Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Wróblewska
Julia Wróblewska , 2 miesiące

Julcia od pierwszego oddechu walczy o życie! RATUJ❗️

Nasza córeczka od pierwszego oddechu zaczęła walkę o życie. Kiedy Julcia przyszła na świat, byliśmy przeszczęśliwi, choć bardzo się o nią martwiliśmy… Już w trakcie ciąży dowiedzieliśmy się, że nasze maleństwo nie urodzi się w pełni zdrowe! Julcia zmaga się z wrodzoną wadą serduszka. Lekarze wykryli ją w 30 tygodniu ciąży. Przed urodzeniem córeczki jeździliśmy na konsultacje do różnych lekarzy, szukaliśmy pomocy w każdym możliwym miejscu… Nie potrafiliśmy się z tym pogodzić! Nie poddawaliśmy się i chcieliśmy zrobić wszystko, by jak najlepiej przygotować się na narodziny Julci. Dzień porodu nie wyglądał niestety tak, jak byśmy marzyli. Nie było pierwszego pocałunku w czoło czy czułych uścisków… Nasza córeczka od razu trafiła do inkubatora, została podpięta do wielu kabelków i przewieziona do innej sali. Okazało się, że wada, którą zdiagnozowano u Julci w okresie prenatalnym, jest dużo bardziej poważna, niż zakładali lekarze! Tetralogia Fallota to bardzo złożona i ciężka wada – wymaga wieloetapowego leczenia operacyjnego. Nasze maleństwo czeka drogie, skomplikowane leczenie i rehabilitacja. Szpital stanie się drugim domem Julci… Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by pomóc córeczce! Chcemy patrzeć, jak rośnie, poznaje świat i bawi się ze swoim kochającym rodzeństwem. Prosimy, wesprzyj nas w walce o życie Julci! Tylko z Twoją pomocą ma szansę na lepszą przyszłość! Rodzice

22 096,00 zł ( 83,08% )
Brakuje: 4 500,00 zł
Alex Nawrot - Ayaba
Pilne!
Alex Nawrot - Ayaba , 5 lat

Alex okrutnie doświadczony przez los... Pomóż uratować jego przyszłość!

