Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcel Buczek
Pilne!
Marcel Buczek , 12 lat

Wesprzyj walkę Marcela❗️ Pomóż pokonać NOWOTWÓR!

Co robisz, gdy widzisz, jak Twoje dziecko płacze z bólu? Gdy lekarz mówi Ci, że ma nowotwór?! Gdy nie śpisz w nocy, bo boisz się kolejnego dnia? WALCZYSZ! Przytulasz i mówisz, że będzie dobrze! A później robisz wszystko, żeby tak było… Już w zeszłym roku Marcel skarżył się na ból nogi, jednak lekarze uspokajali nas, że to tylko bóle wzrostowe, że minie. Nie minęło! W styczniu kolano syna bardzo spuchło, a na jego nodze pojawiły się liczne zasinienia. Znów zapukaliśmy do drzwi gabinetu lekarskiego, jednak tym razem wszystko potoczyło się zupełnie inaczej… Pediatra zlecił badania krwi i zdjęcie RTG. Po zapoznaniu się z  historią leczenia syna pilnie wysłał nas do ortopedy. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar, a Marcelek trafił do piekła – za drzwi oddziału onkologii dziecięcej, prosto w objęcia nowotworu… Marcel jest w trakcie serii badań. Obecnie najważniejsze jest monitorowanie jego sytuacji w celu jak najszybszego wykrycia przerzutów, które mogą pojawić się w szpiku. Syn jest przerażony… Trudno mu zrozumieć, co właściwie stało się z jego życiem… Towarzyszący mu zespół Aspergera potęguje lęk przed niewiadomą…  Zła informacja jest taka, że nowotwór się rozrasta! 9 października mamy kolejną wizytę u ortopedy, po której lekarze zadecydują o losach Marcela. Wiemy, że konieczna będzie operacja, by usunąć zmiany. A później? Chemia? Radioterapia? Jeszcze boję się o tym myśleć… W oczekiwaniu na kluczowe leczenie Marcel musi korzystać z intensywnej rehabilitacji. Musi wzmocnić ciało, by było gotowe do dalszej, wyczerpującej walki! Potrzebuję Waszej pomocy, aby Marcel mógł stawić czoła temu potworowi, który zawładnął jego ciałem. Proszę, pomóżcie mi uwierzyć, że wszystko skończy się dobrze… mama, Dorota

1 556,00 zł ( 1,46% )
Brakuje: 104 827,00 zł
Alicja Stabińska
Pilne!
Alicja Stabińska , 6 lat

Ogromne guzy w brzuszku Alusi❗️Ratuj życie małej królewny!

