Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Walaszek
Pilne!
Łukasz Walaszek , 38 lat

PILNE❗️35 lat i wyrok śmierci - pomóż Łukaszowi wygrać z glejakiem i ŻYĆ!

PILNE❗️Mam 35 lat i zamiast robić plany na resztę długiego, szczęśliwego życia toczę walkę o to, by w ogóle trwało... Pod koniec zeszłego roku na mnie i moją rodzinę spadła druzgocąca diagnoza. Mam złośliwy, agresywny nowotwór mózgu - glejak w IV, najgorszym stopniu zaawansowania... Leczenie, kosztujące 200 tysięcy złotych, jest moją jedyną szansą na życie. Inaczej ten nowotwór to wyrok śmierci... Drodzy znajomi, przyjaciele i Wy - anonimowi Pomagacze, ludzie o wielkich sercach - zwracam się do was z ogromną prośbą o ratunek. Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek i kogokolwiek będę błagał o pomoc. Nie sądziłem, że w wieku 35 lat będę zmagać się ze śmiertelną chorobą, że znajdę się na tej stronie... W najgorszych koszmarach nie przypuszczałem, że życie szykuje dla mnie taki przerażający scenariusz. Zawsze starałem się dawać sobie radę sam... Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że byłem wesołym człowiekiem, pełnym energii, chęci do życia i działania. Pracowałem i mieszkałem w Holandii. Z optymizmem patrzyłem w przyszłość. Dwa lata temu coś się zmieniło. Nagle zacząłem się źle czuć... Na początku wydawało się, że to nic groźnego - przemęczenie, przepracowanie... Niepozorne zawroty głowy, omdlenia... Z dnia na dzień dolegliwości jednak się nasilały... Dostałem udaru. Najadłem się wtedy strachu... Trafiłem do neurologa, przeprowadzone badania nie wykazały czegoś niepokojącego. Wydawało się, że to najgorsze, co może mnie spotkać i że będzie tylko lepiej... Kilka miesięcy temu objawy wróciły ze zdwojoną siłą... Kiedy straciłem przytomność, wezwano pogotowie. Wylądowałem w szpitalu w Holandii, gdzie trafiłem na stół operacyjny. W trakcie operacji pobrano mi kawałek tkanki mózgowej do badań. 48 godzin po operacji w miejscu pobranej tkanki dostałem wylewu... Moje życie było w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Liczyły się minuty... Potrzebna była natychmiastowa operacja, po której wystąpił paraliż całej lewej strony ciała. Byłem załamany, okazało się jednak, że to dopiero początek moich zmartwień... Po otrzymaniu wyników badań nadeszła rozpacz... Mój świat się zawalił, a wszystko, co było wcześniej, przestało mieć znaczenie. Nowotwór... Glejak IV stopnia. Bardzo złośliwy, śmiertelnie niebezpieczny i trudny do leczenia... W szpitalu przebywałem 3 tygodnie. Po początkowym szoku przyszła nadzieja i determinacja do walki. W Holandii umieścili mnie jednak w hospicjum bez żadnego dalszego planu leczenia. Wraz z rodziną postanowiliśmy o natychmiastowym transporcie do Polski. Szansę na życie dostałam od szpitala w Lublinie. Tam stosują jedną z najnowocześniejszych metod walki z tym nowotworem, jaki mnie zaatakował - terapią nanotermicznę. Nanocząsteczki hamują odrastanie guza, a nawet powodują jego cofanie. Niestety, nie jest to leczenie refundowane. Jego cena jest dla mnie i mojej rodziny niewyobrażalna... Kosztuje ponad 200 tysięcy złotych! Terapię trzeba przeprowadzić szybko, bo glejak jest jak tykająca bomba... Bez leczenia to po prostu Błagam Was o pomoc, każda złotówka się liczy. Dla mnie to leczenie to jedyna szansa nie tylko na powrót do zdrowia i normalności, ale i na życie... To szansa, że dla mojej rodziny nie będę tylko wspomnieniem. Mam 35 lat, nie chcę jeszcze umierać... Błagam o wsparcie, trzymajcie za mnie kciuki i módlcie się za mnie. Łukasz

19 607 zł
Olaf Kostrzewa
Olaf Kostrzewa , 9 lat

Sprawność, o którą będziemy walczyć do samego końca! Pomagamy Olafowi!