Jego przyjściu na świat towarzyszył głośny krzyk. Niestety, dźwięk wydany przez moje dziecko został całkowicie zagłuszony, moją rozpaczą. To, co zobaczyłam po jego przyjściu na świat było dla mnie potwornym szokiem. W najgorszych koszmarach nie mogłam sobie wyobrazić, że mój synek będzie się zmagał z taką chorobą. Najgorsze było to, że w czasie ciąży wielokrotnie słyszałam, że wszystko jest w porządku, że moje dziecko jest zdrowe.  Nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Wyczekane szczęście na chwilę zamieniło się w koszmar. Kiedy zobaczyłam, że każda kończyna mojego dziecka została dotknięta chorobą, nie mogłam w to uwierzyć. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak będzie wyglądało jego życie, jak poradzi sobie z najprostszymi czynnościami. Trudno sobie wyobrazić samodzielność w obliczu takiej tragedii… Alex jest wyjątkowy. Wszystkie jego kończyny mają braki, są zbyt krótkie lub nieprawidłowo zbudowane, każda z nich dotknięta została dotąd niezbadaną chorobą. Właściwie, mój synek ma tylko jedną nóżkę, ale nawet ona jest w złym stanie - brak w niej kości strzałkowej, stopa trójpalczasta rośnie odwrotnie, a kolano jest w ciągłym przykurczu. To wymaga jak najszybszej pomocy lekarzy, bo tak skomplikowana wada może wpłynąć na dalszy rozwój choćby kręgosłupa, a wtedy nawet proces rośnięcia stanie się dla mojego synka niebezpieczny…  Wbrew moim myślom, Alex rozwija się niesamowicie. Jego postępy robią wrażenie nie tylko na najbliższej rodzinie, ale też rehabilitantach, którzy wspierają nas niemalże od samego początku. Mój synek nie widzi ograniczeń, widzi możliwości, obserwuje starszego brata i próbuje naśladować. Niestety, stanięcie na własnych nóżkach jest poza jego zasięgiem, a czworakowanie możliwe tylko przy oparciu na łokciach. Jakiś czas temu Alex wziął do ręki kubeczek i ku zdziwieniu wszystkich sprawnie go utrzymał! Te maleńkie kroki są dla mnie dowodem siły tego maluszka.  Patrząc na Alexa czuję dumę, ale też rosnący strach… Wiem, że to, co jest w jego zasięgu teraz, wkrótce okaże się niewystarczające… Choroba postawi przed nim kolejne bariery, a m skończą się możliwości samodzielnego wsparcia. By ratować Alexa potrzebuję wsparcia najlepszych specjalistów - takich, którzy oferują realną pomoc, a nie tylko amputację. Od lekarzy z  Paley European Institute dowiedziałam się, że Alex ma szansę na stabilizację. Dostałam to, czego potrzebowałam najbardziej - nadzieję! Na to, że życie mojego dziecka nie zostanie całkowicie zdominowane przez chorobę i cierpienie.  Przede mną, przed całą naszą rodziną ogromne wyzwanie - uzbieranie ogromnej kwoty na leczenie synka. Przeraża mnie to, jakiej kwoty potrzebujemy. Przeraża mnie wizja operacji. Wiem jednak, że te myśli muszę od siebie odsunąć, teraz muszę skupić na działaniu. I właśnie dlatego, muszę was prosić o pomoc w zbieraniu środków na operację Alexa! Każde wsparcie to dla nas iskierka nadziei na sprawność.  Wiem, że proszę o wiele, ale zdaję sobie sprawę, że potrzeby Alexa będą coraz większe - rehabilitacja, sprzęt, protezy, operacje, konsultacje. Ta lista zdaje się nie mieć końca… Dla mnie operacja Alexa będzie jak dotknięcie gwiazdki z nieba - czy zna ktoś lepsze uczucie niż to, że dziecko nie będzie cierpieć, że dostanie od życia nową szansę?  Nasza historia będzie pełna wzlotów i upadków. Sięgnęliśmy dna i nigdy nie chcę tam wrócić. Dzięki Wam możemy znaleźć się na powierzchni i walczyć ze wszystkich sił o dziecko doświadczone chorobą w najbardziej bolesny sposób. Ja wiem, że moc twojego dobra to dla nas szansa, która się nie powtórzy - właśnie dlatego proszę z całego serca o pomoc! Dla siebie, dla Alexa, dla całej naszej rodziny! ➡️ #GoAlex aukcje dla Alex Nawrot-Ayaba ➡️ Wyjątkowy Alex Nawrot-Ayaba   ➡️ @wyjatkowy_goalex Media o trudnej walce z chorobą Alexa:  Przeszła dwa badania prenatalne. Nikt nie zauważył wad dziecka Wspólnie uratujmy nóżkę Alexa  Uratujmy nóżkę Alexa! Mały Alex urodził się z niewykształconymi kończynami. Chłopiec potrzebuje prawie 400 tys. złotych na leczenie Mały Alex z podpoznańskiego Zalasewa potrzebuje skomplikowanych operacji nóżek i rączek

111 898,00 zł ( 24,73% )
Brakuje: 340 532,00 zł
Marta Ostachowska
Marta Ostachowska , 17 lat

Skolioza powoduje okrutny ból! Nadzieją zagraniczna operacja! Pomóż!

