Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Biziewska
4 dni do końca
Ewa Biziewska , 37 lat

By rodzina mogła żyć bez strachu o każdy kolejny dzień...

Każdy ocenia wagę problemów na podstawie własnych doświadczeń. Problemy, które dopadły tę rodzinę, nieustannie się piętrzą, sprawiając, że codzienność to ciężka walka. Brakuje pieniędzy na odzież, środki czystości, a nawet na jedzenie. Nikt nie powinien się martwić, czy będzie miał kolejnego dnia czym nakarmić swoje dzieci. By móc żyć i bez strachu wchodzić w każdy kolejny dzień rodzina z Wrocławia potrzebuje Twojej pomocy.     Marcin jest głową 7-osobowej rodziny. Niestety przez swoją niepełnosprawność nie jest w stanie podjąć pracy i utrzymać bliskich. Cierpi na chroniczny ból i zapalenie trzustki. Jego żona opiekuje się dziećmi, w tym najmłodszym 15-miesięcznym synkiem. Najstarsza córka ma 16 lat, jeszcze się uczy i nie jest w stanie wspomóc finansowo rodziców. Cały dochód rodziny to niespełna 4000 zł. Koszty życia tak licznej rodziny znacznie przewyższają tę kwotę.      Bardzo prosimy o pomoc. Chcemy przede wszystkim stworzyć małym dzieciom normalny dom, gdzie rodzicie, nie muszą się martwić czy będzie co włożyć do garnka. Ciepło domowego ogniska i poczucie bezpieczeństwa to podstawowe potrzeby każdego człowieka. Zebrana kwota będzie wydatkowana na bieżące potrzeby rodziny. Dziękujemy, Biscy

1 000 zł
Daniel Sinocha
7 dni do końca
Daniel Sinocha , 45 lat

Samodzielne kroki to marzenie Daniela - pozwól mu znów normalnie żyć!

Pamiętam ten wspaniały czas, gdy miałem perspektywy na przyszłość, plany dla siebie i mojej rodziny. Każdy dzień przybliżał mnie do ich realizacji. Chciałem wieść szczęśliwe, rodzinne życie, tymczasem los napisał całkiem inny scenariusz… W 2011 roku zawalił się mój świat. Wykryto u mnie guza móżdżku i musiałem jak najszybciej poddać się skomplikowanej operacji. Niestety, zabieg pociągnął za sobą łańcuch dalszych konsekwencji. Doznałem rozległego paraliżu, a lekarze dawali mi zaledwie pół roku życia! Dziś, gdy wracam pamięcią do tamtych słów, przeszywa mnie dreszcz przerażenia. Nie poddałem się jednak i gdy leżałem w szpitalu, wpatrywałem się w zdjęcia moich ukochanych dzieci. Wiedziałem, że nie mogę ich zawieść, że muszę przetrwać to piekło, aby do nich wrócić. Po ośmiu miesiącach zacząłem odzyskiwać czucie w górnej części ciała na tyle, że mogłem usiąść na wózku inwalidzkim.  Miałem w sobie wielką determinację, co w połączeniu z ogromem pracy i zaangażowaniem w codzienną rehabilitację, umożliwiło mi dalszą walkę o sprawność, o to, by móc stanąć na własne nogi. Wszystko wymaga jednak czasu. Na dzień dzisiejszy jestem w stanie poruszać się przy pomocy chodzika i jeździć specjalnie do tego przystosowanym rowerem. Wciąż daleko mi jednak do tego, by samodzielnie funkcjonować.  Potrzebuję regularnej rehabilitacji pod okiem specjalistów, na którą mnie nie stać. Utrzymuję się z renty. Przez kilka lat opiekowała się mną moja schorowana mama, która zmarła po wyczerpującej walce z nowotworem. Pobyt na turnusie rehabilitacyjnym jest moim marzeniem i szansą na lepsze jutro. Proszę, pomóż mi!  Daniel

7 107,00 zł ( 49,48% )
Brakuje: 7 255,00 zł
Adam Majewski
Adam Majewski , 49 lat

Pląsawica odebrała dotychczasowe życie Adamowi! Potrzebna jest operacja!