Małe królewny powinny żyć długo i szczęśliwie! Nie powinny umierać... Maleńka plamka, którą znalazłam na ciele mojej 3-miesięcznej córeczki, była początkiem do dramatycznej diagnozy. Wtedy przez myśl mi nie przeszło, co jeszcze okaże się później… Gdy niedawno lekarz powiedział, że za chwilę możemy już nie mieć czasu na zbiórkę, że życie mojej córeczki jest zagrożone, a ratunkiem jest lek wart setki tysięcy złotych, wpadłam w rozpacz! Nie jesteśmy w stanie zgromadzić ani pożyczyć tak wielkich pieniędzy. Właśnie dlatego znaleźliśmy się tu, prosząc o wsparcie. Nie jest to łatwe, ale dla Alusi zrobimy wszystko. Prosimy, bądźcie z nami!  Zaczęło się od małej plamki koloru kawy z mlekiem. Postanowiłam skonsultować ją z lekarzem, choć nie byłam mocno zaniepokojona. Ot, znamię, może trochę nietypowe. Potem sprawy potoczyły się w zawrotnym tempie. Znamię zaniepokoiło lekarzy i córka przeszła szereg licznych badań. Wyniki ścięły nasz z nóg... Jeszcze tego samego dnia przetransportowano Alicję na odział onkologiczny. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar… Szok, rozpacz, płacz, panika. Milion emocji, których wcześniej nie znaliśmy… Diagnoza brzmiała nieprawdopodobnie i zupełnie obco… Neurofibromatoza. Nazwy “rak” i “nowotwór” przerażają, ale przynajmniej coś mówią. Tamto nie mówiło zupełnie nic… Dziś jednak wiemy, że to choroba genetyczna, nieuleczalna. Chociaż nikt w rodzinie nie chorował, wadliwy gen znalazł się jakoś w genotypie Ali. Nikt nie wie dlaczego… Neurofibromatoza to koszmarna choroba, która u każdego chorego może przebiegać inaczej. Charakteryzuje się powstawaniem guzów, także nowotworowych, w całym ciele. U Alusi guzy tworzą się w jamie brzusznej… Znaleziono zmianę w tętnicy kreskowej dolnej, nieoperacyjną z uwagi na umiejscowienie. Guz jest gigantyczny, ma 13 centymetrów! Niestety, żaden lekarz nie podejmie się przecinania tętnicy. Alusia umarłaby na stole operacyjnym… Poza tym największym guzów jest jeszcze kilka. Jeden znajduje się blisko kręgosłupa…  Nasze życie w jednej chwili przyspieszyło, a my znaleźliśmy się w jakimś przerażającym rollercoasterze! W jednej chwili codzienność zwyczajnej rodziny zamieniło się w piekło… Nie mogłam uwierzyć, że moja córeczka, po której w ogóle nie widać choroby, jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie!  Od diagnozy naszym drugim domem stał się CZD w Warszawie. Alicja będzie musiała być pod kontrolą już do końca życia… Niestety, obecnie największym zmartwieniem jest ten gigantyczny guz przy tętnicy. Jeśli zacznie rosnąć – jak powiedział lekarz – czasu na zbieranie środków już nie będzie! A jest tylko jeden ratunek, ostateczność… Dwa lata temu w USA został zarejestrowany lek na neurofibromatozę, który zmniejsza guzy powstałe na jej skutek. Nie jest jednak refundowany ani w Polsce, ani w Europie. Musimy zebrać minimum pół miliona złotych na pierwsze 6 miesięcy leczenia i sprowadzenie leku z USA!  ⬇️ ⬇️ ⬇️ Życie naszej córeczki zostało wycenione, a kwota jest poza naszym zasięgiem. To największy cios dla rodzica – nie móc uratować własnego dziecka! Dlatego właśnie potrzebujemy Ciebie, potrzebujemy Was – ludzi o wielkich sercach, może nam znajomych, a może zupełnie obcych, których los Alusi nie będzie obojętny. Choroba zostanie z nią do końca jej dni, ale to my możemy sprawić, by tych dni było tysiące, a nie tylko kilka… Prosimy o pomoc… Z góry z całego serca dziękujemy wszystkim za okazane serce... Rodzice Alusi   ➡️ Licytacje dla Małej Królewny Alusi   Kurier Mazowiecki: 10.09.2022

868 255,00 zł ( 54,41% )
Brakuje: 727 490,00 zł
Tymon Adamczyk
3 dni do końca
Tymon Adamczyk , 9 lat

Choroba Tymona nieustannie postępuje! Tylko kosztowe leczenie może pomóc!