Czujemy dumę, będąc rodzicami tak wspaniałej dziewczyny, jaką jest nasza córka. Kiedy pierwszy raz wzięliśmy ją w ramiona, zapragnęliśmy, by zawsze była zdrowa i szczęśliwa. Niestety, na jej drodze pojawił się okrutny wróg. Pogłębiająca się skolioza staje się coraz większym zagrożeniem. Marta od zawsze była ambitna. Najlepszym świadectwem tych słów jest mnogość jej zainteresowań. Trenuje gimnastykę sportową, śpiewa, tańczy, pływa. Stara się czerpać z życia jak najwięcej. Nie jest to jednak łatwe. Nasza córka zmaga się ze skoliozą trzeciego stopnia. Choroba szybko postępuje, próbując odebrać jej wszystko, co kocha. Każdego dnia Marcie towarzyszą ogromne bóle pleców. Niegdyś, jedynym sposobem, aby zminimalizować je chociaż na chwilę, było założenie gorsetu ortopedycznego. Wierzyła, że ciężką pracą jest w stanie cofnąć skrzywienie i uniknąć operacji.  Niestety, mimo jej determinacji, skolioza się pogłębiła. Jej dalszy rozwój może spowodować ucisk kręgosłupa na organy. Obecnie noszenie gorsetu powoduje poważne skutki uboczne, jakimi są problemy z oddychaniem i trawieniem. Kiedy Martę atakuje ból, jest zdana tylko na siebie. Bardzo trudno widzieć nam ją w tym stanie. Jedynym ratunkiem jest jak najszybsza operacja. Pomimo swojej sytuacji, Marta jest zawsze gotowa nieść pomoc innym. Podczas rehabilitacji oraz turnusów rehabilitacyjnych mobilizuje inne dzieci do ćwiczeń i walki z chorobą. Tłumaczy im, że nie należy wstydzić się noszenia gorsetu, daje im dużo empatii i nadziei na wyzdrowienie. Jest osobą bardzo wrażliwą, otwartą na pomoc bliźniemu i gotową do poświęceń. Od kiedy pamiętamy, Marta starała się pomagać innym, którzy znaleźli się w potrzebie. Często poświęcała czas, wysłuchiwała i starała się doradzić, pomóc i w razie potrzeby rozwiązać konflikt. Jest zawsze aktywna w środowisku szkolnym i angażuje się w różne inicjatywy. Wszyscy polscy specjaliści, do jakich się zgłosiliśmy, proponują Marcie usztywnienie całego kręgosłupa. W kraju nie ma innej metody leczenia tak postępującej skoliozy. Nie możemy się na to zgodzić. Zabieg odebrałby córce mobilność. Sprawiłby, że nasze dziecko musiałoby na zawsze pożegnać się ze sprawnością fizyczną, bezpowrotnie porzucając swoje pasje. Po latach intensywnych poszukiwań udało nam się znaleźć rozwiązanie. Trafiliśmy do jednej z mediolańskich klinik, gdzie Marta ma szansę na operację metodą, która nie usztywni jej kręgosłupa. Niestety, po fali radości przyszło uczucie smutku i niepewności. Koszt zabiegu jest ogromny. Jeśli zechcecie wesprzeć naszą ukochaną córkę w walce o jej zdrowie i sprawność, będziemy Wam ogromnie wdzięczni. Marta jest na początku swojego dorosłego życia. Skolioza nie może zniszczyć jej marzeń o pięknej przyszłości. Proszę, pomóżcie nam! Rodzice ➡️ Pilna operacja kręgosłupa - licytacje dla Marty

100 874,00 zł ( 21,91% )
Brakuje: 359 391,00 zł
Mariusz Kocielnik
Mariusz Kocielnik , 38 lat

