Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Erwina Ziomkowska
Pilne!
Erwina Ziomkowska , 40 lat

Krytyczny UDAR mózgu złamał młode ŻYCIE❗️Erwina walczy o każdy dzień - POMOCY!

W środę o godzinie 22 wstawiła jeszcze pranie. Właśnie wróciła z wyjazdu z koleżanką. Uporządkowała sobie jeszcze listę rzeczy, które miała zrobić następnego dnia w pracy. Włączyła pralkę, a chwilę później straciła przytomność. Kolejnym dźwiękiem, jaki nastąpił, było wyważenie drzwi przez strażaków. Było to po 19 godzinach. Tyle trwał krytyczny udar mózgu, który u Erwiny Ziomkowskiej - poznańskiej artystki sztuk wizualnych, absolwentki malarstwa i rysunku ASP w Katowicach - pojawił się zupełnie bez przyczyny. Miał 90% ryzyka śmiertelności. Lekarze uprzedzili rodzinę, że trzeba się pożegnać... Erwina przeżyła - to cud, młody organizm walczy o każdy dzień. Obrażenia są jednak ogromne... Erwina i jej rodzina potrzebują natychmiastowej pomocy! Będą wdzięczni za każdy gest wsparcia - każda pomoc jest nie tylko na wagę złota, lecz życia! Siostra Erwiny, Aneta, tak prosi o ratunek: "Nazywam się Aneta Zych. Erwina to moja młodsza siostra. 18 kwietnia znalazłam ją nieprzytomną, okazało się, że przeszła ciężki udar niedokrwienny mózgu. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie, ale ona przetrwała, jednak stan jest nadal bardzo ciężki... Erwina całe życie bardzo o siebie dbała. Bardzo ważna była dla niej dieta, gdyż choruje na poważną autoimmunologiczną chorobę jelit. Z tego względu nie piła też alkoholu ani nie paliła papierosów. Dużo jej prac artystycznych opowiadało o doświadczaniu przewlekłego bólu. Bardzo dużo pracowała, a każde zarobione pieniądze poświęcała na podróże i książki. W czwartek napisała do mnie koleżanka Erwiny z pracy. Martwili się, bo siostra nie pojawiła się i nie dała znać, że nie przyjdzie, co było zupełnie niepodobne do niej... Nie odbierała też telefonu. Erwina nigdy nie brała zwolnień, zawsze sumiennie wykonywała swoje obowiązki, zawsze była na czas. Czuli, że coś się stało. Zaczęli szukać kontaktu do rodziny i tak znaleźli mnie. W ten sposób uratowali jej życie... Mam klucze do jej mieszkania, więc obiecałam, że do niej zajrzę. Drzwi były zamknięte od środka, nikt nie odpowiadał... Pełna złych przeczuć, zadzwoniłam po 112. Przyjechali strażacy, którzy wyważyli drzwi. O 17.30 znalazłam siostrę splątaną i sparaliżowaną na podłodze. W jednym momencie świat przestał istnieć... Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że Erwina przeszła udar niedokrwienny tętnicy środkowej. To był dla nas wszystkich ogromny szok. Moja młodsza, zawsze dbająca o siebie siostra i udar?! W dodatku okazało się, że udar jest rozległy i niestety już "stary", nic się nie da zrobić, szkody w postaci uszkodzeń mózgu zostały wyrządzone... Erwina mieszka sama, od momentu utraty przytomności do tego, jak ją znalazłam, minęło 19 godzin. Zaczęła się walka o życie... Nikt nie dawał szans... Takie udary charakteryzują się 90% śmiertelnością. Codziennie bałam się, że to ostatni raz, kiedy widzę siostrę... Mimo małych szans Erwina przeżyła, ale obrażenia są ogromne. Jestem wdzięczna, że żyje, jestem wdzięczna lekarzom, za walkę o nią. Już wiem, że będzie potrzebowała wielomiesięcznej, jak nie wieloletniej rehabilitacji, a co za tym idzie ogromnych pieniędzy. Koszt rehabilitacji dla osób z takimi uszkodzeniami neurologicznymi to nawet 30 tysięcy złotych miesięcznie! Na tę chwilę Erwina - ze zdrowej, aktywnej, podróżującej po świecie młodej osoby - stała się jest pacjentką leżącą, wymagającą stałej opieki. Nadal jest w ostrej fazie udaru, wiele ośrodków w mózgu zostało poważnie uszkodzonych. Na ten moment największym problemem jest uszkodzenie wzgórza, a co za tym idzie przewlekły, neuropatyczny ból, na którego nie działa nawet morfina. Erwina krzyczy z bólu... Lekarze robią wszystko, żeby jej pomóc, ale nie wiemy, jak będzie. Erwina wie, jak się nazywa, mówi, udaje mi się z nią porozumieć... Na początku nawet nie trzymała głowy, teraz już zaczyna ją trzymać. Dostaje leki, ale nadal bardzo cierpi... Niestety częściowo straciła wzrok i jest sparaliżowana. Oprócz rehabilitacji musimy też wyremontować dom pod kątem życia w nim osoby ze znaczną niepełnosprawnością. Zrobić łazienkę, w której zmieści się wózek, zlikwidować stopnie i bariery komunikacyjne... Poszukać dla siostry specjalistów, konieczne są sprzęty medyczne, potrzeb jest ogrom... Życie mojej młodszej siostry zmieniło się w jednej chwili. Moje życie zmieniło się w jednej chwili. Życie mojej rodziny i moich dzieci zmieniło się również i to bezpowrotnie... Nigdy nie prosiłyśmy o pomoc, zawsze starałyśmy się być samodzielne i dzielne, ale życie w jednej chwili powiedziało "sprawdzam". Tym razem nic nie da zagryzanie zębów, wzięcie się w garść, potrzebna jest pomoc społeczności, bo żadna osoba ani rodzina nie jest w stanie tego udźwignąć samodzielnie. W imieniu mojej siostry, ale też swoim, naszej mamy i całej rodziny bardzo proszę o pomoc".

