Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dariusz Szczęsny
Dariusz Szczęsny , 55 lat

Choroba, która odbiera sprawność, pamięć, mowę... Pomocy!

Od początku mojej choroby mija już prawie sześć lat. Choć minęło tyle czasu, wciąż dokładnie nie wiem, co dokładnie jest jej przyczyną. Lekarze robią co mogą, lecz zaburzenia mowy, chodu i pamięci postępują… Nie ma chyba badań, których bym nie robił. Od specjalistycznych badań neurologicznych, genetycznych, szukania przyczyny w boreliozie, nowotworów, chorób krążenia i stwardnienia rozsianego. Ostateczna diagnoza to właściwie nazwa zmian zachodzących ośrodkowym układzie nerwowym: wieloogniskowe zmiany demielinizacyjne o nieznanej etiologii, z podejrzeniem zespołu móżdżkowego. Na własną ręką próbuję opłacać rehabilitację i potrzebne leki, lecz koszta są zbyt duże w stosunku do moich potrzeb.  Choroba powoli ogranicza mnie, coraz mocniej dając się we znaki. Byłem nauczycielem, pracowałem z młodzieżą przez wiele lat. Dzisiaj nie jestem w stanie dłużej wykonywać swojego zawodu. Jest to niezwykle trudne, ponieważ objawy choroby budzą podejrzenia i pokątne śmiechy, jakobym był pod wpływem alkoholu. Jest to strasznie przykre, zwłaszcza że jestem absolutnie bezradny… Ostatnie lata bardzo mocno odbiły się na moim życiu zawodowym i rodzinnym. Jest po prostu ciężko i gdyby nie wsparcie najbliższych, zupełnie nie dałbym rady. Dzisiaj jestem w takim momencie, w którym wiem, że bez wsparcia finansowego nie dam rady.  Trzymam się nadziei z całych sił. Być może padnie diagnoza przyczyny mojej choroby, a na nią lek. Lek, który zatrzyma postęp choroby lub zupełnie ją pokona. Muszę w to wierzyć. Dariusz

16 060 zł
Ignacy Zarzycki
Ignacy Zarzycki , 6 lat

By geny nie zabrały szansy na sprawną przyszłość. Pomagamy Ignacemu!

Nie jest łatwo pogodzić się z chorobą, a jeszcze trudniej zrozumieć, dlaczego takie nieszczęścia spotykają małe, bezbronne i niewinne dzieci... Nasz synek jest obciążony wadą genetyczną – tetrasomią krótkiego ramienia chromosomu 18. U Ignasia objawia się ona opóźnionym rozwojem, wadami serca, wadami układu kostno-szkieletowego oraz obniżonym napięciem mięśniowym. Od momentu, w którym dowiedzieliśmy się, że synek choruje, robimy co w naszej mocy, by zapewnić mu jak najlepsze życie. Niestety, to nie jest takie łatwe...  Synek wymaga stałej opieki i pomocy w każdym aspekcie życia. Choć niesprawność ruchowa jest najbardziej widoczną dysfunkcją to naszemu synkowi towarzyszą również zaburzenia w sferach poznawczych czy komunikacyjnych.  Niestety, wszystkie te dolegliwości z każdym dniem znacznie obniżają jego jakość życia. Dzieciństwo syna niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi konsultacje i wizyty u specjalistów... Codzienna rehabilitacja i regularne turnusy są niezbędne. Każdego dnia nasz synek pokazuje, jak ogromny tkwi w nim potencjał, jak wielka jest jego siła i chęć życia. Poprzez uśmiech potrafi przekazać naprawdę wiele... Mimo tak ogromnego cierpienia jest pogodnym i radosnym dzieckiem. Pragniemy dać Ignasiowi szansę na dalszy rozwój, większą sprawność i lepszą przyszłość. Intensywna rehabilitacja może przynieść naszemu dziecku trwałą poprawę jego funkcjonowania. Niestety, koszty już teraz znacznie przekraczają nasze możliwości... Dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie... Każda złotówka jest na wagę złota!  Rodzice Ignasia

19 517 zł
Piotr i Angelika Cabaj
Piotr i Angelika Cabaj , 18 lat

Mama i syn – razem przeciwko chorobom i okrutnemu losowi. Możesz pomóc!

