Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jadwiga Ładniak
Zobacz rezultat zbiórki
Jadwiga Ładniak

60 tysięcy do 15 lipca. Ratujemy życie Jadwigi!

Dzięki Waszej pomocy udało nam się zebrać prawie 95% potrzebnej kwoty w ekspresowym tempie! Brakującą sumę dołożyła Fundacja Kawałek Nieba. Bardzo dziękujemy! Czekamy również na informacje dotyczące zabiegu i stanu zdrowia Pani Jadwigi.

55 455,00 zł ( 100% )
Udało się!
Nikola Pastwa
Zobacz rezultat zbiórki
Nikola Pastwa

Milczące słoneczko

6-letnia Nikola, tak samo jak jej siostra bliźniaczka, cierpi na rzadkie wielonarządowe schorzenie genetyczne - stwardnienie guzowate. Choroba powoduje pojawianie się licznych zmian, guzków w płucach, nerkach, wątrobie, sercu, na skórze, a nawet w mózgu. U obu sióstr wystąpiła także padaczka. Nikolka pierwszy napad epilepsji przeżyła w wieku 3 miesięcy. Dziewczynka ma także zdiagnozowany autyzm, nie mówi i jest opóźniona intelektualnie. Według lekarzy to niemal cud, że nauczyła się chodzić. Rokowania co do przyszłości sióstr są bardzo niepewne... Nikolka jest cudownym, pogodnym dzieckiem, ale z jej ust nie padło dotychczas ani jedno słowo. Właśnie dlatego rodzice nazywają ją "milczącym słoneczkiem". Robią wszystko, aby ta ich kruszynka była jak najszczęśliwsza i żeby na jej buzi jak najczęściej pojawiał się rozbrajający uśmiech. Od dawna marzyli, aby zrobić jej prezent w postaci dużego, bujanego kosza. Już jakiś czas temu zauważyli, że na placu zabaw ich córka zawsze wybiera wszelkiego rodzaju huśtawki. Wprawdzie nie może opowiedzieć o swoich pragnieniach, ale wystarczy spojrzeć na jej ruchy, mimikę i wesołe iskierki w oczach, żeby wiedzieć, że bujanie sprawia jej ogromną przyjemność. Wraz z końcem wakacji mała dziewczynka przekonała się, że marzenia mają wielką moc. Najpierw na podwórku stanął duży, podwieszany, wiklinowy kosz ze stelażem. Nikola nie potrzebowała dużo czasu, żeby oswoić się z nowym sprzętem. Od razu wiedziała, do czego służy, wygodnie się w nim rozsiadła i czekała, aż rodzice zaczną ją huśtać. Kolejne ciepłe dni także spędziła bawiąc się i odpoczywając w koszu. Widać było, że czuje się w nim bezpieczna i zrelaksowana, a rodzice nie musieli się martwić, że zrobi sobie jakąś krzywdę. Na Nikolkę czekała jeszcze druga, mniejsza niespodzianka - paczka wypełniona muzycznymi oraz interaktywnymi zabawkami, które umożliwiają łączenie nauki z wyśmienitą zabawą. Pianinko z odgłosami zwierzątek, śpiewający i tańczący robot, edukacyjny tablet oraz książeczki z naklejkami - dziewczynka chciała się bawić wszystkimi tymi zabawkami naraz. Oczywiście frajda była jeszcze większa, kiedy do wesołych harców dołączyła siostra - Madzia. Dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy pomogli spełnić marzenie Nikolki i pokolorowali jej świat na tysiące kolorów!