Wraz z chwilą, w której usłyszeliśmy o chorobie synka, wiedzieliśmy, że musimy zrobić, co tylko się da, by zawalczyć o jego przyszłość. Za każdym razem gdy trzymamy go w ramionach, gdy patrzymy w jego pełne ufności oczy, w myślach obiecujemy sobie, że zrobimy, co tylko się da, by był jak najbardziej sprawnym chłopcem. Olaf urodził się z zespołem wad wrodzonych, cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną- delecję 2p 16.3. Od czasu zdiagnozowania synka rozpoczęła się walka o jego zdrowie i usprawnianie. Dzięki niesamowitemu uporowi i systematycznej rehabilitacji w wieku 3,5 roku postawił pierwsze kroczki. Od tego momentu cały czas walczył o możliwość samodzielnego przemieszczania się, która dawała mu ogrom radości. Niestety po ostatnich badaniach okazało się, iż na wskutek szybkiego wzrostu osłabione ścięgna nie nadążyły za wzrostem kośćca i doszło do nieodwracalnych uszkodzeń stópek.  Olaf ma stopy płasko-koślawe. Synek wymaga  pilnej operacji, gdyż każdy krok, który stawia, pogłębia uszkodzenie i deformację nie tylko stóp, ale również kolan i bioder... Jeśli nie zrobimy nic, Olafowi grozi wózek inwalidzki! Niestety, na operację w ramach NFZ musielibyśmy czekać jeszcze półtora roku, a być może przez pandemię ten okres jeszcze się wydłuży.  Operację i dalszą rehabilitację musimy opłacić z własnych środków. Sama operacja będzie dopiero początkiem długiego procesu leczenia. Kwota do zebrania jest naprawdę duża, a codzienne wydatki związane z walką o sprawność Olafa sprawiają, że nie jesteśmy w stanie odłożyć środków na operację. Dlatego też zwracamy się do wszystkich z prośbą o pomoc... Wierzymy, że z Twoim wsparciem nasz synek ma szansę stać się naprawdę sprawnym chłopcem! Elżbieta i Zbigniew, rodzice

6 446,00 zł ( 37,86% )
Brakuje: 10 576,00 zł
Franciszek Ryba
Franciszek Ryba , 7 lat

Rzadka choroba genetyczna nie może zniszczyć przyszłości Franka! Pomóż!

Nie jest łatwo zmagać się z tak trudną rzeczywistością, zwłaszcza jeśli dotyka ona dziecka. Choroba spadła na nas i każdego dnia próbujemy ją udźwignąć — miłością... Ogromnie trudno pojąć, dlaczego taki los spotyka tych, którzy najmniej na to zasługują. Nasz synek ma dopiero cztery latka i zdiagnozowaną rzadką chorobę genetyczną... To, co zabiera nam szansę na spokojne i zdrowe życie, to hipoplazja mostowo-móżdżkowa. Robimy, co możemy, by synek jak najmniej odczuwał skutki choroby, niestety jest nam coraz trudniej.  Aby poprawić komfort życia Franka, musi być regularnie rehabilitowany. Wyjazdy na prywatne turnusy, rehabilitacja, a także zakup sprzętów, które są bardzo kosztowne, sprawiają, że nasz budżet domowy topnieje. Wierzymy w Wasze dobre serca, w chęć niesienia pomocy, dlatego prosimy o wsparcie i szansę na lepszą przyszłość Franka! Rodzice

2 732 zł
Franio Owczarz i Mikołaj Śledź
Franio Owczarz i Mikołaj Śledź , 7 lat

Franio i Mikołaj – dwaj dzielni bracia walczą o zdrowie!