Adam był aktywnym zawodowo człowiekiem, pracował jako kierowca... przejechał tyle kilometrów, że mógłby kulę ziemską okrążyć dwa, albo nawet trzy razy. Ja już nie pamiętam, ile ich było, on przez chorobę też nie. Z dnia na dzień widzę, jak gaśnie, jak się zamyka w swoim świecie, bez kontaktu, bez radości z życia.  Staramy się na tyle po ile pozwalają jego możliwość funkcjonalne angażować go w życie, w zwykła codzienność. O tym, jak wygląda życie z chorobą Huntingtona, wiedziałam już dużo wcześniej. Mama Adama także cierpiała na pląsawicę. Zawsze gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że Adam może odziedziczyć po niej tę chorobę, tak tez się stało. Nazwa choroby brzmi tajemniczo, a zatem czym jest pląsawica Huntingtona?  Pląsawica Huntingtona (nazywana też chorobą Huntingtona) to postępująca choroba neurodegeneracyjna, która powoduje obumieranie neuronów w mózgu. Niektórzy pacjenci opisują ją jako połączenie chorób Parkinsona, Alzheimera oraz choroby neuronów ruchowych. Objawia się zaburzeniami emocji (zmiany nastroju, drażliwość, depresja) i upośledzeniem pamięci oraz koordynacji fizycznej, zwykle po ukończeniu przez chorego 30. roku życia. Choroba zabija powoli – w ciągu 10 do 20 lat od wystąpienia objawów. Można łagodzić objawy, ale nie udawało się dotychczas powstrzymać jej postępu. Według statystyk pląsawica Huntingtona występuje u 12 osób na 100 tys., zwykle rodzinnie. Połowa dzieci chorego dziedziczy mutację, która ujawnia się dopiero po latach. Przyczyną pląsawicy jest nieprawidłowe działanie genu kodującego białko huntingtynę. Normalna huntingtyna ma duże znaczenie dla rozwoju mózgu, natomiast patologiczna niszczy komórki nerwowe. Aby powstała, gen musi zostać odczytany i "przetłumaczony" na mRNA - instrukcję, dzięki której komórka wyprodukuje huntingtynę. Badania genetyczne to był cios. Potwierdziło się, że choruję na pląsawicę. To był kres naszego dotychczasowego życia a jedocześnie wyrok dla Adama- choroba zabija powoli- w ciągu 10-20 lat.. Choroba zamknęła go w swoim uścisku, zaczął milknąć, ruchy niekontrolowane ciała stały się u niego normalnością…  Zaczęłam szukać informacji jak mu pomóc i znalazłam sposób. Szansę na powrót do normalności, na życie daje operacja. Wszczepienie neurostymulatorów – operacja ta polega na wszczepieniu stymulatorów do mózgu, po jednym dla każdej półkuli. Jest to innowacyjna metoda stosowana u osób chorych na pląsawicę przez neurochirurga ze szpitala w Kluczborku. Wyniki są naprawdę zaskakujące. Dostał nadzieję, nadzieję na życie, nadzieję na lepsze jutro, na życie…  Niestety operacja nie jest ona refinansowana przez NFZ, a jej koszty przekraczają nasze zdolności finansowe. Serce mi się kraje jak siedząc w poczekalni u neurologa pytam go, czy mam o czymś porozmawiać z lekarzem, czy potrzebuje jakiegoś wsparcia, środków ortopedycznych typu wózka inwalidzkiego on po chwili milczenia odpowiada, „nie trzeba, będzie operacja będzie lepiej...” Nie chce mu tej nadziei odbierać, wiem, ze proszę o dużo, ale razem damy radę. Każdy gest jest nieocenionym wsparciem, gdyż realnie wpływa na przyszłość Adama

6 420,00 zł ( 4,64% )
Brakuje: 131 878,00 zł
Martyna Midura
Martyna Midura , 13 lat

Choroba, która codzienność zmienia w udrękę...

Jak wytłumaczyć dziecku, dlaczego jest chore, skoro sama każdego dnia zadaję sobie to pytanie.  Jak wytłumaczyć, dlaczego musi cierpieć i czy kiedyś będzie lepiej? Nie wiem, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, by uratować przyszłość Martynki! Moja córka od lat zmaga się z zapaleniem skórno-mięśniowym. Mimo że jesteśmy pod stałą opieką reumatologa, choroba wciąż atakuje. Osłabione mięśnie powodują problemy w wykonywaniu codziennych czynności. Stan psychiczny córeczki wciąż się pogarsza. Brak kontaktu z rówieśnikami, ból i coraz to nowe ograniczenia sprawiają, że córeczka zamyka się w sobie. Nie mogę na to pozwolić, dlatego proszę – pomóż nam!