178 792,00 zł ( 33,61% )
Brakuje: 353 123,00 zł
Filip Cudnoch
Filip Cudnoch , 28 lat

Brutalna choroba zabiera wszystko... Na pomoc Filipowi❗️

Do 2021 roku Filip był samodzielny. Studiował na Politechnice Gdańskiej, na wydziale chemicznym o specjalności biotechnologia leków. Stwardnienie rozsiane zabrało mu wszystko!  Filip to młody mężczyzna. Od lat choruje na stwardnienie rozsiane, jednak przez długi czas świetnie funkcjonował. Był w pełni samodzielny, rozwijał się, miał plany i marzenia. W 2022 roku choroba gwałtownie się odezwała. Filip wylądował w szpitalu. Podczas długiego pobytu zachorował na covid.  Obecnie mój syn nie chodzi, ma czterokończynowy niedowład, nie jest w stanie nic sam przy sobie zrobić. Do tego wszystkiego doszły silne, samoistne trzęsienia rąk i głowy. Być może jest to powikłanie po przebytym covidzie… Dokładnie nie wiemy i raczej już się nie dowiemy. Za to musimy nauczyć się żyć w nowej, wymagającej rzeczywistości.  Na pytanie "Filip, jak się masz, jak się czujesz?" – zawsze odpowiada, nawet teraz w sytuacji w jakiej jest, że jest okej. Niestety, teraz przechodzimy przez ogromny kryzys. Silne drżenia powodują to, że Filip przygryza sobie język i usta. Panicznie boi się jeść i pić. Każdy posiłek, każda próba napicia się czegokolwiek związana jest z bólem, krzykiem, panicznym przerażeniem. Bardzo boimy się o stan psychiczny Filipa, by nie doszedł nam kolejny problem. Wprawdzie jest pod opieką psychiatry i psychologa, ale czy to wystarczy? Dlatego tak bardzo potrzebujemy pomocy, tak bardzo potrzebuje jej Filip. Oprócz samochodu przystosowanego do przewozu osób niepełnosprawnych doszedł nam kolejny bardzo istotny wydatek – pokrycie kosztów zabiegu stymulacji mózgu DBS. Zabieg ten jest teraz dla nas kwestią najważniejszą. Ruchy mimowolne, ataksja powodują, że Filip nie jest w stanie nic sam przy sobie zrobić. Jest nadzieja, że głęboka stymulacja mózgu wyciszy te ruchy i poprawi jakość życia. Prosimy o pomoc i wsparcie. To dla nas bardzo ważne! Chodzi o przyszłość naszego dziecka... Codzienna rehabilitacja, spotkania z logopedą i psychologiem nie są refundowane i pochłaniają ogromne środki. Do tego chcielibyśmy zakupić samochód przystosowany do przewozu osób niepełnosprawnych, który umożliwiłby Filipowi, choć w części, dostęp do normalnego życia. Twoja pomoc będzie dla nas ogromnym wsparciem w tej ciężkiej sytuacji. Sławek, tata ➡️ Licytuj i pomóż Filipowi! ➡️ gazetaolsztynska.pl - Był za młody dla NFZ. Teraz Filip jest przykuty do łóżka

143 563,00 zł ( 62,41% )
Brakuje: 86 437,00 zł
Ola Kaczmarek
Ola Kaczmarek , 10 lat

Waleczna Ola to cud transplantacji! Potrzebuje Twojego wsparcia!