Dotychczasowe wsparcie, które od Was otrzymaliśmy jest nieocenione i czujemy ogromną wdzięczność za pomoc. Dzięki Wam Tymek rozpoczął leczenie immunoglobulinami oraz komórkami macierzystymi.  Jednak, aby miał szansę wrócić do pełni zdrowia i sprawności potrzebuje dalszego leczenia oraz rehabilitacji. Niestety, koszty są gigantyczne! Dlatego prosimy, nie zostawiajcie nas samych! Bądźcie z nami do końca!  ----- Tymek urodził się jako zupełnie zdrowy chłopczyk. Był szczęśliwym i promiennym dzieckiem rozświetlającym nasze życie. Prawidłowo się rozwijał - nawiązywał kontakt wzrokowy i wypowiadał pierwsze słowa. Sprawny, żywiołowy, uśmiechnięty – takiego go pamiętamy i wierzymy, że jeszcze kiedyś takiego zobaczymy...  Wszystko zaczęło się od zwykłej, niepozornej infekcji, która pojawiła się całkowicie niespodziewanie, gdy synek skończył półtora roku... W wyniku choroby Tymek przestał mówić, chodzić, pojawiły się zaburzenia świadomości, słuchu oraz widzenia. Dodatkowo przewlekłe infekcje, utrata kontaktów społecznych, totalne wycofanie... Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Choroba siała spustoszenie w organizmie naszego malutkiego synka, a my nie byliśmy w stanie jej zatrzymać. Od tego momentu żyjemy w koszmarze, z którego nie sposób się obudzić. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy przebywaliśmy w szpitalu, ilu specjalistów odwiedziliśmy i jak wiele wyczerpujących badań wykonaliśmy... To wszystko po to, by pomóc naszemu dziecku i w końcu poznać odpowiednią diagnozę. Po ponad 4. latach dramatycznych poszukiwań, w końcu usłyszeliśmy odpowiedź – autoimmunologiczne zapalenie mózgu oraz rdzenia kręgowego... Z jednej strony poczuliśmy ogromną ulgę, że w końcu wiemy, z czym walczy nasz syn. Z drugiej – napływający lęk i stres, czy uda nam się tę walkę wygrać...  Obecnie Tymon jest na poziomie 17-miesięcznego dziecka. Nie mówi, ma ataki padaczki, tiki, zaburzenia wzroku, słuchu i zmaga się z wieloma uciążliwymi dolegliwościami... Niestety, ostatni atak padaczki doprowadził syna do stanu - Status Epilepticus, w którym występuje seria długich napadów padaczkowych, między którymi synek nie odzyskuje przytomności... To stanowi bardzo poważne zagrożenie życia!  Na domiar złego kolejne badania wciąż przynosiły nowe diagnozy:  stan zapalny i neuroinflamacja, uszkodzenie centralnego układu nerwowego, zaburzenia neuroprzekaźników, przewlekłe infekcje wirusowe.  Zaczęliśmy szukać ratunku wszędzie. Byliśmy pewni, że zrobimy dla Tymona wszystko, zapukamy do każdych drzwi i będziemy rozpaczliwie błagać o pomoc, by go tylko nie stracić.... W końcu pojawiło się światełko w tunelu. Znaleźliśmy ratunek w placówce w Gdańsku, gdzie podawana jest dożylna terapia immunoglobulinami.  Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu i ogromnemu zaangażowaniu, Tymon jest już po pierwszym podaniu immunoglobulin oraz po dwóch terapiach SOT (komórkami macierzystymi). Niestety, przed nami jeszcze długa droga do zdrowia.  W najbliższym czasie naszego synka czekają jeszcze co najmniej 3 wlewy immunoglobulin, a kwota za jeden to ok. 30 000 tysięcy złotych! Do tego dochodzą jeszcze koszty badań, podróży i pobytów w Gdańsku, leki, suplementy, specjalistyczna dieta... Walka o syna trwa i trwać będzie. Wszystko po to, by w przyszłości mógł być sprawny i samodzielny, aby mógł normalnie funkcjonować i spełniać swoje marzenia. Dlatego po raz kolejny, zwracam się do Was z prośbą o wsparcie... Nie możemy zatrzymać się teraz w połowie drogi.... Pomóżcie nam!  Daria i Wojtek, rodzice ➡️ Licytacje dla Tymka 💚 ➡️ IG: leczenietymka ➡️ Leczenie Tymka 💪

329 526,00 zł ( 60,31% )
Brakuje: 216 857,00 zł
Marcin Sumara
Marcin Sumara , 39 lat

Marcin jest więźniem własnego ciała - pomóż mu zawalczyć o sprawność!