1 766 zł
Łukasz Walaszek
Pilne!
Łukasz Walaszek , 38 lat

PILNE❗️35 lat i wyrok śmierci - pomóż Łukaszowi wygrać z glejakiem i ŻYĆ!

PILNE❗️Mam 35 lat i zamiast robić plany na resztę długiego, szczęśliwego życia toczę walkę o to, by w ogóle trwało... Pod koniec zeszłego roku na mnie i moją rodzinę spadła druzgocąca diagnoza. Mam złośliwy, agresywny nowotwór mózgu - glejak w IV, najgorszym stopniu zaawansowania... Leczenie, kosztujące 200 tysięcy złotych, jest moją jedyną szansą na życie. Inaczej ten nowotwór to wyrok śmierci... Drodzy znajomi, przyjaciele i Wy - anonimowi Pomagacze, ludzie o wielkich sercach - zwracam się do was z ogromną prośbą o ratunek. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek i kogokolwiek będę błagał o pomoc. Nie sądziłem, że w wieku 35 lat będę zmagać się ze śmiertelną chorobą, że znajdę się na tej stronie... W najgorszych koszmarach nie przypuszczałem, że życie szykuje dla mnie taki przerażający scenariusz. Zawsze starałem się dawać sobie radę sam... Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że byłem wesołym człowiekiem, pełnym energii, chęci do życia i działania. Pracowałem i mieszkałem w Holandii. Z optymizmem patrzyłem w przyszłość. Dwa lata temu coś się zmieniło. Nagle zacząłem się źle czuć... Na początku wydawało się, że to nic groźnego - przemęczenie, przepracowanie... Niepozorne zawroty głowy, omdlenia... Z dnia na dzień dolegliwości jednak się nasilały... Dostałem udaru. Najadłem się wtedy strachu... Trafiłem do neurologa, przeprowadzone badania nie wykazały czegoś niepokojącego. Wydawało się, że to najgorsze, co może mnie spotkać i że będzie tylko lepiej... Kilka miesięcy temu objawy wróciły ze zdwojoną siłą... Kiedy straciłem przytomność, wezwano pogotowie. Wylądowałem w szpitalu w Holandii, gdzie trafiłem na stół operacyjny. W trakcie operacji pobrano mi kawałek tkanki mózgowej do badań. 48 godzin po operacji w miejscu pobranej tkanki dostałem wylewu... Moje życie było w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Liczyły się minuty... Potrzebna była natychmiastowa operacja, po której wystąpił paraliż całej lewej strony ciała. Byłem załamany, okazało się jednak, że to dopiero początek moich zmartwień... Po otrzymaniu wyników badań nadeszła rozpacz... Mój świat się zawalił, a wszystko, co było wcześniej, przestało mieć znaczenie. Nowotwór... Glejak IV stopnia. Bardzo złośliwy, śmiertelnie niebezpieczny i trudny do leczenia... W szpitalu przebywałem 3 tygodnie. Po początkowym szoku przyszła nadzieja i determinacja do walki. W Holandii umieścili mnie jednak w hospicjum bez żadnego dalszego planu leczenia. Wraz z rodziną postanowiliśmy o natychmiastowym transporcie do Polski. Szansę na życie dostałam od szpitala w Lublinie. Tam stosują jedną z najnowocześniejszych metod walki z tym nowotworem, jaki mnie zaatakował - terapią nanotermicznę. Nanocząsteczki hamują odrastanie guza, a nawet powodują jego cofanie. Niestety, nie jest to leczenie refundowane. Jego cena jest dla mnie i mojej rodziny niewyobrażalna... Kosztuje ponad 200 tysięcy złotych! Terapię trzeba przeprowadzić szybko, bo glejak jest jak tykająca bomba... Bez leczenia to po prostu Błagam Was o pomoc, każda złotówka się liczy. Dla mnie to leczenie to jedyna szansa nie tylko na powrót do zdrowia i normalności, ale i na życie... To szansa, że dla mojej rodziny nie będę tylko wspomnieniem. Mam 35 lat, nie chcę jeszcze umierać... Błagam o wsparcie, trzymajcie za mnie kciuki i módlcie się za mnie. Łukasz

19 607 zł
Cezary Olbracht
Cezary Olbracht , 15 lat

Nadzieja silniejsza od autyzmu... Pomagamy Cezaremu!