Ola skończy w kwietniu 10 lat. Pierwsze miesiące, a nawet lata jej życia okupione były walką i ogromnym strachem o jej życie. Mimo że najgorsze już za nami, to wsparcie w utrzymaniu zdrowia Oli nadal jest konieczne. Po urodzeniu córeczki w domu byłyśmy zaledwie 5 tygodni. Nic nie wskazywało na to, że będzie mieć tak poważne problemy ze zdrowiem. Gdy trafiłyśmy na Intensywną Terapię z podejrzeniem zachłystowego zapalenia płuc, nikt nie zakładał, że pozostaniemy w szpitalu 3 lata! Lekarze zdiagnozowali u Oli wrodzony zespół nerczycowy. To był dla nas ogromny szok! Mówiąc potocznie – jej nerki w ogóle nie pracowały. Wszystkie płyny, które przyjmowała córeczka musiały być mechanicznie odciągnięte. Dializy trwały codziennie przez 14 godzin na dobę! Jedynym ratunkiem dla Oli był przeszczep nerki. Nikt spokrewniony nie kwalifikował się do przeszczepu i czekaliśmy na organ od niespokrewnionego dawcy.  Ratunek i nadzieja przyszły w okolicach jej 3. urodzin. Ola otrzymała najpiękniejszy prezent - szansę na życie. Przez pierwsze trzy lata życia, choroba odebrała Oli najwięcej. W tym czasie przeszła 15 niewydolności oddechowych, a każda kończyła się na Intensywnej Terapii pod respiratorem. Przez nadciśnienie tętnicze i niewydolności oddechowe, Ola przeszła udary niedokrwienne mózgu oraz ma padaczkę. Wraz z przeszczepem nie zakończyła się walka o zdrowie Oli. Córka do końca życia musi przyjmować leki immunosupresyjne, aby nie doszło do odrzucenia przeszczepionego organu. Oprócz problemu z nerkami, u córeczki zdiagnozowano również szereg innych chorób... Przez obustronny niedosłuch, Ola nie miała szans rozwijać się tak, jak inne dzieci. Dopiero rok po przeszczepie mogła przejść operację wszczepienia implantu ślimakowego. Można powiedzieć, że dopiero od tego momentu córeczka zaczęła słyszeć i uczyć się mówić. Lekarze zawsze wypowiadali się ostrożnie na temat dalszych rokowań Oli. Nie zakładali nawet, że kiedyś usiądzie, a teraz Ola biega i cieszy się każdym dniem! Największym obecnie wyzwaniem jest kontynuacja nauki mowy. Przemierzyliśmy tysiące kilometrów, spotkaliśmy się z dziesiątkami lekarzy i specjalistów, którzy razem z nami walczą, aby Ola mogła swobodnie mówić.  Przed nami nadal długa i kręta droga do celu, jakim jest sprawność i zdrowie Oli. Po naszych doświadczeniach wiem jedno - nie ma takiej długiej drogi, ani góry za wysokiej, abyśmy razem z Olą ich nie pokonały. Twoje wsparcie będzie dla nas ogromną szansą na pokonywanie kolejnych kroków w drodze po zdrowie. Ewa, mama Oli