Świadomość, że życie Twojego syna jest zagrożone to koszmar, najgorszy z możliwych. Chwilę później zdajemy sobie jednak sprawę z czegoś znacznie bardziej przerażającego. To wszystko dzieje się naprawdę, a nie we śnie. W jednej chwili kompletnie bezbronni stajemy oko w oko z bolesną rzeczywistością... Nigdy nie byłam bardziej przestraszona niż w tamtej chwili, gdy dowiedziałam się, że Marcin miał udar i walczy o życie. Bezsilność i nieskończone godziny oczekiwań, co będzie dalej - to emocje, które wracają do mnie niemal każdego wieczora. Marcin ma dopiero 36 lat! To wiek, w którym ma się jeszcze całe życie przed sobą. To czas na walkę o to, by spełniły się nasze marzenia, a nie na walkę o sprawność i samodzielność. Los obszedł się jednak z Marcinem okrutnie. W jednej chwili zmienił piękne wyobrażenie o przyszłości w ciągły strach.  Konsekwencją udaru okazało się porażenie czterokończynowe sprzężone z zespołem zamknięcia, czyli stanem, w którym świadomość i sprawność umysłowa zostaje zachowana, ale nie ma możliwości kontrolowania własnego ciała, nie możliwości porozumiewania się z innymi za pomocą słów, jedynie za pomocą sporadycznych gestów. Mój syn w jednej chwili stał się więźniem własnego ciała! Moje serce rozpada się na pół za każdym razem, gdy o tym myślę.  Wiem, że jedyną szansą na walkę o sprawność mojego syna jest intensywna, specjalistyczna rehabilitacja. Tylko dzięki niej, Marcin ma szansę odzyskać władzę nad własnym ciałem. Nadal wierzę w to, że będzie mógł samodzielnie funkcjonować. Niestety, nie jestem w stanie z własnej kieszeni zapewnić mu odpowiedniej ilości potrzebnej rehabilitacji.  Proszę, pomóż nam... Nie mogę pozwolić na to, by Marcin na zawsze był zamknięty we własnym ciele. Nie mogę zostawić mojego syna bez pomocy, a rehabilitacja musi rozpocząć się jak najszybciej. Tylko tak syn może zawalczyć z potwornymi skutkami udaru.  Anna, mama

291 416,00 zł ( 69% )
Brakuje: 130 896,00 zł
Marek Chromicki
Pilne!
Marek Chromicki , 56 lat

Diagnoza zniszczyła moje życie❗️Idę na wojnę z guzem mózgu – pomożesz mi?

Guz mózgu już przy diagnozie brzmi jak wyrok śmierci! Mózg odpowiada za wszystkie czynności i procesy w naszym organizmie. Kiedy pojawia się taka diagnoza, człowiek przeważnie nie pyta, czy wyzdrowieje, ale o to jak długo będzie jeszcze żył. Wszystkie plany, marzenia i cele rozsypały się w ciągu kilku dni! Jak dalej żyć, jak myśleć o przyszłości kiedy w każdej chwili możesz odejść z tego świata, mimo że do tej pory czułeś się zdrowy i silny... Cześć jestem Marek, mam 56 lat, żonę i trójkę dzieci. Pracowałem do niedawna w Centrum Nauki Kopernik. Cieszyłem się, spędzając aktywnie czas z rodziną, a praca była jedną z moich pasji. Nigdy nie podejrzewałem, że dotknie mnie tak straszna choroba i to tak nagle, bez ostrzeżenia. Ze zdrowy mężczyzna stanie się w jednej chwili inwalidą, niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania. Znienacka zaatakowała mnie choroba. Teraz już wiem, jak bardzo ciężka do pokonania.  Mam glejaka - złośliwego guza mózgu. Przeszedłem dwie operacje, naświetlania i liczne chemioterapie. Niestety rokowanie jest złe. Każda z tych operacji niosła za sobą ryzyko ciężkiego kalectwa i śmierci! Za każdym razem, kiedy zamykały się drzwi sali operacyjnej, nie wiedziałem, czy jeszcze zobaczę moją rodzinę, dla której przez tyle lat byłem wsparciem. Mam 56 lat, troje dzieci, nie jestem pogodzony  chorobą i chciałbym jeszcze o siebie zawalczyć! Chciałbym jeszcze zrealizować wiele swoich marzeń i planów,  ale czas ucieka. Złośliwe nowotwory mózgu są bardzo oporne na leczenie. Każda informacja o nowej metodzie jest jak światełko w tunelu, bo daje szansę na przedłużenie życia, którym chciałbym się jeszcze cieszyć. Bardzo proszę Państwa o pomoc i wsparcie w zbiórce pieniędzy na leczenie, które jest dla mnie obecnie jedyną szansą. Standardowe leczenie zostało już wyczerpane. Zbieram środki na sfinansowanie nowych metod badań oraz leczenia, takich jak Nano Therm, które nie są refundowane przez NFZ. Metody te dają nadzieję, że choć  trochę przedłużą mi życie, którym chcę się dzielić z innymi a szczególnie z moją najbliższą rodziną.  Marek

