Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Bukowska
Dorota Bukowska , 52 lata

Dotkliwe pobicie obudziło straszną chorobę... Proszę o pomoc dla mojej mamy!

Moja mama to moja bohaterka. Przeszła tak wiele… Walcząc ze śmiertelną chorobą, zmagała się także z przemocą w domu. Została dotkliwie pobita przez swojego partnera. Uraz mózgu spowodował dodatkowo rozwój choroby - stwardnienia rozsianego. Bardzo proszę o pomoc dla mojej mamy. Wierzę, że jeszcze będzie szczęśliwa… Ma dopiero 48 lat, połowa życia przed nią! Tak bardzo bym chciał, by nadeszły lepsze dni. Mama Dorota od 24 roku życia ma stwierdzone SM. Do pewnego czasu przebiegało bez objawów i była nadzieja, że tak będzie dalej. Świadomość nieuleczalnej choroby kładła się cieniem na codzienność, ale nauczyliśmy się z tym żyć. Aż do dnia tamtej tragedii… Po rozwodzie z moim tatą, mama weszła w toksyczny związek. W 2011 została tak mocno pobita przez swojego partnera, że doznała wieloogniskowego stłuczenia mózgu, była cała poturbowana. Bardzo prawdopodobne, że wraz z tymi obrażeniami SM również dało o sobie znać...  Całe zajście skończyło się oddziałem intensywnej terapii i ciężkim stanem mamy. Tak bardzo się o nią bałem… Niestety, już nic nie było takie, jak wcześniej. Po wyjściu ze szpitala mama wymaga nieustannej opieki. Na co dzień zajmuje się nią jej mama, a moja babcia. Jako syn i wnuk pracuję i pomagam, jak tylko mogę.  Dotychczas mama była na kilku turnusach rehabilitacyjnych, które finansował PCPR. Dzięki ciężkiej pracy i rehabilitacji dziś mama jest w stanie sama przemieszczać się po mieszkaniu, opierając się ścian i innych przedmiotów wyposażenia domowego. Sama schodzi i wchodzi po schodach przy poręczy. Poza domem i na otwartej przestrzeni potrzebna jest druga osoba przy poruszaniu się. Mama potrafi też jakiś czas ustać sama przy pomocy kuli. O to walczyliśmy przez wiele, wiele miesięcy. Mama jest komunikatywna, lecz ma problemy z pamięcią krótkotrwałą.  Głęboko wierzę, że rehabilitacja pomoże mamie w sprawnym chodzeniu, poruszaniu oraz cieszeniu się życiem jak na zdrową osobę przystało! Przecież zasługuje na to po wielu latach cierpienia… Następnymi krokami będzie skupienie się na pamięci krótkotrwałej mamy.  Szczerze przyznam, że dużo czasu minęło, zanim zdecydowaliśmy się poprosić o pomoc i założyć zbiórkę środków na pomoc mamie. Z drugiej strony lepiej działać późno niż wcale. Wierzę, że na wszystko jest odpowiedni czas… I teraz przyszedł czas, że bardzo proszę o pomoc dla mojej mamy. Będziemy walczyć o każdy, najmniejszy nawet postęp. Ta historia musi mieć szczęśliwe zakończenie! To historia mojej mamy… Mateusz

7 758,00 zł ( 26,59% )
Brakuje: 21 413,00 zł
Joanna Żądło
10 dni do końca
Joanna Żądło , 34 lata

Znów stanąć na nogi – to mój cel!

Ile czasu potrzeba, żeby zawaliło się całe życie? W moim przypadku wystarczyła chwila, mgnienie oka... We wrześniu 2019 roku uległam wypadkowi, od którego skutków nie mogę się uwolnić. Wyszłam na balkon, probowałam poprawić antenę i w ten sposób osunęła mi się noga – upadłam... Zwykły wypadek... Doznałam uszkodzenia rdzenia kręgowego i paraliżu kończyn dolnych. W tak zupełnie błahy sposób zakończyło się moje życie.  Z aktywnej, pełnej planów i ambicji osoby zmieniłam się w taką, która z trudem podnosi się z łóżka. Jestem załamana, zrozpaczona, ale chcę walczyć! Jednak problemy stale się piętrzą... Przeszłam szereg skomplikowanych operacji, po których niezbędna jest intensywna rehabilitacja. Sytuacja związana z pandemią sprawiła, że refundowana terapia stała się niemożliwa. Widzę rezultaty mojej ciężkiej pracy, tym bardziej jest mi ciężko psychicznie, kiedy pomyślę, że będę musiała zrezygnować. Oszczędności topnieją bardzo szybko, a przede mną jeszcze długa droga do sprawności. Proszę, pomóż mi.  Asia Pomóżmy Asi stanąć na nogi - Licytacje charytatywne

