Błagam o pomoc❗️Choroba "zjada" kości mojej córeczki, nie mamy z czego opłacić dalszego leczenia...
Moja córeczka choruje na bardzo ciężką chorobę – szukaliśmy ratunku na całym świecie! Gdy go w końcu znaleźliśmy, okazuje się, że kosztuje fortunę… Histiocytoza z komórek Langerhansa – bardzo rzadka i bardzo ciężka choroba nowotworowa zabiera mi córeczkę! Dlatego proszę Was, proszę ludzi na całym świecie – pomóżcie mi uratować Safinkę… Była uśmiechnięta, pełna życia – jeszcze tak niedawno… Rozwijała się pięknie, a ja byłam taka szczęśliwa! Zdrowe dziecko – przecież nie ma nic ważniejszego! Niespodziewanie jednak, w marcu 2022 roku, na oczku Safiny pojawił się guz. Zabrałam ją do lekarza. Chirurg nie widział powodu do niepokoju: “To tylko cysta” – usłyszałam. Jednak po badaniu USG oczka, na którym wykryto krwotok, zaczęłam się martwić! Kolejna wizyta u chirurga twarzoczaszkowego,i ta sama opinia: to tylko cysta! Mam wykształcenie medyczne i chyba tylko to sprawiło, że nie poszłam spokojna do domu, tylko zabrałam córeczkę do kolejnego szpitala, tym razem w stolicy. Przecież w cyście nie powinien robić się krwotok… Niestety, czas oczekiwania na wizytę w szpitalu się wydłużał. Tymczasem u Safinki pojawił się drugi guz! Tym razem przy lewym oczku! Byłam przerażona… Guzy każdego dnia były większe i większe! W końcu udało nam się dostać do onkologa i zrobić badanie rezonansem. W tamtym momencie Safinka miała zaledwie rok i 8 miesięcy. Plan badań, który nam zaoferowano, był… dziwny. Zamiast pobrania biopsji (bo guzy rosły błyskawicznie!), zaproponowali nam TK klatki piersiowej, brzuszka, miednicy, punkcję rdzenia kręgowego. Dopiero na koniec biopsję guza… Tymczasem każde z wielu proponowanych badań wiązało się z wysokim poziomem napromieniowania i wielorazową diagnozą! Dopiero później – zdaniem lekarzy z Niemiec i Izraela – dowiedziałam się, że wystarczyły na początek dwa badania: PET i biopsja. Już na podstawie ich wyników mogłoby się rozpocząć leczenie! Tymczasem choroba (jeszcze nie wiedzieliśmy nawet, jaka) postępowała bardzo szybko! Wiedziałam, że moje dziecko cierpi, że może umrzeć, a my tracimy czas! Kości czaszki zaczęły się tymczasem wykruszać, guz sięgnął oczu, oplótł je i stopniowo zaczął wchodzić do mózgu! Pierwszym możliwym samolotem wylecieliśmy do Tel Awiwu. Tam zaczęło się właściwe leczenia, zapadła diagnoza. Choć przerażająca, świadomość, że moja córeczka jest w miejscu, gdzie są w stanie jej pomóc, nie pozwoliła mi stracić nadziei. Leczenie trwało rok, wszystko się udało, wróciłyśmy do domu – zdrowe i szczęśliwe. Córeczka dostała czasowe orzeczenie o niepełnosprawności. To pozostało naszym jedynym zmartwieniem, ale rehabilitacja miała pomóc się z nim uporać. I już miało być dobrze… Niestety… Kontrolne badanie wykazało nowe ognisko choroby! Przy tej diagnozie jest ryzyko nawrotu. Safinka miała tego okrutnego pecha… Tym razem jak najszybciej zabrałam córeczką wprost do Izraela. Lekarze znaleźli ogromną ilość ognisk chorobowych w kościach i najgorsze: w podstawie czaszki i pierwszym kręgu szyjnym! Stopniowe uszkodzenie kości doprowadzi do tragedii! Gdybym nie zabrała znów córeczki do Izraela, chciała odczekać miesiąc, by dostać się do szpitala w naszym kraju, już dziś odwiedzałabym ją na cmentarzu… Dziś jestem tu i proszę Was o pomoc, bo leczenie mojej córeczki pochłonęło wszystkie moje oszczędności. Tymczasem walka zaczyna się na nowo, a ja nie mam za co zapłacić za szansę na zdrowie, na życie Safinki… Wstępny plan zakłada od 6 miesięcy do roku leczenia. I mimo że rokowania są dobre, jeśli nie będę w stanie opłacić leczenia, nie będzie ono kontynuowane… Proszę o każde możliwe wsparcie, liczy się każda złotówka… Każdego człowieka o dobrym sercu błagam o ratunek dla mojej kochanej córeczki… Musimy zdążyć przed chorobą. Wyprzedzić śmierć! Bardzo proszę… Mama Safinki