141 953,00 zł ( 66,71% )
Brakuje: 70 813,00 zł
Laura Walaszczyk
Laura Walaszczyk , 8 miesięcy

Nasza córeczka mogła UMRZEĆ❗️Dziś walczy o zdrowie i przyszłość – POMÓŻ❗️

Nasza córeczka przyszła na świat jako skrajny wcześniak w 22. tygodniu ciąży. Była taka malutka! Ważyła zaledwie 480 gram i mierzyła 30 centymetrów. Lekarze nie dawali jej najmniejszych szans na przeżycie… Nasza mała wojowniczka pokazała nam jednak ogromną siłę woli. Zaskoczyła wszystkich! Niestety skutki skrajnego wcześniactwa będą jej towarzyszyć jeszcze bardzo długo… Nawet nie mogliśmy wziąć naszego maleństwa w ramiona, ucałować i zapewnić, że bardzo ją kochamy. Laurka niezwłocznie została umieszczona w inkubatorze, a lekarze walczyli o jej każdy oddech. To było jak najgorszy koszmar!  Dwa tygodnie po urodzeniu córeczka musiała przejść pierwszą  poważną operację!  Okazało się, że jej jelito jest zrośnięte z dwunastnicą! Lekarze musieli wyciąć kawałek jelita i wyłonić stomię.  Laurka ważyła wtedy zaledwie 600 gram… Jej skórka była cienka jak pergamin. Gdy po dwóch tygodniach nastąpiło ściągnięcie szwów z brzuszka naszej kruszynki wszystko się rozeszło… Wnętrzności wyszły na wierzch, co było powodem konieczności przeprowadzenia następnej operacji! To cud, że nasza córeczka żyje! Walka o ustabilizowanie Laurki trwała miesiącami. Córeczka ma dużo powikłań wcześniaczych takich jak dysplazję oskrzelowo-płucną, retinopatię, na którą przeszła już dwie laseroterapie, oraz chorą tarczycę. Przez dwa i pół miesiąca 2 i pół miesiąca respirator kontrolował każdy oddech Laurki. Później córeczka musiała korzystać z tlenu, bo bardzo ciężko było jej samodzielnie oddychać. Kiedy pomalutku wszystko szło ku dobremu i już myśleliśmy, że w końcu zabierzemy naszą malutką do domu, dokładnie 18 maja dostaliśmy telefon, że Laurka potrzebuje kolejnej pilnej operacji! Okazało się, że doszło do skrętu jelita cienkiego i zamartwicy… Lekarze musieli wyciąć naszej Kruszynce 3/4 jelita cienkiego oraz wyłonić nową stomię! Obecnie córeczka jest karmiona pozajelitowo.  Nie wiemy co będzie dalej. Czeka nas dużo rehabilitacji, przez wzmożone napięcie mięśniowe oraz wizyt u wielu specjalistów, gdzie często będziemy musieli dojeżdżać na drugi koniec Polski. To niestety wiąże się z ogromnymi kosztami. Dlatego bardzo prosimy o pomoc! Wesprzyjcie nas w walce o zdrowie i lepszą przyszłość naszej Laurki! Rodzice

97 633 zł
Wiktoria Sodkiewicz
Wiktoria Sodkiewicz , 17 miesięcy

Urodziła się w 24. tygodniu ciąży... Pomóż Wiktorii w walce o lepszą przyszłość!