119 349 zł
Romana Bartnicka
Pilne!
7 dni do końca
Romana Bartnicka , 55 lat

Bez leczenia nie mam szans, by wygrać z rakiem❗️

Drodzy Przyjaciele, Znajomi i Ludzie Dobrej Woli, mam na imię Romana i od 2022 roku walczę z nowotworem. Niestety, nie jest to moja pierwsza styczność z tą okrutną chorobą – w 2017 roku mój mąż zachorował na nowotwór i zmarł po 8 miesiącach intensywnej walki. Zostałam sama z dwiema córkami, dla których jestem teraz jedynym rodzicem. Diagnozę usłyszałam dwa lata temu w styczniu – rak szyjki macicy z przerzutem na węzeł chłonny. Lekarze zaproponowali radioterapię i chemioterapię. Po prawie 3 trudnych miesiącach spędzonych w poznańskim szpitalu w kwietniu 2022 roku wyszłam do domu z nadzieją na wyleczenie. Pierwszy PET okazał się czysty, ale niestety po niecałym pół roku w kontrolnym badaniu obrazowym rak wrócił. Przerzutowe węzły zaotrzewnowe i węzeł nadobojczykowy. Leczenie prowadzono chemioterapią i specjalistycznym lekiem. Po 6 miesiącach wykańczającej chemii niemal straciłam życie ze względu na skutki uboczne leczenia. Miałam trzy operacje z tego dwie ratujące życie i kilka zabiegów, a przez część pobytu w szpitalu mój osłabiony organizm walczył z sepsą. Hospitalizacja trwała 2 miesiące i kolejne tyle mój powrót do sprawności fizycznej. Do tej pory mam problem z pęcherzem i nerkami. Myślałam, że po tych przeżyciach będę mieć chwile spokoju – niestety pojawiła się kolejna wznowa. Nowy lek - immunoterapia. Od marca do czerwca 2024 dostawałam ją na NFZ, ale według lekarzy nowotwór za mało się zmniejszał, aby szpital dostał zwrot pieniędzy za wlew i żeby leczenie było refundowane. Mam wrócić we wrześniu na badania obrazowe i wtedy lekarze zadecydują. 7 czerwca miałam ostatni wlew immunoterapii, przez trzy miesiące mam być bez leczenia i czekać… Ja nie chcę czekać skoro widzę ze leczenie działa. Nie chcę pozwolić, aby rak się dalej rozwijał, chcę walczyć! Moje córki są dla mnie wszystkim, a ja chcę być dla nich jak najdłużej. Chcę sięgnąć po prywatne i kosztowne leczenie, do czasu kiedy będę mogła skorzystać z refundacji. Zdecydowałam się do września wziąć prywatnie 3 wlewy immunoterapii, gdzie koszt jednego to około 16 tyś. zł. Do tego dochodzą wszelkie wydatki związane z leczeniem, czyli dojazdy, badania obrazowe i laboratoryjne oraz konsultacje lekarskie. Jeśli nie uzyskam refundacji NFZ, a leczenie będzie działać, to chciałabym kontynuować je prywatnie, dostając lek co trzy tygodnie. Po takim czasie leczenia w różnych miastach, u różnych lekarzy, gdzie musiałam korzystać z prywatnych konsultacji, które sama finansowałam – w Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Lesznie i Gliwicach, wydałam prawie wszystkie oszczędności.  Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda, nawet najmniejsza, wpłata przybliża mnie do wyzdrowienia, pozwala mieć nadzieję na przyszłość  i dalsze życie z moimi dziewczynami. Z całego serca dziękuję za każdą pomoc i wsparcie.

61 550,00 zł ( 72,32% )
Brakuje: 23 556,00 zł
Iga Kijkowska
11 dni do końca
Iga Kijkowska , 17 miesięcy

Iga musiała walczyć jeszcze zanim się urodziła! Niestety to nadal nie koniec...