22 954,00 zł ( 35,96% )
Brakuje: 40 876,00 zł
Bogdan Tadeusiak
Bogdan Tadeusiak , 68 lat

Krok po kroku do odzyskania sprawności! Proszę, pomóż!

Mój ukochany tata całe swoje życie poświęcił pracy i rodzinie. Robił wszystko, aby zapewnić nam godne życie. Przez 40 lat wraz z mamą prowadził gospodarstwo rolne. Rodzice byli zawsze razem – zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. 1 grudnia 2018 – ten nieszczęsny dzień zmienił wszystko...  To był zwyczajny dzień. Tata pracował, później poszedł na zebranie z radnym gminy. Długo nie wracał. Mama zaczęła go szukać. Znalazła go leżącego 400 metrów od domu z rozbitą głową, udała się do najbliższego domu o pomoc – nie miała przy sobie komórki – ale nikt nie odpowiedział. Udało jej się zatrzymać przejeżdżające auto. Kierowca zadzwonił po pogotowie. Okazało się, że stan taty jest bardzo poważny i musi być operowany w trybie nagłym. Wtedy czas się dla nas zatrzymał...  Dopiero po trzeciej w nocy lekarz prowadzący poinformował, że stan taty jest krytyczny i zostało mu tylko kilka godzin życia. Mama przeżyła szok. Lekarz powiedział, że to załamanie nerwowe. Nic dziwnego, tata to jej całe życie...  Do dziś nie wiemy, co wydarzyło się tamtego dnia. Najważniejsze jednak, że tata przeżył. Udowodnił, że jest silny i walczy. Nie potrafił samodzielnie oddychać, wykonano zabieg tracheotomii. Przez dwa miesiące leżał na OIOMIE, następnie dwa na chirurgii, po czym udało się zakwalifikować tatę do centrum wybudzeń VOTUM na leczenie refundowane przez NFZ. Mama nie wyobrażała sobie, aby zostawić tatę samego, więc pojechała z nim – 350 km od domu. Mimo skromnej emerytury, wynajęła pokój i mogła być przy nim każdego dnia. Rok szybko minął i przez ten czas udało się usunąć rurkę tracheostomijną, wypracować połykanie, tata każdego dnia staje coraz bardziej świadomy.  Od czasu wypadku taty, coś w nas umarło. To powoduje, że nie potrafimy cieszyć się życiem. Od 2,5 miesięcy tata jest już w domu, opiekuje się nim mama, choć nie jest jej łatwo, ponieważ sama jest schorowana. W styczniu złożyliśmy wnioski o sprzęt do PFRON-u, aby ułatwić mamie opiekę. Jeszcze nie ma decyzji, ale już wiemy, że otrzyma dofinansowanie tylko na jedną rzecz. Mamy też problem z zorganizowaniem opieki długoterminowej pielęgniarskiej oraz rehabilitacyjnej. Koszt fizjoterapii musimy pokryć z własnych środków. Niestety, środki pielęgnacyjne, lekarstwa, zajęcia z neurologopedą i rehabilitacja to wydatki niemożliwe do udźwignięcia ze skromnej emerytury i świadczeń. Boimy się, że to, co zostało wypracowane, zostanie zaprzepaszczone ze względu na brak pieniędzy.  Błagam o pomoc – mój tata zawsze był przy mnie, a teraz on potrzebuje pomocy. Tak bardzo pragnę, by nie czuł bólu, by jeszcze kiedyś z nami porozmawiał, by do naszego życia wróciła radość. Proszę, wesprzyj zbiórkę, pomóż mojemu tacie w walce o zdrowie.  Córka Edyta 

4 425,00 zł ( 12,59% )
Brakuje: 30 699,00 zł
Maja Nawrot
Maja Nawrot , 19 lat

Pasja ojca i córki - pomóż Mai zdobyć kolejne szczyty!