Nasza kochana Wiktoria urodziła się w 24. tygodniu ciąży! Ważyła zaledwie 810 gramów! Otrzymała 1 punkt w skali Apgar… To prawdziwy cud, że jest z nami. Córeczka wygrała życie, a teraz walczy o zdrowie. Prosimy, dajcie jej szansę się rozwijać! Pierwsze cztery miesiące życia Wiktoria spędziła w szpitalu. Nie miała wykształconych płuc. Przez miesiąc oddychała za pomocą respiratora, później pomagała jej maseczka i wąsy tlenowe. Doszło do dysplazji oskrzelowo-płucnej… Po trzech tygodniach od urodzenia wystąpiło krwawienie do komór mózgowych (I stopnia). Podczas walki o zdrowie i życie Wiktorii potrzebne było przetaczanie krwi. Na szczęście udało się ustabilizować jej stan i dzisiaj jesteśmy razem w domu. Zapewnienie naszej dziewczynce jak najlepszej przyszłości będzie kosztowało dużo wysiłku i środków finansowych. Wiktoria potrzebuje opieki wielu specjalistów: okulisty, ortopedy, chirurga, neurologopedy. Znaleziono u niej naczyniaka, być może potrzebna będzie operacja. Córeczka ma też zdiagnozowaną retinopatię. Jest również narażona na częste zapalenia płuc. Potrzebujemy wsparcia w opłaceniu rehabilitacji Wiktorii. Zrobimy wszystko, żeby nasza dziewczynka miała szansę na sprawność. Będzie to możliwe tylko dzięki setkom godzin pracy ze specjalistami. A to kosztuje tak dużo... Bardzo prosimy o wsparcie Wiktorii! Nasza dziewczynka zasługuje na wspaniałą przyszłość. Wierzymy, że razem uda nam się ją jej zapewnić! Z góry dziękujemy za Waszą pomoc! Rodzice

80 772 zł
Małgorzata Grzesiak-Rybka
Pilne!
11 dni do końca
Małgorzata Grzesiak-Rybka , 54 lata

Małgosia walczy z najgroźniejszym NOWOTWOREM❗️Pilnie potrzebuje naszej pomocy❗️

Siedząc na szpitalnym korytarzu nie dowierzałem w słowa lekarzy. Moja żona, zawsze taka energiczna i pełna życia – życia, które w jednej chwili okazało się być kruche jak lód. Ze łzami w oczach myślałem: co teraz? Wiedziałem jedno – zrobię wszystko, by ją uratować.  Nasz koszmar zaczął się dokładnie 1 marca, kiedy Gosia zaczęła mieć problemy z mową. Dziwnie wymawiała słowa, przypominało to raczej bełkot. Byłem bardzo zaniepokojony, dlatego zabrałem żonę na SOR. Po wstępnym wywiadzie lekarze zabrali ją na tomograf, a ja pełen strachu czekałem na jakiekolwiek informacje.  Nawet w najgorszych snach nie spodziewałem się tego, co po chwili usłyszałem – “Przykro nam, w głowie pana żony znaleźliśmy guza. To prawdopodobnie nowotwór złośliwy przerzutowy.” Ugięły się pode mną nogi, przez chwilę nic do mnie nie docierało. Wszystko przestało mieć znaczenie. Lekarze zabrali Gosię na oddział neurologiczny, gdzie przez kolejne dwa tygodnie była poddawana badaniom.  Po kolejnych dwóch tygodniach konieczna okazała się operacja. Lekarze wycięli całą zmianę. To było duże przeżycie dla mojej żony, ponieważ zabieg odbył się w pełnym wybudzeniu. Przez cały czas była wszystkiego świadoma. Operacja przebiegła pomyślnie i ku naszemu zdziwieniu wycinki przesłane do badań okazały się nie być nowotworowe. Odetchnęliśmy z ulgą i z ogromną nadzieją żyliśmy przez kolejne 4 tygodnie.  Po tym czasie wszystkie objawy wróciły. Żona była coraz słabsza. Niestety, kontrolny rezonans wykazał, że guz odrósł i Gosię czeka kolejna operacja. Tym razem biopsja potwierdziła, że to nowotwór – glejak wielopostaciowy IV stopnia. Najgorszy z możliwych.  Od 6 czerwca moja żona przebywa już w domu. W najbliższy wtorek rozpoczyna radio i chemioterapię. Najnowsze badania nie pozostawiły złudzeń co do ciągłego, kolejnego rozrostu. Konieczna może okazać się powtórna (trzecia) operacja. Wtedy też planowane jest poddanie się operacji z zastosowaniem NanoTherm, a później naświetlania metodą Optune (TTF).  Gosia walczy najdzielniej, jak się da. Operacja niosła za sobą ryzyko niedowładu – w przypadku mojej żony częściowego niedowładu prawej strony. Dzięki ogromnej pracy widać już pierwsze postępy. Jest już w stanie poruszać prawą nogą, w ręce czuć impulsy.  Z energicznej, pełnej życia kobiety, patrzącej na dojrzewanie swoich dwóch synów, póki co przychodzi jej się zmagać z pokonywaniem prostych czynności przy moim udziale. Pracujemy nad tym, aby wszystkie siły skierowała na pokonywanie tych przeciwności. Jednak obecne perspektywy związane z pokryciem kosztów zabiegów i leczenia mogą odebrać nadzieję walki.  A ja robię, co mogę, by nadzieja w niej nie zgasła. Muszę ratować Gosię, bo przecież medycyna daje jej szansę. Dlatego proszę Was z całego serca o pomoc! Nigdy nie będę w stanie zgromadzić tak wielkiej sumy, a walczę przecież o najwyższą wartość – o życie mojej ukochanej żony.  Marek Rybka, mąż Gosi