Udar podczas dziecięcych urodzin – walczymy o sprawność Mariusza❗️

W naszej rodzinie ciągle powtarzaliśmy: „kto jak kto, ale Mariusz zawsze spada na cztery łapy”. Co sobie zamierzył, to osiągnął. Był jak MacGyver – umiał dosłownie wszystko. Skąd czas przeszły? Bo Mariusza, jakiego wszyscy znamy i kochamy, obecnie z nami nie ma… Chcemy zrobić wszystko, aby do nas wrócił. Mariusz, a dla wszystkich, którzy go znają, Mario, ma 37 lat. Jest wspaniałym ojcem 5-letniego Piotrusia i 8-letniego Kacpra. Jest wspaniałym mężem, bratem, synem i przyjacielem. Pracowitym, kreatywnym, mądrym, lojalnym człowiekiem.  13 maja nasze spokojne, szczęśliwe życie runęło. Mariusz pojechał z najmłodszym synkiem na urodziny. Tam zemdlał i dostał przejściowego udaru niedokrwiennego, a zaraz drugiego, bardzo rozległego. Okazało się, że udar jest spowodowany dużym rozwarstwieniem tętnicy szyjnej! Skąd coś takiego?! Zawsze dbał o zdrowie, nie leczył się przewlekle… Lekarze pytali, czy miał jakiś uraz? Nic, o czym byśmy wiedzieli! Pojawiły się rozległe komplikacje. Lekarze robili wszystko, co mogli, jednak szczęście jakby Mariusza opuściło… Nie udało się usunąć skrzepu ani farmakologicznie, ani chirurgicznie – istniało zbyt duże ryzyko, że rozwarstwiona tętnica pęknie. Niestety, narastający obrzęk mózgu zagrażał jego życiu, dlatego przeszedł operację ściągnięcia płata czaszki i pozostawał w śpiączce farmakologicznej, z której mimo odstawienia leków nie wybudził się do tej pory… Mariusz cały czas pozostaje w stanie zagrożenia życia. Wiemy, że szkody, które wyrządziło niedokrwienie mózgu, są bardzo rozległe, ale walczymy o lepsze jutro. Dostaliśmy zgodę na to, by przenieść Mariusza do prywatnego ośrodka wyspecjalizowanego w rehabilitacji neurologicznej. Koszt 4 tygodni pobytu w tym ośrodku to aż 26 tysięcy złotych, a my już teraz wiemy, że rehabilitacja będzie bardzo długa. Do tego dochodzi specjalistyczne żywienie i wiele innych wydatków. Jeśli chcesz z nami zawalczyć o Mariusza, będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Mariusz nigdy się nie poddawał i my też się nie poddajemy! Walczymy o niego każdego dnia. Codziennie jesteśmy u niego całą rodziną. Czekają na niego dzieci, żona, rodzeństwo, rodzice, przyjaciele, jego biurko w pracy, jego plany budowlane. Czeka na niego prezent z okazji 10. rocznicy ślubu, którego nie zdążył otrzymać. To po prostu nie może skończyć się inaczej niż odzyskaniem przez niego świadomości. Jesteśmy zdruzgotani, ale cały czas mamy nadzieję, że jeszcze coś można dla Mariusza zrobić. Rodzina

191 891,00 zł ( 94,93% )
Brakuje: 10 237,00 zł
Izunia Kowalik
Izunia Kowalik , 4 latka

POMOCY❗️Nasza córeczka wygląda na zdrową, jednak ZABIJA ją podstępna choroba❗️

Izunia, nasze jedyne i długo wyczekiwane dziecko przyszło na świat w 38. tygodniu ciąży. Urodziła się jako zdrowa dziewczynka. Rozwijała się poprawnie, aczkolwiek powoli. W wieku 2,5 roku poszła do przedszkola i po 2 tygodniach dostała pierwszego napadu padaczki! Jej beztroskie życie zostało przerwane, Iza zaczęła coraz częściej przebywać w szpitalu... Wraz z lekarzami zaczęliśmy szukać przyczyny padaczki. Od tego momentu nasza córka przestała rozwijać się prawidłowo. Po pewnym czasie do napadów ogniskowych doszły krótkie napady toniczne, przy których córka traci chwilowo świadomość i równowagę! Tych napadów w ciągu dnia możemy odnotować około 100! Niestety to nie wszystko… Dzięki poprzedniej zbiórce i Waszemu wsparciu udało nam się wykonać badania genetyczne. Diagnoza, którą otrzymaliśmy zabrzmiała jak przesunięty w czasie wyrok. Okazało się, że nasza ukochana córeczka choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną, zwaną demencją dziecięcą, czyli Ceroidolipofuscynozę typu 2! Padaczka i opóźnienie w rozwoju to dopiero początek tej trudnej drogi. Rokowania nie są pomyślne… Statystycznie Izuni zostało około 4-6 lat życia, podczas którego będzie tracić powoli wszystkie funkcje życiowe: mowę, ruch, wzrok… A następnie umrze! Nie potrafimy sobie tego wyobrazić. Jest to dla nas największa tragedia! Rozkładamy ręce z bezradności, a łzy same napływają do oczu. Bo na tę chorobę nie ma żadnego lekarstwa… Dziś nie wiemy, jak będzie dalej wyglądać nasza przyszłość i z czym się będziemy mierzyć. Chcemy uzbierać możliwie jak najwięcej pieniędzy, aby zagwarantować córce jak najlepsze warunki, a w tym różne rehabilitacje, specjalistyczne sprzęty, leczenie, dojazdy, przeloty, dostosowanie warunków życia pod kątem jej niepełnosprawności... Każdy uśmiech Izuni dodaje nam sił i jednocześnie łamie nasze serca. Bo nie umiemy sobie wyobrazić bez niej życia! Córeczka nadal jest silną dziewczynką, która pomimo swoich trudności potrafi walczyć. Nie wiemy ile czasu nam zostało, dlatego zwracamy się do Was znów z prośbą o pomoc! Wierzymy, że będziecie dalej z naszą dzielną wojowniczką! Rodzice Izuni