Majeczka jest bardzo dzielna. Każdego dnia zadziwia mnie swoją siłą i determinacją. Ciężką pracą osiągnęła tak wiele, jednak problemy nie znikają… Mimo wszystkich trudności chcemy pokazać jej, że świat jest piękny i może być przyjazny, także dla niej. A może zwłaszcza dla niej… Przecież żadne dziecko nie zasłużyło na tak ciężką chorobę… Bardzo prosimy o pomoc, byśmy mogli naszej córeczce pomagać zdobywać kolejne szczyty! Maja cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i szereg innych, utrudniających codzienność chorób. Od piątego miesiąca życia jest rehabilitowana, dzięki czemu potrafi między innymi samodzielnie siadać. Dla nas to wielkie osiągnięcie okupione ciężką pracą! Każdy mały sukces cieszy i nas, i córeczkę. Jej życie nigdy nie będzie takie, jak rówieśników, ale innego nie dostanie. Dlatego musimy zrobić wszystko, by było jak najpiękniejsze! Bardzo staramy się, żeby Maja spędzała czas na świeżym powietrzu. To pozwala jej się rozwinąć. Razem z córką zdobyliśmy Koronę Gór Polski, czyli 28 szczytów! Nie był to łatwy wyczyn, ale było warto - dla każdego jej uśmiechu będziemy przenosić góry, a zwłaszcza je zdobywać! Niestety, każdy nasz wyjazd do lekarza, na rehabilitację czy w góry to ogromne przedsięwzięcie. Maja potrzebuje specjalistycznego fotela samochodowego, którego zakup znacznie przewyższa nasze możliwości. Mimo że z wieloma rzeczami staramy się sobie radzić sami, tej góry sami nie zdobędziemy. Dlatego bardzo prosimy o pomoc. Góry to nasza wspólna pasja - to wyprawy ojca i córki. Teraz nie możemy jej pielęgnować... Nie umiemy sobie wyobrazić dnia, gdy Maja utknie w domu, w czterech ścianach, do których będzie musiał ograniczyć się jej świat. Proszę, nie pozwól na to. Tata Mai

19 867,00 zł ( 47,51% )
Brakuje: 21 942,00 zł
Kajetan Widlicki
Kajetan Widlicki , 14 lat

Każdego dnia walczymy o lepsze życie Kajtka! Pomocy!

Nasza droga do szczęścia była niezwykle wyboista... Kajtuś urodził się w Anglii. Kiedy rozstaliśmy się z jego mamą, ta zaczęła utrudniać nam kontakt. Tak zaczęła się moja walka o synka. Nikomu nie życzę takiej traumatycznej przeprawy. Po śmierci swojej mamy, przez okrutną biurokrację, Kajtek trafił do angielskiej rodziny zastępczej. Załamany, ale też bardzo zmotywowany walczyłem o mojego synka! Zwycięstwo nadeszło dopiero w lipcu 2019. Odetchnęliśmy z ulgą! Jednak nie dane nam było cieszyć się długo tą chwilą. Z powodu niejasnej sytuacji prawnej Kajtek w Anglii nie był diagnozowany i leczony, co okazało się ogromnym błędem. Dlatego zaraz po odzyskaniu syna, każdą chwilę spędzaliśmy w szpitalach na poszukiwaniu przyczyn jego słabego zdrowia. Synek rozwija się dużo wolniej od swoich rówieśników. Jest bardzo małomówny i też niewiele rozumie. Kajtek wymaga stałej opieki, a stwierdzono u niego autyzm, zespół Arnolda-Chiariego, zaburzenia metaboliczne i wady postawy. Tyle nieszczęść... Tak dużo przeciwności na jedno, bezbronne dziecko. Po powrocie do Polski wszystkie oszczędności wydaliśmy na leczenie i diagnostykę, jednak to kropla w morzu potrzeb, bo wciąż musimy walczyć. Czas, niestety również nie działa na naszą korzyść i potrzebne jest szybkie działanie. Dlatego prosimy o pomoc. Proszę, wesprzyj mnie w walce o przyszłość mojego dziecka! Tata Kajtka, Tomek