1 900,00 zł ( 100% )
Udało się!
Mateusz Palzer
Zobacz rezultat zbiórki
Mateusz Palzer

Żyć przez duże Ż - bez czerniaka

Mateusz dalej walczy z czerniakiem. Nastolatek kocha życie i nie ma zamiaru tak łatwo go stracić. Dlatego każdego dnia dzielnie stawia czoła chorobie. Jak to zwykle bywa w takiej walce – są wzloty i upadki. Niestety, ale pierwszy lek nie zadziałał, choroba powróciła. Mateusz otrzymał już trzy dawki nowego leku. Czuje się dobrze. Powrócił do normalnego życia. Oczywiście na tyle, na ile pozwala mu czerniak. Pobyty w szpitalu wyrywają go z codzienności, ale ma w sobie tyle siły i wytrwałości, że nie pozwala na to, aby choroba odebrała mu marzenia i plany. Chodzi do nowej szkoły – do pierwszej klasy liceum, rozpoczął również naukę w szkole muzycznej drugiego stopnia, jest członkiem Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej w Prusinowicach, uczestniczy w nowym projekcie Odysei Umysłu. Bywają sytuacje, że prosto ze szpitala mama odwozi go do szkoły muzycznej, gdzie zajęcia odbywają się po południu.     Składamy serdeczne podziękowania wszystkim darczyńcom. Dzięki Waszej ofiarności można zakupić kolejną dawkę leku. Dziękujemy również za dobre słowa, wsparcie, które pozwalają walczyć z chorobą.

12 285,00 zł ( 12,83% )
Nikola Bielawska
Zobacz rezultat zbiórki
Nikola Bielawska

Wyrwać się ze szponów raka

Dramat Nikoli i jej rodziny miał swój początek w 2009 roku. Zaczęło się od łagodnej zmiany nowotworowej na kości udowej, potem pojawiły się poważne problemy ze wzrokiem. Okulista natychmiast skierował dziewczynkę do neurologa, a ten do szpitala. Wyrok brzmiał: guz mózgu o najwyższym stopniu złośliwości. Dziewczynka trafiła na stół operacyjny, przeszła chemioterapię i naświetlania. Dzisiaj ma nadal zaburzenia równowagi i widzenia. Doszły też powikłania hormonalne. 12-latka przez cztery lata poruszała się na wózku inwalidzkim. Dopiero w ubiegłym roku lekarze pozwolili jej z niego wstać i chodzić z pomocą kuli. Nikola od dawna pasjonuje się informatyką, dlatego marzyła o dobrym laptopie, który pozwoliłby jej cieszyć się technologicznymi nowinkami i rozwijać hobby. Marzenie dziewczynki spełniło się zupełnie niespodziewanie pod koniec lipca. Rodzice jechali z nią akurat na kontrolne badania do Warszawy, a dwa dni później Nikola miała wyruszyć na kolonie. Postanowiliśmy wykorzystać ten czas i zaaranżować spotkanie – niespodziankę. 12-latka do ostatniej chwili nie wiedziała, co ją czeka.  Była troszkę onieśmielona i zdziwiona całą sytuacją. Myślała, że ma tylko porozmawiać z pracowniczką naszej fundacji, dlatego kiedy ujrzała dwa kolorowo opakowane prezenty, otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Tata postanowił stopniować napięcie, dlatego najpierw wspólnie z córką rozpakował torbę na laptopa. Nikola jeszcze nie do końca mogła uwierzyć w to, co widzi. Czy w drugiej paczce naprawdę jest to, o czym tak skrycie marzyła? Początkowe wątpliwości rozwiały się w momencie rozdzierania kolorowego papieru. Buzia dziewczynki momentalnie się rozpromieniła i zaraz rozkwitł na niej przepiękny uśmiech. Fantazja stała się rzeczywistością. Nowiutki laptop był cały jej. Czas naglił, ale trzeba go było wypróbować. Cudownie było patrzeć na radość Nikoli i jej rodziców. Niestety krótkie spotkanie szybko dobiegło końca, bo dziewczynkę czekały jeszcze tego dnia badania. Z całego serca dziękujemy wszystkim darczyńcom z portalu SiePomaga, dzięki którym 12-latka otrzymała upragniony prezent i uwierzyła w siłę swoich dziecięcych marzeń.