76 189,00 zł ( 23,87% )
Brakuje: 242 960,00 zł
Kornel Pielas
7 dni do końca
Kornel Pielas , 11 lat

Ile cierpienia może dotknąć jedno dziecko? Trwa walka o sprawność!

Kornel przeszedł już 3 operacje rekonstrukcji kończyn dolnych. Konieczna jest kolejna. Operacja musi się odbyć jak najszybciej, inaczej mój syn nigdy nie będzie chodził... Dla mnie jako mamy to ciężka decyzja. Kornel wycierpiał już zbyt dużo, ale wiem, że bez Waszego wsparcia i zabiegu nie będzie miał szans na normalne funkcjonowanie. Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że cierpi dziecko, które kompletnie nie wie, dlaczego tak się dzieje. Podchodzę, ocieram łzy, całuję w czoło i pocieszam. Wiem, że na to nie zasłużył, że życie jest wobec niego niesprawiedliwe i okrutne, dlatego staram się go chronić, ale życie nie zawsze mi na to pozwoli. Nigdy nie pogodzę się z tym, że mój synek nie może samodzielnie przejść kilku metrów, że upada, a jego stawy wykrzywiają się w nienaturalny sposób. Kiedy przyszedł dzień porodu, czekałam na zdrowego synka, który wreszcie wypełni to miejsce, które na niego uszykowaliśmy. Wiedzieliśmy, że potrzebujemy tego dopełnienia, że będziemy w końcu szczęśliwi. Poród, który miał być czymś radosnym, przerodził się w koszmar. Na salę porodową wjeżdżałam pełna nadziei i radości. Wyjeżdżałam, płacząc. Leżąc na łóżku, miałam w głowie tylko jedną myśl – pokażcie mi wreszcie mojego synka… Wtedy właśnie padły słowa, które zmieniły wszystko, zabrały nadzieje i rozpoczęły cierpienie, które trwa do dzisiaj.  „Pani synek prawdopodobnie jest chory, podejrzewamy Zespół Downa" Po badaniach nie było już wątpliwości – Kornel urodził się z Zespołem Downa. Cieszyliśmy się, że w swoim tempie, ale wciąż idzie do przodu, że może przyjdzie dzień, kiedy razem pójdziemy na spacer. Wtedy Kornel zaczął upadać, wić się z bólu… Najpierw robił kilka kroków, po czym padał, jakby ktoś podciął mu nogi. Rzepki w kolanach uległy zupełnemu zwichnięciu i nie znajdują się nawet we właściwym miejscu. Cierpiałam razem z nim, kiedy widziałam, jak choroba niszczy jego życie. Kiedy straciłam już nadzieję, pojawiło się światełko w tunelu… Leczeniem najbardziej skomplikowanych przypadków, takich jak u Kornelka, zajmują się lekarze w Paley European Institute.  Dziś dzięki ogromnemu wsparciu Kornelek przeszedł już 3 operacje rekonstrukcji kończyn dolnych. Następna jest operacja stopy i derotacja kości udowej, ponieważ rotacja stopy uniemożliwia prawidłowe chodzenie. Przez to synek przewraca się i nie może utrzymać równowagi. W ciągu dwóch miesięcy Kornel był 4 razy w szpitalu, ponieważ przez obciążanie nogi robi się zapalenie i musiał mieć usuwany płyn z kolana, co było dla niego bardzo bolesne. Po kolejnym etapie operacji czeka nas także długotrwała rehabilitacja. Cena za zdrowie naszego synka jest ogromna. Kwoty nadal powalają. Dlatego proszę, pomóż nam! Jesteśmy już coraz bliżej, powtarzamy sobie, że jeszcze trochę i będzie po wszystkim. Ale bez Ciebie nie damy rady, bez Ciebie Kornel nigdy nie będzie chodził.  Rodzice Kornela ➡️ Pomoc dla Kornela