Cezary na co dzień jest bardzo energicznym i sympatycznym chłopcem z zaburzeniem ze spektrum autyzmu. Czarek ma wiele marzeń, wiele planów na życie, co jest bardzo charakterystyczną cechą jego zaburzenia. Nasz synek bardzo lubi podróże z mamą jak i z tatą. Dzięki zbiórce chcielibyśmy zebrać środki na turnus rehabilitacyjny. Cezary jest bardzo mądrym dzieckiem, lecz potrzebuje ciągłej uwagi opiekuna podczas podróży. Lubi jeździć rowerem z mamą, więc są plany sfinalizowania zakupu roweru rehabilitacyjnego podwójnego. Szybko traci siły, a chcemy, by się nie poddawał i dążył do celu, a przy tym mógłby bezpiecznie podróżować. Pomóżmy razem spełnić dziecięce marzenia...Dziękujemy za wszelką pomoc! Rodzice Czarka ➡️ Licytuj i pomóż Czarkowi!

2 348 zł
Urszula Gutowska
Urszula Gutowska , 4 latka

By móc wyszeptać jej do uszka, jak bardzo ją kochamy... Pomagamy Uli!

Patrzymy na naszą piękną córeczkę Ulę i wiemy, że doskonalszej nie mogliśmy sobie wymarzyć. Chcemy zapewnić jej dobrą i bezpieczną przyszłość. Niestety coś stoi na naszej drodze. Jest to choroba. Przeszkoda nie do pokonania w pojedynkę....  Mimo wielkiej wiary w to, że Ula urodzi się w pełni zdrowa, los zaskoczył nas chorobą. Ulcia urodziła się z niedowładem obwodowym lewostronnym, wrodzoną wadą lewej małżowiny usznej, a także asymetrią twarzy oraz niedosłuchem ucha lewego. Od samego początku konsultujemy córeczkę u licznych specjalistów. Z wizyt tych wynika, że Ula będzie potrzebować aparatu słuchowego, a w późniejszym czasie także poważnej operacji.  Już dziś wiemy, że leczenie córeczki pochłonie ogromne sumy pieniędzy. Nasza córeczka bardzo szybko rośnie, a kolejne badania mogą otwierać nam drogę do zabiegu. Musimy być gotowi, gdy przyjdzie odpowiedni czas, dlatego już teraz prosimy Was o pomoc, o szansę na lepszy rozwój naszej córeczki! Paweł i Sonia, rodzice

9 008 zł
Zygmunt Serówka
3 dni do końca
Zygmunt Serówka , 65 lat

"Płonąłem żywcem, cudem przeżyłem..." – potrzebna pomoc dla Zygmunta!