3 000,00 zł ( 100% )
Udało się!
Natalia Kaczyńska
Zobacz rezultat zbiórki
Natalia Kaczyńska

Moje serce potrzebuje pomocy!

20 lipca Natalka przeszła planowaną reeoperację serca wraz z osierdziem, która zakończyła się sukcesem. W związku z panującymi w klinice procedurami, nie mogę zdradzać szczegółów. Ale mogę powiedzieć, że jest ok, operacja się udała, Natalia dochodzi do siebie - powiedziała mama dziewczynki.   Natalii życzymy dużo zdrowia i powodzenia w spelnianiu marzeń o zostaniu lekarzem!

55 630,00 zł ( 100,18% )
Udało się!
Małgorzata Idzikowska-Trzeciak
Zobacz rezultat zbiórki
Małgorzata Idzikowska-Trzeciak

Mama, córka i rak

Kiedy dowiedziałam się, że mam raka, byłam w szóstym miesiącu ciąży. Tak rozpoczęła się walka nie o jedno życie, ale o dwa – moje i mojej córeczki. W ciąży przeszłam chemioterapię, urodziłam zdrową dziewczynkę. Mam przerzuty, ale z całych sił walczę, żeby tu zostać, bo mam dla kogo żyć. Dla Niej. Dla Mai.   Mam na imię Gosia. Mam 34 lata i raka jajnika. Moja historia zaczęła się zupełnie niewinnie, zresztą jak wiele innych. Jednak to, co wydarzyło się później, zupełnie wywróciło moje życie do góry nogami.   W październiku 2014 roku trafiłam do ginekologa na wizytę kontrolną. Wcześniej miałam operację wycięcia zmian endometriozy na jajniku. W czasie badania okazało się, że nie wszystko zostało usunięte. To nic groźnego, niech się Pani nie martwi, na to się nie umiera – pamiętam słowa lekarza do dziś. Kolejna operacja usunięcia została wyznaczona na kwiecień 2015 roku.   W marcu okazało się, że jestem w ciąży.   To było jak grom z jasnego nieba. Już wcześniej mąż i ja bardzo chcieliśmy zostać rodzicami, ale powiedziano nam, że zajście w ciążę przy moim obecnym stanie zdrowia jest w zasadzie niemożliwe. Mój lekarz ginekolog był w niemniejszym szoku niż my. Jak sam stwierdził, zajście w ciąże przy guzie na jajniku to cud. Zresztą jak się okazało, był to pierwszy z kilku cudów w tej całej zagmatwanej historii… Guz na moim jajniku miał już wielkość 5 cm. Ale szybka operacja wiązałaby się z utratą mojego dziecka. Wybór był dla mnie oczywisty. Trzeba było czekać 3 miesiące, aby córeczka połączyła się ze mną pępowiną i by można było operować.   Od tego czasu u ginekologa pojawiałam się średnio co 2 tygodnie. Lekarz kontrolował przebieg ciąży, jak i mojego guza. A ten zaczął rosnąć. W 14 tygodniu ciąży osiągnął monstrualne rozmiary, będąc większym niż moje przyszłe dziecko! Miał 15 cm, a Maja - koło 6 cm. Radość z tego, ze nosiłam w sobie nowe życie, niknęła przy strachu, jaki czułam. Byłam przerażona, czekałam tylko na operację, jak na zbawienie.   