił sprawność, wzrok i do dziś nie jest w stanie wyrazić swoich myśli i potrzeb.... Słyszy i reaguje na głosy bliskich, jednak wykonywanie nawet najprostszych poleceń, często jest dla niego wyzwaniem nie do pokonania.  Od tego tragicznego zdarzenia minęło już kilka tygodni. Każdy dzień to ciężka walka, jednak Maciej się nie poddaje. Z godną podziwu determinacją walczy o dawne życie. Jednak dziś już wiemy, że to nie wystarczy... Jedną szansą, aby wrócić do pełni sił fizycznych i umysłowych jest intensywna rehabilitacja oraz pobyt w specjalistycznym ośrodku. Niestety, koszty znacznie przewyższające nasze możliwości finansowe. Leczenie w specjalistycznym ośrodku to koszt około 16 tysięcy miesięcznie! Dodatkowo przed nami zakup niezbędnego sprzętu rehabilitacyjnego, łóżka, leków… Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać pieniądze na profesjonalną rehabilitację oraz dalsze leczenie.  Proszę, pomóżcie, abyśmy mogli znów zobaczyć uśmiech na twarzy Macieja, a przyszłość ponownie nabrała kolorowych barw...  Żona Maćka

56 876 zł
Stanisława Kornacka
Stanisława Kornacka , 59 lat

Choroba wykańcza... Pomóż mi!

Diagnozę usłyszałam prawie dekadę temu, ale to nie znaczy, że moja walka się wtedy zaczęła. Choroba już długo przedtem niszczyła mój organizm, wolno, po cichu, w tajemnicy przede mną...  Zauważyłam, że wykonywanie codziennych czynności przychodzi mi z coraz większym trudem, że moje ruchy są coraz mniej płynne, a nogi ociężałe. Przez myśl nie przeszło mi jednak, że za to wszystko odpowiada choroba. Okrutna choroba, której nie można zatrzymać. Stwardnienie rozsiane odbiera mi z każdym dniem coraz więcej. To jest choroba, której nie widać na zdjęciu. Walczę z nią, ze wszystkich swoich sił, ale tę walkę przegrywam. Intensywna rehabilitacja, wieloetapowe leczenie i horrendalne ilości leków na stałe są już wpisane w moją codzienność.  Jedyny wpływ jaki mogę mieć na chorobę, to reagowanie na objawy. Zmniejszenie bólu, cierpienia, a przede wszystkim nadzieja, że z chorobą można nie tylko żyć, ale przede wszystkim czerpać radość i satysfakcję z niego. Stanisława

4 222 zł