Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franio Owczarz i Mikołaj Śledź
Franio Owczarz i Mikołaj Śledź , 7 lat

Franio i Mikołaj – dwaj dzielni bracia walczą o zdrowie!

Być może pamiętacie Frania. O jego życie walczyliśmy wspólnie, właściwie odkąd przyszedł na świat. Franek urodził się z ciężką wadą serca i chociaż operacje ratujące życie się udały, chłopiec wciąż potrzebuje wsparcia! Pomocy wymaga także starszy brat Frania – Mikołaj. Dlatego rusza zbiórka dla chłopców! Każda wpłata jest ważna! Marzena, mama chłopców: Wiele walk o życie nie pozostały bez wpływu na zdrowie Frania. Dziś mój młodszy synek wymaga pilnej rehabilitacji ręki i nogi, terapii Si, potrzebuje pomocy logopedy. Ma wadę serduszka, ale także powikłania w postaci hemiplegii lewostronnej ze spastyką (niedowład połowiczy lewej strony ciała). Okazało się także na jednym z badań, że nie słyszy – musi nosić aparaty słuchowe. Wkrótce po założeniu ortez konieczny będzie 2-tygodniowy turnus rehabilitacyjny. Tak wiele schorzeń i tylko jeden mały chłopiec… Miesięcznie wydajemy ogromne pieniądze na rehabilitację i prywatne badania. Niestety, choroby chłopców pozbawiły nas oszczędności… Często zastanawiamy się, skąd brać na terapię, wyjazdy na turnusy czy nawet leczenie dentystyczne, które musi odbywać się w klinice specjalizującej się w leczeniu dzieci z wadami serca.  Franio potrzebuje także specjalnego wózka aktywnego. Na rehabilitację jeździmy autobusem, 1,5 godziny w jedną stronę. Niedowład ciała i zmęczenie nie pozwalają synkowi pokonywać takiej trasy, często nie ma siły już iść, a ja go nosić. Dlatego wózek byłby dla nas ogromnym ułatwieniem. Niestety, jego koszt to ok. 6 tysięcy złotych… Mój starszy synek, Mikołaj, choruje na dystrofię mięśniową. To choroba nieuleczalna, a opóźnić jej rozwój może także tylko rehabilitacja. Mikołaj jest ogromnym wsparciem i idolem Frania. Jest bardzo dzielny, ale choroba go nie oszczędza… Koszty leczenia i rehabilitacji synów są gigantyczne. Rocznie w przybliżeniu to ok. 120 tysięcy złotych. To cena walki o zdrowie i sprawność. Cena, którą rodzice muszą ponosić sami. Ale skąd brać takie pieniądze, zwłaszcza jeśli jeden z rodziców nie może pracować? Opiekuję się synkami na co dzień, ale staram się angażować także w pomoc innym. Wiem, jakie to ważne… Jestem wolontariuszką w fundacji, która spełnia marzenia chorych dzieci. Chociaż w ten sposób mogę odwdzięczać się za pomoc, której sami doświadczamy. I o którą bardzo Was dziś prosimy… Każda złotówka jest ważna. To dodatkowe minuty rehabilitacji, część wizyty u specjalisty czy sprzętu rehabilitacyjnego. Za wszystko bardzo dziękujemy!

4 714 zł
Aleksandra Pyrdoł
Aleksandra Pyrdoł , 3 latka

Jedno dziecko, wiele chorób. Walczymy o przyszłość małej Oli!