W końcu w czerwcu 2015 roku trafiłam do szpitala. Nieczęsto operuje się kobiety w ciąży, więc cały oddział wiedział, kim jestem. Umierałam ze strachu, bo wystarczył tylko jeden fałszywy ruch w czasie operacji i straciłabym dziecko. Operacja zakończyła się połowicznym sukcesem - guz został usunięty wraz z jajnikiem, ale zawierał w sobie surowicę, która się rozlała. Lekarze zapewnili mnie, że wszystko wyczyścili i wszystko będzie w porządku. Mówili, żeby nie martwić się, bo to na pewno niezłośliwy guz. Wycinki wysłano do badania histopatologicznego. Na wyniki czekaliśmy 2 miesiące.   Pamiętam ten dzień, jakby wydarzyło się to wczoraj. Zadzwonili ze szpitala i oznajmili, że jest wynik badania histopatologicznego i muszę odebrać go osobiście. Weszłam do gabinetu pełna nadziei, że wszystko będzie w porządku. Niestety chwilę później mój świat runął. Lekarz oświadczył mi, że badanie wycinków potwierdziło raka jajnika i konieczna jest natychmiastowa chemioterapia. Kiedy to usłyszałam byłam kompletnie załamana. Nie wiedziałam nic o raku, tylko, że się na niego umiera. W dodatku oczekiwałam dziecka i miałam mieć chemioterapię. A chemia to największe świństwo, to trucizna. Ma zabić wszystko co w nas jest najgorsze, ale zabija też to, co jest najlepsze. A ja przecież byłam w ciąży.   Umierałam ze strachu o córkę, mimo, że powtarzano mi, że chemioterapia w ciąży jest bezpieczna. Nie wierzyłam. Nie miałam jednak wyjścia. Zaczęłam jednak chemię, aktywnie pracowałam. Pomagało mi to zapomnieć o trudach codzienności, a wspaniali ludzie, którzy mnie otaczali, utrzymywali mnie w przekonaniu, że ta historia niedługo skończy się i będę tylko o tym wspominać. I w takim rytmie przeszłam kolejne 4 cykle chemii.   3 tygodnie przed planowanym porodem przerwałam chemię. Pojechałam do Warszawy, gdzie byłam pod opieką lekarzy aż do przyjścia Mai na świat. W szpitalu położniczym wszyscy wiedzieli, kim jestem. Takiego przypadku chyba jeszcze tam nie było. Był to jeden z najbardziej stresujących momentów w moich życiu. Okropnie się bałam. 17 listopada przyszła na świat najwspanialsza, najpiękniejsza istota - moja córeczka Maja. Zdrowa. Przy porodzie dodatkowo przeszłam operację wycięcia macicy, straciłam dużo krwi. Gdy się wybudziłam, leżałam na sali operacyjnej. Nie mogłam jeszcze zobaczyć córeczki, w sali operacyjnej panuje inna flora bakteryjna, poza tym byłam zbyt słaba. Był przy niej jednak mój mąż, Dawid. Włączyliśmy videorozmowę i mogłam zobaczyć, jak Maja wygląda, jak się porusza, jaka jest. Kochałam ją od momentu, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, ale wtedy poczułam, że moja miłość wybucha ze zdwojoną siłą. Na własne oczy mogłam ją zobaczyć dopiero dzień później.   Wróciliśmy do domu. Wznowiłam chemię. Byłam przekonana, że dzięki niej pokonam raka. Nowy Rok miałam zacząć jako mama, jako zdrowa mama. Ostatnią chemię miałam 29 grudnia, a o północy w Sylwestra szczęśliwie karmiłam córeczkę. To miał być dobry zwiastun. Bo w końcu jaki Sylwester, taki cały rok...   