3 681,00 zł ( 4,07% )
Brakuje: 86 669,00 zł
Maria Jakubczyk
Maria Jakubczyk , 5 lat

Nieznana choroba niszczy dzieciństwo małej Marysi! Pomóż w poszukiwaniu diagnozy

Choć ciąża była książkowa i nic nie wskazywało na problemy życie zweryfikowało moje marzenia o cudownym macierzyństwie. Bo choć moja córeczka jest wyjąkowa to jednak jej przyszłość stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Wszystko przez chorobę. Najgorsze jest jednak to, że czas mija, a my wciąż nie znamy jej nazwy… Kiedy przyszła na świat nie miałam słów, by opisać swoją radość. Mały człowiek zmienia całkowicie perspektywę, sprawia że zaczynają cieszyć najmniejsze gesty, proste codzienne sprawy. Niestety, radością związaną z beztroskim macierzyństwem cieszyłam się jedynie przez krótką chwilę. Pierwsze obserwacje lekarzy nie wskazywały na nic niepokojącego, ale tuż po powrocie do domu zaczęły się pierwsze problemy. Na początku na drodze stanęła zapadnięta żuchwa, która utrudniała jedzenie. W końcu przyjmowanie pokarmu z piersi stało się niemożliwe, a ja dosłownie prosiłam o każdy gram, który w przypadku takich maluszków ma ogromne znaczenie dla zdrowia. Potworne jest to, że czas mija, a ja wciąż nie wiem, co dzieje się z moim dzieckiem. Wcześniej każdy posiłek kończył się ulewaniem, teraz mimo upływu czasu Marysia wciąż nie przyswaja pokarmów prawidłowo. Wiem, że ona jest jeszcze malutka, ale mam wrażenie, że ta nieznana nam choroba odbiera jej siły powodując, że nie może się bronić…  Najgorsze w naszej sytuacji jest to, że Marysia niedawno skończyła roczek, a jej dokumentacja medyczna pęka w szwach. Potężne segregatory to nasze wspomnienie ze wszystkich odwiedzonych gabinetów lekarskich. Niestety, żadna z nich nie doprowadziła nas do odpowiedzi na najważniejsze pytanie: co dolega mojej córeczce, jak ratować ją przed kolejnymi trudnymi dolegliwościami, które mają ogromny wpływ na jej rozwój? Lekarze bezradnie rozkładają ręce, ogrom badań okazał się bezskuteczny. A ja chcę wiedzieć, jak mogę jej pomóc… Marysia nie przybiera na wadze właściwie tak jak inne dzieci w jej wieku. Przez niewłaściwe przyjmowanie pokarmu jej organizm jest w fatalnym stanie. Każdy dzień, każdy posiłek jest dla nas ogromnym wyzwaniem.  Jakiś czas temu usłyszałam, że u mojej córeczki podejrzewana jest choroba genetyczna. Teraz musimy wykonać szereg badań i testów, które pomogą nam odkryć przyczynę. To jedyna droga do ratunku! Niestety, trafiłyśmy na mur. Badania i rehabilitacja to koszty, których nie jestem w stanie ponieść. Obecnie samodzielnie wychowuję dziecko, a przez chorobę, muszę czuwać przy niej dosłownie dzień i noc… Potrzebuję pomocy! Potrzebuję wsparcia dobrych ludzi, którym nie jest obojętny los mojej kruszynki! Dopiero od jakiegoś czasu uczę się żyć w rzeczywistości zdominowanej przez chorobę. W ratowaniu Marysi jestem zdana tylko na siebie, ale sama nie mogę dać jej wszystkiego, czego potrzebuje. Walczę o dobro mojej córeczki, o nic więcej nie proszę…

12 449,00 zł ( 57,64% )
Brakuje: 9 147,00 zł
Paweł Mroczkowski
Paweł Mroczkowski , 51 lat