Nie byliśmy na to gotowi. Oleńka miała urodzić się zdrowa. Myśleliśmy, że czwarta ciąża nie będzie nas w stanie niczym zaskoczyć. Stało się niestety inaczej, a dziś wiemy, że bardzo się myliliśmy. Nasza córka być może już zawsze będzie musiała walczyć o sprawne życie. Musimy jej w tym pomóc, jednak sami nie damy rady.  Nie tego się spodziewaliśmy. Chcieliśmy tulić ją w swoich ramionach tak szybko jak to będzie możliwe. Los chciał inaczej. Zaraz po urodzeniu u Oli zdiagnozowali zespół mnogich wad rozwojowych. Córeczka ma wrodzoną sztywność wielostawową, stopę piętowo-szpotawą, inne zaburzenia napięcia mięśniowego.  Ola nie rusza rączkami i nogami. Przez problemy z napięciem mięśniowym ma wiotką krtań, dlatego jej jedynym posiłkiem jest mleko. Jednak największym problemem jest nietrzymanie główki. Boimy się, że jej rozwój będzie zwalniał coraz bardziej… W chwili obecnej jest prowadzona przez wiele poradni i wymaga ciągłej rehabilitacji. Niestety tylko część z tych zajęć podlega refundacji, a jedna godzina w ciągu tygodnia to zdecydowanie za mało. By zawalczyć o przyszłość Oli, potrzebujemy ich zdecydowanie więcej. Ola ma trzy starsze siostry: 15-letnią Natalię, 13-letnią Kingę i 3-letnią Marię. Dziewczynki bardzo kochają siostrę. Są ogromnym wsparciem, pomocą i motywacją. Chciałyby ja tulić, karmić… Planują wspólne zabawy, wyjazdy, święta. Nie możemy im zagwarantować czy te wszystkie marzenia się spełnią. Choć z całego serca byśmy chcieli. Zdamy sobie też sprawę, że wszystkie córki tak samo potrzebują rodziców.  Do tej pory staraliśmy się sami opłacać rehabilitację córki, jednak z każdym miesiącem jest coraz trudniej.  Jako mama podjęłam się pełnej opieki nad córką, jednak moje wsparcie nie wystarcza.  Ola wymaga znacznie więcej opieki niż zdrowe dziecko. Rehabilitacja jest jedyną szansą, aby Ola mogła  w przyszłości chodzić i prowadzić normalne życie. Dlatego piszemy ten apel i prosimy – pomóż nam zawalczyć o samodzielną przyszłość Oli!  Rodzice Aleksandry

68 806 zł
Michalina Jarema
Michalina Jarema , 5 lat

Uśmiech, którego nie może zabrać choroba. Pomagamy Michalince!

W sierpniu 2019 roku na świat przyszła nasza ukochana córeczka Michalinka. Choć od połowy ciąży wiedzieliśmy, że Misia urodzi się z rozszczepem kręgosłupa i nie wiedzieliśmy w jakim stanie będzie – czekaliśmy gotowi, by przyjąć ją i kochać z całych sił. Diagnoza o rozszczepie dosłownie zwaliła nas z nóg. Każdy rodzic oczekuje, że jego dziecko będzie przede wszystkim zdrowe. Lekarze nie pozostawali nam jednak złudnych nadziei, a my z całych sił próbowaliśmy poskładać nasze rozbite na kawałki życie. Z czasem i wsparcie najbliższych, zrodziła się siła, by walczyć o swoje dziecko… Najważniejsze było dla nas, że Misia będzie z nami. Nie poddaliśmy się, a kolejne badania i diagnozy dawały światełko w tunelu... Misia nie miała wodogłowia, pojawiła się szansa, że stanie na nogi i zacznie chodzić! Odtąd wiedzieliśmy, że poradzimy sobie ze wszystkim. Nie zawsze jest łatwo, lecz dzięki ciężkiej pracy Michalinka ma szansę rozwijać się prawidłowo i dogonić swoich rówieśników. Gdy miała roczek, za nią już była ciężko operacja odkotwiczenia rdzenia i usunięcia tłuszczaka. Nie wszystkie korzenie zostały uwolnione, gdyż dalsza operacja niosła za sobą zbyt duże ryzyko. Po tygodniu wdała się martwica, podejrzewano również wyciek płynu rdzeniowego. Lekarze natychmiast podjęli decyzję o reoperacji. W najbliższym czasie czeka ją rezonans, który rzuci światło na planowanie dalszych zabiegów. Dzisiaj Michalinka ma już skończone dwa latka, a dopiero od niedawna zaczęła stawiać pierwsze samodzielne kroki. Wymaga ciągłej rehabilitacji, integracji sensorycznej. Ze względu na niepełnosprawność ruchową, znaczne osłabioną siłę mięśniową nóżek. Jej chód jest chwiejny, na szerokiej podstawie, ma patologiczną koślawość kolan oraz płasko-koślawe ustawienie stóp a jedna nóżka jest krótsza i cieńsza. Musi nosić ortezy, które trzeba zmieniać wraz z obuwiem ortopedycznym.  Córeczka jeszcze nie mówi, komunikacja z nią i rozwój mowy są zaburzone. By nauczyła się mowy potrzebuje specjalnego podejścia i pracy z neurologopedą.  Ze względu na brak postępów w rozwoju, nisko osadzone uszy, niepokojące wysunięcie języka, otwartą buzię oraz spore ślinienie, zalecono u Michaliny badania genetyczne. Te nie należą do refundacji, a ich koszt jest dodatkowym strzałem w nasz budżet.  Córa dzielnie walczy, a rehabilitacje przynoszą efekty. Dziś zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie dla mojej ukochanej córeczki. Pomimo tylu wad rozwojowych i napotkanych trudności jest wesołą i bardzo kontaktową dziewczynką. Każde wsparcie to szansa, by ułatwić jej start w przyszłość. rodzice Michaliny – Ania i Krzysztof Zobaczcie co słychać u Misi!