Samotność boli dużo bardziej jeśli musimy zmagać się z chorobami i nie mamy na kogo liczyć. Tak jest w przypadku moim i mojego synka Piotrusia. Sama choruję na padaczkę, depresję, nadciśnienie tętnicze, a często muszę zapominać o sobie, ponieważ zdrowie mojego syna jest najważniejsze… Proszę o pomoc, dla siebie i przede wszystkim dla Piotrusia. Nasze zdrowie się posypało, a walka o nie jest ciężka i kosztowna... Razem z moim synkiem Piotrusiem tworzymy dwuosobową rodzinę. Syn posiada orzeczenie o niepełnosprawności 12-C. Piotrek jest pod opieką wielu lekarzy (neurolog, nefrolog, gastroenterolog, alergolog, okulista i psychiatra). Zdiagnozowano u niego Zespół Aspergera - chorobę tikową, stany lękowe (ZOK). Niedawno doszły także problemy z wątrobą... Syn posiada również orzeczenie o potrzebie kształcenie specjalnego. Piotruś wymaga intensywnych i systematycznych oddziaływań terapeutycznych z uwzględnieniem wszystkich wymienionych metod terapeutycznych (w skład wchodzą między innymi: terapia pedagogiczna, trening umiejętności społecznych, terapie integracji sensorycznej, hipoterapia, neuroflow). Ze względu na brak środków zmuszeni byliśmy zrezygnować z niektórych terapii. Wizyty prywatne oraz leki, które musi zażywać Piotruś oraz fakt, że mój stan zdrowia w ostatni czasie bardzo się pogorszył, skłonił mnie do tego, by ponownie poprosić o wsparcie.  Stany lękowe Piotrusia powodują, że każdy dzień jest wyzwaniem, dla mnie jako mamy, ale przede wszystkim dla synka. Otaczający go świat jest dla niego trudny do zrozumienia, ale cały czas wierzę w to, że w końcu się to zmieni, a synek zacznie dostrzegać jego piękno. O to staram się ze wszystkich sił. Koszty związane z leczeniem Piotrka i moim własnym są dla mnie naprawdę duże. Nie chcę i nie mogę zrezygnować z leczenia, z walki o przyszłość synka. Niestety wiele lat stresu i zmagania się z trudną codziennością odciskają swoje piętno.  Przyszedł moment, w którym kolejny raz odważyłam się prosić o pomoc, bo dla Piotrusia jestem w stanie przezwyciężyć wstyd. Przyszedł także czas, że moje zdrowie pokazało mi żółtą kartkę ostrzegawczą. O nie również muszę zadbać, by móc zajmować się synkiem i walczyć o jego przyszłość. Proszę, pomóż nam...

1 885 zł
Kacper Zienkiewicz
13 dni do końca
Kacper Zienkiewicz , 10 lat

Samotny tata walczy o Kacperka! Pomóż pokonać ciężką chorobę!