Od tragicznego wypadku minęły już 2 lata. Zygmunt żyje, choć lekarze dawali mu tylko 2% szans... Płonął żywcem! Doznał poparzeń III stopnia... Walczył z paraliżującym bólem, bo bardzo chciał tu zostać. Udało się, jednak potrzebuje ogromu wsparcia, by móc funkcjonować. Potrzebna pomoc! Dzisiaj Zygmunt jest już w domu po wielomiesięcznych pobytach w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych. Potrzebuje stałej opieki – ma amputowaną prawą rękę, a lewą pokrywają blizny ograniczające ruch. Trzeba go myć, karmić, poić i pomagać mu we wszystkich czynnościach. W pożarze ucierpiały również nogi i dziś Zygmunt ma niedowład kończyn dolnych. Nie może chodzić... Dla Zygmunta jedyną nadzieją jest intensywna i niestety bardzo kosztowna rehabilitacja. Po wielu miesiącach ciężkiej walki są jużp ierwsze postępy! Przy pomocy rehabilitantów Zygmunt zaczął stawiać pierwsze kroki. To dla niego ogromne szczęście i nadzieja, że będzie tylko lepiej! Ma o co walczyć. Codzienność Zygmunta to nieustanna batalia z przeciwnościami losu. On się jednak nie poddaje, bo chciałby żyć w miarę normalnie. Tak po prostu... Przed nim jeszcze daleka droga, którą przejść może tylko z pomocą! Zygmunt mieszka w starym doku, niedostosowanym do potrzeb osób niepełnosprawnych. Marzy o łazience, w której mógłby się swobodnie wykąpać. Większość dnia, gdy nie ma nikogo przy nim, po prostu leży w łóżku. W łóżku jest też myty. Wciąż jednak wierzy w lepsze jutro, na które ma szansę! Bardzo prosimy o wsparcie i pomoc dla Zygmunta, dajmy mu nadzieję na normalne życie Historia Zygmunta: Boże Narodzenie - dzień, w którym wszyscy życzą sobie szczęścia i zdrowia, odebrał mi wszystko. Zostawił ból i cierpienie do utraty przytomności. Płonąłem żywcem. Cudem przeżyłem... Los nie był dla mnie łaskawy. W wieku 12 lat maszyna sieczkarnia wyrwała mi rękę. Zastępowała ją proteza, którą tego feralnego dnia miałem na sobie... Gdy zacząłem się palić od świeczki przy kominku, trudno mi było się ratować przez ograniczenia ruchowe. Proteza zaczęła palić się najszybciej. Cierpiałem okrutnie, w chmurach dymu walczyłem o życie, aż do utraty przytomności... Doznałem poparzeń III stopnia większości ciała. Lekarze zdecydowali się wprowadzić mnie w śpiączkę farmakologiczną (w której byłem przez 3 miesiące). Mój stan był krytyczny, dawali mi 2 % na przeżycie. To cud, że tu jestem...  Rany się zabliźniają po licznych operacjach i przeszczepach skóry, jednak w nogach jest niedowład z powodu przeżytego szoku, na skutek czego zostały uszkodzone nerwy. Natomiast ręka - jedyna jaką mam, jest bezwładna. To właśnie nią walczyłem z ogniem o życie... Ręka uległa największym poparzeniom. Dzisiaj w 100% jestem uzależniony od osób trzecich. Sam nic nie jestem w stanie zrobić: zjeść czy nawet się podrapać, a ciało strasznie mnie swędzi, bo całe pokryte jest gojącymi się bliznami.  Na chwilę obecną przebywam w domu, bo koszty leczenia i rehabilitacji były ogromne, a wszystkie oszczędności, jakie posiadałem, się skończyły. Sytuacja znowu jest tragiczna... Pilnie potrzebuję rehabilitacji! W przeciwnym razie cała moja praca, ból i cierpienie w walce o odzyskanie sprawności i chodzenie pójdą na marne... Dlatego z całego serca proszę o wsparcie, każda złotówka będzie dla mnie kolejnym krokiem do odzyskania sprawności.  Wiem, że mogę stanąć na nogi i chodzić! Bardzo proszę o pomoc! Zobacz, jak Zygmunt się nie poddaje

138 449,00 zł ( 91,53% )
Brakuje: 12 796,00 zł
Filip Światowiec
Filip Światowiec , 26 lat

Trudna walka Filipa o lepszą przyszłość! SM nie może wygrać!

Filip jest 24-letnim studentem Politechniki Krakowskiej. Jego zamiłowanie do architektury międzywojennej Krakowa, a także pasje związane z projektowaniem samochodów skłoniły go do powrotu z długoletniej emigracji do Polski, gdzie z fascynacją odnajduje swoje korzenie.  Filip od dzieciństwa dorastał u boku chorej na stwardnienie rozsiane mamy. To doświadczenie choroby w rodzinie inspirowało go do niesienia pomocy niepełnosprawnym, poprzez angażowanie się w wolontariat. Niestety, także i jemu choroba SM pokrzyżowała przygodę życiową związaną z edukacją oraz nowym życiem w ojczyźnie, odbierając mu siły i koncentracje. Wszystkie jego projekty i marzenia zostały zawieszone. Ponad roczna, programowa terapia lekowa, niestety, nie przywróciła sprawności Filipowi. Istnieje duża nadzieja w leku, który nie jest refundowany, a który mógłby zahamować i wycofać rozwój choroby. Filip się nie poddaje i wraz ze swoimi bliskimi prosi Was bardzo o wsparcie finansowe. Pomóżcie! Bliscy Filipa

2 952,00 zł ( 17,84% )
Brakuje: 13 591,00 zł