Być może pamiętacie Frania. O jego życie walczyliśmy wspólnie, właściwie odkąd przyszedł na świat. Franek urodził się z ciężką wadą serca i chociaż operacje ratujące życie się udały, chłopiec wciąż potrzebuje wsparcia! Pomocy wymaga także starszy brat Frania – Mikołaj. Dlatego rusza zbiórka dla chłopców! Każda wpłata jest ważna! Marzena, mama chłopców: Wiele walk o życie nie pozostały bez wpływu na zdrowie Frania. Dziś mój młodszy synek wymaga pilnej rehabilitacji ręki i nogi, terapii Si, potrzebuje pomocy logopedy. Ma wadę serduszka, ale także powikłania w postaci hemiplegii lewostronnej ze spastyką (niedowład połowiczy lewej strony ciała). Okazało się także na jednym z badań, że nie słyszy – musi nosić aparaty słuchowe. Wkrótce po założeniu ortez konieczny będzie 2-tygodniowy turnus rehabilitacyjny. Tak wiele schorzeń i tylko jeden mały chłopiec… Miesięcznie wydajemy ogromne pieniądze na rehabilitację i prywatne badania. Niestety, choroby chłopców pozbawiły nas oszczędności… Często zastanawiamy się, skąd brać na terapię, wyjazdy na turnusy czy nawet leczenie dentystyczne, które musi odbywać się w klinice specjalizującej się w leczeniu dzieci z wadami serca.  Franio potrzebuje także specjalnego wózka aktywnego. Na rehabilitację jeździmy autobusem, 1,5 godziny w jedną stronę. Niedowład ciała i zmęczenie nie pozwalają synkowi pokonywać takiej trasy, często nie ma siły już iść, a ja go nosić. Dlatego wózek byłby dla nas ogromnym ułatwieniem. Niestety, jego koszt to ok. 6 tysięcy złotych… Mój starszy synek, Mikołaj, choruje na dystrofię mięśniową. To choroba nieuleczalna, a opóźnić jej rozwój może także tylko rehabilitacja. Mikołaj jest ogromnym wsparciem i idolem Frania. Jest bardzo dzielny, ale choroba go nie oszczędza… Koszty leczenia i rehabilitacji synów są gigantyczne. Rocznie w przybliżeniu to ok. 120 tysięcy złotych. To cena walki o zdrowie i sprawność. Cena, którą rodzice muszą ponosić sami. Ale skąd brać takie pieniądze, zwłaszcza jeśli jeden z rodziców nie może pracować? Opiekuję się synkami na co dzień, ale staram się angażować także w pomoc innym. Wiem, jakie to ważne… Jestem wolontariuszką w fundacji, która spełnia marzenia chorych dzieci. Chociaż w ten sposób mogę odwdzięczać się za pomoc, której sami doświadczamy. I o którą bardzo Was dziś prosimy… Każda złotówka jest ważna. To dodatkowe minuty rehabilitacji, część wizyty u specjalisty czy sprzętu rehabilitacyjnego. Za wszystko bardzo dziękujemy!

4 714 zł
Jan Chodowiec
Jan Chodowiec , 9 lat

Jaś na drodze do samodzielności! Pomóż chłopcu w walce o zdrowie!