290 842 zł
Bartosz Zalewski
14 dni do końca
Bartosz Zalewski , 25 lat

Wypadek zniszczył życie Bartka - pomóż je odbudować!

Normalny dzień, który przerywa dźwięk telefonu. Wydarzył się wypadek, ale nikt nie wie nic więcej. Samochód Bartka wpadł w niekontrolowany poślizg i osunął się do rowu. Bartek stracił przytomność. Helikopter ratunkowy w drodze!  Kiedy na drodze wydarzy się wypadek samochodowy, liczą się dosłownie sekundy. Nigdy nie wiadomo, jakie obrażenia pojawiły się wewnątrz… Pierwsze słowa z ust lekarzy brzmiały jak koszmar – Bartek nie ma żadnych szans – doszło do rozległego uszkodzenia mózgu i zbudował się krwiak podtwardówkowy.  Lekarze nie dawali mu właściwie żadnych szans. Mówili, że umrze albo po prostu się nie obudzi. Przecież Bartek miał dopiero 22 lata! To wszystko nie mogło po prostu tak się skończyć! To nasz młodszy braciszek, z którym jeszcze tego samego dnia rano rozmawialiśmy przy śniadaniu. Dlatego każdego dnia walczyliśmy i modliliśmy się o jego zdrowie. Chcieliśmy, aby był w domu razem z nami. Nadzieja jest bardzo potrzebna, zwłaszcza kiedy każdego dnia budzisz się z myślą, że osoba, którą kochasz, wreszcie do Ciebie wróciła. Przez wiele dni każdego ranka wypatrywaliśmy cudu, który długo nie następował! Wreszcie zaczęły do nas płynąć dobre informacje – Bartek zaczął się wybudzać, odzyskał stan minimalnej świadomości. Aby pomóc osobie, która wybudza się ze śpiączki po urazie, potrzebna jest specjalistyczna opieka! Koszt miesiąca w specjalistycznym, przystosowanym ośrodku kosztuje 30 tys. złotych! Bez takiej opieki, nigdy nie uda się wrócić do sprawności, do chodzenia i mówienia… Ironią losu jest to, że Bartek przed wypadkiem planował zostać kierowcą zawodowym. Marzenie o tym, aby ponownie usiąść za kierownicą samochodu, nadal pozostaje jedynie marzeniem, teraz jeszcze bardziej odległym. Wierzymy jednak, że z Państwa pomocą uda mu się spełnić marzenia. Bartek ma szansę być jeszcze szczęśliwym, pełnym energii, patrzącym w przyszłość, a przede wszystkim zdrowym człowiekiem, jakim był przed wypadkiem.  Poruszymy niebo i ziemię, by wrócił do nas. Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia spędzimy bez niego, jednak oczami wyobraźmy, na następnych, widzimy go zasiadającego razem z nami do kolacji wigilijnej.  Bardzo prosimy o pomoc Rodzina Bartosza

36 811,00 zł ( 36,98% )
Brakuje: 62 711,00 zł
Adam Witkowski
Adam Witkowski , 43 lata

Ponad ćwierć wieku na wózku. Nie poddaję się!