23 050,00 zł ( 48,14% )
Brakuje: 24 823,00 zł
Bilol Akhmadjonov
Pilne!
Bilol Akhmadjonov , 12 lat

PILNE: 12-latek umiera w straszliwych mękach... OSTATNIA SZANSA na ratunek❗️

Po mojego 12-letniego synka przyszła śmierć, a mi skończyły się pieniądze, żeby go ratować! Sprzedaliśmy z żoną wszystko, co mieliśmy. Nie zostało nam już nic. Niestety, szpik kostny synka jest tak mocno zainfekowany, że każdego dnia może umrzeć… Zabija go ostra białaczka limfoblastyczna. Jako ojciec błagam Cię o pomoc! Komórki rakowe są już wszędzie… Także w głowie… Choroba powoduje niesamowity ból, gorączkę, ślepotę i paraliż ciała. Chyba nie ma nic gorszego, niż patrzeć na własne dziecko, które umiera. Umiera w takich mękach, których nie życzyłoby się nawet najgorszemu wrogowi. Świat naszej rodziny zwalił się w sierpniu 2021 roku. Wtedy Bilol stracił apetyt, zaczęło mu być niedobrze. Lekarz nie sądził, że może być to, co poważnego. Niestety stan syna zaczął się pogarszać, pojawiły się wymioty, osłabienie, a także wiele siniaków… Zalecono nam zgłosić się do hematologa. Udaliśmy się tam ze strachem. Nie wiedzieliśmy jednak, że los sprowadzi na syna i nas tak straszne cierpienie… Rozpoczęło się mnóstwo badań, a oczekiwanie na ich wyniki dłużyło się w nieskończoność… W końcu przyszła okrutna wiadomość: szpik kostny jest zajęty przez komórki rakowe w 93%. Nasz synek ma białaczkę… Szok był ogromny, ale czas uciekał i trzeba było skupić się wyłącznie na ratowaniu Bilola. Białaczka zabijała naszego syna w każdej minucie. Leczenie objęło chemioterapię, silne leki i zastrzyki. Trwało 8 miesięcy. Większość czasu spędziliśmy w szpitalu, ale ostatecznie nas wypisano. Kontynuowaliśmy leczenie ambulatoryjne, syn przyjmował chemię podtrzymującą w tabletkach. Codziennie modliliśmy się do Boga, żeby choroba nie wróciła. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze jest za nami, ale to był dopiero początek.  W marcu 2023 roku syn źle się poczuł i ponownie trafiliśmy na oddział hematologiczny. Tam poinformowano nas, że białaczka wróciła! Znowu znaleźliśmy się w onkologicznych piekle… Wszystko zaczęło się od nowa. Chemioterapia i naświetlania trwały ponad rok. Znów modliliśmy się, żeby koszmar się skończył, żeby choroba nie wróciła. Tym bardziej, że nie mieliśmy już żadnych pieniędzy na dalszą walkę. Sprzedaliśmy dom, wszystkie kosztowności…  Ale los zadecydował inaczej i w czerwcu 2024 roku znowu znaleźliśmy się w szpitalu, a mój ukochany syn przestał widzieć i chodzić!!! Lekarz powiedział nam wprost, że syna czeka bardzo bolesna śmierć… Chyba, że poszukamy pomocy za granicami naszego kraju… Klinika w Turcji zgodziła się przyjąć Bilola na leczenie, przeprowadzić przeszczep szpiku kostnego – ostatnią szansę na uratowanie mojego syna! Każdy dzień zwłoki może jednak przynieść śmierć, a jak wspomniałem, nie mamy już żadnych pieniędzy… Dlatego błagam o ratunek! Jesteście ostatnią nadzieją na życie Bilola! Lekarze powiedzieli nam, że białaczka przeszła w najgorszy etap, obejmuje również mózg… Syn tak strasznie cierpi, a my z żoną nie możemy mu pomóc. Przyjęto nas do kliniki tylko warunkowo. Jeśli specjaliści mają rozpocząć leczenie syna, musimy w najbliższych dniach zapłacić ogromny rachunek… Proszę, uratuj mojego chłopca, przecież on ma dopiero 12 lat, nie może umrzeć…  Tata