Ciąża z Igą była zagrożona. Niestety był to zaledwie początek złych wieści. Problemy zdrowotne już od pierwszych tygodni życia nie odstępowały naszej córeczki nawet na krok! Nie wiemy, od czego zacząć. Wszystko wydaje się tak nierealne i wręcz niesprawiedliwie. To jednak nie może powstrzymać nas przed szukaniem sposobu, jak można pomóc własnemu dziecku.  Iga ma stwierdzoną asymetrię twarzy, asymetrię całego ciała oraz problemy z dystrybucją napięcia mięśniowego. Cały czas trwa także diagnostyka ze względu na niedosłuch lewego ucha. Nasze obawy na tym się nie kończą. Córeczka musi być pod stałą opieką kardiologa, ze względu na wrodzony otwór owalny w sercu!  Konsekwencji schorzeń Igi może być wiele, a największe to: problemy z prawidłową budową podniebienia, przyjmowaniem pokarmów, wykształcaniem się zębów, skrzywienie kręgosłupa, skrzywienie miednicy, problemy z samodzielnym poruszaniem się.  Z tego względu podjęliśmy szereg działań ratujących zdrowie naszej córki. Iga nadal pozostaje pod opieką poradni neurochirurgicznej, neurologicznej, chirurgii twarzy, audiologicznej, laryngologicznej, rehabilitacyjnej, kardiologicznej, neonatologicznej oraz okulistycznej. Tego jest tak wiele! Niestety to nie wystarcza i zostaliśmy zmuszeni do poszukiwania pomocy za granicą. Przy tak zaawansowanych problemach, tylko klinika w Berlinie potrafiła zaoferować pomoc. Po szczegółowych konsultacjach niemiecka klinika przygotowała dla Igi specjalistyczny kask korekcyjny, robiony na indywidualne zamówienie. Wizyty kontrolne w Niemczech są zaplanowane co kilka tygodni, a terapia kaskiem przewidziana jest na najbliższe 8 miesięcy. Podstawą leczenia Igi, oprócz wspomnianego kasku, jest intensywna rehabilitacja, którą córeczka odbywa dwa razy w tygodniu już od czwartego tygodnia życia! Rosnące koszty coraz bardziej nas przerażają! Liczne konsultacje ze specjalistami w Polsce oraz w Berlinie, a także rehabilitacja pochłonęły już nasze oszczędności. Przed nami jednak lata walki o Igę, a my jesteśmy na samym początku… Prosimy, pomóż nam to przetrwać! Dla nas liczy się tylko nasze dziecko, dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc! Rodzice Igi

55 009 zł
Małgorzata Florek
Małgorzata Florek , 54 lata

Wiem, że nie wygram z lawiną diagnoz... Dzięki Tobie będę mogła godnie żyć❗️

Słowa nie potrafią wyrazić wdzięczności za Wasze dotychczasowe wsparcie! To jednak jeszcze nie koniec moich zmagań. Wciąż potrzebuję pomocy Darczyńców... Moja historia: Udręczona nieustannym bólem, drżącymi rękoma, aplikuje sobie kolejne środki przeciwbólowe i lekarstwa. Marzę, by na chwilę zasnąć, odetchnąć od bólu. Przede mną  jeszcze wiele operacji. Aby do nich dotrwać, potrzebuje specjalistycznego wózka, na który po prostu mnie stać. Urodziłam się z zespołem Ehlersa-Danlosa, ultrarzadką chorobą genetyczną – przewlekłą, postępującą i nieuleczalną, która polega na tym, że odczuwam nieustanny ból całego ciała. Moje wszystkie stawy i organy wewnętrzne, które zawierają tkankę łączną, czyli przełyk, oczy, wątroba, serce, pęcherz moczowy, po rozciągnięciu przy wykonywaniu funkcji życiowych nie mają zdolności ponownego powrotu do pierwotnej formy. Wypadają mi stawy, mam ogromne trudności z jedzeniem, mój żołądek niczego nie trawi. To, co jem w ciągu dnia to dwa biszkopty i garść malin.  Bywały momenty kiedy ważyłam 30 kg. Przeszłam 20 operacji ortopedycznych. Ramiona pokryte bliznami czekają na wymianę stawów barkowych. Te, które są – nie nadają się do uratowania.  Moja choroba została wykryta dopiero po latach żmudnych badań. Właściwą diagnozę postawiono, gdy miałam 18 lat. W momencie wykrycia choroby zostałam zarejestrowana jako 28 osoba na świecie, która zmaga się z tym schorzeniem… Czyli jedna na kilka milionów.  Oprócz tego nieuleczalnego schorzenia walczę z ziarnicą Wegenera, guzem serca, zapaleniem nerwu w pniu mózgowym, skoliozą, wypadaniem stawów, wypadaniem zębów, martwiczymi chorobami naczyń krwionośnych i brakiem trawienia. Niestety NFZ nie refunduje leków na wszystkie rzadkie choroby, a ja ze swojej niskiej renty nie jestem w stanie się utrzymać. Ze względu na postępującą chorobę mam założony port naczyniowy, przez który podawane są leki. Jedna igła to wydatek 30 zł, trzeba je wymieniać co 3 dni. Do tego dochodzą sterylne gaziki, sól fizjologiczna. Tylko w przeciągu ostatnich 5 lat  w szpitalu byłam około 30 razy… Gdyby nie moi rodzice, którzy wożą mnie na wizyty lekarskie i poświęcają pieniądze na pomoc, nie wiem, co bym zrobiła.  Każde skaleczenie tworzy na skórze siniaka, pęka skóra, a rana goi się powoli. Na ciele blizna na bliźnie. Na przestrzeni lat doświadczyłam wielu zwichnięć i wypadnięcia stawów. Choroba wycieńczyła tak, że pozbawiła mnie jakiejkolwiek odporności, a moje życie upłynęło na operacjach, badaniach i przebywaniu w szpitalach. Pomimo tego skończyłam Studium Nauczycielskie w Bolesławcu.  Ze względu na postępowanie choroby od 1992 roku poruszam się na wózku elektrycznym. Dzięki otrzymanemu wsparciu udało mu się zakupić wózek dostosowany do moich potrzeb, za co do końca życia pozostanę wdzięczna Darczyńcom! Niestety, to nie koniec moich zmagań. Wiem, że nie wygram z chorobą i nigdy nie stanę na własnych nogach. W codziennym życiu wciąż przytłaczają mnie koszty leczenie i rehabilitacji, dlatego po raz kolejny zwracam się do Was z prośbą o pomoc! Wiem, że dobro wraca! Już raz udało mi się spełnić marzenie i wierzę, że z Twoją pomocą mam szansę na lepsze życie! Małgorzata