W 1996 roku doznałem poważnego urazu rdzenia kręgowego po skoku do wody. Miałem wtedy 15 lat i głowę pełną marzeń. Tamtego dnia wykonałem ten ostatni, ten już niepotrzebny i jak się okazało, bardzo brzemienny w skutkach skok do wody. Ta decyzja na zawsze odmieniła moje życie. Od przeszło ćwierć wieku poruszam się na wózku inwalidzkim i potrzebuję stałej opieki. Uraz, którego doznałem w odcinku szyjnym, spowodował paraliż czterokończynowy. Mówiono, że od wczesnego dzieciństwa przejawiałem wiele talentów, szczególnie talent muzyczny. Moim marzeniem była zawodowa gra na gitarze. Większość wolnego czasu poświęcałem na ćwiczenie. Zaczynałem również komponować własne utwory, pisałem teksty. Wypadek raz na zawsze przekreślił moje plany – to było dla mnie i dla całej mojej rodziny ogromnym bólem. Z czasem nauczyłem się żyć z niepełnosprawnością. Nie zmieniła ona mojego sposobu bycia. Zawsze byłem i wciąż jestem uśmiechniętym i optymistycznie nastawionym do życia człowiekiem. Już poruszając się na wózku skończyłem szkołę średnią z wyróżnieniem i dostałem się na Politechnikę Warszawską na wydział Mechatroniki, który też ukończyłem z bardzo dobrymi wynikami. Było to okupione ogromnym poświęceniem ze strony moich rodziców i młodszej o 11 lat siostry. Rodzice ciężko pracowali i rezygnowali z wielu pragnień, aby zapewnić nam ciepły dom, wykształcenie i przede wszystkim dużo miłości. To oni nauczyli nas kochać i dbać o siebie. Nauczyli nas też miłości do zwierząt, zwłaszcza tych potrzebujących opieki człowieka, których nasz wspólny dom zawsze był pełen. Moim największym marzeniem jest to, aby kiedyś jeszcze móc skorzystać z życia i cieszyć się nim tak jak mogą to robić pełnosprawni ludzie. Jestem zdeterminowany i wierzę w to, że dzięki medycynie i rehabilitacji uda mi się odzyskać przynajmniej częściowo utraconą 25 lat temu sprawność ruchową. Najbardziej bym chciał, aby doczekali tego dnia moi rodzice, abyśmy mogli wspólnie się z tego radować. Na wózku inwalidzkim można żyć, ale żeby nie była to tylko wegetacja, potrzebna jest ciągła rehabilitacja i okresowe wymiany sprzętu rehabilitacyjnego i ortopedycznego, którego ceny są horrendalne. Adam

31 573,00 zł ( 65,22% )
Brakuje: 16 832,00 zł
Oliwier Magdziak
Oliwier Magdziak , 4 latka

Droga do sprawności - daj Oliwierowi szansę!