Często zastanawiamy się, jak będzie wyglądała przyszłość Jasia. Czy będzie samodzielny, jak poradzi sobie w szkole… Czy będzie umiał wytłumaczyć kolegom, co mu jest? W głowie pojawia się wiele pytań, jednak wiemy, że zastanawianie się nad konsekwencjami niepełnosprawności nie ma sensu – musimy działać tu i teraz, by zapewnić mu przestrzeń do rehabilitacji oraz ogrom miłości i poczucie bezpieczeństwa.  Nasz 6-letni synek cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Walczy od kiedy pojawił się na świecie, od kiedy pierwszy raz otworzył oczka, a my mogliśmy zobaczyć w nich nadzieję. Już 2 tygodnie po narodzinach rozpoczął terapię. Od tego czasu w szpitalach bywamy częściej niż gdziekolwiek indziej. Leczenie zajmuje 6 dni w tygodniu. Bywa ciężko, ale walczymy o najważniejszą sprawę – o samodzielność Janka. Oprócz Jasia mamy jeszcze córkę Julię. Jest ona wzorem do walki dla synka. Julka również ma stwierdzoną niepełnosprawność — nie ma lewej dłoni. Mimo to żyje tak, jakby to zupełnie nie było przeszkodą. Nie narzeka na swój los, dużo się uśmiecha i swoją postawą pokazuje, że chcieć to móc. Syn ma tak samo dużo siły. Są dla nas rodziców ogromną życiową inspiracją. Ich radosne twarze i energia jaką się z nami dzielą, pozwalają, choć na chwilę zapomnieć o skomplikowanej codzienności.  Przez porażenie mózgowe Jasiek ma problemy z mową i przemieszczaniem się. Każdy, choć najmniejszy ruch to dla niego ogromny wysiłek. Bardzo dużo energii wkłada, w często bolesną, rehabilitację. Nie przeszkadza mu to jednak w zabawach z siostrą i czerpaniu radości z każdego dnia.  Aby życie Jasia było choć trochę  łatwiejsze, potrzebujemy pomocy. Syn wyrósł z dotychczasowego wózka. Nowy kosztuje około 10 tysięcy złotych… Dodatkowo musi regularnie uczęszczać na intensywną rehabilitację, integrację sensoryczną, fizjoterapię i logopedię. Wszystkie niezbędne zajęcia kosztują fortunę. Niestety nie jesteśmy w stanie sami opłacić potrzebnego leczenia.  Bardzo się boimy, że w pewnym momencie staniem na rozstaju dróg. Nie chcemy być postawieni pod ścianą, nie chcemy wybierać, która terapia jest ważniejsza, bo na inną po prostu nie będzie nas stać. To najgorszy scenariusz, o którym boimy się myśleć.  Optymizmu i uśmiechu każdego dnia uczymy się od Jasia i jego siostry. Dlatego wierzymy, że z Twoją pomocą uda się zrealizować nasze marzenie o samodzielności Jasia. Wiemy, że dzięki Tobie, jego życie może być dużo lepsze!  Rodzice 

30 545,00 zł ( 85,19% )
Brakuje: 5 307,00 zł
Mateusz Stano
Mateusz Stano , 36 lat

Życie, które przerwał dramat... Pomóż Mateuszowi odzyskać sprawność!