Żeby Kacperek mógł rozpocząć terapię, konieczne jest ok. 120 000 zł – to koszt 3 wlewów! Przerwy między podaniami immunoglobulin nie mogą być dłuższe niż 6 tygodni. "Po moim synku nie widać, że jest chory. Kacperek to śliczny siedmioletni chłopiec z dużymi brązowymi oczami. Niestety, jego zachowanie odbiega od szeroko pojętych norm. W sytuacji stresowej z całej siły uderza łokciem w biodro, gryzie do krwi rączki, krzyczy, płacze, uderza głową o ścianę lub podłogę, rzuca się na ziemię...  Czasem zachowuje się też agresywnie wobec innych osób. Jest bardzo nadpobudliwy, niecierpliwy, nie potrafi czekać. Reaguje lękiem i buntem na nowe miejsca, osoby, stawiane przed nim zadania. Życie Kacperka jest dalekie od tego, jakie sobie dla niego wymarzyłem, o jakie się staram. Jednak pojawiła się nadzieja, by wyleczyć mojego syna, dlatego bardzo proszę, pomóżcie nam! Trudno znieść widok zmasakrowanych rączek, poobijanej główki czy sinego zdeformowanego bioderka u kochanego dziecka. Ten koszmar jest naszą codziennością, tak właśnie dzieje się z moim synkiem każdego dnia! Powodów do stresu jest bardzo wiele, nie wszystkie jesteśmy w stanie zrozumieć, nie zawsze potrafimy mu pomóc. Cierpimy razem z nim…  Do 18. miesiąca Kacperek rozwijał się prawidłowo. Nieco wcześniej zachorował na zapalenie żołądkowo-jelitowe połączone z ostrym zapaleniem oskrzeli. Wkrótce po tej infekcji zaczął się izolować, przestał reagować na swoje imię, wykonywać polecenia, wymawiać słowa. Zaczęły się uporczywe biegunki, niewiele spał, cały czas był pobudzony. Na przemian chodził, biegał, skakał, był rozdrażniony i płaczliwy. Przestał interesować się ludźmi, zabawkami, książeczkami. Był wśród nas, ale nie z nami…  Gdy miał dwa i pół roku, zdiagnozowano u niego autyzm wczesnodziecięcy. Już ponad 4 lata bezskutecznie próbujemy pomóc naszemu dziecku. Mimo licznych terapii, leczenia, stosowania specjalistycznej diety i suplementów synek, niestety nie mówi. Ma ogromne problemy z koncentracją. Jest niesamodzielny, w każdej czynności potrzebuje naszej pomocy. Nie ubierze się sam, nie umyje, nie zje posiłku. Wymaga całodobowej opieki.  Zrozpaczeni, ale i zdeterminowani, zaczęliśmy szukać innych metod. Z pomocą wspaniałego dietetyka – specjalisty od zaburzeń rozwoju oraz kolejnych badań, wykonywanych głównie prywatnie, udało się dojść do tego, że Kacperek cierpi na autoimmunologiczne zapalenie mózgu!  Leczenie ma polegać na dożylnym podaniu immunoglobulin. Jeden zabieg to 3-dniowy pobyt w szpitalu. Immunoglobuliny wytwarza się z ludzkiej krwi, otrzymywanej od dawców, których w związku z panującą pandemią brakuje w szpitalach publicznych. Tymczasem synek nie może czekać!  W tym roku skończył 7 lat i według lekarzy i specjalistów to ostatni moment, aby mu pomóc. Natychmiastowego leczenia może podjąć się prywatna placówka z Gdańska. Lek zostanie sprowadzony z zagranicy, jednak koszt jednego zabiegu wynosi około 40 tys. zł.  Aby leczenie zapalenia mózgu przyniosło pożądane rezultaty, wymagane jest podanie minimum 3 wlewów w odstępach 6 tygodni. Dokładna ilość potrzebnych wlewów jest sprawą indywidualną, zależną od stanu pacjenta i stopnia poprawy. W naszym przypadku jest to prawdopodobnie 7 zabiegów, co daje niebagatelną kwotę ponad 280 tysięcy złotych…  Każdy wlew to dla nas i Kacperka szansa na poprawę. Na to, że mój synek stanie się odrobinę samodzielny, że będzie mógł się z nami porozumieć, że przestanie robić sobie krzywdę!  Od dwóch lat wychowuję Kacperka sam, z pomocą moich rodziców. Nie mogę być aktywny zawodowo, bo synek często choruje i muszę zostawać z nim w domu. Robimy z moimi rodzicami wszystko, aby pomóc Kacperkowi, dążymy do tego, by kiedyś stał się samodzielny, żeby potrafił komunikować się z otoczeniem, by je rozumiał i żył bez lęku. Jednak sami nie damy rady, wszystkie nasze oszczędności się wyczerpały…  Zwracam się do Państwa z bardzo serdeczną i ogromną prośbą o wsparcie i pomoc w pozyskaniu funduszy na leczenie synka, które jest dla niego i dla nas szansą na lepsze życie. Serdecznie dziękuję za pomoc i wsparcie!" Rafał – tata Kacperka

110 783,00 zł ( 37,75% )
Brakuje: 182 622,00 zł
Jan Chodowiec
Jan Chodowiec , 9 lat

Jaś na drodze do samodzielności! Pomóż chłopcu w walce o zdrowie!