222 568,00 zł ( 34,43% )
Brakuje: 423 708,00 zł
Julia Nieckarz
Julia Nieckarz , 8 lat

POMOCY❗️Przerwijmy koszmar Julci - PILNA operacja albo kalectwo!

Julka, nasza córeczka, ma za sobą już 4 skomplikowane operacje... Dzieciństwo Julki to szpital i cierpienie, którego nie powinno znać każde dziecko... W nóżkach naszego maleństwa brakuje kości. Niestety, wada Julki po raz kolejny daje o sobie znać. Córeczka potrzebuje kolejnej operacji, która musi odbyć się jeszcze w tym roku... Inaczej czeka ją kalectwo! Po raz kolejny musimy błagać o Waszą pomoc! Bezradność i wielki szok – od tego rozpoczęła się walka o zdrowie Julci. Ciąża książkowa, wyniki badań – prawidłowe. 3 marca 2016 urodziła się Julia. Radość z narodzin naszej córeczki nie trwała niestety długo, w kolejnych godzinach przyszły płacz, strach i rozpacz... Coś jest nie tak z nóżkami dziecka – usłyszeliśmy po porodzie. Zrobiło się ciemno i cicho. W obu stópkach Julki brakowało paluszków, nóżki były powyginane na wszystkie strony… Najpierw lekarze podejrzewali, że nóżki Julci połamały się jeszcze w trakcie ciąży… Kolejne badania to wykluczyły, pokazały jednak bolesną prawdę – w nóżkach Julci brakuje niektórych kości. Brak kości strzałkowych – w prawej nóżce nie ma jej w ogóle, w lewej jest tylko niewielki fragment, deformacja stawów skokowych, brak części palców – tyle wiedzieliśmy. Lekarze byli bezradni. Nigdy w życiu nie widzieli takiego przypadku. Zostaliśmy sami ze zdjęciem RTG, ciężko chorym dzieckiem i poleceniem, że mamy szukać ratunku. Znacznie później dowiedzieliśmy się, że wada, którą ma Julka, to fibular hemimelia, inaczej hemimelia strzałkowa. Bardzo rzadka wada... Julka rosła, po długich godzinach rehabilitacji zaczęła niepewnie chodzić... Niestety te próby wiązały się z setkami upadków i powstawaniem bolesnych siniaków i ran. Chore nóżki Julki wykrzywiały się coraz bardziej... Nie dawały rady utrzymywać ciała. Naszej córeczce groził wózek inwalidzki i kalectwo! Trafiliśmy do Paley Institute w USA - kliniki ortopedycznej, specjalizującej się w leczeniu takich wad, jakie ma Julka. Tylko tam dano nam gwarancję, że nasze dziecko będzie mogło chodzić, być sprawne i żyć jak rówieśnicy. Julcia miała trzy latka, gdy zaczęliśmy naszą rozpaczliwą walkę o to, by powstrzymać wyrok... Jej dzieciństwo, zamiast upływać w kolorowych ścianach pokoju, wypełniła biel - kolor szpitala i  lekarskich fartuchów, gipsów, sal operacyjnych, sal rehabilitacyjnych, na których spędzała długie, bolesne godziny... Marzenia naszej córeczki sprowadziły się do tego, żeby widzieć mamę po wybudzeniu się z kolejnej narkozy.  Córeczka przeszła już 4 operacje. Efekty były bardzo zadowalające zarówno dla Julki, jak i dla nas, rodziców oraz lekarzy. Jednakże wada, z którą zmaga się Julia, jest niestety bardzo podstępna... Wraca i pogłębia się wraz z kolejnymi etapami wzrostu. Przed Julką kolejna bardzo poważna operacja. Prawa nóżka jest w bardzo złym stanie... Niewłaściwe ustawienie stopy, z którym Julka się urodziła, wymusza u naszej córki poruszanie się na palcach... To prowadzi do nieprawidłowej postawy ciała, kolejnych wad biodra i kręgosłupa. To, że Julka posiada tylko trzy paluszki w stopie, nie ułatwia jej tego zadania... Naraża ją na dodatkowy ciężar, ból i cierpienie, do którego nie chcemy dopuścić. Dotychczasowe leczenie udało się dzięki Wam, ogromu Waszej pomocy, pracy, wsparcia, wielkiemu zaangażowaniu, wiary w nas w chwilach, kiedy sami zaczynaliśmy wątpić... Jesteśmy wdzięczni z całego serca. Niestety, otrzymany kosztorys kolejnego etapu leczenia Julki ponownie zwalił nas z nóg! Jeszcze raz musimy prosić o Waszą pomoc... Potrzebne jest nam wsparcie i zaangażowanie, bo wiemy, że bez Was nie damy rady.... Chcemy, aby nasza córcia była szczęśliwa, mogła biegać, chodzić do szkoły. Żyć bez wózka inwalidzkiego, barier i cierpienia... Na NFZ nie mamy jednak co liczyć! Nie refunduje tego typu operacji… Po raz drugi potrzebujemy aniołów, które swoją dobrocią pomogą naszej dzielnej dziewczynce przejść przez życie na własnych nóżkach. Potrzebujemy Ciebie… Prosimy, spójrz na naszą córeczkę i pomóż jej. Wiemy, że da radę – to wojowniczka, nie płacze nawet, kiedy upadnie. Potrzebuje jednak pomocy…