Od początku czułam, że z moim synkiem jest coś nie tak. Ja, matka dziecka, którą powinny zalewać fale szczęścia, byłam przerażona. Leżeliśmy 3 miesiące w szpitalu, a wokół nas dzieci z ciąż zagrożonych, skrajne wcześniaki, niemowlęta po operacjach. Wszystkie te maleństwa robiły postępy, zaczynały się ruszać, nawiązywać kontakt. Oliwierek tylko leżał, jakby świat go nie interesował, patrzył gdzieś przed siebie, a we mnie wzbierał strach! Lekarze nie umieli mi jasno powiedzieć, co się dzieje, dlaczego mój synek zachowuje się inaczej. Jedni bagatelizowali problem, inni wzruszali ramionami... Poza zaburzeniami neurologicznymi pojawiły się ogromne problemy z karmieniem. Oliwierek nie chciał jeść, a refluks dodatkowo to utrudniał. Czułam, że dzieje się wiele rzeczy naraz i czułam jednocześnie, że nikt nie chce i nie umie mi pomóc!  Niedowaga, niedokrwistość, intensywna rehabilitacja a mimo to żadnych postępów... Tego było już za wiele. Poprosiłam o rezonans główki i diagnozę, która wreszcie pozwoli nam umiejętnie podejść do tematu, znaleźć odpowiednie leczenie, rehabilitację... Żeby zacząć dziecko leczyć, najpierw trzeba znaleźć chorobę. U Oliwiera zdiagnozowano zaburzenia mózgu – nieokreślone, oraz opóźniony rozwój psychoruchowy. Syn wymaga intensywnej, ale bardzo kosztownej rehabilitacji.  Lekarze nie wykluczają jednocześnie, że jeśli teraz będziemy bardzo intensywnie pracować, za kilka lat, nasze dziecko dogoni swoich rówieśników i będzie normalnie funkcjonowało. Dla nas to w tej chwili jak światełko w tunelu. W zeszłym roku trafiliśmy na specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne i to, co się tam wydarzyło, przeszło nasze wyobrażenie. Oliwierek pierwszy raz w życiu samodzielnie raczkował, a nawet zaczął wstawać przy podparciu. Miałam łzy w oczach, patrząc na moje dziecko. Wszystko późno i po wielkim trudzie, ale jednak!  To wszystko oznacza, że dla Oliwiarka jest nadzieje. Chcieliśmy leczenie udźwignąć sami (nawet nie zrezygnowałam z pracy), ale z miesiąca na miesiąc potrzeba go coraz więcej. Rehabilitacja potrzebna jest właściwie ciągle.  Prosimy Was o pomoc, bez której nie zdołamy walczyć o nasze dziecko. Dla nas ta walka to jedyna nadzieja! Mama  