Często zastanawiamy się, jak będzie wyglądała przyszłość Jasia. Czy będzie samodzielny, jak poradzi sobie w szkole… Czy będzie umiał wytłumaczyć kolegom, co mu jest? W głowie pojawia się wiele pytań, jednak wiemy, że zastanawianie się nad konsekwencjami niepełnosprawności nie ma sensu – musimy działać tu i teraz, by zapewnić mu przestrzeń do rehabilitacji oraz ogrom miłości i poczucie bezpieczeństwa.  Nasz 6-letni synek cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Walczy od kiedy pojawił się na świecie, od kiedy pierwszy raz otworzył oczka, a my mogliśmy zobaczyć w nich nadzieję. Już 2 tygodnie po narodzinach rozpoczął terapię. Od tego czasu w szpitalach bywamy częściej niż gdziekolwiek indziej. Leczenie zajmuje 6 dni w tygodniu. Bywa ciężko, ale walczymy o najważniejszą sprawę – o samodzielność Janka. Oprócz Jasia mamy jeszcze córkę Julię. Jest ona wzorem do walki dla synka. Julka również ma stwierdzoną niepełnosprawność — nie ma lewej dłoni. Mimo to żyje tak, jakby to zupełnie nie było przeszkodą. Nie narzeka na swój los, dużo się uśmiecha i swoją postawą pokazuje, że chcieć to móc. Syn ma tak samo dużo siły. Są dla nas rodziców ogromną życiową inspiracją. Ich radosne twarze i energia jaką się z nami dzielą, pozwalają, choć na chwilę zapomnieć o skomplikowanej codzienności.  Przez porażenie mózgowe Jasiek ma problemy z mową i przemieszczaniem się. Każdy, choć najmniejszy ruch to dla niego ogromny wysiłek. Bardzo dużo energii wkłada, w często bolesną, rehabilitację. Nie przeszkadza mu to jednak w zabawach z siostrą i czerpaniu radości z każdego dnia.  Aby życie Jasia było choć trochę  łatwiejsze, potrzebujemy pomocy. Syn wyrósł z dotychczasowego wózka. Nowy kosztuje około 10 tysięcy złotych… Dodatkowo musi regularnie uczęszczać na intensywną rehabilitację, integrację sensoryczną, fizjoterapię i logopedię. Wszystkie niezbędne zajęcia kosztują fortunę. Niestety nie jesteśmy w stanie sami opłacić potrzebnego leczenia.  Bardzo się boimy, że w pewnym momencie staniem na rozstaju dróg. Nie chcemy być postawieni pod ścianą, nie chcemy wybierać, która terapia jest ważniejsza, bo na inną po prostu nie będzie nas stać. To najgorszy scenariusz, o którym boimy się myśleć.  Optymizmu i uśmiechu każdego dnia uczymy się od Jasia i jego siostry. Dlatego wierzymy, że z Twoją pomocą uda się zrealizować nasze marzenie o samodzielności Jasia. Wiemy, że dzięki Tobie, jego życie może być dużo lepsze!  Rodzice 

30 545,00 zł ( 85,19% )
Brakuje: 5 307,00 zł
Staś Ledwoch
Staś Ledwoch , 7 lat

O przyszłość synka musimy zatroszczyć się już teraz! Później będzie za późno...