85 185,00 zł ( 24,5% )
Brakuje: 262 475,00 zł
Sebastian Martyka
Sebastian Martyka , 37 lat

Chcemy dalej dbać o syna, lecz mamy coraz mniej sił! Potrzebna pomoc!

Jesteśmy rodzicami Sebastiana, który urodził się jako wcześniak z niedotlenieniem mózgu. Z powodu komplikacji, nasz syn przez całe życie zmaga się ze spastycznym porażeniem czterokończynowym. Każdy dzień to walka o jego sprawność! Kiedy Sebastian rósł, zauważaliśmy u niego coraz większe zwiotczenie mięśni. Niestety jego stan pogarszał się tak bardzo, że syn musiał zacząć poruszać się na wózku inwalidzkim. Rozpoczął też konieczną rehabilitację, jednak z każdym dniem jest coraz trudniej… Staramy się pomagać Sebastianowi najlepiej, jak możemy. Wspieramy go w codziennych czynnościach, lecz jesteśmy coraz starsi i mamy coraz mniej siły… Na domiar złego wózek, który kiedyś udało nam się zdobyć dla syna, zaczął się psuć! Rehabilitacja nie przynosi już tak dobrych rezultatów, jak kiedyś. Boimy się, że nasz syn wkrótce nie będzie już w stanie sam się poruszać. Chcemy dalej dbać o Sebastiana i pomagać mu w walce o lepsze jutro, jednak ogromną przeszkodą są pieniądze… Niezbędny sprzęt rehabilitacyjny, wózek, a także wizyty u specjalistów to ogromny koszt, z którym ciężko nam samym sobie poradzić. Prosimy, pomóżcie nam, by codzienność Sebastiana stała się choć trochę łatwiejsza! Będziemy wdzięczni za każde okazane wsparcie! Rodzice

7 628 zł