Nieważne, czy jesteś matką kilkumiesięcznego maluszka, czy dorosłego i samodzielnego człowieka. O swoje dziecko martwisz się zawsze, zawsze przeżywasz jego wzloty i upadki, zawsze gotowa jesteś rzucić wszystko i ruszyć mu na ratunek... Patrzyłam na Mateusza i pękałam z dumy. Wyrósł na zaradnego, mądrego i dobrego człowieka. Kiedy widziałam jak sobie radzi, czułam się spokojna o jego przyszłość. W takich chwilach niestety łatwo zapomnieć o tym, że radość może szybko zmienić się w ból, że los bywa nieobliczalny i wystarczy zaledwie chwila, aby doszło do tragedii, której skutki odcisną piętno na lata.  Tak też stało się w naszym przypadku. Nie mogłam tego przewidzieć, nikt z nas nie mógł... Mój 33-letni syn doznał rozległego udaru pnia mózgu! Wciąż nie mogę wyrzucić z głowy tych chwil. Bezsilnie patrzyliśmy, jak twarz Mateusza zastygła w bezruchu. Syn trafił do szpitala, gdzie po przebytej operacji,  przebywał w stanie śpiączki przez dwa tygodnie. Kiedy się obudził, okazało się, że jest czterokończynowo sparaliżowany. Rokowania niemal obdarły nas z nadziei na to, że Mateusz jeszcze kiedyś będzie samodzielny. Początkowe słowa lekarzy były zatrważające, ale nie zamierzaliśmy się poddać. Dzięki swojej wytrwałości, woli walki i chęci współpracy z fizjoterapeutami Mateusz osiągnął już pierwsze postępy. Jedyną nadzieją na dalszą walkę jest dla niego intensywna opieka i rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Na szali leży przyszłość Mateusza, dlatego wiem, że nie możemy odpuścić. Syn jest uwięziony we własnym ciele i jednocześnie wszystkiego świadomy. To boli nas najbardziej!  Dzięki Waszemu wsparciu Mateusz będzie mógł stawić czoło przeciwnościom, by dalej zawalczyć o sprawność!  Mama i rodzeństwo Mateusza Mateusza można również wesprzeć poprzez licytacje Więcej o historii Mateusza:  → https://portal.abczdrowie.pl/33-latek-doznal-rozleglego-udaru-mateusz-stano-walczy-o-sprawnosc-jest-uwieziony-we-wlasnym-ciele → https://www.se.pl/krakow/mateusz-jest-uwieziony-w-swoim-ciele-udar-zniszczyl-jego-zycie-w-ciagu-minuty-aa-EjJJ-xWWU-X5F5.html?2 → https://sportowefakty.wp.pl/inne/957958/gwiazdy-sportu-pomagaja-mateuszowi-33-latek-po-udarze-mozgu-walczy-o-powrot-do-z?fbclid=IwAR2V2AwWqoGTpTc5rzgC4E2KmJa-T9QDRXKSLVlvqk9fSS5jTatusFG2Axc → https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,27524239,zdrowie-mozesz-pomoc-mateuszowi.html?fbclid=IwAR0MUyaqPDGSLo9fnzLE8iE-g8Al4dKXac78zcFIq31za78CTmEJOC6WJrA&disableRedirects=true → https://www.rmf.fm/magazyn/news,40272,zycie-mateusza-przerwal-dramat-nagle-wygielo-mu-rece-do-tylu-i-stracil-przytomnosc-mezczyzna-walczy-o-powrot-do-zdrowia-potrzebna-jest-pomoc.html?fbclid=IwAR36Cuel2HZDrpMG97WDQlAvBKZY5frF0fJaHlu5sGcNL_wkBYThFaDUz6A → https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/krakow/olkusz-mateusz-stano-mial-rozlegly-udar-zbiera-na-powrot-do-zdrowia/sh7gq5r

100 271 zł
Oskar Kamiński
Oskar Kamiński , 6 lat

Gorycz życia z cukrzycą... Pomagamy Oskarkowi!

Oskarek ma 5 lat. Dziecko w tym wieku nie powinno znać bólu, nie powinno też widzieć strachu w oczach swoich rodziców...  Cukrzycę można kontrolować, można z nią dobrze żyć. Jednak to wymaga dużej świadomości choroby. Mój synek takiej świadomości jeszcze nie ma, mimo że co raz więcej rozumie, to nadal musi cierpliwie znosić nakłucia podczas zmiany sensora czy wkłucia do pompy, czekać po podaniu insuliny na posiłek. Gdy poziom cukru jest za wysoki, niełatwo mu wytłumaczyć, że jeszcze nie może zjeść... Jednak Oski jest niesamowicie dzielny. Znosi leczenie i to pozwala nam mieć nadzieję, że jeszcze zaświeci dla nas słońce! Niestety, koszty związane z leczeniem cukrzycy są bardzo duże. Niestety, koszty związane z leczeniem cukrzycy są bardzo duże. Inne produkty spożywcze czy przede wszystkim osprzęt do pompy, sensory do monitorowania poziomu glikemii, czyli nowa technologia, która jest niezbędna, aby Oskarek był bezpieczny. W cukrzycy poziom glikemii potrafi w ciągu kilku minut zmienić się diametralnie i bezpośrednio zacząć zagrażać zdrowiu i życiu chorego! Dlatego proszę Was o wsparcie.  Będę wdzięczny za każdą, nawet najbardziej symboliczną wpłatę.  Michał, tata

6 770 zł
Wiktoria Stróżna
Wiktoria Stróżna , 29 lat

❗️Dramatyczny wypadek - Wiktorię potrącił tramwaj, straciła nogę. Pomóż jej wrócić na dawny szlak!