49 083 zł
Insar Daukenov
Pilne!
12 dni do końca
Insar Daukenov , 9 lat

❗️Życie mojego dziecka uzależnione jest od pieniędzy, których nie mam❗️

Błagam o pomoc! U mojego ukochanego synka, dwa miesiące temu, zdiagnozowano śmiertelną chorobę. Naszą codzienność zdominowała walka z chłoniakiem, który brutalnie próbuje pozbawić moje dziecko życia! Wszystko zaczęło się nagle, od zwykłego przeziębienia. Nie było żadnych oznak poważniejszych kłopotów. Insar dorastał jako zdrowe i wesołe dziecko. Przeziębił się w październiku. Nie było to nic zaskakującego, w końcu był to już sezon chorobowy...  Temperatura wzrastała, jednak gdy pojawił się ból pleców między łopatkami, pojechaliśmy do szpitala. Wykonano prześwietlenie i stwierdzono, że syn ma zapalenie płuc prawego płata dolnego. Przepisano antybiotyki, ale po tygodniu stan Insara tylko się pogarszał! Tomografia komputerowa potwierdziła, że zapalenie płuc opanowało całkowicie oba płuca! Stwierdzono wirusowe zapalenie płuc po Covid-19. Insar czuł się coraz gorzej! Kiedy lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu go śmigłowcem do innego szpitala, zbladłam. Czułam, że dzieje się coś złego! Minęły trzy tygodnie. Insar schudł 5 kg i z każdym dniem zaczął słabnąć. Ostatecznie wykonano nakłucie węzła chłonnego. Wtedy postawiono ostateczną diagnozę: chłoniaka anaplastycznego!  Zagrożenie życia własnego dziecka jest jak trzęsienie ziemi, w którym walą się kolejne fundamenty: bezpieczeństwo, zdrowie, spokój. Zostały mi jednak nadzieja i miłość, które nie pozwalają mi się poddać.  Niestety sami lekarze przyznali, że nie są w stanie uratować mojego synka. Poradzono, abyśmy udali się do Turcji i tam kontynuowali leczenie. Tak też zrobiliśmy.  Razem z Insarem jesteśmy już w Turcji, gdzie poddawany jest chemioterapii. Lekarze dają mu dobre rokowania na przeżycie, a ja im wierzę. Leczenie jednak kosztuje majątek! Wszelkie moje oszczędności już się skończyły i nie mam za co opłacić kolejnych rachunków wystawianych przez szpital! Znalazłam się w dramatycznej sytuacji, w której życie mojego dziecka uzależnione jest od pieniędzy, których nie mam! Dlatego proszę Was o pomoc! Pomóż przetrwać mojemu synkowi. Każdy grosz naprawdę może bardzo pomóc. Będę wdzięczna za każdą pomoc: wpłatę, udostępnienie, dobre słowo. Sama nie zdołam pomóc własnemu dziecku, ale razem dokonamy cudu! Mama

48 405,00 zł ( 18,22% )
Brakuje: 217 127,00 zł
Artem Hudyma
Pilne!
7 dni do końca
Artem Hudyma , 4 latka

DRAMATYCZNA SYTUACJA! Nowotwór może zabrać życie dziecka!