18 156,00 zł ( 41,71% )
Brakuje: 25 364,00 zł
Piotr Wolak
Piotr Wolak , 36 lat

Tracę oddech, zabija mnie choroba... Błagam, nie pozwól mi umrzeć❗️

Mam na imię Piotr, mam 33 lata i proszę o pomoc, bo umieram… Zamiast cieszyć się życiem, ja boję się, co przyniesie każdy dzień... Cierpię na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Z każdym miesiącem słabnę, ale nie poddaję się... Ta zbiórka to moja rozpaczliwa walka. Walka o życie... Błagam o pomoc, tak ciężko prosić o własne życie, ale to prawda – bez Ciebie czeka mnie tylko śmierć! Nie pamiętam już, jak to jest – mieć władzę w rękach i nogach, moje leżą bezwładnie na łóżku. Przestałem mówić… Teraz choroba zabiera mi także oddech. Nie chcę udusić się i umrzeć! Życie jest ogromną wartością, wie to najbardziej ten, który może je stracić... Ja żyję dzięki Wam - Darczyńcom Siepomaga, bo to Wy okazaliście mi serce i wsparcie... Przechodzę leczenie komórkami macierzystymi, w moim przypadku to jedyna szansa, by powstrzymać tę  chorobę. Jestem po 11 podania komórek macierzystych. Czuję się lepiej, nie choruję, nie zapadam na infekcję, które są dla mnie śmiertelnie niebezpieczne. Niestety leczenie trzeba kontynuować i dlatego błagam o pomoc... Zachorowałem, gdy miałem 6 lat… Byłem słabszy niż inne dzieci, nie biegałem, nie skakałem, miałem trudności z wchodzeniem po schodach. To, co brano za zwykłą niezdarność, okazało się pierwszymi objawami nieuleczalnej, śmiertelnej choroby. Dystrofia mięśniowa Duchenne’a. Jeden uszkodzony gen prowadzi do tego, że moje mięśnie nieodwracalnie znikają z każdym dniem… Najpierw słabną ręce, nogi, ciało. Potem choroba atakuje mięśnie układu pokarmowego – odbiera zdolność do jedzenia i mówienia - i oddechowego… To najcięższa i najbardziej śmiertelna postać zaniku mięśni. Dystrofia sprzężona jest z płcią. Zabija tylko chłopców. Miałem 13 lat, kiedy wylądowałem na wózku inwalidzkim. W czasie, w którym inni chłopcy biegali po korytarzach i kopali piłkę, ja walczyłem o to, by w ogóle się ruszyć. Dziś moje nogi leżą bezwładnie, jakby ich nigdy nie było. Poruszam jeszcze rękami, lecz też coraz słabiej… Jedyne, na czym mi zależy, to by zatrzymać jeszcze oddech. By żyć…  Kilka lat lat temu cudem wymknąłem się śmierci. Mój stan zdrowia pogorszył się drastycznie z dnia na dzień. Czułem, że tracę oddech, aż w końcu zanikł całkowicie… Na Oddziale Intensywnej Terapii uratowano mi życie. Lekarze natychmiast założyli mi rurkę tracheotomijną, podłączono mnie pod respirator… 2 tygodnie strachu, czy tym razem to koniec, czy też uda się jeszcze wykraść śmierci trochę czasu. Dziś wiem, że każda infekcja dróg oddechowych będzie dla mnie śmiertelna – mięśnie układu oddechowego są już tak słabe, że zwykły katar czy przeziębienie będzie dla mnie oznaczać śmierć. Moi rodzice walczą o mnie od momentu, gdy tylko dowiedzieli się, że jestem chory. Są zrozpaczeni. Nasze życie podporządkowane jest jednemu – walce z chorobą i śmiercią. Na to poszły wszystkie pieniądze, jakie kiedykolwiek mieliśmy. Rodzice wysłali tysiące listów z prośbą o pomoc… Dzięki temu, że znaleźli ludzi o dobrym sercu, którzy pomogli opłacić moje leczenie, wciąż żyję. Jedynym sposobem, by uratować moje życie, jest przeszczep komórek macierzystych – to szansa na powstrzymanie postępu choroby! Choćby minimalne… Nowe komórki w moim organizmie pozwolą mi też być silniejszym… Jedno podanie to koszt prawie 20 tysięcy złotych. Skąd wziąć takie pieniądze? Bez pomocy ludzi wielkiego serca by się nie udało. Rehabilitacja też kosztuje, pochłania wszystkie środki moich rodziców... Całymi dniami piszę prośby o pomoc i szaleję ze strachu, co ze mną będzie, skąd wziąć pieniądze… Wiem, że to leczenie to dla mnie jedyna szansa, jedyny ratunek, jedyna nadzieja, by żyć... Chciałbym obudzić się pewnego dnia, w którym okazałoby się, że to wszystko koszmar. Że nie ma choroby, a ja jestem zdrowy i będę żyć… W takie cuda nie wierzę. Wierzę jednak w inne… Cudem jest dla mnie każdy dzień, w którym jeszcze oddycham, żyję. I chcę tylko jednego – to, by tych dni było jak najwięcej… To będzie moim cudem. Cudem, który możesz mi dać tylko Ty… Błagam o dalsze wsparcie - podanie komórek muszę mieć minimum trzy razy w roku. Roczne leczenie będzie mnie kosztować 60 tysięcy złotych. Ja nie proszę o pieniądze, proszę o życie... Bez Waszej pomocy umrę. Jeszcze raz z całego serca dziękuję. Piotrek

61 073 zł
Kira Zurawska
Kira Zurawska , 9 lat

Jest szansa na samodzielność! Uratuj przyszłość Kiry – to jest możliwe!