Mam na imię Wiktoria, w grudniu skończę 25 lat. Jeszcze kilka miesięcy temu moje życie wyglądało doskonale. Właśnie kończyłam studia z biologii, przygotowywałam się do obrony pracy dyplomowej, której temat pokrywał się z moją pasją, pracowałam jako baristka w małej, klimatycznej kawiarni, gdzie uczyłam się sztuki parzenia kawy. Każdą wolną chwilę spędzałam w moich ukochanych górach. Z wysokości świat wygląda tak pięknie! Niestety, ze szczytów brutalnie spadłam na sam dół…  8 lipca – ten zwykły, letni dzień skończył się dla mnie tragicznie… Uległam strasznemu wypadkowi. Zostałam potrącona przez nadjeżdżający tramwaj. Dnia wypadku nie pamiętam do dziś… Obudziłam się w szpitalu, a przez pierwsze tygodnie towarzyszyło mi poczucie dezorientacji. Szczegóły znam z opowieści lekarzy. Wprowadzono mnie w śpiączkę farmakologiczną. Doznałam licznych obrażeń, jednak największy dramat przerósł moje siły… Tramwaj zmiażdżył mi stopę i część podudzia. Konieczna była amputacja. O tym, że nie mam prawej nogi, powiedziano mi kilka dni później po wybudzeniu. Nie mogłam uwierzyć ani w wypadek, ani w fakt, że straciłam nogę. Poinformowano mnie także o pozostałych obrażeniach: miałam pęknięty kręgosłup szyjny, skręcony i naderwany staw krzyżowo-biodrowego oraz otwarte złamanie kości piszczelowej lewej nogi. Powiedziano także o operacji twarzoczaszki, która odbyła się, gdy byłam jeszcze w śpiączce. Wiadomość o amputacji była dla mnie szokiem! Wędrowanie było moją pasją, życiem, marzeniem! Gdy tylko mogłam, pakowałam plecak… Swoją pasję wykorzystywałam w zdobyciu wyższego wykształcenia, w zeszłym roku byłam na pracach terenowych w Karkonoszach, badając wysokogórską roślinność. Miałam w planach tyle szlaków, tyle dróg! Byłam kompletnie zdruzgotana, nie mogłam w to uwierzyć, że dotąd pełna sił, energii i charyzmy, z głową pełną marzeń, teraz będę zdana na łaskę innych... W pierwszych dniach przepełniała mnie ogromna frustracja. Byłam aktywna, samodzielna, przez najbliższych postrzegana jako charyzmatyczna, pogodna osóbka o wielkim sercu… Nagle stałam się osobą leżącą, zwijającą się z bólu, niemogącą funkcjonować bez leków, niebędącą w stanie wykonać jakiejkolwiek czynności... Po dwóch tygodniach spędzonych na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii, gdzie trwała walka o moje życie, trafiłam na oddział ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Tam czekały mnie kolejne operacje. Strachu i bólu po nie da się oddać w tym opisie... W tym czasie, trudnym dla mnie i moich najbliższych, okazało się, że na kikucie utworzyły się zmiany martwicze. Wystraszyłam się i błagałam lekarzy o deklarację, że obędzie się bez powtórnego odjęcia jakiegokolwiek fragmentu nogi. Udało się przy odpowiedniej formie leczenia pozbyć się martwych tkanek. Na początku września czekał na mnie kolejny zabieg - plastyka kikuta. Wracając z bloku operacyjnego po policzkach płynęły mi łzy. Po raz pierwszy były to jednak nie łzy smutku, a nadziei, że będzie już tylko dobrze.  Jestem przykuta do łóżka, a moja lewa stopa od dwunastu tygodni nie czuła gruntu pod sobą. Czekam na ten moment, pełna obaw, ale i nadziei... Nigdy nie sądziłam, że można tak bardzo docenić możliwość poruszenia się o własnych siłach. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą o pomoc w zbiórce na upragnioną protezę i rehabilitację. Tylko dzięki nim będę mogła znów chodzić i zdobywać szczyty... Wierzę, że odzyskam upragnioną sprawność i z podwójną determinacją będę realizować swoje plany i marzenia. Wiktoria Licytując, sprzedając i kupując, pomagasz Wiktorii! ➡️ Licytacje Pełne Mocy  PoMOC dla Wiktorii Stróżnej