Artemek ma dopiero dwa latka. Ledwo zaczął poznawać świat, a on już pokazuje mu to, co najgorsze ma zaoferowania. Cierpienie, ból, strach... Atypowy teratoidalny guz mózgu IV stopnia. Niezwykle rzadki i agresywny... Nieodwierzanie miesza się z lękiem. Nie mogę w nocy spać, moje myśli bombardują mnie o każdej porze. Guz został już wycięty, lecz badania histopatologiczne wykazało, że ogromna walka dopiero przed nami.  Leczenie jest niebotycznie drogie. Kosztorysy opiewają na kwoty kilkuset tysięcy złotych. Przed Artemem chemioterapia, radioterapia i przeszczep szpiku. Jego stan zdrowia jest stale monitorowany, a decyzje podejmowane na bieżąco. Każdy dzień jest jak rosyjska ruletka, której stawką jest zdrowie i życie mojego maleńkiego synka. Sami nie damy rady zabezpieczyć finansowo jego leczenie, dlatego błagam o wsparcie. Nigdy nie pogodzę się z tym, że dostępne leczenie nie będzie nam dane z powodów finansowych. Pozostaje nam wiara w cud. W cud jakim jest dobroć ludzka! Bez niego wszystko przepadnie. Tylko wspólnymi siłami zdołamy ocalić życie dwuletniego, niewinnego dziecka – mojego ukochanego synka. Maria – mama Artemka ➡️ Licytacje dla Artemka

37 250,00 zł ( 26,24% )
Brakuje: 104 664,00 zł
Dariusz Chruścicki
Pilne!
Dariusz Chruścicki , 51 lat

Darka zaatakował NOWOTWÓR❗️Śmiercionośna choroba nie odpuszcza❗️POMÓŻ❗️

Choroba Darka spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Wiedzieliśmy, że mąż jest w grupie ryzyka, jednak nawet w najgorszych snach nie przypuszczaliśmy, że ciemne chmury nadejdą akurat nad naszą rodzinę. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok śmierci. Dziś nie mogę zrobić nic, tylko błagać o pomoc!  W marcu 2022 roku mąż zaczął się skarżyć na uporczywy ból brzucha. Był tak silny, że mój ukochany nie był w stanie usiedzieć na miejscu. Wiedziałam, że dzieje się coś poważnego. Darek niezwłocznie udał się do lekarza, który skierował go na kolonoskopię. Badanie jednak trzeba było przerwać, przez ogromnego guza! Wyznaczono kolejny termin, na którym badanie zostało przeprowadzone już w kompletnym znieczuleniu. Została wykonana także biopsja. Gdy otrzymaliśmy wyniki, poczuliśmy, jak życie wali nam się na głowę... Nowotwór jelita grubego IV stopnia z przerzutami do wątroby! Błagałam, aby obudzić się z tego koszmaru! Niestety, to nie był koniec złych wieści… Lekarze poinformowali nas, że guz jest zbyt duży, aby go usunąć. Operacja mogłaby wyłącznie pogorszyć stan zdrowia męża. Jedyną możliwością było rozpoczęcie chemioterapii paliatywnej, wyłonienie stomii i wspomaganie Darka równolegle suplementami… Tak trwamy do dziś. Nowotwór wykańcza organizm męża, a my walczymy o jego każdy dzień.  Darek jest tatą czwórki dzieci, wspaniałym mężem, dobrym człowiekiem. Nie rozumiem, dlaczego akurat jego musiał dopaść tak okrutny przeciwnik. Nasza sytuacja jest ciężka, kosztów cały czas przybywa, a ja czasem muszę wybierać czy wykupić receptę, czy wykonać opłaty. Do tego badania krwi męża w ostatnim czasie uległy pogorszeniu i jeśli nie będzie lepiej, nie otrzyma kolejnego podania chemii… Bardzo się boję. Patrzę na nasze dzieci, które nie wiedzą jak bardzo ich tatuś jest chory i łzy napływają mi do oczu. Ale póki serce Darka bije, będę walczyć! Niestety bez Waszego wsparcia nie dam rady. Dlatego dziś, z wszystkich sił błagam o pomoc! Pomóżcie nam stoczyć tę najcięższą walkę! Każda złotówka ma znaczenie.  Hania, żona Darka 

33 959,00 zł ( 53,2% )
Brakuje: 29 871,00 zł