66 082,00 zł ( 6,21% )
Brakuje: 997 748,00 zł
Konstantyn Grebenew
11 dni do końca
Konstantyn Grebenew , 9 lat

Kostek i jego bolesna walka o sprawność – pilnie potrzebna operacja!

Mój wojownik. Mój bohater. Mój kochany synek Kostek. Tak bardzo się śpieszył, aby być z nami, że urodził się o dwa miesiące za wcześnie. Podczas porodu doznał uszkodzenie mózgu, które sprawiło, że codziennie musimy walczyć o jego sprawność. Korzystamy z najlepszych metod rehabilitacji, ale spastyka nie chcę ustąpić, przez co tracę nadzieję na samodzielne poruszanie się Kostka!  Kiedy widzę jak mój synek codziennie z całych sił walczy o swoją sprawność, pęka mi serce! Codziennie walczę razem z nim, ale i to nie wystarcza! Okazuje się, że na tym etapie konieczna jest operacja selektywnej rizotomii grzbietowej. Niestety – jej koszt jest bardzo wysoki, dla nas nieosiągalny, dlatego z całego serca proszę o pomoc! To, co wydarzyło się na samym początku, zaważyło o całym życiu Kostka. Podczas porodu u mojego synka doszło do wylewu. Praktycznie zaraz po urodzeniu umierał, a lekarze robili wszystko, by ratować jego kruche życie. Wierzyłam, że pokona śmierć. Udało się, ale to, co się wydarzyło zostawiło trwały ślad na jego zdrowiu... OIOM dla noworodków i walka o życie. Nie tak powinno zaczynać się życia długo wyczekiwanego dziecka. Pierwsze chwile powinny być przecież spędzone w ramionach mamy, a nie w inkubatorze. U Kostka stwierdzono mózgowe porażenie dziecięce, spastyczny niedowład rąk i nóg. Każdy nowy dzień to walka z chorobą. Niedawno okazało się, że konieczna jest operacja selektywnej rizotomii grzbietowej, która polega na częściowym przecięciu grzbietowych korzeni nerwowych, co pomoże pozbyć się spastyki, czyli wzmożonego napięcia mięśni, które utrudnia Kostkowi poruszanie się! W ubiegłych latach dobrzy ludzie pomogli nam kontynuować rehabilitację oraz kupić specjalistyczne sprzęty. O pomocy, którą otrzymaliśmy, nie zapomnę nigdy. Niestety – chociaż robię wszystko, co mogę, wciąż nie za wszystko jestem w stanie sama zapłacić. Operacja, której potrzebuje Kostek, to ogromny koszt... Nigdy nie zamierzam przestać walczyć o zdrowie mojego synka. Proszę, pomóżcie mi sprawić, by nasza walka nie poszła na marne. Będę wdzięczna za każdą złotówkę, za każdą pomoc dla mojego dziecka... Nadzieja, mama Kostka

51 822,00 zł ( 25,84% )
Brakuje: 148 703,00 zł