Początek 2016 roku był cudowny. Odrosły mi włosy, znowu czułam się kobietą. Odkrywałam piękno macierzyństwa, z każdym dniem kochając Maję coraz bardziej. Myślałam, że to już koniec, a po raku pozostało tylko złe wspomnienie.   A potem zrobiono mi badanie tomografem komputerowym oraz badanie PET-CT. Wynik był druzgocący. Okazało się, że mam przerzuty w mięśniach brzucha i węzłach chłonnych.   Załamałam się. Upadłam i przez tydzień nie wiedziałam co robić. Cały czas płakałam i praktycznie nie kontaktowałam. Bałam się zostawić moją Maję. Przecież ona potrzebuje mamy!   Drugi raz w ciągu pół roku przeprowadziliśmy się do Warszawy, tym razem we trójkę. Lekarz, który odbierał poród i wtedy mnie operował, podjął się tego wyzwania po raz kolejny. Mimo arcytrudnego zadania operacja w pełni powiodła się i udało się usunąć wszystkie nowe zmiany nowotworowe. Miałam rozpocząć leczenie farmakologiczne. Ale pierwsza chemia nie zadziałała. Podjęto decyzję, że nie dostanę kolejnej, bo rak jest na nią odporny. Znowu się załamałam. Chciałam pisać listy pożegnalne.   Moja  rodzina i przyjaciele wzięli jednak sprawy we własne ręce, szukając informacji dotyczących nowych metod leczenia. Udało się je znaleźć w Hiszpanii, w klinice będącej oddziałem najlepszej kliniki leczenia nowotworów na świecie MD Anderson Cancer Center z Houston w Stanach Zjednoczonych. Rak jajnika to bardzo trudny przeciwnik, piąta przyczyna zgonów nowotworowych u kobiet. W Polsce w jego przypadku jest określony sposób postępowania. Po wznowie uznaje się, że to choroba nieuleczalna. Podaje się jedynie leki, które mogą podtrzymać życie,  ale nie dają szansy na wyleczenie. W Hiszpanii jest szansa na remisję choroby. Jest tam stosowany inny sposób leczenia, nowatorski i wieloetapowy. Podaje się wiele łączonych ze sobą leków, czekając, aż organizm zareaguje.   Terapia jest podzielona na dwie części: pierwsza składająca się z 6 cykli chemioterapii, druga 22 cykle, mająca podtrzymać remisję choroby. Rozpoczęłam już leczenie, wydając wszystkie możliwe oszczędności, pożyczając od rodziny i przyjaciół. Nie mogłam dłużej czekać, każdy dzień to ryzyko, że rak ze mną wygra. Nie mamy więcej pieniędzy. A 28 lipca muszę zacząć kolejny cykl chemii. Nie mogę przerwać leczenia, bo to oznacza tylko jedno – porażkę.   Naprawdę mam szansę, żeby wyzdrowieć. Ta nowa niestandardowa metoda leczenia raka jajnika została z powodzeniem zastosowana u wielu pacjentek i daje ogromną nadzieję na powrót do normalnego życia. Nie pragnę niczego więcej. Chcę tylko żyć, być mamą i patrzeć, jak dorasta moja córka. Tylko tyle. Aż tyle… Dlatego błagam Was, by w moim życiu wydarzył się kolejny cud. Tylko że ten może się dokonać jedynie z Waszą pomocą.