Staszek napędził nam niezłego stracha. Urodzony został przez cesarskie cięcie z obawy na postępujące wodonercze lub guza nerki. Z czasem zaobserwowano u niego również przerost kończyny dolnej prawej. Pierwsze dwa lata spędziliśmy na diagnozowaniu synka. Szukaliśmy odpowiedzi na problemy z jakimi przyszło nam się zetknąć. Mimo rozpoczętej diagnostyki genetycznej nadal nie wiemy, co dolega Stachowi. Nie mamy jednak zamiaru się poddać. Jego powiększona prawa nerka ma nieprawidłową strukturę, ale filtruje krew – to dobra wiadomość, ponieważ spełnia swoje zadanie. Wymaga od nas stałej czujności ze względu na podwyższone ryzyko powstania zmian nowotworowych. Codziennych działań wymaga różnica długości kończyn syna. Obecnie lewa nóżka Staszka jest znacznie mniejsza i krótsza o około trzy centymetry. Przy takiej wadzie wymagane jest specjalne obuwie z wkładką, by zapobiec nieprawidłowościami postawy i wzorców ruchowych. Staszek jest rehabilitowany metodą Vojty oraz NDT-Bobath. Nie możemy dopuścić do pogłębienia się i tak już widocznego skrzywienia kręgosłupa. Regularność zajęć wiąże się to z kosztami, których pokrycie nie zawsze jest możliwe. Bardzo zależy nam, by Staś mógł wkroczyć w życie z szansą na sprawność podobną jak jego zdrowi rówieśnicy. Wierzymy, że to może się udać.  rodzice Stasia – Marzena i Michał

4 328 zł
Grzegorz Kulpa
Grzegorz Kulpa , 61 lat

Straciłem nogę, a wraz z nią samodzielność! Proszę o pomoc, by odzyskać dawne życie...

Jednego dnia jesteś zdrowym, aktywnym człowiekiem, drugiego budzisz się i nie jesteś w stanie wstać samodzielnie z łóżka. Tak właśnie było ze mną. Zupełnie nagle, w wyniku cukrzycy i powikłań po ciężkiej chorobie, straciłem nogę. Zupełnie nagle stałem się niepełnosprawnym człowiekiem. Nie chcę jednak się poddać! Jestem mężem, ojcem, dziadkiem. Wcześniej pracowałem jako nauczyciel. Chcę być sprawny, bo mam dla kogo! Proszę o pomoc, abym mógł kupić protezę, która mi na to pozwoli... W styczniu 2008 roku w wyniku nasilającego się bólu brzucha trafiłem do szpitala z podejrzeniem zapalenia woreczka żółciowego. Na miejscu okazało się, że w przewodach żółciowych powstał torbiel nienadający się do operacji. Aby zapewnić przepływ żółci, zastosowano wprowadzenie do przewodów protezy udrażniające, które w wyniku błędnego założenia źle się ułożyły. Przez te dwa miesiące  schudłem 30 kg. W marcu, w stanie niemal  agonalnym trafiłem na stół operacyjny. Silne serce pozwoliło mi przeżyć tę operację, ale po dwóch miesiącach problem się znów odnowił. Niemal prosto ze stołu operacyjnego przewieziono mnie do szpitala uniwersyteckiego w Gdańsku. Tam okazało się, że gdybym od razu trafił na oddział specjalistyczny, uniknąłbym czteromiesięcznego cierpienia.  Po dwóch tygodniach pobytu w gdańskim szpitalu wyszedłem o własnych siłach do domu. Niestety wszystko to, co się wydarzyło, pozostawiło swoje piętno. Od tamtej pory jestem chory na cukrzycę. Przez pierwsze lata uczyłem się żyć z tą podstępną chorobą, ale po jakimś czasie zaczęły się dodatkowe problemy. Po jakimś czasie, w wyniku odniesionego  urazu, powstała na nodze trudno gojąca się rana. Liczba leków, środków opatrunkowych i dezynfekcyjnych pochłaniała moją niewielką rentę.  Od stycznia do sierpnia 2020 roku moje życie toczyło się praktycznie w szpitalu. Konieczna była amputacja części stopy. Niestety niegojąca się rana po amputacji palucha wymuszała kolejne amputacje, w wyniku czego w lipcu przeprowadzono amputację lewej nogi powyżej kolana. Dopiero wtedy choroba się zatrzymała. Niestety moje życie się rozsypało. Wcześniej byłem sprawny, samodzielny. Teraz musiałem nauczyć się żyć bez nogi... Dzięki wsparciu rodziny wracam do normalnego funkcjonowania, ale póki co na wózku. Mam już pierwszą protezę techniczną, na której uczę się chodzić. Jest to jednak proteza techniczna, tylko tymczasowa. Właściwa proteza to koszt przekraczający moje możliwości finansowe – 52 500 zł! Wystąpiłem o wsparcie finansowe do PFRON i uzyskałem dofinansowanie w ramach programu „Aktywny samorząd” w wysokości 25 000 zł oraz 5 500 zł z NFZ. Niestety nadal brakuje 22 500 zł.  Amputacja obróciła moje życie o 180%. Sprawiła, że zmagam się teraz z wieloma ograniczeniami, które powoli wyeliminowują mnie z życia. Moją nadzieją jest proteza, która pomoże mi wrócić do samodzielnego funkcjonowania, aktywności fizycznej, pozwoli na w miarę normalne życie i pracę, przywróci poczucie pewności siebie i godności.  Proszę o pomoc, abym mógł odzyskać utraconą samodzielność. Abym mógł być sprawnym dziadkiem dla moich kochanych wnuków, które bardzo mi kibicują i wierzą, że dziadek jeszcze z nimi zagra w piłkę. Grzegorz

