Gdy życie boli za bardzo...
Życie tak bardzo mnie doświadczyło. Od dziecka nie było mi dane zaznać bezpiecznego, ciepłego domu. Samotność bolała coraz bardziej, a wraz z nią pojawiało się więcej problemów zdrowotnych. Przez te wszystkie lata mogłam liczyć tylko na siebie, jednak przyszedł moment, gdy muszę prosić o pomoc... Na cukrzycę choruję już 10 lat. Nie myślałam, że choroba tak bardzo pozbawi mnie sprawności. Nikt nie powiedział mi, jakie mogą być jej konsekwencje. Rok 2019 rozpoczął się operacją kręgosłupa. Uciski w pachwinach promieniowały aż do odcinka lędźwiowego. Pierwsza operacja w lutym, druga w październiku. Starałam się wracać do sprawności, ale nie było łatwo. Rok później, w wyniku komplikacji, doszło do częściowej martwicy palców u stopy. Lekarz poinformował mnie, że nie ma ratunku i musimy amputować całą stopę. Pierwszy ogromny cios. Niestety rana się nie goiła. Rokowania były bardzo złe. W konsekwencji kolejna amputacja na wysokości kości piszczelowej i strzałkowej. Cieszyłam się, że udało się ocalić moje kolano. Wierzyłam, że dzięki temu będzie łatwiej wrócić mi co sprawności. Jednak przyszedł ból, a nadzieja odeszła w zapomnienie. Rana się nie goiła, trzeba było oczyszczać tkankę. Bezskutecznie. Pojawił się silny zespół bólowy. Było mi już wszystko jedno. Pomimo otwarcia rany i zastosowania antybiotykoterapii celowanej nic dobrego się nie działo... Poziom amputacji musiał zostać podwyższony na wysokości połowy uda. Dolegliwości bólowe w końcu się zmniejszyły, rana wreszcie zaczęła się goić. Ale to w jak złym stanie psychicznym byłam, nie da opisać się słowami. Czułam się fatalnie. Zastanawiałam się kiedy ta czarna chmura wisząca nade mną zniknie. Poprosiłam o pomoc psychiatryczną… Jedyny ratunek na powrót do codzienności. Dziś już nic nie wygląda tak, jak kiedyś. Po wyjściu ze szpitala zostałam pozostawiona samej sobie. Pandemia pokazała swoje najgorsze oblicze. Żadnych wskazówek jak zmieniać opatrunki, żadnych wizyt domowych, nic. Dodatkowo druga nogach też zaczyna być w coraz gorszej kondycji. Stopa robi się jak kamień. Bardzo się boję, że to początek najgorszego. Pozostaje mi modlić się i prosić Was o pomoc, bym mogła znów poczuć się niezależnym człowiekiem. Zostałam całkiem sama. Nie mam dzieci ani męża. Niedawno odszedł mój brat, który jako jedyny mnie wspierał… Została mi tylko mama, która ma już ponad 70 lat i nie jest w stanie mi pomagać. Być może proteza da mi, choć namiastkę samodzielności. Tak bardzo chciałabym móc być szczęśliwa, wierzyć w lepsze jutro, codziennie budzić się z nadzieją w to, że jeszcze będzie dobrze… Barbara