66 255,00 zł ( 65,77% )
Brakuje: 34 480,00 zł
Romana Terlecka
Romana Terlecka , 68 lat

"Mamo, zrobię wszystko, żeby Cię uratować..." - dramatyczny wyścig o życie❗️Pomocy!

Nigdy nie sądziłam, że znajdę się tutaj, na tej stronie, błagając o pomoc dla najbliższej mi osoby na świecie... Niestety dotknęła nas straszna tragedia. Moja najlepsza przyjaciółka - moja mama - otrzymała diagnozę, która zabrzmiała dla nas jak wyrok śmierci... Choruje na straszną, nieuleczalną chorobę, jaką jest SLA - stwardnienie zanikowe boczne. Z chwilą, gdy mama dowiedziała się, co jej dolega, nasz świat rozpadł się na kawałki... SLA to bardzo rzadka choroba, na którą cierpią głównie mężczyźni. Chorował na nią znany fizyk, Stephen Hawking. Niestety statystyka okazała się dla mamy bezlitosna. To choroba neurozwyrodnieniowa, polegająca na umieraniu komórek nerwowych, odpowiedzialnych za pracę mięśni.  Chory na SLA przestaje się ruszać, mówić, jeść. Na końcu zaczynają się problemy z oddychaniem... Najgorsze jest to, że nie ma na nią lekarstwa - można jedynie spowalniać jej objawy. Z przerażeniem patrzę, jak stan mamy pogarsza się z każdym dniem... Choroba postępuje bardzo szybko. Jej agresywny atak widać gołym okiem... Mięśnie mamy słabną, ma ogromne problemy z poruszaniem... Bez pomocy już nie opuszcza łóżka. Jej mowa zanika, wypowiedzenie paru zdań to dla niej ogromny wysiłek. Jest karmiona przez PEG-a, ponieważ nie ma apetytu i coraz większy problem sprawia jej przełykanie. Niestety, pierwsza operacja PEG-a skończyła się dramatycznie - infekcją i wielotygodniowym pobytem w szpitalu... Mama jest dobrą, ciepłą, pracowitą osobą, która zawsze troszczyła się o innych... Jest cudowną mamusią i najukochańszą na świecie babcią. Nieba by nam przychyliła. To straszne, że najlepsze osoby spotyka największe zło... Próbowaliśmy wszystkiego, żeby powstrzymać postęp choroby. Ogromną nadzieję pokładaliśmy w przeszczepie komórek macierzystych, mieliśmy nadzieję, że spowolni chorobę i poprawi stan mamy. Dotychczas zbieraliśmy środki właśnie na serię podań. Niestety, SLA okazało się strasznym przeciwnikiem... Choroba postępuje nadal. Potrzebny jest nam specjalistyczny sprzęt medyczny, który ułatwi mamie funkcjonowanie, a nam opiekę nad nią. Błagam o pomoc... Moja córeczka ma raptem 3,5 roku. Kocha babcię nad życie i nie ma dnia, kiedy o nią pyta... Błagam, pomóż nam. Pomóż mojej córeczce tworzyć wspomnienia z jedyną babcią, jak długo się tylko da... Pozwól nam kupić czas, którego mamy coraz mniej. Każdy grosz jest na wagę nie złota, lecz życia...

13 073,00 zł ( 22,75% )
Brakuje: 44 374,00 zł