13 155,00 zł ( 54,95% )
Brakuje: 10 781,00 zł
Asad Layth Jabbar Ghali
Asad Layth Jabbar Ghali , 6 lat

PILNE❗️Bez operacji grozi mu amputacja nóżki... Asad potrzebuje pomocy!

Nasz synek miał urodzić się zdrowy. Czułam, że pod moim sercem rozwija się mój największy skarb. Nie przypuszczałam, że po narodzinach okaże się, że będzie potrzebował pilnej pomocy. Z dnia na dzień nasze życie zmieniło się w koszmar. Teraz liczy się tylko jedno – uratować sprawność Asada! O tym, że nasz syn urodzi się z defektami i z niepełnosprawnością dowiedziałam się od lekarzy dopiero po narodzinach. Razem z mężem przeżyłam ogromny szok. Wrodzona wada nogi - hemimelia piszczelowa, Dla lekarzy był to również niespotykany przypadek. Pierwszy raz mieli do czynienia z tak dużą wadą. Dla nich jedynym rozwiązaniem była amputacja kończyny.  W naszych sercach nie było zgody na taką możliwość. Jak sobie poradzimy? Co, jeśli naprawdę nóżkę trzeba będzie amputować? Baliśmy się jak nigdy dotąd. W Iraku nie dawano nam szans, ani cienia nadziei na sprawną przyszłość synka, a my przecież nie możemy się poddać! Przemierzając tysiące kilometrów trafiliśmy do Paley European Institute – i właściwie tu zaczyna się nasza historia.  Jesteśmy od ponad półtora roku w Polsce. Asad przeszedł już dwie duże operacje – jedna z nich to rekonstrukcja kolana, którego w ogóle nie miał w nóżce. Nóżce, którą inni lekarze chcieli amputować. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem i tak jak oczekiwali tego specjaliści… i my!  Po ostatniej operacji wniknęły ogromne komplikacje. Pojawiła się martwica nóżki i trzeba było ją ratować, a później wykonać przeszczepu skóry. Ból jaki towarzyszył naszemu dziecku, był nie do opisania. Nasze serca z każdym krzykiem Asada pękały bardziej… Nasz mały wojownik wycierpiał więcej, niż niejeden dorosły.  W tym momencie wada nogi się pogłębia, blokuje też wzrost kości udowej – musimy działać teraz, by nie było za późno! Dostaliśmy nadzieję i ostatnią szansę. Przed Asadem jeszcze wiele operacji, jednak najbliższa ma się odbyć w lutym 2022 roku. Kwota do zebrania na tę operację jest horrendalna. Zupełnie poza naszym zasięgiem. Jesteśmy zdruzgotani jego stanem zdrowia i niepewną przyszłością. Nasz synek ma już 3-latka, a nie wykonuje żadnych czynności samodzielnie. Nie chodzi, a by przemieścić się z jednego do drugiego miejsca, potrzebuje naszej pomocy. Serce mi pęka, kiedy widzę, jak na placu zabaw z powodu wyglądu jego nóżek dzieci uciekają od niego, a on tak by się chciał z nimi pobawić. Ludzie widzą, że się uśmiecham, ale w środku serce mi pęka i marzę, aby koszmar mojego synka się skończył. Czujemy się bardzo samotni. Z dala od naszego kraju, domu i najbliższej rodziny. Przylecieliśmy do Polski, szukając ratunku. Ratunku, który jest blisko, a zarazem tak daleko… Boimy się, że nie zdążymy uzbierać środków, że nie damy rady pomóc najważniejszej osobie w naszym życiu – naszemu dziecku!  Mama