Marzenie o samodzielności, marzenie o protezie

Całe życie, od rana do wieczora, spędzałem przy pracach polowych. Była to moja praca i pasja w jednym. Ziemia odziedziczona po rodzicach - wiedziałem, że nie mogę tego zaprzepaścić. Rolnictwo to coś, bez czego nie potrafię żyć. Pod pracę podporządkowałem całe moje życie. Tak było w moim domu z pokolenia na pokolenie, tak chciałem i ja. Prowadziłem zwyczajne życie, aż do tego momentu, do dnia, kiedy doszło do wypadku. Wypadek przy pracy zmienił całe moje życie… Minęło prawie 9 lat, a ja ciągle mam wrażenie, że to zły sen, że ten koszmar zaraz się skończy… Niestety, jedyne co mi pozostało to akceptacja sytuacji i walka o lepsze życie. O życie, które tak bardzo się zmieniło. Nie przypuszczałem, że może mnie spotkać taki wypadek, takie nieszczęście. Już dziś jestem w stanie to głośno powiedzieć - straciłem rękę. Doznałem amputacji urazowej obu kości prawego przedramienia podczas prac w gospodarstwie rolnym. Praca na polu zabrała część mnie, tą silniejszą. Niektórych czynności nie potrafię wykonać lewą ręką.  Od tamtej chwili nawet najprostsze aktywności wymagają pomocy i zaangażowania innych osób. Gdyby nie pomoc mojego brata, który wspiera mnie na każdym kroku, nie wiem co by się ze mną działo, nie wiem, czy dałbym radę przetrwać najgorszy w moim życiu czas. Nie ukrywam, zaraz po wypadku trudno było pogodzić się z tym, że już do końca życia będę osobą niepełnosprawną.  Wyżyć z renty nie jest łatwo, jednak nie mam innego wyboru. Tak bardzo marzę o tym, by znów być samodzielnym człowiekiem, nie chcę być obciążeniem dla otoczenia, dla rodziny. Chcę znów cieszyć się życiem i czerpać z niego pełnymi garściami. Jedyną drogą do tego jest specjalistyczna proteza ręki, tak kosztowna, że sam nie zdobędę tej kwoty być może nigdy.  Proszę, pomóż mi!

10 533,00 zł ( 7,41% )
Brakuje: 131 435,00 zł
Piotr Bartoszewicz
Piotr Bartoszewicz , 46 lat

Tragiczny wypadek, a potem amputacja - pomóż Piotrowi znów iść na spacer z dziećmi!

Przed wypadkiem życie było takie łatwe... Szliśmy przez życie razem, ramię w ramię. Zawsze pomagał mi Piotr, mój kochający mąż. Głowa naszej rodziny, cudowny tata dwójki dzieci, zawsze uśmiechnięty i pełen pozytywnych myśli, aktywny fizycznie. Dla Piotra od zawsze najważniejsza była i jest rodzina. Pracował ciężko, ale nawet po pracy zawsze znalazł dla nas czas, aby porozmawiać, pomóc innym i pobawić się z naszymi dziećmi. Wszystko zmieniło się pewnego feralnego dnia.... 9 maja zaczął się jak każdy inny dzień. Nic nie wskazywało na to, że zakończy się tragicznie, że życie, jakie mieliśmy dotąd, zniknie bezpowrotnie... Mąż wybrał się na przejażdżkę motocyklem. Jeździł od wielu lat, motory były jego pasją od dziecka. To była motocyklowa przejażdżka, jakich odbył już setki. Mąż jak zawsze jechał zgodnie z przepisami. Kiedy zbliżał się do skrzyżowania, kierowca samochodu osobowego wymusił pierwszeństwo... Mąż nie zdążył zahamować, doszło do wypadku. Sekundy zniszczyły wszystko... Jeszcze wtedy nie sądziliśmy, jak poważne okażą się skutki wypadku. Piotr stracił stopę... Szpital na wiele dni stał się naszym domem. Lekarze dzielnie walczyli o jego stopę. Niestety po paru dniach wdała się martwica. Ziścił się najgorszy scenariusz - amputacja nogi... Nawet przy dramacie, jaki przeżył, mąż nie stracił optymizmu i uśmiechu na twarzy. Po amputacji zaczęła się walka o powrót Piotra do sprawności. Z powodu leżenia przez wiele dni na łóżku szpitalnym mięśnie Piotra zaczęły wiotczeć... Ból w nodze był nie do wytrzymania, ale nawet on nie przeszkodził mężowi w walce o powrót do sprawności. Rozpoczął intensywną rehabilitację. Walczy, bo wie, jak duża jest stawka. Zajęcia są bardzo męczące i bolesne... Rehabilitacji Piotra podporządkowaliśmy całe życie. Jeździmy do ośrodków, rehabilitantów, a po skończonych zajęciach ćwiczymy razem w domu. Robimy wszystko, aby Piotr wrócił choć do częściowej sprawności. Koszty leczenia, rehabilitacji, diety są dla nas ogromne... Znaleźliśmy się w sytuacji, w której jesteśmy pod ścianą. Musimy prosić o pomoc... Jeśli czytasz to i poruszyła Cię nasza sytuacja, będę niesamowicie wdzięczna. Nasze dzieci marzą o tym, aby wyjść na spacer z tatą... Pomóż nam odzyskać sprawność, która została Piotrowi brutalnie odebrana. Jeżeli nie możecie wpłacić, proszę o udostępnienie, wierzę, ze razem damy radę. Dziękuję za wszystko. Żona Piotra - Ania z rodziną ➡️Piotrkowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - klik!