Moja córeczka, Kira urodziła się w zamartwicy, z poważnym niedotlenieniem. Byłam okrutnie przerażona i bałam się, że w każdej chwili usłyszę najgorsze... Komplikacje zaprowadziły Kirę na oddział intensywnej terapii. To były najdłuższych 14 dni w moim życiu! Dzięki Bogu kryzys minął i dwa tygodnie później przeniesiono nas na oddział dziecięcy. Problemy nie odstępowały nas jednak na krok. U Kiry zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Jedyne co widziałam, to wózek inwalidzki... W poszukiwaniu specjalistów jeździliśmy po całej Ukrainie, praktycznie nie mieszkaliśmy w domu, ale nasza ciężka praca zaowocowała - Kira nauczyła się siedzieć, czołgać, chwytać, pojawiły się pierwsze słowa... Choć jej rozwój wciąż odbiega od tzw. normy i zawsze będzie zmagała się z ograniczeniami swojego ciała, to jednak jest szansa, by mogła być w przyszłości samodzielna i zaradna. Zdecydowaliśmy się przyjechać do Polski ze względu na rehabilitację – jest na wyższym poziomie niż w Ukrainie. Dzisiaj mieszkamy w stolicy, co daje nam dostęp do najlepszych specjalistów. Dotychczasowe konsultacje budzą w nas ogromną nadzieję i radość. Lekarze i fizjoterapeuci widzą w niej ogromny potencjał. Przede wszystkim jej stan może się polepszyć i przy regularnym wspieraniu rozwoju Kira może zacząć chodzić! To najlepsze wieści jakie mogą usłyszeć rodzice dziecka z porażeniem mózgowym. Za tym marzeniem, niestety stoją ogromne kwoty. Nasze oszczędności się kończą, nie przewidzieliśmy tak obiecujących prognoz. Stawką jest przyszłość i zdrowie naszej iskierki. Jedyną opcją jest nasza gorąca prośba o wsparcie. O danie szansy tej małej istocie na pokonanie własnych przeszkód. Nie spodziewaliśmy się, że wyjazd do Polski okaże się dla Kiry takim przełomem. Mając świadomość takiej szansy, pragniemy o nią zawalczyć. Dla dobra naszego dziecka – to jest najważniejsze dla każdego rodzica. Olesia, mama Kiry  

9 384,00 zł ( 7,87% )
Brakuje: 109 765,00 zł
Mateusz Soroka
Mateusz Soroka , 36 lat

Odzyskać życie, które odebrała tragedia! Pomocy!

Świadomość, że jedna chwila może zmienić całe życie jest przerażająca. Mateusz miał rodzinę, plany i marzenia na przyszłość, a wystarczyło zaledwie kilka sekund, aby splot niefortunnych wydarzeń przekreślił dosłownie wszystko...  Mateusz ma 33 lata i od urodzenia nie słyszy. Pomimo wrodzonego braku słuchu, zawsze świetnie radził sobie w życiu. Założył rodzinę – ma dwójkę wspaniałych synów, znalazł dobrą pracę i realizował swoje pasje. Nieocenionym wsparciem od zawsze była dla niego żona, która podobnie jak on – nie słyszy.  Niestety, spokojne i pełne szczęścia życie jego rodziny legło w gruzach, gdy w październiku Mateusz doznał poważnego wypadku. Podczas wichury został przygnieciony przez spadające drzewo. W krytycznym stanie został przewieziony do szpitala, gdzie zaczęła się dramatyczna walka o jego zdrowie.  Mateusz doznał urazu czaszkowo-mózgowego, licznych złamań kości czaszki oraz stłuczenia mózgu. Pojawił się krwotok mózgowy o mnogim umiejscowieniu, niedowład prawej strony ciała oraz afazja....  Po kilku tygodniach stan Mateusza zaczął się stabilizować. Jednak do dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka. Mateusz porusza jedynie lewymi kończynami. Niestety to za mało, aby swobodnie się  komunikować i używać języka migowego.  Mateusz naprawdę daje z siebie wszystko, dzielnie walczy i pokazuje swój hart ducha. Jednak dziś już wiemy, że to nie wystarczy...  Niestety, wszystkie oszczędności naszej rodziny zostały już wyczerpane, a leczenie Mateusza wymaga jeszcze dużego nakładu finansowego, który nie jest przez nas do udźwignięcia! Intensywna rehabilitacja to nasza jedyna szansa, by Mateusz ponownie odzyskał sprawność, wrócił do żony i dzieci. Koszty z tym związane przerażają, dlatego prosimy, pomóż nam... Rodzina 

18 110,00 zł ( 25,18% )
Brakuje: 53 795,00 zł