26 770,00 zł ( 6,65% )
Brakuje: 375 463,00 zł
Natalia Musienko
Pilne!
Natalia Musienko , 15 lat

Wesprzyj Natalię w walce z SMA!

Każdego dnia obserwujemy, jak nasza córeczka traci siły i zdrowie. Coś, co jeszcze kilka dni temu nie sprawiałoby jej większego wysiłku, dziś staje się wyzwaniem nie do pokonania...  Wszystko to za sprawą straszliwej choroby, jaką jest SMA…  Natalia urodziła się 7 września 2009 roku – pozornie zdrowa, wypisana ze szpitala ze wzorową kartą. Uśmiechnięta, radosna i piękna. Do tej pory pamiętamy, jak dobrze było nam razem. Rodzice, straszy synek i córka – cała rodzina w komplecie. Z pewnością nasza historia wyglądałaby jak wiele innych, gdyby nie fakt, że do naszego spokojnego i szczęśliwego życia, nagle, zupełnie niespodziewanie dołączyła okrutna choroba....  U naszej córeczki zdiagnozowano rdzeniowy zanik mięśni – SMA1. To najcięższa i najbardziej agresywna postać choroby. SMA bez leczenia powoduje śmierć neuronów, odpowiedzialnych za pracę mięśni związanych nie tylko z ruchem, ale również z przełykaniem, oddychaniem i życiem… Obecnie Natalka ma już 12 lat, jednak nigdy nie postawiła swojego pierwszego kroku. Dzieci w jej wieku biegają, chodzą do szkoły, dorastają i zdobywają świat. Nasza córeczka porusza się wyłącznie na wózku i jest zależna od innych...  Choroba z każdym dniem zabiera jej wszystkie dotychczas nabyte umiejętności. Mięśnie Natalki słabną, dlatego coraz trudniej jej wykonywać nawet najprostsze czynności, takie jak jedzenie, pisanie, ubieranie się. Nasza córka traci kontrolę nad całym ciałem...  Gdybyśmy tylko mogli, zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, by Natalka była zdrowa, jednak coraz częściej czujemy się bezsilni... Natalka, by móc walczyć z nieuleczalną chorobą, by móc zatrzymać jej galopujący postęp, musi przyjmować lek, który jest niezwykle drogi. Niestety, jego koszt jest wielki, a czas działa na naszą niekorzyść...  Każda uciekająca minuta, każda godzina może sprawić, że kolejne mięśnie naszej córeczki będą obumierać.  Stanęliśmy przed wyzwaniem szybkiego zebrania ogromnej sumy pieniędzy. Niestety, kwota znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak błagać Was o pomoc!  Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie i może uratować życie naszej córki!  Rodzice Dowiedz się więcej:  ➡️ Natalka walczy z SMA! 💚

5 305,00 zł ( 0,33% )
Brakuje: 1 595 826,00 zł