5 507,00 zł ( 9,67% )
Brakuje: 51 430,00 zł
Adrian Chomiszak
Adrian Chomiszak , 47 lat

"Chciałbym być wsparciem, a nie ciężarem..." - Adrian potrzebuje protezy!

Wiodłem szczęśliwe życie, które dzisiaj jest tylko wspomnieniem. Ciężko pracowałem na przyszłość, a teraz ta przyszłość stała się niepewna - straciłem nogę… Nie straciłem tylko wiary, że mimo wszystko będzie dobrze. Przecież nadal mogę pracować! O ile tylko będę mógł wyjść z domu… Bardzo proszę o pomoc w zakupie protezy, która zastąpi mi utraconą kończynę... Staram się nie tracić wiary i nadziei. Staram się cieszyć tym, co mam, choć nie zawsze jest łatwo... Pamiętam moje życie sprzed amputacji, dawało mi tyle radości, ale w pełni zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy je straciłem. Miałem pracę, a zwykła codzienność, już teraz wiem, była pięknym darem. Potem poznałem co to gronkowiec i straszna wizja, która stała się faktem - strata nogi. Przed amputacją byłem czynny zawodowo: prowadziłem agencję reklamową, pracowałem również w branży budowlanej - układałem panele podłogowe i montowałem drzwi. Interesuję się sportem samochodowym i kosmologią. Nie założyłem rodziny, nie zdążyłem. Teraz opiekuje się mną mama, która sama jest już starsza i nie ma za wiele sił… Brak protezy utrudnia mi poruszanie się i znacznie mnie ogranicza. Chciałbym być aktywny zawodowo i społecznie, a bez protezy jestem skazany na przesiadywanie w domu. Mieszkam w dużym mieście, stolicy dolnego śląska, więc nie miałbym problemu ze znalezieniem pracy, tak myślę.  Teraz jednak nie jestem w stanie sam wyjść z domu, spędzam w nim większość czasu. Wyglądam przez okno i tak bardzo zazdroszczę tym, którzy mogą cieszyć się świeżym powietrzem, chłodem wiatru, czy nawet zimnem deszczu.  Chciałbym móc się jej odwdzięczyć się mamie za wszystko, co dla mnie robi. Wyręczyć ją w obowiązkach, które sprawiają coraz więcej problemu. Chciałbym znów pójść do pracy. Jedyną przeszkodą jest brak protezy, bardzo kosztownej protezy, która może uczynić moje życie dużo łatwiejszym. Proszę, pomóż mi ją kupić, bez Ciebie nie dam rady… Adrian

4 420,00 zł ( 9,23% )
Brakuje: 43 452,00 zł