744 444,00 zł ( 122,79% )
Udało się!
Klara Januszewska
Zobacz rezultat zbiórki
Klara Januszewska

Mam tylko pół serca, ale bardzo chcę żyć!

Klara jest już po operacji! Nie mogliśmy w to uwierzyć - tym razem cała operacja i okres okołooperacyjny zajął nam niecałe 2 tygodnie. Klarusia dochodziła do siebie błyskawicznie. Dzięki tej operacji i implantacji stymulatora udało się odstawić większość leków. Teraz Klara jest dużo spokojniejsza. I co najważniejsze już nie męczy się tak bardzo, nie oddycha tak ciężko. Jest różowa, jak każde dziecko. Bardzo dziękujemy Panu Profesorowi oraz całemu zespołowi specjalistów, którzy się Klarusią do tej pory opiekowali. Ogromnie dziękujemy wszystkim POMAGACZOM. Dzięki Wam mogliśmy sięgnąć po normalność w spirali ciągłego dążenia do poprawy zdrowia Klary. Dziękujemy za każdy rodzaj wsparcia jakim nas obdarzyliście... JESTEŚCIE WIELCY!!!

106 383,00 zł ( 100% )
Udało się!
Wania Sinicyn
Zobacz rezultat zbiórki
Wania Sinicyn

Tylko jeden cel – przeżyć!

Wania wraz z mamą wrócili po transplantacji szpiku kostnego od niespokrewnionego dawcy na Ukraine 18 lipca. Wania zmienił się z dziecka w poważnego chłopca. Radość ze spotkania ze swoją siostrą jest nie do opisania. Paula czekała na jego powrót każdego dnia. Tak jak widać na zdjęciach Wania czuje się bardzo dobrze. U 7mioletniego Wani była bardzo agresywna białaczka. Zwyczajna chemioterapia nie przyniosłaby dobrego rezultatu, konieczny był przeszczep szpiku. Wybraliśmy Polskę-1 kwietnia została przeprowadzona operacja. Wania bardzo długo dochodził do siebie, pokonywał wszystkie przeciwności losu-poradził sobie.  O całkowitym zwycięstwie będziemy mogli powiedzieć dopiero za 5 lat- jest to termin uważany za pewny wskaźnik pokonania przeciwnika. Wanećke czeka jeszcze szereg badań, analiz i ograniczeń. Jesteśmy w stanie sobie z tym wszystkim poradzić przede wszystkim po to, aby żyć razem, otoczeni rodziną. Kochani pomagacze-to dzięki Wam się udało, daliscie szanse na walkę-bez Was Wania byłby na straconej pozycji.  Dziękujemy Wam za pomoc, która jest dla nas bezcenna.

34 133,00 zł ( 100,26% )
Udało się!
Magdalena Orzechowska
Zobacz rezultat zbiórki
Magdalena Orzechowska

Magdy mecz o życie

Pod koniec 2014 roku u Magdy wykryto agresywny nowotwór – mięsak Ewinga. Rozpoczęto leczenie chemioterapią, a następnie usunięto guz i wstawiono protezę w miejsce usuniętej części miednicy. Dziewczynka poddawana była także radioterapii oraz intensywnej rehabilitacji, która miała jej pomóc stanąć ponownie na nogi.   Magda przed chorobą uczęszczała do klasy sportowej, ale jeszcze długo nie będzie biegać ani grać w piłkę. Na szczęście lekarze pozwolili jej na ostrożną jazdę na rowerze. Nastolatka niestety nie miała odpowiedniego sprzętu, dlatego postanowiliśmy, że z Waszą pomocą spełnimy jej marzenie.   Lipiec, lato w pełni - to był idealny moment, aby przepiękny rower trafił do dziewczyny. Okazał się dokładnie taki, jak sobie wyśniła - elegancki, wygodny, a do tego bardzo bezpieczny i dostosowany do jej potrzeb.     Dziewczyna od razu go wypróbowała i już się nie może doczekać dalekich wycieczek. Bardzo jej brakowało ruchu oraz wspólnych wypadów z przyjaciółmi, a teraz, dzięki nowemu rowerowi, znowu jest to możliwe. A do tego nie ma lepszej formy rehabilitacji dla jej osłabionej nogi. Magda miała jeszcze jedną mniejszą fantazję, która dotyczyła jej nowego hobby, jakim jest rysowanie. Wymarzyła sobie profesjonalny zestaw kredek i również to marzenie stało się rzeczywistością. Nastolatka była wprost oczarowana, kiedy je zobaczyła.   Oba prezenty sprawiły jej niesamowitą radość, ponieważ dzięki nim będzie mogła rozwijać swoje dwie pasje, zapomnieć o ograniczeniach i patrzeć na świat z nową nadzieją i optymizmem.   Serdecznie dziękujemy kochanym darczyńcom, którzy pomogli spełnić dwie największe i najskrytsze fantazje naszej niezwykłej Podopiecznej.

3 600,00 zł ( 100% )
Udało się!